Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30

Nie cieszyłem się z pierwszego dziecka jak prawdziwy rodzic, bo byłem za młody. Byłem przerażonym dzieciakiem, który bal się o swoje życie. Teraz? Nie potrafię przekonać się do tego, że powinno mi zaleźć, to nieco przerażajace, bo to moje dziecko, ale jest inaczej.

Od dwóch godzin chodzą z Mary po sklepach. Ona już chciała kupować rzeczy dla dziecka, ale nawet nie wiemy czy to dziewczynka czy chłopiec.

Kupuje jej też tonę zdrowego jak i niezdrowego jedzenia, po czym zawożę to hej do domu.

Nie mówię za dużo podczas całej tej przygody. Właściwie to śmieszne, bo jakiś czas temu nie zamykała mi się przy niej buzia. Z kolei teraz to ona nie przestaje mówić.

Stawiam rzeczy w jej kuchni gdy nagle czuje jej usta na swojej szyi.

– Co ty do cholery robisz? – odsuwam się.

– Daj spokój, wiem, że tego chcesz – przysuwa się do mnie i pociera mnie przez spodnie.

Gdy tylko myśle o tym gdzie mnie to doprowadziło, doskonale wiem, że mnie nie pobudzi. Penis chociaż raz połączył się z moją głową.

– Wiesz, że kobiety w ciąży są bardzo napalone? – jej brudna gadka mnie kręciła. Powinna dalej, prawda?

– Musisz znaleźć kogoś wolnego kto ulży twojemu cierpieniu, Mary, a teraz wychodzę. Zadzwoń gdy będziesz szła na następna wizytę do lekarza – patrzy na mnie obrażoną miną.

– Nie zostawiaj mnie!

– Branie się za żonatych to słaby pomysł – a potem zaczyna płakać.

– Mówiłeś, że od niej odejdziesz, że uciekniemy! – parskam.

– Nigdy tego nie powiedziałem. Posłuchaj mnie, Mary – łapie jej brodę między palce i zmuszam do spojrzenia na siebie – Masz dwadzieścia dwa lata i myślałaś, że zatrzymasz mnie na dziecko. Po co ci to było? Marzyłaś o byciu matką?

– Po prostu wpadliśmy! Tak samo jak ty z nią! – nie działają na mnie jej łzy.

– Zrobiłaś to celowo, bo widziałaś, że się oddalam, mam racje? – patrzy mi w oczy, a ona.. w końcu potakuje.

– Dziecko nie jest niczemu winne, dlatego będę jej kochał tak samo jak kocham Allie, ale ciebie? Ciebie nie muszę kochać.

– Udowodniłeś to, co? Nie kochając swojej żony? – puszczam ją i obracam się do niej plecami.

– Właśnie dlatego, to nigdy nie będziesz ty – a potem wychodzę.

I bije siebie w głowę, bo ona miała cholerną racje. Był taki moment gdy.. Z resztą kurwa jakie to ma znaczenie?

Jestem teraz tylko ojcem.

Muszę się nauczyć jak znowu być tym facetem, który jest coś wart.

Dzwonię do moich przyjaciół.

– Cześć, pamiętasz mnie jeszcze?

– Kupę lat, stary – uśmiecham się sam do siebie.

– Jesteś w mieście?

– Masz szczęście, przyjechałem na weekend, a co? Ty w końcu wyrwałeś się z idealnego życia?

– Rozwiedliśmy się z Carrie – on milczy, ja milczę.

– Piwo w naszym starym miejscu? Zadzwonię po resztę.

– Dzięki, stary – wzdycha.

– Musisz mi wszystko opowiedzieć – i w ten sposób umówiłem się na ploteczki z kumplami.

Pół godziny później siedzę z Mikiem, Calumem i Ashtonem w naszym ulubionym pubie. Ashton pracuje ze mną, Mike jest trenerem, a Cal? Cal jest zawodowym piłkarzem.

– Więc tak to mniej więcej wygląda – mówię gdy kończę moją opowieść – Nawet mi przy niej nie stanął, rozumiecie to?

– Mówimy o szalonej suce, która wrobiła cię w dziecko – dopijam mój kielich piwa do końca.

– Ja się osobiście dziwie – mówi Mike – pieprzyłeś ją prawie rok, a teraz ci nie stanął? To jest właściwie zabawne. Pomysł ile gówna byś sobie oszczędził gdy ta myślał tą drugą głową – przywołuje kelnerkę i proszę o kolejne piwo.

– Niezła – podsumowuje ją Calum – A Carrie dalej jest taką gorącą laską? – byłem najdojrzalszy. Teraz jestem jak oni.

– Trochę mamuśka – rzuca Ash – Ale nie jest źle.

– Mówicie o mojej żonie! – krzyczę.

– Byłej żonie, idioto – mówią na raz.

– Nie wierze, że będziesz miał drugie dziecko.

– Ja też w to kurwa nie wierze, zawsze się zabezpieczałem, zawsze – prawie krzyczę.

– Oprócz Carrie – uderzam go w tył głowy.

– Carrie była miłością mojego życia – któryś z nich parska śmiechem.

– Stary, Carrie była dziewczyną, z którą wpadłeś, nikim więcej. Dziwie się, że tak długo z nią byłeś, ale chyba rozumiem dlaczego. Kto do cholery pozwala się zdradzać?

– Kurwa, wy w ogóle nie wiecie nic o życiu! – krzyczę – Ty - wskazuje na Caluma – pieprzysz kogo popadnie – potem jest Mike – Zostawiłeś dziewczynę, która chciała po prostu czegoś więcej  - a ty, ostatni jest Ash – Chciałeś moją żonę, ale ona wybrała mnie – Mike wstaje.

– Stary, to ty spieprzyłeś. My jesteśmy szczęśliwi.  Musisz w końcu dorosnąć – wybucham śmiechem.

– Dorosłem! Dorosłem gdy wy biegaliście po imprezach i udawaliście, że nie istnieje! – wstaje i odchodzę od stolika – Jestem słaby, jestem kurwa słaby! – wychodzę stamtąd.

Gdzie mnie niesie?

Do mojego mieszkania. Do mojego domu, który już nim nie jest.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro