Rozdział 32
Gdy budzę się rano orientuje się gdzie jestem. Ubrana w majtki z wczoraj i w jego koszulkę. Słyszę śmiech Allie, co znaczy, że on dalej tu jest, a potem słyszę tupot małych stópek. Chwile później ktoś wskakuje obok mnie na na kanapę.
– Mamusiu! Już dwunasta – zaczynam łaskotać Allie, a ona od razu chichocze – Mamo, przestań! – w końcu kładzie się obok mnie.
– Co ty na to, żebyśmy zrobiły sobie dzień leniucha? W końcu jest sobota – Allie odsuwa sobie włosy z twarzy.
– Tatuś jest w domu – nie wiem dlaczego mówi to z przerażeniem – Nie chce, żeby wychodził, mamusiu – gładzę ją po włosach. Nie wiem czy będę mogła spojrzeć na niego po tej nocy, nie wiem czy tego chce.
Allie dotyka mojej szyi.
– Co to mamusiu? – dotykam mojej szyi – Zrobiłaś sobie ała? – właśnie dlatego ludzie nie robią sobie malinek.
– Tak, nie wiem jak, tak jak ty nie wiesz jak zdzierasz kolana – chichoczemy obie.
– Z czego się tak śmieją moje dziewczyny? – pyta zza kanapy.
Wiem, że dezorientujemy Allie, ale samych siebie też.
– Babskie sprawy, prawda księżniczko? – kiwa głową.
– Tatuś, też ma siniaki! – obracam głowę w kierunku Luke'a, aż robię się czerwona na twarzy.
– Obejrzymy jaką bajkę, a może pójdziemy do kina? Co chcesz dzisiaj robić?
– Tato, czy to już czas na rodzinne weekendy? – zamykam oczy. Nigdy nie będzie na to czasu.
– Nie, kochanie, ale możemy iść do kina – wygina usta w podkówkę, po czym staje na kanapie i szepcze mu coś do ucha.
– Dobra, Carrie, posuwaj swój tyłek, Allie chce spędzić dzień na kanapie z Disney'm – jest ubrany w świeże rzeczy, musiał zdążyć wziąć prysznic.
Patrzę na niego, pytając go spojrzeniem czy to dobry pomysł.
– Juhu! – Allie biegnie po piloty od telewizora, a Luke siada za moimi plecami.
– Oczy jej świecą – szepcze do mojego ucha.
Obracam głowę w jego stronę.
– Wiesz? Sądzę, że by nam się udało gdy nie jej ciąża – ranie go i bardzo dobrze – Mogłabym być z tobą szczęśliwa, gdy jesteś taki.
– Chcesz przez weekend poudawać? – opieram plecy o jego klatkę piersiową – Wyobraź sobie, że jesteśmy naprawdę szczęśliwi.
Allie wskakuje do nas na kanapę i kładzie głowę na moich kolanach.
– Kocham was! – krzyczy za nim kompletnie pochłonie ją bajka.
Mogłabym tak żyć. Mogłabym być szczęśliwa z nim w ten sposób. Mogłabym być w nim zakochana gdy jest ze mną, a nie przy mnie, ale on ma kochankę. Kochankę, z którą ma dziecko.
Po jakimś czasie zostawiam ich samych, żeby wziąć szybki prysznic i zrobić popcorn.
– Carrie! Ktoś do ciebie dzwoni! – wchodzę do pokoju, gdy on podnosi telefon ze stolika.
Okazuje się jednak, że to esemes, czytam go przez jego ramie.
Nieznany: kłamałem, wziąłem twój numer z biura dziekana, co powiesz na kawę?
– Jak na studiach, Carrie? – nie ma prawa być zazdrosnym.
– Czuje się tam staro – zabieram mu telefon z dłoni – Ale brakowało mi nauki czegoś nowego.
– Czyli nie poznajesz tam ludzi? – Allie zajada się popcornem i patrzy w ekran.
– Dawaj prosto z mostu – patrzy na mnie gdy siadam na drugim końcu kanapy – Chcesz widzieć kto to? – kiwa głową.
– Facet, któremu się podobam – szepcze mu do ucha – On też mi się podoba – wbijam paznokcie w jego ramie – I wiesz co jest w tym najlepsze? Nie chodzi o seks.
– Allie, mama i tata muszą porozmawiać, wrócimy za chwile, dobrze?
– Przyniesiecie mi trochę soczku pomarańczowego, proszę? – jej wystarczy, że jesteśmy razem, to tak cholernie przerażajace.
– Cały karton, Allie – uśmiecha się, gdy on prawie wynosi mnie z pokoju.
– No co? – pytam z uśmiechem – Przespaliśmy się wczoraj, dzisiaj było miło, ale chyba nie myślałeś, że to coś zmienia, prawda?
– Robisz krzywdę naszemu dziecku – mówi.
– Ty ją zrobisz gdy dowie się, że tatuś ma inne dziecko, któremu poświęca czas, że ma inną ukochaną mamusie, o która dba. Ty nawet tego nie kontrolujesz, wiesz? Widzisz matkę, myślisz dziecko. Czyli ona będzie tak samo ważna – patrzę na niego – Widziałam wyciąg z konta. Chyba to czas zrobić dwa osobne – rzucam tym w niego.
– Życzę ci kurwa, żebyś też była w takiej sytuacji, żeby ten facet, który do ciebie pisze cię zapłodnił i, żebyś to zrozumiała, bo nie jesteś tu święta. Pamiętasz jak pocałowałaś Ashtona, bo szukałaś uwagi?
– Jesteś siedem lat starszy!
– Cel był ten sam.
– Nie będę miała więcej dzieci – mówię.
– A czy ja to kurwa planowałem? – milczę – Za nim rzucisz mi w twarz, że nie planowałem Allie, to przypominam ci, że przed Allie planowałem z tobą życie.
– Co najbardziej lubię robić? – dezorientuje go tym pytaniem – Czego najbardziej mi brakuje? Ty też tego nie wiesz!
A potem wracamy na kanapę do Allie i już więcej się nie dotykamy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro