Rozdział 47
Mary poszła po coś do sklepu, gdy ja siedzę z Olliem i trzymam go przy swojej piersi. Mały ma już dwa miesiące, ale przez większość czasu jest niespokojny i strasznie płaczliwy. W takich chwilach gdy śpi, ja też staram się chociaż zamknąć oczy.
– Jesteś drugą najpiękniejszą istotą na świecie, wiesz? – mały łapie mnie za palec i próbuje ścisnąć – Masz siostrę, piękną, starszą i mądrą. Wiem, że wyrośniesz na równie niesamowitego faceta – nie wybieram, które dziecko jest na pierwszym miejscu. Po prostu oboje na nim są i to najbardziej oczywista rzecz na świecie – Masz oczy i włosy jak swoja mama – przejeżdżam palcem po jego główce – piękny.
Otwiera na mnie swoje czekoladowe oczy i robi coś co wygląda jak uśmiech. Uśmiecham się do niego.
Kocham tego małego faceta. Nauczę go grać w piłkę, nauczę go podrywać dziewczyny, nauczę go jak się zabezpieczać i jak wybierać dobre kobiety, ale przede wszystkim nauczę go jak rozmawiać. Będziemy ze sobą dużo rozmawiać i mam nadzieję, że będę miał z nim taką silną więź jak z Allie. Może gdy oboje będą duzi i będę mogli to zrozumieć, wytłumaczę im wszystko. Mam nadzieję, że Mary nie będzie próbowała go nastawić przeciwko mnie czy mojej drugiej rodzinie.
– Jestem – mówi w drzwiach – Kupiłam wszystko – siada obok mnie i głaszcze po główce Olliego. Jest dobrą mamą, ale lubi zrzucać na mnie obowiązki. Kompletnie nie była gotowa na role matki i chyba myślała, że to tylko przyjemność. Tak naprawdę wiem, że chciała mnie tu tylko zatrzymać, że chciała tą miłość, którą darze Carrie. Ale niektóre rzeczy są przeznaczone dla wyjątkowych ludzi, wiecie? Dlatego mój syn dostanie wszystko czego potrzebuje, a ona dostanie ode mnie tyle ile muszę jej dać, żeby mój syn miał wszystko.
– Porozmawialiśmy sobie – Mary opiera głową o moje ramię, nie reaguje gdy to robi, bo trzymam moje dziecko.
– Tak i co mówił? – chichocze przy tym jak nastolatka.
– Że jestem najlepszym tatą – czuje jej dłoń na kolanie.
– Zawsze to wiedziałam, wybierając ciebie – wybierając mnie, nienawidzę tych słów, ale w jakiś sposób ja też ją wybrałem.
Ktoś dzwoni do drzwi. Podaje Mary dziecko i idę otworzyć.
– Kochana! Co się nie odzywasz? – stoję jak wryty.
– Lexi? – ją też zamurowało – Co tutaj do cholery robisz?
– Ja, pomyliłam drzwi? Mieszka tutaj Frania? – kręcę głową, ale wtedy za mną staje Mary.
– Lexi? – no i proszę, znają się.
– Ja..
– Czy ktoś mi to wyjaśni? –Lexi wchodzi do środka.
Ja stoję jak wryty, nie mając pojęcia co tu się dzieje.
– Nie znasz mojej siostry, nie z moich opowiadań, a ty nie znasz matki mojego dziecka. Co tu się dzieje? – patrzę na Olliego i dobieram go z rąk Mary. Wkładam go do kołyski i wracam do pokoju, gdzie one szepczą pomiędzy sobą.
– Powiedzmy mu – mówi moja siostra – No weź.
– Nie, nie – staje we drzwiach.
– Słucham, teraz natychmiast – Lexi patrzy na mnie z uśmiechem, a Mary z przerażeniem.
– Pamiętacie jak się poznaliście? – w klubie, w sobotę – Byłam tam wtedy z Mary. Mary to moja koleżanka, pracowała w moim ulubionym sklepie i dawała mi niezłe zniżki. No i tak pomyślałam, że ta Carrie to cię unieszczęśliwia, no i od słowa do słowa..
– Czy ty sobie ze mnie żartujesz, siostra? Jak daleko to zaszło? Tylko w ingerencje w klubie? – Mary milczy.
– Opowiedziałam Mary trochę o was – ja pierdole, to moje prywatne piekło – Opowiedziałam jaki jesteś naprawdę, a jak ona cię stłamsiła no i Mary z powrotem pokazała prawdziwego ciebie – to dlatego mnie słuchała, to dlatego wiedziała jak ze mną rozmawiać, co robić, co mówić. To wszystko było grą.
– A dziecko? – Mary patrzy na mnie, a potem na Lexi.
– Chciałam, żebyś odszedł od Carrie! Zakochałam się w tobie!
– A ja to całkowicie popieram!
– Obydwie jesteście szalone! – krzyczę – Jak mogłaś mi to zrobić? – pytam siostrę – Wiedziałaś ile znaczy dla mnie rodzina! Widziałaś jaki chodziłem załamany! Coś ty kurwa sobie myślała?
– Że ona cię uszczęśliwi – pochylam się do niej.
– I jak kurwa poszło? – Mary płacze – No jak?
– Jeszcze to docenisz!
– Byłem załamany, a wy to wykorzystałyście i macie serio problemy, ale jedyną osobą, która mogę winić jestem ja. Ja się temu poddałem. Może zostałem zmanipulowany, ale zrobiłem to sobie sam, bo poczułem się jakiś. Zniszczyłem siebie, chcąc ratować siebie. Ale ty Mary? W ogóle nie pomyślałaś o tym dziecku. Chcesz tego dziecka?
– Mam dwadzieścia dwa lata! Oczywiście, że nie chce być matką!
– I o to kurwa odpowiedź na wszystko – wychodzę stamtąd zanim powiem coś czego pożałuje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro