Rozdział 35
– Jak się bawiłaś? – pyta gdy wszyscy troje jesteśmy w kuchni.
– Dobrze, ale tęskniłam za moją córeczką – Allie chichocze.
– Ja też za tobą tęskniłam – podchodzę do małej, którą Luke posadził na blacie i całuje w czoło.
– A dzisiaj nauczymy robić się klopsiki – Luke nie jest najlepszym kucharzem, ale może coś się zmieniło – Babcia wysłała mi rano przepis.
Słyszę jak drzwi trzaskają, co zapewne znaczy, że Lexi wyszła.
– Juhu! – siadam na stołku i postanawiam im nie przeszkadzać. Nie chce się do niego zbliżać.
Ryan: Twoja ulubiona księżniczka Disney'a i dlaczego
Patrzę na moją córkę, która z całego serca uwielbia stare bajki, ale ma też słabość do krainy lodu.
Ja: Lubię piękna i bestie, ich miłość przezwycięża wszystko, nawet tą brzydką część jego duszy.
Ryan: Dobra odpowiedź. Co ty na to, żebym dał ci taką róże?
Ja: Chyba nie rozumiem
Ryan: Gdy uschnie podsumujemy sukcesy. W zależności od tego jak bardzo będziesz o nią dbała tak długo będzie się trzymać.
Ja: Ach, ci profesorzy literatury
Ryan: Wyobrażam sobie jak się uśmiechasz
– Mamo! Mamo!
– Co się stało? – pytam trochę wytrącona z rytmu.
– Mówię do ciebie, a ty mnie nie słuchasz – robi smutną minę.
Chowam telefon do kieszeni, nie kłopocząc się z odpowiedzią.
– Przepraszam, skarbie – podchodzę do niej – Pokażcie mi co mam robić.
– Juhu! – Luke patrzy na mnie jakby wiedział, co robiłam, ale nic nie mówi.
– My lepimy klopsiki, ty możesz zrobić nasz ulubiony sos – to dziwne, że dalej mamy wspólne rzeczy.
– I ja mam robić to sama, a ty masz pomocnika? – uśmiecham się do Allie.
– Mamusiu, oczywiście, że ci pomogę! Ale tatuś też potrzebuje mojej pomocy – nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo jej słowa są prawdziwe.
Mogłabym od tego uciec i po prostu zabrać stąd Allie, ale skończyłoby się tak, że nie spałaby całą noc póki by nie dostała tego, co jej obiecał. Dlatego w pozornym szczęściu, gotujemy wspólnie niedzielny obiad, uszczęśliwiając przy tym Allie.
Potem siedzimy przy jego stole i zabieramy się za jedzenie wspólnie ugotowanego obiadu.
Mam nadzieje, że moje westchnienia są nie do usłyszenia, ponieważ to jest pyszne. Przepis jego mamy na klopsiki i nasz sos, dało danie idealne.
– Już rozumiem czemu śnią ci się po nocach – Allie chichocze, a Luke nakłada jej jeszcze dwa klopsiki.
– Jedz, kochanie – Allie pałaszuje cały posiłek, po czym zasypia.
A to wiąże się z tym, że znowu stąd nie wyjdę, bo ona i tak nie wyjdzie bez uścisku swojego ukochanego taty. Układam ją w jej łóżeczku i wracam do salonu.
– Tak naprawdę byłaś na randce, prawda? – wkłada właśnie naczynia do zmywarki.
– Wiedziałeś, że to się kiedyś stanie – tak naprawdę to nie była randka – Czy mogę dostać sobotnie wieczory?
– Wracamy do tego dziwnego układu? – kręcę głową.
– Jestem dobrą mamą, a ty jesteś dobrym tatą. Uszczęśliwiamy Allie, pozwólmy komuś uszczęśliwić siebie – trzaska zmywarką.
– Dlaczego w tym, że ty to robisz nie ma nic złego? – warczy.
– Ty zrobiłeś to pierwszy, a tak na prawdę to nie było to czego chciałeś. Wiesz co ja dostaje od niego? Czystą przyjaźń – a wtedy zdaje to pytanie – Jak twoje drugie dziecko?
– Zdrowe, dziękuje, że pytasz – prawie chce mi się śmiać.
– Mam nadzieje, że bycie ojcem dwójki dzieci cię nie przerośnie albo, że nie zapragniesz z poczucia winy wychodzić za swoją kochankę.
– Chodzi tylko o dziecko – kiwam głową.
– Wiem to najlepiej.
– Carrie – unoszę głowę, żeby spojrzeć mu w oczy – To zawsze będziesz ty.
– Wiesz na czym polega problem przeznaczenia? – kręci głową – Że ono ma niewiele wspólnego z miłością.Może byliśmy sobie przeznaczeni, żeby wychować Allie, a może po to, żeby doprowadzić się do kogoś innego. Ale na pewno przeznaczenie nie miało utrzymać nas razem.
– Wszystko już sobie obmyśliłaś, co? – dotykam jego policzka.
— To zawsze będziesz ty, ale to nigdy nie będziemy my – zamyka oczy.
– Przepraszam, że nie potrafiłem być tym facetem.
– Przepraszam, że nie potrafiłam być tą dziewczyną – łapie mój nadgarstek i odsuwa dłoń od swojej twarzy.
– Poradzimy sobie? – pyta – Damy radę ją wychować tak, żeby tego nie odczuła? – biorę głęboki wdech.
– Nie, Luke. Będą cięższe dni, gdy będziesz miał drugie dziecko, będzie dużo ciężkich dni gdy będziesz musiał powiedzieć Allie 'nie'.
– A ty będziesz musiała to zrobić, gdy twój facet będzie chciał od ciebie czegoś więcej niż sobót.
– Allie sobie poradzi, musi – milczymy.
– Carrie... – dotykam jego policzka ponownie.
– To też moja wina, że będziesz miał dziecko, wiem to. Dlatego, nie zamierzam się z tobą o to kłócić. Po prostu wychowamy razem dziecko.
– Po prostu – nic nie jest po prostu.
Kończy się tak, że Allie już nie wstaje, więc po prostu wsuwam się do niej do łóżka i śpimy razem.
Ja też mam dwa domy.
Jeśli myślicie, że teraz jest dziwnie, zaczekajcie aż urodzi się dziecko kochanki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro