𝟭𝟯. ❝𝙪𝙨𝙚 𝙮𝙤𝙪𝙧 𝙬𝙤𝙧𝙙𝙨❞
❦❦❦
— Zabawiacie się beze mnie? W takim razie to żadne swing party.
Jedynie Yoongi wydawał się być zaskoczony i przejęty, spoglądając na stojącego w drzwiach Taehyunga, opierającego się niefrasobliwie o ich framugę, z ramionami skrzyżowanymi na piersi, jedną nogą zahaczoną o drugą i wargami rozciągniętymi w uśmieszku. Nad jego uchem nieustannie rozlegały się ekstatyczne westchnienia, uciekające z ust Jeongguka, drżącego spazmatycznie przez moment temu przeżyty orgazm oraz kołyszącego się pod wpływem ciągłych ruchów bioder Jimina, którego podbrzusze z odrobinę cichszym plaskiem spotykało się wciąż z dwiema krągłymi półkulami. Park tylko zerknął przelotnie na przybysza niewzruszenie, ułamek sekundy później ponownie spoglądając na pośladki najmłodszego członka zespołu i ściskając je z lubością w dłoniach nieomalże ostentacyjnie. Jego pchnięcia ponownie przybrały na sile, gdy jego ciało wciąż jeszcze goniło za własnym intensywnym spełnieniem, nie zważając na żałosne jęki wymęczonego już oraz wrażliwego po szczytowaniu Jeona, jaki jednak nieustannie wypinał się bez oporu i przyjmował w swoje wnętrze całą długość Jimina.
Jedynie dla Mina nagłe pojawienie się Taehyunga, teraz obserwującego całą ich trójkę z góry z filuterią, wymalowaną na twarzy, było czymś zdumiewającym. Raper miał wrażenie, że to dla niego zbyt wiele, słysząc szum krwi w uszach i lekkie wirowanie w głowie. Do całej gamy intensywnych emocji, towarzyszących mu, odkąd nacisnął klamkę drzwi od sypialni, targających jego ciałem i umysłem, dołączyło zaskoczenie i skołowanie. Patrząc szeroko otwartymi oczami na Kima, zastanawiał się, czy ten nie jest jedynie ułudą, stworzoną przez jego umysł, zawładnięty najbrudniejszymi fantazjami. Albo to jego własna rzeczywistość płatała mu figle, albo to wszystko było wyjątkowo chorym zbiegiem okoliczności lub — zważywszy na brak jakiejkolwiek reakcji ze strony Parka i Jeona — chytrym planem, jakiego Yoongi nie był w stanie teraz zrozumieć, gdy przez głowę przelatywało mu multum myśli, a jednocześnie panowała w niej głęboka pustka. W każdym z tych przypadków nie był pewien, co powinien zrobić.
Postać Taehyunga wydawała się być jednak zbyt realistyczna, ażeby móc zostać uznana za zwykłe wyobrażenie. I choć Yoongi wciąż nie wiedział, co ma powiedzieć, czy w ogóle ma się odezwać, w pierwszej kolejności jego ciało samoistnie poderwało się z podłogi, nie mogąc trwać tuż przy łóżku i tuż przy twarzy Jeongguka, udając, jakby nikt się mu nie przypatrywał, kiedy umysł był już tego w zupełności świadomy. Wykonanie jakiegokolwiek ruchu było najbardziej logiczną opcją.
— Taehyung, my...
Jego wymamrotane odrobinę niewyraźnie słowa urwały się po sekundzie gwałtownie, przeistaczając się w bolesne jęknięcie. Nim raper zdołał jednak chociażby wyprostować kolana, te znów zderzyły się z twardą powierzchnią podłogi. Dłoń Jeongguka, zanurzona między kosmykami jego fioletowawych włosów, zacisnęła się na nich i bezlitośnie pociągnęła w dół, sprowadzając Mina z powrotem do pozycji, w jakiej znajdował się uprzednio. Gdy Yoongi uchylił powieki, zaciśnięte na moment odruchowo przy upadku, tuż przed sobą miał znów lico Jeona, rumiane i wykrzywione w delikatnym, ekstatycznym grymasie.
— Spokojnie, hyungie — wymruczał przyciszonym głosem łagodnie młodszy. Jego rozgrzany oddech osiadł na soczyście zaczerwienionych wargach Yoongiego, łaskocząc ich fakturę. — Nie przejmuj się i pocałuj mnie jeszcze.
Właściwie, nie dał Minowi prawa wyboru. Wypowiedziawszy to, wzmocnił uścisk palców na jego włosach, obejmując bardziej zaborczo tył jego głowy, po czym z siłą przyciągnął go w swoją stronę. Ich usta zderzyły się gwałtownie, niechlujnie, wręcz z impetem, aż dolna warga Yoongiego wbiła się między krawędzie zębów Jeongguka, a moment później na jego podniebieniu rozlał się metaliczny smak krwi. To jednak ani trochę nie przeszkodziło w tym, by raper moment później przestał walczyć, i by zatopił się w agresywnym, bardziej stanowczym pocałunku, w ułamku sekundy zdominowany zupełnie przez zdecydowane ruchy języka Jeona, pieszczące wnętrze jego ust.
Nie mógł jednak zignorować odgłosu kroków Taehyunga, rozlegającego się gdzieś za nim. Wokalista poruszał się powoli, przybliżając się do nich niespiesznie, każdy ruch wykonując z kilkusekundowym odstępem. Yoongi czuł wspinające się wzdłuż jego kręgosłupa dreszcze dziwnego niepokoju, jakoby przemieszanego z równie osobliwą ekscytacją. Jeszcze przez chwilę znów zastanawiał się, jak znalazł się w tak absurdalnej, a zarazem rozbudzającej wszelkie zmysły sytuacji, i miał ochotę odwrócić się, ażeby stuprocentowo upewnić się, że tym razem nie ma żadnych omamów słuchowych. Jeongguk zmuszał go jednak do skupiania się w tej sekundzie tylko i wyłącznie na nim, całując go zachłannie, operując swoim językiem sprawnie, zapraszając ten Mina do namiętnego, seksualnego tańca i ciągnąc sporadycznie kosmyki jego włosów władczo. Kontakt ich ust przesiąkał coraz to większą ilością śliny, lepkiej, osiadającej na nabrzmiałych wargach i spływającej leniwie wzdłuż podbródków. Chrapliwe pomruki Jeona ginęły gdzieś w gardle starszego, mieszając się z mokrymi mlaśnięciami ich ust i narządów zmysłu smaku. Pośród nich słychać było również gorączkowe, gardłowe posapywanie, umykające z rozchylonych warg falującego nieustannie biodrami Jimina.
Posapywanie, które kilka sekund później zamieniło się w coś na kształt przeciągłego stęknięcia oraz warknięcia, dobywającego się przez zgrzytające zęby, kiedy jego ciałem targnął dreszcz, zapowiadający zaraz nadejście orgazmu. Jego palce wbiły się jeszcze mocniej, desperacko w pośladki Jeona, pozostawiając na jego karmelowo-karmazynowej skórze ślady paznokci. Biodra po raz ostatni pchnęły z siłą, a podbrzusze zderzyło się z wymownym, wilgotnym plaskiem z obiema drgającymi półkulami. Penis wsunął się w gładko przyjmujące go, zaciskające się przy samej nasadzie przyrodzenia wnętrze całą swą długością, pozwalając Jeonowi doskonale poczuć dogłębne wypełnienie i tym samym powodując u niego kolejny potok donośniejszych jęków. Przytrzymując młodszego tuż przy sobie, Park wydał ekstatyczne mruknięcie, pieszczące jego uszy, a następnie, drżąc lekko, doszedł obficie, zalewając salwą spermy materiał naciągniętej na jego członka prezerwatywy.
To wystarczyło, by Yoongi poczuł się, jakby sam miał za moment osiągnąć spełnienie. Podniecenie buchnęło na nowo w jego podbrzuszu, przypominając mu o jego własnym przyrodzeniu, sterczącym między bladymi, smukłymi udami, rozpalonym do czerwoności, pulsującym i drżącym, prezentującym się tak, jakby miało zaraz zwyczajnie wybuchnąć. Samym wyglądem błagało o choćby odrobinę dłuższej uwagi, o choćby subtelny dotyk, który uwolniłby go od tego niezaspokojenia i doprowadził do wytrysku. Min ponownie ścisnął uda na tyle, na ile był w stanie, pozostawiając na ustach Jeona jeszcze jeden żarliwy pocałunek, przepełniony żądzą, nim oderwali się od siebie, nieomal tracąc już w zupełności dech.
W przeciągu kilku ostatnich sekund Yoongi ponownie zdołał odebrać tyle zewnętrznych bodźców, że na krótką chwilę zdążył zapomnieć o wszystkim innym, co się wokół działo. Przypomniał mu o tym szybko jednak hałas, rozlegający się nad jego uchem, który — jak się okazało — był w istocie powolnym, niedbałym, a przy tym niebywale widowiskowym klaskaniem.
Wyprostowane dłonie Kima spotykały się niespiesznie, leniwie, a pomiędzy odgłosami ich zderzającej się powierzchni następowały momenty martwej ciszy. Sprawiało to, że wejście Taehyunga prezentowało się wręcz filmowo. Jakby mężczyzna był antagonistą, pojawiającym się znienacka i zapierającym wszystkim dech w piersiach. Z uznaniem, wymalowanym na twarzy, stanął nad nimi, unosząc nieznacznie kącik ust ku górze. Po kilku sekundach jego klaskanie ustało. Tae złożył teatralnie dłonie za plecami, nachylając się w stronę pozostałej trójki w pomieszczeniu. Yoongi poczuł aż jego rozpalony oddech, ocierający się o jego bladą, pozbawioną już większości miłosnych śladów szyję.
— Widzę, że zdążyliście już sobie zrobić naprawdę intensywną rozgrzewkę — wymruczał nisko, a samo brzmienie jego głosu wywołało łaskoczące ciarki, biegnące wzdłuż pleców Mina. — To chyba więc najwyższa pora przejść do konkretów, hm?
Raper odwrócił nieco głowę, wciąż oddychając ciężko i drżąc niekontrolowanie na całym ciele. Jego rozbiegany, rozochocony wzrok spotkał się z roziskrzonym, frywolnym spojrzeniem Taehyunga. Moment później palce młodszego pochwyciły jego podbródek w niezbyt mocny, acz zaborczy uścisk. Wbiły się w jego alabastrową skórę, zmuszając go do uniesienia głowy i wpatrzeniu się wprost w hebanowe ślepia Kima.
— Koteczek także zasłużył na nagrodę, prawda?
Yoongi nie był w stanie na ten moment do końca zrozumieć znaczenia jego słów, wybrzmiewających uwodzicielsko, filuternie nad jego uchem. Wiedział tylko, że pod ich wpływem jego uda drgnęły niespokojnie, a pulsowanie jego członka zaczęło sprawiać mu nieomal ból. Preejakulat płynął wzdłuż jego długości strumieniami, oblepiając go wilgocią z każdej strony, domagając się zdecydowanego, stanowczego dotyku innej dłoni, niż jego własna. Był tak podniecony, że potrzebował, by jego ciałem zajął się ktoś inny, niż on sam. Nie wyobrażał sobie być pozostawionym na pastwę losu po tym, co już zdołało wydarzyć się w tej sypialni, nie wyobrażał sobie być w stanie samemu dać upust ściskającemu jego wnętrzności pożądaniu. Pragnął męskich, dużych dłoni, pełnych, nieskazitelnie całujących ust, muskularnych ramion, mogących utrzymać jego wątłą, wymęczoną do granic nieustającym podnieceniem postać w górze, a przede wszystkich — rozgrzanych, poczerwieniałych, twardych męskości w swoim wnętrzu, napierających na jego prostatę, poruszających się między ściankami jego odbytu w zdziczałym, zwierzęcym tempie i doprowadzających go do orgazmu raz za razem, tak, że w końcu zemdlałby przez wszechogarniającą rozkosz. Przez jego głowę przelatywały jedynie takie myśli, same wyuzdane wizje. Min zupełnie się w tym zatracił, nie bacząc już na nic innego. Był w stanie błagać na kolanach o namiętny, agresywny dotyk, a między bezwstydnymi prośbami równie bezwstydnie obciągać trójce mężczyzn, znajdujących się tuż przy nim, byleby ich zadowolić i zasłużyć na ich najbardziej brutalne, mocne, bezpardonowe pieszczoty; klapsy, wymierzone starannie policzki oraz uderzenia jąder o jego pośladki podczas pieprzenia go tak szybko, tak bestialsko i tak dobrze.
— Bo widzisz, hyungie... — odezwał się chwilę później Jeongguk, swym pomrukiem muskając rozpaloną skórę twarzy Yoongiego. Raper odwrócił się powoli w jego stronę, oddychając coraz ciężej. Jego wzrok był mgławy, a wzdłuż podbródka niekontrolowanie spływała strużka połyskującej śliny. Jeon wyciągnął dłoń w jego stronę, w zmysłowy sposób odgarniając fioletowawe kosmyki włosów, lepiące się do jego rumianego czoła. — Na początku to wszystko miało być tylko wymianą partnerów, prawda? Więc stwierdziliśmy, że...czas najwyższy w końcu zrobić to tak, jak planowaliśmy.
Jimin, który zdążył już wysunąć się ostrożnie spomiędzy pośladków Jeongguka oraz wyrzucić zwiniętą, zużytą prezerwatywę do stojącego nieopodal łóżka kosza na śmieci, wychylił się zza ramienia maknae z błogim, zarazem frywolnym uśmieszkiem na twarzy. Przechylił głowę, posapując cicho, a jego rozświetlone, błyszczące migotliwie oczy przysłoniła brzoskwiniowa grzywka.
— Zabawimy się jak prawdziwi swingersi — dodał, chichocząc przy tym nieznacznie. Zagryzł delikatnie wargę, sekundę później wypuszczając ją, czerwieńszą i soczystszą, spomiędzy krawędzi swoich zębów. Jego spojrzenie było świdrujące, nęcące, przeszywało Mina na wylot. — Co ty na to, Yoonie? Chciałbyś, żeby TaeTae znów się tobą zajął?
Yoongi miał wrażenie, że całe jego ciało zaraz stanie w żywym ogniu. Mrowienie w jego podbrzuszu było już nie do wytrzymania. Mężczyzna był na skraju, prawie że nieistniejącymi już, wykruszającymi się ostatkami samokontroli powstrzymując się, by nie rzucić się na całe maknae line, nie zacząć szeptać wyuzdanych próśb i błagań, by nie zacząć ocierać się o ich ciała, niczym kotka w rui. Ponadto pod wpływem zapytania ze strony Parka w jego głowie pojawiły się wspomnienia nocy, spędzonej w umięśnionych, przytrzymujących go bezlitośnie ramion Taehyunga — kiedy czuł się tak dobrze, tak wspaniale, kiedy już miał dość, odnosząc wrażenie, że zaraz umrze od wypełzającej zewsząd i opasającej jego ciało przyjemności, a jednocześnie wciąż posłusznie, ulegle chłonąc każdy dotyk, każde pchnięcie i władczy pocałunek. Pragnął tego znowu. Zdecydowanie pragnął przeżyć to ponownie, pragnął wić się pośród wymiętej pościeli, z krzykiem na ustach, odbijającym się między ścianami pokoju. Pragnął na nowo doznać tego rodzaju spełnienia i być pod czyjąś władzą, na czyjejś łasce, móc dojść tylko wtedy, gdy dominant mu na to pozwoli. Pragnął być bezwolną laleczką w czyichś rękach, zaspokajaną przez swojego pana i zaspokajającą go w każdy możliwy sposób, jak tylko ten sobie tego zażyczy.
Takie właśnie myśli musiał mieć wypisane na twarzy, przygryzając szkarłatne wargi i oddychając niespokojnie, niemal dysząc, albowiem Jimin dotknął delikatnie jego policzka, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. Siedział teraz na łóżku tuż obok Jeona, wpatrując się w twarz Mina. Jego wzrok złagodniał, acz wciąż mienił się w sensualnym półmroku, panującym w sypialni.
— Hej, Yoonie, skup się na moment, dobrze? — szepnął do niego, gładząc kciukiem jego alabastrową skórę. — Chcesz to zrobić, skarbie? Chcesz to zrobić we czwórkę? Chcesz, żebyśmy się tobą zajęli, mały?
Choć ciało Mina drżało nieustannie, elektryzujące dreszcze przebiegały od jego łopatek aż do czułych lędźwi, a słowa Jimina rozbrzmiewały w jego głowie, mieszając się z nieznośnym szumem krwi w jego uszach, Yoongi z trudem zdobył się, by rzeczywiście na moment się skupić — nawet, jeśli graniczyło to z cudem. To wszystko już nie działo się pod wpływem impulsu. Miało dojść do tego, co Park rzeczywiście mu proponował, a na co z początku raper wcale się nie zgodził, jakimś cudem teraz jednak klęcząc na podłodze przy trzech innych członkach zespołu, czując wilgoć między udami i trzęsąc się z podniecenia, gotów się im oddać. Pomimo władającej jego umysłem żądzy, w jego podświadomości zrodziły się nurtujące pytania i obawy — o konsekwencje, o ich dalsze relacje, o to, co może być dalej. Czy to będzie właśnie zakończenie związku z Jiminem? Czy później wszystko się rozpadnie i nic nie będzie już takie samo? A może wręcz przeciwnie — może będzie lepiej, bo to ich do siebie zbliży, tak, jak z początku dokładnie miało? Ta opcja zdecydowała się brzmieć jednak, niczym marne pocieszenie, o wiele mniej prawdopodobnie. Opcji oraz wiążących się z każdą z nich konsekwencji jawiło się mnóstwo. Lecz Yoongi znajdował się w stanie, jaki ani trochę nie pozwalał mu się nad nimi zastanawiać.
Wiedział tylko jedno — mimo wszelkich wątpliwości, jakie dochodziły do jego głowy zza mgły pożądania i pragnienia, nie wyobrażał sobie się teraz wycofać. Dlatego zdecydował się trzymać zasady, którą ustanowił sobie już wcześniej, i powtórzył w duchu — Pieprzyć. Konsekwencjami będzie przejmował się później.
Pozwolił resztkom swoich racjonalnych myśli rozpłynąć się w powietrzu, zniknąć. Pozwolił, by całą jego postacią — ciałem, duszą i umysłem — zawładnęło bezkresne podniecenie, któremu tak bardzo chciał dać upust; by żądza wdrapała się na jego ramiona, oplotła jego szyję, jakoby go podduszając, połaskotała klatkę piersiową, dotarła do podbrzusza i owinęła się wokół jego drżących, ledwie utrzymujących jego ciężar ud; by zakleszczyła go w żelaznym uścisku i doprowadziła całe jego ciało do wrzenia.
Skinął zdecydowanie głową, nie odrywając wzroku od hipnotyzujących, atramentowych ślepi Jimina.
— Nie tak, koteczku — usłyszał zaraz nad sobą głos Taehyunga, seksowny, niski, odurzający samym swym brzmieniem. — Użyj słów. Powiedz nam, jak bardzo chcesz, żebyśmy się tobą zajęli, hm?
Nachyliwszy się nad Minem odrobinę bardziej, rozchylone wargi docisnąwszy do jego małżowiny, dodał jeszcze ciszej:
— Powiedz, jak bardzo chcesz, żebym znów cię zerżnął. Albo nie, żebyśmy obaj razem z twoim drogim chłopakiem zerżnęli cię, niczym nieusłuchaną kurwę.
W głowie Yoongiego panował mętlik, chaos, a pośród niego nie było już w ogóle słychać głosu jego moralności i pruderyjności. Min Yoongi został ogołocony z poczucia wstydu w zupełności w momencie, w którym brzmienie słów Taehyunga rozbiło się na jego lepkim od potu karku i powędrowało w dół jego pleców w postaci łaskoczących, elektryzujących ciarek. Został obnażony całkowicie, pozbawiony nawet własnych myśli, nad którymi kontrolę zdała się przejąć trójka kuszących go mężczyzn, znajdujących się tuż obok. Podniecenie sprawiło, że zgiął się wpół; dosłownie odczuwał namacalny ból w okolicach podbrzusza oraz między trzęsącymi się niekontrolowanie udami, spowodowany nagromadzonym pożądaniem i seksualną frustracją. Znalazł się na skraju — a od osiągnięcia tego, czego tak rozpaczliwie potrzebował, dzielił go jeden krok.
— Kurwa — charknął gardłowo, schylając się pod wpływem przeszywającej go boleści, palce desperacko wbijając w skórę swoich alabastrowych ud.
— Grzeczni chłopcy się tak nie wyrażają — odezwał się ponownie Kim, a sam jego głos sprawił, że po rozpalonym ciele Mina przebiegły mrowiące, pobudzające dreszcze. Wokalista uniósł dłoń i ze złudną czułością przesunął palcami po włosach Yoongiego, fragmentarycznie opadających mu na twarz. — Już o tym rozmawialiśmy, czyż nie, koteczku?
Kolejna fala tak rozkosznie upadlających wspomnień z nocy, spędzonej z Taehyungiem, ani trochę nie pomogła mu uporać się z jego obecnym stanem. Sprawiła jedynie, że trwanie w nim stało się już absolutnie nie do zniesienia. Hamulce zniknęły, tak samo jak poczucie godności, co zresztą dla rapera było jeszcze bardziej pobudzające. Nie mógł pozwolić, by chwila jego tortur i męczarni przeciągała się jeszcze bardziej.
— Błagam — wysapał w końcu z ledwością. Miał wrażenie, że jego ciało drży zgodnie z rytmem pulsowania jego soczyście poczerwieniałego członka. — Błagam, zróbcie coś...
Gdy z lekkim trudem podniósł głowę, wcześniej skulony z bólu, i wyprostował się nieco, na jego twarzy można było dostrzec łzy. Nieskazitelnie przezroczyste, nieruchome łzy, tkwiące między jego powiekami i nadające jego przymglonym oczom subtelnego połysku, wyrażającego jeszcze większą żądzę. Pomimo, iż prawdziwa zabawa jeszcze się nie zaczęła, Yoongi już prezentował się, niczym słodka, doskonale wypieprzona, delikatna i wątła laleczka, niebędąca w stanie zdzierżyć aż tylu intensywnych bodźców.
— Błagam... Potrzebuję was tak bardzo... — wychlipiał wręcz, przygryzając poczerwieniałą wargę. Poruszył niespokojnie biodrami, zaciskając desperacko uda, jakby to miałoby mu pomóc w poradzeniu sobie z rosnącym, nierozładowanym podnieceniem. — Chcę... Chcę was już w sobie...
Yoongi był na skraju utraty kontaktu z rzeczywistością. Jego ciało płonęło, w gardle miał suchość, a jego kończyny drżały nieustannie, nad czym zupełnie nie panował. Słowa same wypływały z jego gardła, jego usta formowały je bez namysłu, niekontrolowanie; przemawiała przez niego pożerająca go chcica i ściskająca jego podrygujące mięśnie frustracja.
Taehyung uniósł z zaintrygowaniem brew, słysząc jego żałosne, błagalne jęki. Opuszkami długich palców przesunął niedbale wzdłuż kości policzkowej Mina, gdzie zdołała spłynąć pojedyncza łza bólu, jaki rozchodził się w dolnych partiach ciała rapera.
— Nas wszystkich? — zapytał, podchwytując jego ostatnie zdanie. Pokręcił głową, chichocząc frywolnie, po czym wypluwając z jadem władczo: — Założę się, że nawet tak skurwiona suka jak ty nie dałaby rady.
— Ale nas dwóch już mógłby dać radę.
Łzawe spojrzenie Yoongiego skierowało się w stronę Parka, kiedy do jego uszu dotarł ten chrapliwy pomruk. Jimin uśmiechał do niego zadziornie, lśniące oczy mając przymrużone, przysłonięte kurtyną smolistych rzęs. Malinowa, pulchna warga tkwiła między krawędziami jego zębów filuternie. Spojrzenie miał intensywne, przeszywające; sprawiało ono, iż Yoongi gotów był przytaknąć na wszystko, co ten zaproponuje, byleby go zadowolić i otrzymać pochwałę.
— Zajmiemy się nim we dwójkę, a Jeonggukie będzie mógł w tym czasie odpocząć — oznajmił. Choć wpatrywał się w Yoongiego, to wcale nie mówił do niego, a do Taehyunga; mówił o nim tak, jakby był ich własną zabawką, którą mieli się właśnie podzielić. A Minowi to w tej chwili bardziej, niż odpowiadało. — Co wy na to? — zerknął na Kima oraz Jeona.
Młodszy z nich uśmiechnął się szeroko z zadowoleniem, nieomal szczerząc zęby, w czekoladowych tęczówkach mając ogniki czystej ekscytacji.
— Chętnie popatrzę, jak pieprzycie Yoongiego-hyunga — odparł od razu, podnosząc się z materaca. Sięgnął po koc, uprzednio zrzucony z łóżka, i owinął się nim delikatnie. Jego połyskujące od potu nogi drżały, kiedy kierował się w stronę fotela, w jakim Min spędził ostatnie niebywale dłużące mu się minuty, by na nim zasiąść i mieć idealny widok na pozostałą trójkę mężczyzn.
— Pieprzymy? — parsknął Taehyung. — Najpierw zobaczymy, czy naprawdę na to zasłużył.
Wszystko zdawało się dziać szybko, choć dla Yoongiego rzeczywistość jednocześnie jakoby zwolniła, przeciągając w ten sposób jego słodkie tortury. Jeongguk usiadł w fotelu, obserwując ich, Kim wyprostował się, przeciągając palcami wzdłuż gumki swoich spodni, Jimin przesunął się nieco na łóżku, przez co materac skrzypnął. Łobuzerski uśmiech Parka poszerzył się leniwie, a spojrzenie hebanowych oczu, ponownie skierowane w stronę rapera, rozbłysło migotliwie z pożądaniem.
— Chcesz tego, skarbie? — zapytał ponownie w ten sam czuły sposób, choć w jego głosie pobrzmiewała także władcza nuta. — Chcesz, żebym razem z TaeTae sprawił, że będzie ci dobrze?
Min pokiwał energicznie głową, wbijając rozpaczliwie paznokcie w górny fragment swojego uda, nieopodal swojego spragnionego dotyku krocza.
— Tak! — zaskomlał żałośnie z bólem, niekontrolowanie wypychając trzęsące się biodra do przodu. W oczach miał krystaliczne łzy, które zdążyły już osiąść na jego długich, atramentowych rzęsach, przez co wyglądał, niczym obraz najczystszej desperacji. — Jiminnie, proszę...
Spoglądając na niego stale z góry, Park ułożył palec wskazujący na swoich rozchylonych subtelnie ustach, łagodnie nakazując mu zamilknąć.
— Csiiiiii... — szepnął spokojnie, mrużąc oczy. Chwilę później wyciągnął rękę przed siebie, poklepując fragment materaca w zapraszającym geście i mówiąc zniżonym tonem: — Chodź tutaj, koteczku.
Yoongi nie potrzebował większej zachęty. Jimin ledwo zdołał dokończyć zdanie, a stopy rapera już oderwały się od podłogi. Mężczyzna odbił się od niej, z trudem utrzymując równowagę na drżących kończynach, moment później lądując na materacu tuż przed Parkiem, już wyciągającym w jego stronę ramiona, by ciasno objąć go w talii.
Min wpadł w nie z impetem, od razu także swoimi rękami oplatając szyję młodszego. Dotyk palców, sunących powoli, subtelnie wzdłuż delikatnego zarysu jego mlecznej talii działał nań teraz, niczym najintensywniejszy bodziec, pobudzający wszystkie zmysły, jakoby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Z jego ust zdążył wydobyć się stłamszony jęk, nim te zostały zaatakowane przez mięsiste wargi Jimina i nim dłonie wokalisty zacieśniły swój uścisk w jego pasie, przyciągając go jeszcze bliżej. Raper czuł, jak mięśnie Parka napinają się pod jego oliwkową skórą, gdy za pomocą muskularnych ramion uniósł go odrobinę, jakby ważył tyle, co nic. Jego kolana chwilę później znalazły się między nogami Mina, zmuszając go, by rozchylił je jeszcze szerzej, a już zaraz po sypialni poniósł się niezbyt głośny plask spotykającej się skóry. Pośladki Yoongiego wylądowały na lepkich od potu, połyskujących udach klęczącego na łóżku Jimina, rozpłaszczając się na nich gwałtownie i przybierając jeszcze bardziej rumiany odcień. Dotychczas desperacko chwytany w płuca oddech nagle ugrzązł w gardle Mina, który cały zastygł również na moment, nie będąc nawet w stanie odwzajemniać zachłannych pocałunków. Jego własna erekcja napotkała wzwód Jimina i Yoongim momentalnie targnął przeszywający, elektryzujący dreszcz. Jego ciało zadrżało niespokojnie z podniecenia, jednocześnie lgnąc do Parka bez ustanku z jawną desperacją. Z pozoru dostał to, czego tak rozpaczliwie pragnął — zdecydowany, stanowczy, wręcz zaborczy dotyk przesuwających się coraz żarliwiej po jego ciele rąk; miał jednak wrażenie, iż to doprowadza go do jeszcze większego, bardziej otumaniającego szaleństwa, niż sama niemożność doznania tego fizycznego, namacalnego uczucia.
Ich pocałunek był mokry. Wilgotny, żarliwy, chaotyczny i niechlujny. Rozchylone wargi tańcowały zupełnie nieskładnie, byleby tylko ocierać się o siebie płomiennie, a języki hulały gdzieś między nimi bez żadnego konkretnego rytmu. Lśniąca ślina zdawała się lać hektolitrami; spływała leniwie gęstymi strumieniami wzdłuż podbródków, kapiąc między przylegające do siebie torsy mężczyzn, zapewne sporadycznie brudząc także i pościel. Ich ciała ocierały się jednak o siebie w idealnej, nieskazitelnej harmonii. Biodra doskonale znały rytm, w jakim miały wspólnie falować, dłonie wiedziały, w którym punkcie powinny zatrzymać się na dłużej. Dwa nabrzmiałe członki tworzyły nieomal jedność, lgnąc do siebie tak blisko, poruszając się tuż przy sobie gładko za sprawą śliskiego preejakulatu, spływającego wzdłuż ich żylastych trzonów. Yoongi dokładnie czuł rozochocone drganie stwardniałej, sterczącej męskości swojego partnera, przez które wzdłuż jego kręgosłupa przelatywały kolejne fale porażających dreszczy, spinających wszystkie mięśnie oraz rozbudzających chaos między jego nerwami czuciowymi. Trząsł się i skomlał nieomal bez żadnej kontroli, ocierając się o Jimina, niczym rozpalona kotka w rui — do jakiej porównanie było dlań teraz nawet bardziej, niż trafne.
Zastanawiał się również przy tym, co by się stało, gdyby właśnie teraz, w tej chwili, uniósł biodra nieco wyżej i nabił się z żałosnym jękiem na napęczniałe przyrodzenie Parka. A później zaczął go ujeżdżać tak, jakby nie było jutra.
Nie zdołał jednak przywołać tej wizji w pełnej okazałości do swojego umysłu. W ułamku kolejnej mijającej sekundy pojedyncze, ledwo widoczne włoski na jego bladym karku stanęły dęba. Podrażnił je podmuch rozgrzanego powietrza, gorący oddech, z pewnością niewypuszczony spomiędzy soczystych warg wciąż pieszczącego jego usta Jimina. Rozbił się on na alabastrowej skórze, zlatując jednak niżej, docierając aż do czułych lędźwi w postaci rozkosznych, łaskoczących ciarek. Yoongi prawie że krzyknął z ekstazy, a jego gałki oczne nieomal wywróciły się na drugą stronę z przyjemności, jaka ogarnęła go, kiedy odnotował napór drugiego ciała tuż za sobą. Wygiął się lekko w łuk, odchylając głowę i tym samym przerywając chaotyczny pocałunek z Jiminem, a także wysuwając lekko biodra w tył i eksponując bardziej zaczerwienione pośladki. Pomost śliny, jeszcze przez krótki moment łączący jego usta z tymi Parka, urwał się, a przezroczysta, śliska wydzielina osiadła na jego brodzie oraz fragmencie szyi.
Nie musiał nawet kątem oka zerkać do tyłu, ażeby wiedzieć, kto dociska do jego pośladków swoją miednicę, pozwalając mu wyczuć swojego naprężonego penisa, ściśniętego wciąż pod materiałem bokserek. Do jego nozdrzy docierał otumaniający, uzależniający, męski zapach, drażniący rozkosznie zmysły oraz doprowadzający jego ciało do jeszcze intensywniejszych reakcji. Momentalnie go rozpoznał, choć wcześniej niespecjalnie przykuwał do tej woni uwagę — odkąd jednak spędził z Taehyungiem upojną noc, wdychając zapach jego ciała, kiedy ten wciskał go bezlitośnie w materac, dostrzegł, jak ogłupiająco na niego działa. I teraz, nim w ogóle zdążył się nad tym zastanowić, już wiedział, że to dłonie Kima przesuwają się po jego drgających niespokojnie udach.
Yoongi pisnął aż, czując, jak w ułamku kolejnej sekundy gwałtownie przenoszą się wyżej, na jego tyłek. Zacisnęły się na dwóch krągłych półkulach, dotykając ich z lubością, żarliwie i zaborczo, władczo, tak, jakby Kim brał to, co do niego należało, a Min właśnie stał się jego własnością; jakby uznał je za największy cud świata, który jednocześnie pragnął splamić, zostawić na nim swe piętno w postaci śladów wbijających się w nie palców i napierających boleśnie na alabastrową skórę paznokci. Ten dotyk, w połączeniu z zachłannymi pocałunkami, jakie Tae pozostawiał na jego karku oraz fragmencie odgiętych lekko pleców, sprawiało, że Yoongi już jęczał, jakby przeżywał niebiańskie przyjemności, jakimi były dla jego wyposzczonego ciała te mokre całusy oraz posuwiste ruchy bioder, napierających na jego pośladki, jak i z drugiej strony, na krocze. Pośród nich przedarł się jednak gardłowy pomruk, rozbrzmiewający tuż nad uchem ściśniętego między dwoma ciałami Mina:
— Wytrzymasz jeszcze trochę, prawda, koteczku? — sapnął Taehyung, sprawnym ruchem szerzej rozchylając zaczerwienione półkule. Wsunął między nie swojego napęczniałego, wciąż ukrytego pod materiałem bokserek penisa, pozwalając Yoongiemu dokładniej poczuć jego twardość oraz pulsowanie. — Będziesz grzecznym chłopcem i ładnie poczekasz, aż będziesz mógł poskakać na jakimś kutasie, hm?
Min miał wyraźny problem z mówieniem i choć rozchylał ciągle wargi, to spomiędzy nich nie wydobywało się nic, prócz żałosnych, urywanych jęków. Nawet nie usiłował odpowiedzieć — zresztą, mowa jego ciała była wystarczająca, kiedy trząsł się, zaciskał desperacko ramiona na barkach Jimina, wypinał się ochoczo w stronę Taehuyunga, zgadzając się bezmyślnie na wszystko, co ci dwaj zaproponują; kiedy z jego gardła wydzierały się wszelkiego rodzaju odgłosy najczystszej ekstazy, a ślina ciekła wzdłuż jego podbródka, tworząc na jego skórze lśniącą ścieżkę.
— Oczywiście, że wytrzyma — odpowiedział z pewnością w głosie Park, jakby chwalił się swoim pieskiem na wystawie i nie dopuszczał do siebie myśli o jego nieposłuszeństwie, o tym, że coś mogłoby pójść nie tak. Patrzył przy tym wprost w oczy Mina, unosząc zmysłowo kącik ust ku górze. Ramionami obejmował zaborczo jego kościste biodra, wprawiając je w nieustanny ruch. — Będzie przyjmował to, co mu damy, jak grzeczna, potulna suczka, czyż nie? — dodał już szeptem, świdrując twarz Yoongiego intensywnym spojrzeniem.
Moment później ponownie wpił się w jego usta agresywnie, mocno, zachłannie i z pasją, tym samym uzyskując też potwierdzenie swoich słów — Min od razu odwzajemnił pocałunek bez chociażby krótkiej chwili zawahania. Rozchylił szeroko wargi, pozwalając językowi Parka wślizgnąć się między nie i soczyście wypieścić jego podniebienie. Chaotycznie, bez żadnego rytmu, niedbale, ale w tak cholernie przyjemny, jeszcze bardziej rozpalający sposób.
W tym samym czasie do ust Kima, zasysających się pożądliwie w okolicach karku rapera, dołączył jego giętki język. Przesunął się w dół, między jego wydatnie zarysowanymi łopatkami, pomiędzy którymi przebiegł zarazem elektryzujący dreszcz, by moment później naznaczyć znów ścieżkę ku górze. Docierając do szyi Mina, Taehyung przechylił nieco głowę i rozchylił wargi jeszcze szerzej, dociskając je do wrażliwej na dotyk, pulsującej w zawrotnym tempie tętnicy, przemykającej pod alabastrową skórą. Potok westchnień, wymykających się z ust Yoongiego i rozbijających się na tych Jimina, nie miał końca. Kim manewrował językiem z wprawą, naciskając na wszystkie czułe punkty i nie pozwalając ani na moment mu zamilknąć — a jego własne pomruki, pozostawiające na szyi rapera wibrujące ciarki, były oznaką zadowolenia, jakie czerpał, wsłuchując się w te ekstatyczne dźwięki.
— Mały, słodki Yoonie... — zagruchał nad jego uchem, zahaczając wilgotnym, ciepłym narządem zmysłu smaku o jego płatek. Drżenie ciała Mina nie ustawało ani na moment. — Muszę poprawić wszystkie te ślady... — mówił, przesuwając wygłodniałym spojrzeniem po szyi, barkach i ramionach Yoongiego. Musnął palcami jedną z wyblakłych malinek na jego mlecznej skórze, odznaczającą się teraz jedynie subtelnie rumianą barwą w kształcie soczystych warg Kima. — Te, które zrobiłem ci ostatnio, kiedy rżnąłem cię jak kurwę, już prawie zniknęły...
Palce Mina wszczepiły się z większą siłą w kark Parka, zaś biodra wysunęły się mocniej w tył, by jego pośladki mogły bardziej naprzeć na sterczącą męskość Tae. Młodszy z wokalistów uśmiechnął się, zęby wbijając delikatnie w swoją dolną poczerwieniałą wargę.
— Jesteś taki chętny — wymamrotał niższym tonem, chrapliwie, pociągająco i seksownie. Dłońmi gwałtownie, zaborczo objął miednicę rapera, brutalnie dociskając jego krągły tyłek do swojego krocza tak mocno, że żyły na jego dłoniach stały się bardziej wydatne i przybrały jakoby intensywniejszy, bławatkowy kolor. — Kurwa, pokazujesz to tak bezwstydnie każdą komórką swojego ciała, hyung.
Yoongi wydał z siebie zdławiony krzyk, czując znienacka wbijające się w jego skórę zęby. Przeszyły ją mało delikatnie, pozostawiając na niej siny ślad w kształcie szczęki Taehyunga. Oznaczyły go również w kilku innych miejscach, tuż za uchem, na barku, bladym, smakującym wanilią ramieniu, w okolicach wygiętego z przyjemności karku i łopatek. Usta Jimina zdążyły w tym czasie ostatni raz zassać się na dolnej wardze Mina, finalnie wypuszczając ją ze swego namiętnego uścisku. Mężczyzna obsypał jeszcze kilkoma całusami jego klatkę piersiową, nim znów zaatakował jedną z czulszych części jego ciała. Sterczące słodko i rozkosznie, rumiane sutki nęciły go i Park nie mógł się już dłużej powstrzymać. Z finezją, ale wciąż stanowczo opatulił jeden z nich pulchnymi ustami, od razu także otaczając go ciepłem oraz wilgocią języka. Zassał się na nim, jak na cudownie pieszczącym podniebienie cukierku, zerkając pożądliwie ku górze i obserwując grymas ekstazy, w jakim ginęło lico Mina, nim ten odchylił głowę, pozwalając mu już tylko dojrzeć jego doskonale zarysowaną żuchwę oraz łabędzią szyję, ozdobioną nowymi soczystymi malinkami. Z lubością wpijał się w jego brodawkę zębami, smakując ją zmysłowo, do drugiej z nich zaś już unosząc dłoń, ażeby wypieścić ją dokładnie palcami.
Yoongi przepadł. W zupełności stracił poczucie otaczającej go rzeczywistości, ba!, wręcz całkowity kontakt z nią. Miał wrażenie, że dryfuje gdzieś poza nią, gdzieś w nieokreślonych przestworzach, czując jedynie rozkosz, wspinającą się wzdłuż jego kręgosłupa, czując przy sobie tylko te dwa męskie ciała, dłonie, sunące po jego skórze i zahaczające o każdą napotkaną krągłość, upewniające się, że jest mu dobrze, tak dobrze, że to stawało się aż dlań piękną torturą. Ruchy bioder Kima przybrały na sile, a Yoongi bez oporu się im poddał, wypinając się jeszcze mocniej, niczym łaszące się, niedopieszczone kocię. Mięsiste wargi Jimina tworzyły zachwycające malunki na jego skórze, pośród jakich przeważała barwa szkarłatna, purpurowa oraz różana, pokrywając nimi całą jego klatkę piersiową, nie szczędząc ani jej skrawka. Obaj wyprawiali z jego ciałem coś, czego Min nie mógł nawet określić, będąc tak ogłupiały rozkoszą. Każdy z nich wywoływał w nim całe multum doznań, a razem wprawiali go w stan totalnego odlotu — tak, jakby Yoongi naprawdę był na haju, słyszał kolory, widział dźwięki i czuł chrapliwe pomruki, łaskoczące jego zaczerwienione uszy. Poza tą niepojętą, wszechogarniającą ekstazą, nic innego się obecnie nie liczyło, nie miało najmniejszego znaczenia.
Nie odnotował nawet, w którym dokładnie momencie został przewrócony tak, że całe jego ciało wylądowało na materacu. Nie zanotował chwili, w jakiej dwie pary silnych dłoni odwróciły go na bok zaraz po tym, jak ich właściciele sami znaleźli się tuż obok niego, po obu jego stronach. Był ściśnięty ciasno między nimi, czując ich obu jeszcze lepiej, dokładniej, ale jednak dostrzegając znaczącą różnicę.
Tym razem ich lubieżne pomruki nie obijały się wprost o jego uszy, a dochodziły z pewnego dystansu. Uprzednio usta Jimina po raz ostatni niedbale musnęły wargi Yoongiego, nim oblicze Parka zniknęło także z jego odrobinę rozmytego pola widzenia. Dwa mieszające się, ciężkie oddechy, łaskoczące jego skórę i osiadające na karku oraz obojczykach, teraz drażniły okolice jego smukłych, podrygujących z niecierpliwości ud. Tam również czuł sensualny dotyk sunących wzdłuż pachwin oraz krągłych pośladków opuszków palców, przyprawiających go o jeszcze bardziej niespokojne drżenie oraz wywołujące nieznośne dreszcze, mrowiące każdy skrawek jego ciała.
Niemal wił się w pościeli, plamiąc materiał poduszki własnym rozgrzanym potem, spływającym wzdłuż jego skroni. Leżał na łóżku, ciasno ściśnięty między Taehyungiem oraz Jiminem, wciskając desperacko palce w śnieżnobiałą poszewkę. Szkliste łzy zatrzymały się na jego smolistych rzęsach, a umysłem kierowało tylko i wyłącznie podniecenie, pozbawiając go jakiegokolwiek rozeznania w otoczeniu. Pośród swoich westchnień i pojękiwań słyszał tylko ciche skrzypnięcia materaca, kiedy Kim oraz Park przesuwali się w dół posłania, dotykając go i całując wszędzie tam, gdzie mogli dosięgnąć. Jimin pozostawił jeszcze kilka mokrych, zachłannych całusów na jego poczerwieniałych, sterczących brodawkach, następnie sunąc językiem wzdłuż jego torsu, brzucha, docierając do samego napiętego, drżącego podbrzusza. Taehyung w tym czasie wykonał z pasją kilka kolejnych śladów na jego skórze, przyciskając wykrojone wargi do odcinka lędźwiowego jego kręgosłupa, dłońmi ponownie bezlitośnie ściskając jego malinowe pośladki.
Yoongi odchylił głowę, z trudem łapiąc powietrze do płonących płuc. Wariował. Cały jego organizm szalał, jego mięśnie, nerwy, kości, wszystkie tkanki, które odbierały bodźce zewnętrzne. Nie wiedział już, czy powinien wypychać biodra do przodu, w stronę Jimina, czy wypinać pośladki w kierunku Taehyunga, dlatego wykonywał nimi niespokojne, nie do końca określone ruchy. Z roztrzepanymi włosami, łzami, umykającymi niespiesznie wzdłuż rozpalonych policzków, krwawiącymi delikatnie od przygryzania podczas gwałtownych, agresywnych pocałunków ustami oraz skórą, pokrytą gęsto zasianymi malinkami, reprezentował sobą lubieżną pokusę w ludzkiej formie, odzianą w ekstazę, jęcząc, postękując, wzdychając, wydając z siebie niepohamowanie wszelkie odgłosy rozkoszy, jakiej upust pragnęło dać jego ciało.
Przyjemność była tak wszechogarniająca, że Min nawet nie kontrolował tego, kiedy jego skomlenie przerodziło się gwałtownie, nagle w przytłamszony okrzyk. Kiedy jego członek, domagający się uwagi już od dłuższego czasu, w końcu ją otrzymał; kiedy jego główka znalazła się między pulchnymi wargami, a wprawione palce oplotły napęczniałe jądra. Yoongi zrozumiał to, co się działo, dopiero, kiedy paraliż, jaki skrępował na moment całe jego ciało, powoli odpuścił, a on sam był w stanie poruszyć chociażby powiekami, zamrugać kilka razy i spojrzeć w dół.
Jimin także się w niego wpatrywał. Z pożądaniem, lubością i zadowoleniem, pełne, wiśniowe wargi mając rozchylone, a między nie bez pośpiechu wsuwając kolejne fragmenty długości jego czerwonego do granic możliwości, naznaczonego drgającymi rytmicznie żyłami penisa.
To, co wydzierało się z gardła Mina, nie należało już do jęków, czy postękiwań. To nie były słodkie westchnienia ani pomruki. Yoongi wrzeszczał, darł się wręcz, starając się chociaż trochę stłumić te odgłosy, wciskając twarz w poduszkę. Drżąc jeszcze bardziej, niż przedtem, krzyczał, biorąc z trudem coraz płytsze, chrapliwe oddechy, wierzgając nogami niekontrolowanie na tyle, na ile był w stanie, gdy dwie pary rąk przytrzymywały jego uda, aż te bladły pod ich naciskiem.
Czuł usta Jimina, zaciskające się wokół obwodu jego męskości doskonale, tak dobrze i tak dokładnie. Czuł ich fakturę, napierającą na jej trzon, jego język, wirujący wokół pulsujących energicznie naczyń krwionośnych, uwydatnionych na jego skórze, jego ślinę, mieszającą się z wypływającym z jego przyrodzenia destillatio. Głowa Parka poruszała się powoli, wręcz leniwie, jakby mężczyzna jeszcze chciał przeciągnąć tortury Mina, jakby wciąż nie miał dość droczenia się z nim i ukazywania, kto ma tutaj kontrolę i kto decyduje, kiedy raper może dojść. Nawet nie rozluźnił gardła, nawet nie dotarł do nasady drgającego prącia — a jednak Yoongi miał wrażenie, że wystarczy jedna sekunda, nawet jej ułamek, ażeby wytrysnął pokaźną salwą spermy wprost między wargi Jimina, plamiąc je białawą substancją.
Na ten moment, rozkoszując się ciepłem i wilgocią, okalającą jego członka, ekstazą, przemieszaną z niewyobrażalnym cierpieniem i frustracją, zupełnie zapomniał o Taehyungu. Nie musiał jednakże długo czekać, ażeby ten przypomniał o sobie w dość dogłębny sposób.
Rozchylając pośladki Yoongiego i gwałtownie, brutalnie wbijając między nie język.
Lepki mięsień wsunął się w jego wnętrze gładko, od razu poruszając wszystkie tamtejsze wyjątkowo czułe nerwy. Szparka zacisnęła się na nim wręcz automatycznie, desperacko spragniona jakiegokolwiek wypełnienia. Min wyczekiwał tego typu doznań z niecierpliwością, jednak, jak szybko zdążył zauważyć, Kim wydawał się być jeszcze bardziej zniecierpliwiony. Nie minęła chwila, a jego język w zawrotnym tempie zaczął wirować między dwoma półkulami bez określonego rytmu, chaotycznie, byleby intensywnie napierać na każdą ze ścianek odbytu. Nie pozwolił raperowi przywyknąć chociaż odrobinę do tego nowego uczucia, a już pieścił go z pasją, zachłannie, wylizując jego wnętrze i podgryzając sporadycznie rumianą skórę jego pośladków, niczym wygłodniałe zwierzę. A wszystko to robił przy akompaniamencie krzyków Yoongiego, które z czasem stały się żałosnym płaczem tak kolosalnej rozkoszy.
Przez kolejne kilka sekund Min miał wrażenie, że rozpada się na milion kawałeczków tylko po to, by zaraz zostać brutalnie poskładanym przez Jimina i Taehyunga, za sprawą ich dotyku, przeszywającego go na wylot, a następnie znów runąć w dół — i tak bez widocznego na horyzoncie końca. Łzy płynęły po jego rozpalonej twarzy ciurkiem, a z ust wydobywał się szloch rozkoszy, kiedy mężczyzna osiągał swój własny punkt kulminacyjny. Zdawało się, że był sparaliżowany — jedynie jego ręka, zupełnie niekontrolowanie, wyrwała się do przodu, a palce wplotły się z pasją w brzoskwiniowe kosmyki włosów Jimina. Pod jego skórą aż uwydatniły się fiołkowe żyły, gdy z rozgorączkowaniem, jak w amoku dociskał Parka do swojego krocza, nie bacząc na jego napierające na jego szarpane spazmami uda oraz przytłumiony odgłos kaszlu. Zupełnie zagłuszył go szum krwi w jego uszach i pojedyncze warknięcie, wydobywające się spomiędzy zaciśniętych zębów Mina.
Jego penis naprężył się jeszcze mocniej, by chwilę później wypuścić z siebie salwę nasienia. To rozprysło się wprost w ustach Jimina, niechlujnie, bezceremonialnie i bez żadnego ostrzeżenia.
Yoongi potrzebował chwili, by jego organizm otrząsnął się ze stanu ekstazy i późniejszego wyciszenia, i by powrócić do rzeczywistości. Dłoń, która moment wcześniej z taką mocą obejmowała tył głowy Jimina, teraz nagle opadła wzdłuż ciała Mina bezwładnie. Mężczyzna z trudem uchylił ciężkie powieki, spod których stale wypływały łzy — i dopiero, gdy to zrobił, odnotował, iż jeden z rozgrzanych oddechów nie łaskocze już wcale jego pośladków, a ponownie muska jego gorący kark.
— Czyli jednak nie wytrzymałeś — charknął Taehyung, leżąc wciąż tuż za nim, twarz mając jednak tuż za jego głową, wciskając jeden z policzków w poduszkę. Rękami ponownie objął kościste biodra Mina, a stwardniałym penisem napierał na jego pośladki. — Powinieneś się wstydzić, koteczku. Zobacz, jak teraz przez ciebie wygląda Minnie.
Jimin, który właśnie podnosił się na materacu do pozycji siedzącej, spojrzał na Yoongiego z góry z pogardą i dyssatysfakcją, kryjącą się w cieniu hebanowych tęczówek. Tak, jak Yoongi jeszcze nigdy wcześniej nie widział, by ten na niego patrzył.
Sperma rapera pokryła niemal całe jego pulchne wargi. Osiadła również w okolicach rynienki podnosowej oraz spływała lepką strużką wzdłuż brody, nim Park starł ją wymownie wierzchem dłoni, od razu strzepując ją także gdzieś na pościel z wyraźną dezaprobatą.
— Chyba nie pozwoliłem ci jeszcze dojść, prawda? Zwłaszcza w moje usta.
Jego głos był chłodny, a zarazem gorący — wywoływał nieprzyjemne dreszcze, ale i pociągał, nęcił, rozochocał. Był jak trucizna i niezwykły lek w jednym; brzmiał tak, że można było się w nim zakochać lub całym sercem znienawidzić — nic pomiędzy. A przede wszystkim — swym tonem przeszywał na wskroś i rozbudzał każdą komórkę ciała.
Chwilę później między ścianami tonącej w gęstej, rozpalonej atmosferze sypialni poniósł się głuchy, gwałtowny plask. Dłoń Taehyunga uderzyła z mocą w pośladek Yoongiego, pozostawiając na nim momentalnie formujący się, intensywnie malinowy ślad. Min pisnął żałośnie, zwijając aż palce u stóp i uginając kolana, nie kontrolując zupełnie reakcji swojego ciała. Na wpół przymknięte ślepia znów zaszły szklistymi łzami bólu, choć w tej samej sekundzie Yoongi odnotował nagły ruch między swoimi drżącymi, wymęczonymi udami. Jego przyrodzenie na nowo stało się półtwarde.
— Przeproś ładnie. — Usłyszał kolejne warknięcie Kima, posyłające dreszcze wzdłuż jego kręgosłupa samym swym brzmieniem. Mężczyzna pogładził nieco tyłek Mina w miejscu, które jeszcze sekundę temu potraktował karcącym uderzeniem. — Musisz się bardzo postarać, żebyśmy mogli przejść dalej, prawda, Minnie?
Park uśmiechnął się w stronę Tae porozumiewawczo, lubieżnie wznosząc kącik pełnych, idealnie zarysowanych warg, pokrytych resztką nasienia Mina.
— No właśnie, Yoonie — dodał, nachylając się bardziej w jego stronę, racząc go przenikliwym spojrzeniem. — Przeproś za ten bałagan, który narobiłeś.
Z gardła Yoongiego wydarł się chrapliwy szloch, żałosny i piskliwy, zwieńczony pociągnięciem nosa. Łzy naznaczały jego policzki, płynąc równo z opuchniętych oczu wartkim strumieniem. Zatrzymywały się na jego ostro zarysowanej szczęce, nadając jego postaci jeszcze bardziej żałosnego wyrazu.
— Prze... Przepraszam, p-panie...panie Park...
Wychlipiał te słowa z żywą skruchą, jak w transie, spoglądając na Jimina z pokorą, pozwalając krystalicznej cieczy wciąż płynąć wzdłuż swojej twarzy. Drżał, skulony pośród wymiętej pościeli, między dwoma mężczyznami wydając się być tak rozkosznie drobny.
Jimin zagryzł niekontrolowanie wargę, a jego źrenice rozszerzyły się pod wpływem przeszywającego go zadowolenia oraz pożądania. Serce załomotało mu w piersi szaleńczo, wyrywając się jakoby w stronę skomlącego nieustannie Yoongiego, będącego reprezentacją żałości, ale i najwspanialszej ponętności, płacząc i wijąc się nieustannie. Miał ochotę rzucić się w jego stronę, przygwoździć go do materaca z całej siły i dać mu to, czego chciał, w końcu wykochać go tak, jak na to zasłużył, będąc tak ślicznym, potulnym koteczkiem.
Lecz udało mu się powstrzymać.
Ze stoickim spokojem wzniósł dłoń w kierunku Mina, układając ją powoli na jego policzku. Przesunął po jego skórze kciukiem, ścierając z niej odrobinę słonej wilgoci i zahaczając także o jego wargi, kuszące, nieco szorstkie i rubinowe od przygryzania i zachłannych pieszczot.
— Myślisz, że to wystarczy, Yoonie? — uniósł brew, patrząc nań z wyższością. — Myślisz, że już zapomniałem o tym, jaki jesteś niegrzeczny, i pozwolę ci tak po prostu wskoczyć na mojego kutasa? — wypluł te słowa z jadem niezachwianie, a żadna z mięśni jego twarzy nie drgnęła.
Yoongi przełknął z trudem ślinę, niedbale ocierając jedno udo o drugie, by chociaż odrobinę sobie ulżyć.
— Mhm... Chyba ktoś jeszcze powinien dać ci nauczkę i pokazać, jak powinieneś się zachowywać, nie sądzisz? — zgodził się Taehyung, swoim pomrukiem muskając małżowinę Mina. Przesunął dłoń z jego pośladka na biodro, zerkając w stronę jego znów prężącego się członka. — Przecież jesteś ciągle taki chętny, prawda?
Raper jęknął cicho w odpowiedzi na jego zmysłowy dotyk. Zrozumiał znaczenie jego słów dopiero, kiedy dostrzegł, jak Kim obraca głowę w przeciwnym kierunku pokoju. W kierunku ściany, pod którą usytuowany był fotel, na jakim obecnie zalegał Jeongguk.
Dotychczas siedział w niemal absolutnej ciszy, przecinanej jedynie gardłowymi westchnieniami i szybciej łapanymi oddechami, pozwalając pozostałej trójce wręcz zapomnieć o swoim istnieniu. Obserwował ich z odległości szeroko otwartymi oczami o rozszerzonych źrenicach, zalewających hebanem całą czekoladową tęczówkę. Bez pośpiechu poruszał nadgarstkiem, oplatając palcami swego na nowo stwardniałego członka, poczerwieniałego, oblepionego preejakulatem tak, jakby wcale nie osiągnął wcześniej porażającego spełnienia. Pożerał ich wygłodniałym, zwierzęcym wzrokiem i gdy tylko podchwycił spojrzenie Taehyunga, wycelowane wprost w niego, poczuł dreszcze, spinające każdy pojedynczy mięsień w jego ciele.
— Jeonggukie — wymruczał melodyjnie Kim, wyginając usta w urokliwym uśmieszku. — Może rozciągniesz jeszcze naszego koteczka palcami, hm? Musimy się upewnić, że jest dobrze przygotowany.
Jeon podniósł się od razu, nawet nie odpowiadając. Mięśnie jego ramion drżały lekko, kiedy, znalazłszy się na łóżku, podparł się na nich, dłonie kładąc po obu stronach głowy Yoongiego. Ciepło jego ciała otumaniło rapera jeszcze bardziej, aż ogniki kolejnej fali podniecenia przebiegły po jego nieświadomie rozsuniętych znów udach, jakoby wbijając w nie drobne, nasączone żądzą szpilki. Wokalista spoglądał na niego z góry, oczy mając lśniące rozochoceniem, źrenice rozszerzone i mgliste, a całą postawę zatrważająco dominującą. Tak dominującą, że ręce Mina ułożyły się bezwolnie na materacu przy jego głowie, jakoby samo intensywne spojrzenie Jeongguka nakazywało mu się poddać i pozostać uległym. Sam Yoongi jednak nie wiedział, czy będzie w stanie znieść chociażby kolejne sekundy przeciągających się, bolesnych, a zarazem tak rozkosznych tortur.
— A-Ale jestem już przygotowany... — wymamrotał z trudem, zauważając, jaką suchość w gardle spowodowały jego niepowstrzymane jęki.
Taehyung parsknął wymownie, odgarniając kosmyk włosów Mina, lepiący się do jego zroszonego potem czoła.
— Będziesz dopiero, kiedy nauczymy cię manier i cierpliwości — odparł, unosząc zawadiacko kącik ust ku górze. Wzrokiem skanował całe ciało rapera, drżące z podniecenia i krępowane niewidzialnymi liniami ciągłej frustracji.
— Przyznaj, hyungie — odezwał się również Jeongguk, gorącym oddechem łaskocząc rumianą skórę Yoongiego. Ugiął ramiona i pochylił się nad nim jeszcze bardziej, przekrzywiając głowę, muskając wargami jego kość policzkową, po czym dodał szeptem: — Chcesz tego. Podoba ci się to. Podoba ci się to, że mamy kontrolę nad tym, kiedy w końcu będziesz miał kutasa w dupie.
Fakt, że Jeongguk rozumiał to, czego Yoongi sam nie dostrzegał, póki mu tak bezwstydnie tego nie uświadomiono, jednocześnie go przerażał i podniecał, jak nic innego. Z jego ust wydarło się kolejne miękkie westchnienie, gdy żylasta dłoń Jeona przesunęła się wzdłuż jego uda, unosząc je odrobinę do góry, uwydatniając pośladki i tworząc lepszy dostęp do jego wejścia.
Ostatnią rzeczą, jaką Min dostrzegł, nim zacisnął mocno powieki, wypuszczając spomiędzy warg kolejny potok żałosnych jęków, był Jeongguk, pokrywający swoje palce lepką śliną.
Jego ciało już w następnej sekundzie wygięło się w piękny łuk, trzęsąc się niepohamowanie. Przyjemność przeszyła jego ciało, aż spazmy szarpnęły nim oszalale, niczym wiatr jesiennymi liśćmi. Czyjeś silne ręce zacisnęły się jednak na jego biodrach, przytrzymując go w miejscu. Dwa paliczki Jeona — środkowy i serdeczny — wsunęły się weń głęboko, na co mięśnie jego odbytu opatuliły je od razu ochoczo wilgocią i ciepłem. Momentalnie zaczęły poruszać się w jego wnętrzu, rozciągając je jeszcze mocniej, napierając na najbardziej unerwione punkty i wywołując atak elektryzujących dreszczy. Poczerwieniały członek Yoongiego z każdą chwilą pulsował w coraz bardziej gorączkowym rytmie, stercząc między jego nogami, przylegając niemal do podbrzusza, na jakie kapały krople połyskującego destillatio. Uda drżały desperacko, z trudem utrzymywane w górze. Mężczyzna zaciskał dłonie na pomiętej pościeli, nie wiedząc, co z nimi zrobić w stanie wszechogarniającego uniesienia.
— Jesteś piękny, hyungie — sapnął Jeongguk z lubością, oblizując wargi. Szeroko otwartymi oczami obserwował wszelkie reakcje jego ciała, największą uwagę skupiając jednak na jego dziurce i swoich palcach, wsuwających się w nią z siłą. — Kurwa, taki piękny. I taki bezwstydny. Lubisz, kiedy inni na ciebie patrzą, jak dochodzisz, co?
Wraz z brzmieniem tych słów jego nadgarstek zaczął manewrować jeszcze szybciej. Palce wbiły się w niego głęboko, jeszcze głębiej, wyrywając z jego gardła urwany, załamujący się krzyk. Adrenalina zmieszała się z uczuciem błogości, mięśnie spięły się, odbyt zacisnął się z rozgorączkowaniem wokół nieustannie pracujących paliczków Jeona, zaś jego skóra stawała się jeszcze czerwieńsza pod naciskiem ust i języków Jimina i Taehyunga, sunących w tym czasie ciągle po każdym jej skrawku. Yoongi ponownie wygiął się cały do tyłu, aż nieomal jego czoło oparło się na miękkiej, wilgotnej poduszce i tym razem nawet uścisk dłoni na kościstych biodrach nie był w stanie go unieruchomić. Podbrzusze drgnęło, napięło się, by za moment, wraz z przybyciem kolejnego, tak niespodziewanego i szybkiego orgazmu, rozluźnić się.
Nim jednak ta błoga, rozkoszna chwila zdążyła nadejść, wszystko ustało. A to za sprawą palców Taehyunga, które znienacka zacisnęły się wokół nadgarstka Jeongguka, zatrzymując go.
— Nie tak szybko, koteczku. Jeśli teraz znów dojdziesz, to to, co miałem w planach, nie będzie już miało sensu — wymruczał Yoongiemu wprost do ucha Kim, kąsając zaczepnie jego zaczerwieniony płatek. — Więc bądź grzeczny i poczekaj dla mnie jeszcze chwilę, dobrze?
✧✧✧
hejka, skarby!! znów powracam po o wiele dłuższej przerwie, spowodowanej wypadnięciem z rytmu przez ostatnie tygodnie. mam nadzieję, że powrót do rutyny pozwoli mi pisać chociaż odrobinę regularniej.
anyway, jak wrażenia, co do rozdziału??
kocham Was!!
♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro