Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 49

Pamiętam jak robiłam ten test pierwszy raz w życiu. Byłam przerażona. O niczym innym nie myślałam jak o tym, żeby to okazało się kłamstwem. Żeby spóźniający okres nagle się pojawił, cokolwiek. Jednak okazało się inaczej i dzisiaj wychowuje córkę, która jest niesamowita. A teraz? Będę miała drugie dziecko z facetem, z którym spotykam się od kilku miesięcy.

Luke trzyma mnie za dłoń, gdy czekam na wynik testu. Bycie mamą jest trudne, ale i piękne. Bycie w związku jest trudniejsze niż rodzicielstwo. Ryan będzie zupełnie innym ojcem niż Luke. Będzie więcej wymagał, więcej kazał robić samodzielnie, ale będzie dobrym tatą.

– Boje się – opieram czoło o jego pierś – To zmieni wszystko.

– Chociaż będziesz miała pewność, że to twoje – udaje mu się mnie nawet rozbawić.

– Czy myślisz, że już? – Luke bez zawahania bierze test do ręki. Zanim podaje go mi, sam mu się przygląda.

– Gratuluje – mówi – nie jesteś w ciąży – zamiast spojrzeć na test rzucam mu się w ramiona.

– Nie powinnam się cieszyć – pociera moje plecy.

– Bycie rodzicem jest przerażajace, masz prawo się cieszyć, że nie będziesz musiała dzielić czasu, który masz dla Allie. Wiem coś o tym – czuje łzy szczęścia.

– Nie będę drugi raz mamą. Nie będę miała dziecka z kimś innym niż ty – kiwa głową.

– Kiedyś gdy Allie będzie duża i będzie potrafiła to zrozumieć, wtedy założymy nowe większe rodziny. Przede wszystkim chce szczęścia Allie.

– Myśle tak samo – opieram się o niego.

– Pomaga mi bycie przy tobie, Carrie – ściskam jego koszulkę na plecach – W domu...

– Nie jestem w stanie pójść jak możesz się czuć.

– Budzę się w nocy i chce wybrać jej numer, żeby dowiedzieć się, co u niego. Potykam się w mieszkaniu o smoczki... To tylko dwa miesiące...

– To o wiele więcej, Luke – Allie puka do łazienki.

– Mamo! Tato! Wujek Ryan wrócił! Co robicie tam razem, mamo? – wybuchamy śmiechem.

– Już idziemy, kochanie – wyrzucam test ciążowy do śmieci, a resztę chowam przed Ryanem. Nie musi wiedzieć.

– Znowu zastaje cię w łazience z moją kobietą – warczy Ryan - Nie nadużywasz gościnności?

– Przestań, Ryan – rzucam szybko – To nie czas na to.

– Carrie, bardzo mi pomaga, a ja doceniam wszystko, co robisz. Jednak nie zapominaj kim jestem.

– Ojcem Allie – Luke wychodzi z łazienki.

– I przyjacielem, zawsze byłem przyjacielem – był przyjacielem zanim był kimkolwiek innym.

– Co się znowu stało? – pyta podirytowany Ryan.

– Ollie to nie dziecko Luke'a – słyszę śmiechy z salonu. Moje dziecko zawsze jest takie szczęśliwe.

– Co?

– Zrobił testy, to nie jego dziecko – Ryan ma dziwny wyraz twarzy.

– A ty? – podnosi z pralki opakowanie – To tutaj robiliście? Sprawdziliście czy będziemy mieli dziecko? Sprawdzałaś to z nim zamiast ze mną? Wiesz jak gardzę kłamstwem i zdradą.

– Nie zdradziłam cię – kiwa głową.

– Będziemy mieli dziecko? – wyjmuje test.

– Nie – przez niego też przechodzi widoczna fala ulgi.

– Jest za wcześnie, ale kiedyś chce mieć z tobą dzieci – zawsze bezpośredni – Chce mieć z tobą rodzine – ale ja już jedną mam.

Ryan jest taki prosty w obsłudze i tak cholernie dobry dla mnie.

– Kocham cię, Ryan – zaplatam ręce wokół jego szyi.

– Kocham cię, Carrie – dzielimy chwile bliskości, a potem idziemy do Luke'a i Allie.

– To ja już pójdę. Dzięki za wszystko – mówi patrząc na mnie – Kocham cię, Allie – Allie mocno go przytula.

– Ja ciebie też, tatusiu! – cmoka go w oba policzki, a potem wypuszcza z objęć – Widzimy się jutro, prawda? – pyta z nadzieją.

– Oczywiście, kochanie – Allie uśmiecha się szeroko i przytula go jeszcze raz – Ryan, mogę cię prosić na chwile? – mój facet kiwa głową.

Luke

– Nie chce wam psuć tego, co stworzyliście. Jestem tu dla Allie, a my z Carrie potrzebowaliśmy siebie, bo teraz potrafimy sobie pomóc. Wiem, że to tobie powinienem za to dziękować – on kiwa głową – Jestem ojcem Allie i to coś o czym ty, a nie ja musisz pamiętać.

– Carrie cię nie potrzebuje – rzuca w odpowiedzi.

– Masz racje, ale skoro nie potrzebuje mnie, to ciebie też nie, wiesz o tym? – zaskakuje go tym. Ale to jest prawda.

– Jesteś trochę dupkiem, co?

– Carrie zasługuje na szczęście i ty jej je dajesz, ale ja i tak tu będę, a ty musisz się z tym pogodzić.

– Rozejm? – przyjmuje jego dłoń i wychodzę stąd bogatszy o przyjaciela.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro