Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

*trzeci dzisiaj

Czasem są takie dni, gdy oboje uszczęśliwiamy nasze dziecko w tym samym czasie. Najczęściej właśnie dzieje się to w niedziele po rodzinnym obiedzie gdy ona nie chce odpuścić tego placu zabaw.

Allie zagaduje nas całą drogę opowiadając o szkole, o swoich koleżankach, o nowych filmach Barbie. Luke uważniej jej słucha. Przez całe siedem lat nigdy nie był złym ojcem, nawet nie podniósł na nią głosu, jest jego oczkiem w głowie i właściwie wszystkim, co się liczy.

– Andy mówi, że jej rodzice w tym roku zabierają ją do Europy – Andy to najlepsza przyjaciółka mojej córki. Jej rodzice mają trzydzieści lat, a może nawet więcej. Co sprawia, że są zupełnie inną rodziną niż my. Bardziej poukładaną i bardziej szczęśliwa. Przynajmniej na takich wyglądają – My nigdy nie byliśmy na innym kontynencie! – Allie jest bardzo mądrą dziewczynką.

– Gdzie chciałabyś pojechać?

– Chciałabym zobaczyć śnieg, tatusiu – nie wiem, który raz już to mówi. Mieszkanie w Australii jest w porządku, ale nie gdy dziecko chce poznać cztery pory roku.

– I jak myślisz gdzie musielibyśmy po to pojechać?

– Do Europy! – Luke sadza nasze małe szczęście w huśtawce.

– Bądź grzeczna do wakacji, a zobaczymy co da się zrobić – mamy pieniądze, żeby to zrobić, ale my nie mamy ochoty spędzić ze sobą całego tygodnia. Prędzej on wyjedzie gdzieś na weekend z jakąś dupą poznaną w barze, niż gdzieś ze mną. Może przesadzam, do tej pory tego nie zrobił.

Luke zaczyna ją huśtać, a ona macha rękami.

– Trzymaj się – od razu robi to o co prosi. Darzy go bezwarunkowym zaufaniem i jest w niego zapatrzona jak w obrazek. Zazdroszczę jej tego.

– Wyżej, tatusiu! – ja zawsze panikuje, że mu wypadnie i nie huśtam jej za wysoko. On nie ma z tym problemu. Oczywiście nigdy się nic nie stało, bo on wie wszystko najlepiej.

Wiem, że Allie jest najszczęśliwsza gdy ma naszą dwójkę razem. To jest pewnie powód dla, którego cały czas jesteśmy razem, ale nie razem. Patrzę na mojego męża w luźniej koszuli i bermudach i pamiętam dlaczego go kochałam, ale nie pamiętam jak to jest go kochać. Nie wiem kiedy przestałam być w nim zakochana, ani kiedy słowa 'kocham cię' przestały padać. Nie wiem kiedy ostatni raz pocałował mnie w usta albo się do mnie uśmiechnął, ale wiem, że jeśli rzuciłabym mu papierami rozwodowymi w twarz powiedziałby 'nie'.

Przez całe siedem lat nie opuścił żadnej ważnej chwili ze swoimi dzieckiem. Nie zrobił nawet tego pod czas ciąży. Na początku wierzyłam, że robi to dla nas, ale potem zrozumiałam, że robi to tylko dla siebie.

– Naprawdę jedziemy na ten weekend?  – pytam tak nagle, a on wzrusza ramionami.

– Przydałoby się trochę stąd wyrwać – czasem wydaje mi się, że jest za porządny, a potem przychodzi sobota.

– Kupmy własną łódkę! – proponuje nasza córka – Lubię ocean! – nasze dziecko nie przestaje się uśmiechać mimo, że my robimy to tylko gdy ona patrzy.

– I gdzie byś popłynęła?

– Gdzieś gdzie jest śnieg – odpowiada – Może na Antarktydę? Długo bym płynęła? – Luke szeroko się uśmiecha.

– Myślę, że za długo. Zobaczysz śnieg, obiecuje – czyli jednak pojedziemy na wspólne wakacje.

– Juhu! – Luke dalej ją huśta, póki jej się nie nudzi, a potem biegnie na zjeżdżalnie.

My siadamy obok siebie na ławce.

– Jeśli nie umiesz odpuścić jednego dnia podrywu to w porządku, nie musimy jechać – nie ma prawa rzucać mi tym w twarz.

– Nie oszukujmy się jeśli tam pojedziemy będziemy pieprzyć się ze swoimi głowami – on mnie zna, ja go znam.

– A nie ze sobą? – robimy to i to jest w tym wszystkim najbardziej przerażające. Pieprzymy nieznajomych i siebie.

– Kurewsko cię nienawidzę – rzucam bez większych emocji.

– Nie przystaje przeklinać takiej porządnej damie – naprawdę nie wiem kiedy to się stało – Nie czekaj nie jesteś nią. Puściłaś się ze mną gdy miałaś szesnaście lat.

– Spieprzyłam ci życie wiem o tym – obraca głowę w moją stronę.

– Nienawidzę gdy tak mówisz, czy uważasz, że twoja córka to błąd? – nie wiem co on uważa.

– Wiesz, że nie.

– Więc nigdy więcej tak nie mów – wbijam dłonie mocno w ławkę.

– Nie rozumiem jak możesz rzucać mi tym w twarz gdy wiesz, że jesteś jednym, z którym spałam.

– Do czasu, prawda? – nie wytrzymuje i wstaje z ławki.

– Kurewsko cię nienawidzę – powtarzam.

– Nienawidzę cię tak cholernie mocno, aż cię kocham – odpowiada.

– Tato! – Luke od razu wstaje i podchodzi do Allie – Jeszcze raz chce na huśtawkę! – od razu ją tam zabiera.

Mała zasypia mu w drodze powrotnej na rękach. Jest kompletną przylepą i pomimo tego, że ma siedem lat i tak kocha gdy Luke nosi ją na rękach i traktuje jak księżniczkę, lubię na to patrzeć. Szczerze? Lubię sobie wyobrażać, że mnie też tak kocha. Mała śpi na tylnym siedzeniu w foteliku, a on prowadzi w ciszy do naszego mieszkania, które dostali w prezencie ślubnym od moich rodziców.

– Nie jestem dziwką – nie wiem dlaczego czuję potrzebę powiedzenia tego.

– Oczywiście, że moja żona nie jest dziwką – odpowiada.

– Dlaczego mi się wtedy oświadczyłeś? – obraca głowę w moją stronę.

– Chcesz znać prawdę? Byłem tak kurewsko przerażony, że słuchałem wszystkiego, co mówi twój ojciec. A ty? Polegałaś na mnie tak mocno, że nie mogłem na ciebie patrzeć, ani na to kim się stałaś w przeciągu kilku miesięcy.

– Byłam tak samo przerażona jak ty! – zaciska dłonie na kierownicy tak mocno, że aż bieleją mu kostki.

– Podjęliśmy decyzje, których teraz nie cofniemy. Musimy z tym żyć.  Przepraszam za to, co powiedziałem w parku. Byłem twoim pierwszym tak samo jak ty moją. Chcieliśmy tego i to zrobiliśmy – tylko kiwam głową.

Reszta drogi mija w milczeniu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro