Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#10

Natalie obudził dźwięk alarmu z telefonu, którego melodyjka rozbrzmiała w czterech ścianach pokoju. Jak miała w zwyczaju wstała równo o piątej trzydzieści rano, i związała gumką swoje długie, jasne włosy, aby nie przeszkadzały przy ubieraniu się. W pokoju panował odczuwalny na wskroś chłód, niespodziewanie mocny, biorąc pod uwagę temperatury z ostatnich dni, które jak na kwiecień wyjątkowo rozpieszczały.
Dziewczyna stanęła bosymi stopami na lodowatej podłodze, jednak po chwili cofnęła je i ponownie położyła na materacu łóżka, było zdecydowanie za zimno na spacerek po panelach. Marzyła aby powrócić pod ciepłą pierzynę, pod którą nie odczuwała chłodu tak dotkliwie jak siedząc na łóżku. Łóżko - ciepła wysepka na morzu odstraszającego zimna, tak ona to widziała, i w zimie zapewne tak to widzi większość ludzi.
Zdając sobie sprawę, że czas działał na jej niekorzyść, wstała z posłania i szybkim krokiem (próbując ignorować chłód podłogi) podeszła do szafki, kucnęła i zaczęła przeszukiwać garderobę w celu znalezienia czegoś odpowiedniego. Z trudem powstrzymywał szczękanie zębami i gorączkowo pocierała smukłe ramiona, których nie zdołał ogrzać cienki materiał nocnej koszuli. Po chwili już cała drżała, i żałowała związania włosów, one choć trochę by ją ogrzały.

Zrezygnowana nieudaną próbą szybkiego załatwienia kwestii ubrania się sięgnęła pierwszą lepszą bluzkę i spodnie, i bez zastanowienia wybrała komplet bielizny. Szybkim krokiem udała się do łazienki, po której istnie hulał wiatr, temperatura wynosiła może dziesięć stopni. Dreszcze przeszły ją na samą myśl o przebieraniu się w tym pokoju, chociaż zdawała sobie sprawę, że w grudniu było wiele, wiele gorzej. Już na progu wyczuwała na skórze pozostawiane przez wiatr lodowate smugi, które zdawały się zostawiać blade ślady na jej delikatnym ciele. Zrzuciła z siebie nocną koszulę i przemyła ciało wodą z mydłem. Cała drżała z zimna, wyglądało to, jakby dostała ataku drgawek. W tamtej chwili marzyła tylko o założeniu ciepłego ubrania, a potem napiciu się gorącej herbaty.

Starając się nie myśleć o zimnie wyobraziła sobie drogę na uczelnie. Uśmiechała się dłuższą chwilę na myśl o nieodległym spotkaniu z ukochanym, o rozmowach z przyjaciółmi i o ciekawych wykładach, jednak uśmiech zniknął z jej twarzy w momencie, gdy spojrzała w wiszące nad umywalką lustro. Chociaż uważała się za atrakcyjną (co potwierdzało duże zainteresowanie jej osobą) co rano spoglądając w zwierciadło widziała zmęczoną, młodą studentkę, o spojrzeniu wyczerpanej czterdziestokilkulatki. Nikt kto ją znał nie wątpił, że mimo swojego młodego wieku przeszła o wiele więcej niż powinna. Przez lata życia z Ivanem wykazała się siłą i determinacją, której mogliby jej pozazdrościć nawet najbardziej doświadczeni i wytrzymali. Cały czas chodziła zmęczona, prawdopodobnie przez ogrom narzuconej jej przez warunki życia pracy. Na jej głowie było gotowanie i sprzątanie w domu, a oprócz tego oczywiście studia i niańczenie starszego brata. Nie miała pojęcia jakim cudem znajdowała czas na choćby namiastkę życia towarzyskiego. Dorosłe kobiety często narzekały na pracę jako "kury domowe", bo musiały dbać o dom oraz dzieci. Natalia rozumiała je, jednak zdawała sobie również sprawę, że sama była w o wiele gorszym położeniu łącząc studia z opieką nad Ivanem i utrzymywaniem domu pod każdym tego słowa znaczeniem. Mimo tego nie narzekała, nadal miała na względzie wizję połączenia studiów z pracą (czego już na bank by nie wytrzymała), a do czego niemal doszło kilka miesięcy temu. Wiedząc o ile mogło być gorzej doceniała to, co miała.

Przywdziewając maskę uśmiechu
codziennie korektorowała wory pod oczami. Mocne malowanie się nie leżało w jej naturze, wręcz przeciwnie - unikała go jak ognia, jednak czasami z samej przyzwoitości i mając na uwadzę, iż udawała się do przestrzeni publicznej, korektorowała znane jej doskonale sińce, które z czasem stały się nieodzowną częścią jej codzienności. Kiedyś ignorowała je i chodziła do szkoły, jednak odkąd po raz trzeci została oddelegowana do lekarza, a rodziną zaczął się interesować miejski ośrodek pomocy społecznej (obawiajacy się, czy w domu nie ma przemocy), zaczęła bardziej dbać o swój wizerunek.

Prawda może i była ciężka do uwierzenia, ale Natalia nigdy nie kłamała, choć i o to ją posądzano. Za każdym razem gdy ktoś pytał czy brat ją bije odpowiadała zgodnie ze swoim sumieniem - nie. Mało kto w to wierzył (widząc jak zmęczona była), jednak Ivan nigdy nie zrobił jej krzywdy, wiele mu można było zarzucić, ale nie to. Jeśli już zdarzało mu się stosować jakąś formę agresji był to krzyk, chociaż z natury był spokojny i zamknięty w sobie, więc zdarzało się to, jak to się mówi, "raz na ruski rok", i tylko gdy tracił nad sobą panowanie, wiadomo w wyniku czego. Będąc pijanym zdarzyło mu się ją popchnąć, raz na przestrzeni całego życia alkoholika, ale był to skutek jej prób pomocy bratu, w postaci zabrania mu wysokoprocentowego trunku. Mimo tego, że zdarzało mu się stracić nad sobą panowanie, nigdy jej nie uderzył. Nigdy.

Gdy dziewczyna skończyła makijaż ubrała się i po chwili opuściła toaletę, aby już o szóstej zejść na parter domu. Tam również panował chłód, być może nawet większy niż na górze, ale tego nie była pewna. Tradycyjnie napaliła w kominku i zrobiła śniadanie. Zalawszy herbatę wrzątkiem ogrzała zimne dłonie gorącą parą unosząc je nad kubkiem, co dało jej chwilową ulgę.
Jadła powoli, niezwykle leniwie i z ogromnym trudem. Ostatnio nic jej nie smakowało, gdyby mogła przestałaby jeść w ogóle, szkoda, że nie było takiej możliwości. Od jakiegoś czasu wszystko co przygotowywała przypominało jej tekturę czy styropian - było całkowicie mdłe i bezpłciowe, aż wstyd, w końcu matka była niezwykle utalentowaną kucharką.

Gdy tak rozmyślała oderwana od rzeczywistości, usłyszała kroki na schodach. Spojrzała w stronę otwartych na oścież drzwi, za którymi ujrzała starszego brata. Tego poranka, jak z resztą zazwyczaj, wyglądał upiornie - nadal był chudy i blady, włosy wypłowiałe, pod oczami rozciągały się fioletowe sińce, prawdopodobnie spowodowane nocnymi koszmarami. Mimo, że jego wygląd mógł budzić grozę siostra nigdy nie powiedziała tego głośno, w końcu i tak wyglądał o niebo lepiej, niż ledwie cztery miesiące wcześniej.

- Dzień dobry Natalio - powiedział chłopak i uśmiechnął się lekko na widok dziewczyny.

- Dzień dobry bracie - odparła cicho, i napiła się herbaty - Dobrze spałeś? - zadała pytanie doskonale znając odpowiedź, w końcu krzyki chłopaka obudziły ją w nocy niejednokrotnie.

- Cóż, nie najgorzej - mruknął siadając przy stole, a następnie zaczął jeść. On też zdawał się nie być głodnym, ale wciskał w siebie na siłę, dla dobra swojego zdrowia. Czego jak czego, ale nie chciał powracać do swojego poprzedniego stanu.

Rodzeństwo wymieniło kilka zdań, wszystkie zupełnie bezemocjonalne. Każdego dnia starali się wyrobić to niezbędne minimum, aby nie siedzieć w martwej ciszy. Oboje wiedzieli, że przy posiłkach i podczas jazdy samochodem za każdym razem odgrywali tandetny teatrzyk, którego scenariusz nie miał nic wspólnego z rzeczywistością. Rozmowy jakie wtedy prowadzili można było przyrównać do pogawędki z sąsiadem, o którym wiesz jedynie jak ma na imię, i że lubi jeździć na ryby. Czasami konieczna jest taka gadka-szmatka, aby nawiązać choćby cień relacji, w ich przypadku nawet to ich ratowało.

- Dzisiaj po pracy postaram się wziąć za oczyszczanie piwnicy - oznajmił nagle Ivan, czym wybudził siostrę z dłuższego transu. Nawet nie zauważyła, jak zebrał naczynia i wziął się za zmywanie.

- Hm? To bardzo miłe, dziękuję. Jestem ciekawa kiedy uda nam się przeprowadzić - odparła szybko, gdy przypomniała sobie o śmiałych planach, jakie ostatnimi czasy snuł Alfred. Chłopak marzył bowiem o zamieszkaniu razem w jego apartamencie, a potem o wspólnej przeprowadzce do Stanów. I tu problemem ponownie stawał się Ivan, czego Natalia (nawet tylko przed sobą) nie chciała otwarcie przyznać. Kochała brata, co do tego nie miała żadnych wątpliwości, dlatego wolała nie obwiniać go o wszystkie swoje niepowodzenia związane z ograniczeniami jakie jej narzucał. To prawda, przez konieczność kontrolowania go jej życie było dalekie od sielankowego, pozostawienie brata samego na łasce lub niełasce wciąż nawracającej depresji mogło się skończyć tragicznie, dosłownie. Owszem, było z nim o wiele lepiej, jednak jego stan nadal nie przypominał kondycji psychicznej zwyczajnego człowieka. Wciąż był skłonny do powrotu do alkoholizmu, zdarzało mu się chcieć zrobić sobie krzywdę, nadal jadł bardzo mało. Można powiedzieć to wprost - pozostawienie go samego było właściwie początkiem drogi do śmierci.

- Postaram się, aby przeprowadzka nastąpiła jak najszybciej. Masz moje słowo - powiedział uśmiechając się blado, gdy w gardle poczuł cofające się razem ze śniadaniem kwasy żołądkowe. Zmusił się do ponownego połknięcia pokarmu, nie mógł sobie pozwolić na wpadkę przy siostrze. Ahh, a obiecał sobie, że skończy z alkoholem i spojrzy na siebie inaczej...
Doskonale zdawał sobie sprawę jak bezwartościowe bywały jego przysięgi, w końcu nie raz obiecywał samemu sobie wyjście z nałogu, albo przynajmniej znalezienie pracy, do czego ostatecznie nakłoniła go fatalna sytuacja finansowa rodziny. Pragnął, aby jego słowa zyskały na wartości, aby przestały być jedynie zbiorem rzuconych na wiatr fraz. Problem tkwił w tym, że na początku musiał sam siebie przekonać, że umiał się zmienić.

Po śniadaniu jak zwykle wyszli na zewnątrz. Ivan czekając na siostrę patrzył na bezchmurne niebo, pod którym co jakiś czas przelatywały motyle i małe ptaki. Uwielbiał wiosnę, kochał z całego serca. Pragnął, aby ta nigdy się nie skończyła.

*** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *
No, witam po przerwie :)
Mam nadzieję że ktoś to będzie czytał, chociaż po takim czasie szanse są raczej nikłe ^^'
W każdym razie dziękuję wszystkim wytrwałym. Postaram się, aby rozdziały wychodziły jak najczęściej

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro