Rozdział 21
– Luke – mówię do niego rano przed jego wyjściem do pracy – Zapisałam się na studia. Musimy zmienić nasz grafik – Allie wpada uśmiechnięta do salonu.
– Mamo! – Luke cały czas na mnie patrzy, jakby starał zrozumieć, co się właśnie wydarzyło – Zapleciesz mi warkoczyki, proszę? – sadzam ją sobie na kolanach i sięgam do jej blond loków.
– Coś nowego, co? – uśmiecha się do mnie.
– Carrie, co to znaczy, że idziesz na studia? – wzruszam ramionami.
– To znaczy, że wracam do szkoły. Plan zajęć jest tak ułożony, że gdy Allie skończy swoje lekcje, ja już będę na nią czekać.
– Wracasz do szkoły, mamo?
– Tak, Allie. Chce, żebyś była ze mnie dumna – nie patrzę na Luke'a – Nic się dla ciebie nie zmieni, obiecuje – ona mi wierzy i tylko to się liczy.
– Dobrze, chodź tato, bo się spóźnimy – Luke się uśmiecha. Zakładam na jej drugiego warkocza gumkę i wypuszczam ją.
– Moja punktualna, dziewczynka – Allie się uśmiecha.
Zazwyczaj gdy myślcie, że nic nie może już pójść gorzej, okazuje się, że się myliliście.
Luke to jedno, a jego kochanka to drugie, więc nikogo nie powinno dziwić gdy dwie godziny po wyjściu mojej rodziny ktoś zapukał do drzwi.
Kompletnie nie przygotowana otworzyłam drzwi, tak jak stałam i od razu wiedziałam kto to. Zdjęcia jej twarzy o dziwo też się pojawiały.
– Dzień dobry, szukasz czegoś? – miałam dwie opcje albo się rozpłacze albo poradzę sobie z kimś kto wie więcej o moim życiu ode mnie.
– Jest Luke? – chce mi się śmiać.
Ona może mieć dwadzieścia dwa lata. Nie jest ode mnie ładniejsza, ale zdecydowanie szczuplejsza. Jest moim przeciwieństwem pod każdym względem.
– A kim jesteś? – wodze po niej wzrokiem i zdecydowanie nie rozumiem co w niej widział.
– Mieliśmy ci to powiedzieć wspólnie – zaraz się ze rzygam – Jestem w ciąży – moja twarz zdecydowanie zmienia wyraz i już nie jestem taka pewna siebie – Twój mąż cię zdradza ze mną i będzie ojcem mojego dziecka – czy to dlatego to zakończył?
Nie to Luke, on nie zakończyłby tego ze względu na dziecko. On ma na tym punkcie obsesje, cholerną obsesje bycia dobrym ojcem.
– Rozumiem, że jesteś jego kochanką? – zaciskam dłoń na framudze drzwi – Powiedz mi jak myślisz co ci da przyjście tutaj? Skoro jesteś jego kochanką, doskonale wiesz, że on jest w pracy, ale i również wiesz, że popsuł mu się komputer. Jeśli chciałaś go przy sobie zatrzymać, nie uważasz, że słabym sposobem jest przyjście do jego żony, która może chcieć go zatrzymać za wszelką cenę? – milczy – Naprawdę nie masz pojęcia o życiu.
– Będę miała z nim dziecko! – na tym skupie się gdy będę mogła już oddychać.
– I mówisz to mi? Mamy założyć jakiś klub zapłodnionych przez Luke'a Hemmings'a? Biegnij do niego, nie do mnie!
– Czy ty słyszysz co ci powiedziałam właśnie? – problem polega na tym, że nazbyt wyraźnie.
Pochylam się we framudze drzwi.
– Kochana, nie wiem co on ci powiedział, ale ja o wszystkim wiedziałam – szepcze jak idiotka – Mieliśmy kryzys, więc jakby to powiedzieć, pozwoliliśmy sobie na małą odskocznie...
– Ale on...
– Cokolwiek zrobił to było raczej jak jego prywatna darmowa terapia z korzyściami niż autentyczny związek. Co ty myślałaś? Że zostawi nas dla ciebie? – szeroko się uśmiecham – Ale ty? – pochylam się niżej – Nie wstyd ci sypiać z żonatymi i myśleć, że rozwalasz małżeństwo? Wstydziłabyś się.
– Jesteście chorzy! – chociaż przez chwile czuje satysfakcję.
– Jesteśmy rodziną, kochanie, a w rodzinie siła – powiedziałam tyle bzdur, że już nic mi nie zaszkodzi.
– Będę miała z nim dziecko! – kurwa.
– Dobrze, ale czy uważasz, że to coś zmienia? – ponownie tasuje ją wzrokiem – Mam ci może współczuć? Albo sobie?
– Powinniście się leczyć! – uśmiecham się do niej.
– A ty powinnaś się wstydzić! Nieślubne dziecko! Z żonatym facetem! Co na to powiedzą rodzice? Czekaj, masz osiemnaście lat, prawda? – tęskniłam za tą odwagą – Dam mu znać, że byłaś. Może kiedyś się odezwie.
Trzaskam jej drzwiami przed twarzą, a potem? Zaczynam płakać, bo dokładnie znam odpowiedzialność Luke'a i sama jestem jej dowodem. Ale przynajmniej nie kłamał, że się z nią nie kontaktuje.
Czy zamierzam powiedzieć mu o tym, że będzie miał dziecko? To nie mój problem. Niech ona się wysili w szukaniu go. Ale nie chce widzieć reakcji mojego ojca czy ludzi w rodzinnej firmie gdy ona się tam pojawi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro