#14
- Dobrze więc, wyjaśnijcie mi jeszcze raz skąd wzięliście to ustrojstwo. - powiedziała spokojnie Natalia i nalała wody do czajnika, który po chwili odstawiła na gaz.
- Już mówiłem, że znaleźliśmy je w piwnicy. - odparł Ivan bez emocji i wzruszył ramionami. - Zamiast nas przepytywać lepiej spróbuj sobie przypomnieć czy ojciec interesował się tego typu rzeczami, byłaś z nim bliżej niż ja i Olena. W szczególności ja.
- Przecież powiedziałam wyraźnie, że niczego takiego nie pamiętam. - dziewczyna przewróciła oczami i postawiła trzy szklanki na kuchennym stole. - Gdybym cokolwiek wiedziała, już bym wam powiedziała. - dodała po chwili, a następnie podeszła do lodówki i kucnęła aby wyjąć lód z zamrażalnika.
- To zastanawiające skąd się tam wzięło coś takiego. Przecież byliśmy biedni, na co ojcu była tak droga zabawka? A przede wszystkim, na co komu broń na środku pustkowia? To bez sensu - zwierzęta się tu nie zapuszczają... W dodatku znaleźliśmy ją w tajemniczym schowku pod schodami... - myślał głośno Ivan nie umiejąc ogarnąć umysłem co przed chwilą odkrył z Alfredem.
- Ja wiem tylko jedno - odezwał się w końcu Amerykanin i spojrzał na blondynkę spodełba. - Jesteś niezwykle impulsywna. - oznajmił ze skwaszoną miną, i niczym niezadowolone dziecko zrobił podkuwkę. - Tylko nie umiem stwierdzić, czy to twoja wada, czy zaleta, podejście do tego zależy chyba od kraju w jakim zamieszkamy. W Ameryce odnajdziesz się bez problemu. - wzruszył ramionami i wziął od dziewczyny torbę z lodem którą przyłożył do głowy. - Uhhh, co za ulga! - westchnął i uśmiechnął się szeroko.
- Masz jakieś podejrzenia? - kobieta zwróciła się do brata, a następnie podeszła do kuchenki po czajnik z zagotowaną już wodą. Zabrała go z gazu i napełniła wszystkie kubki, po czym usiadła przy stole.
- Niestety nie... - Ivan przecząco pokręcił głową. - ... ale nie wierzę, że trzymano ją bez powodu, dla samego posiadania. Jestem pewien, że coś za tym stoi, tylko w tej chwili jeszcze nie wiemy co dokładnie.
Natalia skinęła w geście zrozumienia i napiła się herbaty.
Pomiędzy trójką ludzi nastała martwa cisza, którą co jakiś czas przerywały jedynie pojękiwania Alfreda spowodowane bólem głowy. Kobieta jednak nie wydawała się skruszona swoim występkiem, jakby jej sumienie nie widziało nic złego w uderzeniu chłopaka garnkiem. Wydawała się nawet lekko rozbawiona zaistniałą sytuacją, ale mogły to być tylko odczucia Ivana.
- Uhh, kto normalny uderza swoją miłość jakimś żelastwem? - jęknął blondyn i skrzywił się boleśnie. - Zaczynam powątpiewać, czy aby nie jesteś demonem. - dodał obrażony, a gdy zerknął na Natalię z nadzieją na przeprosiny lub jakąkolwiek oznake poruszenia ta spojrzała na niego wzrokiem tak zimnym i zawistnym, że Amerykanin schował głowę między ramiona.
- Czy ty się w ogóle słyszysz?! Uważasz, że moja reakcja była zła?! A gdyby zamiast ciebie to był złodziej? Albo morderca? Przypominam, że miałeś w ręku broń, której nigdy wcześniej na oczy nie widziałam! - wykrzyknęła Natalia i walnęła pięścią w stół, na co wszystkie trzy naczynia zadrżały. - Miałabym spokojnie czekać aż zobaczę dokładnie kto idzie po schodach mierząc przy tym w moją stronę, czy zrobić coś dla samoobrony?!
- To był tylko żart! Nawet nie była naładowana!
- Naprawdę?! Cudownie! Fajnie, że to czy zamierzasz mnie zabić czy zrobić mi kawał widać na pierwszy rzut oka! Świetny pomysł, gratulacje! Jak pewnie widzisz, wprost pękam ze śmiechu! - dodała nie kryjąc złości i gwałtownie wstała od stołu, aby pospiesznym krokiem odejść na piętro domu.
Alfred zmieszał się trochę na słowa ukochanej, w których dostrzegł sporo racji. Niestety za późno, gdyż ta zdążyła już dawno zniknąć mu z oczu i udać się do swojego pokoju. Mając na uwadze słuszność jej decyzji wobec jego głupoty wlepił wzrok w podłogę i wypił trochę gorzkiej kawy.
W kuchni nastała cisza, którą przerywało jedynie oddychanie obu mężczyzn. Ivan jednak nie zwracał na nią uwagi, nie interesował się kłótnią siostry i jej chłopaka. Gdyby miał być szczery, było mu to całkiem na rękę - przynajmniej miał pewność, że jego kochana Natalia nie straci dziewictwa w łóżku na przeciwko jego pokoju, po drugiej stronie korytarza.
Przez cały czas zastanawiał się nad rozwiązaniem zagadki, która dołączyła do kilku poprzednich z ostatniego czasu. Najpierw dziwne sny, potem zagadkowe dokumenty, a teraz broń myśliwska? Co to wszystko miało znaczyć? Ojciec wziął kredyt aby kupić strzelbe? Nie, to bez sensu. A może było to jego ukryte zainteresowanie o którym nikomu nie mówił? Nie, to również nie trzymało się kupy... A jeśli obie sprawy nie były w żaden sposób powiązane, a ojciec dostał broń lub po kimś ją odziedziczył? Fakt faktem, żadne z nich nie znało rodziny taty, więc istniała możliwość, że otrzymał strzelbe na przykład od jego rodziców? Możliwości było nieskończoność...
- Nie martw się, jutro o wszystkim zapomni. - powiedział Ivan z zamiarem pocieszenia Alfreda, chociaż, jak sam zdawał sobie sprawę, prawdziwość wypowiedzianych przez niego słów ulegała wątpliwości. Co prawda nie wiedział jak bardzo siostra kochała Amerykanina, lecz, jak sam się przekonał na podstawie nienawiści jaką jeszcze niedawno żywiła do Oleny, Natalia umiała trzymać urazę.
Po umyciu szklanek poszedł do salonu. Na jednym z pudeł leżał owy obiekt sporu, który połyskiwał w słabym świetle dochodzącym z kuchni. Ivan przez chwilę stał w półmroku i wpatrywał się w znaleziony w piwnicy przedmiot, który w pewien sposób budził w niezrozumiałą grozę. Zdawał się wytwarzać negatywną aurę, wrogą energię, która odstraszała Rosjanina przed samym podejściem do niego. Za moment jednak blondyn przemógł się i zrobił kilka kroków naprzód, aby stanąć oko w oko, z, jak twierdził Alfred, bronią myśliwską typu sztucer.
Ivan pochylił się nad znaleziskiem i przyjrzał mu się dokładnie. Nie chciał tego przyznawać, ale jak na śmiercionośne narzędzie, przedmiot wyglądał wspaniale - stalowa lufa wydawała się być wykonana z idealną precyzją, osada broni została wycięta z jasnego drewna, prawdopodobnie orzecha włoskiego. Nad całą obróbką musiał pracować wybitny specjalista, albowiem powierzchnia była perfekcyjnie wymodelowana, gdyby ją przetrzeć dałoby się w niej przejrzeć. Nie ulegało wątpliwości, że była w świetnym stanie, chociaż to nie powinno nikogo dziwić, w końcu od wielu lat leżała ukryta, nie ruszana przez nikogo.
Ivan ostrożnie zważył ją w dłoni. Była dość ciężka, jednak dla młodego, postawnego Rosjanina nie stanowiła problemu. Po krótkim zastanowieniu ułożył broń w pozycji, jaką wielokrotnie widział w amerykańskich filmach, przymknął jedno oko i spojrzał przez celownik. Nawet w półmroku w jakim się obecnie znajdował mógłby bez problemu trafić do obranego przez siebie celu. Opuścił strzelbe i dokładnie się jej przyjrzał. Nie znalazł niestety nic szczególnego, ani loga filmy, ani żadnego znaku, brakowało nawet numeru seryjnego. Był w kropce.
Nie wiedząc co zrobić ze sztucerem ani gdzie go odłożyć zdecydował się zabrać broń do swojego pokoju.
Schody skrzypiały niemiłosiernie, gdy powoli stawał na każdym stopniu. Stąpał delikatnie, z rozwagą, jakby niósł jajko. Przez sam strach jaki wywoływał w nim przedmiot serce waliło mu mocno, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi.
Na ostatnim odcinku szedł niemal po omacku, z tęsknotą wypatrując choć odrobiny światła. Nie przypominał sobie, aby minęło aż tyle czasu, ani się obejrzał, a tak naprawdę nie wiedząc kiedy zastał ich wieczór.
Uchylił drzwi i wszedł do swojej sypialni. Już od progu uderzył go srebrny blask księżyca, który, choć przyjemny i łagodny, chwilowo go sparaliżował. Po pokoju rozchodził się majestatyczny blask, który, niczym jedwabny koc, zdawał się okrywać zniszczoną podłogę i odrapane meble. Ivan bezceremonialnie wszedł do pomieszczenia i ostrożnie odłożył broń na biurku. Ten dzień zmęczył go wyjątkowo mocno. Chciał tylko zasnąć i odciąć się od przytłaczającej rzeczywistości. Nie potrzebował niczego więcej.
Kładąc się do łóżka zerkał na strzelbe, która wyróżniała się na tle reszty rzeczy znajdujących się w pokoju. Piękna i majestatyczna, wśród starych, nie nadających się do niczego, zapomnianych klamotów, i zabrudzonych ścian. Kontrast był wręcz rozbrajający, ale Ivanowi zdecydowanie nie było do śmiechu.
Chciał zasnąć, lecz nie mógł. Jego wzrok usilnie przyciągał leżący kilka kroków od niego sztucer. Gdy tak patrzył w jego stronę zdawało mu się, że podczas oględzin na parterze coś przeoczył, że istniał mały, niepozorny element, który mógłby wszystko odmienić. I właśnie wtedy, gapiąc się bezmyślnie, dojrzał jedyną wskazówkę, która mogłaby go w jakiś sposób doprowadzić do sedna sprawy.
Zerwał się na równe nogi i bosymi stopami podszedł do biurka. Podniósł strzelbe zdecydowanym ruchem, i przechylił ją na bok. Tak! Wiedział, że przeoczył jeden detal, wtedy na dole, w ciemnościach.
Na samym spodzie strzelby znajdował się wytarty napis.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro