#29
Zimno. Chłodny wiatr wpadający do pomieszczenia przez otwarte okno, w kilka sekund wypełnił pokój aż po najmniejsze szpary i otwory.
Potrzebował chwili spokoju. Teraz, po całym dniu kontaktów z ludźmi zaczęły nawiedzać go stany lękowe. Odnosił wrażenie, że ktoś chodzi po domu, a z ścian wydobywa się dziwny stukot.
Natalia już spała, sam widział jak wchodziła do pokoju. Nie mogłaby wyjść, bowiem drzwi wydawały głośny skrzyp nawet przy najdrobniejszym ruchu.
Tymczasem on słyszał stukanie w ściany i kroki na parterze. Bał się, cholernie się bał, nie chciał schodzić i ponownie przekonać się jak bardzo był chory, jednak ciekawość wzięła górę.
Otworzył stare drzwi i po omacku zszedł po skrzypiących schodach. Serce waliło mu niemiłosiernie, będąc bliskie wyskoczenia z piersi. Zapalił światło, a żarówki rozświetliły pokój z korytarzem, jednocześnie go oślepiając. Pusto, nikogo tam nie było, z resztą tego się spodziewał, nie istniała opcja żeby było inaczej. Ileż już razy nie przytrafiło mu się coś takiego? Dopiero w dziesiątkach, czy już w setkach? I tylko on to słyszał, Natalia zawsze spała spokojnie, jakby nic się nie działo. A może tak właśnie było, a to on miał problemy...?
Wrócił do pokoju i zamknął go na klamkę. Schody skrzypiały, drzwi także, nawet podłoga. Po co komu system antywłamaniowy, skoro można mieć stary dom? Nawet domowników słychać z kilometra, a co dopiero złodzieja w środku nocy, gdy panuje zupełna cisza.
Zamknął okno i zapalił świeczkę. Usiadł przy biurku i wyjął z szuflady swój rękopis. Okropny, to pierwsze co przyszło mu do głowy, jednak nie pisał tego z konkretnego powodu, a tak sobie, od niechcenia.
Ponownie zaczął opisywać piękną Nadzieję i postać zakochanego w niej mężczyzny. Ah, jakież to smutne, on, mimo że ucieleśnienie ideału, nie mógł zabiegać o jej względy. A skoro ten idealny Ivan nie mógł, to co dopiero prawdziwy...
Pisanie bardzo go wciągnęło. Do tego stopnia, że do pokoju zaczęły docierać pierwsze promienie słońca, i gdyby nie fakt, że na tamte tereny nie zapuszczały się nawet ptaki, prawdopodobnie już usłyszał by śpiew słowika.
Tej nocy spod jego ręki wyszło kilka kartek nieudanego romansu. Jaka szkoda, że swoje uczucia i przemyślenia umiał ukazywać jedynie na papierze, którego w dodatku nie zamierzał nigdy nikomu pokazać. Ah, gdyby ktoś to przeczytał, jak bardzo by się na nim zawiódł? Czy gardził by nim jeszcze bardziej niż wcześniej? Z resztą, po co miał się nad tym zastanawiać, i tak był wyrzutkiem i kimś kompletnie zbędnym, i nic by tego nie zmieniło, gorzej być nie mogło.
Położył się do łóżka i wsłuchiwał w ciszę. Była ona niczym ocean, otaczała go zewsząd, a on topił się w jej bezkresności. Bał się jej, zbyt wiele o nim wiedziała. Z drugiej strony cisza była mu bliższa niż jakikolwiek człowiek. To ona przebywała z nim całe godziny i dnie. To w jej towarzystwie opróżniał następne butelki alkoholu, i to przy niej bezgłośnie płakał. Tylko ona znała go z każdej strony, z wyjątkiem wściekłości. Wtedy Cisza uciekała, a jej miejsce zastępowała Furia, która była zupełnym przeciwieństwem siostry.
Gdyby miał wybierać wolał Ciszę, mimo tego jak bardzo groźna była, to ona nie odstępowała go na krok, i to do niej się przywiązał.
Leżąc w zupełnej ciszy nagle tuż obok siebie usłyszał szept. To był jeden z głosów. Jeden z tych, które nawiedzały go bardzo często, nawet dnia poprzedniego w sklepie. Ponownie przyszedł aby się nam nim pastwić, aby z niego drwić, i dobitnie przekazać biednemu chłopakowi, jak bardzo był słaby i nieznaczący.
-Zabij się, zabij!~ Nie widzisz, że tylko przeszkadzasz?~ -pytał upiornym tonem, który u blondyna wywoływał gwałtowne dreszcze.
-Nie... jeszcze nie... -pisnął Ivan próbując nie płakać i zakrywając uszy.
-Jesteś zbędny, robisz na złość Natalii faktem, że jeszcze nie zdechłeś jak te wszystkie zwierzęta, które zabiłeś~- powtarzał jak mantrę, cały czas od nowa. Kończąc jedno zdanie już zaczynał drugie.
-N-Nie, s-siostra mnie kocha... -odpowiadał, gdy po jego policzkach spływały łzy. Sam nie wierzył w to, co mówił, doskonale wiedział, że głos miał rację, jednak nie chciał mu tego przyznać. Odezwała się w nim słaba wola walki, aby spróbować to zakończyć.
-Twoja siostra życzy ci śmierci, tak samo kuzyni i wszyscy, którzy cię znają. Nawet Feliks nie chciał ci pomóc, bo kiedyś próbowałeś go zabić. Jak się z tym czujesz?~
-ZAMKNIJ SIĘ! -wykrzyknął na całe gardło, a głos nagle ucichł.
Krzyk jeszcze przez chwilę odbijał się po gołych ścianach, a Cisza nieśmiało usiadła na krawędzi łóżka Ivana. Teraz już wiedział, że wyszła tylko na krótko, i do niego powróciła.
Przez chwilę nasłuchiwał, czy aby nie obudził śpiącej w pokoju obok siostry. Na szczęście nie usłyszał skrzypienia podłogi ani otwierania drzwi. Czyli Natalia albo dalej spała, albo nie miała ochoty do niego przychodzić. Z resztą, jaka siostra by chciała... Brat łamaga bez ambicji i przyszłości, w dodatku truteń i nierób.
-Gdyby nie Yao już leżał bym martwy... -powiedział do siebie i wygodniej ułożył się na łóżku. Nawet on sam nie wiedział jak wiele prawdy w tym było...
*** *** *** ***
Przepraszam że tak krótko, ale nie mam weny ostatnio ;___;
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro