Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟭. ❝𝙮𝙤𝙪 𝙬𝙤𝙣'𝙩 𝙧𝙚𝙜𝙧𝙚𝙩 𝙩𝙝𝙞𝙨, 𝙟𝙞𝙢𝙞𝙣𝙞𝙚❞

❦❦❦

Jimin był sfrustrowany. Emocjonalnie, seksualnie, najzwyczajniej w świecie w każdy możliwy sposób. To uczucie towarzyszyło mu już od dłuższego czasu, aż w końcu zaczęło przeistaczać się zwykłą złość i poczucie krzywdy. Płomienna zazdrość wypalała dziurę w jego sercu, jak i skołowanym umyśle, sprawiając, że nachodziły go myśli i pytania, co też mógł zrobić nie tak.

I jeśli Park Jimin wiedział w tym świecie cokolwiek, to na pewno to, że nie powinien czuć się w ten sposób przez cholerny komputer, czy program do obróbki dźwięku.

Sunął wzrokiem po jego ciele. Był on wyraźnie wygłodniały, można by nawet rzec, że tlił się w nim zalążek tej zwięrzęcej żądzy, wręcz nieokiełznanej chcicy, jaki powoli się rozrastał i który niespiesznie dawał znać o tym, że Park jest już na skraju wybuchu. Naznaczał tym spojrzeniem jego łydki, zgięte pod biurkiem, uda, opinane przez czarne dżinsy, a nawet studiował w głowie niewidoczny teraz zarys kościstych bioder, ukrytych pod przydużą bluzą. Spoglądał uważnie na jego żylaste dłonie, jedną, spoczywającą na myszce, i drugą, naciskającą co chwila na klawiaturę komputera. Finalnie zatrzymał spojrzenie na jego twarzy o wyraźnie skupionym wyrazie. Problem w tym, że wcale nie na nim.

— Yoonie... — wymruczał gardłowo, przybliżając się do niego. Głowę ułożył przy jego ramieniu, nosem trącając bladą szyję, niczym psisko, desperacko domagające się uwagi.

A przecież to on tu zwykł brać go na pieska.

Gorącymi wargami nieznacznie musnął nieco odkryty obojczyk. Drobną, acz zaborczą dłonią przesunął po smukłym udzie, ściskając je władczo w pobliżu krocza.

A to tylko po to, by znów usłyszeć to samo.

— Jimin, nie teraz. Pracuję.

Oczywiście, dwadzieścia cztery godziny na dobę — miał ochotę prychnąć w odpowiedzi.

Zacisnął jedynie zęby. Rzygał już tą lekceważącą wymówką, słysząc ją po raz któryś z kolei. Czuł niemal, jak ze złości zalewa go krew, jak jego twarz przybiera wściekle czerwoną barwę. Odczuwał taką furię, jakoby Yoongi wymordował mu co najmniej całą rodzinę. Ale cóż, nie jego wina, że jego dolne partie, w ostatnim czasie zdecydowanie zaniedbane, tak to odbierały.

Na usta cisnęło mu się multum niekoniecznie przyjemnych odzywek i odpowiedzi na słowa Yoongiego. Powstrzymał się jednak, widząc, jak spojrzenie starszego ni na moment nie oderwało się od ekranu komputera. Min dalej siedział, taki zupełnie niewzruszony, nawet nie zwracając na niego najmniejszej uwagi. Poświęcał ją tylko temu pieprzonemu komputerowi i programowi. Ich comeback nawet jeszcze nie miał określonego konceptu, daty, czy czegokolwiek, a on już przesiadywał w studio, jakby w jeden dzień miał napisać wszystkie piosenki. I to działało Jiminowi na nerwy. Tak cholernie działało mu na nerwy, że czasami miał wrażenie, iż Yoongi robi to wszystko specjalnie, ażeby tylko nie spędzać z nim czasu.

Nie zamierzał się więc prosić. Już wystarczająco długo starał się produkować odnośnie tego, co się między nimi działo, zostając za każdym razem zupełnie zignorowanym.

Dlatego jedynie z impetem odsunął swoje obrotowe krzesło od blatu i, wzburzony, podniósł się do pionu. Odwrócił się na pięcie i, nie czekając nawet na reakcję Mina, wyszedł, trzaskając drzwiami, w ten sposób przynajmniej manifestując swoją rosnącą z każdym dniem złość.

Tym razem nie opuścił Genius Lab po cichu, zrezygnowany, pozwalając Yoongiemu jednak w spokoju pracować, przekonując siebie samego, że niedługo to wszystko minie, że Min znajdzie dla niego czas i że wkrótce znów będą się kochać, tak jak zwykle. Że następnym razem, kiedy wkroczy do jego studio, raper sam się na niego zaraz rzuci, a już po kilku sekundach Jimin będzie go mocno posuwał na okrytej kocem kanapie, wydzierając z jego gardła najbardziej wyuzdane i ekstatyczne dźwięki, dostępne tylko i wyłącznie dla niego dzięki wygłuszającym ścianom studio. Że potem wszystko wróci do normy i już więcej nie będzie dnia, w którym Park nie wykochałby go dokładnie w ich wspólnej sypialni albo nie przepieprzyłby szybko gdzieś w holu wytwórni, czy na backstage'u, bo czasem też uwielbiali takie ryzyko.

Nie. Tym razem wyszedł wkurwiony. Jawnie rozwścieszony i rozsierdzony, cisnąc wręcz piorunami z szeroko otwartych oczu we wszystko, co stawało mu ma drodze.

Ani myślał wracać do pokoju, jaki dzielił z Yoongim. Zapewne skończyłoby się to tak samo, jak ostatnio — zawinąłby się szczelnie w kołdrę, a zapach Mina, który od dłuższego czasu ni razu nie pozwolić mu się dotknąć w ten oczywisty, seksualny sposób, doprowadziłby go do płaczu z nieznośnej frustracji. Teraz już nie miał zamiaru zachowywać się w tak żałosny sposób.

Od razu skierował swe kroki do pokoju Taehyunga. Nie zamierzał się załamywać. No, przynajmniej nie w samotności.

Liczył tylko, że tym razem nie zastanie go z Jeonggukiem. W łóżku. W dość jednoznacznej sytuacji, w jakiej sam nie był, jak mu się wydawało, już od niepamiętnych czasów.

Na wszelki wypadek zdecydował się zapukać do odpowiednich drzwi. Dopiero po chwili, otrzymawszy zaproszenie, nacisnął klamkę i wślizgnął się do środka, zaraz szczelnie zamykając je za sobą.

Kim leżał na brzuchu, rozwalony na łóżku pośród rozchełstanej, pomiętej pierzyny. Niebieska grzywka opadała mu na oczy, wpatrzone w ekran ściskanej w długich palcach komórki. Miał na sobie kraciastą piżamę, co oznaczało, że już szykował się do snu. Uniósł zaciekawiony, pytający wzrok na przybysza.

Jimin jedynie stanął na środku jego pokoju i westchnął ciężko, męczeńsko, jak gdyby to miało wyjaśnić absolutnie wszystko.

— Napijmy się, Tae.

Taehyung uśmiechnął się tylko w odpowiedzi tak charakterystycznie, z rozbawieniem. Te słowa wystarczyły, aby wszystko od razu zrozumiał. W końcu wiedział, o co znów szło.

Pokręcił tylko głową z politowaniem, podnosząc się do pozycji siedzącej.

— Alkoholem seksu nie zastąpisz, przyjacielu — powiedział uczonym tonem, rozkładając ręce.

Mimo to jednak, sięgnął dłonią pod łóżko, szperając pod nim przez moment, by po chwili wydobyć spod niego alkohol. A mianowicie czystą wódkę w pięknej, połyskującej w świetle lampy butelce.

— Skąd żeś to wytrzasnął? — Park wytrzeszczył oczy. W ułamku sekundy znalazł się przy łóżku, zaraz układając się na nim tuż obok Taehyunga.

Gdyby ktoś z hyung line dowiedział się w ogóle o tym, że najmłodszy Kim trzyma pod łóżkiem, jak i gdzieś w garderobie, między ubraniami, takie cuda, zapewne obaj mieliby przechlapane. W końcu dla starszych ci z maknae line wciąż byli małymi dzieciakami, jakimi trzeba było się zajmować, nawet, jeśli w rzeczywistości byli już w pełni dorosłymi mężczyznami, którzy osiągnęli pełnoletniość.

No dobra, może sytuacja z Yoongim wyglądała odrobinę inaczej. Ale tylko w łóżku.

Poza tym, reszta nie musiała wiedzieć, że osławiony duet członków z dziewięćdziesiątego piątego rocznika czasem lubi się wieczorami upijać w swoim towarzystwie do nieprzytomności. A Jimin właśnie teraz tak cholernie tego potrzebował.

— Wykradamy się po kieliszki? — zapytał Taehyung. Zupełnie, jak gdyby byli bachorami, które próbują nie zostać przyłapane przez rodziców.

— Nie. Dawaj z gwinta — odpowiedział Park.

I już zaraz wyrwał butelkę z dłoni Kima, bezceremonialnie ją otwierając. Upił kilka porządnych łyków, opróżniając niemal jedną czwartą jej zawartości, po czym skrzywił się okropnie i pokręcił głową, cicho parskając.

Kim jedynie wytrzeszczył nań oczy i uniósł brwi w wyrazie niemego zdumienia.

— Jest aż tak źle?

Jimin pokręcił głową z zupełnym zrezygnowaniem. Jęknął żałośnie, boleśnie i męczeńsko, a jego głowa przechyliła się bezwładnie, by opaść na ramię niebieskowłosego.

— Źle? Kurwa, jest tragicznie. Niedługo ręka mi odpadnie od ciągłego kapturzenia mnicha — wydał z siebie pełen niezadowolenia i rozpaczy pomruk, wtulając twarz mocniej w ramię Tae.

Młodszy w odpowiedzi parsknął cicho, zabierając mu butelkę i biorąc łyk czystej. Oparł swoją głowę na tej Jimina, czochrając lekko jego brzoskwiniowe włosy.

— Wiesz, w sumie to nic nowego... W końcu, jak się ruchacie, to też musisz hyungowi... Nieważne, tak, wiem, sprawa jest poważna.

Park prychnął jedynie i spojrzał na przyjaciela z politowaniem. Ponownie przejął butelkę alkoholu, czując, że raczej już tak prędko jej teraz nie puści. W końcu przy braku miłości pozostało mu tylko z niej uczynić swoją kochankę. Bądź też całą ją w mig wychlać.

— A więc? Nic się nie zmieniło? — podjął temat Tae.

Jimin pokręcił jedynie mozolnie głową, a z jego ust wyrwało się kolejne pełne żałości westchnienie.

— Byłem u niego przed chwilą.

— I co?

— I nic — odparł posępnie Park. Odsunął się nieco do Taehyunga, by móc spojrzeć mu w twarz. Jego wzrok wyraźnie spochmurniał, a usta wykrzywiły się w smętnym grymasie. — Tae, czy ja...czy ja przestałem być podniecający?

— Myślę, że pytasz nieodpowiednią osobę. Dla mnie nigdy nie byłeś, w końcu nie jesteś Jeonggukiem — odparował niebieskowłosy, wzruszając ramionami.

Jimin zacisnął mocniej dłoń na szklanej butelce, naprawdę, realnie zaczynając się nad tym zastanawiać. Może rzeczywiście zwyczajnie przestał się Yoongiemu podobać? Może to dlatego raper zachowywał się tak nieczule i obojętnie, chcąc jedynie uniknąć z nim fizycznego kontaktu?

Nie, nawet nie było takiej opcji, nie mogło być. W końcu pożądało go mnóstwo ludzi na całym świecie, zarówno mężczyzn, jak i kobiet, tych w pobliżu oraz tych, którzy nawet go nigdy w realu nie widzieli. I na samym szczycie tej listy osób, jakie go pragnęły, był właśnie Min, wyjątkowy, który jako jedyny w rzeczywistości miał go na wyłączność i jako jedyny znał go do takiego stopnia oraz stale go pożądał, i który dotychczas na okrągło dawał mu do zrozumienia, jak bardzo za nim szaleje. I był też jedynym, którego Jimin tak cholernie kochał.

Westchnął po raz kolejny, jeszcze bardziej przybity, znów myśląc o tym, jak dawno nie trzymał go mocno w swoich ramionach, nie czuł jego ciała, wciskanego z siłą w materac, tuż przy swoim, nie czuł zapachu jego rozgrzanej do czerwoności skóry, nie słyszał jego słodkich jęków ani nie wsuwał się w niego delikatnie, a zarazem stanowczo i nie czuł jego zaciskających się ścianek wokół swojego penisa. Jak dawno już nie czuł jego ust i nie słyszał od niego żadnych pięknych, miłosnych wyznań podczas ich punktu kulminacyjnego, kiedy z przeciągłym stękiem tryskał na swój brzuch, na pościel, czy na Parka, zależy, w jakiej pozycji akurat uprawiali seks.

Bo kiedy ostatnio to w ogóle robili? Kiedy ostatnio przepieprzył Yoongiego tak porządnie, mocno, ale i z odpowiednią dawką czułości, których nigdy nie mógł sobie odpuścić? Kiedy ten ostatnio tak ślicznie się dla niego wypiął, następnie pozwalając się posuwać całą noc? Kiedy ostatnio Jimin mógł tak bezwstydnie patrzeć na jego drżące uda, gdy ten ujeżdżał go w zawrotnym tempie, jakby jutra miało nie być? Kiedy ostatnio Yoongi otworzył szeroko usta, pozwalając je wypełnić całym penisem Parka, i obciągnął mu zachłannie, następnie wszystko pięknie połykając, ponadto tak słodko przy tym mrucząc, niczym kotek?

Tymczasem Jeongguk oraz Taehyung bawili się świetnie. Po prostu wybornie, fantastycznie. Jimin wielokrotnie podczas ich wspólnej popijawy musiał słuchać, jak to Jeongguk ostatnio ciągnął Tae, jak odkurzacz, biorąc go dodatkowo po samo gardło, o tym, jak pozwolił się kilka dni temu związać, czy o tym, jak niebywale wygimnastykowany był i w jak dziwnych pozycjach niedawno to robili. Wszystkie te słowa były jak nasączone trucizną szpikulce, wbijane w jego serce, potęgujące jeszcze jego frustrację i zawiść.

Jimin nawet nie chciał jakichkolwiek udziwnień. Pragnął jedynie znów poczuć Mina tuż przy sobie i tak dobrze się nim zająć, tak perfekcyjnie wypieścić, wykochać, obsypując go całego przy tym żarliwymi, tęsknymi pocałunkami. Chciał tylko usłyszeć znów swoje imię, padające z jego ust w tak lubieżnym tonie, oraz miłosną, szczerą deklarację, wykrzykiwaną w ekstazie.

Lecz ostatnimi czasy nawet nie mógł wyprosić choćby jednego buziaka.

Westchnął po raz kolejny, wydymając nieco usta w wyrazie niezadowolenia. Podkulił jedną nogę, opierając głowę na łokciu, który z kolei ułożył na kolanie, i spojrzał znów na Kima.

— Jak wy to robicie, że się tak często pieprzycie? — zapytał bez ogródek. — Co, Jeonggukie jest serio jak królik?

Taehyung wzruszył jedynie ramionami.

— Robimy to po prostu, kiedy mam na to ochotę. Czyli w sumie dwadzieścia cztery na siedem. Cudem w ogóle wcisnąłem rozmowę z tobą w mój napięty, seksualny grafik — parsknął cicho, kręcąc głową. Uspokoił się dopiero po chwili i ułożył wygodniej na poduszkach. — A tak na serio, to myślę, że Ggukie po prostu nie potrafi mi odmówić. A jak już mu się wydaje, że nie chce, to daję mu klapsa i od razu zmienia zdanie — uśmiechnął się triumfalnie.

Jimin skrzywił się, jeszcze bardziej zrezygnowany. Wprawdzie sam o taką radę to poprosił, ale i tak doznał tego dziwnego, gorzkiego uczucia na wieść, że tym dalej tak cudownie się układa. Powinien się cieszyć szczęściem swojego najlepszego przyjaciela, oczywiście, ale jednak nie mógł nic poradzić na tę coraz bardziej dokuczliwą zazdrość.

— Gdyby to było takie proste... — burknął tylko, upijając znów trochę wódki. Butelka powoli traciła całą swoją zawartość, a każdy kolejny łyk zdawał się tylko potęgować jego negatywne uczucia.

Taehyung przekrzywił nieco głowę. Zabrał mu po chwili alkohol — który Jimin oddał bez bicia, nieco już wstawiony — i sam żwawo dopił resztkę. Znów przesunął się na skraj łóżka i sięgnął po kolejną flaszkę.

Tym razem wyjął ładną, bursztynową whisky. Otworzył ją bez wahania i upił nieco, krzywiąc się jedynie w pierwszej chwili. Znów oparł się o ścianę obok Parka i zacmokał w jego stronę z dezaprobatą.

— Oj Jimin, Jimin... Ty po prostu źle to chyba robisz. Jak mi Ggukie marudzi, że coś mu się nie podoba, to biorę go mocno, aż zapomina, o co mu w ogóle chodziło, rozumiesz? Kiedy ty w ogóle ostatnio czułeś, że masz jakąkolwiek kontrolę, Jimin? — zapytał tym specyficznym tonem, nasuwającym mu od razu oczywistą odpowiedź, że ostatnimi czasy w ogóle jej nie miał. — Nie możesz dać sobą tak pomiatać, to ty jesteś samcem alfa, tak, czy nie?

Park zastanowił się chwilę. Być może coś było w tych słowach Taehyunga. Zazwyczaj to on wychodził z inicjatywą, finalnie dostając to, czego chce, a następnie to on miał nad wszystkim władzę. Nawet, kiedy Yoongi go ujeżdżał, z pozoru mogąc ustalać, na jaką głębokość i jak mocno będzie w niego wchodził, to i tak Jimin zawsze przytrzymywał jego kościste biodra, wyznaczając rytm — i Min nie zdawał się nigdy narzekać. Zdecydowanie dotychczas zawsze sprawiał, że Park czuł, iż jest dobrym dominującym kochankiem, że jest bez dwóch zdań pożądany przez osobę, na której najbardziej mu zależało. Dlatego na myśl, że te wszystkie przekonania mogły być kłamstwem, trafiał go szlag, zaraz potem zmieniający się jednak tylko w gorzki żal. Nie czuł się już władczy i zaborczy. Czuł się, jak zwykła suka, zbite psisko, bezsensownie czekające, aż jego — o ironio — pan w końcu poświęci mu trochę uwagi, której tak się domagał. Czuł się, jak gdyby teraz to on był na łasce Yoongiego, nie na odwrót. I przez to czuł się jeszcze bardziej żałośnie.

— Tak myślałem — mruknął Tae, zapewne zauważając jego smętną minę. Upił łyk bursztynowego alkoholu i oblizał usta. — Musisz go po prostu trochę przycisnąć.

— Nie chcę go przecież do niczego zmuszać — zaparł się od razu Park, krzywiąc się pod nosem. W końcu nigdy nie podniecały go takie działania. No i nawet w akcie desperacji nigdy nie wyobrażał sobie posunąć się do czegoś takiego, jak przymuszanie, czy wzbudzanie poczucia winy. Zresztą, wcale nie musiał. Przecież nigdy jak dotąd nie mieli żadnych łóżkowych problemów.

No, prawie żadnych.

— Oczywiście, że nie! — zaoponował od razu Kim nieco podniesionym tonem. — Po prostu... Jak myślisz, co Yoongi-hyung lubi najbardziej?

Jimin zastanowił się chwilę. W ułamku sekundy niemalże automatycznie spuścił nieznacznie głowę. Westchnął cicho, już nie ciężko i z żałością, a bardziej nerwowo.

Musiał wziąć łyk whisky i skrzywić się pod wpływem jej gorzkiego smaku, nim odpowiedział trochę burkliwie:

— Mówiłem ci już kiedyś.

Taehyung wiedział, o co chodzi, w końcu właśnie to miał myśli. Przysunął się do Jimina odrobinę bliżej i odchrząknął cicho, jednocześnie oblizując subtelnie usta.

— Cóż... Więc może właśnie to powinieneś zrobić?

Jimin niemal zadławił się alkoholem. Gwałtownie odjął butelkę od ust, by się nie opluć, i zaraz gorączkowo pokręcił głową. Co to, to nie.

— Nie ma opcji. Mdli mnie na samą myśl, że mógłbym... Kurwa — wycharczał niemal, znów kręcąc głową. Żywo i zdecydowanie, mocno i stanowczo. — Nie. Nie chcę czegoś aż takiego.

Upił kolejny łyk whisky, rozgoryczony. Poczuł się jeszcze bardziej bezsilnie i bezradnie, a zarazem jakby pod jakąś presją. Może Yoongi rzeczywiście się znudził? Może właśnie tego, czego on nie chciał, teraz od niego oczekiwał? Chciał to wszystko wyjaśnić. Chciał, żeby między nimi znów było tak dobrze, jak wcześniej. Ale jak miał to zrobić, kiedy każda próba rozmowy, tak samo, jak dotyku, kończyła się aluzją ze strony Mina do tego, ażeby opuścił jego studio, albo żeby zostawił go w spokoju, bo ten jest zmęczony całym dniem pracy, i pozwolił mu już spać? Nie wiedział już, co w takim razie powinien uczynić, nie chcąc wszczynać z raperem niepotrzebnych kłótni. Ściskał tylko mocniej butelkę brązowawej cieczy w dłoni, podpierając smętnie głowę na łokciu, coraz bardziej się nad sobą użalając. Poczucie, że być może przestał być już wystarczający, było najzwyczajniej w świecie przytłaczające. Doprowadzało go do szewskiej pasji, która jednak w ułamku sekundy potrafiła przeistoczyć się w zwykłą rozpacz. Miał ochotę po prostu się rozryczeć i płakać długo, jak małe dziecko, aż Yoongi w końcu go nie usłyszy, nie przyjdzie i nie powie, że to było jedno wielkie nieporozumienie, że tak naprawdę dla niego dalej jest idealny i zawsze będzie. Że wciąż potrafi doprowadzić go do szaleństwa, że przecież nigdy przenigdy przed nim nie udawał. I choć to było żałosne i Jimin zapewne później by tego żałował, czując się tak cholernie niemęsko, tak teraz był desperatem. Rozwydrzonym desperatem, który pragnął tylko trochę cielesności.

A co, jeśli tu nie chodziło o żadne fetysze, żadne znudzenie, tylko o jego ciało? Chociaż nie, przecież nie przytył wcale ostatnio. Wręcz przeciwnie, chyba nawet nabrał trochę więcej mięśni. A to Yoongi akurat lubił. Lubił wtulać się w jego twardy brzuch przez sen, lubił kłaść na nim głowę, gdy oglądali razem film, lubił wyznaczać na nim ścieżkę mokrymi pocałunkami, zniżając się do jego penisa, by wziąć go w usta, i lubił na niego obficie dochodzić. Jimin doszukiwał się jakiegokolwiek logicznego powodu, co do jego zachowania, ale przy każdym istniało jakieś “ale”. Koniec końców chciał jedynie, żeby to się skończyło i żeby wszystko wróciło do normy, tej pełnej namiętności i miłości normy, kiedy Park wcale nie czuł się odrzucany, a pożądany przez każdą cząstkę ciała Mina. Ale już nie wiedział, w jaki sposób ma to zrobić.

Przeczesał palcami swoje brzoskwiniowe włosy, niemal wyrywając je sobie z głowy. Nie mógł pogodzić się w żaden sposób z myślą, że to może właśnie mógł być ich koniec, że Yoongi może naprawdę w ten sposób chciał przygotować go na coś gorszego, co miało nadejść. Wydał z siebie pełen żałości jęk i opadł czołem na swoje ugięte kolano, chowając w dłoniach wykrzywioną w zrozpaczonym grymasie twarz. Zamrugał kilka razy, skutecznie odganiając cisnące mu się do oczu łzy.

— Pomóż mi, Tae — wydusił w końcu z trudem przez ściśnięte gardło. — Pomóż mi, bo już, kurwa, nie wiem, co mam robić.

Na dłuższy moment między mężczyznami zapadła cisza. Tym razem to niebieskowłosy ułożył głowę na ramieniu Jimina, nieznacznie się weń wtulając. Przesunął dłonią po jego miękkich, zadbanych włosach uspokajająco. Obrócił głowę w jego stronę i zapytał nieco przyciszonym głosem:

— Wiesz, czym jest swinging, Jiminie?

Jimin uniósł niemrawo głowę, by na niego spojrzeć. Jego oczy były już lekko zaszklone, ale szybko przetarł je pięściami, by pozbyć się tej nieproszonej wilgoci. Spojrzał na Tae. Wzrok Kima znienacka z tego pełnego pewności siebie i zdecydowania zmienił się na przesiąkły niecierpliwym wyczekiwaniem.

Park pokręcił głową.

— Nie, nie wiem.

Tae zwilżył nieznacznie usta językiem. Przełknął ślinę, podpierając się na dłoniach, zbliżając wargi do ucha Jimina.

— To taka...wymiana — mruknął nieco ściszonym głosem.

Jimin zmarszczył brwi, przez moment analizując jego słowa. Przekrzywił nieco głowę, zaraz spoglądając na Tae spode łba.

— Ale czego? — zapytał, nie do końca pojmując. Po sekundzie zgromił go ostrym spojrzeniem. — Tae, nie, nie wymienię się z tobą na kartę Jeongguka, jeśli o to znowu chodzi.

Taehyung westchnął ciężko, nieco rozbawiony.

— Ach, szkoda, wciąż na to liczę. Ale tym razem to nie to — zaprzeczył. Nachylił się w stronę Jimina jeszcze bardziej. Jego spojrzenie ponownie rozbłysło z lekka frywolnie, na usta zaś wpełzł filuterny, ale także nieco tajemniczy uśmieszek. — Chodzi o wymianę partnerów, Jiminie.

Jimin potrzebował chwili, by w pełni to zrozumieć i przetrawić. Przez moment jeszcze wpatrywał się tępo, trochę nieobecnie w twarz przyjaciela, starając się zainterpretować to w jakikolwiek logiczny sposób. Jednak, nieważne, jak bardzo wypierał to ze swojego umysłu, przekaz Tae był oczywisty. I cholernie sugestywny. I Jimin już mógł sobie wyobrazić, co Kimowi dokładniej siedzi w głowie, spoglądając na delikatny cień znaczącego uśmieszku na jego ustach.

Pierwsza fala krótkiego niezrozumienia oraz późniejszego zaskoczenia i szoku minęła dość szybko. Park zacisnął mocniej dłoń na lśniącym szkle butelki, stukając o nią lekko paznokciami, tym razem z najzwyklejszej złości i tym razem skierowanej na Taehyunga. Zmarszczył groźnie brwi i niemal zadrżał na myśl, że, cholera, ktoś inny mógłby dotykać Yoongiego. Jego Yoongiego.

— Nie oddam ci go — niemal wysyczał tylko, mierząc Tae nieprzychylnym spojrzeniem. — Nawet nie ma mowy. Jest mój, rozumiesz?

Taehyung jedynie parsknął w odpowiedzi, rozbawiony. Pokręcił głową, uśmiechając się szerzej pod nosem.

— No już, spokojnie, nikt ci przecież nie chce go zabierać, nie przesadzaj, Jimin — uspokoił go. — Po prostu kiedyś gdzieś czytałem, że takie coś zacieśnia więzi, dodaje pikanterii w związku i inne takie bzdety...

Jimin uniósł nieco brwi, spoglądając nań z lekkim grymasem.

— Po co czytasz o takich rzeczach?

Taehyung uśmiechnął się ponownie, odwracając głowę w jego stronę. W jego hebanowych oczach dało się dostrzec wciąż iskierki rozbawienia.

— Właśnie dla takich momentów, Jiminie — zaśmiał się nieznacznie. — No i w sumie bawi mnie to, że ludzie mogą mieć takie problemy. Znaczy...znaczy no — odchrząknął cicho. — Wiesz, od kiedy mam Gguka, w życiu nie pomyślałem, żeby coś takiego zrobić. Ale cóż...dla ciebie mogę zrobić wyjątek.

Jimin jednak stale spoglądał na niego z grymasem i tylko kręcił głową. To brzmiało jak czysta abstrakcja, coś, co w ogóle było nierealne, zbyt skomplikowane i dziwne. I coś, na co z pewnością nie zamierzał się zgadzać. W końcu chodziło o jego największy skarb, który należał tylko i wyłącznie do niego. I nikt inny niech nawet nie śmie położyć na nim swoich rąk, czy, co gorsza, ust.

— Nie, Tae. To brzmi jak wyjątkowo popierdolony pomysł — stwierdził zdecydowanym tonem.

— No już nie przesadzaaaj. — Kim przeciągnął nieco ostatnią sylabę, uwieszając się na ramieniu Parka. Wydął nieco usta, patrząc na niego spod przymrużonych powiek. — Nie ma w tym nic dziwnego. Ludzie to normalnie robią dla przyjemności, istnieją nawet takie specjalne kluby...

Jimin wybałuszył oczy, nie dowierzając, że Taehyung naprawdę mówił to wszystko nieironicznie, poważnie. Wziął potężny łyk whisky, czując, że nie zniesie jego absolutnie bezsensownej paplaniny w dalszym ciągu przy tak wysokim stopniu swojej trzeźwości. Musiałby chyba wypić z pięć butelek czystej wódki, ażeby w ogóle rozważać takowy pomysł.

Z pewnością nie potrzebował takiego rozwiązania. Bo skoro Yoongi był teraz niedostępny nawet dla niego, to czemu stosunek z kimś innym miałby poprawić ich relacje? Według Jimina to po prostu nie trzymało się kupy. I dodatkowo sprawiało, że czerwieniał z bezpodstawnej zazdrości.

— Nie, Tae — powtórzył. — To wciąż brzmi pojebanie.

Kim wsparł brodę na łokciu i pogłaskał się po niej lekko, jakby w chwilowym zamyśleniu.

— Hm... Nie powiedziałbym. Wbrew pozorom, to wszystko jest bardzo proste. Yoongi-hyung też nie jest taki skomplikowany, jak ci się czasem wydaje, Jiminie — spojrzał na niego. W jego oczach dało się dostrzec powagę, ale zarazem też jakieś z lekka niepokojące iskierki. — I cię kocha, prawda?

— Co to jest, kurwa, za pytanie? — Jimin zmarszczył brwi, odsuwając się nieznacznie od niebieskowłosego, na co ten uśmiechnął się jedynie szelmowsko.

— No właśnie. Więc gdybyś czysto teoretycznie przespał się z Ggukiem...to...może hyung poczułby się troszeczkę zazdrosny, dzięki czemu ten wasz dziwny problem by zniknął? — uniósł brwi, jego pewny uśmieszek poszerzył się nieco.

Jimin parsknął na tę abstrakcyjną insynuację.

— Ty się bawisz teraz w jakiegoś pieprzonego seksuologa, Tae? — prychnął, kręcąc głową z niedowierzaniem.

Kim wzruszył jedynie ramionami, przechylając głowę.

— Z internetu po prostu można się dowiedzieć całkiem ciekawych rzeczy — odparł.

I, jak się okazało, Jimin wcale nie potrzebował pięciu butelek czystego alkoholu, żeby zacząć nad tym myśleć. Chyba naprawdę był już niedopieszczonym desperatem, chyba naprawdę czuł już tak przerażającą bezradność, że nagle chwytał się brzytwy. I choć stale miał na twarzy grymas niezadowolenia i lekkiego obrzydzenia, to jego myśli już zaprzątał tylko ten dziwaczny pomysł. Miał wątpliwości, to oczywiste. Miał cholernie dużo wątpliwości i najchętniej wcale by się nad tym czymś nie zastanawiał. Ale z drugiej strony powoli nie wytrzymywał, a jego ręka zdecydowanie przestawała mu wystarczać. Jego wyposzczenie sięgało zenitu i pewna lubieżna część jego osobowości nakazywała mu, by to chociaż dokładnie przemyśleć, a najlepiej od razu wyrwać się do zgodnej odpowiedzi. W końcu to mogło być coś nowego. Jakiś nowy eksperyment, w dodatku przyjemny i — jeśli by wierzyć Taehyungowi — mogący sprawić, że jego łóżkowy problem zniknie. 

— Ale serio, Jimin, czy ostatnio między wami były jakieś problemy podczas seksu? Nie wiem, no... Hyung nie doszedł czy coś w tym stylu? — zapytał uważnie Taehyung poważnym, niezachwianym tonem, jakby naprawdę był w tym momencie seksuologiem, mającym pomóc swojemu pacjentowi. Nawet spożyta dawka alkoholu nie sprawiła, że mówił jakkolwiek nieskładnie.

Jimin zamilkł na chwilę, przypominając sobie ich ostatni seks. Późny wieczór, po powrocie z treningu, łóżko. Na pieska, głowa wręcz skowyczącego ekstatycznie Yoongiego, schowana w poduszce, słodkie pocałunki, składane wzdłuż jego kręgosłupa, rytmicznie poruszające się biodra. Wszystko idealnie, wszystko na swoim miejscu. Wspaniałe orgazmy, dopełniające tylko tę istną perfekcję.

— Nie — odparł zdecydowanie Park. — Doszedł...trzy razy, pamiętam. Tak, chyba trzy — skinął do siebie głową. Spojrzał na Taehyunga, który jednak nagle znów wyglądał na dziwnie zamyślonego. — Myślisz, że to za mało?

Kim mu nie odpowiedział. Wzrok miał wbity gdzieś w pościel, ich nogi lub trzymaną przez Jimina butelkę, trudno było to określić. Palce ponownie złożył przy brodzie i zmrużył nieznacznie oczy.

— Hm... Więc może trzeba mu pokazać, jak dobrze go traktujesz?

Zdawał się bardziej mówić do siebie, niż do Parka. Brzmiał tajemniczo, być może nawet trochę niepokojąco. Jimin spojrzał na jego z lekka nieobecną ekspresję i zmarszczył brwi. Przechylił głowę, by zajrzeć mu w oczy. Już otwierał usta, by zapytać, o co mu dokładniej chodzi, ale właśnie w tej sekundzie Kim jakby oprzytomniał i odezwał się pierwszy prędko:

— W każdym razie, myślę, że warto czegoś takiego spróbować, nie sądzisz, Jiminie? Wiesz, może Yoongi-hyung chce po prostu też spróbować czegoś nowego, ale boi się o tym powiedzieć, no i to mogłoby was do siebie zbliżyć? — uśmiechnął się subtelnie. Niby tak mało znacząco, wcale nie sugestywnie, ale jednak kącik jego ust dziwnie drgnął.

Jimin nie wiedział już nic. Odetchnął tylko głęboko, przymykając na moment oczy. Nie mógł przecież tak łatwo ulec. To wciąż wydawało się tak cholernie nierealne, dziwne, nawet, jeśli gdzieś w głębi duszy z jakiegoś powodu rwał się do tego, pragnąc już jakkolwiek rozwiązać swój problem.

Odwrócił się bardziej w stronę Taehyunga. Objął rękami swoje kolana i spojrzał na niego z powagą, wzdychając cicho.

— Opowiedz mi więcej, bo nadal nie rozumiem — poprosił.

V wzruszył jedynie ramionami, palcami niedbale przeczesując swoje niebieskie kosmyki włosów. Wydął lekko usta, także siadając przodem do Jimina.

— Nie ma w tym żadnej filozofii. Po prostu albo robimy orgię albo się na jedną noc wymieniamy. Chociaż wątpię, by ta pierwsza opcja się sprawdziła, kiedy twój koteczek zachowuje się jak cnotka niewydymka.

— Ej, ej, nie pozwalaj sobie. — Jimin prawie że warknął, gromiąc go nieprzychylnym spojrzeniem.

Niebieskowłosy wzniósł na niego swoje atramentowe oczy. Jego wzrok był lekceważący, jawnie prowokujący, może nawet z odrobiną drwiny.

— A co? Nie mam racji? — odparł pełnym arogancji tonem.

Park otwierał już usta, by odpowiedzieć mu równie nieprzyjemnym głosem i skarcić, przypomnieć, że jednak to on z ich dwóch jest tutaj odrobinę starszy, i że lepiej by było, aby nie śmiał w ten sposób wyrażać się o jego chłopaku, bo to może się naprawdę dla niego źle skończyć.

Ale najzwyczajniej w świecie zdał sobie sprawę, że jego młodszy przyjaciel ma cholerną rację.

Yoongi uciekał. Uciekał od niego. Od jego dotyku, a także od rozmów z nim, zupełnie, jakby zapomniał, że jeszcze jakiś czas temu mówili sobie o wszystkim i robili ze sobą te wszystkie rozkoszne rzeczy, na ogół uważane za zawstydzające. To wszystko stało się nagle, ale zdawało się, jakby wcale nie miało nagle też samo z siebie zniknąć. Sytuacja ze studio doskonale temu dowodziła. I Jimin kompletnie nie rozumiał, co mogło być tego wszystkiego powodem, a Yoongi wcale nie był skory, by mu to przejrzyście wyjaśnić.

Dlatego musiał wziąć sprawy w swoje ręce i jakoś to zakończyć.

A skoro na horyzoncie nie pojawiało się żadne inne rozwiązania, musiał zadowolić się tym ryzykiem.

— To nie będzie po prostu zwykła zdrada w takim razie? — zapytał. Starał się, by jego głos brzmiał obojętnie, by nie był nasączony już rozpaloną w nim zazdrością.

Chociaż, właściwie, pomimo tej zawiści, wizja Yoongiego pod Taehyungiem wcale nie była...odrzucająca. Jimin wyobraził to sobie zupełnie niekontrolowanie tylko na ułamek sekundy, zaraz prędko kręcąc głową, by odgonić takie myśli, jednak nie poczuł obrzydzenia, czy zniesmaczenia. A ta zazdrość była też dość...osobliwa. Jimin czuł ją dokładnie gdzieś w głębi siebie, ale nie w sposób rozdzierający, czy irytujący. Wprawdzie w jego podbrzuszu pojawił się ten nerwowy uścisk, wprawiający go w niepokój, ale zarazem zalała go dziwna fala ciepła na to wyobrażenie.

Chyba był naprawdę, naprawdę zdesperowany.

— Będzie — odparł Taehyung po chwili namysłu. — Ale kontrolowana. Jeśli pogadasz o tym z hyungiem i będzie wam to pasować, no to tak jakby nie traktujecie tego w ten sposób. Poza tym, będziecie też kwita — wzruszył ramionami, jakby to była najbardziej jasna rzecz na świecie.

Jednak dla Jimina to wciąż brzmiało jak absurd.

Absurd, który jednak rozważał, bo był tak cholernie niewyżyty.

Upił kolejny łyk whisky z prawie już opróżnionej butelki. Alkohol powoli odczuwalnie uderzał mu do głowy. Nie był jeszcze na tyle pijany, ażeby nie wiedzieć, że to, co robi, jest totalnie szalone i abstrakcyjne, niezrozumiałe dla niego samego, ale na tyle, żeby nad tym wszystkim poważnie myśleć — już tak.

Było w tym coś ryzykownego, może trochę nawet strasznego i niepokojącego — w końcu nie miał pewności, jak to się mogłoby zakończyć i co w ogóle myślał o tym Yoongi — ale z drugiej strony też nowego i w tak naturalny sposób pociągającego. Ta fascynacja, wiążąca się zawsze z nowością, czymś nieznanym, jakaś iskierka ekscytacji, czy podniecenia. A Park należał do osób, które co rusz uwielbiały próbować czegoś nowego. Dlatego ich życie łóżkowe nigdy nie było nudne, nigdy nie robili sobie jakichkolwiek dłuższych przerw, bo zwyczajnie nie popadali w żadną rutynę i zawsze wyczekiwali tego, co będą robić następnym razem. Było po prostu idealnie. Aż do teraz.

Więc może to był ten czas, kiedy według Yoongiego skończyły się im już te ciekawe, ekscytujące pomysły? Może powinni spróbować czegoś mocniejszego, z pozoru jeszcze bardziej popapranego, by przywrócić cały ten ogień, jaki jeszcze nie tak dawno między nimi szalał?

Jimin jednak wciąż miał tak wiele wątpliwości. Nie martwił się zupełnie o to, że Yoongiemu mogłoby się nagle tak bardzo spodobać z Taehyungiem, czy też, że jemu mógłby aż tak bardzo przypaść do gustu Jeongguk, i że przez coś takiego ich związek mógłby się rozpaść. Gdyby jeszcze o to się martwił, już dawno by odmówił. Ale ufał Yoongiemu i ufał także sobie, i nawet nie wyobrażał sobie, że to mogłoby się tak potoczyć. Wiedział też doskonale, jak silne uczucia dzieli ze sobą dwójka najmłodszych z zespołu. Bardziej obawiał się, że efektem tego może wcale nie być wybuch euforii i powrót do bogatego życia łóżkowego, a nagłe rozgoryczenie. Bał się, że któryś z nich może już po fakcie poczuć się z czymś takim źle i niekomfortowo. Właściwie, zawsze gdzieś tyłu głowy miał ten lęk, kiedy próbowali czegoś nowego, ale po raz pierwszy był on aż tak wielki. W końcu zgoda na taki układ w teorii oznaczałaby wpuszczenie do łóżka kogoś z zewnątrz. I nawet, jeśli relacja z Taehyungiem, czy Jeonggukiem wcale by się nie zmieniła, to Park obawiał się, że w pewien sposób może już nie być w stanie spojrzeć na Yoongiego tak samo.

Ale jednak tak cholernie chciał go z powrotem. A nie wiedział już, jaką metodą mógłby go odzyskać.

— Osobiście myślę, że to nic wam takiego nie zrobi — odezwał się ponownie Kim po dłuższej chwili ciszy, wypełnionej rozmyślaniami Parka. — Już i tak macie problemy, Jiminie.

V po raz kolejny miał cholerną, gorzką rację. Jimin nie miał nic do stracenia, jeśli Min już i tak nie patrzył na niego tak, jak kiedyś. Musiał jakoś wzniecić znów ten ogień, znów pokazać, że potrafi go zadowolić w rzeczywistości lepiej niż ktokolwiek inny kiedykolwiek miał ku temu okazję. Tak bardzo chciał wrócić do czasów, kiedy uprawiali seks przynajmniej dwa razy dziennie, nawet będąc w trasie, kiedy w każdej chwili mógł przyjść do jego studio, wziąć go na kolana i po prostu nabić na swojego penisa, składając mokre pocałunki na jego karku, kiedy w środku nocy, tuląc go do siebie, mógł go szybko, dość niedbale rozciągnąć, a potem delikatnie się w niego wsunąć i zostać w tej pozycji niemal do rana. A później jeszcze, zanim ruszą się z łóżka, tak mocno go wykochać, by już do wieczora zapamiętał sobie, jak piękny i ważny dla niego jest.

I chyba teraz, myśląc o tym wszystkim, doznał największego rozgoryczenia, jakiego kiedykolwiek mógł. Tęsknota wyżerała mu pokaźną dziurę w sercu. Czuł się tylko coraz gorzej i gorzej, a Yoongi tylko dalej pozostawał obojętny na wszystkie jego starania i nerwy, jakie na niego marnował.

Więc może i Tae miał rację? Może delikatna zazdrość finalnie zwróciłaby uwagę Yoongiego na jego osobę? Może uświadomiłoby go to, jak dobrze Park zawsze go traktował, przypomniałoby mu o tym, jakim dobrym kochankiem był? I może w ten sposób Jimin mógł zamanifestować ten gniew i frustrację, jakich nie potrafił wyrazić dotychczas na tyle jasno, aby Min się tym przejął?

Odetchnął cicho, opierając się policzkiem o szyjkę szklanej butelki. Przymknął na moment oczy, biorąc głęboki, dłuższy wdech.

— Okej — mruknął dość zdawkowo. — Porozmawiam z nim o tym. Na spokojnie.

Kim skinął delikatnie głową. Po chwili przechylił ją lekko w bok, by spojrzeć jeszcze Jiminowi w twarz.

— Ale jakby co... To robimy hard swap, tak, Jiminie? — zapytał, spoglądając nań z wyczekiwaniem.

— Od kiedy ty taki dobry w angielskim, Taehyungie? — parsknął cicho Jimin. — I...co to w ogóle znaczy?

— Pełny stosunek — odparł Tae niemal nonszelanckim tonem. — To znaczy, że ja wypieprzę Yoongiego, a ty Gguka.

Jimin jeszcze bez słowa upił łyk bursztynowego alkoholu. Ostatni. Następnie otarł dłonią pulchne usta i przełknął z lekka nerwowo ślinę. Spojrzał na Kima i odetchnął głęboko. 

Czuł się tak okropnie dziwnie z tym wszystkim. Czuł, że to, co planują, jest jeszcze bardziej niemoralne, niż wszystkie inne łóżkowe ekscesy, jakie dotychczas z Yoongim wyprawiali.

Ale nie mógł też zignorować dziwnego ciepła, buchającego w jego podbrzuszu na tę myśl.

Wciąż jednak denerwował się tym wszystkim. Bo co, jeśli źle rozumiał te wszystkie zachowania Yoongiego? Co, jeśli po tej rozmowie ten odsunie się od niego jeszcze bardziej? Co, jeśli już nic nie będzie w stanie sprawić, by znów spojrzał na niego z tym żarem w oczach?

Pokręcił głową, by odrzucić te nękające go pytania. Nie, musiał się uspokoić. To jeszcze nie było nic pewnego. Miał z Yoongim tylko porozmawiać. Na spokojnie. Na pewno to jakoś rozwiążą, nie było czego się bać.

Dlatego skinął delikatnie głową.

— W porządku.

Taehyung wyglądał na bardziej, niż zadowolonego. Jego usta nagle rozciągnął przyjemny, ale też na wpół nieodgadniony uśmieszek. Hebanowe oczy zmrużyły się zaś filuternie, błyszcząc jeszcze intensywniejszymi iskrami. Zwilżył nieznacznie językiem wargi, na ułamek sekundy wyglądając, niczym drapieżnik, gotów rzucić się na swoją ofiarę. Jednocześnie też jego wzrok stał się lekko nieobecny, jak gdyby myślami był już daleko stąd.

— Nie pożałujesz, zapewniam cię, Jiminie — odpowiedział tylko, unosząc łobuzersko kącik ust jeszcze wyżej.

✧✧✧

Oezu, nie wierzę, że w końcu udało mi się to opublikować sksksks
Myślałam nad czymś takim od dłuższego czasu i rly wolicie nie wiedzieć, ile wersji miało to ff XD

Mam nadzieję, że ten odrobinę osobliwy pomysł się Wam spodoba ♡

Ta historia będzie miała ledwie kilka rozdziałów i mogą pojawiać się one trochę nieregularnie, ale postaram się nie trzymać Was zbyt długo w niepewności hehe

Miłej nocy/dnia/czegokolwiek, trzymajcie się, kocham Was!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro