Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#30

Cicha melodia z telefonu dziewczyny rozeszła się po pokoju. Obudziła się i na w pół przytomna zerknęła na ekran. Czyli już pora wstawać, budzik zadzwonił.

Z trudem podniosła się z łóżka i skierowała kroki do łazienki. Wychodząc z pomieszczenia przeszył ją zimny dreszcz, ah, uroki mieszkania w starym domu z lichym ogrzewaniem.
Za oknem nadal panował pół mrok, jednak zegarek nie mógł się mylić, trzeba było wstać i wykonać poranne obowiązki.
Jak zwykle po porannej toalecie i ubraniu się, zeszła na dół aby napalić w kominku i przygotować śniadanie, tym razem dla nich dwoje.

Cały ten pomysł pracy Ivana bardzo jej się nie podobał. Przede wszystkim nikt lepiej od niej nie wiedział jak opłakane skutki może przynieść jej bratu długie przebywanie z ludźmi. Przekonała się o tym podczas ostatniej wizyty w sklepie, a także kilka nocy temu, kiedy to chłopak zaczął krzyczeć prosząc "coś" aby "się zamknęło". Tak, słyszała to, i całe zajście, jak i brak reakcji z jej strony, wprawiało ją w ogromne wyrzuty sumienia. Mogła pójść do brata i go pocieszyć albo przytulić, jednak... nie dała rady. Miała o to do siebie ogromny żal, ale z łzami w oczach leżała w łóżku i oczekiwała co wydarzy się dalej. Chciała do niego iść, wesprzeć go, ale wszystkie siły jakby uleciały. Całe lata spędzone sam na sam z chorym na depresję bratem, z dokarmianiem jego alkoholizmu i braku możliwości profesjonalnej pomocy. Bardzo chciała podnieść go na duchu, ale jego depresja odbijała się i na niej. Straciła chęć do życia, wszystko stało się obojętne, czarno-białe. Jeździła na uczelnie mając nadzieję, że w przyszłości pomoże jej to w znalezieniu dobrej pracy, dzięki czemu będzie w stanie utrzymać brata i mu pomóc.

Poczucie winy kroczyło za nią każdego dnia. Wstawało razem z nią, siedziało na krześle tuż obok. Jechało z nią do miasta, towarzyszyło na wykładach i zakupach. Każdego dnia zadawała sobie pytanie; jakim cudem do tego doszło? Dlaczego nigdy go nie powstrzymywała? Czemu dalej kupowała alkohol, który to doprowadzał Ivana (i przy okazji budżet rodzinny) do ruiny?

Codziennie żałowała decyzji podjętych dnia poprzedniego. A co, gdyby tym razem nie kupiła wódki? Czy dzięki temu pomogła by bratu? Nie, na pewno nie, tylko wpadł by w wściekłość albo dostał jeszcze większej depresji. Albo może desperacja wzrosła by do tego stopnia, że sam poszedł by do sklepu i kupił co chciał?
Niestety nie znała odpowiedzi...

Po przygotowaniu śniadania weszła na piętro i otworzyła drzwi sypialni Ivana. Ponownie poczuła doskonale znaną jej woń, którą był wysoko procentowy alkohol.
Przy ścianie znalazła dwie opróżnione butelki, jedna leżała pod biurkiem, jednak była nienaruszona.
Może kiedyś ten obrazek wzbudził by w niej negatywne emocje lub coś w rodzaju smutku, jednak nie teraz... Na chwilę obecną należał do najnormalniejszych na świecie.

Podeszła do brata i spojrzała na niego z góry. Był trupio blady, policzki miał zapadnięte, a pod oczami wyraźnie rysowały się fioletowe sińce. On sam wyglądał jak anorektyk, niemal niczym szkielet, nie potrzebował by przebrania na halloween...
Serce bolało najbardziej gdy na niego patrzyła. Niby był to ten sam Ivan, który pomagał jej w podstawówce, wieszał jej rysunki na ścianach, i uczył jazdy na rowerze. Kochała go, był dla niej tak cholernie ważny, wiązało się z nim tyle pięknych, ale także bolesnych wspomnień. Przez wszystko przechodzili razem, od śmierci rodziców, przez żałobę, po asymilacje w Polsce. Kochała go, a jednocześnie nienawidziła... bo gdyby umarł, byłoby jej o wiele łatwiej. Mogłaby opuścić to pustkowie i zamieszkać w mieście. Mogłaby wreszcie wychodzić z znajomymi i znaleźć sobie chłopaka. Mogłaby żyć praktycznie beztrosko, ale... to wszystko nie było możliwe, bo musiała zajmować się dużym dzieckiem, i wracać do domu z obawą, czy na miejscu nie znajdzie trupa. W mniej, lub bardziej dosłownym tego słowa znaczeniu...
Doskonale wiedziała, że stan chłopaka nie był jego winą, jednak wizja wygodnego życia była zbyt piękna, aby od tak ją odrzucić. Koniec końców nie potrafiła przestać go kochać, ani nienawidzić...

-Braciszku, pobudka. -powiedziała łagodnie i przybrała maskę delikatnego uśmiechu.

Ivan poruszył się i z trudem otworzył zaspane oczy.

-Już czas wstawać? -zapytał zachrypniętym głosem.

-Tak. Śniadanie czeka na stole, przygotuj się i zejdź. -odparła krótko i wyszła powolnym krokiem.

Ah, jak bardzo chciał by jeszcze trochę pospać. Czemu wczoraj wypił aż tyle? Przecież wiedział, że następnego dnia miał się spotkać z Yao, a teraz będzie nie do życia. Chociaż, czym to się różniło od tego standardowego stanu?

Swój widok w lustrze tym razem go nie przeraził. Przyzwyczaił się, że mógłby straszyć dzieci, więc jakoś wybitnie się tym nie przejął.
Po wszystkim zszedł na dół i udał się do kuchni.

Z pomieszczenia biło aż odurzające ciepło.  Nie chciał tam wchodzić, zdecydowanie bardziej pasował mu chłód, ale co poradzić, czekało go dziś wiele wyzwań, a to było tym najmniej wymagającym.
Wszedł do kuchni i usiadł przy stole. Natalia nawet nie zwróciła na niego uwagi, jedynie popijała gorącą herbatę podczas czytania wczorajszej gazety.

Gdy tylko spojrzał na kanapki zrobiło mu się niedobrze. W żołądku chłopaka nadal zalegał alkohol, nie miał najmniejszej ochoty na jedzenie. Problem w tym, że musiał coś jeść, inaczej jego stan jeszcze by się pogorszył, a wtedy byłby już więcej niż jedną nogą w grobie.
Z ogromną niechęcią wziął gryza, po którym ledwo powstrzymał wymioty. Nie, na pewno nie był w stanie zjeść więcej, przynajmniej nie teraz.

-Zjem w pracy. -powiedział wstając od stołu i zawijając dwie kanapki w serwetkę.

Dziewczyna tylko na niego zerknęła. Doskonale zdawała sobie sprawę, że wszystko wyląduje w koszu lub toalecie, ewentualnie najje się tym bezdomne zwierze. Nie zamierzała reagować, najwyraźniej przeznaczeniem tej kanapki było zostać zmarnowaną.

-Jesteś pewny, że chcesz jechać? Nie będę mogła urwać się w środku dnia. - zapytała odkładając gazetę i wstając od stołu.

Popatrzyła na brata poważnie. Widziała, że targały nim wątpliwości, ale on sam nie zamierzał dać Natalii odmownej odpowiedzi. Wziął głęboko wdech.

-Tak, chce. I zrobię wszystko, aby tam pracować. -odparł z dziwną determinacją, która wprawiła dziewczynę w osłupienie.

-Rób co chcesz. - szepnęła do siebie, i razem udali się do samochodu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro