Rozdział 34
Przyjechaliśmy do restauracji jednym samochodem. Otworzył przede mną wszystkie możliwe drzwi, z resztą tak jak zawsze to robi.
Teraz siedzimy przy stoliku i czekamy na nasze zamówienia.
– Opowiedz mi więcej o Allie – zaskakuje mnie tym – Dostaje cały czas urywki, o najcudowniejsze dziewczynce na świecie – uśmiecham się.
– Więc to słodki aniołek, który kocha bajki. Zawsze wymyśla nam milion rzeczy do zrobienia i sprawia, że w ogóle nie dbamy o jej nawyki żywieniowe. Ma te swoje pytania, na które czasem nie mamy pojęcia jak odpowiedzieć, a wtedy ona odpowiada sama. Jest najlepszą uczennicą i uwielbia przyprowadzać koleżanki do domu, bo jest strasznie rozpieszczona. Lubi też spać z nami w łóżku. Ma takie blond loki, które zawsze rozwalają się po całej poduszce i wpadają jej do oczu.
– Zawsze mówisz 'my', robisz to umyślnie? – uśmiecha się – On jest aż taki niesamowity? – w pierwszej chwili nie wiem, co odpowiedzieć.
– Jest bardziej niesamowitym ojcem, niż sam mógł sobie wyobrazić. Zrobi dla niej wszystko. Gdy tylko widzi ból na jej twarzy, nawet gdy jest lekko chora, on sam cierpi – zamykam się – Tak strasznie cię przepraszam. Nie powinnam opowiadać o nim – ostatnie słowo specjalnie akcentuje.
– Chcesz powiedzieć mi dlaczego wam nie wyszło? – kręcę głową – Dobrze, skoro tak, powinnaś powiedzieć Allie, że moją ulubioną bajką jest Arielka.
– Co? – uśmiecha się szerzej i poprawia okulary na nosie.
– Wiem, że wszystkie te bajki to miłość od pierwszego wejrzenia, może nie najrozsądniejsza, ale tam chodzi o coś więcej. Ona poświęca wszystko co zna, na rzecz nieznanego i to jeszcze bez swojego największego atutu. Jest tam nikim, ale staje się wszystkim.
– Dlatego, że jest ładna! – Ryan kręci głową.
– Chce wierzyć, że chodzi o coś więcej. Może o to, że oni są sobie potrzebni, bo inaczej nie dostaną swojego szczęśliwego zakończenia? A może o to, że druga połówka jest najmniej z oczywistych wyborów.
– Wow, doszedłeś do całkiem głębokich rozmyśleń. Myśle, że tak nie porozmawiasz z Allie – wybucha śmiechem.
– Naprawdę chciałbym ją poznać – trochę się krzywię.
– Mamy z Luke'm ustalenie, że nie poznajemy naszego dziecka z kimś z kim.... – jak to ująć? – spędzamy czas. Nie chcemy namieszać jej w głowie.
– Rozumiem to, więc niestety będziesz musiała mi wystarczyć ty – nie wiem dlaczego, ale to wywołuje rumieniec.
– Jesteś strasznie bezpośredni, wiesz?
– Żyłem w niedomówieniach, wole powiedzieć czego chce albo czego bym chciał niż bawić się w gierki – to jego największy plus – Przepraszam jeśli moje pytania sprawiają, że czujesz się niezręcznie.
– Ćwiczę szczerość – wtedy przychodzą nasze posiłki – Dopiero zaczynam jeść, a ja już wiem, że to będzie najsmaczniejszy posiłek od dawna.
– Nie, Carrie, poprawnie to zdanie brzmi tak. Dziękuje Ryan, że dzięki tobie spędziłam najmilszy wieczór od dawna – chichocze jak nastolatka.
– Musisz mnie tego nauczyć – może kiedyś wykorzystam to na byłym mężu.
– Czyli kolejne lekcje ode mnie.
– Mój prywatny profesor po godzinach – to pierwszy raz gdy próbuje z nim flirtować.
– Podoba mi się to.
Po kolacji podwozi mnie pod mój samochód i otwiera mi obie pary drzwi, a potem?
– Dobranoc – dostaje najzwyklejszego całusa w policzek.
– Dobranoc – i to wszystko, a ja nie wiem czy czuje wdzięczność czy rozczarowanie.
Następnego dnia jadę do Luke'a po Allie. O dziwo nie otwiera mi on, a jego siostra.
– Cześć – staram się z nią nie kłócić, to już nie ma znaczenie.
– Och, przyszła matka, która zapragnęła zabawy – ignoruje ją.
– Mamusiu! Ciocia Lexi pomalowała mi paznokcie! – macha przede mną rączkami.
– Pokaż, aniołku – biorę jej dłonie w swoje i oglądam różowy lakier wraz z różnymi świecącymi naklejkami.
– Muszą jeszcze wyschnąć, dzieciaku – Allie kiwa głową w stronę Lexi.
– Podziękowałaś?
– Dziękuje, najlepsza ciociu na świecie! – moja córka potrafi rozpuścić nawet aurę suki Lexi, to niesamowite. Lexi całuje ją w czubek głowy.
– Następnym razem stópki! – oczy Allie jeszcze bardziej błyszczą.
– Gdzie jest Luke? – pytam Lexi – Czy zostawił ciebie z nią na dużej?
– Go zapytaj – wskazuje za mnie.
Obracam głowę w tył i widzę go wchodzącego z siatkami.
– Kochanie, kupiłem twoje ciastka i ulubiony sok. Wymyśliłem, że możemy też zjeść obiad – Allie biegnie do niego.
– Ciasteczka! – przypomina sobie o paznokciach i czeka, aż Luke rzuci wszystko, że jej jedno wyjąć.
On dokładnie to robi.
– Myślałam – szepcze do siebie...
– On nie jest tobą – szepcze mi do ucha Lexi, jakby znała moje najbrudniejsze historyjki.
– Masz racje, jest gorszy – Lexi podchodzi i bierze od niego zakupy. Widać, że wypracowali system.
– Szybko jesteś, myślałem, że będziesz leczyć kaca – nic nie mówię – Będę robił obiad, Allie w środku nocy wpadła do mojego łóżka i powiedziała, że ma ochotę na klopsiki.
– Śniły mi się, tatusiu! – oboje się przy tym uśmiechają.
– Dobrze, więc....
– Zostaniemy – dlaczego moje życie nie może być prostsze?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro