𝟮𝟬. ❝𝙞𝙨 𝙩𝙝𝙖𝙩 𝙬𝙝𝙖𝙩 𝙮𝙤𝙪 𝙬𝙖𝙣𝙩, 𝙗𝙪𝙣𝙣𝙮?❞
❦❦❦
Jimin miał mroczki przed oczami. Jednocześnie dziwnie pobielała wizja rozmywała się przed nim jeszcze przez kilka dłuższych chwil po osiągnięciu spełnienia, kiedy jego członek zmiękł, a oddech z wolna się wyrównywał. Kiwając się niestabilnie na drżących nogach, oparł się o krawędź łóżka i niemal na oślep dosięgnął dłonią twarzy wciąż leżącego na materacu Yoongiego, gładząc go po policzku i palcami wędrując delikatnie pośród kosmyków jego włosów.
— Yoonie — przywołał jego imię miękko, choć jego głos był odrobinę ochrypły. — Yoonie, czy wszystko dobrze, mój książę?
Min pokiwał niespiesznie głową, samemu nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Oddychał ciężko, łapczywie chwytając każdy dech — jego klatka piersiowa poruszała się w górę i w dół odrobinę wolniej, niż wcześniej, ale wciąż widocznie.
— Dacie radę przenieść się na fotel? — zapytał Taehyung, nachylając się nad Yoongim, wzrokiem moment później przechodząc także do Jimina. — Chciałbym się teraz zająć Jeonggukiem. I chcę, żebyście wszystko dobrze widzieli.
Park odetchnął głęboko, pochylając się nad Minem bliżej. Nie przestawał przeczesywać palcami jego włosów, czule odgarniając je z jego twarzy, gdzie lepiły się do spoconej skóry.
— Damy radę, kochanie? — skierował pytanie w jego stronę, zdecydowanie bardziej przejmując się jego stanem. Usiłował złapać z nim kontakt wzrokowy, wodząc oczami za jego nieco rozbieganym spojrzeniem. Opuszkami palców czule muskał jego policzki.
Yoongi z trudem przełknął ślinę, jaka przez ostatnie sekundy tworzyła lepką gulę w jego gardle, lepiąc się do jego ścianek. Złapanie wolniejszego, stabilniejszego oddechu było dla niego ogromnym wysiłkiem. Miał wrażenie, że wciąż jeszcze nie odzyskał czucia w swoich kończynach, choć jego umysł powoli zaczął się już rozjaśniać po chwilowym zamroczeniu, spowodowanym potężnym orgazmem, kolejnym tej nocy. Już dawno przestał liczyć, ile razy zdołał się dziś zatracić w rozkoszy; ile razy stracił kontrolę, tonąc w pieszczotach otaczającej go trójki członków zespołu, i ile razy drżał na całym ciele, podczas gdy z jego członka ciekła biaława substancja, będąca namacalnym dowodem, na to, jak dobrze mu z nimi było. Nie miał głowy do liczb. Teraz myślał tylko o tym, jak cholernej przyjemności doznał, i ile razy jeszcze ktoś tej nocy doprowadzi go do takiego stanu.
Finalnie to Jimin pomógł mu wstać — czy też raczej sam podniósł go z łóżka ostrożnym ruchem, wsunąwszy ramiona pod jego lepiące się nieco do pościeli plecy. Yoongi niespiesznie odzyskiwał chociaż namiastkę czucia w swoich kończynach, rozprostowując je, uprzednio całe zesztywniałe. Objął Jimina za szyję ramionami, zsuwając nogi na podłogę. Wciąż się chwiejąc, przez kilka sekund utrzymywał swoje ciało w miarę wyprostowane tylko dzięki temu, że wspierał się na młodszym. Znalazłszy się w pionie, musiał też kilka razy zamrugać, by odgonić uporczywe mroczki, jakie pojawiły się pod jego powiekami.
Asekurując go poprzez umiejscowienie rąk na jego nieco kościstych biodrach, Jimin podprowadził go do fotela. Stojąc do niego tyłem, ugiął jedynie kolana i już wylądował na siedzisku, wysuwając się odrobinę z uścisku Mina i poluźniając uścisk swoich dłoni na jego ciele, ale nie puszczając go. Skinął głową w kierunku swoich ud zachęcająco.
— Chodź tu do mnie, słodki.
Nie musiał go bardziej przekonywać. Yoongi i tak zareagował instynktownie. Na drżących, gibiących się niespokojnie pod jego ciężarem nogach pochylił się nieco i wsunął się w ramiona Jimina, momentalnie zaciskające się na jego drobniejszej postaci. Usadowiwszy się bokiem na jego kolanach, przylgnął do niego całym ciałem, zwijając się tuż przy nim w kłębek. Rozgrzany policzek przytulił do jego piersi, a dłońmi subtelnie objął go za szyję, wędrując opuszkami palców po jego przyjemnie ciepłej skórze. W dalszym ciągu bez pośpiechu próbował choć odrobinę wyrównać swój oddech. Wciągał powietrze do płuc i wypuszczał je powoli, przymykając okalane smolistymi rzęsami powieki.
Prawdę powiedziawszy, nie sądził, że będzie czuł się tak swobodnie, by po prostu wgramolić się na jego uda i wtulić się w jego gorącą klatkę piersiową czule, tak, jak robił to często, zanim między nimi pojawiło się to niewyjaśnione wciąż do końca spięcie. Zwłaszcza po tym, co zdążyło się już wydarzyć dzisiejszej nocy w tej sypialni. Być może to ta rozkosz, zaledwie chwilę temu przepływająca przez całe jego ciało i wstrząsająca nim dogłębnie, wraz z faktem, że przed chwilą obaj przeżywali chwilę uniesienia z dwójką innych mężczyzn, sprawiła, że lgnęli teraz do siebie z taką łatwością. I obaj byli na ten moment już zbyt zmęczeni, by nad tym myśleć.
Yoongi poruszył się lekko, by usadowić się na nim nieco wygodniej. Jego usta musnęły nieco odchyloną szyję Jimina w miejscu tuż przy płatku jego ucha, pozostawiając tam pojedyncze, czułe cmoknięcie. Park mruknął na to z zadowoleniem, przymykając odrobinę oczy i opierając się komfortowo na fotelu.
— Hej, hej — odezwał się Taehyung, chcąc ponownie zwrócić na siebie ich uwagę. Pstryknął palcami w górze, by przyciągnąć do siebie ich spojrzenia. — Macie patrzeć. Mówiłem, chcę, żebyście wszystko dobrze widzieli.
Starsi członkowie zespołu obaj mieli problem ze skupieniem wzroku w jednym konkretnym miejscu. Yoongi, opierając się o przyjemnie ciepłe ramię Jimina, miał wrażenie, że mógłby w takim położeniu zaraz odpłynąć, po prostu zapaść w błogi sen. Nie pomagało wcale to, że Park jedną z dłoni zaczynał gładzić go delikatnie, z czułością po głowie.
Widok Jeongguka na łóżku jednak odrobinę go ocucił.
Kiedy on i Jimin z lekkim trudem przenieśli się na fotel i usadowili się na nim, wtuleni w siebie, Jeon zdołał już zmienić pozycję i położyć się w poprzek łóżka na plecach. Kolana miał ugięte, unosząc przy tym nogi, które w powietrzu przytrzymywał mu Taehyung. Klęcząc tuż przy jego głowie na materacu, obejmował go ramieniem pod kolanami, ściskając jego uda, eksponując jego pośladki doskonale w kierunku Parka i Mina. Spomiędzy dwóch krągłych półkul wyłaniało się delikatne, różowawe wejście, pulsujące niespokojnie, kuszące, wręcz hipnotyzujące. Tak, jak to określił Kim — widzieli wszystko bardzo dokładnie.
Tae nachylił się nad Jeonggukiem jeszcze bliżej, tak, że ich nosy nieomal się zetknęły, a jego rozpalony oddech rozbił się na policzkach młodszego. Uśmiechnął się, subtelnie wznosząc kąciki ust, mrużąc przy tym sugestywnie powieki.
— Jak się czujesz z tym, że Minnie i Yoonie-hyung wszystko teraz widzą, Ggukie? — wymruczał, czubkiem nosa przesuwając delikatnie po jego policzku. Westchnął cicho. — Jesteś taki bezbronny, zupełnie na widoku... Mają wgląd na wszystko, wiesz?
Szepcząc to do niego, jedną dłonią przewędrował po pościeli, by dosięgnąć jego pośladków i jeden z nich uraczyć nieznacznym klapsem. Jeongguk drgnął, wydając z siebie niewyraźne stęknięcie. Jego usta powoli rozciągnął delikatny uśmiech, pewny, wręcz bezczelny.
— Liczę tylko na to, że pokażesz im dobrze, na co cię stać, Taehyungie — szepnął, zwilżając wargi koniuszkiem języka. Pozostawił na nich odrobinę śliny, połyskującej w półmroku. — I zajmiesz się mną tak dobrze, że zapomnę, co to wstyd.
Brzmiało to, niczym wyzwanie — Jeongguk z premedytacją dobrał w ten sposób słowa, prowokująco unosząc brwi i mrużąc oczy, przez co cienie jego smolistych rzęs okalały jego rumiane policzki. I choć na Kima tego typu zagrywki nie działały tak, jak na samego najmłodszego członka zespołu, lubującego się w rywalizacji, tak w tym momencie nie mógł po prostu zbagatelizować jego słów. Nachylił się jeszcze odrobinę; ich nosy zetknęły się, a rozpalone oddechy zderzyły.
— Och, czyli tak chcesz się bawić, hm, Jeonggukie? — mruknął, cmokając czubek jego nosa. Tuż po tym ustami zsunął się niżej, zahaczając o jego podbródek, przemierzając drogę przez szyję, aż do jego klatki piersiowej. Językiem przesunął wzdłuż jego splotu słonecznego, czego Jeon ani trochę się nie spodziewał, w odpowiedzi wzdychając cicho i wciągając powietrze ze świstem. Jęknął, gdy Taehyung zassał się mocniej w tamtym miejscu, pozostawiając delikatny, czerwonawy ślad. — Nie pozostawiasz mi wyboru, maleństwo.
Nie pozwolił Jeonggukowi nic na to odpowiedzieć. Prostując się odrobinę, gładko wsunął dwa palce między jego uchylone wargi, napotykając jego gibki język, sprawnie, odruchowo owijający się wokół nich. Uśmiechnął się z satysfakcją, słysząc pojedynczy odgłos odruchu wymiotnego, jaki wywołał u Jeongguka, gwałtownie sięgając paliczkami nieomal do jego gardła. Wycofał się ledwo o milimetr, wciąż jednak zaborczo wypełniając jego usta.
— Pośliń je dobrze, Jeonggukie — poradził zniżonym głosem, wpatrując się wprost w oczy młodszego, jakie zaszły odrobinę łzami. — Nie zamierzam używać żadnego lubrykantu, kiedy będę cię rozciągał. A muszę zrobić to dobrze, żebyś ładnie przyjął razem mnie i Jimina, prawda?
Ciało Jeongguka spięło się momentalnie na kilka sekund — Taehyung wyczuł to, jedną dłonią wciąż przytrzymując jego nogi. Parsknął miękko z rozbawieniem, powolnym ruchem wysuwając spomiędzy jego wilgotnych, zaróżowionych warg swoje paliczki, lśniące od jego śliny.
Słowa Kima zaalarmowały nie tylko Jeongguka, po jakiego ciele przeszedł elektryzujący dreszcz, ale też Jimina, wciąż trzymającego ciasno Yoongiego na swoich kolanach i obejmującego go ramionami. Mężczyzna przechylił nieznacznie głowę, spoglądając w kierunku Taehyunga z lekką konsternacją, źrenice mając odrobinę bardziej rozszerzone, niż zazwyczaj.
— Chcesz, żebym...?
Nie musiał dokańczać. Taehyung beztrosko uśmiechnął się w jego stronę, dłonią bez pośpiechu sięgając niżej wzdłuż ciała Jeona.
— Nasz Jeonggukie też zasłużył na nagrodę, nie sądzisz? — wymruczał, opuszkami palców muskając jeden z krągłych pośladków Jeona. — Masz jeszcze na tyle siły, by zająć się nim razem ze mną, prawda?
Jimin nie mógł się w pełni zgodzić — jego serce waliło jak młotem między jego żebrami, jakby miało je zaraz przebić, pot spływał wciąż po skórze, a gorąc ani na moment nie odpuszczał — ale jednocześnie nie mógł zaprzeczyć. Pewna jego część drgnęła nieznacznie na samo wspomnienie tego, co chciał zrobić Kim — Yoongi wyczuł to najlepiej, mając twardniejącego członka Parka tuż przy swoim udzie.
Niewiele myśląc, poruszył się odrobinę, zaraz wyrywając z ust Jimina ciche, acz przeciągłe westchnienie. Wtulił twarz odrobinę mocniej w zagłębienie jego szyi, policzkiem przylegając do jego rozpalonej skóry, a na jego ustach błądził błogi, ale usatysfakcjonowany uśmieszek.
Taehyung nie musiał nawet zerkać w ich stronę, by dostrzec zmianę, jaka zaszła w atmosferze, panującej w sypialni. Uśmiechnął się, swoim dotykiem przez kolejne kilka chwil drażniąc skórę Jeongguka, którego oddech zdawał się ugrząźć w gardle, pomimo tego, że jego klatka piersiowa falowała w zawrotnym tempie.
— Dam wam jeszcze chwilę — zapewnił. — Ale chcę, żebyście obaj patrzyli na Gguka, dobrze?
Mówiąc to zniżonym głosem, wzrokiem na powrót zawędrował w kierunku Jeongguka. Na chwilę przestając przytrzymywać jego nogi, które Jeongguk sam już utrzymywał nieco w górze, wolną dłonią pogładził jego rozpalony policzek. Odgarnął z jego twarzy pojedynczy kosmyk kasztanowych włosów, klejący się do jego skóry, czułym, subtelnym gestem.
— Bo jest najpiękniejszy, tak? — dodał z uśmiechem, kciukiem gładząc go czule po twarzy.
Po tych słowach bez pośpiechu przesunął się odrobinę w dół ciała Jeona, by móc dłonią sięgnąć między jego rozchylone pośladki. Po drodze złożył kilka pocałunków na jego ramieniu, cmoknął jego klatkę piersiową, musnął wargami również okolice bioder. Wilgotne palce przytknął do jego wejścia, ale nie próbował wsunąć ich tam od razu. Przed tym jeszcze nachylił się nad nim, by splunąć tam bezceremonialnie, obserwując, jak strużka jego własnej śliny zwisa z jego ust, a następnie spływa między pośladkami Jeongguka, jaki drgnął w odpowiedzi nieznacznie. Dopiero po tym, bez żadnego już ostrzeżenia naparł paliczkami na szparkę Jeongguka, która z lekkim oporem rozwarła się zaraz przed nim.
Taehyung nie miał już zamiaru przedłużać zbytnio ich zabawy. Momentalnie zaczął poruszać palcami w równym tempie, raz po raz wsuwając je weń i zeń wysuwając. Pomimo niezbyt dużego nawilżenia, robił to sprawnie, gładko, zerkając na twarz Jeona, wykrzywiającą się w delikatnym grymasie.
— Dwa palce to dla ciebie nic, prawda, Jeonggukie? — wymruczał, zatrzymując paliczki na kilka sekund głęboko w jego wnętrzu, by wykonać niewielkie kółko nadgarstkiem. — Jesteś już tak dobrze rozciągnięty, Ggukie... Ale to nie wystarczy, jeśli chcesz przyjąć jednocześnie mnie i Jimina, wiesz?
Jeongguk odmruknął coś niewyraźnie; mięśnie jego odbytu spięły się odrobinę na kilka sekund, lgnąc do paliczków Kima. To nie powstrzymało jednak Taehyunga przed tym, by leniwie wsunąć kolejny palec w jego wnętrze, dołączając go do dwóch pozostałych. Jego szparka, mimo tego, że była zwilżona wyłącznie śliną, przyjęła go dość gładko, choć przy akompaniamencie przeciągłego jęku, wydobywającego się z ust Jeona.
— Och... Właśnie tak... — wyszeptał powoli Kim, z ust wypuszczając ze świstem powietrze, czując aż jego gorąc na swoich odrobinę spierzchniętych wargach. Z lubością przypatrywał się, jak wnętrze Jeongguka pochłania centymetry jego złączonych palców, pulsując wokół nich. Złożył pojedynczego całusa niedbale, acz czule na jego udzie. — Tak pięknie sobie radzisz... Może zaraz uda ci się jeszcze więcej, hm?
Poruszył palcami w jego dziurce gładko, małym paliczkiem muskając jego rowek, drażniąc go w ten sposób. Jeongguk westchnął miękko, wypuszczając z płuc powietrze, jakie wstrzymywał przez kilka sekundy. Odchylił nieco głowę, pozwalając kosmykom swoich włosów rozsypać się jeszcze niedbalej na pościeli wokół swojej głowy, jakoby aureola bez żadnego ładu.
— Tae... — wystękał dość cicho, przełykając przy tym ślinę, lepiącą się do jego podniebienia. Usta miał nęcąco rozchylone i, zerknąwszy znów w jego kierunku, Kim musiał powstrzymać się, by nie oderwać dłoni od jego pośladków i nie rzucić się na niego z żarliwymi pocałunkami. — Chyba... Chyba nie chcesz, żebym doszedł od samych twoich palców, prawda?
Starszy wokalista roześmiał się dźwięcznie, choć odrobinę chrapliwie w odpowiedzi. Zwilżył wargi koniuszkiem języka, wpatrując się wprost w przymglone ślepia Jeona. Nie przestawał poruszać palcami raz po raz w jego wnętrzu, odrobinę przyspieszając.
— Aż tak doceniasz moje umiejętności, Ggukie? — wymruczał zniżonym głosem. — Nie zdążyłem się jeszcze nawet rozkręcić, skarbie.
Wykręcił delikatnie nadgarstek, by móc pracować nim intensywniej. Rozszerzał przy tym palce lekko między ściankami dziurki Jeona, z każdą chwilą przesuwając granicę jego wytrzymałości, rozciągając go coraz lepiej.
— Naprawdę chcę zobaczyć, ile z moich palców dasz radę w siebie zmieścić, króliczku.
Jego szept rozległ się tuż przy uchu najmłodszego z członków, łaskocząc jego małżowinę. Jeon nawet nie odnotowywał, w którym momencie Taehyung zdołał wyciągnąć się tuż obok niego, dłonią dalej będąc w stanie przebierać między jego pośladkami. Jego nos przylegał nieomal do rozpalonego, poczerwieniałego policzka ciemnowłosego.
Jeongguk zacisnął powieki, usiłując z trudem złapać odrobinę powietrza przez uchylone wargi. Mogło się wydawać, że Kim nie powinien był już na nowo w tak szybkim tempie doprowadzać go do takiego stanu — w końcu jedynie kilka chwil temu naparł palcami na jego wejście. Jednak gorąc, unoszący się w powietrzu, osiadający na skórze i wdzierający się do płuc z każdym zaczerpniętym z wysiłkiem oddechem, sprawiał, że coraz ciężej było mu myśleć. W jego głowie po raz kolejny tego wieczoru zaczynał sukcesywnie panować chaos.
Młodszy czuł usta Taehyunga na swojej skórze, jego język, łaskoczący ją delikatnie. Jego usta zassały się na krótką chwilę na fragmencie jego żuchwy, pozostawiając tam subtelnie czerwony ślad, rozmywający się po kilku sekundach.
— Wyglądasz przepięknie — sapnął, ciepłym oddechem wywołując kolejne kropelki potu, wstępujące na czoło Jeona. Drgnął nieco, palcami sięgając w jego wnętrze jeszcze głębiej. — Uwielbiam to. Uwielbiam na ciebie patrzeć, kiedy jesteś właśnie...w tym stanie. Taki...uległy, posłuszny — zamruczał z zadowoleniem, cmokając kilkukrotnie jego szyję i rozpalone miejsce za uchem.
Docisnął najmniejszy palec do jego pulsującej coraz bardziej niespokojnie dziurki, finalnie także wsuwając go między ścianki jego odbytu. Odetchnął głęboko, napawając się pojedynczym, miękkim jęknięciem, wydobywającym się z ust Jeongguka, po raz kolejny cmokając go w odchyloną szyję. Jego wnętrze momentalnie wręcz zassało się wokół jego paliczków, jakby chciało je pochłonąć.
— Właśnie tak powinieneś wyglądać zawsze, gdy się tobą zajmuję, Jeongguk — szepnął bardziej zaborczym tonem, tak, by te słowa dotarły tylko i wyłącznie do jego uszu. Bez wahania wsunął całe cztery palce w jego wnętrze, rozpychając je dogłębnie bez żadnego kolejnego ostrzeżenia. — Moja mała, słodka kurewka.
Jeongguk nie był w stanie nic mu odpowiedzieć. Nie, kiedy znienacka poczuł się tak dokładnie wypełniony, niekontrolowanie zaciskając mięśnie swojego odbytu wokół czterech złączonych palców Taehyunga, poruszających się równo, mocno w jego wnętrzu. Choć na jego usta cisnęło się całe multum odzywek, jakimi chciał odpowiedzieć na słowa Kima, głos całkowicie zapadł się w jego gardle. Nie mogło się stamtąd wydobyć nic, prócz zdławionych jęków, które usiłował zdusić, przygryzając wargi.
Jimin przypatrywał się temu wszystkiemu — pośladki Jeongguka miał tuż przed swoimi oczami i nawet, gdyby chciał, nie byłby zwyczajnie w stanie odwrócić od nich wzroku. Mając bezwiednie rozchylone usta, źrenice rozszerzone tak, że zalewały nieomal całą powierzchnię jego czekoladowej tęczówki, przypatrywał się temu, jak mięśnie jego odbytu zasysają się coraz mocniej wokół paliczków Kima, jakby miały je zaraz w zupełności wsiąknąć. Widział doskonale, jak Taehyung dokłada do jego wnętrza kolejne palce, rozciągając go coraz mocniej i mocniej. Szparka opatulała je wszystkie tak ciasno, tak perfekcyjnie, jakby te zostały stworzone do jej idealnego wypełniania.
Ten widok był na swój sposób niebywale hipnotyzujący. Sprawiał, że Jimin, wpatrując się w dwójkę najmłodszych członków zespołu, zabawiających się, nieomal całkowicie zapominał o Bożym świecie. Na kilka dłuższych chwil oderwał się od rzeczywistości, wydając z siebie ciężkie, odrobinę świszczące oddechy. Choć ramiona wciąż miał położone na ciele Yoongiego, opuszkami palców jednej z dłoni gładząc jego talię, dopiero po kilku sekundach kątem oka dostrzegł, że ten porusza się nieznacznie, jakoby falując biodrami. Dopiero wówczas też poczuł dziwne ciepło oraz nieco lepką wilgoć gdzieś na swoim udzie.
Po jego ciele przeszedł dreszcz. Pośladki Mina przesuwały się miarowo po jego nodze w tę i z powrotem przy akompaniamencie jednoczesnych westchnień rapera. Jimin nie odnotował nawet momentu, w którym Yoongi przerzucił jedną z kończyn przez jego udo, by zamknąć je w uścisku między swoimi własnymi nogami. Minęło kilka chwil, zanim zorientował się, że Min zwyczajnie zaczął ocierać się o jego udo. A przy tym moczył jego skórę obficie preejakulatem.
Przełknął ślinę, wydając przy tym z siebie ciche stęknięcie. Nieznacznym ruchem rozciągnął się w fotelu odrobinę bardziej, by niezauważenie dać mu większe pole do popisu. Dłoń uniósł w jego kierunku, zgiętymi palcami subtelnie muskając zarysowany pod jego skórą kręgosłup, czując pod nimi przeszywające go dreszcze. Sięgnął aż jego karku, by następnie płynnym ruchem wsunąć dłoń między kosmyki jagodowych włosów i pociągnąć za nie delikatnie, ale stanowczo.
— Yoonie — wyszeptał chrapliwie wprost do jego ucha. Jego uwaga, wcześniej tak mocno skupiona na Taehyungu i Jeongguku, teraz została cała zwrócona ku niemu. Wystarczyła sekunda, by wyczuł, jak ruchy bioder rapera stają się odrobinę wolniejsze zaraz po tym, jak wplątał palce w jego włosy. — Jeśli chcesz ujeżdżać moje udo, przynajmniej się postaraj, koteczku.
Oddech Yoongiego zaświszczał. Mężczyzna odchylił głowę, mimo że Park wcale nie pociągnął jego włosów mocno — była to tylko reakcja na znienacka ogarniającą go jeszcze intensywniej przyjemność. Zupełnie niekontrolowanie, jak w amoku, pozwolił, by jego biodra wyrwały się do przodu mocniej. Jęknął, dociskając jądra do powierzchni uda Jimina. Oparł dłonie na podłokietnikach fotela, czując, że z trudem utrzymuje w tej pozycji równowagę.
Jimin wypuścił niespiesznie kosmyki jego włosów ze swojego uścisku. Ponownie przesunął palcami wzdłuż jego pleców, tym razem w dół kręgosłupa, wywołując na jego skórze elektryzujące mrowienie. Parsknął miękko z rozbawieniem, łaskocząc oddechem kark Yoongiego.
— Nie sądziłem, że tak szybko znowu się napalisz, Yoonie — wymruczał znów, pulchnymi wargami muskając fragment jego szyi. Docisnął je nieznacznie, składając w tamtym miejscu delikatny pocałunek. — Myślisz, że pozwolę ci dojść w tak mało wyrafinowany sposób? — uniósł sugestywnie brew, nieco unosząc nogę, by naprzeć nią z wiekszą siłą na wrażliwe miejsce między penisem a pośladkami Mina. Łamiący się jęk, jaki zaraz usłyszał, przepełnił go nieomal sadystyczną satysfakcją.
Przesunął obie dłonie na jego uda, czując doskonale, jak te niespokojnie drżą. Uśmiechnął się, gładząc je palcami i ściskając miękką, mlecznobiałą skórę, miejscami pokrytą drobnymi siniakami. Przesuwał nimi w dół i w górę, drażniąc go coraz bardziej z każdą sekundą. Z lubością przypatrywał się, jak jego pośladki trzęsą się na jego udzie. Z jego ust wydarł się cichy chichot, pieszczący uszy Mina.
— Możesz się o mnie ocierać, ile tylko zechcesz, słodki książę — oznajmił zniżonym szeptem, chrapliwym i nęcącym. — Ale na razie...nie masz prawa dojść, jasne?
Yoongi zamruczał nieomal, niczym prawdziwy kocur, z trudem hamując się przed tym, by nie zacząć falować biodrami do przodu i do tyłu właśnie w tej chwili, szybko, desperacko. Jimin wyraził się jasno — i właśnie to go powstrzymało. Jego uległość nie pozwalała mu zlekceważyć tej wypowiedzi, wybrzmiewającej tak zaborczo, tak władczo; tak, jak zawsze pragnął to od Jimina usłyszeć. Pomimo pożądania, przepływającego przez jego ciało, nie poddał się mu, przynajmniej nie od razu, nie teraz.
Jego ruchy były powolne, płynne. Ich tempo nadawał sam Park, zaciskając dłonie wciąż na jego smukłych udach i dyrygując nieomal każdym jego posunięciem. Nabrzmiały członek rapera pulsował, dociskany do masywnego uda Jimina. Wzdłuż jego trzonu spływał obficie preejakulat. Młodszy wokalista czuł, jak skóra Yoongiego lepiła się od potu, jak jego pośladki były wilgotne, jak gorąca wilgoć zbierała się w miejscu między jego udami, między jego członkiem a zaciskającym się desperacko wejściem, dociśniętym do jego nogi. Samo to sprawiało, że w nim samym na nowo rosło podniecenie — czy też raczej rosło jeszcze bardziej, nigdy nieugaszone.
Min niekontrolowanie spuścił głowę, zaciskając powieki i pojękując wciąż rozkosznie. Dłonią dopadł jednego z podłokietników fotela, próbując utrzymać równowagę, balansując wciąż na udzie Parka tyłem. Kosmyki fioletowawych włosów przysłoniły jego oczy, przez co nie zauważył, jak Jimin sięga w kierunku jego twarzy. Dostrzegł to dopiero, gdy jego palce musnęły jego podbródek, napierając na niego i tym samym zmuszając, by na powrót odchylił głowę i uniósł wzrok.
— Pamiętasz, co mówił Taehyungie, prawda? — szepnął mu Park do ucha, rozpalonym oddechem muskając jego kark. Wywoływał na jego skórze gęsią skórę, choć było mu tak niebywale gorąco. — Miałeś cały czas patrzeć, jak zajmuje się Jeonggukiem, mój książę. Bądź grzeczny i patrz uważnie.
Wypowiadając te słowa miękko, ucałował fragment ramienia Mina, muskając go także subtelnie koniuszkiem języka. Smak jego skóry rozlał się na jego języku. Upewniwszy się, że Yoongi patrzy z powrotem na wprost na Jeongguka i Taehyunga, przesunął paliczki z jego podbródka w dół jego ciała, w dół szyi, przez klatkę piersiową, falującą jeszcze niespokojniej pod jego sensualnym dotykiem, brzuch, aż do miejsca jeszcze niżej. Yoongiemu znów trudno było w pełni skupić się na obrazie przed nim, mimo że prezentował się on coraz ciekawiej.
— Jak myślisz, dasz radę przyjąć w siebie całą moją rękę? — Pomruk Tae brzmiał tak cholernie grzesznie. Jego zniżony ton, bezwstydny uśmieszek i nieprzyzwoite oblizanie warg same w sobie mogły posłać dreszcze wzdłuż całego ciała.
Jego cztery palce wciąż tkwiły w odbycie Jeona, rozciągając go nieomal tak, że gdyby je nagle wysunął, Yoongi i Jimin mogliby dojrzeć jego wnętrze, rozkosznie zaróżowione i pulsujące. Poruszał nimi powoli, wciskając je jednak głęboko. Z każdym posunięciem robił to mocniej, pokonując opór jego zaciskających się mięśni. Jeongguk mógł poczuć każdy centymetr jego palców, wbijających się w jego szparkę, nieomal całym sobą. Miał wrażenie, że dłonie Taehyunga są wszędzie; że jego dotyk jest wszechogarniający, otumaniający, tak intensywny. Kim sprawnie z każdą sekundą przesuwał jego granicę bólu. Rozciągał go sukcesywnie, gładko przeciskając się palcami coraz dalej. Bolało, ale w sposób tak dziwnie przyjemny. Dotychczas nie pomyślałby, że wizja całej pięści Kima, wciskającej się w jego wnętrze, może być całkiem podniecająca.
Taehyung kciukiem także pocierał rowek Jeona, w miejscu tuż nad jego rozpychanym wejściem, pod penisem. Ten dotyk również przyprawiał młodszego o dreszcze, sprawiał, że jego oddech przyspieszał, a z ust wymykały się niepowstrzymane westchnienia. Odnosił wrażenie, że znienacka stał się jeszcze bardziej wrażliwy, czuły na wszystko, co Kim z nim robił.
— T-Tae, j-ja... — usiłował coś z siebie wydusić, nie wiedząc jednak w tym momencie, jak w ogóle złożyć składne zdanie. Nie był pewien też, co, właściwie, chciał odpowiedzieć.
Taehyung wolną dłonią pogładził jego zaczerwieniony policzek w tak czuły, łagodny sposób, praktycznie do niego niepodobny, zwłaszcza w takiej sytuacji. Kciukiem otarł pojedynczą łzę, jaka pod wpływem emocji zupełnie niekontrolowanie spłynęła po jego palącej wręcz skórze.
— Hm, Jeonggukie? — wymruczał starszy w odpowiedzi na niewyraźne pojękiwania. Pochylał się tuż nad nim, spoglądając nań wprost z góry, ani na sekundę nie przestając rozciągać jego wnętrza czterema palcami. — Chcesz być dobrym chłopcem i przyjąć wszystko, co hyung ma ci do zaoferowania, króliczku?
Jeongguka znów przeszedł dreszcz — tym razem jednak znacznie intensywniejszy, niż poprzednie, łaskoczące jego lędźwie. Ten targnął jego ciałem, dosłownie, sprawiając, że Jeon szarpnął się aż na łóżku, wydając z siebie prawie że zduszony krzyk. Jego twarz oblałaby się jeszcze soczystszą czerwienią, gdyby było to w ogóle możliwe. Zawstydzenie zdawało się wdrapywać po jego ciele tak okropnie powoli, mieszając się z brudną przyjemnością, jaką czerpał ze słów Kima. Z tego, że starszy mówił do niego w ten sposób, nazywając siebie samego hyungiem. Nie mógł zrozumieć, dlaczego tak bardzo to na niego wpływa — czy to przez fakt, że na co dzień Taehyung nie wymagał od niego żadnych formalnych przyimków, nieważne, czy to przed kamerami, czy poza, czy też przez to, że w tych niektórych, nielicznych momentach lubił czuć się jak ofiara, na którą poluje drapieżnik. A Tae właśnie tak wyglądał, mówiąc to — niczym łowca, mający Jeongguka już w swoich szponach, patrzący na niego z góry, z wyższością, jakby na tę chwilę posiadał nad nim absolutną władzę.
Pokiwał głową. Na więcej nie było go w tej sekundzie stać, co wyraźnie nie spodobało się Kimowi, jaki momentalnie zmarszczył brwi, wyglądając przez to jeszcze bardziej zaborczo.
— Pełne zdania, Jeonggukie — pokierował go zniżonym tonem. — Chcę wiedzieć dokładnie, czego chcesz.
Pomimo ogarniającej go rozkoszy, mieszającej się nieznośnie ze zniecierpliwieniem, Jeon parsknął znienacka nieco chrapliwie. Wręcz bezwiednie uniósł brew z zainteresowaniem, oczy mając szeroko otwarte, wpatrzone wprost w Taehyunga.
— Och? Teraz nagle naprawdę interesuje cię to, czego ja chcę? — prychnął nieomal, oddychając ciężko, oblizując wargi.
Kim nie spuścił z niego wzroku, choć przez sekundę wyglądał na odrobinę zbitego z tropu. Nie dał jednak tego po sobie poznać, dłoń z policzka Jeongguka przesuwając na jego szyję, gdzie lekko wzmocnił swój uścisk. Jeon miał wrażenie, że ten jeden ruch sprawił, iż na nowo skulił się odrobinę, choć wciąż starał się przeszywać Taehyunga wyzywającym spojrzeniem.
Nie mógł się powstrzymać jednak przed zaciśnięciem powiek, kiedy palce starszego zatrzymały się w bezruchu w jego wnętrzu.
— Mogę przestać i zostawić cię tak niezaspokojonego na resztę wieczoru. Tu i teraz — ostrzegł, przekrzywiając lekko głowę. — Tego właśnie chcesz, króliczku? Bo nie dosłyszałem.
Z ust Jeona wyrwało się ciche, słabe westchnienie, brzmiące przy tym tak ulegle, jakby aura Kima znienacka stała się dla niego dziwnie wszechogarniająca i wgniotła go w materac. Najmłodszy wokalista nie mógł jednak zaprzeczyć temu, jak mocno Tae na niego działał. Jego pewność siebie zawsze mu imponowała — również i teraz w odpowiedzi na jego słowa, to, z jaką łatwością zdawał się utrzymywać go wciąż w ryzach, pomimo tego, jak bardzo Jeongguk miał ochotę mu odpyskować, zalała go kolejna fala intensywnego gorąca.
Poruszył niekontrolowanie biodrami, ledwie po sekundzie już nieznośnie odczuwając brak stymulacji.
— Daj mi wszystko, co masz do zaoferowania, hyung. Proszę — wyszeptał, przygryzając wargę.
Tyle najwyraźniej wystarczyło.
Palce Taehyunga rozszerzyły się, rozciągając jego wnętrze jeszcze mocniej. Jeongguk nie mógł zobaczyć tego, jak niebywale rozepchany jest w tej chwili jego odbytu, ale doskonale to czuł, zasysając się na każdym centymetrze paliczków Kima. Wiedział, że jego wejście nie jest już tylko lekko zarumienione, a z pewnością napływa soczystą czerwienią, pulsując w nierównym rytmie desperacko. Odnosił wrażenie, że traci nawet czucie w pośladkach pod wpływem stanowczego dotyku Taehyunga, jak i przez to, że jego nogi wylądowały już nieomal za jego głową.
Kciuk Kima zdawał się w miarę gładko dołączyć do pozostałych palców, posuwających się w szparce Jeona między jego rozchylonymi półkulami. Z ust młodszego wydarło się ciche stęknięcie, a jego głowa odchyliła się, kiedy poczuł, jak wszystkie paliczki jednej z dużych, męskich dłoni Taehyunga wsuwają się w niego bezceremonialnie. Gdy jednak starszy pchnął nadgarstkiem odrobinę mocniej, dalej, głos Jeongguka na kilka sekund ugrzązł zupełnie w jego gardle. On sam miał wrażenie, że na moment wszystko wokół niego ucichło, pozwalając mu usłyszeć szum jego własnej krwi w uszach.
Przez chwilę wydawało mu się, jakby ktoś chciał mu rozerwać wnętrzności. Jakby przyjmował za dużo, robił coś, na co wcale nie był gotowy. Jakby znajdował się jeden ruch od tego, by jego mięśnie po prostu pękły, ot tak, pod naporem wsuwającej się w niego tak nieznośnie powoli ręki Taehyunga. Czuł każde drgnienie jego dłoni całym sobą, targany dreszczem po same czubki palców. Usta miał szeroko otwarte, jak gdyby chciał krzyknąć, choć z jego ust nie wydobywał się jakikolwiek dźwięk. W tym samym momencie powieki miał mocno zaciśnięte, czując wzbierającą pod nimi wilgoć.
Ale najdziwniejsze było to, że to uczucie wcale nie było całkowicie nieprzyjemne. Owszem, bolało, ale Jeon wcale nie chciał, żeby Tae się wycofywał. Fakt, że tak przekraczał jego granicę bólu, sprawdzał, ile jest w stanie znieść, w pewien sposób działał na niego pobudzająco.
Dłoń Kima powoli zwinęła się w pięść, podczas gdy wnętrze Jeona wciąż z oporem pochłaniało jej kolejne milimetry. Spojrzeniem starszy wędrował pomiędzy jego dziurką, zaciskającą się desperacko wokół jego ręki, nabiegłą krwią i rozszerzoną tak mocno, że gdyby teraz szybko wysunął z niego wszystkie palce, mógłby zajrzeć głębiej w jego wnętrze, zaróżowione, gorące i wilgotne, a jego twarzą, rumianą, o ustach rozchylonych, wykrzywioną grymasem bólu, przecinającego się jednak z przyjemnością. Widział to doskonale.
Jeongguk uchylił nieznacznie powieki dopiero, kiedy poczuł nagły dotyk na swojej twarzy. Nie dłoni, a rozgrzanych warg, muskających jego policzek. Taehyung ucałował go subtelnie, następnie odnajdując jego usta, je też obcałowując z czułością.
— Bardzo boli? — zapytał szeptem łagodnie, rozpalonym oddechem opatulając jego wargi.
Jeongguk westchnął, odchylając głowę, by napotkać wzrok Kima, wpatrzonego w niego z troską, studiującego każdy detal jego lica, by dostrzec choćby cień większego dyskomfortu.
— T-Trochę... — odszepnął, starając się brzmieć jak najbardziej przekonująco, twardo, chociaż jego głos załamał się z lekka. — Ale nie przestawaj. Tylko...powoli.
Taehyung ułożył się wzdłuż ciała Jeongguka odrobinę wygodniej, ale tak, by być blisko niego i jednocześnie móc z łatwością sięgać wciąż między jego pośladki. Jego ruchy stały się mozolne. Bez żadnego pośpiechu sunął dłonią głębiej, wsuwając swoją zwiniętą pięść we wnętrze Jeona milimetr po milimetrze, spokojnie. Drugą ręką gładził subtelnie jego uniesione nogi, a ustami tworzył łaskoczącą ścieżkę wzdłuż jego żuchwy.
— Mój malutki króliczek... — mruczał wprost do jego ucha, a jego głos posyłał przyjemne mrowienie wzdłuż kręgosłupa Jeongguka. — Przyjmujesz mnie tak dobrze, taki dzielny... Hyung robi wszystko, żeby bolało jak najmniej, króliczku...
Przypatrywanie się Taehyungowi i Jeonggukowi w tej sytuacji było fascynujące. Ta czułość, ta zaborczość, przecinające się między sobą, sprawiały, że Yoongi z jeszcze większym zainteresowaniem przyglądał się im, chociaż dość trudno było mu skupiać się jednocześnie na nich i na poruszaniu odpowiednio biodrami. Ponadto jego uwagę rozpraszały dłonie Jimina, ułożone stabilnie na jego biodrach, muskające jego skórę niby nieznacznie, a jednak posyłające wzdłuż jego ciała przyjemne dreszcze. Młodszy kontrolował każde jego posunięcie. Zaciskając palce na wydatnych kościach jego miednicy, mógł spowalniać jego ruchy lub je przyspieszać. Pozwalając mu ocierać się z tą seksualną frustracją o jego udo, jednocześnie nachylał się w jego kierunku, by unoszącą się i opadającą rytmicznie klatką piersiową móc przylgnąć do jego zlanych potem pleców. Ciężkim oddechem opatulił płatek jego ucha, łaskocząc nim jego rozgrzaną skórę.
— Yoonie — szepnął znienacka, pulchnymi wargami nieomal przesuwając po jego szyi. Min wydał z siebie niepowstrzymane, ciche stęknięcie. — Chyba jednak Ggukie i TaeTae będą potrzebowali lubrykantu.
Yoongi zamarł cały, czując mocniejszy uścisk dłoni Parka na swoich biodrach, przytrzymujący go niespodziewanie w miejscu. Wciągnął powietrze ze świstem, pozbawiony nagle tej uzależniającej stymulacji, pragnąc w dalszym ciągu skakać na udzie Jimina, próbując gonić kolejny orgazm. Głos zatrzymał mu się w gardle; wydostało się z niego tylko pełne zawodu charknięcie. Jimin wbił palce mocniej w jego biodra.
— Mówiłem, że nie dam ci tak dojść, mój słodki książę — kontynuował Park, przesuwając dłonie odrobinę wyżej wzdłuż ciała Yoongiego, wyczuwając drżenie torsu pod paliczkami. — Bądź moim grzecznym księciem i podaj TaeTae lubrykant, dobrze?
Yoongi doskonale wiedział, że Taehyung z łatwością sam mógłby sięgnąć do szafki tuż przy łóżku po tubkę z lepką substancją, jaka ułatwiłaby mu dalszą penetrację Jeongguka pięścią. Nie śmiał jednak protestować. Nie, kiedy od Jimina biła znienacka tak władcza, dominująca aura, której Yoongi w żadnym wypadku nie miał dość.
Wstał powoli. Mrowienie w dolnych partiach jego ciała zdecydowanie mu to utrudniło. Na drżących nogach podszedł bliżej do łóżka, by chwycić buteleczkę lubrykantu i wyciągnąć ją w kierunku Taehyunga. Z tej perspektywy Jimin, siedzący wciąż w fotelu, miał doskonały widok na kształtne plecy rapera oraz jego krągłe, zaczerwienione pośladki.
Kim podniósł się nieco do pozycji siedzącej, mimowolnie wykonując nadgarstkiem ruch, który sprawił, że Jeon spiął się na moment, słyszalnie oddychając. Spoglądając na Mina, uniósł sugestywnie brew. Bezwstydnie zlustrował spojrzeniem całą jego sylwetkę, przez co Yoongi w ułamku sekundy poczuł się, jakby był pod mikroskopem, cały obnażony, w pełnej okazałości, jeszcze bardziej, niż już był teraz, zupełnie nagi przed całą ich trójką. Miał ochotę skulić się pod jego pełnym wyższości wzrokiem.
— Och, myślałem, że chodziło ci o inny rodzaj lubrykantu, Minnie... — odezwał się Taehyung, oblizując znacząco usta i zerkając na chwilę w kierunku swojego najlepszego przyjaciela, nim ponownie spojrzał na rapera.
Bez żadnego ostrzeżenia, nieśpiesznym, gładkim ruchem wysunął z wnętrza Jeongguka zwiniętą w pięść dłoń, wyrywając z jego ust kolejny przeciągły jęk. Pozostawił po sobie nieprzyjemną pustkę, rozchylone wejście, pulsujące niespokojnie, oraz zawód, przepływający przez całe ciało Jeona, które, pomimo bólu, zdążyło już uzależnić się od tego uczucia tak dosadnego wypełnienia. Skinął głową w stronę rozciągniętego wnętrza, tak doskonale widocznego przez to, jak rozwarte zostało, podczas gdy patrzył wciąż wymownie na Yoongiego.
— Poliżesz ładnie, koteczku?
Min wiedział, że w istocie wcale nie było to pytanie; nie oponował jednak. Przełykając z lekkim trudem ślinę, jaka zebrała się w jego ustach, zniżył się powoli, by uklęknąć na podłodze, bez słowa, niczym wytresowana suka, słuchająca bezmyślnie poleceń. Jego twarz znalazła się prawie że idealnie na poziomie pośladków Jeongguka, wydatnie rozchylonych, spomiędzy jakich wychylała się rozepchana szparka.
— Grzeczny koteczek — usłyszał zniżony pomruk Taehyunga w momencie, gdy jego usta zetknęły się z odbytem najmłodszego z członków zespołu.
Yoongi czuł na języku, jak mięśnie Jeona zaciskają się i rozluźniają raz po raz. Słyszał także jego świszczący oddech, przecinany pojedynczymi, piskliwymi stęknięciami, widział jego drżące uda, uniesione do góry. Wystarczyło zaledwie kilka sekund pieszczenia go delikatnie, by doprowadzić go po raz kolejny nieomal na skraj. Ścianki jego szparki na nowo przylegały ciasno do jego języka, sprawiając, że Yoongi mógł doskonale poczuć smak jego wnętrza. Już samo to spowodowało, że wzdłuż kręgosłupa rapera przewędrowały łaskoczące, elektryzujące wręcz dreszcze. Przytknął wargi mocniej do wejścia trzęsącego się Jeongguka na kilka sekund, nim czyjaś pięść gwałtownie, zaborczo zacisnęła się na jego włosach, odciągając go od kształtnych pośladków Jeona.
— No proszę, proszę, chyba oba nasze maluchy już się niecierpliwią — zamruczał Taehyung, uśmiechając się szeroko, palce mając wsunięte między miękkie, fioletowawe kosmyki. Bez trudu odchylił odrobinę głowę Yoongiego, by móc spojrzeć mu w twarz. — Ty niestety będziesz musiał jeszcze trochę poczekać, koteczku... Ale za to króliczek...
Ponownie odwrócił wzrok w kierunku Jeongguka, przenosząc dłoń z głowy Mina na jego włosy, by wpleść w nie palce z o wiele większą delikatnością, niż zrobił to w przypadku rapera. Drugą rękę znów zwinął w pięść, by wsunąć ją między pośladki młodszego — tym razem z większą łatwością, całkiem gładko. Poruszał nią kilka razy jeszcze, jakoby upewniając się, że Jeon jest dobrze rozciągnięty, choć to akurat widać było na pierwszy rzut oka. Jego wnętrze wychylało się spomiędzy dwóch krągłych półkul, tak czerwone, doskonale rozepchane, jakoby czekające już tylko na rozdzierające wypełnienie.
A jednak Taehyung sam sięgnął po opakowanie lubrykantu, otwierając je sprawnie. Zanim pozwolił, by pachnąca cytrusami substancja zetknęła się ze skórą Jeongguka, wylał ją na swoje palce, by ogrzać ją odrobinę. Dopiero potem wsunął lepkie paliczki w rozszerzoną dziurkę Jeongguka, nawilżając ją dokładnie.
— Jak chcesz to zrobić, Ggukie? — zapytał łagodnie, ustami łaskocząc delikatnie miejsce za jego uchem. — Chcesz, żebym najpierw wsunął się w ciebie i żeby potem Jimin zrobił to samo od tyłu, króliczku? Tak będzie ci najwygodniej, skarbie.
Jeongguk pokręcił powoli głową, nie uchylając jednak jeszcze powiek.
— Chcę... Chcę go ujeżdżać — sapnął, z lekkim trudem otwierając powoli oczy. Na jego smolistych rzęsach osiadły się drobne łzy wszechogarniającej przyjemności, przemieszanej z bólem. Jeon doskonale czuł, jak jego wnętrze pulsuje, rozwarte chyba tak, jak jeszcze nigdy.
Taehyung przekrzywił zalotnie głowę, podpierając się na materacu, by móc spojrzeć na twarz swojego chłopaka nieco z góry. Szafirowe kosmyki włosów opadły mu na czoło, oklejając je, niczym barwna aureola. Choć Kim Taehyung z pewnością nie był święty, zwłaszcza nie teraz, nie po tym, co się tu działo.
— Och? Chcesz znowu przyszpilić mnie do materaca i udawać, że mnie dominujesz, króliczku? — roześmiał się nieco złośliwie, palcami muskając jego policzek.
— Nie ciebie. Jimina.
Odpowiadając, nawet nie spojrzał na Taehyunga. Yoongi też wcale nie musiał patrzeć na Jimina, by wiedzieć, że jego usta w ułamku sekundy rozciąga chytry uśmieszek. Usłyszał krótkie, rozbawione parsknięcie najstarszego wokalisty, a następnie cichy trzask fotela, kiedy Park się z niego podnosił. Minęła sekunda i poczuł również kolejną dłoń, wplatającą się w jego jagodowe włosy.
— Słyszałeś, co powiedział Jeonggukie, prawda, mój śliczny książę? — wymruczał mu Jimin wprost do ucha, pochyliwszy się tuż nad nim. — Wstań.
W istocie nie musiał tego robić — palce Jimina owinęły się wokół jego smukłego ramienia i mężczyzna zaraz sam podniósł Yoongiego do pionu. Pchnął go ponownie w kierunku fotela, na który Min zaraz opadł, niczym szmaciana laleczka, jakoby nie posiadając wcale władzy we własnym ciele. Stęknął przy tym, znienacka odczuwając piekący ból w swoich soczyście poczerwieniałych pośladkach.
— Rozchyl nogi, Yoonie — zakomenderował Jimin, stając nad nim. Skinął głową znacząco w stronę podłokietników. — Szeroko. Wiem, że jesteś na tyle rozciągnięty, żeby dać radę.
Yoongi przełknął powoli ślinę, bez słowa sprzeciwu robiąc to, czego chciał od niego Park. Odrobinę niepewnie rozszerzył uda tak, by móc ułożyć każde z nich na podłokietniku. Czuł, jak jego mięśnie rozciągają się odrobinę, ale nie było to nic, do czego nie byłby przyzwyczajony. Jimin zdawał sobie sprawę z tego, jak wygimnastykowany Min potrafi być nie tylko ze względu na niektóre z ich bardziej wymagających choreografii. Poszczególne z pozycji, w jakich zwykli uprawiać seks, także tego wymagały.
Przez kilka sekund Yoongi miał wrażenie, że znów są tutaj kompletnie sami. To odczucie spotęgował jeszcze widok Jimina, niespiesznie kucającego między tak zachęcająco rozłożonymi nogami rapera. Wyglądał tak, jakby miał zaraz przylgnąć wargami do jego wejścia i wylizać go dokładnie, wsłuchując się w jego przyspieszony oddech i zniecierpliwione pojękiwania — jak robił to zawsze tak cholernie długo, upewniając się, że Yoongiego nie będzie bolało, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że jego chłopak właśnie tego chce, tuż przed tym, jak uprawiali tę subtelną, czułą miłość.
Teraz jednak spojrzenie wokalisty było inne. Jego oczy zdawało się przyciemnić zwierzęce pożądanie, zaborczość. Choć w tej pozycji to Jimin spoglądał na Yoongiego z dołu, Min i tak czuł się przy nim malutki, stłamszony, pod jego władzą.
— Chcę wszystko dokładnie widzieć — odezwał się Jimin zniżonym tonem znacząco. Jego rozgrzany oddech rozbił się na udzie Yoongiego, posyłając dreszcze wzdłuż całego jego ciała. — A ty masz siedzieć właśnie tak przez cały czas i patrzeć, jak zabawiam się z Jeonggukiem i TaeTae, tak? I się nie dotykać.
Na kilka sekund oddech Yoongiego został uwięziony w jego gardle, tak samo, jak jego głos, kiedy Park jeszcze bardziej zniżył się w jego stronę. Nie odrywając wzroku od jego oczu, hipnotyzując go tym pożądliwym spojrzeniem, ucałował finezyjnie wewnętrzną stronę jego alabastrowego uda. Mógł usłyszeć, jak raper z lekkim świstem wciąga krótko powietrze w płuca.
Po tym wyprostował się i odwrócił w kierunku łóżka, by zlustrować spojrzeniem sylwetki Taehyunga i Jeongguka. Uśmiechnął się do nich szeroko, mrużąc delikatnie oczy. Zrobił krok w ich stronę, by spojrzeć z góry na Jeona, wyglądającego na tak wymęczonego. Wiedział, że zaraz zrujnuje go jeszcze bardziej.
— A więc, Jeonggukie? Chcesz sobie trochę poskakać?
Choć Jeongguk oddychał ciężko, udało mu się rozciągnąć wargi w uśmiechu. Uśmiechu odrobinę aroganckim, któremu towarzyszyły rozszalałe ogniki w jego czekoladowych ślepiach.
✧✧✧
do końca zostało nam 3-4 rozdziały, that's crazy... fakt, że to miało być short story pwp XD
♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro