Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Wracamy do domu na tyle wcześnie, że Allie ma jeszcze dużo siły i Luke szybko pomaga jej odrobić lekcje gdy ja robię obiad, a potem nasze ukochane dziecko przypomina sobie o zdjęciach.

– Pokażecie mi, proszę? – Luke patrzy na mnie, ja na niego.

– Co, Allie?

– Zdjęcia! Nasze zdjęcia! – Luke wstaje pierwszy i idzie po albumy i tonę zdjęć, która nie ma swojego miejsca.

Siadamy na dywanie w salonie. Nie chce na to patrzeć, po prostu nie chce. Ale Luke otwiera album ze zdjęciami ze szpitala i pierwszymi tygodniami jej życia. Gdy Allie bierze album do swoich małych dłoni, nie wiem dlaczego, ale chce mi się płakać.

Wystarczy, że patrzy na pierwsze zdjęcie, a jej oczy otwierają się ze zdziwienie.

– To tatuś? – pyta mnie wskazując na chłopca trzymającego swoją dwutygodniową córkę – Nie! To nie możesz być ty, tato! – wyciąga dłoń i dotyka go po twarzy.

– Niepodobny, co? – sadza ją na swoim udzie. Mogłabym podejść i oglądać te zdjęcia z nimi, ale wiem, że będę płakać gdy to zrobię. Pierwsze tygodnie były przepełnione szczęściem. Luke może wyglądał jak chłopiec, ale zachował się jak mężczyzna.

– To mamusia? – Luke kiwa głową.

– Jesteś do mamy bardzo podobna, Allie – córka uśmiecha się dumnie.

– Masz włosy taty i oczy taty, Allie – przygląda się swojemu ojcu i kiwa zgodnie głową.

– Ale byłam malusia! – nie mogę się powstrzymać i siadam obok nich.

Siadam bardzo blisko niego, żeby móc zaglądać do albumu. To ja musiałam robić te zdjęcia, bo na całych dwóch stronach jest tylko Luke. Ma włosy na wszystkie strony i oczy mu się zamykają, ale się uśmiecha. Allie jest strasznie malutka. Patrząc po wystroju musi to być jeszcze u moich rodziców w domu. Luke wprowadził się do nas w siódmym miesiącu ciąży. Może wtedy jeszcze robił to dla mnie, może.

O dziwo w tym albumie jest o wiele więcej zdjęć , o których zapomniałam. Gdy Allie przewraca stronę okazuje się, że znajdujemy się w moim dziecięcym łóżku. Allie leży pomiędzy nami, a Luke całuje mnie w czoło. Pełno nas razem z Allie. Wyglądamy na szczęśliwych, chyba wtedy tacy byliśmy. Wielką pomocą byli moi rodzice, którzy opiekowali się Allie gdy my byliśmy w szkole, a Luke na treningach piłki.

Gdy przewraca kolejną stronę. 

My całujący się.

Dlaczego do cholery mamy takie zdjęcia?

Dwójka dzieciaków całuje się.

Wybucham płaczem. Po prostu wybucham płaczem.

Nie wiem dlaczego on to robi, ale przyciąga mnie do swojego boku i mocno obejmuje ramieniem.

– Hej, nie płacz – Allie wciska się pomiędzy nas.

– Mamusiu – Allie mnie przytula.

– Mama się wzruszyła, bo tak strasznie cię kocha, aniołku – obejmuje mnie moje dziecko i mój mąż. Obydwa uściski są bardzo mocne.

Allie nie zna niczego innego niż my razem. Boje się, że gdybyśmy się rozstali to mocno oddziaływałyby na Allie, za mocno. Może udajemy, ale kochamy ją jak szaleńcy. Jednak kiedyś, któreś z nas będzie chciało być szczęśliwe i będzie chciało, żeby ktoś go kochał.

Chowam twarz w koszulce Luke'a i szlocham dalej, a on mi na to pozwala. Nie wiem dlaczego dzisiaj jest taki i nie rozumiem dlaczego od razu musiałam wykorzystać to płaczem. Od razu się go złapałam. Jestem kompletnie beznadziejna.

Słyszę, że przeglądają album, ale nie wychylam głowy. Nie czuje już ledwie zauważalnego ciężaru mojej córki na sobie, co jedyne ramie mojego męża. Zawsze byłam w porównaniu z nim malutka i teraz też tak jest. W kolistych ruchach zaczyna pocierać moje plecy, gdy opowiada Allie o zdjęciach.

W końcu unoszę głowę z jego koszulki i patrzę na niego. Kątem oka widzę, że mała dalej przegląda zdjęcia aż z otwartą buzią. Luke ociera mi ciepłą łzę, a ja ściskam w dłoni jego koszulkę.

– Przepraszam – myśle, że to jest słowo, które od ośmiu lat wypowiadam najczęściej.

– W porządku – próbuje wyswobodzić się z jego objęć, ale on mocniej mnie do siebie przyciąga.

– Potrzebujesz czegoś? – żeby moje życie nie było pieprzonym bałaganem.

– Chwila i będzie okej – pociera moje plecy.

– Musimy porozmawiać, Carrie – o nie. Patrzę na Allie, która dalej przegląda album.

Ocieram policzek o koszulkę mojego męża, wdychając jego wodę kolońską, którą dostał od mojej mamy na święta i jedyne co chce to zamknąć oczy i znaleźć się gdzieś gdzie jestem szczęśliwa.

– Nie dzisiaj – może nie nigdy. Cokolwiek chce mi powiedzieć, wiem, że to nic dobrego.

– Mamusiu, w porządku? – Luke przyciąga ją do nas.

– Kochamy cię, wiesz o tym, prawda? – Allie kiwa głową.

– Ja też was kocham! – całuje ją w czoło.

– Chyba pora wziąć kąpiel młoda damo. Tata może pokazać ci resztę zdjęć zamiast bajki – a ja w tym czasie stąd ucieknę.

– Eh – wygina usta w podkówkę – Skoro trzeba – Luke czochra jej blond loki – Bąbelki? – kocha kąpiele z bąbelkami.

– Sądzisz, że masz tyle czasu? Zobacz, która jest już godzina – patrzy na mnie oczami szczeniaczka.

– Chce, żeby tatuś zrobił pianowego potwora – Luke się do niej uśmiecha.

– Mam taką wymagającą córkę – w końcu odsuwam się od Luke'a.

– Czyli tata cię kąpie?

– Umiem to zrobić sama! – nie jest w tym specjalistką.

– Chodź Allie, zrobimy kąpiel z bąbelkami – mała wskakuje w jego ramiona.

Gdy tylko drzwi od łazienki się zamykają. Biorę portfel, telefon i kluczyki i wychodzę.

Wysyłam mu esemesa.

Musiałam wyjść. To było za dużo. Powiedz Allie, że ją kocham najbardziej na świecie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro