Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 44

Luke

Co tu kurwa robisz? – przeklinam gdy zdaję sobie sprawę, że ma na rękach Olliego – Skąd wiedziałaś, że tu jestem?

– Skoro nie było ciebie w mieszkaniu, ani w pracy to oczywiste, że musiałeś być tutaj!

– Nie masz prawa tu być – mówię do niej.

– Jestem z twoim synem, już chyba czas, żeby poznał siostrę – jestem w prywatnym piekle, które sam stworzyłem.

– Przesadzasz.

– Wyszedłeś i nie wróciłeś! Miałeś dać mi się szanse wyspać! Musiałam cię szukać, a ty bawisz się tutaj w dom? To z nami jest twój dom – nie mam siły się z nią kłócić.

– Carrie! Allie! – kurwa – Chodźcie poznać Olliego! – nie wpuszczam jej w głąb mieszkania.

Nie wiele mogę zrobić gdy trzyma mojego syna na rękach, a zarazem kilka metrów dalej jest Allie.

– Czy mogłabyś nie robić scen, proszę? Nie jesteś u siebie, masz na rękach nasze dziecko.
Przyjechałbym gdybym tylko mógł.

– Chcę rodziny! – wydaję mi się, że ona używa moich słów przeciwko mnie. Słucham tego, w co mówiłem jej podczas trwania naszego romansu, w wersji zinterpretowanej przez nią.

– Porozmawiamy o tym u ciebie – w mieszkaniu, które w połowie urządziłem, odkąd okazało się, że jest w ciąży.

– Allie! – kurwa mać.

– Przyszłaś do mnie do domu i robisz scenę. Co ty sobie wyobrażasz? Czy tak się zachowuje matka? – wyskakuje znikąd Carrie – Czy mogłabyś skupić się na dziecku, zamiast na facecie?

– Wy to zrobiliście i gdzie was to doprowadziło! – nie doceniłem jej, uderza w czułe punkty.

Carrie podchodzi bliżej i dotyka główki mojego syna, a potem patrzy na mnie. Nic nie mówi do chwili, aż Mary ponownie nie zamierza otworzyć swoich ust.

– Nigdy nie traktowaliśmy dziecka jak przepustki i zawsze było na pierwszym miejscu, a ty? Wprowadzasz zamęt w życie miesięcznego syna!

Nie wiem po co w ogóle z nią rozmawiamy to nie zadziała.

A potem dzieje się najgorsza pierdolona rzecz na świecie. Mary zaczynają świecić się oczy i przepycha się w głąb mieszkania, za nim zdążę zareagować.

– To twój braciszek, Allie – mówi – Jesteśmy drugą rodziną twojego idealnego taty.

Jak dużo rozumie siedmioletnie dziecko? I jak bardzo życie mnie nienawidzi?

– Druga mamusia i drugi dzidziuś? – znam tą minę – Ale tato! – głupia szkoła, dzieci w niej dowiadują się za dużo gówna.

– Umiałaś tu przyjść, umiesz stąd wyjść – nie wytrzymuje – Wynoś się, kurwa! – Ollie nie ma szansy tego pamiętać, za to Allie jest w stanie pamiętać ten dzień do końca życia.

To jej wystarczy i w końcu wychodzi. A ja trzymam Allie, która płacze z nadmiaru emocji, nie rozumiejąc, co tu się wydarzyło.

– Tatusiu – wszystko jest moją winą, wszystko.

Jestem cholerną cipą, bo mi samemu znowu zbiera się na płacz.

– Mam siostrzyczkę? – Carrie patrzy na mnie, a potem podchodzi do nas.

– Nie, Allie – nie skłamała – proszę cię, żeby zapomniała o tym, co tu się wydarzyło.

– Ale tata ma drugi dom! Tak jak mówiła Tara! – nigdy nie zdradzajcie kobiety, z którą postanowiliście zostać mimo wszystko.

– Allie, kochanie, cokolwiek się nie stanie mój prawdziwy dom jest zawsze tutaj, zawsze obok ciebie – po raz pierwszy wycofuje się i wbiega w ramiona Carrie.

Allie zdecydowanie słyszała dzisiaj za dużo. Pewnie nie zrozumiała połowy, ale jeśli słyszała to krzyczy Mary, wystarczyło, żeby całkowicie ją zdezorientować.

– Kocham cię, aniołku – Allie chlipie. To jest tak cholernie rzadki widok, ale pierwszy raz w życiu płacze przez któregoś z nas.

– Luke...

– Może ja już pójdę? – pytam.

– Do innego domu! – krzyczy Allie – Nie zostawiaj mnie, tatusiu!

Jak mogłem zrobić to Allie? Jak mogłem zrobić to Carrie? Naprawdę powinienem się wycofać i pozwolić Ryanowi zająć moje miejsce. Były by o wiele szczęśliwsze i nikt by ich nie ranił. Nie zasługuje na ich dobre duszyczki. Nigdy nie chciałem zranić Allie. Myślałem, że Mary mi pomoże. Tyle razy wcześniej uprawiałem seks z innymi kobietami niż Carrie, a ona? Zrobiła coś , co mnie przyciągało i rozplątywało język. Carrie nigdy tego nie zrobiła. Teraz gdy widzę wyraźnie, rozumiem jak ważne jest to, co przez tyle lat tworzyliśmy z Carrie.

– Tata się nigdzie nie wybiera – spędzam z nią cały dzień na kanapie, próbując przekonać ją, że wszystko jest w porządku. Gdy tak naprawdę zawalił mi się cały świat.

Usypiam Allie, a potem jestem gotowy wrócić do reszty życia.

– Gdybyś czegoś potrzebował czy cokolwiek to jestem tu – ściska moje ramie w przyjacielskim geście.

– Nie nakrzyczysz na mnie o to co tu się wydarzyło?

– Dobrze, że ten dzieciak ma ciebie, bo z taką matka, która stawia swoje marzenia ponad jego...

– Wyciągnęła wnioski z nas – Carrie się uśmiecha.

– Nie odebrałabym Allie niczego, żeby dostać coś dla siebie. Nie bez powodu kocham blask jej niebieskich oczu.

– Dziękuję za wszystko – całuję ją w czoło – Dopilnuję, żeby to się więcej nie powtórzyło. Nie myślałem...

– Allie nie zrozumiała za dużo, a wyjaśnienie jej tego w tej chwili nie miało sensu. Była zbyt przerażona.

– To się nie może więcej powtórzyć – Carrie kiwa głową.

– Gdyby nie była matką twojego dziecka, wyrwałabym jej wszystkie włosy.

– Właściwie za to też byś mogła – uśmiechamy się do siebie.

– Pamiętaj, masz cały tydzień wolny od mojego ojca – jak mogłem ją stracić?

– Nie wiem jak ci dziękować.

– Uszczęśliwiaj moje dziecko – to jedyne co mogę zrobić właśnie dla niej, bo doprowadziłem do tego, że ktoś inny uszczęśliwia ją.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro