Rozdział 49
Pamiętam jak robiłam ten test pierwszy raz w życiu. Byłam przerażona. O niczym innym nie myślałam jak o tym, żeby to okazało się kłamstwem. Żeby spóźniający okres nagle się pojawił, cokolwiek. Jednak okazało się inaczej i dzisiaj wychowuje córkę, która jest niesamowita. A teraz? Będę miała drugie dziecko z facetem, z którym spotykam się od kilku miesięcy.
Luke trzyma mnie za dłoń, gdy czekam na wynik testu. Bycie mamą jest trudne, ale i piękne. Bycie w związku jest trudniejsze niż rodzicielstwo. Ryan będzie zupełnie innym ojcem niż Luke. Będzie więcej wymagał, więcej kazał robić samodzielnie, ale będzie dobrym tatą.
– Boje się – opieram czoło o jego pierś – To zmieni wszystko.
– Chociaż będziesz miała pewność, że to twoje – udaje mu się mnie nawet rozbawić.
– Czy myślisz, że już? – Luke bez zawahania bierze test do ręki. Zanim podaje go mi, sam mu się przygląda.
– Gratuluje – mówi – nie jesteś w ciąży – zamiast spojrzeć na test rzucam mu się w ramiona.
– Nie powinnam się cieszyć – pociera moje plecy.
– Bycie rodzicem jest przerażajace, masz prawo się cieszyć, że nie będziesz musiała dzielić czasu, który masz dla Allie. Wiem coś o tym – czuje łzy szczęścia.
– Nie będę drugi raz mamą. Nie będę miała dziecka z kimś innym niż ty – kiwa głową.
– Kiedyś gdy Allie będzie duża i będzie potrafiła to zrozumieć, wtedy założymy nowe większe rodziny. Przede wszystkim chce szczęścia Allie.
– Myśle tak samo – opieram się o niego.
– Pomaga mi bycie przy tobie, Carrie – ściskam jego koszulkę na plecach – W domu...
– Nie jestem w stanie pójść jak możesz się czuć.
– Budzę się w nocy i chce wybrać jej numer, żeby dowiedzieć się, co u niego. Potykam się w mieszkaniu o smoczki... To tylko dwa miesiące...
– To o wiele więcej, Luke – Allie puka do łazienki.
– Mamo! Tato! Wujek Ryan wrócił! Co robicie tam razem, mamo? – wybuchamy śmiechem.
– Już idziemy, kochanie – wyrzucam test ciążowy do śmieci, a resztę chowam przed Ryanem. Nie musi wiedzieć.
– Znowu zastaje cię w łazience z moją kobietą – warczy Ryan - Nie nadużywasz gościnności?
– Przestań, Ryan – rzucam szybko – To nie czas na to.
– Carrie, bardzo mi pomaga, a ja doceniam wszystko, co robisz. Jednak nie zapominaj kim jestem.
– Ojcem Allie – Luke wychodzi z łazienki.
– I przyjacielem, zawsze byłem przyjacielem – był przyjacielem zanim był kimkolwiek innym.
– Co się znowu stało? – pyta podirytowany Ryan.
– Ollie to nie dziecko Luke'a – słyszę śmiechy z salonu. Moje dziecko zawsze jest takie szczęśliwe.
– Co?
– Zrobił testy, to nie jego dziecko – Ryan ma dziwny wyraz twarzy.
– A ty? – podnosi z pralki opakowanie – To tutaj robiliście? Sprawdziliście czy będziemy mieli dziecko? Sprawdzałaś to z nim zamiast ze mną? Wiesz jak gardzę kłamstwem i zdradą.
– Nie zdradziłam cię – kiwa głową.
– Będziemy mieli dziecko? – wyjmuje test.
– Nie – przez niego też przechodzi widoczna fala ulgi.
– Jest za wcześnie, ale kiedyś chce mieć z tobą dzieci – zawsze bezpośredni – Chce mieć z tobą rodzine – ale ja już jedną mam.
Ryan jest taki prosty w obsłudze i tak cholernie dobry dla mnie.
– Kocham cię, Ryan – zaplatam ręce wokół jego szyi.
– Kocham cię, Carrie – dzielimy chwile bliskości, a potem idziemy do Luke'a i Allie.
– To ja już pójdę. Dzięki za wszystko – mówi patrząc na mnie – Kocham cię, Allie – Allie mocno go przytula.
– Ja ciebie też, tatusiu! – cmoka go w oba policzki, a potem wypuszcza z objęć – Widzimy się jutro, prawda? – pyta z nadzieją.
– Oczywiście, kochanie – Allie uśmiecha się szeroko i przytula go jeszcze raz – Ryan, mogę cię prosić na chwile? – mój facet kiwa głową.
Luke
– Nie chce wam psuć tego, co stworzyliście. Jestem tu dla Allie, a my z Carrie potrzebowaliśmy siebie, bo teraz potrafimy sobie pomóc. Wiem, że to tobie powinienem za to dziękować – on kiwa głową – Jestem ojcem Allie i to coś o czym ty, a nie ja musisz pamiętać.
– Carrie cię nie potrzebuje – rzuca w odpowiedzi.
– Masz racje, ale skoro nie potrzebuje mnie, to ciebie też nie, wiesz o tym? – zaskakuje go tym. Ale to jest prawda.
– Jesteś trochę dupkiem, co?
– Carrie zasługuje na szczęście i ty jej je dajesz, ale ja i tak tu będę, a ty musisz się z tym pogodzić.
– Rozejm? – przyjmuje jego dłoń i wychodzę stąd bogatszy o przyjaciela.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro