𝟭𝟬. ❝𝙥𝙡𝙚𝙖𝙨𝙚, 𝙧𝙞𝙙𝙚 𝙢𝙚❞
❦❦❦
Z każdym kolejnym słowem, padającym z kuszących ust Jeongguka, Taehyung czuł, jak jego ciało spina się jeszcze mocniej i zastyga w bezruchu, choć jeszcze moment temu wyrywało się w jego stronę z desperacją. Jaskrawy ogień, szalejący pod jego wilgotną skórę, pożerał go żywcem, a Kim był wobec tego zupełnie bezwolny. Chociaż z pozoru miał władzę nad swoim ciałem, odnosił wrażenie, jakby w istocie to Jeon nim kierował. W tym momencie posiadał niesamowitą, nadludzką wręcz władzę nad umysłem Taehyunga, ogarniętym tylko niewyobrażalną żądzą, oraz jego spragnionym dotyku ciałem.
Jeongguk w rzeczywistości nie miał pojęcia, jak bardzo działał na Tae, nawet teraz, górując nad nim i mając nad nim kontrolę, choć to starszy zwykle lubił trzymać go w ryzach. Jego sylwetka w każdej pozycji prezentowała się zachwycająco, aż Taehyung tracił dech w piersi i dosłownie zamierał. Tę fascynację potęgowało ponadto wciąż nieugaszone pragnienie, rozpalające każdy skrawek jego ciała, każdy jego mięsień i nerw, które sprawiało jednocześnie, że nie potrafił skupić się na niczym innym, jak na wprost dlań nieskazitelnej postaci Jeongguka.
Młodszy dokładnie obserwował każdy jego ruch, każde drgnienie powieki, otworzenie szerzej oczu, zagryzienie wargi, czy falowanie klatki piersiowej w nierównomiernym oddechu. Widział jego wygłodniały wzrok, śledzący jego dłonie, jakie zsunęły w dół materiał jego spodni, ukazując jego nagie, oliwkowe uda. Miał ochotę roześmiać, widząc, z jakim zniecierpliwieniem Taehyung spogląda na jego bokserki, jakby chciał go ich pozbawić za pomocą telekinezy. Z premedytacją ich materiał Jeon zdjął z siebie powoli, by następnie odrzucić go gdzieś na bok, poza teren łóżka.
Miał w planach jeszcze na moment zasłonić krocze swoją koszulką, ale prędko zauważył, że jest to praktycznie niemożliwe. Jego członek stał na baczność, zupełnie jak ten Kima, nie czerwieniąc się jednak jeszcze tak bardzo. Pulsował wyraźnie i mienił się kroplami lepkiego, ciepłego preejakulatu, ściekającego wzdłuż trzonu. Wyłaniał się zza materiału jego górnej części garderoby, lekko zakrzywiony, zarumieniony, lśniący intensywnym odcieniem różu i drgający niecierpliwie.
Jeongguk nie mógł powstrzymać delikatnej gwałtowności i pośpiechu w swoich kolejnych ruchach. Odrobinę za szybko otworzył szufladę jednej z ich szafek nocnych, usytuowanych po obu stronach małżeńskiego łóżka, aż ta trzasnęła hucznie. Pochwycił w dłoń kolorową buteleczkę żelu o cytrusowym, orzeźwiającym zapachu, sprawnie ją otwierając i usadawiając się między nogami Kima, tyłem do niego.
— Tylko spróbuj mnie teraz dotknąć, a zwiążę cię jeszcze mocniej i zostawię tak na kolejne dwa dni — warknął jeszcze ostrzegawczo w jego stronę przez ramię.
Wylał dogodną ilość lubrykantu na swoją dłoń, od razu czując w powietrzu jego słodkawą, przyjemnie pieszczącą zmysł węchu woń. Odłożył opakowanie gdzieś dalej w nogi łóżka, by następnie podeprzeć się dłońmi na miękkim materacu. Ustabilizował także swoje ciało na nieco trzęsących się kolanach, rozstawiając je szeroko, czując, jak jego pośladki delikatnie się rozchylają. Zaczerpnął potężny haust powietrza, wypełniając nim rozżarzone, palące płuca, i pochylił się bardziej do przodu, by wypiąć je w stronę Kima jeszcze bardziej.
Jego pokryta żelem dłoń drżała nieco, kiedy niespiesznie sięgał nią do tyłu. Przesunął nią powoli wzdłuż wysuniętych bioder, muskając je ledwo, chwilę potem sunąc po tylnej części jednego ze swoich karmelowych ud. Jego palce wspięły się wyżej, do jego wyrzeźbionej pupy, a ich dotyk sprawił, że Jeongguk wzdrygnął się mimowolnie, czując je na swoim lekko pulsującym wejściu.
Przymknął oczy i zagryzł czerwoną wargę, wsuwając w siebie bez pośpiechu pierwszy palec. Ścianki jego odbytu jakoby automatycznie zassały się na nim, spragnione wypełnienia. Nadgarstek Jeonnguka został sekundę później wprawiony w ruch, a paliczek zaczął miarowo wślizgiwać się coraz to głębiej w jego rozpalone wnętrze. Jeongguk oddychał ciężej, zaciskając drugą dłoń na pościeli. Kosmyki kasztanowych włosów kleiły się do jego rozgrzanego, wilgotnego czoła, a na usta cisnęło się już multum wyuzdanych dźwięków, choć mężczyzna dopiero przyjął w siebie jeden paliczek. Zagryzał jednak mocno wargi, pozwalając sobie tylko na wydawanie cięższych sapnięć i sporadycznych mruknięć. Nie chciał zbytnio ukazywać tego, jak w rzeczywistości podniecony i rozochocony był. Zwłaszcza, kiedy miał zamiar utrzymać kontrolę nad Taehyungiem i jeszcze trochę się z nim zabawić.
O jego uwięzione między krawędziami zębów wargi od czasu do czasu zawadzał subtelny, pełen triumfu uśmieszek, kiedy o jego uszy raz po raz obijały się rozpaczliwe stęknięcia Kima. Jeongguk wręcz słyszał w nich jego frustrację, jego pragnienie dotyku i pożądanie, jakim go darzył, mające w tym momencie nad nim kompletną władzę. Choć ani razu nie zerknął w tył, głowę mając pochyloną i skrytą pod opadającymi kosmykami ciemnych włosów, pod jego przymkniętymi powiekami tworzyły się wizje, idealnie odzwierciedlające to, jak Tae teraz wyglądał. Jego twarz z pewnością była czerwieńsza niż wcześniej, przybierając niemal płomienny odcień, i pokryta kropelkami wrzącego potu, jaki także lśniąco naznaczał jego napiętą, długą szyję. Zapewne pasek jego spodni, opinający razem jego oba nadgarstki, był bliski rozerwania przez to, jak Kim mocno szarpał dłońmi z niecierpliwości, ekscytacji i rozdzierającej, niewyładowanej żądzy, a wszystkie mięśnie jego ciała słodko drżały, napięte do granic możliwości. W tym momencie Jeona najbardziej podniecało wyobrażenie jego penisa; twardego członka, niemal już purpurowego, sterczącego na baczność i tylko czekającego na kolejną dawkę intensywnej stymulacji, samym swoim wyglądem wołającego o dotyk i stanowcze pieszczoty, nieprzerwanie ociekającego lepką substancją podniecenia.
Cholera, Jeongguk nie mógł się powstrzymać. Jednym sprawnym ruchem wsunął w swoje pulsujące rytmicznie wnętrze kolejny palec, chwilę później wydając cichy jęk. Zachwiał się nieco na swoich trzęsących się udach, pochylając się bardziej w przód, tym samym wypinając mocniej pośladki i dając Taehyungowi lepszy wgląd na swoje różowawe, rozciągane palcami wnętrze.
— Kurwa, Ggukie — sapnął starszy, niekontrolowanie uginając lekko nogi i zwijając związane dłonie w pięści. — Jesteś piękny. Najpiękniejszy.
Serce Jeongguka automatycznie przyspieszyło swe bicie w jego unoszącej się bez rytmu w nierównym oddechu klatce piersiowej, a jego już i tak piekące policzki zapłonęły jeszcze agresywniej buchającym ogniem. Jeon nie zamierzał jednak pozwolić sobie po raz kolejny opuścić gardy i zaufać jego słodkim słówkom; na pewno nie w tym momencie. Nie teraz, kiedy był już tak nieznośnie napalony i pragnął tylko dopiąć swego; zrobić to, co miał w planie. Odwrócił jedynie nieco głowę, rzucając płomienne, pełne władczości i wyższości spojrzenie w stronę Tae, nie przestając coraz szybciej poruszać w swym wnętrzu lepiącymi się od lubrykantu palcami, od jakich Taehyung ani na moment nie odrywał wzroku.
— Pozwoliłem ci mówić? — syknął młodszy zaborczym tonem, z premedytacją nęcąco poruszając biodrami i nabijając się na swoje paliczki. — Lepiej patrz i się nie odzywaj.
Jeongguk mógł zobaczyć jeszcze, jak Taehyung zwilża poczerwieniałe wargi koniuszkiem języka, i jak jego spojrzenie rozbłyska, nim ponownie odwrócił od niego wzrok. Podparł się mocniej na swoich kolanach na materacu, odrywając dłoń od jego powierzchni, by unieść ją w kierunku swojego stojącego na baczność między udami członka. Wygiął plecy w łuk, objąwszy długimi palcami jego obwód, i westchnął cicho, gdy ogarnęło go uczucie słodkiej błogości. Odchylił głowę, aż kosmyki jego włosów zostały odrzucone w tył, łapczywie nabierając powietrza w palące płuca. Jego dłoń na penisie, jak i ta, której palce manewrowały między jego pośladkami, odnalazły wspólny rytm; z początku powolny, szybko jednak nabierający tempa, dzięki któremu Jeongguk zaczynał nie nadążać z przyjemnością, jakiej doznawał.
Czuł, że jego wejście rozluźniło się jeszcze bardziej, a dwa palce przestały mu wystarczać. Z cichym, ledwie słyszalnym sapnięciem dodał kolejny, jednocześnie zaciskając mocniej drugą dłoń u nasady swojego podrygującego niespokojnie przyrodzenia. Wwiercił się paliczkami w swój odbyt najgłębiej, jak tylko potrafił, aż jego knykcie otarły się o splot jego różowych, pulsujących mięśni. Manewrował nimi coraz bardziej gorączkowo, sporadycznie wydając nieco głośniejsze piski i jęknięcia, jednocześnie nieustannie przyspieszając intensywne masowanie swojej naprężonej męskości. Zacisnął usta w wąską linię, tłamsząc w gardle ekstatyczne postękiwania, wbijając palce w siebie jeszcze mocniej, gwałtownie, akurat w tej chwili natrafiając na ten jeden najczulszy punkt.
Jego biodra drgnęły, wyrywając się do przodu, a spomiędzy nabrzmiałych warg wyciekło niepowstrzymane skomlenie. Ruchy ręki automatycznie przyspieszyły, a palce zaczęły ślizgać się wzdłuż wilgotnego, pokrytego preejakulatem prącia. W tym samym czasie paliczki drugiej ręki wcisnęły się w jego wnętrze z siłą pod odpowiednim katem, sprawiając, że Jeongguk z ledwością utrzymał się na swoich udach, wzdłuż których przebiegła fala porażających dreszczy.
Wydał głośne, niestłumione już westchnienie, przesiąkłe błogością, czując, jak rozkosz zalewa całe jego ciało; jak przebiega wzdłuż jego nerwów i rozlewa się w spiętych mięśniach. Od razu zaczął sunąć dłonią po całej długości penisa jak najszybciej był tylko w stanie. Palcami coraz chaotyczniej wbijał się w swoje wnętrze, byleby nieustannie drażnić ten jeden najwrażliwszy punkt. Jego przyrodzenie drżało bardziej wyczuwalnie, a odbyt zaciskał się desperacko wokół jego dłoni.
Jeongguk nie myślał już o niczym. Dyszał, stękał i pojękiwał nieprzerwanie, trzęsąc się, jakby wszystkie mięśnie jego ciała odmówiły mu posłuszeństwa. W podbrzuszu czuł niewyobrażalny żar, zdający się pożerać jego wnętrzności i tworzyć knot, którego rozluźnienie równało się z orgazmem.
W tym momencie Jeon zwyczajnie gonił to spełnienie, poruszając dłońmi w zawrotnym tempie, powoli tracąc w nich czucie. Pocierał opuszkami palców swoją prostatę intensywnie, drugą dłoń zaciskając wokół napęczniałego do granic możliwości obwodu członka, ledwie łapiąc oddech. Cały płonął, nie mogąc już znieść tego budującego się w nim w zastraszającym tempie napięcia. Jego skóra paliła, a ręce drętwiały, swoimi pieszczotami usiłując doprowadzić go tam, gdzie w tej chwili tak bardzo pragnął, nie, potrzebował się znaleźć.
Jego ruchy stały się wariackie, jeszcze bardziej energiczne, pełne werwy, pospieszne i gwałtowne. Do tego Jeongguk zaczął niekontrolowanie pchać biodrami, wsuwając swojego członka mocniej między swoje zaciśnięte palce, jednocześnie nabijając się z impetem na te, tkwiące w jego odbycie. Sapał, dyszał, jęczał i skomlał, nie zastanawiając się już nad tym, czy ktoś poza Tae może go usłyszeć, ani nad tym, w jaki sposób wszelkie te odgłosy działają na Kima.
Aż w końcu doszedł. Soczyście, intensywnie, z przeciągłym jękiem brudząc obficie spermą swoją własną rękę i zaciskając się wokół własnych palców, tyłem do Taehyunga, który mógł tylko patrzyć na to fascynujące widowisko, na drżące ciało młodszego, pochylające się do przodu pod naporem rozkoszy, i słyszeć ekstatyczne dźwięki, wymykające się z jego gardła, gdy jego twarz ginęła w grymasach przyjemności.
Minęła chwila, nim Jeongguk doszedł do siebie, nim zdołał uspokoić swój pędzący oddech i spazmy, przeszywające jego ciało. Spędził kilkanaście sekund z pochyloną głową, zaciśniętymi powiekami i zupełną pustką w umyśle, trzęsąc się cały, czekając, aż ten nagły paraliż oraz napięcie znikną. Jego spięte podbrzusze rozluźniło się powoli, a falowanie klatki piersiowej stało się nieco delikatniejsze, nie tak gwałtowne. Nogi przestały być tak nieznośnie wiotkie i choć wciąż drżały, Jeon był w stanie lekko się na nich unieść i niespiesznie się poruszyć.
Ostrożnie wysunąwszy palce ze swojego odbytu z cichym sapnięciem, odwrócił się w stronę Taehyunga. Na twarzy wciąż miał wymalowane poczucie błogości, do którego dołączył jeszcze szeroki, cwany i kuszący uśmieszek.
— Też byś tak chciał, prawda, TaeTae? — wymruczał nieco ochryple, gardło mając zdarte przez wyuzdane jęki, jakie wydawał podczas przeżywania swojego orgazmu.
Taehyungowi od razu zaświeciły się oczy, a penis drgnął, jakby także zachęcony takimi słowami. Usta Kima rozchyliły się jeszcze szerzej, niż już wcześniej były otwarte w galopującym oddechu i przy pełnych podniecenia pomrukach, by mężczyzna mógł coś powiedzieć.
Jeongguk jednak nie chciał ani trochę go słuchać. Zwłaszcza teraz, kiedy czuł się tak błogo i tak dobrze, że z promiennym uśmiechem przysunął się do niego bliżej. Dlatego, kiedy tylko znalazł się tuż przy nim, wyciągnął swoją pokrytą nasieniem dłoń w jego kierunku i wsunął palce między jego soczyste wargi.
— Zliż ładnie, skarbie — zagruchał słodko, drugą ręką gładząc amarantowy policzek starszego.
Tae już ani trochę się nie opierał. Właściwie, Jeongguk nie musiał nawet tego mówić, by Kim ochoczo zassał się na jego paliczkach, czyszcząc je z lepkiej, świeżej spermy. Jego rozochocenie i pożądanie już dawno sięgnęły zenitu, wtrącając go w otchłań, gdzie istniał tylko on i Jeon, i jego nieskazitelne ciało, którego Kim tak niebywale pragnął. Na ten moment nie obchodziło go już nawet, w jakiej pozycji się znajduje; chciał tylko dojść, dojść mocno, obficie, nieważne, jaką drogą i dzięki jakim pieszczotom.
Zdążył już nawet także zapomnieć, jakim cudem w ogóle znalazł się w tej sytuacji. I dlaczego Jeongguk tak się wobec niego zachowywał.
Młodszy uśmiechnął się z przekąsem, wsuwając palce głębiej między wykrojone wargi Taehyunga. Wciąż z lekka ociężale przysunął się w jego stronę bliżej, by w rozkroku usadowić się na jednym z jego drżących ud i pchnąć biodrami, ocierając się o niego już nieco zmiękłym penisem, w odpowiedzi słysząc przytłumione jęknięcie.
— Chciałbyś, żebym cię ujeżdżał, co, Taehyungie? — mruknął tuż przy uchu starszego, muskając jego małżowinę gorącym oddechem.
Taehyung odruchowo pokiwał głową energicznie, nie mogąc odpowiedzieć werbalnie. Dopiero chwilę potem, upewniwszy się, iż jego palce zostały wyczyszczone, Jeon wysunął je z ust Taehyunga, niedbale wycierając ślinę o jego udo, na jakim siedział. Ręką ponownie sięgnął w stronę szuflady w szafce nocnej, na jej głębokim dnie odnajdując wybrakowaną paczkę prezerwatyw. Tak, jak myślał, pozostało w niej tyle gumek, ile zapamiętał — a to oznaczało, że Kim i Min wczorajszego wieczoru zapewne nie użyli zabezpieczenia. Ciemnowłosy wydobył jedną z nich, gładko rozrywając jej opakowanie, napotykając także nieco oprzytomniałe, zaskoczone spojrzenie Taehyunga.
— Na co to? — zapytał starszy, ściągając delikatnie brwi.
Jeongguk ledwie dzień temu jeszcze rozumiałby jego konsternację. W końcu w ich przypadku seks przy użyciu zabezpieczenia już od lat był naprawdę niespotykaną rzadkością; współżyli tylko ze sobą i dzięki regularnym badaniom wiedzieli, że nie ma między nimi ryzyka zarażenia się jakąkolwiek chorobą weneryczną, toteż nie zamierzali się ograniczać nawet kawałkiem gumy, która, mimo wszystko, sprawiała, że nie czuli swoich ciał tak dokładnie. Jeon jednak wciąż miał z tyłu głowy fakt, że ledwo wczoraj jego chłopak pieprzył kogoś innego. I choć Jeon zostałby z pewnością powiadomiony, gdyby Yoongi był nosicielem jakiegoś wirusa, to wolał nie ryzykować i nie myśleć za dużo o życiu łóżkowym rapera. Zresztą, to miała być także swego rodzaju kara dla Taehyunga.
— Nie wiesz, do czego służy kondom? — parsknął Jeongguk kąśliwie, nakładając materiał gumki na główkę członka Kima.
— Wiem, ale...
— Ale? Zapomniałeś już, że pieprzyłeś się wczoraj z Yoongim?
Taehyung zamilkł od razu pod wpływem słów Jeona, wypowiedzianych tak szorstkim, niezachwianym tonem, i pod naporem jego morderczego, rozognionego spojrzenia. Jęknął tylko jeszcze cicho, kiedy Jeongguk przesunął palcami w dół jego pulsującej rytmicznie bez ustanku męskości, nakładając na nią do końca prezerwatywę i uśmiechając się przy tym zadziornie.
Przysunął się bardziej w górę, przerzucając drugie udo przez biodro Kima i usadawiając się na nim okrakiem. Jedną dłonią chwycił jego przewiązane nadgarstki, by z impetem przyszpilić je mocniej do materaca nad jego głową, aż ten skrzypnął, a z ust Tae wydarło się zaskoczone sapnięcie.
— To co? Chcesz, żebym na niego wskoczył? — charknął Jeongguk, językiem przesuwając wzdłuż ostro zarysowanej żuchwy Taehyunga, docierając aż do płatka jego ucha. Czuł, jak starszy cały zadrżał pod nim, jakby nie mógł znieść tej jego bliskości, a jednocześnie pragnął mieć go jeszcze bliżej. Najbliżej, jak tylko się da.
Tae wydał potakujący pomruk, na co Jeon skrzywił się nieprzychylnie.
— Odpowiedz mi — rozkazał twardo. Nachylił się jeszcze bardziej nad jego uchem, by dodać szeptem: — Czy może jednak wolisz być niegrzeczny i mam jeszcze przeciągnąć twoją karę?
Biodra Taehyunga wyrwały się delikatnie do przodu, jakby całe jego ciało zaprotestowało na te słowa. Mężczyzna pokręcił głową energicznie, aż kolejne kosmyki niebieskich włosów przykleiły się do jego wilgotnej, karmazynowej twarzy.
— Gguk, kurwa. Zaraz oszaleję, jeśli nie będziemy się pieprzyć — wycharczał gardłowo Kim, poruszając nieudolnie nadgarstkami, zamkniętymi w żelaznym uścisku Jeona.
Młodszy spojrzał na niego z góry, unosząc nieznacznie brew. Przysunął drugą rękę bliżej do twarzy Taehyunga i bez wahania klepnął go nią lekko w napiętą szczękę, wyrywając z jego ust ciche stęknięcie i karcąc go wzrokiem.
— Trochę grzeczniej.
Źrenice Taehyunga rozszerzyły się, a oddech jeszcze bardziej przyspieszył, jakby było to w ogóle możliwe. Jeongguk wyczuł, jak ciało starszego trzęsie się z frustracji, tak kolosalnej, że jego organizm zdawał się powoli nie dawać sobie z nią rady.
— Gguk, proszę... — zakwilił Kim cicho, zaciskając związane dłonie w pięści. Jego ton był wręcz błagalny i Jeonowi w tej chwili zdecydowanie odpowiadała ta jego bezwolna postawa. — Zaraz nie wytrzymam... Proszę, ujeżdżaj mnie już.
Jeongguk uśmiechnął się półgębkiem z satysfakcją, ponownie pochylając się nad leżącym pod nim zupełnie bezwładnie Taehyungiem. Musnął jego usta z finezją, składając na nich drobnego całusa, a następnie spojrzał mu w oczy z zadowoleniem.
— Grzeczny... — zamruczał, odgarniając kilka modrawych kosmyków włosów z jego zroszonej potem twarzy. — Od kiedy zrobiłeś się taki uległy, Taehyungie?
Pomimo tego, że usta Kima były rozchylone w galopującym oddechu, a klatka piersiowa unosiła i opadała w zawrotnym tempie, mężczyźnie udało się przywołać na twarz filuterny uśmieszek i mruknąć chrapliwie w odpowiedzi:
— Po prostu jesteś gorący, kiedy mi rozkazujesz.
Jeongguk odwzajemnił jego kokieteryjny uśmiech, unosząc sugestywnie brwi.
— Ach tak? Zobaczymy, czy zaraz dalej będziesz tak myślał.
Po tych słowach Jeongguk uniósł swoje kształtne biodra i odsunął dłoń od twarzy Kima, by sięgnąć nią nieco w dół i do tyłu, do jego stojącego na baczność członka. Bez wahania objął delikatnie, acz zdecydowanie jego trzon, by nakierować jego intensywnie poczerwieniałą, lepką od śliny i destillatio główkę na swoje rozciągnięte, różowe i także pulsujące niecierpliwie wejście. Czubek penisa zetknął się z przestrzenią między jego pośladkami i naparł na splot mięśni, zmuszając go do rozszerzenia się jeszcze bardziej, by chwilę później zanurzyć się dość gładko we wnętrzu Jeona.
Dwa przeciągłe jęknięcia zmieszały się ze sobą w zgęstniałym powietrzu, jedno pełne niewypowiedzianej ulgi, drugie zaś bólu i jednoczesnej przyjemności. Jeongguk z trudem utrzymywał się na swoich drżących udach, dlatego chwilę później już przyjął w swoją szparkę całą długość członka Tae, aż po samą nasadę, przy opadaniu na niego wydając odrobinę piskliwe, urwane stęknięcie. Jedną dłonią stale trzymał w uścisku nadgarstki Taehyunga, drugą zaś oparł się o jego umięśniony brzuch, pochylając się nieco do przodu i oddychając ciężko. Czuł w sobie każdy centymetr męskości Taehyunga, pulsujący i wilgotny, napierający na jego najczulsze punkty oraz rozciągający jego czerwieniejącą dziurkę swoim dość pokaźnym obwodem do granic możliwości. Na ułamek sekundy ciało Jeona spięło się, a mężczyzna usiłował złapać głębszy oddech, drżąc przy tym cały. Na moment zatrzymał się w bezruchu, z podrygującym, karmazynowym członkiem w tyłku, chcąc zyskać chwilę na przyzwyczajenie się do gwałtownie wsuniętego weń przyrodzenia oraz rozchylenie ud i ustabilizowanie swojego ciała.
Ale Taehyung nie był w stanie już dłużej czekać. Podniecenie buzowało w nim, przejmując kontrolę nad jego myślami oraz ruchami, a frustracja przeszywała go na wskroś. Jego biodra wyrwały się mimowolnie do góry, sprawiając, że jego członek wbił się mocniej we wnętrze Jeongguka, z impetem trącając jego prostatę.
Jeon niemal podskoczył na jego twardym jak głaz penisie, wydając wysoki, stłamszony nieco jęk i wbijając paznokcie obu dłoni w skórę jego smukłych nadgarstków oraz napiętego nadbrzusza. Wgryzł się w swoją dolną wargę i zacisnął szczękę, po czym przesunął rękę wyżej, na falującą, niczym wzburzone morze, w pędzącym nieustannie oddechu klatkę piersiową, by pociągnąć materiał jego koszuli i odsłonić sterczące, bordowawe sutki. Uszczypnął jeden z nich, ściskając go między palcami, a Taehyung wzdrygnął się pod nim, stękając cicho. Brodawka przybrała rumianą barwę, twardniejąc jeszcze bardziej.
— Lepiej się pilnuj — mruknął Jeongguk, naciskając na nią jeszcze mocniej.
Taehyung jęknął żałośnie, lecz Jeon pospiesznie spił ten lubieżny dźwięk, przyciskając swoje wargi do jego ust. Jego biodra zostały wprawione w delikatny ruch, sunąc powoli nad miednicą Kima i falując na jego członku. Kolejne słodkie sapnięcia Tae roztrzaskiwały się w buzi Jeongguka, gdy ten stale obdarowywał go coraz żarliwszymi pocałunkami, jednocześnie na przemian pieszcząc nabrzmiałe sutki.
Musiał przyznać, że prezerwatywa robiła różnicę — niewielką, ale robiła. Jeon nie mógł poczuć tak dokładnie każdej pojedynczej i pulsującej rytmicznie żyłki, ciągnącej się wzdłuż napęczniałej długości penisa, przylegającego ciasno do ścianek jego odbytu. Mimo to, jego obwód rozpychał go w najlepszy sposób, drażniąc wszystkie najwrażliwsze i unerwione punkty, wyrywając przy tym nierówne sapnięcia z ust młodszego, ilekroć mężczyzna chociażby drgnął na jego twardej męskości.
Jeongguk jednak nie pozwalał sobie na bycie przesadnie wokalnym, dając Taehyungowi obszerne pole do popisu. Starszy nie był w stanie pohamować jęknięć i stęknięć, zdzierających jego gardło. Jego ciało trzęsło się pod dłońmi ciemnowłosego i Jeon doskonale wiedział, że od pochwycenia jego bioder i zmuszenia go do wykonywania bardziej stanowczych ruchów na jego penisie powstrzymuje Kima tylko żelazny uścisk na nadgarstkach.
Jego policzki mieniły się najintensywniejszym odcieniem czerwieni, płonąc, z pewnością gorące w dotyku. Pot, skraplający się na jego czole, pod osłoną modrej grzywki, zdawał się wrzeć, torując sobie ścieżki coraz niżej, do rozpalonych skroni. Spojrzenie zasnuło się mgłą nieokiełznanego podniecenia, choć źrenice rozszerzyły się do nadzwyczajnych rozmiarów, jakby chcąc pochłonąć widok sylwetki Jeona, balansującego nad jego prąciem. Klatka piersiowa unosiła się i opadała nieustannie, a sutki, wręcz amarantowe i sterczące, kusiły swoim wyglądem. Jeongguk czuł także pod dłonią łomoczące bicie serca Taehyunga, tak dobrze wyczuwalne, jakby ten narząd miał zaraz wyskoczyć mu z piersi.
Jego postać wyglądała tak bezwolnie, tak ulegle, leżąc pod nim pośród pogniecionej pościeli, uginając niekontrolowanie drżące kolana, wrażliwa na każdy pojedynczy dotyk, usta mając nęcąco rozchylone w najbardziej lubieżnych dźwiękach. Taehyung był pociągający. Seksowny. Piękny, zachwycający i ujmujący swoim kontrastem; wręcz eteryczny.
Ale w głowie Jeongguka wciąż był także tym, który roztrzaskał jego serce. Tym, który tak po prostu poszedł z Yoongim do łóżka i wypieprzył go lepiej i mocniej, niż kiedykolwiek tak samo miał okazję zrobić z Jeonem.
Gdy tylko Jeongguk o tym myślał, momentalnie targała nim furia, wbijająca szpikulce w jego wnętrzności, tak ogromna, że z trudem ją w sobie tłumił, przybierając na twarz pozornie spokojny wyraz. Zaciskał tylko zęby, celując w rumianą twarz Taehyunga świdrujące, płonące jaskrawymi ognikami spojrzenie, spoglądając na niego z pogardą i wyższością, jaką teraz nad nim posiadał.
— Nie wierzę, że to dla ciebie robię — parsknął jadowitym, kąśliwym tonem, gorzko, aż ślina napłynęła mu do ust, jakby chciała wylądować na tej karmazynowej, żałosnej twarzy Kima. — To bardziej nagroda, niż kara, nie sądzisz?
Jego uda spięły się, by unieść jego ciało nad członkiem Taehyunga, a następnie rozluźniły się, opuszczając go w dół z impetem. Rozwarte wejście Jeongguka przyjęło całą długość penisa, pulsującego i drżącego niespokojnie. Splot mięśni zacisnął się wokół jego obwodu z siłą, zasysając się na nim wręcz, jakby chciał pochłonąć już wszystkie jego soki, jego nasienie, którego wytrysk był blisko, bliżej, niż kiedykolwiek na samym początku ich stosunku. Jeongguk nie zatrzymał się jednak, ledwie sekundę później powtarzając swój ruch, zaczynając równo balansować na mokrym, czerwonym i drgającym przyrodzeniu Taehyunga.
— Ale chyba bardziej powinieneś zostać ukarany, co? — wymruczał, wydając przy tym ciche sapnięcie, kiedy męskość wbiła się odrobinę szybciej w jego różowawe wnętrze. — Za to, co robiłeś z hyungiem. W dodatku bez mojej wiedzy. Jak myślisz, Taehyungie?
Odpowiedź ze strony Kima zamieniła się w przeciągłe stęknięcie, obijające się o uszy Jeona, niczym najpiękniejsza i wywołująca nawał emocji melodia. Słodkie — cóż, przynajmniej dla Jeongguka — tortury dobiegły końca, chociaż na tę chwilę, kiedy Jeon ustabilizował swoje ciało tak, by móc nieustannie podskakiwać na stwardniałym prąciu. Jego karmelowe pośladki wznosiły się, tym samym wysuwając z przestrzeni między sobą nabrzmiałego penisa, a sekundę później opadały z plaskiem, spotykając się z kroczem Taehyunga i pochłaniając jego męskość w całości w swoje wnętrze. Przyrodzenie wciskało się w Jeona po samą nasadę, aż jądra Kima także uderzały o z lekka wypięty tyłek młodszego z donośnym odgłosem spotykającej się skóry. Dolna warga Jeona została zamknięta między krawędziami jego zębów, maltretujących ją i doprowadzających do soczystej czerwoności, byleby stłamsić wyższe i bardziej piskliwe dźwięki rozkoszy. Było mu przyjemnie i niełatwo było mu powstrzymać danie temu wyraz — ponadto to poczucie władzy jedynie potęgowało tę ekstazę, przechodzącą przez jego ciało, niczym prąd, elektryzującą i wszechogarniającą. Choć miał wręcz niepohamowaną ochotę odrzucić głowę do tyłu, wygiąć się w łuk i po prostu wpaść w szpony tych lubieżnych cielesnych uciech, po prostu się im oddać, zmusił się, by stale przytrzymywać nadgarstki Taehyunga nad jego głową, by zachować w miarę prostą postawę i by nieprzerwanie wpatrywać się z góry w Kima.
— Chcesz wiedzieć, jak się w ogóle o tym dowiedziałem od hyunga? — zapytał chrapliwie, nabijając się szybciej na sterczącą męskość. — Swoją drogą, on też nie zdążył ze mną dojść. Jeszcze.
Powiedziawszy to, uśmiechnął się, na wpół z rozkoszy, ogarniającej jego ciało jeszcze lepiej, mocniej, niż chwilę temu, kiedy sam dogadzał sobie palcami i dłonią, a na wpół także przez wyraz twarzy Kima, jaka w ułamku sekundy, prócz grymasów podniecenia, ugościła na sobie także konsternację.
Widział, jak starszy unosi brwi nie tylko z przyjemności i jak rozchyla wargi nie tylko w gardłowym jęku, ale nie dał mu dojść do głosu. Nie chciał słyszeć jego głupich pytań, czy domysłów. Pragnął jedynie przedstawić mu wszystko to, co zrobił bez jego wiedzy, a co i tak było niczym, w porównaniu z tym, jak zachował się Taehyung.
Zauważając, że ręce Kima zdążyły się już rozluźnić w jego uścisku, Jeongguk puścił je. Oparł stabilnie dłonie na jego brzuchu, po czym nieco jeszcze przyspieszył swoje ruchy, sunąc biodrami równo w przód i w tył, a zarazem także w górę i w dół, przy akompaniamencie wydobywających się z gardła Tae stęknięć i pomruków.
Jeongguk nabrał w płuca głęboki haust powietrza, wypuszczając je po chwili nosem i nachylając się w stronę Kima, by wymruczeć niskim tonem:
— Można by nawet powiedzieć, że...w pewnym sensie to ty nam przerwałeś.
Żałosny jęk Taehyunga mógł być równie dobrze odpowiedzią na te słowa, jak i na nieustanne ruchy młodszego oraz dotyk jego języka na wilgotnej małżowinie.
— Nie tylko ty jesteś sprytny, TaeTae — ciągnął dalej. Choć łóżko trzęsło się i sporadycznie obijało się o ścianę, Jeon upewniał się, że każde pojedyncze słowo trafi wprost do narządu zmysłu słuchu Taehyunga. — I nie tylko ty potrafisz tak brzydko kłamać i zatajać prawdę.
Odbyt Jeongguka zacisnął się mocniej na członku Kima, sprawiając, że młodszy poczuł jego męskość tuż przy wrażliwych ściankach swojego wnętrza. Z jego ust wyciekło krótkie westchnienie, jakie połaskotało subtelnie płatek ucha starszego. Ciemnowłosy zamilkł na ułamek sekundy, by złapać oddech, a po chwili mówić dalej niezachwianym, chrapliwym głosem:
— Strasznie mnie wkurwiłeś całym tym pomysłem z wymianą, wiesz? Na początku myślałem, że nie mówisz w ogóle poważnie — parsknął cicho, przesuwając dłonie na klatkę piersiową niebieskowłosego. — Ale ty naprawdę myślałeś, że potraktuję to tak samo jak ty. I że się zgodzę. Zupełnie, jakbyś mnie nie znał.
Pogardliwe prychnięcie, następujące po jego słowach, zostało stłamszone przez przeciągły jęk, opuszczający gardło Taehyunga. Jednoczesny plask z impetem spotykającej się skóry poniósł się po sypialni niemalże echem, donośny i wręcz świszczący w uszach. Drżące uda Jeongguka uderzyły o biodra Kima, jego pośladki zaś obiły się zarazem o krocze starszego. Jeon zacisnął mocniej dłoń na nadgarstkach Tae,a na drugiej oparł się mocniej na jego piersi, by móc nieustannie wykonywać ten ruch, by móc skakać na jego penisie i wyrywać kolejne stęknięcia z jego gardła. Choć sam miał dreszcze, jego ciało przechodziły ekstatyczne spazmy, a zęby zgrzytały, byleby powstrzymać potok jęków, Jeongguk nie poddał się i z lekkim trudem, acz stanowczo mówił dalej:
— Byłem tak zły i smutny, że postanowiłem iść do hyunga i...i się z nim przespać — zamilkł na ułamek sekundy, łapiąc oddech, nabijając się na penisa Kima po samą nasadę i tłumiąc kolejny jęk. — Myślałem, że jak się o tym dowiesz, to zrozumiesz, że dla mnie nie miało znaczenia, że chcesz się pieprzyć z nim, z Jiminem, czy, nie wiem, kurwa, z kimkolwiek innym. Dla mnie to po prostu była zdrada.
Klatka piersiowa Taehyunga unosiła się i opadała w coraz szybszym tempie przy akompaniamencie desperackich sapnięć. Uda Jeongguka drżały, z trudem utrzymując ciężar jego trzęsącego się ciała. W jego podbrzuszu znów kumulowała się rozkosz, której naprawdę chciał dać jak najszybciej upust. Wiedział jednak, że nie mógł, jeśli zamierzał dopiąć swego.
Lecz nie zwolnił ruchów swoich odgiętych bioder, a zaczął tylko odrobinę płyciej przyjmować w siebie drgającą długość Taehyunga. Przełknął pospiesznie słodkawą ślinę, czując tworzącą się w gardle gulę, spowodowaną napływem wszystkich tych emocji, jakich doznał podczas porannego spotkania z Yoongim. Zacisnął na moment powieki, łapiąc w płuca potężny haust rozgrzanego powietrza, i prędko odtrącił te natrętne, męczące myśli, zagłuszając je kolejnymi odgłosami zderzających się ciał. W końcu nie miał zamiaru znów czuć się, niczym ofiara, miotająca się w swojej bezsilności. Nie, kiedy Tae jęczał pod nim niemal jak rasowa suka, nie, kiedy Jeon miał go w garści i mógł dać mu nauczkę.
— Na początku myślałem, że Yoongi-hyung mnie rozumie i że też w ten sposób chce pokazać Jiminowi, że to nie w porządku. Nie wiem, dlaczego tego chciał, skoro zdążył już przepieprzyć się z tobą — zgrzytnął lekko zębami na samo wspomnienie śladów o najgłębszym odcieniu fioletu i czerwieni na udach najstarszego rapera. — Widziałem jego siniaki. I sam domyśliłem się, że poszedłeś do niego już wczoraj wieczorem. Prawie jak wyposzczona kurwa — syknął, nie mogąc pohamować buzującego w nim jadu. — W dodatku zaraz po tym, jak rżnąłeś mnie na sali treningowej.
Jeongguk czuł, jak jego policzki płoną, rozpalone nie tylko z podniecenia, a znów narastającej złości. Spazmy, przeszywające jego ciało, także stały się intensywniejsze przez ogarniające go zdenerwowanie. Nawet nie zauważył, w którym momencie napływ nieznośnych myśli i wizji, których pierwszoplanowymi postaciami byli Taehyung oraz Yoongi, sprawił, że jego biodra znowu wyrwały się do przodu. Rozepchane wejście ponownie przyjęło nabrzmiałego, pulsującego coraz mocniej, coraz bardziej chaotycznie członka Kima po samą nasadę, przy której kończył się materiał śliskiej prezerwatywy. Jeon nie zatrzymał go w sobie jednak nawet na sekundę, zaraz znów unosząc się ku górze i wysuwając go z siebie, by po chwili ponownie dosiąść go całego żwawo. Drżał cały, ledwie utrzymując się w pionie, ledwo łapiąc oddech, ale nie zważał już na to.
Podskakiwał tylko wręcz szaleńczo na wilgotnym, lepkim przyrodzeniu Taehyunga, obijając się pośladkami o jego napięte, karmelowe uda. Zaciskał zęby, zagryzał wargi niemalże do krwi, wypuszczając spomiędzy nich tylko pojedyncze sapnięcia i rozeźlone wręcz warknięcia. Jego wzrok, choć przymglony przez wspinającą się wzdłuż jego wygiętego kręgosłupa przyjemność, niezachwianie wbity był w ginącą w spazmatycznych grymasach twarz Taehyunga, i iskrzył się furią. Gniewem i chęcią jego wyładowania, ukarania tych, którzy byli odpowiedzialny za cały ten nawał negatywnych emocji, zżerających go od środka.
Jego krągła pupa unosiła się i opadała tak szybko i gwałtownie, że jeszcze moment, a na skórze Taehyunga mogły powstać purpurowe siniaki. Jego wnętrze zaś, soczyście poczerwieniałe i rozciągnięte, zasysało się na penisie swoimi ściankami tak mocno, że z pewnością przybrał on już barwę fuksji. Odgłosy, wymykające się z gardła Kima, stały się rozpaczliwe, przesiąkłe desperacją, bólem, ale i doskonale słyszalną rozkoszą. Jeongguk niekontrolowanie wcisnął paznokcie w znów przez niego przytrzymywane nadgarstki Taehyunga, a chwilę później do jego uszu dotarły kolejne jęki o jeszcze wyższym tonie, bardziej piskliwe. Chciał je słyszeć. Chciał słyszeć, jak Tae skomle pod nim żałośnie i błaga o zakończenie tych słodkich tortur, nie mogąc zdzierżyć jeszcze większej dawki ekstazy i bólu.
Wbijając palce również w klatkę piersiową Taehyunga, drażniąc przy tym jeden z jego sutków, przyspieszył pchnięcia i podskoki swoich bioder jeszcze bardziej, jakby w ten sposób chciał rozładować targające nim i niedające mu spokoju emocje. Łóżko podrygiwało pod nimi, z hukiem obijając się o ścianę i z ledwością utrzymując się na stalowych nóżkach. Gruby obwód męskości Kima rozszerzał splot mięśni jego odbytu, a jej długość wbijała się nieustannie w jego szparkę z impetem aż po samą nasadę.
Jeongguk rozchylił wargi, wypuszczając z nich ciężkie sapnięcie, zmieszane z gardłowym charchotem. Balansował stale w tym samym tempie na nabrzmiałej męskości, bliski utraty równowagi na swoich trzęsących się udach, lecz mimo to udało mu się warknąć chrapliwie:
— Ale chcesz wiedzieć, co ja zrobiłem z hyungiem, zanim się dowiedziałem, że go przeruchałeś?
Przeciągłe stęknięcie, jakie wyciekło z ust Taehyunga zupełnie niekontrolowanie, uznał za zgodę.
— Doszedłem mu na twarz — parsknął, przechodząc od razu do konkretów. Nie zwalniał swoich ruchów ani na moment, uśmiechając się z wściekłością i drwiną, zaciskając palce jeszcze mocniej na związanych nadgarstkach Kima i jeszcze energiczniej go ujeżdżając. — Tak po prostu. Moja sperma wylądowała na jego ryju, rozumiesz? Jak się z tym czujesz, Taehyung? — warknął głębokim, zniżonym tonem, aż jego brzmienie zawibrowało w uszach Kima. Jeongguk przybliżył się do jego twarzy, puszczając jego nadgarstki i zaciskając palce na jego włosach, szarpiąc je lekko, acz stanowczo. — No, jak?
Taehyung nie odpowiedział. W ogóle nie zrozumiał jego słów, nawet ich nie wyłapał pośród plątaniny własnych jęków i pomruków oraz krwi, szumiącej mu w uszach. W tym momencie był w stanie jedynie skupić się na odczuwanej rozkoszy, wymieszanej z frustracją, wynikającą z ciągłego niezaspokojenia. Jego reakcją na wypowiedź Jeona, na jego gwałtowne ruchy były kolejne lubieżne odgłosy oraz ślina, spływająca z kącika warg wzdłuż jego brody.
— Jeonggukie... — wysapał między ciężkimi oddechami bezmyślnie, nie do końca wiedząc nawet, co mówi. Kierowało nim tylko wręcz zwierzęce pragnienie, sprawiające, że jego ciało trzęsło się, a biodra wyrywały się ku górze, wychodząc naprzeciw zdecydowanym ruchom Jeona. — Szybciej, chcę już dojść...
Jeongguk uniósł zadziornie brew, parskając pod nosem z rozbawieniem, ale i jednoczesną pogardą.
— Jeszcze szybciej? — mruknął z łobuzerskim uśmieszkiem na ustach. Ledwie chwilę później jednak spoważniał, ściągając brwi, a spojrzenie mając pełne groźnych płomieni. Ruchy jego bioder gwałtownie zwolniły, kołysząc się na kroczu Tae wręcz mozolnie, brutalnie wydzierając z gardła starszego jękliwe skomlenie i doprowadzając jego ciało do niespokojnych spazmów. — Błagaj.
— J-Jeongguk...
— Błagaj, żebym dał ci dojść.
Jeongguk wiedział, że nie musi się więcej powtarzać. Choć znał dominujący charakter Taehyunga, wiedział, jak starszy nie lubi być na czyjejś łasce, to doskonale zdawał sobie także sprawę tego, że Kim zrobi wszystko, by dostać to, czego pragnie. I, jak zresztą było widać po sytuacji z Yoongim, po tym, ile śladów swojej brutalności na nim pozostawił — także w łóżku.
A Jeon miał go już w garści. Zmusił go do uległości w chwili, kiedy doprowadził go do stanu, w którym nie mógł znieść już więcej, chcąc jedynie intensywnego spełnienia. Taehyung był obecnie w całości na jego łasce, ponadto obdarty ze wszystkich składnych i racjonalnych myśli — a to wszystko przez sposób, w jaki Jeongguk warczał mu do ucha, w jaki go całował, drażnił jego sutki, w jaki ssał i lizał jego penisa, oraz sposób, w jaki jego pośladki falowały na jego drżącym, pulsującym penisie.
Przez moment panowało między nimi milczenie, przecinane żałosnymi stęknięciami, wydawanymi przez Taehyunga, oraz przyciszonym odgłosami powolnie spotykającej się skóry dwóch ciał. Po kilku sekundach dołączył do tego także szmer pościeli, w której starszy wił się z rozgorączkowaniem, nie mogąc dłużej zdzierżyć tego drastycznie zmniejszonego tempa. Jego twarz płonęła niemalże żywym, jaskrawym ogniem, członek drżał we wnętrzu Jeona, a źrenice rozszerzyły się diametralnie, nim mężczyzna zacisnął gwałtownie powieki, spod jakich wypłynęły niekontrolowane łzy, i odchylił głowę do tyłu.
Łóżko skrzypnęło gwałtownie pod naporem wyginającego się w łuk ciała Taehyunga w momencie, w którym z jego zdartego ciągłym pojękiwaniem gardła wydobył się wręcz płaczliwy pisk:
— Uch, błagam!
Jeongguk uśmiechnął się szeroko, aż zza jego warg wyłoniły się śnieżnobiałe zęby. Jego oczy rozbłysły, a obydwie dłonie musnęły falującą w zawrotnym tempie klatkę piersiową Kima, zahaczając delikatnie, zmysłowo o sterczące sutki, jakby w geście pochwały.
— Ślicznie, TaeTae — wymruczał z zadowoleniem, przez chwilę rozkoszując się wyglądem wręcz płaczącego Taehyunga, tak żałosnym, ale i zachwycająco pięknym. Jego ekspresja jednak znów gwałtownie uległa zmianie. Oczy przymrużyły się, gasząc hulające w nich ogniki, a kącik ust opadł do dołu. Jego twarz była obojętna, lecz głos, jakim wypowiedział kolejne słowa, zawierał w sobie rozdzierający smutek. — Ale ty jakoś nie zwracałeś uwagi, kiedy płakałem i modliłem się, żeby to wszystko okazało się być tylko żartem. Ty wolałeś pieprzyć wtedy Yoongiego.
Pomimo swoich słów, pobrzmiewających zdenerwowaniem i rozpaczą, znów przyspieszył swoje ruchy, tak, jak chciał tego Taehyung. Wystarczył ułamek sekundy, by ponownie zaczął podskakiwać na nim żwawo, jeszcze mocniej, jeszcze ciaśniej obejmując jego prącie swoją czerwoną dziurką. Oparł obie dłonie na brzuchu Kima i odchylił głowę, jednocześnie zaciskając drżące powieki.
Nie powstrzymywał już swoich jęków i sapnięć. Rozchylił wargi i pozwolił wszystkim tym lubieżnym odgłosom bezwstydnie spomiędzy nich wypływać oraz tworzyć harmonijną jedność z ekstatycznymi postękiwaniami Taehyunga. Kiedy członek Kima wbił się w niego z impetem pod odpowiednim kątem, napierając na jego wrażliwą prostatę, Jeongguk wydał z siebie urywany krzyk, czując, jak knot podniecenia ponownie zaciska się w jego podbrzuszu. Wnętrze jego odbytu zassało się znów gwałtownie wokół obwodu twardego penisa Kima, zaś członek Jeona, sterczący między jego poruszającymi się udami, drżał i pulsował w szybkim rytmie, jakby gotowy do wytrysku.
Jednakowoż Jeon wiedział, że Taehyung także nie wytrzyma już długo, dlatego musiał odmówić sobie tej przyjemności, wynikającej z kolejnego orgazmu. Przygryzł ponownie wargę, starając się opanować buchający w nim ogień, jednak nie zaprzestał swoich mocnych, stanowczych i zdecydowanych ruchów.
Czuł, jak męskość Kima drga w jego wnętrzu coraz intensywniej, słyszał, jak jego jęki stają się głośniejsze, niż dotychczas, zarazem jednak brzmiąc, jakby miały się zaraz urwać. Jeon przyspieszył swoje ruchy, jak tylko mógł, opierając się wciąż o pierś Tae. Przyjmował jego przyrodzenie po samą nasadę i całe je też z siebie wysuwał, by chwilę później ponownie się na nie nabić z całą siłą. I powtarzał ten ruch, sapiąc, dysząc i pojękując.
Przynajmniej do czasu. Bo kiedy z ust Taehyunga wyrwał się przeciągły jęk, a jego ciało zaatakowały kolejne spazmy, Jeongguk uniósł się nad jego penisem i więcej już na niego nie opadł.
Minęła chwila, nim między ścianami sypialni dwójki najmłodszych członków zespołu poniósł się rozpaczliwy, desperacki, piskliwy, a jednocześnie chrapliwy krzyk bólu i frustracji, wydzierający się brutalnie spomiędzy napuchłych warg Kima, niczym ostatni, w męczarniach pochwycony w płuca oddech. Przy jego jazgotliwym akompaniamencie na ustach Jeongguka wyrysował się triumfalny, kąśliwy uśmieszek . Pomimo przyjemności, jaka i w jego przypadku została gwałtownie stłamszona, bezlitośnie zduszona przez nagłe przerwanie rytmicznych ruchów, mężczyzna odczuwał zadowolenie, obserwując reakcję Tae, doprowadzonego niemal na szczyt, tylko po to, by tuż przy jego granicy zostać momentalnie zepchnięty na dno seksualnej frustracji. Jedno spojrzenie w jego stronę wystarczyło, by Jeongguk zapomniał o swoim uścisku w podbrzuszu oraz podnieceniu.
Bezceremonialnie przerzucił kolano przez biodro Taehyunga i zszedł z niego, zahaczając jeszcze łydką o chaotycznie pulsującego, wręcz szkarłatnego, naznaczonego purpurowymi żyłami penisa. Odetchnąwszy głęboko, przesunął się po splamionej potem i tylko i wyłącznie jego własną spermą pościeli i usiadł na krańcu łóżka, spuszczając nogi na zimną posadzkę, jakiej chłód połaskotał nieprzyjemnie jego stopy.
Jego uda drżały, a naprężona męskość wciąż sterczała między nimi, wilgotna od destillatio. Całe ciało było rozgrzane, a w głowie nieco mu szumiało przez nadmiar intensywnych doznań, po których nie do końca jeszcze się otrząsnął. W rzeczywistości nie wiedział, czy będzie w stanie utrzymać się w pionie, kiedy wstanie na nogi, które miał jak z waty, drżące i zwiotczałe, ani czy też długo wytrzyma z tym nabrzmiałym członkiem bez dogodzenia sobie znów ręką.
Kondycja jego ciała jednak nie była teraz najważniejsza — to, czy czuł zaspokojenie, czy też nie, w istocie nie miało znaczenia, skoro Jeongguk od początku rozważał taką ewentualność. W chwili, w której zdał sobie sprawę, że to nie było tylko nieporozumieniem, i że Taehyung naprawdę uprawiał seks z Yoongim, w której, targany emocjami, przyszpilił go do materaca, całując zaborczo i agresywnie, w jego głowie już powstawał zarys tego, co zamierza zrobić. Chciał dać Tae nauczkę, taki był jego zamiar. Skoro jego pierwszy, z obecnej perspektywy idiotyczny plan swoistej zemsty się nie udał, Jeon musiał wyładować kłębiące się w nim nieznośnie uczucia w inny sposób. Musiał sprawić, żeby Tae także poczuł ogarniającą go frustrację — może i nie taką samą, jak Jeon, ale równie ogromną i rozdzierającą. Musiał przenieść ją na niego, by uwolnić się od tej bezsilności i wciąż trzymającego go w swoich szponach poczucia bycia niewystarczającym. By ich swego rodzaju porachunki zwyczajnie się wyrównały.
W przymglonym umyśle Jeona narodziło się jednak pytanie: czy to naprawdę pomogło?
— Jeongguk! Jeongguk, co ty robisz?! — usłyszał za sobą gwałtowny trzask materaca, towarzyszący desperackiemu wołaniu. Taehyung szarpnął swoimi dłońmi, przenosząc je znad swojej głowy do przodu i jednym ruchem podnosząc się do pozycji siedzącej. Chabrowa grzywka kleiła mu się do czoła, po jakim pot zdawał się wręcz spływać już strumieniami. Ciało stale trzęsło się, a przyrodzenie samym swoim żałosnym wyglądem, widocznie lepiąc się od preejakulatu pod prezerwatywą i pulsując już bez żadnego rytmu, błagało o atencję i zaspokojenie. — Wracaj tu!
Jeongguk pokręcił głową, choć wcale nie słuchał Kima. Przełknął z trudem ślinę, czując, jak jego mięśnie spinają się dotkliwie, mocniej, niż podczas seksualnego uniesienia, jak drżą pod naporem ponownie ogarniającego go zdenerwowania. Zanim jednak emocje znów zdołały przejąć nad nim kontrolę, w pośpiechu zerwał się z łóżka, zbierając jeszcze z ziemi swoje wymięte, niedbale porzucone wcześniej dresy.
— Jeongguk? — odezwał się znów Taehyung, starając się przekręcić tak, by być w stanie wstać, kiedy skórzany pasek nieustannie ocierał się o jego smukłe nadgarstki. — Zamierzasz mnie tu tak zostawić?
Jeongguk parsknął krótko na nieskrywane niedowierzanie w jego głosie i w odpowiedzi jedynie skinął głową, prędko wsuwając stopy w nogawki dresów.
— Dlaczego? Jeongguk, wiem, że jesteś zły, już zrozumiałem, ale naprawdę, proszę cię...
Jeon naciągnął spodnie aż po swoją wąską talię, prostując się i unosząc wzrok na Taehyunga. Jego spojrzenie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, znów prezentowało tylko obojętność i powagę; przeszywało na wskroś. Taehyung od razu zamknął usta, zaciskając je ponadto w wąską linię, pod jego ciężarem.
— Myślałem, że po tym poczuję się lepiej — wyznał Jeongguk, westchnąwszy głęboko. — Ale przecież to i tak prawie jak nagroda w porównaniu z tym, co ty mi zrobiłeś, Taehyung. Ale wiesz co? — postawił krok powrotnie w kierunku łóżka, spoglądając z góry na siedzącego na jego krańcu Kima. — Kocham cię, Tae. Naprawdę cię kocham. I...nie chcę cię zostawiać. Ale nie chcę też czuć się w tym wszystkim jak pieprzona ofiara. Chcę, żebyśmy byli kwita — oznajmił pewnie, wzrok czarnych jak heban oczu mając wbity w uważne ślepia Tae. Jego nozdrza rozszerzyły się, kiedy powoli złapał potężny, głęboki haust powietrza. — Dlatego... Naprawdę wchodzę w ten układ.
✧✧✧
no to... what do you think??
trzymajcie się, skarby!!
♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro