Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28

Carrie

Wczoraj przeczytałam Allie dwie bajki, ale nie chciała zasnąć. Dopiero gdy Luke zadzwonił ona położyła głowę do poduszki i odpłynęła po dwóch stronach. Miałam łzy w oczach gdy rozmawiała z nim przez telefon. Nie jest tutaj, bo tak będzie lepiej dla nas, bo Allie nie rozumie co tu się dzieje, ale to dobrze.

Teraz moje dni są bogatsze o wyjścia na uczelnie. Co nie zmienia faktu, że czuje się samotna i chyba nie powinnam tak myśleć, bo znowu słyszę moje imię.

– Carrie! – on mi nie da spokoju, prawda?

– Czy ty mnie śledzisz? – wyciąga do mnie dłoń, w której trzyma kubek z kawą.

– Nie chcesz iść na kawę, więc kawa przyszła do ciebie – chucha w kosmyk włosów, który opadł mu na okulary.

Oszczędzam mu wysiłku i zabieram kawę, żeby mógł poprawić włosy. Kasztanowe, cholernie kręcone włosy. Zdecydowanie wygląda jak młody, seksowny profesor.

– Czy to nie zabronione podrywać studentki? – brakowało mi w moim życiu mojej pewności siebie.

– Nie uczę ciebie, więc mogę robić wszystko co mi się żywnie podoba – upijam łyk kawy i okazuje się, że jest cholernie dobra – Smaczna, co? Mam w gabinecie ekspres, możesz korzystać kiedy chcesz.

– Przelewasz kawę z ekspresu do papierowych kubków? – pytam trochę przerażona.

– Robię to tylko dla takich pięknych, pań – przewracam oczami – To co? Chcesz zobaczyć mój ekspres? – parskam śmiechem.

– Jesteś szalony – jest pierwszą osobą od dawna, która sprawia, że po prostu czuje się dobrze.

– Carrie, jestem zaintrygowany tobą i tym kim jesteś. Podziwiam cię za powrót na studia i otwarcie co do mówienia o dziecku. Chce wiedzieć więcej – nie wiem, co powiedzieć – Przyjechałem tutaj rok temu z Sydney, nie mam jeszcze dużo przyjaciół, a ty? Też nie wyglądasz na dusze towarzystwa.

– No dzięki – oboje się uśmiechamy.

– Chce po prostu przedstawić ci same plusy – wypijam jeszcze trochę tej pysznej kawy. Mam teraz godzinę wolnego, a on wydaje ni się, że doskonale o tym wiedział.

– Sprawdziłeś mój plan, prawda?

– Może – bije od niego pozytywna energia.

– Pokaż mi swój ekspres, Ryan – kładzie dłoń na moich plecach i prowadzi mnie we właściwym kierunku.

Jest o wiele za blisko niż powinien być. Czuje jego oddech na swojej szyi, a z mojej twarzy nie schodzi mały uśmieszek.

A wtedy dzwoni mój telefon.

Luke

Czego on teraz ode mnie chce?

– Przepraszam, muszę odebrać – wiem, że nie umyka mu zdjęcie Luke'a z Allie. Domyśli się, prawda?

– Co się do cholery dzieje w szkole u Allie?

– Co?

– Zadzwonili do mnie mówiąc, że Allie płacze. Nie mogą sobie z nią poradzić.

– Nie zadzwonili do mnie! Już jadę!

– Ja też – wyrzucam kawę.

– Przepraszam! – i już mnie nie ma obok Ryana. Zawsze tak będzie, zawsze to ona będzie na pierwszym miejscu.

Pół godziny później jestem pod szkołą i biegnę do sali.

– Co się stało? – dosłownie minutę później wbiega Luke'a – Allie, kochanie – siedzi skulona na krześle – Co się stało? – patrzy na mnie zmęczonymi oczami.

– Allie – Luke siada na krześle obok niej i głaszcze ją po włosach.

– Nie chce nic powiedzieć tylko płacze – patrzę na jej oczy.

– Skarbie – a potem po prostu wymiotuje. Dotykam jej czoła.

– Macie się za cholerne nauczycielki? Nie wiecie nawet kiedy dziecko jest chore? – krzyczy Luke – Ona zawsze się tak zachowuje!

– Przepraszamy, my...

– Czy dotknięcie jej czoła czy spojrzenie na jej oczy to takie trudne? Widać, że jest chora, kurwa! – Luke się nie kontrole jeśli chodzi o Allie – Myślałem, że coś się stało...

– Ta- to – Luke głaszcze ją po włosach – ja...

– Ciii.. Zabieramy cię do domu – 'my' – Następnym razem, bądźcie bardziej konkretne – bierze ją na ręce, a ona od razu się do niego tuli.

– Jej plecak – mówi jedna z nauczycielek.

– Wystraszyliście nas. Nie widać, że jest chora? – kurwa, oczywiście, że widać.

Ustalamy z Luke'm, że ja jadę do apteki, a on do domu. W tej chwili się nie kłócimy i nie obwiniamy.

W końcu docieram do domu. Luke zamyka drzwi od pokoju Allie.

– Podałem jej to co było w szafce, zasnęła – odkładam siatkę z lekami – Przesadziłem w szkole?

– Nic ci nie wyjaśnili?

– Powiedzieli, że dziwnie się zachowuje oraz, że nie chce jeść, ani mówić. Wiesz, co było moją pierwszą myślą? – kiwam głową.

– Że to przez nas.

– Zostaje tu dzisiaj. Moja córeczka jest chora, a ja nie zamierzam martwić się o nią w domu. Są tu jakieś moje rzeczy jeszcze? – kiwam głową – Idę wziąć prysznic.

Allie budzi się nie długo potem. Znowu całkowicie rozgrzana. Luke dalej nie wrócił z łazienki, a gdy wraca zastaje Allie w mojej sypialni. Ogląda bajkę z pół otwartymi oczami i głową na moich kolanach.

– Jestem chora, tatusiu – mówi do niego, a on po prostu siada na krawędzi łóżka.

– Kochanie, mogłaś powiedzieć nauczycielką. Martwiliśmy się z mamą, czy następnym razem powiesz? Oszczędzisz nam złamania przepisów drogowych – gładzi ją po włosach.

– Przepraszam...

– Kochanie, nie przepraszaj, a teraz idź spać, bo rano czeka cię kolejna dawka leków.

– Fuj – to wygląda na zwykłą grypę jelitową, co zdarza się w szkole. Ale nie mówiąc nic nauczycielką, wystraszyła nas na smierć.

Gdy budzę się w środku nocy, okazuje się, że całą trójką leżymy w łóżku. Nie mam siły go stad wyrzucać.

Ale nasuwa się pytanie, co zrobi gdy jego dwójka dzieci będzie chora w tym samym czasie? Albo gdy będą miały tego samego dnia coś ważnego w szkole? Co wtedy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro