#46
Po skończonej pracy jak zwykle czekał na siostrę przed budynkiem. Mróz szczypał w nos i policzki, a zimny wiatr zmuszał do mrużenia oczu. W momencie wydychania z ust ulatywała smuga białej pary, która rozmywała się chwilę później.
Mimo, że tego nie okazywał, zima była jego ulubioną porą roku. Odnosił wrażenie, że tylko ona rozumiała jego stan umysłu i duszy. Groźna, lodowata i bezwzględna, ale na swój sposób piękna i wyjątkowa, dla niektórych niedostępna. Żadna pora roku nie była tak pełna magii i uroku.
A może lubił zimę bo była podobna do Natalii? Czyżby mogła zajść taka zależność? Często o tym myślał, ale nigdy nie umiał jednoznacznie odpowiedzieć, nawet dla niego stanowiło to zagadkę.
Stał na mrozie i obserwował mijające go samochody. Każdy kolejny coraz mocniej ubijał leżący na ulicy śnieg, który z najczystrzej bieli zmieniał kolor na niejednolity brąz. Co jakiś czas po drodze przejeżdżał samochód odśnieżający asfalt, zamiennie z tymi posypującymi ulice piaskiem.
Zima była niebezpieczna, chyba najbardziej ze wszystkich pór roku. Wypadki samochodowe, urazy wywołane śliskimi chodnikami, problemy w komunikacji, na cóż ludzkości zima? Czyż nie było by lepiej bez niej? Czy ludzie nie byli by szczęśliwsi, gdyby raz na zawsze zniknęła i nigdy nie wróciła?
-Hej, Ivan! - z zamyślenia wyrwał go znajomy głos. Odwrócił głowę w jego stronę, w aucie zaparkowanym nieopodal znajdowała się znajoma para osób.
-Ivan, podwieźć cię gdzieś? - zapytał siedzący za kółkiem chińczyk.
Blondyn gdy tylko zauważył Yao uśmiechnął się lekko, widok dawnego przyjaciela zawsze przywoływał miłe wspomnienia. Sam nie wiedział dlaczego, ale zawsze gdy na niego patrzył serce jakoś przyspieszało, biło jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi. Dokładnie tak samo jak w momencie pocałunku z Tatianą.
Ah, dziwna musiała być przyjaźń, jaka ich łączyła, żeby serce przyspieszało zarówno do dziewczyny marzeń, jak i starego kumpla...
Obok Yao siedziała Lien, jak zwykle z zupełnie obojętnym wyrazem twarzy. Ivan miał do niej pewien żal, ale nigdy nie powiedział by o nim głośno. Chodziło oczywiście o fakt jej obojętności, i nie okazywania uczuć. Nie mógł tego nikomu powiedzieć, ale pragnął wykrzyczeć jej prosto w twarz, że powinna się cieszyć każdą chwilą spędzoną z Yao, każdym najmniejszym momentem czy gestem, każdą nocą, jaką razem spędzali. Powinna codziennie dziękować Bogu, o ile takowy istniał, za najbardziej dobrego, troskliwego i empatycznego narzeczonego na świecie. Ah, gdyby mógł się znaleźć na jej miejscu, i przebywać z kumplem tak często jak ona..!
Posmutniał nagle, gdy Lien zawiesiła na nim wzrok. Tak, nie powinien nawet rozmyślać jak by to było, gdyby mógł być z Yao bliżej niż teraz, najlepiej tak blisko jak w dzieciństwie. Dostał szansę od życia, i dobrych ludzi w swoim otoczeniu, więc nie powienien marzyć o jeszcze lepszej sytuacji, skoro wydostał się z najgłębszej znanej beznadzieji.
Do czasu posiadał rodziców, którzy zgodzili się go wychowywać, mimo faktu jak beznadziejny był; Olenę, która spędziła wiele lat w męczarniach, zanim odsunęła się od problematycznego brata... Ciocie i wujka, którzy, zapewnili mu wszystko czego potrzebował; kuzynów, którzy tolerowali jego obecność... Alfreda, który swoimi słowami pomógł mu dostać dobrą pracę, i wierzył w niego; Marię, która od pierwszego dnia była dla niego życzliwa, i która traktowała go jak równego sobie... Tatiane, która jakimś cudem dostrzegła w nim cokolwiek pociagajacego, i nawet wykonała krok ku pogłębieniu relacji. Natalię, ukochaną siostrę, która zniosła dla niego więcej bólh, niż większość ludzi przez całe życie, która była w stanie poświęcić dla brata swoje przyszłe życie i karierę, aby ten mógł zatopić smutki w alkoholu, na który brakowało pieniędzy. Aby mógł zapomnieć...
Wśród tych wszystkich, ważnych dla niego osób, znajdował się również Yao. Problem w tym, że Ivan nie wiedział na którym miejscu powinien go sklasyfikować. Czy w tym momencie jako dawny towarzysz wspólnych zabaw był już mniej ważny od Tatiany, z którą to relacja była aktualna? Czy może fakt, że zaufał mu i dał pracę sprawiała, że powinien się znajdować wyżej w hierarchii?
Przez chwilę patrzył na Yao i Lien siedzących w samochodzie. Mimowolnie przemknęło mu przez myśl, że byli piękna parą; on - miły, empatyczny i towarzystki, ona - wybuchowa i z pozoru oschła, ale niewątpliwie posiadająca drugą stronę charakteru, której nie chciała pokazać wszystkim otaczającym ją ludziom.
Pasowali do siebie, uzupełniali się. Wyglądali pięknie w swoim towarzystwie, w dodatku łączyła ich na tyle dobra relacja, że zdecydowali się snuć śmiałe plany na przyszłość. Pozostawało jedynie życzyć im szczęścia...
-Zaraz przyjedzie po mnie Natalia. Z resztą mieszkam daleko. - odparł w końcu, gdy zdał sobie sprawę, że zbyt długie milczenie może zostać negatywnie odebrane. Zamyślił się, często mu się to zdarzało, ciekawe czy już mieli go za dziwaka?
-Możemy cię podwieźć pod jej uczelnie, mamy po drodze. - oznajmił chińczyk wesoło i posłał ku blondynowi promienny uśmiech, który wywołał na policzkach Ivana lekki rumieniec.
-Chodź, nie będziesz stał na mrozie. - odezwała się nagle kobieta, i ruchem ręki zaprosiła chłopaka do środka.
Cóż miał robić, zapraszali go, więc nie wypadało odmówić. Niechętnie wsiadł do auta i dziękując za zaproszenie zapiął pasy. Między narzeczonymi panowała wyjątkowo chłodna atmosfera, którą dało się wyczuć z daleka. Ivan domyślał się, że brak rozmowy między nimi był codziennością, ale żeby nie zamienić ze sobą nawet słowa? Wydało mu się to odrobinę dziwne, ale wolał milczeć.
-Więc... jak ci się podoba praca? - zagadnął Yao niespodziewanie.
-Praca? Jest wspaniała, wręcz idealna. Nigdy bym nie pomyślał, że mógłby być ze mnie jakiś pożytek... - odparł próbując żartować, jednak Yao znał Ivana na tyle dobrze aby wiedzieć, że mówił szczerze, zarówno w kontekście pracy jak i swojej osoby. Nie odezwał się jednak.
-A współpracownicy? Masz już jakiś lepszych znajomych? Wychodzicie razem? - dopytywał próbując podtrzymać rozmowę.
Ivan czuł się niezręcznie, prawie jak w czasie świąt, gdy za dzieciaka rodzina pytała go "jak tam w szkole" lub "czy ma jakąś sympatie". Teraz Yao wypytywał go o nic nieznaczące bzdury, tylko aby nie panowała między nimi niezręczna cisza.
Blondyn już otwierał usta do odpowiedzi, gdy odezwała się Lien.
-Muszę ci przyznać, Ivan, że naprawdę odwalasz świetną robotę. Nasz poprzedni tłumacz był taki sobie, często popełniał błędy, co negatywnie wpływało na wizerunek firmy. Były na niego skargi, więc Yao go zwolnił. Tymczasem na ciebie nie było jeszcze żadnej, a pracujesz dużo i ciężko. Podziwiam cię. - powiedziała chłodno, ale z szacunkiem, co wywołało zaniepokojenie ze strony blondyna. Tak charakterystyczny ton kojarzył mu się z ciotką, przynajmniej z okresu, gdy jeszcze go nie nienawidziła. Rzadko mówiła do niego z czułością, a im starszy był, tym mniej było takich momentów. W chwili, gdy wynikła sprawa z Feliksem, ciotka już nigdy więcej nie zwróciła się do niego z swego rodzaju miłością. Nigdy więcej nie usłyszał tego tonu...
Zawsze towarzyszył jej chłód i obojętność, chwilami nawet pogarda.
Ton głosu Lien był podobny do tego, jakim mówiła do niego ciotka w dzieciństwie - bez uczucia, a jednak z szacunkiem.
Niemniej jednak wyznanie zdziwiło go. Ona mogłaby go podziwiać? Przecież znajomość języków to nic wielkiego, mnóstwo osób zna więcej, i to w lepszym stopniu niż on. A to, że wcześniejszy pracownik się nie sprawdzał o niczym nie świadczyło.
-A tak poza tym, Yao sporo o tobie opowiadał. Aż nabrałam ochoty na bliższe poznanie twojej osoby. - dodała nagle.
Oj, nie chciałabyś... - pomyślał, ale nie wypowiedział tego na głos. Wolał się nie obnosić z swoimi uczuciami i emocjami.
-Miło mi. Mam nadzieję, że wkrótce nawiążemy bliższy kontakt. - odparł nieszczerze, ale miło, żeby nie wyjść na chama.
-Ivan, codziennie czekasz na siostrę przed firmą? - zapytał Yao.
-Tak, ale to zależy o której kończy. - odparł krótko chcąc jak najszybciej zakończyć rozmowę.
-W takim razie moglibyśmy podwozić cię codziennie. Nie ma sensu, żeby Natalia jechała w przeciwną stronę od waszego domu, skoro możesz się zabrać z nami. Zaoszczędzicie na paliwie i czasie. - chińczyk odwrócił się w jego stronę podczas stania na światłach i popatrzył w oczy Ivana, co ponownie wywołało lekki rumieniec na jego policzkach. Ah! Czemu każde jedno jego spojrzenie wywoływało taką reakcję?! Doprawdy, sposób przyjacielskiej miłości jaką go darzył był bardzo nietypowy...
-Jeśli to nie problem, myślę, że byłoby to dobre rozwiązanie. - skłamał, chcąc szybko zakończyć rozmowę. Nie wypadało odmówić, zwłaszcza gdy w grę wchodziło dobro siostry. Przerażała go jedynie wizja codziennych rozmów z Lien i Yao jednocześnie. Z osobna nie miał takich problemów, jak podczas rozmów w grupie, choćby tak niewielkiej jak trzy osoby.
-Ivan, a właściwie to gdzie ty mieszkasz? - zagadnęła Lien z ciekawością w głosie.
-To kompletne zadupie, ciężko nawet wyjaśnić... - chłopak zaśmiał się i mocno zastanowił jak dokładniej opisać położenie, co mu się nie udało. - Te drogę trzeba by było pokazać, ale nie warto.
-Nie lepiej byłoby się przeprowadzić? Nie wiem na ile jesteście przywiązani do tego domu, ale na obrzeżach miasta jest wiele pięknych zabudowań w dobrych cenach. Mielibyście bliżej do pracy i szkoły. - powiedziała dziewczyna przeglądając coś na telefonie. -Co o tym myślisz?
-Porozmawiam o tym z Natalią. - odparł szybko i rozejrzawszy się odczuł wewnętrzną ulgę, byli już bardzo blisko uczelni siostry. -Wysadźcie mnie tutaj, jesteśmy już prawie na miejscu. - dodał odpinając pasy.
Yao zatrzymał się na poboczu, gdzie Ivan wyszedł i podziękował za podwózkę, a następnie zamknął drzwi. Patrzył jeszcze przez chwilę na odjeżdżające auto, które po chwili zniknęło mu z oczu, chowając się pomiędzy dziesiątkami innych samochodów.
Ponownie stał sam, wokół siebie słysząc jedynie świst wiatru i warkot samochodów. Mróz zaczynał być dokuczliwy, para ulatywała z ust i znikała po chwili, znowu pozostawiając go samego. Z nieba zaczął spadać drobny śnieg, który osadzał się na kurtce i włosach blondyna. Lien zaproponowała coś, na co sam by nie wpadł, a co mogło by stanowić dobre rozwiązanie, przynajmniej dla Natalii.
Ruszył, ale stanął, tym razem nie fizycznie, a w przenosi. Szedł w stronę szkoły, a stał przed wyzwaniem, jakim była przeprowadzka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro