Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟰. ❝𝙮𝙤𝙪 𝙡𝙞𝙠𝙚 𝙩𝙝𝙖𝙩, 𝙨𝙬𝙚𝙚𝙩𝙝𝙚𝙖𝙧𝙩?❞

❦❦❦

Idąc w kierunku pokoju Taehyunga i Jeongguka, Yoongi zauważył jeszcze w korytarzu oddalającą się sylwetkę Jeona. Przez chwilę miał ochotę go zatrzymać. Wyjaśnić to wszystko razem z nim, razem z nim skonfrontować się z Tae. W końcu niemożliwym było, żeby Jeongguk pozostał na coś takiego obojętny. Dzięki temu atak w stronę Kima byłby z pewnością silniejszy, może i trochę chaotyczny, gdyby okazało się, że maknae wcześniej jeszcze się o tym nie dowiedział, ale na pewno skuteczny. Taehyung byłby przyparty do muru, tak samo, jak Jimin.

Ale z drugiej strony, Min nie chciał wywoływać zbyt dużej awantury. Nie chciał robić tu jakiegoś przedstawienia, a już na pewno nie chciał, żeby o tej dziwnej, popapranej sprawie dowiedziała się reszta członków zespołu. Musiał załatwić to po cichu. Skutecznie, ale po cichu.

Jeongguk zniknął z jego pola widzenia, najpewniej kierując się do salonu. Yoongi szybkim krokiem, dalej cały w emocjach i wściekły, dotarł pod drzwi sypialni dwójki najmłodszych członków grupy. Zapukał stanowczo, ale wcale nie czekał na odpowiedź. Pchnął drzwi, nie zastanawiając się, w jakiej sytuacji może zastać Kima.

Wkroczył do pokoju, od razu zauważając niebieskowłosego. Taehyung siedział na łóżku w lekkim rozkroku, podpierając się na rękach. Nie robił nic podejrzanego, nic dziwnego i Yoongi w duchu odetchnął z ulgą, trochę późno zdając sobie sprawę, że nie postąpił zbyt mądrze, wchodząc do pokoju bez wyraźnego zaproszenia i w ten sposób naruszając prywatność jednego z członków, której już i tak mieli mało.

Ale nie przejmował się tym zbyt długo. Bo, gdy tylko spojrzał na twarz najmłodszego Kima, cała złość, jaką wobec niego odczuwał, uderzyła dwa razy mocniej. Tae uniósł nań z lekka zdumiony wzrok, a jego brwi uniosły się ku górze. Wyglądał, jakby kompletnie nie wiedział, dlaczego Yoongi do niego przyszedł. A, cholera, musiał wiedzieć. Musiał się domyślać. Jego wygląd niewiniątka rozjuszał Mina do granic możliwości.

— Co tam, hyung?

Yoongi zacisnął mocniej zęby. Jego głos brzmiał tak zwyczajnie, tak naturalnie, tak beztrosko. Jakby Taehyung jakiś czas temu wcale nie planował ze swoim najlepszym przyjacielem wymiany partnerów bez ich wiedzy, jakby nie zrobił nic niepoprawnego. Ponadto uniósł nieznacznie kącik ust ku górze, patrząc na Mina tymi dużymi, hebanowymi oczami. W starszym aż się zagotowało. Dłonie zacisnęły się w pięści, a ciało zadrżało z wciąż tłumionego gniewu.

— Myślę, że dobrze wiesz, co tam — prychnął w odpowiedzi. Wykonał kilka kroków w stronę Tae, stając nad nim, wykorzystując to, że Kim akurat siedział. Przymajmniej teraz i w ten sposób mógł pokazać swoją wyższość, to, że jednak on ma przewagę, jeśli chodzi o dyskusję, dotyczącą tego irracjonalnego pomysłu.

A przynajmniej tak mu się wydawało.

Spojrzał nań z góry, wciąż nie mogąc znieść tego, że niebieskowłosy patrzy na niego z konsertnacją, szeroko otwartymi oczami, jakby nie był niczemu winien. Zmarszczył brwi i zacisnął usta, prychając ponownie z jeszcze większym poirytowaniem.

— Dlaczego wpajasz mu takie pomysły do głowy? — zapytał, krzyżując ramiona na piersi.

Kim przekrzywił głowę w geście dalszego niezrozumienia. Dalej udawał głupiego. Albo naprawdę nie czuł, że cokolwiek może być nie tak.

— Komu?

— Jiminowi. — Yoongi warknął niemal, czując, jak powoli traci resztki cierpliwości.

Dopiero wtedy spojrzenie Taehyunga, jak i jego ekspresja, się zmieniły. Jednak nie tak, jak Yoongi się tego spodziewał. Chociaż, właściwie, Min sam nie wiedział, czego się spodziewał. Ale na pewno nie tego, że oczy Taehyunga znienacka zostaną z lekka przymrużone oraz rozbłysną nie do końca odgadnienie, ale jakby frywolnie. Młodszy przekrzywił głowę jeszcze bardziej, patrząc na Yoongiego spod kurtyny gęstych rzęs.

Yoongi wiedział, że Taehyung jest...dziwny. Nie w złym tego słowa znaczeniu. Po prostu zdecydowanie był najtrudniejszy do zrozumienia i rozszyfrowania. Zdawało się, że ma jakieś tajemnice, a swoją prawdziwą opinię odnośnie czegokolwiek ukrywa, nigdy nie ukazuje całokształtu swojego myślenia. Czasem zastanawiał się, jak, tak właściwie, Jeongguk się z nim dogaduje na tyle, żeby być z nim w związku. Sam myślał, że po kilku ładnych latach wspólnego mieszkania i bycia w jednym zespole pojął większość jego zachowań, przynajmniej jakąś ich część, i rozumie choć trochę jego rozbudowany charakter.

Ale teraz, w tej chwili jedyne, co zrozumiał, to to, że nie wiedział o Taehyungu nic. Nie wiedział, czego ma się po nim spodziewać. Nie wiedział, co ten ma w głowie, mierząc go tym dziwnie sensualnym spojrzeniem, skanującym całe jego ciało. Czuł się przed nim tak odkryty, choć wszystkie jego ubrania były na swoim miejscu, a Tae ledwie drgnął. Mimo to, czuł jakieś dziwne dreszcze i gromadzący się gdzieś w podbrzuszu niepokój tylko przez jego wzrok.

— Ach, o to chodzi, hyung? Zrobiłeś się nagle zazdrosny? — parsknął, ledwie zauważalnie wywracając ponadto oczami.

Wystarczyła sekunda, jedno słowo, by nagle wszystko rozumiał i pewnie odpowiadał. Zdawało się, że właśnie na to czekał. Na wyraźne potwierdzenie, w jakiej sprawie przyszedł do niego Yoongi, by potem móc go od razu zaatakować. W, jak mu się zapewne zdawało, najbardziej dotkliwy sposób.

Ale Min, zastanowiwszy się nad jego słowami, doszedł do wniosku, że wcale żadnej zawiści nie odczuwał. Nie obawiał się, że znienacka jakimś cudem Jiminowi przypadnie do gustu Jeongguk i będzie chciał go dla niego zostawić. Wprawdzie wizja tego, że Park mógłby dotykać kogoś innego bolała i w pewien sposób mu uwłaczała, ale na dłuższą metę Suga nie potrafił się tym przejmować. Po prostu nie wyobrażał sobie Jimina z żadnym innym mężczyzną. Zbyt mocno go kochał, nieważne, co. Choć brzmiało to przesadnie słodko, to Yoongi wiedział, że mógłby nawet wprowadzić między nimi najprawdziwszy celibat, a Park nie potrafiłby go tak zwyczajnie zostawić. Zdawał sobie sprawę z tego, że krótko po debiucie Parka i Jeona wiązała dość...specyficzna, ale wciąż tak naprawdę nieokreślona więź — lecz to chyba jeszcze bardziej utwierdzało go w przekonaniu, że na chwilę obecną maknae nie był żadnym zagrożeniem. Nie w tym zupełnie tkwił problem.

Jakkolwiek egoistycznie by to nie brzmiało, to tu chodziło bardziej o niego samego. Nie o Jimina, nie o to, czy ten dotrzyma mu wciąż wierności. Yoongi myślał głównie o sobie.

W pewien sposób to o siebie się bał najbardziej.

Zmarszczył brwi, usta wykrzywiając w poirytowany grymas. Spojrzał na Taehyunga z góry, w duchu tak cholernie ciesząc się, że ten akurat siedział. Gdyby to Kim nad nim górował, jego pewność siebie prawdopodobnie drastycznie by spadła. Teraz przynajmniej tak mógł pokazać wyższość i swoją przewagę.

Bo w końcu to on ją miał. To zachowanie Taehyunga i Jimina było złe i zupełnie nie na miejscu. On i Jeongguk niczym nie zawinili.

— Wolałbym po prostu, żebyś się nie wpierdalał, Taehyung — odwarknął wymijająco, acz stanowczo, mierząc go rozjuszonym spojrzeniem.

Kim przechylił nieco głowę w bok, mrużąc mocniej swoje ciemne jak noc oczy. Jego usta rozciągnęły się znów w cwanym uśmieszku, a po chwili wydostało się z nich krótkie parsknięcie.

— Czasem chyba jednak muszę. Jimin to moja bratnia dusza, nie mogę pozwolić, by działa mu się krzywda — odparł tonem, zawierającym w sobie jasne pretensje w stronę Yoongiego.

Min zmarszczył brwi, prychając z niedowierzaniem wyraźnie. Czy on śmiał właśnie aluzyjnie wmawiać mu, że to wszystko jego wina? Że sam swoim zachowaniem zmusił Jimina, by poszedł szukać pocieszenia w ramionach, o ironio, również niczego nieświadomego Jeongguka, podczas gdy on miał się przepieprzyć z Taehyungiem? Że sam zażyczył sobie tej dziwnej wymiany, której był jak najbardziej przeciwny?

— Jaka, do cholery, krzywda? — warknął, kręcąc głową z niedowierzaniem. Prychnął ponownie, a jego twarz wykrzywił z lekka rozbawiony, ale także na wpół poirytowany grymas. — Chyba chuj mu, kurwa, nie odpadł przez to.

Kim wzruszył niefrasobliwie ramionami.

— Nie wiem, nie sprawdzałem. Ale ty powinieneś — parsknął krótkim śmiechem.

Raper zagryzł wargę, by nie wybuchnąć. Z każdym kolejnym słowem, wypowiedzianym przez Taehyunga, gotowało się w nim coraz bardziej. O co mu w ogóle chodziło? Kompletnie nie rozumiał, dlaczego Kim aż tak na niego w całej ten sprawie naskakiwał. Rozumiał, że z Jiminem byli dość blisko — jednak wciąż chyba nie na tyle, ażeby Taehyung mógł mieć aż tak mu za złe to, że ostatnio ze sobą nie sypiali. To brzmiało absurdalnie. Może i wymyślił cały ten układ, jaki miał między ich całą czwórką zaistnieć, ale dla Yoongiego był on niemożliwy do zrealizowania. Był dla niego tylko jakimś pieprzonym nieporozumieniem, czymś, co było wyjątkowo głupim pomysłem, za który Jiminowi i Tae przyjdzie zapłacić — ale to wszystko.

— Czemu tak bardzo cię to wszystko interesuje, co? — odmruknął nieprzyjemnym tonem znowu. — Lepiej zajmij się Ggukiem — wymamrotał pierwszą rzecz, jaka przyszła mu do głowy, by się odgryźć.

Niebieskowłosy jednak nie zareagował na to tak, jak Yoongi się tego spodziewał. Zdawał się w ogóle nie zwrócić na to uwagi, jak gdyby nie czuł nic wobec tego, że miał oddać ciało swojego chłopaka komuś innemu, co gorsza chyba nawet — swojemu najlepszemu przyjacielowi. W ogóle na to nie zareagował tak, jak, jakby się zdawało, powinien. Wzruszył jedynie ramionami, kompletnie ignorując napomsknięcie o Jeonie.

— Mówiłem, przyjaźnimy się. Znam Jimina lepiej od ciebie i wiem, jak to wszystko odbiera — wyjaśnił, spoglądając Yoongiemu prosto w oczy. Jawnie próbował wzbudzić w nim poczucie winy, chyba naprawdę tylko po to, by zaraz zrozumiał swój nieistniejący błąd i poleciał w podskokach do Jimina, przepraszając go na kolanach, a także robiąc inny pożytek z tej pozycji.

Ale Min nie zamierzał na to pozwolić. Nie zamierzał dać się nabrać na całą tę paplaninę o tym, jaki to Jimin nie jest biedny tylko przez to, że nie miał gdzie wcisnąć ostatnimi czasy kutasa. Prychnął lekceważąco w stronę Taehyunga. Zanim jednak zdążył jakoś na to odpowiedzieć, Kim odezwał się ponownie:

— Poza tym, wiesz... Jakoś nigdy nie słyszałem, żeby Jimin tobie odmówił.

Yoongi zmarszczył brwi jeszcze bardziej. To wszystko robiło się coraz bardziej niedorzeczne. Taehyung z pewnością wiedział za dużo, zdecydowanie za dużo. Min wiedział, że dwójka członków z dziewięćdziesiątego piątego rocznika jest ze sobą blisko, ale nigdy nie zwrócił uwagi na to, aż w jak wielkim stopniu. On przecież nie opowiadał Namjoonowi, czy Hoseokowi o tym, co też wyprawia z Jiminem w zaciszu ich wspólnej sypialni. A Tae z kolei wydawał się być świadomy teraz zbyt wielu rzeczy, jeśli chodzi o ich życie łóżkowe, wydawał się być większym ekspertem w tej dziedzinie, niż sam Yoongi.

Raperowi nigdy nie podobała się ta specyficzna część więzi między najstarszymi członkami maknae line. Z pozoru byli dwójką najlepszych przyjaciół, bratnich dusz, razem uroczych aż do porzygu, kochających się, jak bracia. Min zauważał jednak, jak często w rzeczywistości Kim ma niekoniecznie dobry wpływ na Jimina i jak ten szybko, bezopornie mu ulega, choć często wydaje się niechętny, co do jego poniektórych pomysłów. Nigdy wcześniej nie zdawało się być to jednak niczym szkodliwym. Żadna przyjaźń nie była idealna, a między Jiminem i Taehyungiem istniała właśnie taka niedoskonałość — jeden nazbyt często pozwalał sobie wykorzystywać swoje umiejętności przekonywania na drugim tylko dla własnej rozrywki. I choć to w pewien sposób było może nie w porządku, to nikt się nie przejmował. W końcu zawsze wychodzili razem cało ze wszystkiego, bez większych traum, czy urazów do siebie. Ale tym razem został w to wciągnięty Min. I to w tak uwłaczający, ujmujący zupełnie jego godności sposób. Nie zamierzał tak łatwo przymykać dłużej oka na to, jak wiele Park opowiadał Kimowi i ich życiu łóżkowym, bo najwyraźniej młodszy zaczynał to wykorzystywać przeciwko niemu.

— Po prostu się już nie wtrącaj, dobra? — burknął tylko, mając serdecznie dość całej tej konwersacji, a także samej obecności Taehyunga i jego dziwnie przenikliwego spojrzenia.

— Chcę po prostu wiedzieć, dlaczego tak go odrzucasz. Biedny Minnie jest strasznie niewyżyty... — Niebieskowłosy wydął teatralnie usta w podkówkę, jakby w wyrazie smutku i współczucia dla swojego przyjaciela.

Yoongi prychnął. Cóż, może i Jimin był nieco niewyżyty — wiedział o tym najlepiej i musiał to przyznać. Ale nie o to tu teraz chodziło.

— Nie odrzucam — parsknął z jeszcze większym poirytowaniem. — To, kiedy chce mi się pieprzyć, nie jest twoją sprawą, do cholery.

Taehyung uniósł na niego jeszcze bardziej frywolne spojrzenie. Uniósł delikatnie brwi, mrużąc przy tym także oczy i przekrzywiając subtelnie głowę. To nie zapowiadało niczego dobrego.

— Czyli twierdzisz, że się z Jiminem
...pieprzycie? — zapytał cicho, ale wcale nie przez to, że był tymi słowami jakkolwiek zawstydzony. Wyglądało na to, że starał się, by jego głos zabrzmiał jeszcze bardziej sugestywnie i filuternie. I udało mu się to — jego słowa niemal zawibrowały w uszach Yoongiego. Ale zaraz po tym wzbudziły w nim jednocześnie gniew, konsternację i dezorientację.

Co, do kurwy? — przemknęło mu przez myśl.

Taehyung chyba naprawdę nie posiadał żadnego wstydu. Miał za to aż nazbyt wyraźny tupet, żeby z taką łatwością pytać o takie rzeczy. Raper zupełnie już tego nie rozumiał i nawet nie próbował zrozumieć. Wiedział jedynie, że Taehyung zdecydowanie zachowywał się nie na miejscu, bardzo nie na miejscu. Do kurwy nędzy, doprawdy, powinien go przecież teraz nazywać hyungiem i przepraszać na kolanach za cały ten głupi pomysł, na jaki wpadł, i w którego realizację próbował wciągnąć go, Jimina oraz Jeongguka. Powinien mieć do niego całe pokłady szacunku, a nie wpieprzać się w jego życie łóżkowe, i to w dodatku w taki sposób.

— Co? — wydusił tylko, kręcąc głową ze zrezygnowaniem. Już nawet nie ze złością, tylko zwykłą rezygnacją.

Taehyung zmarszczył lekko brwi, skanując uważnym spojrzeniem jego twarz.

— No bo pomyślałem sobie, że może... Może tu chodzi o coś zupełnie innego, Yoongi?

Fakt, że Kim tak po prostu nie użył honoryfikantu, Min puścił już mimo uszu. Zacisnął mocniej palce na swoich skrzyżowanych ramionach, starając się powstrzymać przed wybuchem. Cholera, dlaczego Taehyung zachowywał się tak dziwnie i niezrozumiale, jeszcze bardziej, niż zwykle? Powoli doprowadzało go to do szewskiej pasji i nie wiedział, ile jeszcze da radę się pohamować, by po prostu nie przywalić mu w twarz.

— O co niby? — warknął, nawet nie starając się brzmieć jakkolwiek spokojnie.

Kącik ust Kima uniósł się niebezpiecznie ku górze. Przekrzywił mocniej głowę, opierając ją lekko na swoim ramieniu.

— Może o to, że... Jimin jest zwyczajnie dla ciebie za słaby.

Głucha cisza, tylko to przez kolejne sekundy wypełniało sypialnię. Yoongi wpatrywał się w oczy Taehyunga przez kolejną chwilę, trwając w zupełnym bezruchu. Ślepia młodszego w dalszym ciągu lśniły, a po wypowiedzeniu tych słów zdawały się przybrać jeszcze bardziej frywolnego wyrazu.

Min nie wiedział, jak miał te słowa zainterpretować. Brzmiały dość...dziwnie. Nie, to za mało powiedziane — Yoongi naprawdę coraz bardziej gubił się we wszystkim, co robił Taehyung. Zastanawiał się, od czego w ogóle zaczęła się cała ta dyskusja i o co w niej chodziło. Zachowanie Kima było dla niego tak cholernie niezrozumiałe, dziwne i w tym właśnie frustrujące. Nie wiedział już nawet, jak ma go poprosić, żeby po ludzku wytłumaczył, o co mu chodzi, kiedy wszystko w nim buzowało, krew w jego żyłach wrzała, a negatywne emocje dosłownie targały całym jego wnętrzem. Nie potrafił się w tej chwili skupić na tyle, żeby pojąć, co dokładnie miał na myśli V. Ale nie było mu to teraz tak bardzo potrzebne. Wiedział tylko, że nie pozwoli nawet Kimowi tak po prostu oczerniać Jimina.

Bo o nim nie dało się powiedzieć, że jest za słaby. W jakimkolwiek kontekście. A już na pewno nie był za słaby dla niego. Cholera, przecież Yoongi podziwiał go najbardziej na świecie. Nie było dnia, w którym nie stwierdziłby, że Jimin nie jest perfekcyjny w tym, co robi. Że perfekcyjnie nie tańczy, nie występuje, nie śpiewa, czy nawet nie oddycha. Był cholernie silny i Yoongi nawet nie śmiałby pomyśleć, że jest inaczej. W końcu wiedział o tym najlepiej. Czy to chodziło o pracę, ich życie prywatne, czy ich relację, Park znosił wszystko i zwykle trzymał głowę wysoko uniesioną, nie pozwalając, by pewne czynniki wpłynęły na jego samopoczucie. I dla Yoongiego z pewnością był bardziej, niż wystarczający, jeśli o to chodziło Kimowi. Yoongi go po prostu kochał, nie było na to innego wyjaśnienia. I nawet teraz, nawet po tym, jak Jimin zaproponował mu cały ten dziwny układ, po tym, jak tak ogromnie się na nim przez to zawiódł, nie widział żadnej innej osoby, z którą tak bardzo chciałby przejść przez resztę życia.

A poza tym, naprawdę uważał Taehyunga za ostatnią osobę, która tak negatywnie określiłaby Jimina.

— Taki z ciebie przyjaciel? — prychnął w odpowiedzi pogardliwie.

Taehyung parsknął, jakby rozbawiony, kręcąc głową.

— Spokojnie, spokojnie. Przecież nie zamierzam mu cię odbijać, ani nic z tych rzeczy — odparł.

Yoongi zmarszczył brwi. O coś takiego nawet nie śmiał go podejrzewać. W końcu Taehyung nigdy nie wykazał wobec niego żadnego nadmiernego, aż tak widocznego zainteresowania. A poza tym, przecież był bratnią duszą Jimina. To jasne, że nie mógłby czegoś takiego zrobić, więc Min o tym nawet nie pomyślał. Przecież miał też Jeongguka, z którym był widocznie szczęśliwy. To wszystko było tylko coraz bardziej zagmatwane.

— No więc? — ponaglił jedynie Kima Yoongi. Chciał już tylko jak najprędzej to wszystko wyjaśnić. Bądź też najnormalniej w świecie już wyjść.

Niebieskowłosy westchnął jedynie, opierając ręce bliżej swoich bioder, tym samym się nieco prostując, dalej w pozycji siedzącej. Przygryzł subtelnie wargę, patrząc na starszego spod przymrużonych delikatnie powiek.

— Nie uważasz, że Jimin po prostu...nie jest w stanie ci czegoś dać? — zapytał, chociaż w dużej mierze brzmiał, jakby to otwarcie stwierdzał. Jego usta rozciągnął jeszcze szerszy uśmieszek, który tak zupełnie nie pasował do całej tej sytuacji.

I w tym momencie właśnie miarka się przebrała. Yoongi nie zamierzał się dłużej powstrzymywać. Nie zamierzał pozwalać, by Taehyung, czy ktokolwiek inny snuł takie insynuacje odnośnie Jimina. Czuł, jak jego zwykle naturalnie blada twarz ze złości w zawrotnym tempie nabiera karmazynowej barwy, pięści zaciskają się, a ciało napina, niczym struna.

W mig wyciągnął dłoń w stronę Taehyunga i zacisnął palce na materiale jego koszulki mocno, podciągając go lekko do góry. Spojrzał mu w oczy z furią, zaciskając mocno szczękę. Jego ślepia płonęły najprawdziwszym gniewem i to właśnie dzięki niemu udało mu się znaleźć w sobie tyle siły, ażeby podnieść nieco większego od siebie Taehyunga.

Ale, właściwie, Yoongi był w stanie zrobić wszystko, jeśli szło o Jimina.

Jego pięść zacisnęła się mocniej, a twarz przybliżyła jeszcze do oblicza Kima.

— Słuchaj no — wycedził przez zęby. — Jeśli nie przestaniesz, to zaraz serio dostaniesz w ryj, rozumiesz? I nie będzie mnie interesować, że jutro, czy pojutrze masz znowu jakieś sesje, bo i tak wjebię ci tak, że cię, kurwa, nawet Jeongguk nie pozna. Więc lepiej odpierdol się już od Jimina i od tego, czy mi z nim dobrze, czy nie. Lepiej serio skup się, kurwa, na Gguku, bo zakładam, że skoro wpieprzasz się do nas, to z nim ci coś nie idzie, co?

Taehyung uśmiechnął się tylko. Jeszcze odrobinę szerzej. Zupełnie, jakby nie zrobiło to na nim wrażenia, a wręcz dostarczyło tylko rozrywki.

— Jeongguk wie — oznajmił po chwili.

Yoongi zmarszczył brwi, nic już nie rozumiejąc z jego zachowania.

— Niby o czym? — burknął, rozjuszony do granic możliwości.

Taehyung przymrużył nieodgadnienie oczy.

— O naszym układzie.

Yoongi potrzebował chwili, by w pełni pojąć znaczenie jego słów. Zmarszczył jeszcze mocniej brwi, a jego twarz wykrzywił większy grymas. Mimowolnie jednak nerwowo zagryzł wargę, zaciskając jeszcze bardziej palce na materiale koszulki Kima, wciąż go nie puszczając.

Czyli nawet Jeongguk już wiedział? Czemu, do cholery, Min dowiadywał się jako ostatni? I jak niby mógł zareagować Jeon? Nie, to niemożliwe, żeby pozwolił Taehyungowi na coś takiego. I nie wyglądał też specjalnie na zainteresowanego zbytnio w ten sposób Jiminem.

Chociaż, właściwie...

Yoongi wiedział, że w okresie tuż po debiucie, kiedy między nim a Parkiem, jak i Jeonem a Kimem nic się nie działo, Jimin oraz Jeongguk mieli do siebie pewną...słabość. Nie było to żadną tajemnicą i chyba każdy członek zespołu zdawał sobie z tego sprawę. Ale nikt tego specjalnie już obecnie nie wypominał. W pewnym momencie po prostu całe to uczucie, jakie podobno mogło ich łączyć, gdzieś zniknęło i po dłuższym czasie po tym to Yoongi zaczął się bardziej zbliżać do Jimina, a Taehyung zaś do Jeongguka. Nikt do tego nie wracał. Zwłaszcza Jeongguk i Jimin.

I Jeongguk tak nagle miałby się na coś takiego zgodzić? Yoongiego dziwnie zakłuła ta myśl. Miał wrażenie, że teraz nawet już nie będzie miał żadnego oparcia w maknae, skoro wszyscy, prócz niego, zdawali się być zadowoleni.

To było popieprzone.

Min gwałtownie pokręcił głową. Cholera, nie, to nie miało żadnego prawa bytu.

Nie pytał już nawet o reakcję Jeona i o to, czy naprawdę temu wszystkiemu przyklasnął. Warknął jedynie w stronę Kima:

— Nie będzie żadnego układu.

Taehyung uśmiechnął się po raz kolejny, po raz kolejny również doprowadzając Yoongiego do szewskiej pasji. Wydarł kołnierz koszulki z uścisku Mina i wyprostował się. Momentalnie stał się wyższy od rapera, może wcale nie o tak wiele, ale, stojąc tak tuż przy nim, Yoongi poczuł się naprawdę...mały. I cholernie bezbronny. W jednej chwili pożałował, że wcześniej w ogóle go dotknął, zmuszając do podniesienia się. Taehyung mierzył go wzrokiem, mocnym i intensywnym, pod którym Min miał ochotę jedynie się skulić, niczym bezbronny kot. Cała jego pewność siebie znienacka zupełnie wyparowała pod tym ostrym, roziskrzonym spojrzeniem.

— Na twoim miejscu nie rezygnowałbym tak szybko — niemal wymruczał, przybliżając jeszcze twarz do tej Mina.

I choć za Yoongim wcale nie było żadnej ściany i mężczyzna mógł na spokojnie się odsunąć, to z jakiegoś powodu tego nie zrobił.

Pewna granica została już dawno przekroczona. Min nie wiedział, jak dokładnie mógł ją określić, w końcu z pozoru nie robili nic złego. Ot, tylko stali obok siebie. Ale jednak pewne napięcie, przepływające między nimi, sprawiało, że cała ta sytuacja zdawała się być odrealniona. Taehyung wpatrywał się w jego oczy tak intensywnie, że głos ugrzązł mu w gardle, w którym stanęła także wielka gula, jakiej nie był w stanie przełknąć.

— Poza tym... — Taehyung nachylił się nad nim nieco, co jednak wcale nie sprawiło, że Yoongi czuł się choć odrobinę mniej mniejszy. Dalej czuł się, niczym w potrzasku, zupełnie zagubiony już w tym wszystkim, co mówił i robił Tae. — Tu nie chodzi o Gguka. Tylko o ciebie, Yoongi.

Yoongi mógł stwierdzić już tylko jedno — nie rozumiał. Nie wiedział nic, nie pojmował nic. Ogarnęła go tak wielka konsternacja i dezorientacja, że powoli nawet nie miał pojęcia, czego, tak właściwie, dotyczyła. W głowie miał mętlik, sprawiający mu niemal fizyczny ból, i czuł tak ogromną frustrację, że miał wrażenie, iż zaraz zacznie przez nią wyrywać sobie włosy z głowy.

Ale to wszystko potrwało tylko chwilę. Całe to zdumienie i zszokowanie zniknęło, kiedy Taehyung znienacka nachylił się w jego stronę, by go pocałować.

Min nie odezwał się nawet słowem. Jedynie od razu, momentalnie, trochę może wręcz mechanicznie uniósł dłoń i zaprzedał Kimowi siarczysty, głośny policzek.

Wydawało się, że włożył w niego całą swoją złość i gniew. Głowę Taehyunga aż odrzuciło gwałtownie w bok. Na jego twarzy momentalnie powstał wyraźny, czerwonawy odcisk dłoni. Przez chwilę panowała między nimi cisza. Min dostrzegł, że Kima w ułamku sekundy ogarnęło zaskoczenie i sprawiło mu to pewnego rodzaju satysfakcję. W końcu on czuł się tak niemal cały czas, od kiedy zaczął tę przedziwną rozmowę z Tae.

Ale to wrażenie potrwało tylko chwilę. Rozchylone w zdumieniu usta Taehyunga niespodziewanie rozciągnął na powrót uśmiech. Spomiędzy warg wydarło się ciche parsknięcie, jakby rozbawienia.

Taehyung nawet nie odwrócił znów głowy w stronę Yoongiego. Jego oczy przysłoniła szafirowa grzywka, przez co Min nie był w stanie nic z nich wyczytać. Właściwie, cała jego postawa była nieodgadniona. Raper nie mógł przewidzieć jakiegokolwiek ruchu.

Dlatego, kiedy palce Taehyunga znienacka zacisnęły się na jego szyi, Yoongi był tylko w stanie niekontrolowanie jęknąć.

Dłoń Kima oplotła jego gardło niezbyt mocno, ale stanowczo. Jednym zwinnym ruchem niebieskowłosy pchnął go na najbliższą ścianę. Min zderzył się z nią gwałtownie plecami, zaraz sycząc przez to z bólu. Mógł odetchnąć tylko na chwilę, bo zaraz twarz Kima znalazła się tuż przy tej jego. Jego ręka ani na moment go nie puściła.

Długie paliczki Kima naciskały na jego skórę, pod którą niespokojnie pulsowały żyły, na jego gardło, częściowo odbierając mu dech. Robiły to w tak dziwny, w tak...odpowiedni sposób, że jednak Min wciąż nabierał płytko powietrza, chociaż jego ciało w ułamku sekundy zdało się stać sparaliżowane. Choć z pozoru Yoongi wciąż kontaktował, miał wrażenie, że to, co się teraz dzieje, wcale nie dotyczy jego. Było to po prostu zbyt absurdalne, zbyt dziwaczne i nierzeczywiste, żeby być prawdziwe. On i Taehyung, sami w jednym pokoju, nie rozmawiając wcale o zwyczajnych, codziennych rzeczach. Ich bliskość, zdecydowanie zbyt duża, wychodząca już jakiś czas temu poza sferę czysto przyjacielską. A w dodatku teraz ten nagły ruch ze strony Taehyunga i jego silna dłoń na szyi Yoongiego. To nie miało sensu.

Minęły sekundy, podczas których Kim tylko wpatrywał się w atramentowe oczy Yoongiego spod przymrużonych powiek. Chwilowa cisza chyba pozwoliła raperowi na odzyskanie jasności umysłu. Ten moment milczenia i bezczynności sprawił, że szok, jaki odczuł w pierwszej chwili, gdzieś odpłynął. Yoongi zaraz zmarszczył brwi, patrząc na Taehyunga bardziej groźnie i spod byka.

To było pojebane.

Cała ta rozmowa, całe to spotkanie. Żadna z tych rzeczy nie powinna się w ogóle wydarzyć. Taehyung i Yoongi nie powinni w ogóle znajdować się teraz tak blisko siebie, a już na pewno nie, kiedy powietrze między nimi gęstniało i gęstniało, a atmosfera zdawała się być niedogadniona, ale bezsprzecznie...niepoprawna. W dodatku ręka Taehyunga z pewnością nie powinna znajdować się w tej niejednoznacznej sytuacji na szyi Mina, a jego usta nie powinny być tak blisko warg rapera.

Jednak z jakiegoś powodu Yoongi musiał wykorzystać całą swoją siłę woli, by warknąć:

— Puść mnie.

Również z trudem próbował wyswobodzić się z uścisku Kima. Szarpnął się, ale ten jedynie się wzmocnił. Niebieskowłosy przysunął się jeszcze bliżej, nachylając się nad nim jeszcze bardziej, tak, że jego twarz była na wysokości tej Mina. Jego palce przytrzymały mocniej szyję Yoongiego u nasady, sprawiając, że ten znów poczuł się dziwnie sparaliżowany.

— Taki waleczny z ciebie koteczek, Yoonie? — wymruczał głębokim głosem, mrużąc powieki, wpatrując się w oczy Yoongiego. Był tak blisko, że jego ciepły oddech owiał subtelnie twarz Mina, a wargi nieomal musnęły jego policzek. Bliskość Kima w pewien sposób była piorunująca, dziwnie intensywna, wszechogarniająca. Sprawiała, że Yoongi czuł się z lekka przytłoczony, może nawet osaczony. I choć wciąż odczuwał skołowanie całą tą sytuacją, nie zamierzał dać się tak łatwo omamić.

— O co ci, kurwa, chodzi, co? — warknął jak najbardziej zdecydowanie, jak był teraz w stanie. Uniósł dłoń, by zacisnąć ją na przedramieniu Tae, ale ten ani myślał go puścić.

— O co mi, kurwa, chodzi? — burknął niebieskowłosy równie nieprzyjemnym tonem. Zacisnął mocniej palce na szyi rapera. Jeszcze jeden ruch i mógł naprawdę pozbawić go oddechu. — Już ci mówię. Tylko odzywaj się do mnie trochę grzeczniej, hyung, bo później możesz żałować.

Yoongi nie dowierzał. Nie dowierzał w to, jak wielki tupet miał Taehyung, i jak cholernie bezczelny był. Zacisnął zęby, powstrzymują się przed tym, by mu tego nie wygarnąć i nie złoić go tak, jak powinien. To może poczekać. Teraz Yoongi chciał znać odpowiedź, chciał wiedzieć, co to wszystko oznaczało. Potem będzie mógł wybić Tae z głowy te wszystkie głupie pomysły, na jakie co chwilę wpadał.

— Naprawdę nie rozumiesz, hyungie? — zaszczebiotał znów V, spoglądając na niego z pobłażaniem, niczym na dziecko, które czegoś nie rozumie, pomimo wielokrotnego tłumaczenia. — Przecież to takie oczywiste.

Dla Yoongiego nie było. Żadne sygnały ze strony Tae nie były oczywiste. Nie wiedział już, co ma zrobić, jak ma się zachować, by wywrzeć na Kimie wpływ.

Taehyung nachylił się do niego jeszcze bardziej. Jego usta znów znalazły się przy wargach Mina i tym razem z jakiegoś powodu raper nie miał odwagi go uderzyć, czy nawet się poruszyć. Stał tak, czekając, aż Tae w końcu mu odpowie i go oświeci. Albo zrobi coś jeszcze.

— Wiem o tobie więcej, niż myślisz, hyung. I wiem, że Minnie nigdy cię w stu procentach nie zadowoli.

Yoongi zacisnął zęby, mając ochotę po prostu rzucić się na Kima i zmazać mu z twarzy ten cholerny uśmieszek.

— Nie masz prawa tak o nim mówić — warknął z jadem, piorunując niebieskowłosego morderczym spojrzeniem, na co on, naturalnie, roześmiał się tylko.

— Czyżby? Mówisz, jakbyś wcale nigdy nie narzekał w myślach na to, że nie Jimin nie jest w stanie dać ci nawet porządnego klapsa.

Yoongi zmarszczył brwi. Przylgnął plecami jeszcze mocniej do ściany pomieszczenia, jakby zaraz miał się w nią wtopić. Naprawdę zapragnął w tym momencie zniknąć chyba bardziej, niż kiedykolwiek.

— S-Słucham?

Jego głos brzmiał piskliwie, tchórzliwie i Yoongi szczerze nienawidził siebie w tym momencie za to, że już nie potrafił utrzymać nerwów na wodzy. Przygryzł wargę, ze wszystkich sił starając się nie spoglądać na usta Kima, znajdującego się zdecydowanie zbyt blisko tych jego.

Miał chłopaka, do jasnej cholery.

— Już nie udawaj, hyungie — mruknął Kim. Po jego tonie Min mógł śmiało wywnioskować, że traci cierpliwość. Choć to zdecydowanie on powinien czuć się oburzony zachowaniem młodszego. — Przecież wiem, że to lubisz.

Taehyung przybliżył się do Yoongiego jeszcze bardziej. Min spiął się cały i zastygł momentalnie, kiedy poczuł lepką ślinę na swoim podbródku. Kim bezwstydnie przesunął językiem po jego śnieżnobladej skórze od jego brody aż do kącika ust. Starszy zacisnął delikatnie powieki, zagryzając dolną wargę, odchylając głowę, by choć trochę uniknąć z nim tak bliskiego kontaktu. Tae wykorzystał to jednak i zacieśnił nieco uścisk na szyi Mina. Yoongi stęknął, próbując się wyrwać, ale w ten sposób jego potylica spotkała się jedynie z niewielkim impetem z powierzchnią ściany. Z niewiadomych przyczyn w okolicach jego lędźwi przebiegły wibrujące dreszcze, kiedy spod przymrużonych powiek spoglądał na Kima z coraz bardziej malejącym poirytowaniem, zaś narastającym wyczekiwaniem, lecz także obawą. Nie był do końca pewien, co oznaczały słowa Kima, ale czuł gdzieś, że na tym etapie nie powinien go już lekceważyć. Wciąż się obawiał, ale zarazem zaczynał odczuwać też z lekka niezdrową ciekawość.

Na ustach Taehyunga w dalszym ciągu błądził ten sam frywolny uśmieszek. Jego hebanowe oczy, choć z pozoru filuternie lśniły, zdawały się także uważnie skanować całą twarz Yoongiego, począwszy od powoli wstępującego na jego na jego policzki szkarłatu, przez rozchylone, wykrojone usta zaróżowione od przygryzania, oraz z lekka rozbiegane spojrzenie, kończąc na drobnych kropelkach gorącego potu, spływających niespiesznie wzdłuż jego czoła, klejących subtelnie jego fioletowawą grzywkę. Jego wzrok sprawiał, że kolana Mina niekontrolowanie miękły, że Suga z każdą sekundą czuł się coraz bardziej z jakiegoś powodu bezbronny. Taehyung emanował jakąś nieokreśloną energią, aurą, od której raper w rzeczywistości nie mógł się mimowolnie opędzić. Jego ciepły oddech musnął policzek Mina, kiedy przyparł go mocniej, bardziej zaborczo do ściany, a duża dłoń Tae z szyi przeniosła się na włosy Yoongiego. Szarpnął dość gwałtownie za jego kosmyki, odchylając jego głowę w tył. Przez to ich niewielka różnica wzrostu stała się zdecydowanie bardziej odczuwalna. Taehyung patrzył Yoongiemu prosto w twarz, kiedy w końcu jego usta poruszyły się, a spomiędzy warg popłynęły słowa:

— Lubisz być ostro posuwany. Rżnięty jak kurwa, traktowany, jak zabawka, a przy tym bity i poniżany, prawda, Yoonie?

Jego wypowiedź była krótka i dość szybka. Jego głos brzmiał nieco chrapliwie, ale zarazem tak...naturalnie, jakby Kim mówił o czymś tak zwykłym i błahym, jak przykładowo pogoda. Pewnie właśnie dlatego Yoongi potrzebował chwili, by dotarło do niego pełne znaczenie tej wypowiedzi.

Po tych słowach nieco oprzytomniał. Choć jego twarz stała się niemal karmazynowa, a ciało przeszył nieodgadniony dreszcz, to w jego oczach znów pojawiły się złość i poirytowanie. Taehyung przestał w jednej chwili być aż tak hipnotyzujący, kiedy powiedział mu coś tak niedorzecznego prosto w twarz. Yoongi próbował go od siebie momentalnie odepchnąć, ale wtedy Kim przylgnął do niego prawie że całym ciałem, a uścisk palców na jego włosach się wzmocnił. Min zacisnął mocno zęby i spojrzał mu w oczy wrogo.

— O czym ty, do kurwy nędzy, pieprzysz?! — warknął.

Niebieskowłosy parsknął cichym śmiechem, nachylając się nad raperem jeszcze mocniej.

— Nie udawaj, że nie wiesz, hyungie — wymruczał słodko, palcem drugiej ręki przesuwając po rumianym policzku starszego.

— Nie wiem, kurwa, o co ci chodzi, wcale tak nie jest! — bronił się Min.

Jego twarz płonęła z czystej wściekłości. Szarpnął się znowu, ale wtedy Taehyung ze zdwojoną siłą przycisnął go do ściany. Yoongi poczuł także, jak wciska między jego nogi swoje kolano, by go unieruchomić.

— Ach tak? A więc co to jest?

Taehyung był szybki. Nim Yoongi w ogóle zdołał zauważyć, co ten chciał zrobić, został stanowczym ruchem odwrócony twarzą w stronę ściany. Tae powstrzymał go od jakiegokolwiek ruchu, dociskając rękę do jego ramienia, a nogę wciąż trzymając między jego smukłymi udami. Jego druga dłoń dosłownie w ułamku sekundy znalazła się na pasku jego spodni, odpinając go sprawnie wraz z rozporkiem. Czarne dżinsy zsunęły się z jego wąskich bioder na podłogę, gdy Kim na moment, z którego Yoongi niestety nie dał rady skorzystać, wysunął kolano spomiędzy jego nóg. Zaraz również pociągnął za gumkę bokserek i im także pozwolił opaść.

— Co, do chuj... Ał!

Taehyung przesunął opuszkami palcami wzdłuż odkrytego pośladka Yoongiego. Zrobił to delikatnie, powoli, ledwie je, właściwie, musnął. Jego dotyk był niemalże niewyczuwalny, ale jednak sprawił, że Min spiął się cały i prawie że zaskomlał żałośnie z bólu.

A to dlatego, że cały jego tyłek pokryty był jaskrawoczerwonymi pręgami i równie krwistymi śladami o mniej określonych kształtach.

Yoongi zastygł zupełnie, zaciskając tylko pięści i zagryzając wargi niemal do krwi. To nie działo się naprawdę. Ta sytuacja była zbyt abstrakcyjna, by rozgrywała się w rzeczywistości. Min odczuwał na nowo tak ogromne skołowanie, że nie był w stanie się ruszyć. W dodatku ból na kilka sekund go wręcz sparaliżował, osłabiając go jeszcze bardziej. Raper czekał tylko na rozwój wydarzeń, rozumiejąc z tego wszystkiego coraz mniej.

— Nie zrobił ich Jimin, prawda? — zapytał Taehyung niezachwianym tonem. Po chwili parsknął jednak, teatralnie rozbawiony. — Przecież on nawet nie wyobraża sobie zlać cię pasem, hm?

— Co cię to, do chuja, obchodzi? — warknął Yoongi, wiedząc doskonale, że taką odpowiedzią zgodził się z jego słowami.

Taehyung uśmiechnął się półgębkiem. Jego dłoń o kościstych palcach zacisnęła się mocno na biodrze Mina, wyrywając z jego ust niewyraźny stęk. Starszy czuł jego oddech na karku, kiedy niebieskowłosy nachylił się i przybliżył się do niego jeszcze bardziej. Wydawało się, że Taehyung dosłownie musnął ustami jego skórę, gdy wymruczał tuż przy jego uchu:

— Nie zrobił ich też nikt inny, hm?

Yoongi zadrżał. Nie miał pojęcia, do czego Kim zmierzał, choć jakaś jego część poniekąd się tego domyślała, jednakowoż także dalej nieustannie odrzucając taki absurd. Pokręcił głową, jak gdyby chciał wyrzucić z niej tak niedorzeczne myśli, i szarpnął się po raz kolejny.

— Puszczaj, Taehyung!

Kim był zupełnie bezlitosny. Nie zamierzał tak łatwo się poddawać. Już po chwili policzek rapera rozpłaszczył się na chłodnej ścianie, a ciało Tae przylgnęło do jego pleców. Yoongi sapnął i zaklął, zaciskając szczękę i drżąc ze złości, frustracji oraz jakiegoś jeszcze dziwnego uczucia, które w nim narastało z każdą sekundą.

Z niewyjaśnionego podniecenia całą tą sytuacją.

— Nie, hyungie. Najpierw mi wszystko ładnie wyjaśnisz — mruknął Tae. Jego ton wskazywał na to, że nie znosił sprzeciwu, ba!, nawet się go nie spodziewał. Yoongi jednak również nie zamierzał się tak łatwo poddawać.

— Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć, do chuja!

— Ach tak? Swojemu chłopakowi też nie?

Na samo napomsknięcie o Jiminie wszystkie mięśnie Yoongiego zdawały się momentalnie spiąć. Jego oddech stał się nerwowy, tak samo jak niespokojne kołatanie w piersi. Mężczyzna zacisnął powieki, odwracając wzrok od Kima, czując, jak przez jego ciało przechodzi nie do końca zrozumiała fala gorąca.

Nie odpowiedział. W sypialni rozległ się tylko stukot metalowej części paska, leżącego na podłodze wraz ze spodniami Mina, kiedy Taehyung kopnął w niego lekko.

— To po tym, prawda? — zapytał, ale po jego głosie słychać było, że zna odpowiedź i jej wcale nie oczekuje. — I po twoich własnych rękach.

— Co?! Nie!

— Nie? — Kim uniósł brew, wykrzywiając twarz w teatralnym wyrazie zdumienia. — A więc chcesz powiedzieć, że...zdradzasz Jimina, tak?

Yoongi szarpnął się momentalnie, klnąc głośno i siarczyście. Odwrócił głowę i na nowo spojrzał na Taehyunga z jadem, czując, jak krew niemal wrze z wściekłości w jego żyłach.

— Jak w ogóle, kurwa, śmiesz...! Ał!

Taehyung znów dotknął opuszkami palców czerwonych, pokrywających pośladki Yoongiego pręg, i różowawych plam, miejscami przypominających wręcz ślady dłoni. Uśmiechnął się pod nosem, obserwując, jak kolana Mina uginają się lekko, a jego oddech staje się płytszy. Yoongi wydawał się być przy nim jeszcze mniejszy i drobniejszy, niż wcześniej, kiedy reagował w ten sposób. Każdy jego ruch, każdy dźwięk, jaki niekontrolowanie uciekał z jego ust, i każde, z pozoru nasączone jadem słowo, jakie raper wypowiadał, sprawiały, że Kim każdą cząstką swojego ciała pragnął go zwyczajnie posiąść. Posiąść, sprawić ból, ale też rozkosz, pokazać, kto tu ma władzę i kontrolę, doszczętnie go zrujnować, tak, by błagał o litość, ale też o pozwolenie na osiągnięcie intensywnego orgazmu.

— Nie kłam już, hyungie — mruknął nieco zniżonym głosem Tae tuż przy uchu Yoongiego, zahaczając delikatnie zębami o jego płatek. — Sam je zrobiłeś, prawda? Wczoraj w studio? — parsknął cichym, kpiącym śmiechem. — Tak naprawdę nie wróciłeś wcześniej, żeby pisać nowe piosenki, tylko po to, żeby się bezwstydnie masturbować, co?

Yoongi czuł, jak jego policzki nabierają niemal takiego samego koloru, jak jego tyłek. Zacisnął dłonie w pieści, opierając je na ścianie. Otworzył usta, by coś odpowiedzieć, ale zaraz zamknął je, zagryzając tylko wargę.

— Powiedz mi — mruknął Kim, sunąc ustami po jego karku — dlaczego w ogóle to zrobiłeś, co? Przecież masz chłopaka, który nigdy by ci nie odmówił — parsknął. — Rozumiem, że bycie w związku nie oznacza, że nie możesz chcieć sprawić sobie samemu przyjemności... Ale chyba, robiąc to, tak naprawdę nie chciałeś być właśnie sam, prawda?

Słowa Taehyunga w pewien sposób były uderzające. Yoongi nie musiał odzywać się ani słowem, żeby Kim prześwietlił go na wylot. I to go przerażało. On sam nie wiedział, co dokładnie czuł właśnie wczoraj, najpierw dając sobie trochę rozpalających klapsów, a następnie smagając swoje pośladki raz po raz czarnym, skórzanym paskiem, pozwalając sobie na głośne jęki pośród grubych ścian Genius Lab, a także ekstatyczne krzyki, kiedy metalowa część obijała się o jego skórę. Nie wiedział, że czuł coś jeszcze, prócz obezwładniającego podniecenia i drżenia całego ciała. Nie wiedział o tym sam, póki Tae nie ujął tego w ten sposób.

— Chciałeś, żeby to Minnie cię klepał, co? Żeby to ślady po jego rękach tu były, prawda? — Niebieskowłosy znów musnął palcami pośladki Yoongiego dokładnie w miejscu dość wyraźnej, czerwonej plamy o kształcie przybliżonym do kształtu dłoni. Min syknął z bólu, napinając się, niczym struna. — I śladu po jego pasku z Guess'a, czy Balenciagi, hm? Pewnie to jego sobie wyobrażałeś, kiedy sam napieprzałeś się po tyłku, co?

— Przestań...

— Biedactwo, pewnie musiałeś się nieźle nagimnastykować, żeby aż tak mocno się klepać, prawda? Założę się, i pewnie ty też, że Minnie zrobiłby to lepiej...pewnie tak, że nie mógłbyś chodzić, ani siadać przez kolejny tydzień. — Tae zachichotał słodko, szczerząc przy tym zęby. Po sekundzie jednak wyraz jego twarzy zmienił się gwałtownie. Kim uniósł brwi i otworzył usta, jakby nagle sobie o czymś przypomniał. — Ach, no tak, zapomniałem, że Jimin nie gustuje w takich zabawach...

— Taehyung, do cholery, zamknij się! — burknął znów Yoongi.

Wierzgnął nogami desperacko, ponownie próbując się wyrwać. Taehyung najwidoczniej stracił już cierpliwość. Przyszpilił Mina mocniej do ściany, tak, że jego policzek z lekkim impetem zderzył się z jej powierzchnią. To jednak nie zrobiło na Yoongim wrażenia. Mężczyzna wciągnął ze świstem powietrze dopiero, kiedy niespodziewanie poczuł coś twardego przy swoich pośladkach.

— A co? Czy to właśnie nie jest prawda, Yoonie? — Tae znów roześmiał się miękko, jakby cała ta sytuacja niezwykle go bawiła. — Czy to nie dlatego odmawiałeś Jiminowi pieprzenia? Bo czułeś się nieusatysfakcjonowany? — parsknął cicho. — Może jeszcze zdarzyło ci się przedtem udawać orgazm, co, hyungie?

Yoongi milczał.

Taehyung uśmiechnął się.

— Czyli dobrze myślałem — skwitował. — Jimin mi opowiadał w tajemnicy trochę o tych twoich masochistycznych zapędach. Wiem, że sam nigdy nie byłby w stanie cię uderzyć. Ale...od czego ma się najlepszych przyjaciół, prawda?

Yoongi otworzył usta, by odpowiedzieć na tę niedorzeczną insynuację, lecz z jego gardła wydarł się tylko żałosny stęk. Dłoń Taehyunga w ułamku sekundy wylądowała z plaskiem na jego pośladku. Jego skóra, już soczyście czerwona, zapiekła jeszcze mocniej, ale zarazem przez ciało rapera przepłynął przyjemny prąd. Nie mógł się powstrzymać przed kolejnym jękiem, kiedy Kim dodatkowo przygryzł jego mleczną skórę na karku. Jego ruchy pobudzały go zdecydowanie bardziej, niż kiedykolwiek powinny. To wystarczyło, by cały zadrżał.

— Ale wiesz...nigdy nie myślałem, że posuniesz się do czegoś takiego. — Tae uszczypnął go bezwstydnie w jeszcze czerwieńszy pośladek. Yoongi pisnął cicho i wzdrygnął się, ale tym razem nie próbował się wyrywać. Kim uśmiechnął się półgębkiem. — Podoba ci się to, maleństwo? Lubisz taki ból, co?

— Taehyung... — Min sapnął tylko niewyraźnie. Nie był w stanie zrobić nic więcej. Cała ta sytuacja zaczynała go przerastać. Nie tylko jego pojęcie i umysł, ale też ciało, które tak bardzo domagało się intensywnej, nieco brutalnej uwagi, że Suga powoli przestawał nad nim panować.

— Chciałbyś, żeby ktoś cię w końcu dobrze wypieprzył, tak, jak lubisz? Tak, żebyś nie mógł chodzić przez kolejne tygodnie? Żeby ktoś cię doszczętnie zeszmacił, zrujnował, zniszczył i potraktował jak swoją rozkoszną zabaweczkę?

Taehyung szeptał kolejne brudne słówka wprost do ucha Yoongiego, jednocześnie ciągnąc lekko, acz stanowczo za kosmyki jego włosów z tyłu głowy. Był tak blisko, że Min doskonale czuł już gorąc jego ciała. Przez to coraz trudniej było mu się w ogóle w jakimkolwiek stopniu skupić na tym, co się dzieje. Udało mu się jednak zrozumieć całą tę aluzję. I choć dotyk Kima był elektryzująco przyjemny, to Yoongi oprzytomniał i zrozumiał, jak to wszystko było nie w porządku.

— Taehyung, nie... — Min po raz kolejny spróbował zdjąć z siebie ramiona Tae, bez skutku. — Taehyung, do cholery, mam chłopaka! Ty... Ty zresztą też!

Taehyung spojrzał Yoongiemu prosto w twarz. Jego oczy lśniły jawnym podnieceniem i pożądaniem, skierowanym właśnie na niego, choć stanowczo nie powinno tak być.

— Mówiłem już, że Jeongguk wie. I nie ma nic przeciwko — uśmiechnął się. — Tylko ty dowiadujesz się jako ostatni w ten sposób przez to swoje...zapatrzenie w pracę. Czy też raczej... — musnął ustami płatek ucha Mina — ...zapatrzenie w swój własny niedopieszczony tyłeczek.

Yoongi zagryzł wargę niemal do krwi. Tae był tak cholernie blisko. Jego męskość, choć oddzielona od ciała Mina materiałem spodni, już zdawała się idealnie wpasowywać między jego pośladki. Nie mógł tego dłużej ignorować.

Zachował jednak jeszcze resztki zdrowego rozsądku. Po raz kolejny spróbował się odsunąć. Tym razem Kim chwycił za jego biodra i przytrzymał go mocniej.

— Taehyung, cholera, przecież nie możemy...

— Nie udawaj już — uciął V bardziej stanowczo. — Jimin też się w końcu zgodził. Chciał, żeby ktoś w końcu się tobą porządnie zajął — wymruczał, zniżając głos. — Lub też...dał nauczkę.

Po plecach Yoongiego przebiegł elektryzujący dreszcz, który odebrał mu zdolność logicznego myślenia. Ale tylko na chwilę. Po sekundzie dotarła do niego wzmianka o Parku. Min nie zwrócił uwagi na słowa Kima. Sama świadomość, że przecież istniał Jimin, jego Jimin nieco go ocuciła z tego dziwnego stanu.

— Taehyung, nie będę się z tobą pieprzył — warknął, odwracając głowę.

I to był błąd. Wzrok Tae był przeszywający i hipnotyzujący, i kolana niemal się pod Minem ugięły, kiedy ich oczy się spotkały. Miał wrażenie, że w ułamku sekundy porażający gorąc zaczął trawić całe jego podbrzusze. Skóra, zwłaszcza ta na twarzy, poczerwieniała, pokrywając się delikatną warstewką potu.

— Nie? A czy nie podjąłeś już decyzji, że to właśnie zrobisz, w chwili, gdy zdecydowałeś się do mnie przyjść?

Yoongi po raz kolejny otworzył usta, ale zaraz znów je zamknął. Jego policzki pokryły się jeszcze mocniejszym karmazynem. Mięśnie całego ciała spięły się, a smukłe uda naznaczyła gęsia skórka.

Nie odpowiadał. Czuł tylko rozpalający dotyk Kima na swoim ciele i coraz bardziej się w nim zatracał. Teraz Tae muskał go delikatniej, sunąc palcami wzdłuż wąskich, acz kuszących bioder, czasami zahaczając opuszkami o czerwone pośladki, jednak nie za mocno, jakby czekał na bezsprzeczne potwierdzenie. Właśnie, potwierdzenie. Tylko tego się spodziewał i Min o tym wiedział. Taehyung go już całkowicie przejrzał.

Yoongi był wyposzczony. Jego ciało łaknęło dotyku innego, niż jego własny. W rzeczywistości czuł się okropnie z tym, jak potraktował Jimina, który przecież był dla niego najważniejszy. Nie potrafił jednak inaczej. Nie mógł już znieść tego, że w ostatnim czasie za każdym razem, gdy się kochali, prócz przyjemności, i to w dodatku nie takiej, jakiej naprawdę pragnął, oraz pędzącego oddechu Jimina na skórze, czuł jeszcze upokorzenie, wstyd i frustrację. I wszystko to do pewnego momentu w sobie tłumił. W końcu jak miałby porozmawiać o tym z Parkiem? Wiedział, jak niezwykle wrażliwy był jego chłopak, choć tak naprawdę nieczęsto to okazywał. W rzeczywistości każda, nawet najmniejsza uwaga odciskała na nim piętno. Zwłaszcza, jeśli chodziło o ich związek, i Min już zdążył się o tym przekonać. Wiedział, że w ten sposób również rani Jimina. Ale co miał zrobić? Jak miał mu to powiedzieć? “Nie pamiętam, kiedy ostatni raz z tobą doszedłem”? “Wybacz, ale nie doprowadzasz mnie już do szaleństwa”? “Wiem, że nie lubisz być wobec mnie brutalny, ale właśnie tego potrzebuję”? To ostatnie brzmiało najgorzej na świecie. Nie potrafiłby w końcu wywrzeć na Jiminie takiej presji. Wiedział, że Park jest z lekka przeciwny jego upodobaniom i, pomimo wielu rozmów, nie zmienił zdania, co do tego. Po pewnym czasie dyskusji Yoongi po prostu się poddał. Starał się, jak tylko mógł, by czerpać rozkosz z ich seksu, do tego stopnia, że w końcu nauczył się idealnie udawać i grać, ale w pewnym momencie jego wewnętrzna szala goryczy się przelała. Zaczął unikać zbliżeń z Jiminem, jak ognia. Bał się, że dłużej nie wytrzyma i cała jego frustracja ujrzy światło dzienne w najgorszym momencie.

I właśnie teraz sięgała ona zenitu. Jego ciało drżało, krew wrzała, a każda jego cząstka wyrywała się w stronę Taehyunga. Yoongi tak cholernie potrzebował w końcu czegoś mocnego. Potrzebował, by ktoś się nim porządnie zajął, nie miał dla niego litości, by doszczętnie go zrujnował, wypieprzył tak mocno, że zapomniałby własnego imienia.

Marzył, żeby to Jimin zajął się nim w ten sposób. Niemal zawsze właśnie to wyobrażał sobie, masturbując się w czterech ścianach Genius Lab, klepiąc swoje własne pośladki i raz po raz smagając je paskiem. Ale wiedział, że tak naprawdę Park nigdy nie podniósłby na niego ręki, nawet podczas zabawy. Yoongi jednak nie mógł tak po prostu stłumić swoich potrzeb. Musiał jakoś sobie dogodzić.

A Taehyung nadawał się idealnie. Już sam sposób, w jaki go dotykał, sprawiał, że Min się rozpływał. I w istocie, choć wzbraniał się przed tym, to pragnął tego wszystkiego, co Kim mu zaproponował. Pragnął choćby namiastki tej brutalności. Chciał poczuć się bezbronny, zdany na czyjąś łaskę, chciał stać się przydatną zabaweczką, która przyniosłaby komuś wiele rozkoszy, ale w zamian otrzymała tylko bezlitosne obelgi, klapsy i starannie wymierzone, siarczyste policzki. Chciał usłyszeć w końcu od kogoś, że jest małą, wyuzdaną suką, która nic, tylko potrafi być ostro rżnięta. Pragnął, żeby ktoś wziął go mocno, żeby go przepieprzył, jak nigdy dotąd, żeby doprowadził go do płaczu z bólu i jednoczesnej rozkoszy, zajął się nim tak dobrze i upewnił się, że przez następne dni nie będzie w stanie normalnie usiąść.

Ale Jimin nie był w stanie tego zrobić.

I Jimin również sam zawitał do Genius Lab, by zaproponować mu ten dziwny pomysł. Jimin sam zapytał Yoongiego, czy nie chciałby przespać się z Taehyungiem. Sam chciał, by raper się zgodził.

I Kim miał rację. Już wtedy w jego głowie zrodziła się wizja jego i Tae, uprawiających zwierzęcy, intensywny seks, o jakim Min zawsze marzył. I choć w pierwszej chwili była to tylko fantazja, która nie powinna z początku w jego mniemaniu zostać spełniona, tak teraz nie wyobrażał sobie wyjść z tego pokoju bez kolejnych śladów na pośladkach, bez sinego odbicia palców na szyi po podduszaniu, bez spermy, spływającej wzdłuż bladych ud, i bez porządnie rozepchanego tyłka.

✧✧✧

Aż sama nie wierzę, że w końcu udało mi się skończyć ten rozdział.

Przyznam szczerze, że ostatnio nie było u mnie najlepiej, jeśli chodzi o samopoczucie, i nie byłam po prostu w stanie jakkolwiek wydajnie pisać. Ale czuję, że jest choć trochę lepiej, więc będę starała się wstawiać chociaż trochę częściej.

Trzymajcie się i dbajcie o siebie, kocham Was najmocniej ✨

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro