Rozdział 18
Zawiozłem Allie do szkoły. Jest zdezorientowana. Odbiorę ją i zawiozę do twojej mamy.
Kolejny esemes:
Jutro jest środa. Nie odbierzesz Allie tego dnia, ja nie odbiorę Allie tego dnia. Zabiorę ją rano, a potem odwiozę wieczorem. DO DOMU
Ani słowa o mnie, oczywiście, co ja sobie myślałam?
Dobrze, skoro jestem dzisiaj cały dzień sama i jutro też albo i nie, bo przychodzi kolejny esemes.
Jutro porozmawiamy
Odpisuje tylko krótko.
Ja: Niech ona się kurwa niezbliża do mojego dziecka. Jeśli to zrobisz...
Luke: Zatrzymałem się u mamy, Carrie.
Nie odpisuje mu już więcej. Tym razem w telefonie szukam adresu uczelni i sprawdzam czy mam wszystkie potrzebne dokumenty.
Szybko docieram na uczelnie. Żadne z nas e końcowym efekcie nigdy nie studiowało. Ja zamierzałam to zrobić. Nie chciałam myśleć o nim, ale to nie było możliwe. Byłam samolubna i teraz też jestem, bo może on też chciałby iść na studia? Prycham pod nosem, on już miał swoje studenckie chwile.
Nie powiem, że nie byłam zdenerwowana. W końcu to siedem lar temu powinnam tu być i cieszyć się tym.
Gdy usiadłam przed dziekanem.. Zdecydowanie mój wiek był odczuwałby dla nas obu.
– Dlaczego teraz? – decyduje się na szczerość.
– Moja córka chodzi już do szkoły. Mogę w końcu zrobić coś dla siebie, żebym ja, jak i ona mogła być ze mnie dumna – patrzy na mnie z zainteresowaniem.
– Samotna matka? – nerwowo pocieram moje uda.
– Nie, ale dobrze jest być kimś więcej niż panią domu. Nie chodzi straconą młodość, a o satysfakcję z tego, że mogę być kimś więcej – kiwa głową.
– Nowy semestr się właśnie zaczął. Nie wiem ile zostało z pani tej dziewczyny, która tyle lat temu ukończyła szkole przed czasem i zdała doskonale egzaminy, ale dam pani szanse – uśmiecham się szeroko – Psychologia tak? – zdecydowanie.
– Tak, dziękuje – oddaje mi dokumenty i podaje plan zajęć.
– Musi się pani do tego przyłożyć. Dziecko i dom do prowadzenia pani nie usprawiedliwią. Niektórzy tutaj mają dwie prace i dają radę. A tłumaczenie, że są młodzi też nie pomoże.
– Dam radę.
– Wierze w panią.
Następnym punktem programu jest sklep meblowy. Właściwie przydałby się też architekt wnętrz, ale po to mam Hailey.
Nowe życie.
Skupiam się na aspektach, które nie mają nic wspólnego z uczuciami.
Wybieram całą tonę pościeli, w zupełnie innym stylu niż wcześniej. Kupuje też coś dla Allie. Potem są poduszki, a na koniec jest materac. Muszę pamiętać też, żeby przenieść wszystkie rzeczy do pokoju gościnnego. Nie zamierzam więcej spać w tamtej sypialni.
Na koniec? Decyduje, że mi tez się coś należy, więc idę na zakupy i kupuje pare nowych rzeczy do szkoły. Na dźwięk tego jak to śmiesznie brzmi aż się uśmiecham.
Gdy staje przed sklepem z bielizna, który jest obok ulubionego sklepu z zabawkami Allie... Chociaż raz wybieram bieliznę. Bogatsza o kolejną masę rzeczy, którą doceniam tylko ja idę do sklepu z zabawkami.
A potem? Potem dostaje cudownego esemesa i dopiero wtedy zdaje sobie sprawę co zrobiłam.
Luke: Carrie do cholery to nasze pieprzone konto.
Decyduje się na szybką odpowiedź.
Ja: A to było nasze życie!
Wracam do domu biedniejsza, a zarazem bogatsza. Chwile po moim wejściu przyjeżdża dostawa ze sklepu meblowego.
Potem dzwonię do Allie, po raz pierwszy od wczoraj. Teraz czuje się jak beznadziejna matka.
– Mamo! – Allie od razu na mnie krzyczy – Ja chce do domu!
– Jutro kochanie – czy ja słyszę jej szloch.
– Ja chce teraz! Dlaczego zostałam u dziadków? Mamo!
– Allie, musisz zrozumieć... – ale gdy zaczyna płakać dopiero zaczynam rozumieć co się dzieje.
Tu nie chodzi o mnie.
Tu nie chodzi o Luke'a.
Tu chodzi tylko o nią.
– Już jadę – nie zastanawiam się dwa razy.
Po godzinie mam moją córkę w domu.
– Tato! – Allie krzyczy od progu – Tatusiu gdzie jesteś? – ocieram łzę. Luke nic jej nie wytłumaczył.
– Taty, nie ma Allie – patrzy na mnie najsmutniejszymi oczami jakie widziałam.
– Gdzie jest? – widzę, że zaraz zacznie płakać – Musiał zostać dłużej w pracy? – przyciągam ją do siebie – Ale zrobi mi jutro gofry, prawda mamo? – muszę powstrzymywać łzy.
– Kochanie, to wasze środy, oczywiście, że dostaniesz wszystko – dostaje nawet mały uśmiech.
I pomimo wszystkiego co się wydarzyło, muszę schować moją dumę do kieszeni i do niego napisać.
Ja: Czy możesz tu być rano? Allie musi mieć normalność.
Luke: u nas w mieszkaniu?
Ja: Tak, chodzi o gofry.
Ale to idiotycznie brzmi.
– Mamusiu – Allie wpycha się na moje kolana – Czy mogę dzisiaj z tobą spać? – ona chce zaczekać na Luke'a u mnie w łóżku. Ona nie zdaje sobie sprawy, że to ona tu jest najważniejsza i gdy tylko Luke przekroczy próg to ją znajdzie nie mnie.
– Oczywiście, skarbie, ale teraz mama śpi w sypialni gościnnej – Allie marszczy brwi.
– Dlaczego?
– Tamten pokój mi się znudził – Allie chichocze.
– Ja też mogę zmienić pokój? – pyta już bardziej radośnie.
– Ja uwielbiam twój pokój, a ty nie? – zastanawia się chwile i kiwa głową.
– Obejrzymy bajkę? – pyta – Proszę – obejmuje mnie ramionami za szyje – Nie chce zostawać u babci w tygodniu, kocham mój dom, mamo – całuje ją w czubek głowy.
– Przepraszam, Allie – gładzę ją po włosach.
– Nie musisz przepraszać, mamusiu – idealne dziecko – A teraz bajka! – układa się na poduszkach. Jej blond loki są wszędzie. Przyjmuje pozycje dokładnie jak jej tata i patrzy w telewizor. Jest niesamowita.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro