#47
Dotarł pod uczelnie i stanął przy barierce. Nie mając zamiaru wejść do środka czekał na wysokich, oblodzonych schodach. Zapadła ciemność, jedynym źródłem światła był blask palących się przy alejkach latarni, oraz lamp z samego uniwersytetu. Z dużego, starego gmachu, co chwile wychodziły pojedyncze osoby, i odchodziły w różne kierunki.
Po chwili budynek opuściła pokaźna grupa studentów, w których Ivan zauważył młodą dziewczynę o jasnych, w słabym świetle niemal białych włosach. Co dziwne, była roześmiana, promienna jak dawno jej nie widział. Wyglądała ślicznie, gdy miły grymas ozdabiał jej twarz.
Uśmiech zbladł dopiero gdy zauważyła brata, wyglądała wtedy na wystraszoną, zlęknioną z tylko jej znanego powodu, który już chwilę później Ivan poznał. Obok dziewczyny szedł wysoki blondyn w okularach, za którym kłębiły się tłumy fanek. I być może ten fakt wywołał by w Ivanie mieszanych uczuć, gdyby nie pewien drobny szczegół, a niniejszym, owy chłopak trzymał dziewczynę za rękę.
Alfred? - pomyślał zdziwiony, gdy bliżej się mu przyjrzał. Nie spodziewał się tu kogokolwiek znajomego, a zwłaszcza jego. Co robił na rosyjskiej uczelni, i skąd znał Natalię?
-B-Bracie..? - siostra podeszła zlękniona i odwróciła wzrok nie chcąc patrzeć na Ivana. -Cz-Czemu tu jesteś? Miałam po ciebie przyjechać... Wybacz, zajęcia się przedłużyły. Słowo daję, że zamierzałam wyjść wcześniej, ale wykładowca nie chciał mnie puścić... i... - mówiła drżącym głosem, podczas gdy Alfred dyskutował z zgromadzonymi tłumnie dziewczynami. Amerykański akcent wyraźnie odznaczał się na tle miękkiego, dziewczęcego szczebiotu.
-Chodzi o niego? - Ivan skinął w stronę Amerykanina, i uśmiechnął się blado w momencie gdy dziewczyna spąsowała.
-Umawiacie się?
Natalia milczała, a po chwili podniosła wzrok. Jeszcze nigdy nie widział jej aż tak skonfundowanej, już nie ukrywała jak bardzo niezręczna była dla niej zaistniała sytuacja.
-Nie nazwała bym tego w ten sposób, po prostu... Poszłam na kurs pedagogiki, aby móc w przyszłości uczyć dzieci polskiego i rosyjskiego. Któregoś dnia spotkałam Alfreda i skojarzyłam go z osobą, która ci pomagała... Zrozumiałam, że nie może być złym człowiekiem, a gdy zapytał czy nie znam nikogo kto mógłby go uczyć rosyjskiego... zgodziłam się. - powiedziała cicho, przez co nie był pewien, czy aby na pewno wszystko usłyszał. Całej rozmowie towarzyszył świst wiatru i rozmowy przekrzykujących się dziewcząt, najwyraźniej mocno podnieconych obecnością znanego biznesmena na ich uczelni.
-Nie mam nic przeciwko, abyś trzymała z nim kontakt. To dobry człowiek, tak myślę... Z resztą masz się prawo spotykać z kim tylko zechcesz... - odparł szybko, podczas gdy blondyn pożegnał się z dziewczętami i podszedł do nich.
-Siema Ivan! - zawołał wesoło i uśmiechnął się od ucha do ucha. -Przyszedłeś po Natalię? Jak miło z twojej strony. - dodał i objął dziewczynę ramieniem, co wywołało u niej duży rumieniec. Być może nie chodziło tutaj o sam fakt gestu, jednak problemem był stojący tuż obok Ivan, który zdecydowanie nie nawykł do tego typu widoków. Niezbyt mu się to spodobało, ale nie skomentował śmiałego gestu Amerykanina. Wiedział, że kierowanie się emocjami nigdy nie wychodziło mu na dobre, więc wolał udawać, że nic nie widział.
-Do jutra, Natalio. - powiedział w końcu Alfred, i pocałowawszy dziewczynę w policzek poszedł w kierunku centrum miasta.
W milczeniu wsiedli do samochodu. Atmosferę można było kroić, dawno nie było między nimi tak niezręcznej ciszy. Natalia bała się reakcji brata, w końcu dowiedział się o związku młodszej siostry w dość nagły sposób, a przede poza tym nie wyraził zgody na jej umawianie się. Znaczy, nie to, żeby potrzebowała zgody, bo dla Alfreda mogła by się przeciwstawić Ivanowi, jednakże wolałaby postępować zgodnie z wolą brata. W normalnych warunkach o aprobatę poprosiła by ojca, ale z oczywistych powodów musiała się zadowolić tym, co miała.
-Bracie... - powiedziała cicho i mocniej zacisnęła dłonie na kierownicy. -Ja i Alfred... jakby jesteśmy ze sobą... - dodała jeszcze ciszej, tak, że jej słowa były ledwo słyszalne. Ivanowi długo nie zajęło zauważenie, iż jej dłonie się trzęsły. Nie rozumiał reakcji dziewczyny, przecież nigdy nie wyrządził jej żadnej krzywdy. A jeśli tu wcale nie chodziło o nią...?
-W porządku, Alfred jest przystojny i inteligentny, w dodatku ma pieniądze. Można powiedzieć, idealna partia... Niech wam się wiedzie. - odparł krótko i zakończył rozmowę, aby pogrążyć się w coraz to mocniej ogarniającym go smutku. Wiedział, że to kiedyś nastąpi, ale nie mógł przyjąć do siebie faktu, iż młodsza siostra kiedyś go opuści, zostawi samego z jego rozpaczą i głosami. Już nie będzie osoby, która wejdzie do pokoju i upewni się, że jeszcze żyje, zostanie zupełnie sam jak palec. Będzie mógł płakać, szlochać i pić, a odpowie mu jedynie cisza...
Z drugiej jednak strony cieszył się. Natalia męczyła się z nim stanowczo za długo, zasługiwała na spokój i szczęśliwe życie z dala od zmartwień, w objęciach chłopaka marzeń... W końcu to ktoś będzie się troszczył o nią, i to ona otrzyma uwagę, której nie dostawała od kilku długich lat.
Nie bądź egoistą, daj jej rozwinąć skrzydła... Niech przynajmniej ukochana siostra będzie szczęśliwa... - powtarzał sobie w myślach, podczas gdy przejeżdżali kolejne kilometry w drodze do domu. Natalia wydawała się trochę uspokoić, na szczęście...
Pozostawała jeszcze kwestia, którą podsunęła mu Lien - przeprowadzka. Problem w tym, że będąc postawionym przed owym faktem nie wiedział, czy będzie sens zmiany miejsca zamieszkania. Stanął oko w oko z wizją wyprowadzki Natalii, i pozostawienia go samemu sobie.
-Czy masz jakieś plany wobec waszej relacji? - zapytał nagle Ivan, gdy Natalia zdawała się trochę uspokoić. Na pytanie zerknęła na brata zdziwiona i uśmiechneła się lekko.
-Wątpię, aby coś z tego wyszło. To mój pierwszy związek, i nie wygląda zbyt poważnie. Nie martw się, nie mam co do niego żadnych planów. - odparła i spojrzała na brata czule, co częściowo rozwiało jego wątpliwości.
-W takim razie mam pewną propozycję. - zaczął i zamyślił się. Czy aby na pewno przeprowadzka była by dobrym posunięciem? Porzucić dom, z którym wiązały się wszystkie wspomnienia i przeżycia? Sprzedać coś, dzięki czemu pamięć o rodzicach żyła pomimo ich nieobecności? Pozbyć się spadku, który odziedziczyli po pracujących ciężko matce i ojcu, na rzecz jakiegoś tam domku na obrzeżach miasta?
-Nie ruszysz na przód, jeśli tego nie zrobisz~ - usłyszał szept, który dobiegł do niego nie wiadomo skąd. Zlękniony rozejrzał się, oczywiście zewsząd zastając jedynie ciemność. Może słyszał go z tyłu głowy?
-Natalio... Co myślisz o przeprowadzce? - dokończył wreszcie i spojrzał na siostrę pytająco.
Przez chwilę dziewczyna wpatrywała się w drogę nieobecnym spojrzeniem. Jej wzrok był przeszklony, wręcz pusty, jakby wszystko co czuła nagle uleciało. Ivan zaczął żałować zadanego pytania, bał się reakcji siostry. W jednej chwili stracił cały zapał do dokonywania zmian w życiu.
-Myślę, że to dobry pomysł. - odparła po chwili i uśmiechneła się blado. -Nie wiem w jakim czasie znajdziemy kupca, ale w okolicach miasta jest wiele pięknych domów, nie będziemy musieli wszędzie jeździć samochodem. - powiedziała z pozorną radością, ale Ivan wiedział co czuła naprawdę. Znał Natalię jak nikt inny, i zdawał sobie sprawę jak bardzo przywiązała się do domu.
Dojechali na koniec długiej, starej asfaltówki, i wyszli z samochodu. Widmowy, samotny budynek stał pośrodku niczego, zupełnie jak wiele lat temu. Wokół granicą wglądu na świat był jedynie widnokrąg, który nie licząc okolic miasta, stanowiły puste łąki. W okolicy nic się nie zmieniało, pewnie i w średniowieczu nikt się tam nie zapuszczał. Ivan nigdy nie budził świergot ptaków, których po prostu nie było, więc jakież musiało być jego zdziwienie, gdy w świetle księżyca ujrzał zarys niedużego, skrzydlatego stworzenia. Nie zdołał mu się przyjrzeć, a dojrzał jedynie postać małego, lotnego zwierzęcia, które oświetliła srebrna poświata księżyca.
Wziął to za znak, znak nadchodzących zmian, które miały raz na zawsze odmienić jego życie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro