Rozdział 28
Carrie
Wczoraj przeczytałam Allie dwie bajki, ale nie chciała zasnąć. Dopiero gdy Luke zadzwonił ona położyła głowę do poduszki i odpłynęła po dwóch stronach. Miałam łzy w oczach gdy rozmawiała z nim przez telefon. Nie jest tutaj, bo tak będzie lepiej dla nas, bo Allie nie rozumie co tu się dzieje, ale to dobrze.
Teraz moje dni są bogatsze o wyjścia na uczelnie. Co nie zmienia faktu, że czuje się samotna i chyba nie powinnam tak myśleć, bo znowu słyszę moje imię.
– Carrie! – on mi nie da spokoju, prawda?
– Czy ty mnie śledzisz? – wyciąga do mnie dłoń, w której trzyma kubek z kawą.
– Nie chcesz iść na kawę, więc kawa przyszła do ciebie – chucha w kosmyk włosów, który opadł mu na okulary.
Oszczędzam mu wysiłku i zabieram kawę, żeby mógł poprawić włosy. Kasztanowe, cholernie kręcone włosy. Zdecydowanie wygląda jak młody, seksowny profesor.
– Czy to nie zabronione podrywać studentki? – brakowało mi w moim życiu mojej pewności siebie.
– Nie uczę ciebie, więc mogę robić wszystko co mi się żywnie podoba – upijam łyk kawy i okazuje się, że jest cholernie dobra – Smaczna, co? Mam w gabinecie ekspres, możesz korzystać kiedy chcesz.
– Przelewasz kawę z ekspresu do papierowych kubków? – pytam trochę przerażona.
– Robię to tylko dla takich pięknych, pań – przewracam oczami – To co? Chcesz zobaczyć mój ekspres? – parskam śmiechem.
– Jesteś szalony – jest pierwszą osobą od dawna, która sprawia, że po prostu czuje się dobrze.
– Carrie, jestem zaintrygowany tobą i tym kim jesteś. Podziwiam cię za powrót na studia i otwarcie co do mówienia o dziecku. Chce wiedzieć więcej – nie wiem, co powiedzieć – Przyjechałem tutaj rok temu z Sydney, nie mam jeszcze dużo przyjaciół, a ty? Też nie wyglądasz na dusze towarzystwa.
– No dzięki – oboje się uśmiechamy.
– Chce po prostu przedstawić ci same plusy – wypijam jeszcze trochę tej pysznej kawy. Mam teraz godzinę wolnego, a on wydaje ni się, że doskonale o tym wiedział.
– Sprawdziłeś mój plan, prawda?
– Może – bije od niego pozytywna energia.
– Pokaż mi swój ekspres, Ryan – kładzie dłoń na moich plecach i prowadzi mnie we właściwym kierunku.
Jest o wiele za blisko niż powinien być. Czuje jego oddech na swojej szyi, a z mojej twarzy nie schodzi mały uśmieszek.
A wtedy dzwoni mój telefon.
Luke
Czego on teraz ode mnie chce?
– Przepraszam, muszę odebrać – wiem, że nie umyka mu zdjęcie Luke'a z Allie. Domyśli się, prawda?
– Co się do cholery dzieje w szkole u Allie?
– Co?
– Zadzwonili do mnie mówiąc, że Allie płacze. Nie mogą sobie z nią poradzić.
– Nie zadzwonili do mnie! Już jadę!
– Ja też – wyrzucam kawę.
– Przepraszam! – i już mnie nie ma obok Ryana. Zawsze tak będzie, zawsze to ona będzie na pierwszym miejscu.
Pół godziny później jestem pod szkołą i biegnę do sali.
– Co się stało? – dosłownie minutę później wbiega Luke'a – Allie, kochanie – siedzi skulona na krześle – Co się stało? – patrzy na mnie zmęczonymi oczami.
– Allie – Luke siada na krześle obok niej i głaszcze ją po włosach.
– Nie chce nic powiedzieć tylko płacze – patrzę na jej oczy.
– Skarbie – a potem po prostu wymiotuje. Dotykam jej czoła.
– Macie się za cholerne nauczycielki? Nie wiecie nawet kiedy dziecko jest chore? – krzyczy Luke – Ona zawsze się tak zachowuje!
– Przepraszamy, my...
– Czy dotknięcie jej czoła czy spojrzenie na jej oczy to takie trudne? Widać, że jest chora, kurwa! – Luke się nie kontrole jeśli chodzi o Allie – Myślałem, że coś się stało...
– Ta- to – Luke głaszcze ją po włosach – ja...
– Ciii.. Zabieramy cię do domu – 'my' – Następnym razem, bądźcie bardziej konkretne – bierze ją na ręce, a ona od razu się do niego tuli.
– Jej plecak – mówi jedna z nauczycielek.
– Wystraszyliście nas. Nie widać, że jest chora? – kurwa, oczywiście, że widać.
Ustalamy z Luke'm, że ja jadę do apteki, a on do domu. W tej chwili się nie kłócimy i nie obwiniamy.
W końcu docieram do domu. Luke zamyka drzwi od pokoju Allie.
– Podałem jej to co było w szafce, zasnęła – odkładam siatkę z lekami – Przesadziłem w szkole?
– Nic ci nie wyjaśnili?
– Powiedzieli, że dziwnie się zachowuje oraz, że nie chce jeść, ani mówić. Wiesz, co było moją pierwszą myślą? – kiwam głową.
– Że to przez nas.
– Zostaje tu dzisiaj. Moja córeczka jest chora, a ja nie zamierzam martwić się o nią w domu. Są tu jakieś moje rzeczy jeszcze? – kiwam głową – Idę wziąć prysznic.
Allie budzi się nie długo potem. Znowu całkowicie rozgrzana. Luke dalej nie wrócił z łazienki, a gdy wraca zastaje Allie w mojej sypialni. Ogląda bajkę z pół otwartymi oczami i głową na moich kolanach.
– Jestem chora, tatusiu – mówi do niego, a on po prostu siada na krawędzi łóżka.
– Kochanie, mogłaś powiedzieć nauczycielką. Martwiliśmy się z mamą, czy następnym razem powiesz? Oszczędzisz nam złamania przepisów drogowych – gładzi ją po włosach.
– Przepraszam...
– Kochanie, nie przepraszaj, a teraz idź spać, bo rano czeka cię kolejna dawka leków.
– Fuj – to wygląda na zwykłą grypę jelitową, co zdarza się w szkole. Ale nie mówiąc nic nauczycielką, wystraszyła nas na smierć.
Gdy budzę się w środku nocy, okazuje się, że całą trójką leżymy w łóżku. Nie mam siły go stad wyrzucać.
Ale nasuwa się pytanie, co zrobi gdy jego dwójka dzieci będzie chora w tym samym czasie? Albo gdy będą miały tego samego dnia coś ważnego w szkole? Co wtedy?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro