Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟮𝟯. ❝𝙗𝙪𝙩...𝙬𝙝𝙤 𝙝𝙖𝙨 𝙘𝙤𝙣𝙩𝙧𝙤𝙡 𝙤𝙫𝙚𝙧 𝙮𝙤𝙪, 𝙩𝙖𝙚𝙝𝙮𝙪𝙣𝙜?❞

❦❦❦

Jeongguk nie był pewien, czy Taehyung naprawdę zmienił dziś pościel w jego łóżku, które, właściwie, można równie dobrze było nazwać ich wspólnym, czy tylko mu się tak wydawało przez wszechogarniające go zmęczenie. Miał wrażenie, że kołdra jest jak z puchu, z aksamitu i jedwabiu, mieszanki najbardziej miękkich materiałów na świecie; że jego ociężałe ciało wtapia się w materac, zupełnie jakby leżał na chmurce. Nie przeszkadzał mu już nawet zapach jego własnego potu i spermy, wciąż lgnącej do jego skóry w kilku miejscach. Teraz już o to nie dbał.

Ale jednak zmusił się, by utrzymać powieki jeszcze uchylone, a spojrzenie w miarę przytomne. Widział nad sobą postać Taehyunga, który moment temu wniósł go do pokoju i ułożył na łóżku. Padało na niego tylko światło nikle palącej się lampki na stoliku przy ramie posłania. Wciąż był nagi — zresztą, tak samo jak Jeongguk. Złotawy blask muskał jego miodową skórę.

— Chcesz jeszcze pić, Ggukie?

Jeon pokręcił niemrawo głową. Otworzył kilka razy usta, nim w końcu udało mu się wydobyć z nich chrapliwy głos.

— Po... Położysz się ze mną?

Wiedział, że nie powinien o to pytać, ale był zbyt wycieńczony, by nienawidzić siebie za swoją słabość. Zbyt wyprany z emocji, by w ogóle trzeźwo myśleć. A jednocześnie zbyt przytłoczony własnymi emocjami, by zostać z nimi sam.

Taehyung wysunął kołdrę spod jego ciała, by wcisnąć się pod nią i okryć ich obojgu. Położył się na boku, by móc patrzeć na profil Jeona. Odrobinę niepewnie uniósł dłoń, by dotknąć jego policzka. Przesunął po nim wierzchem palców.

— Jak... Jak się czujesz? — zapytał. Było między nimi coś, czego nie można było do końca określić. Zupełnie, jak gdyby tuż po tym, jak ich podniecenie i napięcie opadło, powietrze pozostało lekkie tylko na krótką chwilę. Teraz znów coś je obciążało, coś zdecydowanie mniej przyjemnego.

— Nie możesz mi tego robić, Taehyung.

Kim zwilżył usta koniuszkiem języka jakby nerwowo. Uśmiechnął się niepewnie, przepraszająco. Cała pewność siebie, ta zaborczość i władczość, którymi wcześniej ociekał, uleciały z niego pod naporem spojrzenia Jeona. Nie do końca odgadnionego, ale zdecydowanie niezbyt przychylnego.

— Nie podobało ci się.

Słowa Tae brzmiały jak stwierdzenie, nie pytanie. Jeon pokręcił powoli głową. Czuł, jak sztywny miał kark.

— Podobało — odparł z zadziwiającą pewnością, choć jego głos był szorstki. Nie odrywał wzroku od oczu Taehyunga. Nagle nie wyglądał już na aż tak zmęczonego. Jego spojrzenie było intensywne. — Nawet bardzo. Teraz...cieszę się nawet, że to zrobiliśmy. Może nawet chciałbym to powtórzyć — uśmiechnął się niewinnie.

Taehyung uniósł brwi. Jeongguk poruszył się nieco, by przysunąć się do niego bliżej. Spoważniał na powrót odrobinę.

— Ale tylko, gdybyś najpierw to ze mną wszystko przegadał — ściszył delikatnie głos. — A nie brał mnie z zaskoczenia, myśląc, że tego właśnie chcę. Nie jestem taki bezwstydny jak ty, Taehyung. I wcale nie lubię, kiedy podejmujesz za mnie tak ważne decyzje.

Twarz Kima wykrzywił grymas lekkiego skonfundowania. Ułożył głowę wygodniej na poduszce, by mieć na Jeongguka lepszy widok. Odruchowo przesunął dłonią po jego policzku, odgarniając kilka kosmyków włosów, klejących się do jego skóry.

— Myślałem, że lubisz, kiedy cię kontroluję.

Jeongguk prawie że przewrócił oczami na tę odpowiedź.

— Być może, ale w łóżku, Taehyung. I bez przesady. A w tym przypadku zdecydowałeś za mnie, z kim chcę się przespać. Kiedy ja nawet o tym nigdy nie myślałem.

Taehyung otworzył usta, ale po chwili je zamknął. Zacisnął wargi w wąską linię na moment, by następnie wydobyć spomiędzy nich ciężkie, zrezygnowane westchnienie.

— Porozmawiamy o tym rano. Obaj musimy ochłonąć. Idź spać, Jeongguk.

Jeon wypuścił gwałtownie powietrze przez nos. Znienacka poczuł, jak jego mięśnie drżą — ale wcale nie z powodu zmęczenia. To zdawało się go w ułamku sekundy opuścić, zastąpione przez nagły przypływ niespodziewanej energii.

— Widzisz? Znowu to robisz, Taehyung. Mówisz mi, co mam robić.

Tym razem to Kim przewrócił oczami. Gdy był zmęczony, zdecydowanie łatwiej się irytował. A teraz czuł się, jakby przebiegł maraton, a jeszcze na mecie dalej go męczono. Nie miał nawet siły się umyć — jego wycieńczenie górowało ponad faktem, ile dyskomfortu sprawiał mu pot, klejący się do jego skóry. Czy Jeongguk naprawdę sądził, że będzie w stanie teraz z nim dyskutować?

— Wyjdzie ci to na zdrowie — skwitował.

Jeon wciąż patrzył na niego spode łba, więc Kim postanowił odwrócić się na drugi bok, by nie musieć leżeć z nim twarzą w twarz.

— Ej! Jeszcze nie skończyłem! — obruszył się Jeongguk. Podniósł się nieco, wspierając się na łokciu, a materac poruszył się lekko pod jego ciężarem.

Powieki Taehyunga stawały się coraz cięższe. Wokalista wtulił mocniej policzek w miękką poduszkę.

— Możesz mówić to, co masz do powiedzenia, ale nie obiecuję, że nie zasnę — odpowiedział niewzruszenie. Przymknął oczy.

Jeon niemalże zgrzytnął zębami ze złości. Po wycieńczeniu, jakie ogarniało go ledwie moment temu, nie było już śladu. Nie zwracał już nawet uwagi na ból w kończynach, którymi wcześniej z trudem w ogóle poruszał. Zachowanie Kima sprawiło, że krew się w nim zagotowała.

— Nie, Taehyung. Nie skończyłem.

Podniósł się. Jego nogi pulsowały bólem, pośladki piekły, ale już nie zważał na to. Zbliżył się do Taehyunga. Chwycił go za ramię mocno, w ułamku sekundy odwracając go z boku na plecy. Przerzucił nogę przez jego biodra, by usiąść na nim okrakiem. Przygniótł go swoim ciężarem do powierzchni materaca.

— Jeongguk, co ty wyprawiasz? — warknął Kim, marszcząc brwi nieprzychylnie. Próbował się podnieść, ale Jeon przycisnął go do materaca tylko ze wzmożoną siłą.

— Masz się skupić, Taehyung. Na mnie i na tym, co mówię. I robię.

Jeongguk zmrużył oczy, spoglądając na niego z góry. Przesunął dłonią po jego twarzy, przez włosy, ciągnąc za kilka kosmyków delikatnie.

Kim parsknął, kręcąc głową z rezygnacją. Westchnął ciężko.

— Jeongguk, naprawdę, jestem zmęczony i ty...

Głos ugrzązł mu w gardle, a słowa, jakie chciał wypowiedzieć, przeistoczyły się w świst gwałtownego oddechu. Kim wciągnął powietrze do płuc niespodziewanie, czując, jak Jeongguk unosi się odrobinę ponad jego ciałem i porusza biodrami w sposób, który od razu na niego podziałał.

— Zmęczony? — powtórzył Jeon z powątpiewaniem. Przechylił głowę, a jego ciało poruszyło się ponad ciałem Taehyunga w sposób jeszcze bardziej nieprzyzwoity. Jego biodra zderzyły się z jego miednicą, a pośladki otarły się o żylastego członka. — Czyżby, TaeTae?

Taehyung odetchnął głęboko. Podmuch gorącego powietrza połaskotał twarz młodszego. Ślepia Kima znienacka zdawały się być odrobinę szerzej otwarte, skupione na postaci Jeona.

— Jeongguk, co ty...?

— Udało mi się zdobyć twoją uwagę? — zapytał Jeon frywolnie, brzmiąc przy tym też nieco kąśliwie.

Balansował ponad ciałem Taehyunga w równym rytmie, coraz mocniej jednak dociskając swoje pośladki do jego penisa. Czuł, jak ten na wpół twardnieje — wprawdzie powoli, ale to już sprawiało mu satysfakcję. Z łatwością mógł doprowadzić znów do jego wzwodu nawet po nocy pełnej tak intensywnych wrażeń. Uśmiechnął się, wpatrując się w oczy Kima.

— Podoba ci się to, prawda, TaeTae?

— Jeongguk...

— Nie mów, że nie. — Jeongguk nie dał mu dokończyć. Pokręcił głową. Przesunął palcem po wargach Tae, jakby chciał go uciszyć. — Ciągle gadasz o tym, jak to lubisz dominować, mieć nade mną kontrolę i sprawiać, że zrobię w łóżku wszystko, będę na każde twoje skinienie... — parsknął. — Ale...kto ma kontrolę nad tobą, Taehyung?

W głowie Kima trwała gonitwa myśli, istny chaos, chociaż jeszcze przed chwilą był tak zmęczony, że jego umysł zdawał się zasnuć mgłą. Po kilku sekundach wszystko tam znów ucichło — ale nie w taki sposób, jak gdy był zwyczajnie wycieńczony. Teraz między ścianami jego czaszki echem odbijał się tylko przeciągły jęk Jeongguka.

Młodszy uniósł swoje pośladki na kilka sekund, nim rozszerzył je szybko jedną dłonią. Drugą objął delikatnie trzon jego członka. Nabił się na niego z zadziwiającą łatwością, gładko i szybko. Kim nie zdążył jeszcze chyba nawet w pełni stwardnieć. Największy rozmiar osiągnął dopiero, znalazłszy się w jego wnętrzu.

Jeongguk nie dał sobie czasu, by się przyzwyczaić do wypełniającego go penisa. Czy też raczej — nie dał Taehyungowi przywyknąć do tej ciasnoty wokół swojego przyrodzenia. Poruszał się od razu dość szybko, bez wahania, falując biodrami mocno i stanowczo.

— I jak, Taehyungie, podoba ci się to? Podoba ci się, kiedy nabijam się na twojego chuja bez uprzedzenia? Kiedy tak po prostu biorę to, co wydaje mi się, że do mnie należy?

Taehyung desperacko usiłował złapać głębszy oddech. Pokręcił głową, ale nie wiedział nawet, czy to była jego odpowiedź, czy niekontrolowana reakcja na to, jak bardzo nie mógł tego teraz znieść.

— Jeongguk... Proszę cię...

— O co? — zapytał Jeongguk zuchwale.

Taehyung chwycił jego biodra gwałtownie, zatrzymując go w miejscu. Wydał przy tym ciężkie stęknięcie i zacisnął powieki. Pokręcił znów głową.

— Nie mogę, Jeongguk. Za dużo — westchnął przeciągle.

Jeongguk mu zawtórował, oddychając głęboko z rezygnacją. Wykrzywiając usta w lekkim, ledwie widocznym grymasie, nie czekając ani chwili dłużej, bezceremonialnie podniósł się, by wysunąć członka spomiędzy swoich pośladków. Ten wyślizgnął się z jego wnętrza gładko przy akompaniamencie wilgotnego plasku skóry oraz urwanego, płytkiego westchnienia Taehyunga. Jeon usiadł na materacu obok lekko rozszerzonych nóg Kima. Powędrował wzrokiem za jego spojrzeniem, które wydawało się być dziwnie zawiedzione.

— Ja, w porównaniu do ciebie, nie zamierzam nikogo do niczego zmuszać –– oznajmił twardo. Spuścił nogi z łóżka, by powoli podnieść się do pionu.

Wyraz twarzy Kima diametralnie się zmienił. Jego brwi zmarszczyły się tak mocno, że aż zaczęły nieomal drżeć, a wargi otworzyły się szeroko.

— Chwila, chwila... Uważasz, że zmusiłem cię do tego wszystkiego? Do tego, żebyś przespał się z Yoongim i Jiminem?

Taehyung siedział teraz na łóżku, podpierając się na poduszkach na wyprostowanych ramionach. Spojrzeniem świdrował postać Jeongguka.

Młodszy nie odpowiedział. Nie racząc Taehyunga nawet ukradkowym zerknięciem, podszedł zadziwiająco żwawym krokiem do szafy. Wyjął z niej pierwszą lepszą parę dresów. Pochylił się, by naciągnąć je na nogi. Nie zdążył nawet włożyć stopy w jedną nogawkę, gdy usłyszał trzask łóżka i odrobinę podniesiony głos Kima:

— Hej, nigdzie nie idziesz. — Taehyung wstał z łóżka i znalazł się tuż przy nim. — Chciałeś, żebyśmy porozmawiali, więc to zróbmy.

Jeon wyprostował się i odwrócił głowę, by spojrzeć na Taehyunga. Przed tym szybko naciągnął spodnie na biodra.

— Odechciało mi się z tobą rozmawiać, Taehyung — odparł chłodno. — Pójdę do siebie. Nie będę ci już przeszkadzał.

Przykucnął lekko, by naciągnąć na biodra spodnie. Nie spojrzał już na niego; miał wrażenie, że jeszcze chwila w jego obecności, a ze złości i frustracji wybuchnie niepowstrzymanym płaczem. Miał dość.

Ruszył w kierunku drzwi. Taehyung odetchnął głęboko. Nie, nie mógł tego rozwiązać w ten sposób. Musiał obrać inną taktykę, a przede wszystkim — musiał się uspokoić. Inaczej nic nie zdziała.

— Poczekaj — poprosił. Dłoń Jeona znajdowała się już na klamce, ale nie nacisnęła jej jeszcze. — Przepraszam.

Coś w jego głosie nakazało Jeonowi się zatrzymać. Zapewne to łagodne brzmienie znienacka, ten spokój, ale i błagalny ton. Rozum nakazywał nacisnąć klamkę i wyjść, by zachować godność, a właściwie — jej resztki. Serce jednak biło szybko, waliło między żebrami, jakby miało zaraz przebić tkankę jego ciała i wyrwać się w kierunku Taehyunga. Chcąc nie chcąc, wola tego drugiego była silniejsza. Uczucia Jeongguka do Kima były mocniejsze niż rozsądek.

Westchnął ciężko, może nawet odrobinę teatralnie, zanim obrócił głowę w jego stronę. Nie ruszył się jednak ze swojego miejsca tuż przy drzwiach.

— Co? Co jeszcze niby chcesz mi powiedzieć?

— Proszę. — Głos Taehyunga był teraz wręcz błagalny. Pobrzmiewał desperacją. — Proszę, wyjaśnijmy to sobie chociaż. Nie idź jeszcze.

W przeciągu kolejnej sekundy Taehyung znalazł się tuż przy nim. Przylgnął swoim torsem do jego pleców, a Jeongguk nie potrafił już się od niego odsunąć. Nie, kiedy ten z tą dziwną desperacją otoczył go ramionami; nie, kiedy ogarnęło go ciepło jego ciała. Jego dłoń zsunęła się z połyskującej klamki, a ramię opadło wzdłuż ciała.

— Ja wcale... Wcale nie chciałem, żeby to tak wyszło — wymamrotał Kim w jego bark, lekko wtulając w niego policzek. Westchnął ciężko, a subtelny powiew połaskotał lekko skórę Jeona. — Nie myślałem, że ty...możesz naprawdę tego nie chcieć.

Jeongguk zacisnął wargi w wąską linię, powstrzymując się od warknięcia pierwszego lepszego, siarczystego przekleństwa, które cisnęło mu się na usta. W ułamku sekundy miał ochotę gwałtownie odsunąć się od Taehyunga, choć jeszcze chwilę temu nieodparty gorąc jego ciała wydawał mu się przyjemny. Ale ani drgnął. Parsknął tylko pod nosem z wyraźnym niedowierzaniem i pogardą — tego nie mógł się już pohamować.

— A jak? Na niby miałem tego nie chcieć? — charknął. — Powiedziałem ci to wprost, Taehyung. Wtedy, kiedy pieprzyłeś mnie tuż przy lustrze w sali treningowej. I perfidnie wykorzystałeś fakt, że na krótką chwilę zatraciłem się w tym trochę za bardzo, żeby przytaknąć na wszystko, o co mnie pytałeś.

Kim zacisnął zęby. Przełknął gorzko ślinę, która zalegała mu w gardle nieprzyjemnie już dłuższą chwilę. Miał wrażenie, że wraz z tym na jego klatkę piersiową spada jeszcze większy ciężar. Słowa Jeongguka, choć brzmiały brutalnie, wypowiadane z niepodważalnym jadem, były prawdą. Taehyung doskonale wiedział, co robił. Wiedział, że Jeongguk nie był zbyt zachwycony całym pomysłem — ale wydawało mu się, że taką opinię miał tylko na początku, w pierwszej chwili, gdy o tym usłyszał. Taehyung sam miał głowę pełną wątpliwości, choć wcale tego nie okazywał. Bał się nawet później, że jednak mógł odrobinę przesadzić, proponując Jeonggukowi całą tę wymianę w taki, a nie inny sposób, bez taktu. Lecz dopiero teraz docierało do niego, że naprawdę tak się stało. Naprawdę przesadził.

Objął talię Jeona ciaśniej ramionami, jakby chciał zatrzymać go wszelkimi siłami przy sobie — mimo iż ten wcale się nie poruszył. Trwał tak, ani drgnął. Kim czuł jednak, jak mięśnie młodszego napinają się pod jego dotykiem.

— Ale przecież ty... Ty i Jimin... I przecież Yoongi...

Jeongguk wypuścił powietrze z ust ze świstem, po czym zagryzł wargę. Dłońmi oparł się o powierzchnię drzwi, które wciąż miał przed sobą, i spuścił lekko głowę.

— Taehyung, już to mówiłem. Koniec końców... Podobało mi się. — Mówiąc to, parsknął cicho krótkim śmiechem. — Nie chodzi o to, że w zupełności tego nie chciałem. Myślałem potem dużo o tym pomyśle i...przekonałem się do niego. Ale...twoje zachowanie po prostu było nie w porządku. I tego, że chciałeś na początku to we mnie wmusić, nie da się usprawiedliwić.

— Nie chciałem cię do niczego zmuszać...

Jeongguk westchnął. Nie chciał jeszcze słuchać jego tłumaczenia, kiedy sam nie skończył mówić.

— To nie zmienia faktu, że ja to tak odebrałem. Że sprawiłeś, że poczułem się nagle dla ciebie niewystarczający. I miałem wrażenie, że ten cały układ ty rozplanowałeś tylko po to, że...żeby...

Znienacka ciężko mu było oddychać. Otworzył usta, by złapać w płuca trochę powietrza. Być może nawet by się przewrócił, gdyby nie silne ramiona Taehyunga, owinięte wokół jego ciała. Starszy przylgnął do niego jeszcze mocniej. Odgarnął z karku kosmyki jego włosów, by złożyć kilka delikatnych, kojących całusów na jego skórze. Nie odezwał się; przez kilka kolejnych sekund wsłuchiwał się tylko w nieco nierówny oddech Jeongguka. Czekał.

— Nie chcę się z tobą rozstawać — wydusił Jeon po kilku sekundach, które wydawały się jednak wiecznością dla ich obu. Wiecznością, pełną nieznośnego napięcia.

Taehyung zagryzł mocno wargi, jakby chciał je przegryźć aż do krwi, zaciskając przy tym na ułamek sekundy powieki. Jego palce zacisnęły się mocniej na talii młodszego. Kim wiedział, że Jeongguk doskonale to czuje.

— Ty...

— Tak. Myślałem o tym. Nie powinieneś być wcale zdziwiony, Taehyung.

Kim znów zacisnął wargi w wąską linię. Oparł czoło z rezygnacją o bark Jeona. Zaraz jednak, jakby otrząsnąwszy się, wyprostował się i poluźnił swój uścisk w pasie młodszego. Jakby znienacka nie był pewien, co może zrobić — czy wolno mu dalej po tych słowach trwać tak blisko Jeongguka, czy też nie.

Minęła chwila, nim zdołał w zupełności odpuścić. Z ociąganiem oderwał ręce od ciała Jeona. Zrobił niewielki krok w tył. Między nimi zaległa nieprzyjemna przestrzeń i cisza.

— Nie jestem zdziwiony. Ani trochę — przyznał Kim. Aż dziwnie było mu usłyszeć te słowa, padające z jego własnych ust.

— Hej — odezwał się Jeongguk. Odwrócił się od drzwi, by znów stanąć z Taehyungiem twarzą w twarz. — Powiedziałem, że nie chcę tego robić, tak?

Wykonał krok w jego stronę, by znów byli blisko siebie. Objął go ramionami i przyciągnął go do siebie, by między ich ciałami nie pozostała żadna wolna przestrzeń, by znów przylgnęli do siebie ciasno. Westchnął gorzko, lecz jednocześnie uniósł ręce, by ułożyć je na obu bokach głowy Taehyunga. Kciukami przesunął po jego rumianych policzkach. Oparł swoje czoło o to jego, zaglądając mu prosto w czekoladowe oczy.

— To, co zrobiłeś, nie było w porządku. Naprawdę. Chcę, żebyś o tym wiedział i się jakoś...zreflektował. — Jeongguk podkreślał to cały czas. Chciał, żeby Kim w pełni to zrozumiał — zrozumiał, że przebaczenie z jego strony nie wynikało z jego ufności w stosunku do niego i nie było wcale czymś, co przyszło mu tak łatwo. Że Jeon wcale nie zamierzał puszczać tego w niepamięć, lecz miał szczerą nadzieję, że to przepracują. Wspólnie. — Ale... Ale nie chcę pozwolić, by to nas rozdzieliło. Rozumiesz, co mam na myśli?

Taehyung zacisnął usta w wąską linię. Powoli skinął głową. Ręce Jeona zsunęły się z jego twarzy w dół. Palce musnęły szyję i obojczyki, by spocząć później na ramionach. Jeongguk czuł pod nimi, jak bardzo spięte są mięśnie Kima. Prawie że drżały. Młodszy pogładził jego skórę.

— Nie zrobię nic, z czym byś się nie czuł komfortowo, Taehyung — odezwał się. Jego głos brzmiał miękko, wręcz kojąco, współgrając z jego błogim dotykiem, jaki starszy czuł na swojej skórze. — Ale musisz też zrozumieć, że ja także mam swoje potrzeby i... I tylko ostry seks wcale nie jest jedną z nich. Ja potrzebuję... Czasem potrzebuję czegoś delikatniejszego, wiesz? Chcę po prostu, żebyś czasem mógł być dla mnie...dobry. Wiesz, o co mi chodzi, prawda?

Chyba rozumiał, ale z jakiegoś powodu poczuł nieprzyjemny supeł, zaciskający się w jego krtani. Przez gorzką gulę nie potrafił wydusić ani słowa. Jeongguk bez trudu podłapał jednak jego spojrzenie i odczytał z niego wszystko, czego potrzebował. Kontynuował:

— Wiem, że lubisz, kiedy jestem uległy, i to w porządku. Ale mam też wrażenie, że czasem potrzebujesz odpoczynku od tego bycia kompletnie dominującym, Tae. Ja też chcę mieć nad tobą choć trochę kontroli. Nie możemy robić wszystkiego tylko pod twoje upodobania.

Taehyung zmarszczył brwi. Podczas całej tej rozmowy czuł się, jakby ktoś (czy też raczej po prostu Jeongguk) wymierzył mu w twarz siarczysty policzek. A z każdym słowem kolejny i kolejny. Jakby dopiero tak proste i jasne ujęcie tego sprawiło, że zrozumiał.

— Dlaczego... Dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej? Czemu nie powiedziałeś, że nie lubisz, kiedy dominuję? Ja cały czas myślałem...

Starał się brzmieć opanowanie, ale coś w jego głosie i tak drgnęło. Nie dokończył, bo gorzka gula w gardle znów zaczęła mu doskwierać. Lub też była to wina westchnienia, jakie wydobyło się z ust Jeona. Było tak wymowne, że można byłoby przypuszczać, że, wypuszczając je spomiędzy warg, młodszy zrzucił z barków kilkanaście kilogramów ciężaru. Jego dłonie zsunęły się z ramion Taehyunga.

— Widzisz? Komunikacja między nami nie działa. Znowu. — Jeongguk odsunął się od Kima o drobny krok w tył. Taehyung poczuł nieodpartą chęć wyciągnięcia ramion i zamknięcia go w nich, by nigdzie nie uciekł. Musiał wbić paznokcie we wnętrze swoich dłoni, by się powstrzymać. Usiłował również mocno zagryźć wargę, by pohamować słowa, które cisnęły mu się na usta. Bez skutku.

— Nie działa, bo zamiast powiedzieć mi to wszystko wprost wcześniej, uznałeś, że lepiej będzie robić mi wyrzuty dopiero, kurwa, po fakcie — odgryzł się Taehyung, nim zdążył racjonalnie pomyśleć. Ale nawet, gdy zdążył już pomyśleć, nie cofnął swoich słów, wręcz przeciwnie — dolał tylko oliwy do ognia. Odchylił głowę z poirytowanym westchnieniem, załamując ręce niemal w teatralny sposób. — Boże, dlaczego musisz być taki...nieasertywny, kiedy właśnie powinieneś, do cholery? I się dziwisz, że tak łatwo mi cię zdominować. W każdej sytuacji — parsknął.

Jeongguk otworzył usta, ale po chwili je zamknął. Patrzył na Taehyunga w milczeniu. Wyraz jego twarzy wydawał się być złudnie spokojny, chociaż jego dolna warga zaczęła drżeć, a oczy zaszkliły się odrobinę.

— Nie... Nie powiedziałeś tego.

Wydusił to głosem łamliwym, cichym. Jego spojrzenie zmieniło się. Patrzył na Kima spod lekko przymrużonych powiek i zmarszczonych brwi. W jego ślepiach mieniło się poczucie zdrady. Ale Taehyunga bardziej ukuła towarzysząca temu rezygnacja.

— Mam wrażenie, że...w ogóle mnie nie rozumiesz, Taehyung. Albo wcale nie chcesz zrozumieć. Jakbyś w ogóle...nie chciał mnie wysłuchać. W żadnej sytuacji. — Jego głos stał się chłodniejszy, bardziej zdystansowany. Spoglądał na Taehyunga znienacka tak niewzruszenie, nie spuszczając wzroku z jego oczu.

Taehyung wypuścił ze świstem powietrze. Poczuł aż przy tym wibrowanie całego ciała. Kotłowało się w nim za dużo emocji; za dużo słów cisnęło się mu się na usta. Obaj mężczyźni mierzyli się zimnymi spojrzeniami.

Zarys żuchwy Kima wyostrzył się widocznie. Jego zęby zgrzytnęły.

— Przypomnę ci, że to ty poszedłeś do Yoongiego, żeby go wyruchać, chociaż o tym akurat w ogóle nie było mowy — wycedził. — Zaplanowałeś sobie jakąś, kurwa, pożal się Boże, zemstę, zamiast powiedzieć mi o tym wprost, Jeongguk. Nie mów, że nie. I nie rób ze mnie jedynego złego.

Jeon zacisnął wargi. Spuścił nieco głowę, ale nie odwrócił wzroku od twarzy Kima. Jego oczy płonęły.

— Ty to zrobiłeś pierwszy — odwarknął.

— Co niby?

— Wyruchałeś Yoongiego.

Taehyung przewrócił wymownie oczami.

— Bo myślałem, że się dogadaliśmy.

Jeongguk parsknął.

— "Dogadaliśmy"? Taehyung, ty mnie wrobiłeś w powiedzenie tego nieszczęsnego "tak". No kurwa, "pierwsze słowo do dziennika, drugie słowo do śmietnika"? Naprawdę? Zachowałeś się jak jebany dzieciak, Taehyung.

Kim prychnął, urażony.

— Więc dlaczego od razu mi o tym nie powiedziałeś?

— Powiedziałem — mówił twardo Jeongguk. — Powiedziałem to głośno i wyraźnie. Ale ty byłeś tak przekonany, że koniec końców niczego nie będę żałował, że nic do ciebie nie docierało.

Taehyung rozluźnił żuchwę. Przełknął ślinę.

— Przecież powiedziałeś wcześniej, że nie żałujesz — zauważył. Zwilżył usta drżącym językiem. Nie odnotował momentu, w którym na wewnętrzną stronę jego dłoni wstąpił parzący pot.

— Tak. Nie żałuję — potwierdził pewnie. Głowę miał uniesioną wysoko. Wziął oddech, by jego kolejne słowa wybrzmiewały spokojnie. — Nie żałuję, bo to pozwoliło mi teraz zobaczyć, jaką osobą jesteś, Taehyung. I jak mało ci na mnie zależy.

Patrzyli na siebie w dalszym ciągu. Mierzyli się spojrzeniami wciąż, kiedy Jeongguk stawiał tyłem powolne kroki w kierunku drzwi. Taehyung nie poruszył się. Nie poruszył się nawet, gdy Jeongguk odwrócił się i ruszył przed siebie.

Między ścianami sypialni rozległ się tylko głuchy trzask drzwi.

✧✧✧

wakacje, jak i początek tego roku, były dla mnie wyjątkowo intensywne. mam nadzieję, że czujecie się dobrze, skarby<33

jest to (najprawdopodobniej, nigdy nie wiadomo, co mi przyjdzie do głowy) przedostatni rozdział tego ficzka. jak wrażenia? macie jakieś przemyślenia, jeśli chodzi o zakończenie? :D

dziękuję Wam bardzo za wsparcie, jakie cały czas mi okazujecie!! love youuuuu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro