#13
Jak bardzo by nie chciał, nie mógł odkładać w nieskończoność tego, co konieczne. Przeprowadzka zbliżała się wielkimi krokami, lecz dużo rzeczy nadal pozostawało niespakowane. W ostatnich dniach nawet nie był pewien czy chciał zmieniać miejsce zamieszkania, w końcu Natalia snuła śmiałe plany o ułożeniu sobie życia w Ameryce, więc nie było powodu do szukania lepszych warunków zamieszkania. Mimo wątpliwości co do słuszności swoich działań nie chciał rezygnować, nie znowu. I chociaż wizja pracy fizycznej po całym dniu tłumaczenia tekstów wydawała mu się koszmarem, musiał się w końcu wziąć do roboty.
Minęło kilkanaście minut zanim Rosjanin opanował emocje związane ze słowami wypowiedzianymi przez siostrę. Cieszył się, tak bardzo się cieszył, że postrzegała go w ten sposób! Nie nienawidziła go, a kochała! To doświadczenie podbudowało jego pewność siebie, wreszcie nie czuł się totalnie bezwartościowy. Wprost nie umiał uporządkować myśli, co koniec końców trochę mu zajęło.
Zdecydował się, nie mógł przekładać pracy w nieskończoność. Wolnym krokiem sunął w stronę piwnicy, lecz ta z metra na metr wydawała mu się bardziej odpychająca, jakby skrywała w sobie coś, co wolałoby pozostać nieodkryte. Czuł swego rodzaju strach, którego nie odczuwał nigdy wcześniej, a przecież schodził tam nie raz. Ponownie się nie rozumiał.
Gdy tylko zszedł po schodach uderzył go odurzający zapach stęchlizmy, który aż zakręcił mu w głowie. Wszędzie leżał kusz, i to w ilościach raczej nazywanych hurtowymi. Jak on miał pracować w takich warunkach? Jakże wyrzucał samemu sobie, że wcześniej nic z tym nie zrobił, byłoby teraz o wiele łatwiej.
Cała piwnica prezentowała się niezbyt estetycznie - była niewielka i zagracona, dwukomorowa. W pierwszym pokoju stały stare szafki i sprzęty, w drugim zaś mieściło się coś w rodzaju pokoju do majsterkowania ojca. Z wiadomych względów Ivan znał pierwszą część o wiele lepiej od drugiej, alkohol mieścił się bowiem w przegrodzie jednej z szafek starego kredensu. Do następnego pokoju niemal wcale nie wchodzi, zdarzało się to jedynie w momencie, gdy potrzebował narzędzi.
Rosjanin wszedł na sam środek piwnicy i aż westchnął na widok starych zabawek sióstr, które walały się po podłodze. Leżały tam od lat, nie pamiętał jak dawno temu potknął się o jedno z pudeł gdy szukał butelek wódki, ale teraz to nie miało znaczenia. Codziennie obiecywał sobie że je posprząta, dziś w końcu miało się to ziścić.
Chłopak zaczął sprzątać bez pośpiechu. Patrząc na każdą zabawkę z osobna czuł nostalgię, pamiętał bowiem jak lata temu Natalia nosiła pluszaki po domu, a Olena wybiegała na dwór chcąc poskakać na skakance. Kojarzył każdą lalkę, książkę czy kubeczek z zestawu herbacianego, zabawki przywoływały wspomnienia. Czuł smutek przypominając sobie to wszystko co przeminęło, i już nigdy nie powróci.
- Ivan, już zacząłeś? - usłyszał tuż za sobą, a na niespodziewane zawołanie aż się wzdrygnął. Zbyt mocno zajął się rozmyślaniem, przez co nie wychwycił zbliżających się kroków. Stał za nim Alfred, który patrzył na niego z niezrozumieniem.
- Tak, zacząłem. - odparł Rosjanin chłodno i odłożył pudełko z zabawkami na bok, a po chwili odszedł w drugi kąt pokoju z docelowym zamiarem sprzątania w innym miejscu, na prawdę chciał się po prostu oddalić od niechcianego gościa.
- Mogłeś mnie zawołać. Zadeklarowałem, że ci pomogę. - Alfred podążył za Ivanem, co (jak się można domyślić) nie sprawiło mu radości. Mimo niechęci starał się wyglądać na obojętnego i zająć się robotą.
- Dam radę, idź do Natalii. - rzucił Ivan nie patrząc na niego, lecz Amerykanin nie miał zamiaru odchodzić, zamiast tego kucnął i począł zbierać rzeczy z podłogi.
Ivan nie mógł zrozumieć co kierowało Alfredem. Przecież powinien działać tak jak każdy - w myśl powiedzenia "nie mój cyrk, nie moje małpy". Dlaczego więc postanowił pomagać, skoro żadne z nich nie zaoferowało mu pieniędzy? Z resztą i tak nie mieli wiele, a przyjezdny był milionerem, co tu dużo mówić...
Czyżby aż tak zależało mu na dostaniu się do rodziny? Albo chciał zdobyć uznanie przyszłego szwagra? Ale co chciał udowodnić swoim gestem? Że był męski? Albo odpowiedzialny? Przecież nie musiał tego nikomu pokazywać, Natalia była dorosła i mogła sama wybierać sobie partnerów, nikomu nic do tego. W takim razie co próbował osiągnąć swoją gotowością do pracy?
Ivan rozmyślał patrząc na kolejne rzeczy, które z chwili na chwilę coraz bardziej go dobijały. Cóż, może nie przedmioty same w sobie, ale fakt, co stało się z jego zabawkami. Historia była prosta i dość przewidywalna, jakieś dwa lata wcześniej Rosjanin miał duże problemy finansowe, w wyniku czego sprzedał swoje stare rzeczy aby mieć na alkohol i podstawowe produkty, (aczkolwiek bardziej to pierwsze). Nie tknął zabawek żadnej z sióstr, co jak co, ale na tak haniebny czyn by sobie nie pozwolił. W każdym razie podczas tamtego sprzątania zastanawiał się ile czasu zajęło mu przepicie wspomnień całego dzieciństwa w Rosji. Dzień, a może dwa..?
Starając się zapomnieć o przeszłości skupił się na blondynie. Alfred przykladał się do pracy, trzeba mu było przyznać. Ivanowi imponowało to w pewien sposób, cieszył się, że ukochana młodsza siostra miała pracowitego i obowiązkowego chłopaka, dzięki czemu tak bardzo nie obawiał się o jej przyszłość. Znaczy... nie to, że się martwił, Natalia była niezwykle zaradna i inteligentna, ale postawa wybranka jej serca dodatkowo utwierdzała go w przekonaniu, że siostra dobrze wybrała.
Po posprzątaniu podłogi nadszedł czas na wynoszenie pudeł i mebli, co stanowiło zdecydowanie wyższy poziom trudności. Rosjanin nie chciał tego przyznać, ale cieszył się z obecności Alfreda, bo dzięki niemu praca szła o wiele szybciej. Ku jego własnemu zaskoczeniu, nawet trochę rozmawiali. Cóż, nie była to zbyt wymagająca konwersacja, ale lepsza taka niż żadna, czasami nawet pogadanka o pogodzie może wiele zdziałać. Poza tym Ivan cieszył się, że mógł pomagać Amerykaninowi w nauce rosyjskiego, tak, jak kiedyś Yao. W pewien sposób budowało to jego pewność siebie, co zauważył już będąc dzieckiem. Czasami zastanawiał się czy nie powinien zostać nauczycielem, ale póki co te rozważania pozostawiał na następne lata życia.
Po około godzinie obaj mężczyźni byli już bardzo zmęczeni. Wyniesienie do salonu składanego stołu i kilku krzeseł nie sprawiło im dużej trudności, problem za to stanowiły pudła z rupieciami ojca. Znajdowały się w nich głównie narzędzia, ale także ubrania i różnego rodzaju gry oraz książki. Ogarniecie bajzlu zajęło im co prawda dłużej niż planowali, ale przy takim nakładzie pracy nie mieli co narzekać.
Na sam koniec pozostało im wyniesienie ogromnego regału, starego i poniszczonego. Z obawy o jego prawdopodobny rozpad podczas jakiegokolwiek ruchu obaj mężczyźni postanowili, że zostawią mebel w domu - jeśli przyda się nowym właścicielom - super, jeśli nie - zostanie zniszczony. Ivan chciał jedynie sprawdzić szafki i szuflady, gdyż nigdy nie wiedział co się w nich kryło, a mogło być w nich coś przydatnego. W tym czasie Alfred miał wynieść niewielkie, zakurzone pudło stojące pod schodami. Rosjanin dobrał się do szuflad, w których (tak jak się spodziewał) znalazł sztućce, naczynia i tone starych gazet. W obawie o znaczenie sentymentalne przedmiotów o którym nie miał pojęcia zapakował wszystko do pudeł, a następnie wyniósł je do salonu.
Gdy odstawił karton na podłodze rozejrzał się. Wokół niego znajdowała się tona rzeczy czekająca na finalizacje przeprowadzki, wszystkie zapomniane i zakurzone. Cóż, może w nowym domu spotka je lepszy los.
- Ivan! - usłyszał wołanie z piwnicy, na dźwięk którego zląkł się, dopiero po chwili przypomniawszy sobie, że poprosił Amerykanina o zajęcie się ostatnim pudłem. Niby wołanie nie było niczym dziwnym, zastanawiało go tylko jakim cudem on sam poradził sobie ze spakowaniem zawartości kredensu, a tymczasem Alfred nadal nie wyniósł pudła. I chociaż sytuacja wydała mu się dziwna spokojnie zszedł do piwnicy.
Będąc na dole zauważył to, czego się spodziewał - blondyna klęczącego pod schodami, pochylonego w stronę ściany. Rosjanin wzruszył ramionami i poszedł bliżej. Ku jego zdziwieniu, pudło stało daleko od zgarbionego mężczyzny, który nieruchomo gapił się w jeden punkt.
- Ivan, co to ma być? - zapytał Amerykanin i ruchem ręki przywołał mężczyznę do siebie. Ten zaintrygowany podszedł bliżej, a stojąc nie dalej niż metr od ściany zauważył, jakby pod warstwą farby zamiast betonu czy gipsu, znajdowały się drewniane deski.
- Chciałem wynieść pudło, tak, jak prosiłeś, lecz tuż za nim znalazłem to - wyjaśnił i zerknął na Rosjanina zaskoczony. - Zeskrobałem trochę farby, aby dowiedzieć się co jest z tyłu, ale nie chciałem nic robić bez twojej wiedzy. Sam się temu przyjrzyj.- powiedział i odsunął się na tyle, aby Ivan mógł zająć jego miejsce.
Blondyn kucnął w miejscu gdzie wcześniej znajdował się chłopak Natalii. Zdziwiony wlepił wzrok w ściane - faktycznie, pod cienką warstwą farby wyraźnie prześwitywały deski.
- Alfred, idź proszę do kuchni i przynieś mi nóż. - powiedział nadal przyglądając się niespodziewanemu odkryciu. Amerykanin przytakną w odpowiedzi, aby po kilkudziesięciu sekundach wrócić do piwnicy z ostrym przedmiotem, który podał Ivanowi.
Rosjanin pochylił się w stronę ściany, a następnie z największą precyzją, częściowo na czuja, zaczął podważać deski. Ku jego zdziwieniu, obyło się bez dużego wysiłku - prowizoryczna ścianka nie stawiała oporu, wystarczyło ją nieznacznie podwadzić, aby farba puściła, a całość odłamała się od jednolitej płaszczyzny.
- O co tutaj chodzi... - pomyślał blondyn i odłożył nóż na bok. Ostrożnie zaczepił paznokciami o krawędzie zbitych do siebie desek, które powoli wyjął ze ściany.
Gdy tylko odłożył drewniane drzwiczki po piwnicy rozniósł się kurz, aż sam się zdziwił, że z tak małej komory mogło się go wydobyć aż tak wiele. Gdy duszący pył opadł obaj mężczyźni spojrzeli po sobie zaintrygowani. W otworze w ścianie znajdowała się średniego rozmiaru, drewniana skrzynka. Na pełne niezrozumienia spojrzenie Ivana, Alfred skinął głową w geście aprobaty o wyjęcie znaleziska, co Rosjanin uczynił. Chwycił zbite kawałki drewna i z ostrożnością chirurga zabrał je z otworu w ścianie, a następnie z największą precyzją postawił na podłodze.
Obaj mężczyźni zerkali po sobie zaskoczeni. Żaden z nich nie miał pojęcia co mogło się znajdować w środku, oraz dlaczego nikt nie wiedział o takim miejscu jak to. Wątpliwości budziła również możliwa zawartość kufra, mogłybyć to na przykład pamiątki rodzinne, coś cennego, albo wręcz przeciwnie - bezwartościowego. Gorzej, jeśli miałoby to być coś przerażającego, a czego obaj najbardziej się obawiali.
W końcu Alfred zdobył się na odwagę i ostrożnie uchylił wieko, które uderzyło o podłogę. Skrzynia otworzyła się wydostając z siebie ogromne ilości kurzu, który po chwili ponownie rozniósł się po całej piwnicy. Gdy opadł Amerykanin wyjął ze środka niespodziewanie ciężki, długi i wąski przedmiot zawinięty w tkaninę, który na prośbę Ivana odwinął. Jednak tego co znaleźli w środku, żaden z nich nawet sobie nie wyobrażał.
- Cz-Czy to jest...? - Ivan z wrażenia wstrzymał oddech i wytrzeszczył oczy. Serce na chwilę jakby przestalo bić, krążąca w żyłach krew zwolniła tempo. Nagle zrobiło mu się zimno, całym ciałem Rosjanina wstrząsnął gwałtowny, niekontrolowany dreszcz.
- Tak, to jest broń. - rzekł Alfred chłodno. - Wygląda na myśliwską, sztucer, jeśli się nie mylę. - dodał i zważył znalezisko w ręku.
- Jak to się tu znalazło? - wymamrotał Ivan i usiadł na schodku, podczas gdy Amerykanin oglądał dziw wygrzebany ze ściany.
To wszystko było dla nich skrajnie niezrozumiałe, chyba jeszcze bardziej od dokumentów znalezionych jakiś czas wcześniej. Na co była ojcu strzelba, skoro nie jeździł na polowania? Ba, temat łowów nawet nie stał obok jego zainteresowań! W takim razie czemu trzymał tak dobry sprzęt w piwnicy, i to w dodatku w ukrytej komorze w ścianie pod schodami? Na co mu była tak droga "zabawka", skoro rodzina, kolokwialnie mówiąc, klepała biedę?
- Czekaj tutaj, zaraz wrócę. - Alfred przerwał milczenie i szybkim krokiem wszedł po schodach. Ivan miał co do jego gwałtownej reakcji mieszane uczucia, ponieważ gdy ten go mijał zauważył na jego twarzy niepokojący uśmieszek. No cóż, w obecnym położeniu mógł tylko czekać na rezultaty.
Po kilku sekundach usłyszał, jak Amerykanin wołał imię jego siostry. Ktoś schodził po schodach. Następnie do jego uszu dotarł śmiech oraz kilka niezrozumiałych słów, które po chwili zastąpiła szamotanina, a następnie dźwięk jakby uderzenia garnkiem o głowę, po którym nastąpił odgłos upadania na podłogę.
Ivan westchnął ciężko. Zapowiadał się długi wieczór.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro