Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟮𝟱. ❝𝙬𝙞𝙡𝙡 𝙬𝙚 𝙙𝙤 𝙞𝙩 𝙖𝙜𝙖𝙞𝙣?❞ [𝙁𝙄𝙉𝘼𝙇𝙀]

❦❦❦

Taehyung nie spał. I to nie jedną noc. Dni mijały, a on nie był w stanie zmrużyć oka na dłużej niż kilka minut. A wtedy i tak czuł się niespokojny, pocił się i oddychał ciężko, budził się w dalszym ciągu wycieńczony. Przez to niekontrolowanie za to przysypiał w ciągu dnia, w najmniej odpowiednich momentach. Nikomu nie sprzyjało to ani trochę. Cały zespół miał na głowie promocję nowej twórczości, a podczas tego nie było czasu na żadne potknięcia, nawet na coś tak błahego i ludzkiego jak bycie zmęczonym. Media śledziły ich wszędzie. Musieli prezentować się nieskazitelnie cały czas. Nie mogli martwić nikogo z zewnątrz, nawet, jeśli sami zamartwiali się o siebie nawzajem cały czas.

— Rozmawiałeś z nim? — zapytał półszeptem Yoongi, nachyliwszy się w kierunku Jimina.

Siedzieli akurat w vanie o intensywnie przyciemnionych szybach, przez które nie dało się dostrzec nawet zarysu sylwetek pasażerów. Był późny wieczór, a oni dopiero wracali z nagrywek do kolejnego występu, który miał zostać wyemitowany w muzycznym show. Taehyung pochrapywał cicho, głowę mając ułożoną na ramieniu Jimina. Zasnął od razu, kiedy znaleźli się w aucie. Raper mówił przyciszonym głosem, jakby bojąc się, że go obudzi. Park odpowiedział mu tym samym tonem:

— Niewiele. Jest ostatnio ciągle półprzytomny, nic nie mogę z niego wyciągnąć. Łatwiej już by było porozmawiać z Jeonggukiem. Chociaż dalej mnie unika.

Mówiąc to, ani drgnął. Trwał w bezruchu, byleby nie zakłócić spokoju Taehyunga, spoczywającego na jego ramieniu. Zerknął na Mina kątem oka, nie odwracając ani trochę głowy.

— Może ty byś spróbował?

Yoongi westchnął cicho. Od czasu, gdy spędzili wspólnie noc, relacje pomiędzy nimi z lekka się...zmieniły. Starali się jednak nie pozwolić tego odczuć pozostałej trójce, niezamieszanej w całą sytuację. Nie mogli dopuścić do tego, by jakiekolwiek zgrzyty wpłynęły na efekty ich pracy. Musieli się z tym uporać za zamkniętymi drzwiami.

Yoongi liczył, że to nie zajdzie aż tak daleko; że nie będzie musiał już interweniować. W końcu Jeongguk sam chciał załatwić swoje sprawy z Taehyungiem. Może i było to nieco samolubne z jego strony, ale sądził, że będą mogli wraz z Jiminem usunąć się w cień i skupić wyłącznie na sobie. Jeongguk najwyraźniej jednak nie kwapił się do wyjaśnienia tego z Kimem jeszcze raz, od początku, skutecznie, by mogli dojść do porozumienia. A na Taehyunga nie wpływało to zbyt dobrze. Ponadto zaczął unikać Jimina, a przed Yoongim już więcej się nie otworzył tak, jak wtedy, następnego dnia po ich upojnej nocy. W ogóle mało rozmawiał. Z kimkolwiek.

— A mam inne wyjście? — zadał retoryczne pytanie. Zerknął na Kima, by upewnić się, że powieki dalej ma zamknięte. — Z nim jest coraz gorzej. Wątpię, by sam się ogarnął.

Jimin westchnął z rezygnacją. Taehyung wciąż pochrapywał, oparty o jego ramię.

Gdy dotarli na miejsce, pozostała czwórka członków zespołu już zdążyła rozgościć się w ich wspólnym mieszkaniu. Nie było słychać żadnych rozmów, jedynie szelest osowiałych kroków, delikatny szum prysznica, pojedyncze szmery. Wszyscy byli zmęczeni po ciężkim dniu.

Yoongi upewnił się jeszcze wraz z Jiminem, że Taehyung zdołał przebrać się w piżamę i bezpiecznie dotarł do łóżka. Później zapukał do sypialni Jeongguka. Nie czekał nawet na zaproszenie.

Pokój był przyciemniony. Rolety były zasłonięte, nie przepuszczając ani pojedynczego promienia księżyca, czy świateł miejskiej dżungli, jaką był Seul. Paliła się tylko złotawo lampka na szafce nocnej. Przyświetlała postać Jeongguka, ukrytą pod kołdrą.

Młodszy nawet się nie poruszył, choć z pewnością usłyszał pukanie i trzask otwieranych drzwi. Jakby doskonale wiedział, kto zdecydował się go odwiedzić. Żaden pozostały z członków nie chciał się wtrącać w to, co miało teraz miejsce między nim a Taehyungiem.

Yoongi swobodnym krokiem podszedł do łóżka.

— Posuń się — odezwał się. Szturchnął Jeona lekko, na co ten odpowiedział niezadowolonym mruknięciem. Twarz miał ukrytą w materiale kołdry. — Mamy do pogadania. Znowu.

Maknae odburknął coś znów, nie poruszając się. Min westchnął teatralnie i koniec końców sam go przesunął na tyle, na ile był w stanie. Nim Jeongguk zdołał znów zająć całe łóżko, Yoongi dał nura pod pierzynę. Nie bacząc na nieprzychylne pomruki młodszego, ułożył się obok niego.

Jeongguk spojrzał na niego spod przymrużonych powiek. Nie zdążył jeszcze zasnąć, nim Min się pojawił, ale widocznie próbował. To normalne, że po całym dniu pracy wyglądał na zmęczonego. Ale nie, żeby aż tak. Bez warstewki makijażu, starannie nałożonej przez profesjonalistów, jego skóra zdawała się być poszarzała. Wory pod oczami miał ciemne i głębokie.

— Jak się trzymasz?

Jeon odetchnął. Zamrugał kilka razy, jakby chciał odgonić senność ze swoich powiek. Spojrzał na Mina nieco przytomniej.

— Jest...lepiej — odpowiedział, nie brzmiąc zbyt przekonywująco. — Jest dużo do zrobienia i dzięki temu, że jestem ciągle zajęty, nie myślę zbyt dużo...

Jego głos stawał się cichszy z każdym wypowiedzianym słowem, aż w końcu załamał się. Jego ciało zadrżało, kiedy Yoongi objął je ostrożnie, by dodać mu otuchy. Jeon wyglądał, jakby właśnie tego potrzebował. Przylgnął do rapera mocniej, wtulając twarz w poduszkę.

— Umawialiśmy się na coś, prawda? — podjął ostrożnie temat Min. Stuknął delikatnie palcem policzek Jeongguka. — Miałem nie interweniować, bo tego nie chciałeś, ale z Tae jest coraz gorzej. I nie tylko z nim.

Jeongguk spojrzał na starszego z lekkim wyrzutem. W dalszym ciągu jednak wyglądał bardziej na smutnego, niźli poirytowanego.

— Powinienem czuć się za niego odpowiedzialny? — fuknął.

Yoongi zacisnął usta w wąską linię na ułamek sekundy.

— Zrób to dla siebie, Jeongguk.

Młodszy pokręcił głową. Uniósł dłonie, by przetrzeć nimi znużoną twarz.

— Za bardzo się boję.

— Czego?

Jeongguk przekręcił się pod pościelą, układając się na plecach. Wbił spojrzenie w sufit. Yoongi leżał na boku, a jego wzrok pozostał na twarzy młodszego.

— Że... Że sam nie będę w stanie powiedzieć o tym, czego oczekuję.

Raper podniósł lekko głowę. Oparł ją na łokciu.

— Czy chcesz, żebym jednak pomógł ci to załatwić razem z Jiminem? — zapytał wprost.

Jeon przymknął oczy na krótką chwilę. Jego oddech uspokajał się, aż stał się równomierny. Przez ułamek sekundy Min pomyślał nawet, że zwyczajnie zasnął. Chwilę później wokalista jednak pokiwał z przekonaniem głową i otworzył usta.

— Chciałbym. Ale...boję się, że to w praktyce nic nie da.

Yoongi nie mógł powstrzymać parsknięcia. Czułym gestem odgarnął z twarzy maknae kilka kosmyków włosów. Opuszkami palców musnął jego policzek.

— Najpierw przede wszystkim musisz spróbować, Jeongguk. Bez tego możesz się bać, ile tylko chcesz, ale to i tak nic nie da.

Jeongguk spojrzał na niego. Jego wzrok był nieodgadniony, jakby emocje ukryły się za zasłoną gęstej mgły, która przesłoniła jego źrenice.

— Yoongi-hyung — odezwał się po dłuższej chwili milczenia. Przez ten moment leżeli tylko i spoglądali na siebie w delikatnym świetle nocnej lampki. — Ja... Ja chciałbym mu pokazać, czego chcę, hyung.

Yoongi pokiwał pewnie głową.

— Wiem. I pomożemy ci w tym, Jeongguk, jeśli tylko tego chcesz.

Jeon z kolei pokręcił głową — jednak nie w wyrazie niezgody, a jakby chcąc pokazać, że Min jeszcze nie zrozumiał, o co dokładniej mu chodziło.

— Chcę. Tylko... — wciągnął w płuca powietrze, by wypuścić je po chwili z cichym świstem. — Tylko ja chcę mu to...pokazać, hyung. Z waszą pomocą.

Jakiś czas później, stojąc pod prysznicem, Yoongi dalej myślał o tym, o co poprosił go Jeongguk. Woda spływała gęstym strumieniem po jego skórze, zmywając z jego ciała cały trud dzisiejszego dnia, ale nie mogła odciążyć także jego umysłu.

Gdy znalazł się w sypialni, pachnąc mandarynkowym płynem pod prysznic, Jimin jeszcze nie spał. Min zauważył to dopiero, wślizgnąwszy się pod kołdrę. Pokój pogrążony był w mroku i głos Parka, przedzierający się przez niego, odrobinę zaskoczył rapera.

— I jak? Udało ci się coś od niego wyciągnąć, Yoonie?

Mówiąc to, Jimin otoczył go umięśnionym ramieniem i przyciągnął bliżej siebie. Kojące ciepło drugiego ciała sprawiło, że mięśnie Mina rozluźniły się jeszcze szybciej, niż przy pomocy gorącego prysznica. Mężczyzna odwrócił się, by leżeć z młodszym twarzą w twarz. Choć nie mógł go zbytnio widzieć w ciemności, przynajmniej czuł jego spokojny oddech na policzkach.

— Mhm. Myślę, że czeka nas powtórka z rozrywki. Rozwiążemy to tak, jak wcześniej wszyscy planowaliśmy.

Jimin głaskał go po włosach.

— To znaczy?

Yoongi wzruszył niefrasobliwie ramionami. Ułożył jedną z dłoni na karku Parka, obejmując go. Zbliżył usta do jego ucha, chociaż znajdowali się w pokoju zupełnie sami.

— Seksem. Jeśli tylko ty i Taehyung też się zgodzicie.

❦❦❦

— Jesteście wszyscy pewni, że tak to powinno wyglądać?

— Wciąż masz czas, by się wycofać, Taehyung. Nie jesteś do niczego zmuszany i nikt nie nakłada na ciebie żadnej presji — odpowiedział Yoongi spokojnie. Pod tą fasadą niewzruszenia jednak sam czuł się zdenerwowany. Nie rozumiał, dlaczego poprzednim razem wszystko odbyło się tak gładko, a teraz cała sypialnia tonęła w niezręcznej atmosferze.

Taehyung posłał znaczące spojrzenie w kierunku najmłodszego. Jeongguk zdołał utrzymać z nim kontakt wzrokowy jedynie przez kilka sekund. Oczy Taehyunga błyszczały przy przygaszonym świetle. Świdrowały jego postać, chociaż jednocześnie były przesiąknięte zmęczeniem. Przez to, że rzęsy rzucały głęboki cień na jego policzki, wory pod jego oczami wydawały się być jeszcze intensywniejsze. Jeongguk zastanawiał się, czy naprawdę mógł być powodem ich powstania.

— Nie chodzi o mnie — odparł Kim po chwili. Nie odrywał wzroku od Jeona i wszyscy doskonale wiedzieli, że zwraca się do niego. — Czy ty tego chcesz, Jeongguk?

Najmłodszy przełknął nerwowo ślinę. Siedział nieco zgarbiony na skraju łóżka. Odpowiadając, starał się brzmieć na jak najmniej zdenerwowanego, jednak przy tym mimowolnie wcisnął ręce między swoje uda i zacisnął nogi.

— Sam to zaproponowałem, hyung. Chcę, żeby właśnie tak to wyglądało.

Taehyung stał naprzeciw niego, przy zamkniętych drzwiach, ramiona mając skrzyżowane na piersi. Westchnął, spuszczając na sekundę głowę. Gdy z powrotem ją uniósł, by na niego spojrzeć, powieki miał przymrużone, a wzrok nieodgadniony.

— Dlaczego?

To pytanie zbiło Jeona z tropu bardziej, niż by się spodziewał. Odchrząknął.

— Wiesz, dlaczego, hyung...

Kim pokręcił głową, zanim ostatnia sylaba zdołała wybrzmieć między ścianami sypialni.

— Chcę to usłyszeć od ciebie, Jeongguk. Dlaczego chcesz zrobić to w taki sposób, w jaki wcześniej podobno tego nie chciałeś?

Jeongguk zacisnął wargi na kilka sekund, byleby powstrzymać się od powiedzenia czegoś, czego potem mógł żałować. Właśnie dlatego zdecydował się to zrobić. Właśnie dlatego.

— Wydajesz się nie rozumieć, czego chcę, Taehyung — dobierał słowa ostrożnie, z całych sił starając się, by jego głos nie drżał. Przymknął na krótką chwilę powieki, próbując zebrać myśli. — Nieważne, ile razy o tym mówię, Taehyung.

Widział, jak twarz Kima tężeje, zastyga w nieprzychylnym grymasie. Jak jego wargi rozchylają się, jak chce zaoponować. Słyszał, jak z jego ust pada już pierwsza sylaba.

— Nie, Taehyung. Posłuchaj mnie.

Był z siebie dumny, że udało mu się samemu sprawić, by Kim znów zamilkł, bez ingerencji Yoongiego, czy Jimina. Nawet, jeśli właśnie to było jednym z powodów, dla którego poprosił ich o pomoc. Nie najistotniejszym, ale zdecydowanie jednym z nich.

— Właśnie dlatego stwierdziłem, że lepiej będzie, jeśli...wyjaśnimy to sobie w ten sposób. Jeśli...razem z hyungami pokażę ci...co sprawia mi przyjemność. — Jeongguk odchrząknął, nim zdecydował się mówić dalej. Jego głos przestał drżeć, stał się łagodniejszy. Taehyung nie próbował mu już przerwać. — Chciałeś tej wymiany, prawda, TaeTae? Więc teraz ją powtórzymy. Ale nie tylko na twoich zasadach, dobrze?

Kim drgnął, ale nie zmienił swojej pozycji. Wciąż stał przy ścianie, a jego ramiona zdawały się być jeszcze ciaśniej skrzyżowane na jego piersi, jakby w geście obronnym. Taehyung oderwał spojrzenie od Jeona i powiódł nim między Yoongim i Jiminem.

— Nie podoba mi się to, że kreujecie mnie wszyscy teraz na tego złego — odezwał się chrapliwym głosem. — A przecież żadnego z was do niczego nie zmusiłem.

— Ignorujesz to, co jest tutaj najważniejsze, Taehyung — stwierdził w odpowiedzi Yoongi. — Nie kreujemy cię na nikogo. Jeonggukie chce tylko wyjaśnić z tobą kilka kwestii, żeby wszystko wróciło do normy. Ty chyba też tego chcesz, prawda, Taehyung-ah?

Kim spuścił wzrok na krótką chwilę, tylko po to, by powrócić nim do Jeona. Młodszemu trudno było wyczytać jakąś konkretniejszą emocję w jego przysnutych mgłą oczach. Czuł jedynie, że Taehyung nie ma zamiaru uciekać — to go choć trochę uspokajało.

Mimo to, nie mógł powstrzymać drżenia nóg, zwisających z brzegu łóżka, kiedy Taehyung nagle wyprostował się i zrobił kilka kroków w jego stronę. Patrzył na Jeongguka z góry, ale wcale nie z wyższością. Raczej z czymś bliższym skruchy, chęci do tego, co miało zostać mu zaproponowane. Jego pytanie jedynie to potwierdziło.

— Co chcesz, żebym zrobił, Jeongguk-ssi?

Jeon wciągnął w płuca powietrze i było to w sypialni doskonale słychać. Przyrostek, jakiego Taehyung już od dawna w stosunku do niego nie używał, nie umknął jego uwadze. Całe jego ciało napięło się pod tym spojrzeniem Kima, rzucanym spod opadających mu na oczy niebieskich kosmyków włosów.

— Chcę, żebyś traktował mnie tak, jak mi się to podoba, hyung.

Ta sytuacja nie byłaby wcale tak abstrakcyjna, gdyby nie fakt, że tuż obok nich znajdowali się Yoongi i Jimin. Nawet po tym, co razem przeżyli. Taehyung miał wrażenie, że teraz żadna z tych rzeczy nie dzieje się spontanicznie — to właśnie ta świadomość sprawiała, że sytuacja przestawała być aż tak komfortowa, bezwstydna.

Postąpił jeszcze kilka kroków w kierunku Jeongguka, a następnie kucnął tuż przed nim. Ani na moment nie pozwolił, by ich kontakt wzrokowy został zerwany. Zbliżywszy się do Jeona, przyciszył głos.

— Więc dlaczego...dlaczego ich tutaj potrzebujemy? — zapytał półszeptem, zerkając w kierunku Jimina i Yoongiego. Słyszeli go doskonale, ale fakt, że mówił ciszej, sprawiał, że jego słowa brzmiały intymniej.

Jeongguk miał wiele odpowiedzi na to pytanie. Mógł w nich zawrzeć staranne wyjaśnienia, usprawiedliwić się, dlaczego chciał, by przy tym byli, znów wypomnieć mu, że nie chciał go słuchać, przez co poczuł się zobligowany do podjęcia radykalnych kroków. Ale odparł jedynie:

— Bo tego właśnie chcę, Taehyungie. Chcę zrobić to znów...razem. Czy to ci odpowiada?

Taehyung wciągnął w płuca większy haust powietrza, by następnie je wypuścić. Skinął głową. Odpowiadało — tak samo, jak odpowiadała mu wizja powrotu do tego, co było kiedyś.

— Czego dokładnie teraz ode mnie oczekujesz?

Jeongguk zsunął się jeszcze bardziej na skraj łóżka.

— Możesz mnie pocałować?

Nie zawahał się ani chwili, i dopiero, gdy ich wargi się spotkały, naprawdę zrozumiał, jak mu tego brakowało. Ich pocałunek był pełen tęsknoty. Gdy tylko poczuł pod palcami delikatną fakturę policzka Jeona, nie mógł się pohamować. Naparł na niego odrobinę mocniej, jego ciało na kilka sekund wyrwało się spod jego kontroli, jego dłonie zsunęły się na jego szyję i ramiona, a usta przylgnęły mocniej do warg Jeona, wręcz desperacko. Jeongguk odsunął się od niego po kilku sekundach. Spojrzał na niego nieodgadnienie spod lekko przymrużonych powiek.

— Mogę ci pokazać, jak wolałbym, żebyś to zrobił? — zapytał miękko.

Taehyung przytaknął. Przekrzywił głowę delikatnie, zaskoczony, kiedy Jeongguk odsunął się od niego i wstał. Sądził, że pokaże mu to na nim samym, ale Jeon najwyraźniej miał zgoła inną wizję.

Przeszedł kilka kroków przez sypialnię. Yoongi siedział w fotelu naprzeciw ramy łóżka. Jimin stał bardziej w rogu pokoju, obserwując wszystko bez słowa. Taehyung tak samo śledził każdy jego ruch. Przyłapał się nawet na tym, że wstrzymuje oddech.

Jeongguk stanął nad Yoongim, łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Min spoglądał na niego łagodnie, bez większej emocji, ale kojąco, jakby samym spojrzeniem chciał go uspokoić. Skutecznie.

Jeongguk poruszał się powoli. Wdrapał się na jego kolana bez pośpiechu. To wyglądało, jak przemyślane przedstawienie; jakby ich dwójka była aktorami, którzy tę scenę powtarzali już multum razy. Ruchy były wykonywane bez najmniejszego wahania. Taehyung nie mógł oderwać od nich wzroku.

— Mogę, hyung? — zapytał Jeon półgłosem.

Yoongi skinął głową.

— Możesz zrobić wszystko, na co masz ochotę, Jeonggukie. W końcu dla ciebie tu jesteśmy, prawda?

Przez usta Jeona przemknął subtelny uśmiech. Tylko Min mógł go dostrzec, tuż przed tym, jak wokalista przycisnął swoje wargi do tych jego. Powoli, delikatnie.

Taehyung nie do końca wiedział, jak ma się czuć. Z jednej strony poczuł nieprzyjemne ukłucie zazdrości. Ale z drugiej w dalszym ciągu nie mógł oderwać od nich wzroku. Nie poruszył się, ani się nie odezwał, by jakkolwiek powstrzymać rozwój wydarzeń. Było w tym widoku coś niezaprzeczalnie pociągającego, wywołującego podobne odczucia, jak tej pamiętnej nocy. Z tą różnicą, że obecnie żadna z tych rzeczy nie wydawała się dziać gwałtownie, prędko, wręcz przeciwnie — jakby w zwolnionym tempie.

Ale ich pocałunki wcale nie były bez pasji. Choć powolne, zarazem wydawały się żarliwe, niespieszne, ale zachłanne. Taehyungowi z trudem udało się odwrócić od ich dwójki spojrzenie, by zerknąć na Jimina. Wyglądał na nieco zaskoczonego tak szybkim rozwojem wydarzeń, ale nie tak bardzo, jak sam Kim. Spoglądał na Jeongguka i Yoongiego z uwagą. Kim dostrzegł, jak jego dolna warga znalazła się między krawędziami jego zębów.

— Może przeniesiemy się na łóżko, Jeonggukie? — Odrobinę chrapliwy głos Mina przedarł się przez sensualny półmrok, panujący w pomieszczeniu. Wyprostował się nieco na fotelu, by dosięgnąć ustami ucha Jeona. Szepnął coś do niego; zrobił to tak cicho, że Taehyung i Jimin nie mogli wyłapać ani jednego słowa.

Jeongguk pokiwał w odpowiedzi głową energicznie i podniósł się z kolan rapera. Materiał nogawki jego dresów opadł w dół. Dopiero wtedy Taehyung dostrzegł, że pod nim chwilę temu znajdowała się dłoń Yoongiego. Jak mógł to wcześniej przeoczyć?

W samym sposobie, w jaki Jeongguk przeszedł te kilka kroków, by znów znaleźć się na łóżku, było coś hipnotyzującego. Yoongi był tuż za nim, a mimo to wydawało się, że prowadził młodszego. Że był dla niego swego rodzaju podporą. Taehyung nie mógł zaprzeczyć temu, że znów poczuł delikatne ukłucie zazdrości gdzieś w okolicy mostka. Jednocześnie nieironicznie zastanawiał się, czy nie przeszkadza teraz w przebiegu jakiegoś osobliwego rytuału.

— Połóż się.

Jeongguk bez chwili wahania wykonywał polecenia Mina. Ułożył głowę na poduszkach, wciągając powietrze w płuca.

Yoongi usiadł tuż przy nim. Nie odrywał od niego spojrzenia.

— Na co masz teraz ochotę, Jeonggukie?

Jeon przełknął ślinę i odetchnął ciężko. Przez krótką chwilę się wahał. Ale nawet wtedy nie przerwał kontaktu wzrokowego z Minem, spoglądającym na niego nieco z góry.

— Jest mi...gorąco...w tych ubraniach.

Choć nie była to bezpośrednia prośba, Yoongi zrozumiał. Nie naciskał. Zerknął jedynie w stronę Taehyunga.

— TaeTae — odezwał się miękko. — Czy chcesz się tym zająć?

Chociaż uwaga Kima była w pełni skupiona na ich dwójce, wydawało się, że ten bezpośredni zwrot wyrwał go z letargu. Jeongguk odwrócił głowę, by spojrzeć na niego. Ich oczy się spotkały. Coś takiego wystarczyło, by w dół kręgosłupa Taehyunga przebiegł elektryzujący dreszcz.

Yoongi uniósł brew w oczekiwaniu.

— Czy może ja mam to zrobić?

Taehyung wyprostował się. Podszedł do łóżka pewnym krokiem i wspiął się na nie, by znaleźć się tuż przy Jeongguku. Yoongi w tym czasie odsunął się nieco w górę materaca, usadawiając się bliżej głowy najmłodszego, na miękkich poduszkach.

Taehyung przesunął rękami po klatce piersiowej i brzuchu Jeongguka, bardziej jak gdyby od niechcenia, nerwowo. Czuł pod opuszkami palców miękki materiał jego bluzy. Nachylił się nad nim nieco, opatulając oddechem jego policzek.

— Jesteś tego pewien? — zapytał cicho.

Nie mógł odczytać nic wyrazistego z jego twarzy.

— Powinieneś był mnie o to zapytać wcześniej, Taehyung — odpowiedział. Choć słowa te same w sobie były oschłe, głos Jeona wcale nie brzmiał złośliwie, czy oskarżycielsko. Patrzył na Kima bez cienia wahania. — Ale tak, TaeTae. Rozbierz mnie.

Kimowi na sekundę odebrało dech, jakby ta prośba była czymś więcej, niż się spodziewał; jakby słyszał coś takiego z ust Jeongguka po raz pierwszy. Posunął dłońmi w dół, by zahaczyć palcami o materiał jego bluzy. Uniósł go, obserwując przez sekundę, jak mięśnie brzucha młodszego spinają się i rozluźniają, wyraźnie naznaczone pod jego karmelową skórą. Zrzuciwszy ubranie gdzieś na podłogę, nachylił się nieco bardziej nad jego ciałem. Ich usta znów prawie się spotkały.

— Jesteś naprawdę piękny, Ggukie — szepnął do niego. — Naprawdę. Przepraszam, jeśli niezbyt często ci o tym przypominam.

Jeon chciał być zły. Wiedział, że powinien być zły po tym, co się między nimi wydarzyło. Ale nie mógł oprzeć się wrażeniu, że rozpływa się pod wpływem jego słów, jego głosu, pobrzmiewającego dogłębną szczerością, jego dotyku i spojrzenia, wyrażającego skruchę. Nawet, jeśli nie wszystko zostało między nimi powiedziane i wyjaśnione, Jeongguk bez trudu mógł teraz o tym zapomnieć. Zapomnieć o tym, co dręczyło jego umysł, i pokazać to, czego pragnęło jego ciało. Wierzył, że tak szybciej rozwiążą wszelkie problemy.

Yoongi wyczuł doskonały moment, by zsunąć się powoli z łóżka i zostawić ich na nim na chwilę samych. Cicho przemknął przez pokój, by znaleźć się tuż przy Jiminie. Wokalista wciąż stał w tym samym miejscu, przy ścianie. Ramiona miał nieco spięte. Wydawało się, że nie poruszył się ani o milimetr.

— Jesteś pewien, że dalej powinniśmy tu być? — zapytał Mina dyskretnie, ledwie słyszalnie.

— To dopiero początek, Jiminie — odpowiedział raper. Dotknął jego ramienia. — Nie chowaj się jak jakiś voyeur. Podejdź bliżej.

Jimin nie mógł zaprzeczyć, że podobało mu się to, co miał przed oczami. Zwłaszcza, gdy widok ten mieszał się z trwającą w jego głowie wizją ich wspólnej nocy. Teraz jednak było inaczej. Bardziej intymnie. Jimin nie był pewien, czy powinien czuć się zaproszony.

— Niezbyt wam spieszno, hm? — mruknął Yoongi w kierunku dwójki najmłodszych członków zespołu. — Jeonggukie, powinienem pomóc ci zdjąć spodnie? Czy twój chłopak sobie nie radzi?

Nawet, jeśli sam Jeongguk zdołał już zapomnieć o tym, jak zirytowało go zachowanie Taehyunga, Min wciąż o tym pamiętał. Jego zdenerwowanie Kimem było doskonale wyczuwalne w powietrzu. Był nim poirytowany za nich obu.

Taehyung oderwał usta od warg Jeongguka, by kątem oka zerknąć na Yoongiego. Jego oczy błysnęły.

Pociągnął za gumkę spodni młodszego. Jeon posłusznie uniósł biodra, by mógł je zdjąć zupełnie. Nie miał na sobie bielizny. Jego nabrzmiała męskość od razu znalazła się na widoku.

— Dobrze przygotowany, jak widzę — wymamrotał Taehyung. Zbliżył nieco twarz do sterczącego członka.

— Dotknij mnie, TaeTae — sapnął Jeongguk.

Brzmiał błagalnie. Jakby kilka pocałunków sprawiło, że już był na skraju. Do Taehyunga docierało, jak bardzo za tym zatęsknił. Żar buchnął w jego podbrzuszu.

— Poproś grzecznie, Ggukie.

Sekundę później poczuł, jak czyjaś dłoń wplata się w jego włosy i ciągnie za nie, aż zmuszony był się nieco odchylić. Yoongi spoglądał na niego z góry, pochylając się nad łóżkiem. Zacisnął pięść na szafirowych kosmykach.

— Nie tym razem, Taehyung — charknął. — Musisz trochę odpuścić. Bądź wdzięczny, że w ogóle możesz tu być.

Puścił go. Jeongguk ani drgnął. Nie zareagował, nie zaprzeczył. Uwadze Kima nie umknął sposób, w jaki spojrzał na Mina — z zaufaniem i wdzięcznością. Zastanawiał się, jak dokładnie zaplanowali ten wieczór.

— Jeonggukie. — Raper zwrócił się znów do najmłodszego członka zespołu. — Powiedz Taehyungowi, czego chcesz. Dokładnie teraz. — Nachylił się nad nim odrobinę, by mruknąć mu do ucha: — Nie myśl nad tym za dużo, dobrze?

Jeongguk odetchnął.

— Chcę, żebyś...żebyś wziął mnie w usta, Taehyungie. Ale...powoli.

Kim zniżył się ponownie do jego przyrodzenia, opatulając jego główkę rozgrzanym oddechem. Przełknął ślinę. Czuł się obserwowany przez dwójkę starszych członków zespołu. To nie powstrzymało go jednak przed tym, by znaleźć się jeszcze bliżej Jeongguka. Ton jego głosu, sposób, w jaki na niego patrzył, mowa jego ciała odwracały od nich jego uwagę.

Bez pośpiechu, tak, jak Jeongguk o to prosił, przesunął językiem po długości jego penisa. Od nasady, przez trzon, zlizując odrobinę preejakulatu z żołędzi. Błądził językiem wzdłuż pojedynczych, niebieskawych żyłek, pulsujących pod skórą. Przymknął oczy, licząc, że w ten sposób zapomni o tym, że jest obserwowany.

To było na swój sposób uniżające. Nie sam fakt, że właśnie miał obciągnąć swojemu chłopakowi, a wcześniej wcale nie robił tego zbyt często, ale to, że Yoongi i Jimin na to patrzyli. Patrzyli z góry na niego, usadowionego między umięśnionymi udami Jeongguka i widzieli, jak jego lśniące od śliny wargi suną wokół jego nabrzmiałego penisa. W tamtej chwili był dla nich widowiskiem.

Wzdrygnął się, czując we włosach czyjeś palce po raz kolejny. Tym razem jednak dotyk ten był delikatniejszy. Uchyliwszy powieki, Taehyung dostrzegł, że to Jeon wyciągnął dłoń w jego stronę i ułożył ją na tyle jego głowy.

— Weźmiesz go całego, Taehyungie? — zapytał łagodnym tonem. Pogładził kciukiem jego policzek. — Dasz radę?

— Musisz mówić jaśniej, Jeonggukie — wtrącił się Yoongi chrapliwym głosem. Brzmiał, jakby nie mógł złapać głębszego oddechu. Kim zerknął na niego kątem oka i zrozumiał, co było powodem.

Min i Park odsunęli się od łóżka na kilka kroków. Bluza rapera leżała na podłodze. Od pasa w górę był nagi. Chociaż ślady nocy, którą spędzili całą czwórką, zdążyły już wyblaknąć, ich cień jeszcze pozostał widoczny na alabastrowej skórze. Miał nabrać na intensywności na nowo, ponieważ Jimin zachłannie zasysał się na szyi Yoongiego. Leniwie zmierzał do jednego z jego wydatnych obojczyków.

— Powiedz TaeTae, czego dokładnie od niego oczekujesz — dodał Min pomiędzy jednym a drugim sapnięciem. — Co ma zrobić. Tak, jak się umawialiśmy. Powiedz mu to, co powiedziałeś mi, Jeonggukie. Nie wstydź się.

O czym jeszcze Jeongguk rozmawiał z Yoongim? Taehyung poczuł ukłucie zazdrości. To uczucie prędko jednak przepadło, gdy spojrzał powrotnie na Jeona.

Młodszy otworzył usta, po czym zamknął je. Przełknął ślinę. Przez chwilę Kimowi wydawało się, że jego oczy zaszkliły się lekko.

— Chcę cię zerżnąć w usta, Taehyungie — oznajmił Jeongguk na jednym krótkim wydechu. Wypowiedział te słowa tak szybko, że Kim potrzebował chwili, by go zrozumieć.

Dziwnie było mu słyszeć coś takiego z ust Jeona, nie ze swoich własnych. Nie był pewien, czy zgodziłby się na to ot tak, gdyby Jeon zaproponował to w innej sytuacji, gdy byliby sami; gdyby ta cała wymiana nigdy się nie wydarzyła. Nie, raczej zaśmiałby się w odpowiedzi, pogłaskał Jeona po włosach, spoglądając na niego pobłażliwie, i nakazałby jemu wziąć się do pracy.

Ale od czasu, gdy zupełnie dominował, zdawało się minąć tak dużo czasu. Zbyt wiele się zmieniło.

Dla Jeongguka chciał spróbować nowych rzeczy. Uśmiechnął się.

— W jakiej pozycji chcesz to zrobić?

Oczy Jeona niemal się zatliły. Podniósł się z łóżka. Zaraz stanął przy nim wyprostowany. Taehyung zrozumiał, zanim Jeon zdążył dać mu kolejne instrukcje.

Zsunął się z materaca. Usiadł na podłodze. Głowę oparł na skraju materaca.

Jeongguk stał przed nim, a jego członek znajdował się niemal na wysokości oczu Kima. Starszy zerknął z dołu na jego twarz. Usta wykrzywione miał w subtelnym uśmiechu, oczy błyszczące tak samo, jak w momencie, gdy Kim dopiero zgodził się z jego prośbą. Jego ekspresja sprawiła, że rozluźnił się nieco.

— Zrelaksuj się, dobrze? — odezwał się Jeongguk, jak gdyby czytał mu w myślach. W kojącym geście przesunął palcami po jego podbródku. — Otwórz tylko usta. Ja zajmę się resztą. I gdyby to było dla ciebie za dużo, uszczypnij mnie w udo.

Wzdłuż kręgosłupa Kima przeszedł dreszcz, a jego członek drgnął niespokojnie, uwięziony jeszcze w spodniach. Choć Kim nie mógł wciąż określić nawet przed samym sobą, czy taki podział ról w rzeczywistości, teraz, gdy nie był w amoku i ekstazie, mu odpowiada, jego ciało reagowało niekontrolowanie. Przełknął ślinę.

Dla Jeongguka chciał nie tylko spróbować, ale także oddać mu trochę tej władzy, której dotychczas tak usiłował się trzymać. Nie tylko na ten wieczór. Chciał świadomie odpuścić.

Już z trudem łapał głębszy oddech, choć penis Jeona jeszcze nie znalazł się między jego wargami. Oparł potylicę na krawędzi łóżka. Odchylił jeszcze odrobinę głowę, by było mu wygodniej. Uchylił usta.

Jeongguk chciał zacząć powoli, naprawdę chciał. Nigdy jednak nie należał do osób cierpliwych. W momencie, gdy tylko poczuł wargi, otaczające jego członka bardziej zdecydowanie, pewniej, niż wcześniej, przeszedł go dreszcz. Wstrząsnął niemal całym jego ciałem, aż po opuszki palców. Jego biodra niepohamowanie wyrwały się do przodu, a pięść zacisnęła się na włosach Kima.

Z gardła Taehyunga wydarł się nieokreślony dźwięk, coś na kształt gwałtownego charchotu. Z kącików ust popłynęła ślina. Jego dłonie, wcześniej ułożone wzdłuż ciała, poderwały się do góry. Kim oparł je na udach Jeongguka.

Ale nie uszczypnął go.

Tym ruchem dał mu jednak znać, żeby odrobinę zwolnił, nawet na krótką chwilę się zatrzymał. Taehyung zacisnął powieki. Wciągnął powietrze nosem. Powoli opuścił ręce. Rozluźnił kark i oparł znów głowę o materac tak, by było mu wygodniej.

Pozwolił, by Jeongguk wjechał penisem w jego usta jeszcze raz z tym samym impetem.

— Czy to oznacza, że łóżko jest teraz wolne dla nas? — odezwał się Jimin. Wymruczał te słowa prosto w szyję Yoongiego, tuż przy miejscu, gdzie pozostawił soczysty ślad swoich ust, jeszcze lśniący od śliny.

Nie zaprzestawał ruchów swojego nadgarstka, znikającego w spodniach rapera. Od dłuższej chwili już pieścił jego wnętrze palcami. Słyszał urywane sapnięcia. Wydawało mu się nawet, że pasowały do rytmu, w jakim wnętrze Mina pulsowało.

— Tak — wycedził Jeongguk przez zaciśnięte zęby w odpowiedzi na jego rzucone pytanie. Jego biodra wciąż dygotały w równym tempie, nie przesadnie prędkim, ale stanowczym. — Jimin-hyung. Chcę, żebyś zerżnął go mocno, tak, jak lubi.

Yoongi jęknął z zawodem, gdy Park wysunął rękę z jego spodni. Był jednak w stanie się z tym pogodzić, wiedząc, co nadchodzi. Jimin popchnął go z powrotem w kierunku łóżka. Min usiadł na materacu kawałek dalej od miejsca, gdzie Taehyung opierał głowę, podczas gdy członek Jeona penetrował coraz głębiej jego gardło.

— Zdejmij wszystko — zakomenderował Park jedynie. W niefrasobliwym geście wsunął dłonie do kieszeni swojej bluzy, czekając, aż Yoongi wykona polecenie. Obserwował go z góry, stojąc tuż przy łóżku.

Min uniósł biodra, by zsunąć spodnie razem z bielizną. Zrobił to powoli, stopniowo odsłaniając swoje nogi, na których zarysowywały się jeszcze blednące siniaki i usychające zadrapania. Bluzę zdjął tak samo, bez pośpiechu, ale pewnie. Jeongguka niemal zachwycał sposób, w jaki nie krępował się ani trochę. Było to najpewniej dzięki temu, że nieustannie utrzymywał kontakt wzrokowy z Jiminem.

— Jak mnie chcesz, Jiminnie?

— Na czworaka. Wypnij się ładnie.

Yoongi wykonywał każde polecenie bez wahania, szybko. Nie było czasu na droczenie się. Min korzystał z faktu, że wokół Parka roztaczała się ta dominująca aura. Nie wiedział, ile czasu mógł się nią jeszcze rozkoszować. To wciąż nie była dla niego codzienność. Ostrzejsza zabawa w ich przypadku nie miała miejsca tak często, jak Yoongi by tego chciał, ale i tak było lepiej, niż wcześniej. Nauczyli się obaj godzić na pewne ustępstwa. W końcu z tego składał się też związek — z drobnych kompromisów.

Min znalazł się na łóżku, na czworaka, bokiem do Jeongguka, wsuwającego swojego penisa w usta Kima. Narzucał coraz żwawsze tempo.

— W porządku? — szepnął Yoongi do niego.

Młodszy skinął głową. Miał na wpół przymknięte powieki.

— Tak. Chcę znów zobaczyć, jak Jimin-hyung cię pieprzy, Yoonie.

Jimin, jak na zawołanie, przylgnął do rapera od tyłu. Objął go w pasie i przyciągnął do swojej klatki piersiowej, tak, że Min musiał oderwać ręce od materaca i wygiąć się w lekki łuk. Jimin ucałował jedną z jego łopatek — mocno, żarliwie, niedelikatnie, niemal wpijając w nią zęby.

— Pieprzy, hm? — powtórzył chrapliwym głosem tuż przy uchu Yoongiego. — Chcesz, żebym zerżnął cię mocno, mój słodki książę?

Yoongi sapnął przytakująco, kiwając głową pewnie.

— W takim razie dasz radę, jeśli zrobię to już teraz, tak? Od razu? Przyjmiesz mnie całego bez żadnego sprzeciwu, Yoonie?

— Tak. Tak, proszę, panie Park...

Jimin pchnął jego tułów z powrotem na łóżko, przytrzymując jednak jego ręce z tyłu, przez co Yoongi padł twarzą na materac. W takiej pozycji był jeszcze lepiej wypięty w kierunku Parka. Młodszy nie musiał się nawet starać. Z łatwością — jak na to, że tak niedbale przygotował do tego Yoongiego — wsunął się w niego zdecydowanym ruchem. Jego trzon naparł na ścianki odbytu, wciskając się między nie, tak gorączkowo pulsujące.

Z ust Mina wydarł się gardłowy krzyk. Odwrócił głowę, wtulając policzek w pościel, by zaczerpnąć łapczywie powietrza. Miał wrażenie, że w ułamku sekundy stracił czucie w nogach. Kątem oka zerknął w górę, by uchwycić chociaż kawałek Jimina, dostrzec to, co się dzieje.

Niewiele jednak udało mu się zobaczyć. W następnej chwili Park chwycił go za włosy i szarpnął za nie tak mocno, że Min musiał znów zacisnąć powieki, pod którymi niekontrolowanie wezbrały łzy. Wokalista przycisnął jego głowę do materaca z jeszcze większą siłą. Yoongi pisnął i zagryzł wargi niemal do krwi.

— Tak łatwo można sprawić, byś uległ, czyż nie, kochanie? — Jimin zaśmiał się gardłowo, wbijając się w niego w stałym, stanowczym rytmie. Wnętrze Mina płonęło żywym ogniem, a mimo to tak przyjemnie opatulało jego męskość. — Wystarczy jedno moje słowo, a ty już zgadzasz się na wszystko, co tylko chcę z tobą zrobić, prawda? I jeszcze jest ci z tym tak dobrze, hm?

Min otworzył usta, ale nie wypłynęło spomiędzy nich nic, oprócz odrobiny śliny.

— To słodkie — stwierdził Jimin, śmiejąc się dźwięcznie. Jego głos zmienił się jednak w ułamku kolejnej sekundy. — Ale zarazem tak kurewsko żałosne.

Raper poczuł jego tors na plecach. Lśniące od potu ciała przylgnęły do siebie. Członek znalazł się jeszcze głębiej we wnętrzu rapera i zatrzymał się tam na krótką chwilę. Uczucie wypełnienia było jednak tak elektryzujące, że Yoongiemu wydawało się to wiecznością. Jego własny penis podrygiwał jakoby w rytmie dreszczy, które przechodziły przez całe jego ciało, i ociekał preejakulatem.

— Nie muszę cię nawet dotykać, żeby było ci tak dobrze, Yoonie. W ogóle mógłbym nic specjalnego nie robić, a ty i tak doszedłbyś na zawołanie, czyż nie?

Ciało Mina dygotało, a napięcie w jego podbrzuszu rosło gwałtownie, choć Park rżnął go ledwie przez chwilę, i to boleśnie. Pchał biodrami mocno, aż w sypialni rozlegał się plask spotykających się z impetem ciał. Yoongi miał wrażenie, że zaraz dojdzie; ot tak, ledwie po chwili, pieprzony ostro i bez wystarczającego przygotowania. Przymknął oczy, gdy zalała go pierwsza fala obezwładniającej przyjemności.

Pozwalał Jiminowi w pełni sobą dyrygować, robić ze sobą, co tylko zechciał. Nie wiedział, co działo się z jego ciałem. Świat wirował pod jego powiekami. Yoongi sapnął na bezdechu, gdy jego twarz znów zdarzyła się z materacem. Został do niego znów przygwożdżony, tym razem ze zwiększoną siłą, przez coś chłodnego, ciężkiego, co przyciskało jego policzek. Spod na wpół przymkniętych powiek ledwie udało mu się zidentyfikować, co to było.

Stopa Jimina.

Stopa Jimina znajdowała się na jego twarzy, podczas gdy sam Park wygiął się tak, by móc penetrować go jeszcze głębiej. A przy tym wyglądał, jakby wcale nie kosztowało go to ani trochę wysiłku. Opierał się jednym kolanem na materacu, a drugą nogę nieomal wyprostował, by dosięgnąć nią twarzy Yoongiego. By jeszcze dosadniej odebrać mu władzę nad jego ciałem. By jeszcze bardziej go upokorzyć.

Mina przeszedł dreszcz. Nie jeden z tych, które targały nim do tej pory. Ten nieomal odebrał mu dech. Przeszył go od włosków na karku aż do kostek. Na krótką chwilę wręcz go sparaliżował. Przez moment nawet nie czuł, jak Park wsuwa się w niego znowu, jakby chciał rozerwać go na pół. To uczucie uderzyło go ze zdwojoną siłą. Chciał krzyczeć, ale nie mógł, kiedy na jego twarz naciskała wciąż stopa Parka. Z jego gardła wydzierało się tylko żałosne skomlenie. Przeplatało się z trzaskiem wezgłowia, zderzającego się ze ścianą, i odgłosami Taehyunga, ledwie łapiącego dech.

Kim po raz pierwszy nie miał kontroli nad tym, co się dzieje. Nie musiał robić nic. W tym momencie był tylko narzędziem, którego Jeongguk używał, by się zaspokoić. Mógł czuć się wykorzystywany. Ale nie było to wcale...nieprzyjemne uczucie.

Nie, kiedy słyszał, jak Jeonowi było dobrze. Choć wzdłuż jego policzków niepohamowanie płynęły łzy, a przełyk piekł go, jakby płonął żywym ogniem, mógł to przeboleć, gdy Jeon wydawał nieprzyzwoite odgłosy rozkoszy i pchał biodrami mocniej, aż jego jądra nieomal obijały się o wargi Taehyunga.

— Kurwa. Kurwa, Taehyung, zaraz dojdę. Mogę ci się spuścić w usta, skarbie? Uszczypnij mnie, jeśli chcesz, żebym zrobił to gdzieś indziej. Ale, kurwa, wyglądałbyś tak dobrze z moją spermą na twarzy...

Taehyung nie uszczypnął go, nawet nie poruszył rękami. Z jakiegoś powodu rozczuliło go nawet to pytanie.

Czy on sam zawsze pytał?

Zacisnął odrobinę bardziej swoje wargi wokół trzonu, by wzmocnić doznania, które już prawie posyłały Jeona na skraj. Odchylił delikatnie głowę, by przyjąć go głębiej w swoje gardło. Jego ślina mieszała się z preejakulatem. Jeongguk instynktownie chwycił go za włosy, ale nie zrobił tego mocno. Wręcz przeciwnie, gest ten był wręcz czuły. Uchylił powieki, dotychczas przymknięte w ekstazie, i spojrzał z góry na Taehyunga. Jego oczy błysnęły, a usta wygięły się w błogim uśmiechu.

— Wyglądasz tak pięknie, TaeTae — szepnął do niego. Pchał biodrami odrobinę wolniej, ale jego członek drżał wyczuwalnie w ustach Kima. — Mógłbym dojść od samego patrzenia na ciebie, skarbie.

Jego słowa zamieniły się w gardłowe warknięcie, gdy przeszył go ten charakterystyczny dreszcz, zwiastujący spełnienie. Jego penis zanurzył się w ustach Kima aż po samą nasadę, i zatrzymał się tam, pulsując. Sperma trysnęła w jego buzi pierwszym strumieniem, a on niemal się nią zadławił. Nie zauważył nawet, kiedy męskość Jeona wysunęła się spomiędzy jego warg. Odkaszlnął niekontrolowanie, a biaława substancja spłynęła wzdłuż jego podbródka. Kilka kropel skapnęło niżej, rozbryzgując się na jego drżących udach. Reszta polała się jeszcze na jego twarz. Musiał pochylić się do przodu, by odkaszlnąć jeszcze mocniej i odzyskać oddech. Pobrudził przy tym podłogę.

— Och, Taehyungie — usłyszał za sobą pobłażliwy pomruk Jimina. — Musisz się jeszcze wiele nauczyć, hm?

Taehyung uniósł głowę. Jeongguk kucał między jego nogami, patrząc na niego z błogim uśmiechem, ale i jednoczesną troską w oczach. Dłonią starł odrobinę nasienia z jego policzka.

— W porządku?

Kim odetchnął powoli. Skinął głową.

— I co teraz? — zapytał, choć każde słowo z trudem przechodziło mu przez gardło, wybrzmiewając przy tym ochryple. — Chcesz, żebym...żebym położył się i pozwolił ci zrobić ze mną, co tylko chcesz? Nie przeszkadzało mi to ostatnio, więc...

Zamilkł, gdy Jeongguk dotknął jego twarzy. Pokręcił głową, uśmiechając się wciąż.

— Nie, Taehyung. Chcę, żebyś się ze mną kochał. Tak, żebym naprawdę czuł, że ci zależy.

Pomógł starszemu wstać. Obrócił się, by spocząć na łóżku. Kątem oka widział, jak tuż obok Jimin ostro pieprzy Yoongiego.

— Ja... Minnie, ja zaraz...

— Nie, mój słodki książę. Zanim dojdziesz, musisz zapytać mnie o zgodę, pamiętasz? W końcu tego właśnie chciałeś, czyż nie? Żebym miał nad tobą pełną kontrolę.

Yoongi twarz miał zanurzoną w pościeli, a pięści zaciśnięte na jej materiale tak mocno, że aż bladły mu knykcie. Pośladki miał poczerwieniałe, jakby był po intensywnej sesji bicia pasem, choć w istocie były to ślady po tym, z jaką siłą ciało Jimina spotykało się z jego tyłkiem. Park prawie zdołał odbić swoje linie papilarne na jego biodrach.

Minowi nieznośnie trudno było złapać choćby płytki oddech. Przestraszył się nawet, że jego ciało może nie wytrzymać; że za chwilę straci przytomność od nadmiaru bólu i jednoczesnej rozkoszy, po prostu odpłynie. Jego jęki sprawiły, że Jeongguk poczuł kolejną falę podniecenia. Chociaż nie chciał przeżywać tego samego, co Yoongi, musiał przyznać, że raper w takim wydaniu prezentował się...przepięknie. Przyduszony do poduszki, w silnych ramionach Jimina, pod których skórą naznaczone były napięte mięśnie, zlany potem i czerwony na twarzy, ze śliną cieknącą wzdłuż podbródka i całym ciałem drżącym. Rżnięty tak dobrze, że jego oczy szkliły się i niemal wywracały się na drugą stronę czaszki.

— Jimin. Jimin... Jestem... Jestem bl-blisko...

— Masz poprosić, Yoongi.

— Proszę... Proszę, d-daj mi...

— Co takiego? — droczył się z nim Jimin, nie przestając uderzać miednicą o jego zarumienione pośladki.

— Mogę dojść? P-Proszę, panie Park...

Brzmiał błagalnie, niemal piskliwie, jakby był w zupełnej rozsypce. Zaciskał desperacko pięści na wymiętej pościeli. Jimin przygniótł go do materaca jeszcze mocniej, przylegając torsem do jego rozgrzanych pleców. Objął go w talii ramionami ciasno i wsunął się w niego głębiej. Byli najbliżej, jak tylko się dało.

Na ustach Parka wykwitł zadziorny uśmieszek. Jego wargi zbliżyły się do zaróżowionego ucha Mina. Jego ruchy z lekka zwolniły, a głos złagodniał.

— Wytrzymaj jeszcze trochę, mój najsłodszy książę. Chcę, żebyśmy doszli razem.

Ucałował jego szyję, kark i łopatki. Dotyk jego ust na skórze sprawił, że wzdłuż kręgosłupa Yoongiego przebiegły elektryzujące dreszcze. Z jego ust wydobył się ekstatyczny jęk. Nie chodziło o to, jak mocno Jimin mógł go pieprzyć. Chodziło o tę bliskość, te czułe słowa, tę miłość.

Pokiwał tylko głową. Tak, był w stanie jeszcze poczekać. Musiał poczekać. Chciał być Jiminowi posłuszny, i chciał osiągnąć szczyt razem z nim. Dzielić z nim dokładnie ten moment.

Jimin zwolnił, ale jego ruchy nie straciły ani trochę na intensywności. Wciskał się między ścianki odbytu Yoongiego już bez pośpiechu, lecz ze zwiększoną precyzją, głęboko. Napierał na wszystkie najwrażliwsze miejsca, wywołując gęsią skórkę na ramionach Mina, pomimo iż w sypialni panował ogromny gorąc. Było mu tak dobrze, tak błogo. Pożądanie wypełniło jego żyły, otumaniło go tak, że nie czuł już nawet bólu w żadnej części ciała. Dotyk Jimina przynosił mu najczystszą rozkosz.

Obserwując ich, Jeongguk zdołał już wystarczająco rozciągnąć swoje wnętrze palcami. Chciał zrobić to sam i jedynie pozwolić Kimowi na to patrzeć. Z premedytacją robił to powoli i delikatnie –– by Taehyung mógł się dokładnie przyjrzeć, w jaki sposób jego penis już za moment powinien był manewrować w jego wnętrzu.

Gotowy, pojedynczym spojrzeniem zachęcił Taehyunga, by ponownie się do niego zbliżył. Łóżko na szczęście było na tyle duże, że mogło pomieścić obie pary bez problemu, zwłaszcza, że Kim ułożył się na Jeongguku, łokcie opierając po bokach jego głowy. Przylgnął swoimi wargami do tych jego, sekundę wcześniej upewniając się, że może to zrobić, doszukując się w oczach Jeona jakichkolwiek oznak wahania. Nie znalazł już nic.

Całowali się żarliwie, ale jednocześnie czule, nie hamując się ani ze swoimi szczerymi uczuciami, ani z wszechogarniającym pożądaniem. To wszystko działo się w tak naturalny sposób. Nie było już żadnych słów, żadnych dwuznacznych spojrzeń. W pewnym momencie Taehyung po prostu wślizgnął się w Jeongguka, wyrywając z jego ust krótki jęk, który zaraz jednak stłumił kolejnym pocałunkiem. Przez chwilę nawet się nie poruszał, a jedynie rozkoszował się tym, jak blisko Jeongguka znów mógł się znajdować, jak zmysłowo smakowały jego usta.

— Kochasz mnie, Taehyungie-hyung? — wyszeptał Jeongguk. Jego głos brzmiał tak cicho, że Kim w pierwszej chwili nieomal nie wyłapał tych słów pośród jęków pozostałej dwójki członków zespołu w sypialni i zgrzytu łóżka.

To pytanie zbiło go z tropu, ale tylko na ułamek sekundy. Kąciki jego ust wzniosły się ku górze, a całe ciało, zwłaszcza okolice klatki piersiowej, przeszyło przyjemne ciepło.

— Kocham, Jeonggukie — odpowiedział tak samo cicho, ale pewnie, żeby młodszy nie miał co do szczerości jego słów żadnych wątpliwości. Cmoknął go w wargi. — Kocham cię bardzo, bardzo mocno.

Jeon przesunął dłońmi między kosmykami jego włosów. Odwzajemnił jego uśmiech.

— Więc pieprz mnie tak, żebym to poczuł.

Jakiś czas temu jeszcze Taehyung potraktowałby te słowa jak wyzwanie. Zerżnąłby Jeongguka mocno, tak, by pozostawić na jego ciele ślady, które przypominałyby młodszemu, do kogo należy. Napawałby się jego skomleniem i głośnymi, ekstatycznymi jękami, odebrałby mu zdolność normalnego chodzenia na kolejne kilka dni, doprowadziłby go na skraj przytomności. Dostarczyłby mu tak intensywnych wrażeń, że Jeon nie mógłby o tym zapomnieć przez długi, długi czas.

Ale nie tego Jeongguk teraz oczekiwał.

Pocałował go znów. Wsunął język między jego wargi. Pieszczota ta pozostała jednak delikatna, słodka. Jeon westchnął wprost w jego usta, gdy biodra Kima poruszyły się lekko. Jego przyrodzenie podrażniło przyjemnie ścianki jego wnętrza.

Taehyung obcałowywał całe jego ciało. Z ust przeszedł na rumiane policzki, cmoknięciami utorował ścieżkę do skroni, później przez czoło, zadarcie nosa, aż do żuchwy. Muskał językiem jego szyję, w kilku miejscach pozostawiając delikatne, niezbyt wyraziste ślady. Całował jego ramiona, obojczyki, nadgarstki, gdy Jeon wyciągał dłonie, by wpleść palce w jego włosy. A potem znów przylegał do jego ust, kąsając je z uwielbieniem.

Wszystko wokół zniknęło, kiedy trwali w tym intymnym uścisku, poruszając się w równym, niespiesznym rytmie. Nie było Jimina i Yoongiego. Nikt nie czuł ich obecności, nikt nie słyszał odgłosów, jakie wydawali. Teraz liczyło się tylko to, że dawali wyraz swoim uczuciom. Że odkrywali siebie na nowo.

Taehyung był przekonany, że Jeongguk nigdy wcześniej nie miał na twarzy wypisanej tak ogromnej rozkoszy, jak teraz.

Ich czwórka znajdowała się w jednym łóżku, ale równie dobrze mogliby przeżywać to wszystko w swoich oddzielnych sypialniach. Yoongi i Jimin, podobnie jak dwójka najmłodszych członków zespołu, nie zwracali uwagi na nic innego, poza sobą. Min czuł, jak członek Parka pulsuje w jego wnętrzu coraz intensywniej. Wiedział, że zaraz dojdzie i wypełni go dogłębnie. Sama ta wizja sprawiła, że znalazł się jeszcze bliżej krawędzi przyjemności, choć balansował na niej już od dłuższego czasu. Zaczął się trząść jeszcze bardziej, jakby znienacka wszystkie mięśnie w jego ciele przestały odpowiednio funkcjonować.

Z trudem udało mu się jeszcze wydusić z siebie pytanie:

— Czy... Czy mogę...?

Jimin parsknął z rozbawieniem tuż przy jego uchu. Jego biodra w dalszym ciągu z plaskiem zderzały się z jego pośladkami. Jego ruchy w momencie kulminacyjnym nabrały wręcz zwierzęcego tempa.

— Mój grzeczny książę — wymruczał z aprobatą. — Dojdź, skarbie.

Doszedł jak na zawołanie, jakby sam głos Jimina wywołał w jego ciele rozkosznie paraliżujące dreszcze i spazm orgazmu. Niemalże w tej samej chwili Jimin rozlał się w jego wnętrzu. Dociskał go mocno do siebie. Drżenie ich ciał zrównało się i stworzyło jedność.

Taehyung nie przestawał całować Jeongguka. Krążył ustami po jego skórze, napawając się jednocześnie ciepłem jego wnętrza wokół swojego członka.

— Jestem blisko — westchnął pod nim Jeongguk. Jego nogi oplotły ciaśniej talię Kima.

Taehyung bez zastanowienia sięgnął między ich ciała, by ułożyć dłoń na jego penisie i poruszać nią wzdłuż jego długości żarliwie. Jeongguk jednak złapał go za nadgarstek i powstrzymał przed tym.

— Nie potrzebuję tego — pokręcił głową. Patrzył na Taehyunga z przyjemnością, wypisaną na twarzy, z miłością w przymglonych oczach. — Po prostu mnie pocałuj.

Zrobił to, o co Jeongguk go prosił, między cmoknięciami szepcząc miłosne wyznania. Jeon trząsł się pod nim, z każdym kolejnym pchnięciem zaciskając się wokół jego penisa jeszcze mocniej. Taehyung w końcu nie mógł tego wytrzymać. Nieomal nie odnotował momentu, w którym wytrysnął w jego wnętrzu, zaciskając zęby na jednym z obojczyków Jeona. Młodszy jęknął przeciągle, wygiął się w łuk i zbryzgał nasieniem swój brzuch. Kilka kropel białawej substancji wylądowało także na torsie Kima.

Nikt nie próbował się jak najszybciej ulotnić. Nikt nie opuścił sypialni, ani nawet łóżka. Napięcie opadło, podniecenie rozmyło się, zastąpione zmęczeniem. I ulgą.

Całą czwórką zmieścili się pod wymiętą kołdrą. Yoongi wsunął się pod nią jako pierwszy, prawie że nie czując swoich nóg, a Jeongguk zaraz skulił się tuż obok niego. Taehyung i Jimin znaleźli się przy nich, układając się po obu brzegach łóżka.

Leżeli tak przez dłuższą chwilę, milcząc, wsłuchując się jedynie w swoje stopniowo uspokajające się oddechy. Taehyung trzymał Jeongguka blisko przy sobie. Pozostawił kilka delikatnych cmoknięć na jego czole. Jimin gładził fiołkowe włosy Yoongiego. Raper twarz miał wtuloną w zagłębienie jego szyi, a jedno ramię oplecione wokół jego biodra.

Ciszę przerwał Jeongguk:

— Powtórzymy to jeszcze kiedyś?

Taehyung parsknął cicho, wtulając go w siebie jeszcze mocniej. Z drugiego krańca łóżka dobiegł odrobinę gardłowy głos Jimina.

— Tylko, jeśli wszyscy będziemy tego chcieli — przesunął spojrzeniem po pozostałej trójce, skrytej pod kołdrą. — I po dokładnym przedyskutowaniu wszystkiego, co ma się wtedy wydarzyć.

Wyobrażenie sobie tego w rzeczywistości nie było wcale tak trudne. W końcu udało im się wyjaśnić między sobą zaistniałą sytuację głównie dzięki kolejnym seksualnym ekscesom. Było w tym więcej pieprzenia, niż rozmów.

Taehyung skinął zgodnie głową, przymykając powieki. Słyszał wyrównujący się oddech Jeongguka i wkrótce też jego ciche pochrapywanie. Odgłos ten i jego samego ukołysał do snu.

Choć powieki Jimina też były ciężkie, mężczyzna utrzymywał je szeroko otwarte, spoglądając na Yoongiego. Otarł palcami łzy z jego policzków, pozwolił, by starszy oplótł go trzęsącymi się ramionami i sam też zamknął go w uścisku. Gładził go po włosach i cmokał jego wilgotne, rumiane policzki.

— Potrzebujesz czegoś, mój słodki książę? — zapytał szeptem. — Chcesz, żebym przygotował ci kąpiel? Przyniósł jeszcze wody?

Yoongi uśmiechnął się leniwie. Jimin radził sobie naprawdę dobrze, biorąc pod uwagę fakt, że zabawiali się w ten ostrzejszy sposób od niedawna.

Min pokręcił głową. Przymknął oczy.

— Później — wymamrotał. — Wiem, że teraz żaden z nas nie ma na to siły.

Kąciki ust Parka także się uniosły. Jego palce pogładziły podbródek starszego. Kciuk przesunął się subtelnie po dolnej wardze.

— Masz rację — mruknął. — Kocham cię, Yoonie. Pięknie sobie dziś poradziłeś.

Uśmiech nie schodził z twarzy Yoongiego nawet, kiedy znajdował się już granicy między głębokim snem a jawą. Mamrotał jeszcze pod nosem miłosne wyznania, na wpół przytomny. Poczuł, jak Jimin całuje go czule, nim odpłynął zupełnie.

Nawet, gdy wszyscy już zasnęli, trwali w niemal tej samej pozycji, blisko siebie, skóra tuż przy skórze. Bez problemu mieścili się w jednym łóżku we czterech.

✧✧✧

yup. this is it.

nie wierzę, że po czterech latach ten ficzek dobiegł końca?!??!! A NA SAMYM POCZĄTKU TO MIAŁO BYĆ SHORT STORY

dziękuję Wam, skarby, że byliście ze mną przez cały ten czas. nawet, kiedy przerwy między rozdziałami dłużyły się i dłużyły. dziękuję, że czekaliście (nie)cierpliwie i że wierzyliście we mnie. dziękuję za wszystkie miłe słowa, jakie mogłam czytać w wiadomościach od Was.

przez czas, gdy pisałam tego fika, w moim życiu zdołało zajść wiele zmian. wiem, że u Was na pewno było podobnie — w końcu minęły lata, od kiedy opublikowałam pierwszy rozdział swing party w 2020. dziękuję, że zostaliście ze mną, mimo wszystko. po prostu — thank you for not giving up on me🩷

mam nadzieję, że widzimy się w moich kolejnych pracach! a w międzyczasie zapraszam Was na mojego twittera (@madcrybabyy) i taekooka, którego tam piszę. nie zawiedziecie się ;))

jeszcze raz dziękuję, dziękuję, dziękuję!! kocham Was, jesteście najwspanialsi🩷

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro