Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#17

Wyczerpany opadł na kanapę. Krótka rozmowa z chińczykiem zmęczyła go bardziej niż się spodziewał. Nie miał już nawet siły ani ochoty na wyprawę do sklepu po alkohol. Dlaczego Wang wybrał sobie akurat ten dzień? Czemu do niego przyszedł? A z resztą, co go to obchodziło...

Światło zza okna trochę go raziło, więc zakrył oczy dłonią. Nadal miał kaca, jednak wydawało mu się, że teraz jakby mniej się naprzykrzał, pewnie przez herbatę którą wypił chwile wcześniej.

Spotkanie i rozmowa budziły w nim mieszane uczucia. Z jednej strony cieszył się, że jego najdroższy przyjaciel odnalazł szczęście w życiu, że poznał dziewczynę którą pokochał i z którą pewnie wkrótce założy rodzinę. Życzył mu jak najlepiej i pragnął pogratulować własnego, dobrze prosperującego biznesu który sukcesywnie prowadził. Z drugiej jednak strony przez wgląd w życie Wanga zdał sobie sprawę, że sam nic nie osiągnął, i jak bardzo był nie znaczący nie tylko dla innych, ale i dla samego siebie. W końcu jeśli coś nie ma wartości, to nie ma powodu aby to trzymać...

Uśmiechnął się lekko, a spod położonej na twarzy, mężnej dłoni blondyna, ciurkiem zaczęły spływać łzy. Sam nie wiedział po co i dlaczego, w końcu nie płakał nawet po śmierci rodziców, więc co mogło być powodem jego obecnego stanu? Przecież cieszył się szczęściem i sukcesami dawnego przyjaciela, może były to łzy szczęścia? Tak przynajmniej wolał sądzić.

-Uspokój się, nie rób z siebie jeszcze większego debila, niż jesteś w rzeczywistości. Czemu ryczysz? Kim że jesteś? Małą dziewczynką, której chłopcy z  piaskownicy zabrali lalkę? (...) A może płaczką*? Tak, do tego bez wątpienia byś się nadawał. Patrzcie no, kretyn, ryczy bez powodu... -myślał próbując bezskutecznie opanować płynące po twarzy łzy.

Sam nie wiedział ile czasu trwał taki stan rzeczy, ale w końcu stróżki słonej cieczy się skończyły, a ostatki wyschły na policzkach. Tak, to musiała być chwila słabości, której nie miał od przeszło trzynastu lat. Raz na jakiś czas można było sobie pozwolić...

Zachciało mu się pić. Oczywiście nie wodę, sok, czy inne tego typu napoje. Wódka, to jej pragnął. Nagle zatęsknił za nią jak za ciepłą wiosną w pięknej polskiej Warszawie, w której przemieszkał znaczną część swojego życia. Jego gardło wydawało się suche, podchodzące nawet pod piekące. Pragnął wypić tyle, ile tylko byłby w stanie. Problem tkwił w tym, że nie miał już czego pić. Mógłby pójść do sklepu, ale siły go opuściły, ledwo był w stanie wstać z kanapy. Pragnął pić, chciał tego tak bardzo!

...

Nie, nie był uzależniony, po prostu nie lubił sobie czegoś odmawiać, stawiał na wygodę. Nie, nie stał się bardziej nerwowy niż kiedykolwiek, każdy ma taki okres w życiu. Nie, oczywiście, że umiał się kontrolować, po prostu nie widział potrzeby w odstawieniu alkoholu. Tak, po prostu lubił ten smak... i tyle.

Zszedł do piwnicy w poszukiwaniu czegokolwiek. Czuł, że zadowolił by się nawet paliwem rakietowym, ale jego także nie posiadał, tak samo jak wódki czy innych trunków.

Musiał się czymś zająć. Sklep daleko, Natalii nie było w domu, a samochód mieli jeden. Jednak cóż mógł robić? Książek nie lubił czytać, z resztą ich treść zazwyczaj nie okazywała się dla niego zbyt interesująca. Z telewizora nie korzystali, został kupiony właściwie dla Oleny, a od kiedy wyjechała uruchomili go jedynie kilka razy, i tak nie dla własnej rozrywki.

Udał się na piętro i wszedł do pokoju, który kiedyś zajmowała Olena. Nie był pusty. Wszystko co porzuciła dziewczyna pozostawało nietknięte, jedynie Natalia od czasu do czasu ścierała kurze.
Łóżko okrywała nie używana od lat pościel na której leżał puchowy, pudrowo-różowy koc z bawełny. Półki szafek zajmowały rzędy książek o różnej tematyce, od horrorów po biograficzne. W garderobie nadal wisiały ubrania, które od czasu do czasu pożyczała młodsza siostra, i tak właścicielka się nimi nie interesowała. Na podłodze leżał stary, błękitny dywan, który zajmował większość przestrzeni i tłumił dźwięki kroków. Firanka zawieszona nad oknem powiewała delikatnie dając tym samym upiorny efekt, ktoś nie znający specyfiki domu Braginskich mógłby mieć wątpliwości czy nie jest może nawiedzony. Oczywiście wszystkiemu winne były nieszczelne okna, przez które do środka dostawało się znacznie więcej powietrza niż powinno.

Chłopak wszedł na środek pokoju i rozejrzał się. Nic a nic się nie zmienił, był dokładnie taki sam jak w dniu, gdy siostra pełna furii opuściła dom zatrzaskując za sobą drzwi.

Jego wzrok zatrzymał się na zimnych ścianach, na których wisiały urocze rysunki małej Natalii. Dobrze pamiętał te szczęśliwe dni, gdy wszyscy byli razem. Często siedział na kanapie w salonie i coś czytał, podczas gdy młodsza siostra rysowała pare metrów dalej, a Olena gotowała razem z mamą.

Natalia od najmłodszych lat uwielbiała rysować postacie, które zazwyczaj sama wymyślała. Nawet gdy jeszcze nie umiała pisać, szkicowała księżniczki, a następnie przybiegała do mamy z ołówkiem i kazała pisać na marginesie cechy które dyktowała. To były piękne chwile. Wspomnienia, które nigdy nie powrócą.

Teraz przypatrywał się postaci o czarnych włosach i bursztynowych oczach. Miała na sobie długą suknie z drogimi kamieniami, typową dla tych rysowanych przez małe dziewczynki. Widok ten bardzo go rozczulił. Pamiętał wołanie małej Natalii, która biegła do mamy dyktują jednocześnie wiek, wzrost i zainteresowania postaci. Jej śmiech i zapał, entuzjazm do rozwijania się w tym kierunku. Marzył żeby to wszystko powróciło chociaż na chwilę...

Westchnął ciężko. Pamiętał, że w późniejszym czasie siostra radziła sobie z stratą rodziców właśnie poprzez tworzenie postaci, na które przelewała swój żal i smutek. Mówiła, że dzięki temu czuła ulgę, odnosiła wrażenie, że ktoś rozumiał jej ból.

W jednej chwili zapragnął tego samego, chciał zostać zrozumiany, ale nie zamierzał iść z swoimi problemami do kogokolwiek nie chcąc się naprzykrzać.

Wyszedł z pokoju siostry i wrócił do siebie. Nie, nie był uzdolniony artystycznie, nigdy nic mu nie wychodziło. Gdyby nagle zaczął coś robić tylko zmarnował by kartki. To się nie mogło udać, tak samo jak całokształt jego życia...

*płaczkami nazywano kobiety do wynajęcia, które podczas stypy miały opłakiwać zmarłego wodza plemienia, podczas gdy reszta "żałobników" ucztowała. Praktykowane głównie w plemionach Pruskich.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro