Epilog
Allie 18 lat
Dzisiaj kończę szkołę. W końcu jestem wolna! No może nie zupełnie, bo za kilka miesięcy, będę na studiach. Od przeprowadzki dalej mieszkamy w tym samym domu, tylko trochę się pozmieniało. Moi rodzice są starzy. Mama narzeka, że widzi pierwsze siwe włosy, a tato się z niej śmieje, że są i tak najmłodszymi rodzicami w szkole.
Dzisiaj znam już ich historie, ale wydaję mi się, że wy wiecie więcej. Kilka moich koleżanek też zaszło w ciążę, w tym wieku, co moi rodzice. Żaden z ich chłopaków z nimi nie został. Mam najlepszego tatę na świecie, wiecie? Stworzyli mi prawdziwą rodzinę, mimo wszystko.
Czasem się kłócą, a wtedy odsyłają nas do naszych pokoi. Nie mają pojęcia jakie te ściany są cienkie. W każdym razie nigdy nie kłócą się długo.
W tej chwili patrzę jak tato przytula mamą, a ona się szeroko do niego uśmiecha. Mój najmłodszy brat Dylan ciągnie za nogawkę mojego tatę, żeby zwrócił na niego uwagę, ale moja siostra Jen odsuwa go od taty.
Dylan ma sześć lat, a Jen osiem. Zdecydowanie otrzymuję miano najlepszej siostry na świecie.
– Na co tak patrzysz? – Liam pojawia się znikąd. Obejmuje mnie od tyłu.
– Spójrz – wskazuję na moją rodzinę – Chciałabym mieć kiedyś taką rodzinę jak moja.
– Wszyscy ci zawsze zazdrościli – chichoczę – Pamiętasz jak zrobiłaś imprezę, a oni nie wiedzieli?
– Pamiętam, zamiast na mnie nakrzyczeć dołączyli do zabawy i zrobili mi wstyd – Liam wybucha śmiechem.
– Chciałbym mieć takich rodziców – a kto by nie chciał?
Żadna rodzina nie jest idealna. Nawet nasza taka nie jest. Jednak myślę, że wszystko zależy od tego jak czegoś bardzo chcesz. Chciałam skończyć szkołę z najlepszym wynikiem, udało mi się. Chciałam zaprosić Liama na randkę, zaprosiłam.
Patrzę na rodziców jak nagle podbiega do nich ich, ich przyjaciel, mój wujek. Dobra przyszywany wujek. Ciągnie za sobą swoją żoną, a ona za nimi ich trzy letnie dziecko. Rodzice nigdy się do tego nie przyznają, ale czasem jak Ryan patrzy na mamę, czuję jakby coś tam było. Jak miałam szesnaście lat zapytałam go o to. Odpowiedział jak zawsze poetycko "Nikt nie będzie kochał twojej mamy tak jak robi to twój tata i dobrze, że o tym wiedzą" Nie pytałam więcej, zrozumiałam.
– Chodźmy do nich – ciągnę Liama za rękę.
– Zaraz odbierasz dyplom! – krzyczy Ryan – Piątka – bez zawahania mu ją przybijam.
– Liam – mówi mój tata.
– Dzień dobry, proszę pana – moja mama zaczyna chichotać.
– Daj już spokój, Luke – tata lubi Liama, tylko po prostu lubi uważać.
– Chcesz mi coś powiedzieć, Liam? – pyta go już z uśmiechem.
– Oprócz tego, że kocham pana córkę? – tata się uśmiecha. Nigdy nie powiedział dlaczego akurat wierzy mu, a nie któremuś z moich poprzednich chłopaków.
– Jak kiedyś będziesz chciał zrobić coś głupiego, to pierwszą niech twoją myślą będzie to – tata często mówi takie rzeczy w naszą stronę.
– Musimy iść, zaraz się zaczyna – mama całuje mnie w policzek.
– Ręce przy sobie! – nigdy nie mówię im, że oni ich przy sobie nie trzymali. Mogę być najszczęśliwszym dzieckiem na świecie, ale sama nie chciałabym zostać już mamą. Dlatego kocham ich jeszcze mocniej, właśnie za to.
Liam łapie mnie za rękę i wracamy na nasze miejsce.
– Allie – Liam zatrzymuje się w pół kroku – Kocham cię, wiesz? – uśmiecham się szeroko.
– Uważaj, bo kiedyś znudzi mi się twoje powtarzanie tego – Liam parska śmiechem i łapie mnie za tył głowy przyciągając do swoich ust.
– Nigdy – ma racje, nigdy.
Luke
Patrzę na moją córkę, która odbiera właśnie swój dyplom. Carrie ociera mi łzę, a potem całuje mnie w policzek.
– Płacisz, Ryan – Ryan wyciąga do niej dolara – Znam go za dobrze, wiedziałam, że się rozbeczy – przytulam ją do swojego boku.
– Ty płaczesz cały dzień – staje na palcach, żeby dosięgnąć moich ust.
– Jak to możliwe, że tu jesteśmy? – pyta mnie – Tyle wybojów, tyle...
– Spójrz – wskazuje na Allie – Jesteśmy tu z powodu niej i pomimo niej – opieram swoje czoło o jej – Wierzysz mi?
– Mamo! – krzyczy Jan.
– Co się stało, skarbie? – kucam przy mojej córce, która tym razem ma włosy Carrie, ale dalej moje oczy.
– Hej, wołała mnie! – Carrie kuca przy nas.
– Dylan, pobrudził mi sukienkę! – zdecydowanie jest o wiele bardziej wesoło.
– A ona wyrwała mi włosy! – wybuchamy śmiechem, co nie podoba się dzieciom i robią głupie miny.
– To nieśmieszne! – krzyczą razem.
– Jesteście pewni? – zaczynamy ich łaskotać, a ludzie dookoła nam się przyglądają.
Przestaliśmy się przejmować ludźmi, a zaczęliśmy sobą. Jesteśmy samolubni, bo liczy się tylko nasza rodzina. Jednak to nie znaczy, że nie można do niej dołączyć. Przykładowo Liam. Akceptuje go w pełni, bo patrzy na Allie dokładnie tak samo jak ja na Carrie. Nie mają dziecka, co jest na ich plus. Jednak wierzę, że to nic by nie zmieniło. Jednak mam nadzieję, że nie zostanę dziadkiem przed czterdziestką. Cholera, mam trzydzieści pięć lat.
Nie mieliśmy prawa się tu znaleźć, ale tu jesteśmy. Złamaliśmy wszystkie zasady przyzwoitości, przysięgi małżeńskiej, szacunku do siebie, ale jednak tu jesteśmy.
Macie prawo mnie nienawidzić do końca.
Macie prawo sądzić, że Ryan powinien być na moim miejscu.
Jednak ja już zawsze będę walczył o to, żeby nikt, nawet Ryan, nie musiał pokazać mi, ani mojej żonie dlaczego to zawsze będziemy my, a nawet dlaczego zawsze skończmy razem.
**********
Płakałam pisząc ostatnie trzy rozdziały naprawdę. Szybko mi z tym poszło, ale to chyba ostatnie opowiadanie o nieszczęśliwym małżeństwie.
W następnej kolejności do skończenie jest devil in the air, co zrobię pewnie na raz w przyszłym tygodniu.
A skoro skończyłam to, to dwa nowe opowiadania ruszają pełną parą:)
Dziękuje wam kochani! Że tak mocno przeżywaliście tą historie to wiele dla mnie znaczy:)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro