#35
Natalia odwiozła brata pod firmę i odjechała bez słowa. Droga mineła im w grobowej ciszy, żadne się nie odezwało. Nie, żeby się nie spodziewał, chyba każdy postąpił by tak na jej miejscu. W końcu kto chciałby z nim rozmawiać...
Ponownie stał przed ogromnym budynkiem, który istnie zapierał dech w piersiach. Wysoki i majestatyczny, którego oszklone elementy błyszczały w świetle porannego słońca. Ciekawiło go kiedy przestanie się nim fascynować. (...)
Wszedł do środka i wjechał windą na swoje piętro. Tym razem nie spotkał w recepcji tłumu ludzi, windą również jechał sam. Cóż, a może tak będzie na codzień? Byłoby cudownie, gdyby nie musiał z nikim rozmawiać i zawierać znajomości. Wtedy może nikt by się nie dowiedział o jego fobiach i problemach.
Niestety jego nadzieje poszły w zapomnienie już w momencie, gdy wjechał na swoje piętro. Nie tylko z gabinetów dochodziły głośne rozmowy, ale również z pracowniczej stołówki, na której poprzedniego dnia spotkał Marię.
Na samo wspomnienie o ciastkach które w niego wmusiła zrobiło mu się niedobrze. Oby dzisiaj nie wpadł jej do głowy równie głupi pomysł.
Zebrał w sobie całą odwagę i szybkim krokiem zmierzał do swojego gabinetu. Istniała szansa, że zagadane pracownice nie usłyszą kroków i nie zauważą go, przynajmniej taką miał nadzieję. Jakże byłoby pięknie, gdyby nikt go nie zauważał.
-Nie patrz w tamtą stronę, może cie zignorują. - myślał podczas mijania otwartych na oścież drzwi.
-Ivan~! - usłyszał wołanie i już wiedział, że nie będzie tak pięknie jak sobie wymarzył. Rozpoznał ten głos, to była Maria, bez wątpienia. Identyczna barwa i tonacja, nie dało jej się z nikim pomylić. Tylko po co go wołała? Nie wolała by spędzić czasu z koleżankami? W końcu i tak zaraz zaczynali godziny pracy.
Niepewnie odwrócił głowę i przywdział maskę fałszywego uśmiechu. Nie chciał pokazać wszystkim prawdziwego siebie, więc musiał na siłę grać normalnego. Uspokoił oddech, zebrał w sobie całe siły. Czas na teatrzyk.
- Dzień dobry. - powiedział uśmiechając się promiennie i spojrzał na stłoczone w kuchni kobiety. Zajęły one wszystkie krzesła i przysiadły nawet na stolikach i parapetach. Kilka stało oparte o ściany. Odrażające.
- Chodź do nas, zapoznam cię z kimś. - zawołała Maria i gestem dłoni zaprosiła chłopaka do siebie.
Podszedł do niej bardzo niechętnie, ale nie okazał tego. Musiał udawać charyzmatycznego, chętnego do nawiązywania znajomości młodzieńca. Inaczej co by sobie o nim pomyślała...
- Ivaś, to jest Tatiana, moja siostra. - oznajmiła i wyciągnęła z tłumu drugą kobietę, która zdawała się lekko zapierać. Chłopak na chwilę zdębiał, bowiem Tatiana przypominała mu... Nadjeżdę, wyobrażał ją sobie dokładnie tak samo, identycznie! Czyżby jego sny na jawie mogły mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości?
-M-Miło mi cię poznać, jestem Tatiana. - powiedziała kobieta i zarumieniła się lekko, po czym wyciągnęła rękę aby uścisnąć dłoń chłopaka. Wyglądała przeuroczo, gdy zawstydziła się i odwróciła wzrok, aż serce zabiło mu mocniej. Przypominała mu anioła z świętych obrazków.
-Mnie również miło, Ivan. - odparł blondyn podając jej dłoń i uśmiechnął się przyjaźnie. Z sekundy na sekundę wyglądała coraz bardziej niewinnie, aż chciało się ją przytulić.
-Ivan, jakie kobiety lubisz najbardziej? - zawołała jedna z dziewczyn z tłumu. Niestety nie wiedział która była na tyle odważna by zadać mu tak niezręczne pytanie.
Zmieszał się dosyć mocno, jeszcze nigdy nie myślał o znalezieniu sobie partnerki. Owszem, stworzył obraz tej idealnej, jednak nie sądził, że kiedykolwiek znajdzie osobę choć trochę ją przypominającą, a już na pewno nie zainteresowaną związaniem się z nim.
Jednak teraz, gdy dowiedział się o istnieniu Tatiany, wszystko wyglądało inaczej. Może gdyby się zmienił dziewczyna mogła by zwrócić na niego uwagę...?
-J-Ja... nie mam ulubionego typu... - odparł rumieniąc się mocno, co wywołało pisk i dziwny wybuch entuzjazmu wśród większości dziewcząt.
-Ivan, umówisz się ze mną? - zawołała już inna, ponownie nie wiedział która.
Po co zadawały mu tak niecodzienne pytania? Czemu chciały zrobić sobie z niego żarty? Co im takiego zrobił, że już go nienawidziły? Chciałby znać odpowiedzi na te pytania.
-Jeśli można, chciałbym was przeprosić i zacząć pracę. - odparł wymijająco i uśmiechnąwszy się niewinnie wyszedł z kuchni.
Gdy tylko opuścił pokój na całym piętrze nastała dziwna, nienaturalna cisza, jakby wszystkie pracownice czekały na moment, aż ich nowy kolega wejdzie do gabinetu.
Jak się okazało, na to właśnie wyczekiwały, ponieważ gdy tylko Ivan zamknął za sobą drzwi ponownie rozpoczęły się rozmowy. Kobiety przekrzykiwały się, jednak ciężko było cokolwiek zrozumieć.
-Niech myślą sobie co chcą... - pomyślał wzruszając ramionami, a następnie zdjął marynarkę. Tego dnia w biurze było znacznie cieplej niż wczoraj.
Usiadł przy biurku i włączył komputer. Teksty do opracowania już na niego czekały, idealnie.
Praca szła mu świetnie, ponownie o wiele szybciej niż przewidział Yao. Dlatego także gdy wybiła jedenasta był on już przy samej końcówce.
Przez cały czas towarzyszyło mu ogromne zmęczenie, powieki same się zamykały. Powinien spać dłużej, ale wiadomo, COŚ mu na to nie pozwalało.
Chwilę po wybiciu dwunastej postanowił udać się do kuchni. Już mało go obchodziło czy kogoś tam spotka, chciał tylko trochę kawy, to by mu wystarczyło. Reszta wisiała mu i powiewała.
Powoli uchylił drzwi i wsłuchał się w ciszę. Wyglądało na to, że na korytarzu nikogo nie było. Wyszedł więc i zamknąwszy za sobą gabinet udał się w stronę kuchni, kiedy to usłyszał kroki, o ironio dobiegające z jadalni.
-Nie, nie ważne kto tam jest, potrzebuje kawy. - pomyślał i oparł się o ścianę. Był wykończony, nawet podłoga wydawała się idelanym miejscem do spania. Z ledwością powłóczył nogami i wszedł do pokoju przez otwarte drzwi.
-Wiedziałam, że zaraz przyjdziesz. - usłyszał znajomy głos, co skłoniło go do spojrzenia na jego właścicielkę. Była to oczywiście Maria, która siedziała przy stole i bez pośpiechu jadła kawałki drobno pokrojonych owoców. Gdy tylko na nią popatrzył przywołała go do siebie gestem dłoni i uśmiechneła się przyjaźnie.
Cóż miał do wyboru, niechętnie usiadł obok i przybrał maskę fałszywego uśmiechu.
-Czekałaś na mnie? - zapytał wesoło.
-Tak, chciałabym z tobą omówić pewną kwestię. - powiedziała i pod sam nos podsunęła mu pudełko z owocami. -Chcesz? - zapytała, a gdy odmówił zaczęła docelowy temat. -Co myślisz o Tatianie?
Blondyn zamyślił się. Po co zadała mu to pytanie? Przecież to bez sensu, kto chciałby znać jego opinię? Z resztą na dobrą sprawę dopiero co je poznał, zarówno swoją rozmówczynie jak i jej siostrę, i wypowiadanie się na ich temat byłoby przynajmniej pozbawione sensu.
-Nie znam jej, jednak sprawia wrażenie miłej i całkiem sympatycznej. - odparł po chwili. Wydawało mu się, że taka odpowiedź będzie najlepsza.
-Ah, bo wiesz... - zaczęła i zbliżyła się do niego, a następnie wyszeptała patrząc na otwarte drzwi. -Wpadłeś jej w oko. - powiedziała i uśmiechneła się szeroko.
-C-Co? - niedowierzał. Okłamywała go? Żartowała sobie z niego? No bo jakim cudem mógł się podobać dziewczynie idealnej, którą (miał wrażenie) że wymyślił? Była prześliczna, zdecydowanie warta kogoś lepszego od niego.
Popatrzył na Marię zszokowany, podczas gdy ona powróciła do zajadania się owocami.
Ah, niby Tatiana była jej siostrą, a jednak tak się różniły. Owszem, dzieliły kolor włosów i oczu wyśnionej Nadjeżdy, jednak Maria była jej zupełnym przeciwieństwem, przynajmniej z charakteru. Za to Tatiana... Wydawała się trochę nieśmiała, jednak właśnie to było w niej tak rozkoszne. Na pewno była pomocna i troskliwa, w dodatku urocza... Tatiana, jego dziewczyna z snów... była w nim zauroczona... Czy to w ogóle możliwe?
-Ivaś. - zagadnęła z pełnymi ustami. -Siostra pytała, czy nie chciałbyś gdzieś z nią wyjść. Twierdzi, że zgodzi się na wszystko. - powiedziała wstając od stołu i idąc w kierunku zlewu.
Czy to się działo na prawdę? Nie, niemożliwe, czyżby właśnie dostał szansę umówienia się na randkę z najpiękniejszą dziewczyną na świecie? W dodatku to ona mu ją zaproponowała? Sen, to musiał być sen.
-T-Tak, bardzo chętnie. - tylko to był w stanie z siebie wydusić.
Popatrzył na Marię. Tym razem jego twarz zdobił prawdziwy uśmiech.
Maria umyła w zlewie plastikowe pudełko. Westchnęła ciężko.
-Niech chociaż Tatiana ma szansę na szczęście... - pomyślała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro