Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟭𝟮. ❝𝙞 𝙬𝙖𝙣𝙣𝙖 𝙨𝙚𝙚 𝙮𝙤𝙪 𝙩𝙤𝙪𝙘𝙝𝙞𝙣𝙜 𝙮𝙤𝙪𝙧𝙨𝙚𝙡𝙛❞

❦❦❦

Odgłos rozrywanej saszetki z prezerwatywą, tkwiącej między krawędziami zębów Jimina, odbijał się echem w czaszce Yoongiego, jednocześnie jednak wydając się być dziwnie odległym. Tak, jakby jego mózg nie do końca jeszcze pojmował to, co się wokół niego dzieje, choć mężczyzna miał przed oczami wyraźny, fizyczny dowód na to, iż to nie jego wyobraźnia płata mu wyjątkowo niemoralne figle, i że to nie jego wyposzczony umysł tworzy niebywale realistyczne wizje. Postaci Jimina i Jeongguka były żywe, prawdziwe, namacalne. Wystarczyło przesunąć się na skraj fotela, w którym Min nieustannie siedział w lekkim, bezwstydnym rozkroku, i wyciągnąć dłoń, by zanurzyć długie palce między kasztanowymi kosmykami włosów Jeona, by dotknąć jego skąpanych w karmazynie policzków, by przyciągnąć go bliżej i złożyć żarliwy pocałunek na jego napuchniętych, nabrzmiałych wargach, zapominając o wszelkich resztkach moralności. Choć myśli Mina były z lekka przyćmione, wydając się wciąż mało rzeczywistymi i prawdopodobnymi, tak ciało reagowało na nie doskonale, szybko i bez chwili zawahania, drżąc spazmatycznie.

Szmer wyciąganego z opakowania kondoma zmieszał się z szelestem bokserek, spuszczanych wzdłuż muskularnych ud Parka, w ciągu ledwo kilku sekundy jeszcze intensywniej rozbudzając zmysły rapera. Mężczyzna odnosił wrażenie, że powoli traci nad sobą kontrolę; że w jakiś dziwny sposób jego ciało i umysł rozdzielają się, a ostatki zdolności jego logicznego myślenia w międzyczasie gdzieś kompletnie przepadają, jakby nie chcąc już pozwalać mu dłużej rozmyślać nad niepoprawnością całej tej sytuacji, czego świadomość nieustannie balansowała gdzieś na krawędzi z tyłu jego głowy. Obecnie jednak był w stanie jedynie skupić się na nogach Jimina, w dół których przemieszczał się materiał bielizny, i chłonąć scenę przed nim każdym pojedynczym zmysłem — rozkoszować się widokiem dwójki rozpalonych, zroszonych gorącym potem ciał, wonią grejpfrutowego lubrykantu, zmieszaną z zapachem preejakulatu, brzmieniem ociężale zaczerpywanych oddechów oraz sporadycznych pomruków, smakiem pozostałości gorzkiego pocałunku pulchnych warg Jimina na języku i subtelnym, powolnym dotykiem własnych palców na swoim drgającym z niecierpliwości członku.

Bokserki Parka opadły na podłogę. Widać było na ich wewnętrznej powierzchni niewielką, acz soczystą plamę wilgoci, wypływającej od poczerwieniałego koniuszka jego penisa pod wpływem podniecenia. Roziskrzone spojrzenie Mina nie zatrzymało się jednak na niej dłużej, aniżeli sekundę, przemieszczając się w górę wydatnie zarysowanych łydek oraz linii umięśnionych ud, lśniących gorącym potem, finalnie docierając do samej naprężonej męskości. Ta sterczała dumnie między jego nogami, mokra i oblana już intensywnym karmazynem, na całej długości naznaczona bławatkowymi żyłami, które pulsowały niespokojnie. Źrenice Yoongiego automatycznie wręcz rozszerzyły się, zalewając smolistą barwą nieomal całą jego tęczówkę, a serce zaczęło momentalnie łomotać w unoszącej się desperacko piersi jeszcze donośniej, oddech zaś, łapany z trudem, prawie że zanikł. Znienacka ogarnęło go nierealistyczne, acz z jakiegoś powodu doskonale odczuwalne wrażenie, że ponownie przeżywa swój pierwszy raz. Czuł wówczas ekscytację, przemieszaną ze zdenerwowaniem i stresem, dokładnie tak, jak w tej chwili. Pamiętał także, iż członek Jimina zrobił na nim niemałe wrażenie — nie przez swój rozmiar, czy kształt, ale sam fakt, że raper mógł go zobaczyć. W ułamku sekundy przypominał sobie, z jakim zainteresowaniem nań spoglądał, nim zdecydował niespiesznie zacząć go lizać i smakować, aż w końcu wziąć w usta i odrobinę się popisać. Pomimo swojego doświadczenia, obawiał się, czy jego ruchy spodobają się Parkowi, i czy będą w stanie sprawić mu przyjemność. Przypomniał sobie, jak wodził językiem wzdłuż lepiącego się jego własną śliną trzonu, poruszając zawzięcie głową, a drżącymi odrobinę nerwowo dłońmi pieszcząc jego napęczniałe jądra. Jak jego ciało trzęsło się z ekscytacji i podniecenia, kiedy o jego uszy ocierało się niskie brzmienie ekstatycznych pomruków Jimina, a nabrzmiałe wargi pochłaniały kolejne centymetry jego członka. Choć już wcześniej odczuwał tęsknotę za jego dotykiem, za jego palcami, wplątanymi stanowczo, acz subtelnie w jego włosy podczas ich seksu oralnego, za jego słowami aprobaty oraz drżeniem bioder, tak teraz to uczucie stało się niemal namacalne, wyczuwalne w gęstym powietrzu, osadzające się kolejnymi pokładami gorąca na jego ramionach. Język Mina niekontrolowanie wysunął się z jego ust, by swym koniuszkiem zwilżyć jego wargi z wyraźnym pragnieniem, skraplającym się w postaci rozpalającego potu i uwidaczniającym się w niepohamowanym podrygiwaniu rozwartych ud oraz świdrującego spojrzenia, wymierzonego w samą główkę członka Parka. Przełknął z trudem ślinę, stwarzającą przez moment gulę w jego gardle, wiercąc się odrobinę w fotelu, ale ani na moment nie przemieszczając swojego wzroku. Pożądanie buchało w nim, niczym najżywszy ogień, łaskoczący swoimi jaskrawymi płomieniami każdy pojedynczy nerw w jego organizmie — a to wszystko przez widok penisa Jimina, z którym Yoongi nie miał już od pewnego czasu, jak zdawał się być teraz dlań wiecznością, do czynienia.

Tak cholernie chciałby mu teraz żarliwie obciągnąć, chciałby przełknąć z lubością każdą najdrobniejszą kropelkę jego nasienia, a następnie jeszcze wylizać jego przyrodzenie do czysta. Chciałby wdrapać się na jego umięśnione uda i go dosiąść, ujeżdżać aż do nieprzytomności, otulić całą jego długość ściankami swojego odbytu i pozwolić się wypełnić kolejnymi salwami gorącej spermy — zwyczajnie zrobić wszystko, ażeby sprawić mu przyjemność i móc jęczeć jego imię bez ustanku, niczym mantrę, skomląc i błagając o jeszcze więcej.

Być może nawet wprowadziłby wszystkie te wizje w życie, sprawiłby, że stałyby się rzeczywistością, przesiąkłą rozgrzanym, lepkim potem, bezwstydnymi jękami oraz zwierzęcymi pchnięciami. Być może wyrwałby się w stronę Jimina, w stronę jego penisa, zdecydowanie najbardziej absorbującego obecnie jego uwagę, byleby chociażby musnąć go palcami oraz językiem, by móc choćby poczuć go między swoimi pośladkami. Zrobiłby to wszystko, by zaspokoić swoje buzujące pragnienie, którego nie potrafił już dłużej zdzierżyć, gdyby nie został wyrwany gwałtownie z tego ekstatycznego letargu przez Jeongguka, który podchwycił jego intensywne, pożądliwie spojrzenie.

— Nie musisz się tak gapić, hyungie — wymruczał z rozbawieniem, na ustach mając cwany, szeroki uśmieszek, a w oczach kuszący błysk. Zagryzł delikatnie wargę, mrużąc swe czekoladowe ślepia, i, zniżając głos, dodał sugestywnie: — Jestem pewny, że dzisiejszej nocy jeszcze sobie na nim poskaczesz.

Treść jego słów dotarła do Mina z lekkim opóźnieniem, spowodowanym mgłą podniecenia, zasnuwającą jego umysł, ale mimo to sprawiła, że w ułamku sekundy serce podeszło mu do gardła pod wpływem ekscytacji i rozochocenia, jakie nagle weń uderzyły. Ich brzmienie gwałtownie wbiło się w jego narząd zmysłu słuchu, moment później jakoby okrążając cały układ nerwowy i rozbudzając go jeszcze bardziej, powodując, że każde doznanie i bodziec chłonął jeszcze intensywniej. Jego smukłe uda, które moment wcześniej były tak bezwstydnie rozsunięte, teraz ponownie złączyły się i zacisnęły, drżąc niekontrolowanie wraz z pulsującym, poczerwieniałym członkiem. Na ten widok Jeon roześmiał się, na wpół z pobłażaniem, na wpół z drwiną.

— Jeśli będziesz grzeczny, hyungie, to może...podzielimy się — wymruczał kusząco, mrużąc oczy i zwilżając wargi koniuszkiem języka. Doskonale widział, jak ogromną ma przewagę w całej obecnej sytuacji, i nie zamierzał jej nie wykorzystać. — Z chęcią zobaczę, jak go ujeżdżasz, jęcząc jak rasowa suka, bo od tak dawna nie miałeś w dupie jego bolca, hm?

Oddech Yoongiego był ciężki, nierównomierny — po tych słowach zdawało się jednak, że wręcz zanikł. Choć na co dzień raper nie pozwoliłby, ażeby najmłodszy członek zespołu się w ten sposób do niego odzywał, tak teraz bezczelność Jeona zwyczajnie go podniecała. Każde kolejne słowo, każde kolejne spojrzenie jego kawowych oczu, rzucane z jawnym przekąsem spod gęstych, hebanowych rzęs, momentalnie przyspieszało bicie jego serca, drżenie i wiotczenie kończyn oraz napływ wrzącego wręcz potu, rozpalającego jego alabastrową skórę. Sprawiało, że już nie wiedział, komu bardziej pragnąłby się w tej chwili oddać bez jakiegokolwiek sumienia oraz poczucia moralności, i dla kogo głośniej krzyczałby z rozkoszy.

— Chcesz tego, prawda, hyungie? — Po kilku sekundach dotarł do niego kolejny niski pomruk, wypływający spomiędzy nabrzmiałych warg Jeona. Jego spojrzenie było świdrujące, posyłane spod zmrużonych sensualnie powiek oraz uniesionych zawadiacko, frywolnie brwi. Pomimo tego, że był cały nagi, ukazany w pełnej krasie, pośladki mając uniesione wysoko, a drżące ramiona wsparte nieomal na samej krawędzi materaca, to w tej chwili właśnie jego wzrok najbardziej hipnotyzował.

Ani na moment nie przerywając kontaktu ich przesiąkłych pożądaniem, iskrzących się rozochoceniem ślepi, Yoongi owinął dłoń jeszcze ciaśniej wokół trzonu własnego członka, ściskając go tak mocno, aż dokładnie wyczuł rozpaczliwe pulsowanie purpurowych żył, rozciągających się na całej jego długości i uwydatnionych w stanie podniecenia. Moment później zaczął jeszcze szybciej poruszać nadgarstkiem w górę i w dół, wydając przy tym desperackie westchnienia i łapiąc wręcz żarłocznie oddech.

— Tak — charknął przez zaciśnięte zęby z ledwością, trzęsąc się w fotelu pod wpływem nieznośnej, frustrującego go żądzy. Odchylił odrobinę głowę i przymknął oczy, a jego szczęka napięła się wyraźnie, nim z gardła wydarło się jeszcze bardziej zrozpaczone, nasączone nieomal namacalnym, unoszącym się w powietrzu rozochoceniem warknięcie, poprzedzone krótkim, stłamszonym jękiem: — Kurwa, tak...

Jeongguk zdążył jedynie zachichotać dźwięcznie w odpowiedzi. Jego delikatny śmiech przeciął odgłos sprawnie nakładanej na penisa prezerwatywy; lateksu, spotykającego się z wilgotną skórą, pod którą wariacko poruszały się naczynia krwionośne. Spojrzenie Yoongiego ponownie przeniosło się między muskularne, zarysowane siatką wyćwiczonych mięśni uda Jimina. Między nimi sterczał wysoko wzniesiony, stwardniały członek, pokryty preejakulatem, widocznym pod materiałem kondoma, opatulającego jego długość ciasno. Jego intensywnie czerwona, szkarłatna nieomal barwa, świadcząca jedynie o rosnącym, nieznośnym podnieceniu, także się pod nim przebijała wraz z purpurowymi, drgającymi żyłami, przedzierającymi się przez cały nabrzmiały trzon. Yoongi zdecydowanie nie był przyzwyczajony do oglądania go w tym swego rodzaju ubiorze — ostatnim razem miał do tego okazję podczas jednej z ich pierwszych upojnych nocy, kiedy w ich ruchach wciąż było mnóstwo niepewności; kiedy ich pocałunki nawet, gdy byli sami, wciąż zawierały w sobie lęk, wynikający z niepoprawności ich relacji wobec konserwatywnego społeczeństwa oraz życia przed kamerami; w czasach, kiedy trzymanie się mocno, wręcz rozpaczliwie za ręce podczas seksu wydawało się Minowi słodkie i samo w sobie stymulujące, a nie nudne i niewystarczające. Pamiętał, że nie myślał o tym wtedy za dużo, uznając tylko troskę i pamiętliwość Jimina za jego kolejną zaletę. Różnicę poczuł dopiero później, gdy po pewnym czasie zrobili to bez żadnego zabezpieczenia; gdy Yoongi czuł doskonale nie tylko rozgrzany, świszczący i ciężki oddech Parka na swoim usłanym drobnymi malinkami i sporadycznymi, subtelnymi ugryzieniami karku, ale i jego penisa głęboko w sobie za pomocą każdego pojedynczego nerwu i mięśnia, obejmując go ściśle ściankami swojego odbytu; gdy Jimin po raz pierwszy doszedł w nim obficie, rozlewając w jego wnętrzu gorącą spermę i wypełniając go po same brzegi — tym samym wręcz automatycznie wywołując jego własny paraliżujący orgazm, podczas którego Yoongi, jak do dziś pamiętał, trząsł się i skomlał z przyjemności, nie mogąc tego opanować jeszcze kilka dobrych chwil później, kiedy leżeli już, zawinięci w miękką kołdrę, a Jimin wtulał Mina w swój muskularny tors, składając leniwe, delikatne całusy wzdłuż jego skroni, gładząc czule jego policzek i splatając z nim palce jednej z dłoni.

Z tyłu głowy Yoongiego niekontrolowanie pojawiła się myśl, że po tym wszystkim, co wciąż, nawet teraz, miało między nimi miejsce, zapewne znów będzie musiał przywyknąć do goszczenia w sobie Jimina w śliskim lateksie prezerwatywy. O ile w ogóle Jimin pozwoli mu na nowo przyzwyczaić się do swojego sensualnego dotyku i cielesnych pieszczot.

Umysł Mina był jednak już zbyt przyćmiony mgłą zwierzęcej żądzy, ażeby bardziej roztrząsać tę sentencję. Mężczyzna nie mógł się dłużej skupiać na czymś innym, niż dwójka mężczyzn tuż przed nim; nie chciał przeoczyć ani jednego z ich ruchów, ani choćby najmniejszego drgnienia ich ciał, czy odgłosu, wymykającego się z ich ust. Miał wrażenie, że znajduje się pod wpływem jakiejś hipnozy — chociaż nie, nawet nie odnosił świadomie takiego wrażenia, albowiem cała jego uwaga poświęcona była Jeonowi i Parkowi, i wyuzdanym wyobrażeniom, jakie wytwarzał obezwładniony wręcz kolosalnym rozochoceniem mózg Yoongiego. Jego źrenice były rozszerzone chyba wręcz do granic możliwości, z płomiennym blaskiem, czającym się w ich głębi, wyglądając jak smoliste, rozżarzone węgliki. Z lubością, z fascynacją, obsesyjną wręcz uwagą śledziły każdy ich ruch, każdą ekspresję, każde szersze rozchylenie warg w westchnieniu. Min obserwował, jak uda Jimina napinają się, a jego męskość ociera się przy tym subtelnie o jego umięśnione podbrzusze, kiedy wokalista wykonał dwa kroki, by znów dotrzeć do łóżka. Materac skrzypnął cicho pod jego ciężarem, uginając się w miejscu, gdzie znalazły się jego kolana. Jimin uklęknął na łóżku tuż za Jeonggukiem, moment później obejmując pokrytymi uwydatnionymi żyłami dłońmi wąskie biodra młodszego. Jeongguk nieomal mechanicznie zagryzł dolna wargę, mieniącą się rubinem, nabiegłą krwią, a jego drżący, rozgrzany oddech nabrał bardziej rozgorączkowanego tempa.

— Rozluźnij się, Jeonggukie. — Jimin musnął poczerwieniałe ucho Jeona zmysłowym, zniżonym szeptem, łaskocząc je jednocześnie rozpaloną parą, wyciekającą z jego ust.

Moment później nachylił się nad nim jeszcze bardziej, by złożyć kilka kojących pocałunków wzdłuż jego pleców. Docisnął mięsiste wargi do jego lepkiego od potu karku, następnie sunąc językiem między lekko wygiętymi łopatkami, wzdłuż kręgosłupa, docierając aż do linii jego pupy. Po skórze Jeongguka przefrunęło całe stado drżących dreszczy, pozostawiających za sobą ledwie widoczną gęsią skórkę.

Wysunął biodra jeszcze bardziej w tył, pozwalając, by Jimin objął je dłońmi bardziej zaborczo, i wcisnął ręce mocniej w materiał pościeli. Ruchem głowy odrzucił zasłaniające fragment jego twarzy, niesforne kosmyki włosów, spoglądając ponownie na rapera, siedzącego wciąż w fotelu tuż naprzeciw dużego, małżeńskiego posłania.

Serce Mina biło coraz mocniej, łomotało w piersi, jakby miało się zaraz z niej wyrwać, i nic nie wróżyło na to, że ma zamiar chociaż odrobinę zwolnić swój niespokojny, szaleńczy galop. Spojrzenie Jeongguka, posyłane w stronę mężczyzny spod zmrużonych powiek, tworzące formującą cyniczną ekspresję całość wraz z błąkającym się na jego ustach, niby nieznacznym uśmieszkiem, raziło, niczym prąd, i rozbudzało, jak duszący, pochłaniający wszystko ogień o jaskrawych, hulających chaotycznie językach. Choć wcale nie powinien, Yoongi się niecierpliwił. Co chwilę rzucał ukradkowe spojrzenia w stronę Jimina, który znajdował się tuż za Jeonem, wyczekując tego, czego rzekomo wcale nie powinien — w końcu Park był jego chłopakiem.

Jednak, gdyby miał podążać tym tokiem rozumowania, doszedłby wyłącznie do wniosku, iż w istocie nie powinien był zrobić także wielu innych rzeczy. Dlatego odrzucił tę błahą myśl, będącą częścią jego uśpionego zdrowego rozsądku, wciskając się głębiej w fotel, zsuwając się na siedzeniu lekko w dół i automatycznie rozchylając bardziej trzęsące się uda.

Dolna warga Jeongguka na ułamek sekundy znalazła się między krawędziami jego zębów. Pożądliwy wzrok Mina, starający się chłonąć każdy detal rozgrywającej się przed nim sceny, zatrzymał się na jego wiśniowych ustach, zwilżonych lepką śliną. Yoongi sam oblizał się na ten widok, zwalniając odrobinę ruchy swojego kciuka, przesuwającego się po główce jego własnego penisa.

Nie minęła jednakowoż sekunda, a wargi Jeona na nowo rozchyliły się szeroko, tak gwałtownie, aż powstała między nimi połyskująca nitka śliny. Materac moment później trzasnął niezbyt donośnie, a odgłos ten stworzył nieskładną jedność wraz z przeciągłym, gardłowym, chrapliwym jękiem, wypływającym spomiędzy nich grzesznie. Głowa Jeongguka w ułamku sekundy opadła w dół, zakryta jednocześnie kasztanowymi włosami, lgnącymi do jego wilgotnych skroni. Jego kontakt wzrokowy z Yoongim został przerwany, jakoby przecięty za pomocą niewidzialnej brzytwy, szybko i ledwie zauważalnie. Wystarczyło kilka tych bodźców, ażeby raper poczuł kolejną falę dreszczy, zwinnie przemykających wzdłuż jego kręgosłupa, dających jednocześnie doskonale odczuć mu swoją obecność.

Palce Jimina, wbijające się w delikatną skórę na wąskich biodrach Jeongguka, zdołały zostawić już na niej niewielkie, purpurowe odciski. Silne dłonie jeszcze zacieśniły swój uścisk na ciele młodszego, by bardziej stanowczo przytrzymać go w miejscu. Jednym sprawnym ruchem mężczyzna także rozchylił mu szerzej spięte uda, zapewniając sobie lepszy dostęp do przestrzeni między dwoma karmelowymi pośladkami, skąd już od dłuższego czasu wyglądała na niego rozszerzona, wilgotna dziurka, kusząca swoim słodkim, czerwonawym odcieniem i zniecierpliwionym pulsowaniem.

Jimin nie był brutalny, gwałtowny, nieczuły, ale nie był również przesadnie delikatny. Poruszając niespiesznie kształtnymi biodrami, przylgnął czubkiem swojego przyrodzenia do wejścia Jeona. Czując, jak jego ścianki rozszerzają się, naparł odrobinę mocniej, bez pośpiechu, acz zdecydowanie wsuwając się głębiej do środka. To był moment, w którym ciało Jeona zadrżało pod jego zaborczym dotykiem, a pośladki drgnęły lekko, automatycznie wysuwając się nieco do przodu. Narząd zmysłu słuchu Parka popieścił słodki, bezwstydny jęk, jakoby brutalnie, mimowolnie wyrwany z gardła Jeongguka. Głowa ciemnowłosego wokalisty w tym samym czasie przechyliła się w dół, a jego rozgrzany, naznaczony kropelkami potu, okraszony pojedynczymi włoskami kark przygarbił się.

Jimin odczekał krótką chwilę, by następnie ponownie wypchnąć swe biodra do przodu. Migotliwym, roziskrzonym wzrokiem studiował krągłe, trzęsące się delikatnie półkule, między których aksamitną fakturą bez pośpiechu ginął jego stwardniały, pulsujący niespokojnie i poprzecinany wyraźnymi, purpurowymi żyłami penis. Doskonale czuł, jak mięśnie zaróżowionego wejścia z wolna odpuszczają, luzując swój uścisk wokół jego drżącego obwodu. Przymarszczona, poczerwieniała od uprzednich pieszczot skóra wokół niego wyglądała dziwnie hipnotyzująco — Jimin przypatrywał się temu, jak słodko drga, gdy jego męskość z naciągniętą na siebie prezerwatywą zagłębiała się w nim dalej, dopóki zgrabna pupa Jeongguka nie obiła się o jego spocone podbrzusze z głuchym plaskiem, a głośniejsze, dłuższe stęknięcie nie zmieszało się pośród gęstego powietrza z chrapliwym pomrukiem, wypełzającym z gardła Parka. Wtedy starszy wokalista wbił mocniej opuszki palców w kościste biodra trzęsącego się Jeona i odchylił głowę, mrużąc okryte mgłą pożądania powieki, jednocześnie zaciskając szczękę, i wydał jeszcze niższe, bardziej lubieżne sapnięcie.

Wzrok Yoongiego, nieomal na wpół przytomny z paraliżującego, wszechogarniającego podniecenia, przesunął się powoli, leniwie wzdłuż karku Jeona, wzdłuż wygiętego kręgosłupa, uwydatnionego i przebijającego się pod jego oliwkową skórą, docierając aż do fragmentu jego tyłka, lgnącego do ciała Jimina. Następnie powędrował nieco w górę, intensywnie świdrując tors Parka, jakoby chcąc wypalić w nim dziurę, przemykając po jego sterczących sutkach, doskonale zarysowanych obojczykach i długiej, łabędziej szyi o widocznej grdyce, dziwnie pociągającej. Zatrzymał się na moment na jego szczęce oraz twarzy, podziwiając jej nęcącą, seksowną, bezwstydną ekspresję. Dreszcze ponownie połaskotały jego plecy, oblane gorącym, lepkim potem, muskając lędźwie i chwilę później biegnąc wzdłuż podrygujących ud, posyłając także elektryzujące mrowienie bezpośrednio w kierunku jego przyrodzenia, pulsującego w desperackim uścisku jego własnej dłoni. Jego ciało reagowało intensywnie na każdy dochodzący doń bodziec, doskonale odbierając je wszystkie, potęgujące z każdą chwilą jeszcze bardziej jego rozochocenie i pożądanie. Umysł jednak zdawał się już zupełnie wyciszyć — nie istniało w nim nic, prócz świadomości napięcia, budującego się rozpaczliwie w jego podbrzuszu, prócz odbieranego widoku dwóch męskich ciał, poruszających się tuż przed nim w zgodnym rytmie. Wpatrując się w Jimina, nie myślał już o tym, że jego chłopak właśnie chwilę temu gładko wsunął się między pośladki maknae ich zespołu; myślał jedynie o tym, jak cudownie byłoby się do nich bezpośrednio przyłączyć i także tego doznać, także ochoczo wypiąć pośladki i móc cichutko stękać i skomleć, kołysząc niespiesznie biodrami i wychodząc naprzeciw ruchom Parka.

Jego uwagę chwilę później jednak znów przyciągnęła postać Jeongguka, gdy jego oddech przyspieszył drastycznie i stał się świszczący. Ozdobione tatuażami dłonie ścisnęły mocniej wymięte prześcieradło, a całe ciało zatrzęsło się, targnięte pojedynczym spazmem przenikającej przez nie przyjemności. Kilka sekund później jedna z jego rąk uniosła się, a palce wsunęły się między czekoladowe kosmyki włosów, opadających mu na twarz, by je odgarnąć. Jego spojrzenie było jeszcze bardziej mgławe przez napływającą ekstazę, lecz mimo to Yoongi w ich głębi doskonale widział rozhulane ogniki, uśmiechające się do niego z dziwną złośliwością. Kąciki warg samego Jeona także drgnęły, wznosząc się ku górze. Jego głowa nie była już pochylona i Min mógł spoglądać na jego twarz. Nie mógł także już uciec od jego przenikliwego, świdrującego wzroku, wycelowanego prosto w jego osobę.

— Och, Jiminnie... — westchnął cicho Jeongguk, wysuwając mocniej biodra w tył. Przymrużył sensualnie powieki, ani na moment nie przerywając jednak kontaktu wzrokowego z Minem. — Masz większego, niż Taehyungie...

Mówiąc to, wygiął delikatnie plecy w łuk, wypinając jeszcze mocniej puszyste pośladki i dociskając je do drżącego podbrzusza Jimina,. Odchylił również subtelnie głowę, wpatrując się stale w rapera. Uśmiechnął się szerzej, śmielej, z pozorną błogością, aż widać było fragment jego śnieżnobiałych zębów. Choć hebanowe oczy miał przymknięte, Yoongi bez trudu zauważył w nich błysk, który nie miał żadnego powiązania z tym, co działo się tu i teraz. Nie był tylko i wyłącznie nacechowany seksualnie, nie był wyrazem pożądania, czy chuci. W połączeniu ze cwanym uśmieszkiem tworzył ekspresję, kierowaną bezpośrednio jedynie do Mina. Z początku wydawała się ona nieodgadniona, ale po dłuższej chwili Yoongi, zrozumiawszy także znaczenie niezbyt wyrafinowanych słów Jeona, które jednakowoż nie zostały wcale dobrane losowo, pojął jej możliwe znaczenie — i momentalnie poczuł kolejną falę potu, spływającego wzdłuż jego przygarbionych pleców, oraz karmazynowe plamy, wpływające na jego rozpalone lico. Zagryzł nerwowo wargę, wykonując także chaotyczny ruch biodrami — sam jednak nie potrafił stwierdzić, czy ten był wyrazem nagłego zdenerwowania, czy próbą oddania upustu podnieceniu.

Jeongguk wyglądał, jakby nie tyle, co doskonale wiedział o nocy, którą Min spędził z Taehyungiem — ale jakby znał wręcz każdy jej szczegół, najdrobniejszy, najbardziej pikantny detal. Jakby wiedział dokładnie, co Kim robił wtedy z ciałem rapera, gdzie zostawił na nim żarliwe ślady, jak bardzo z niewypowiedzianą, sadystyczną rozkoszą go poniżył i doprowadził wręcz do płaczu z bólu i przyjemności; jakoby słyszał cały jej opis od początku do końca, włączywszy to każde słowa Mina, nawet najbardziej uwłaczające, jakie wypowiedział bezwstydnie w stanie ekstatycznego upojenia, bez wyjątku — także te, które nieomal wychlipał, odchylając głowę, gdy Taehyung z przekąsem zapytał go, czy jego prącie, w tamtej chwili wypełniające pulsujące desperacko wnętrze rapera, jest większe niż to, należące do Jimina.

Jeon doprawdy nie miał żadnej litości dla ostatków moralności Yoongiego, rzucając aluzje i mierząc starszego sugestywnym, kąśliwym wzrokiem, zmuszając go do ich zrozumienia.

Czyli Taehyung naprawdę nie ukrywał żadnych fragmentów ich nocy. Ani przed Jiminem, ani przed Jeonggukiem.

Rozgrzany pot oblepiał każdy skrawek skóry Mina i kiedy kolejna jego fala pokryła ją gwałtownie, Yoongi miał wrażenie, że zaraz zwyczajnie zacznie się topić. Zawstydzenie na jego twarzy przybrało formę jeszcze większej, jeszcze czerwieńszej plamy w chwili, kiedy w jego głowie pojawiły się wspomnienia ekstazy, wspinającej się po jego ciele i przenikającej w jego wnętrze, wspomnienie ruchów Taehyunga, targających nim, aż z ledwością łapał oddech, jego odcisków palców, pozostawionych na jego biodrach w postaci purpurowych malunków, jego zagorzałych, brutalnych pocałunków i upokarzających słów, jakimi go raz po raz raczył. Jeongguk i Jimin prawdopodobnie wiedzieli o każdej z tych rzeczy, jakie był w stanie zrobić i powiedzieć w stanie ekstatycznego upojenia.

Yoongi został w tym przekonaniu bezsprzecznie utwierdzony, kiedy Jimin po kilku sekundach odpowiedział Jeonowi chrapliwym pomrukiem, wkradającym się wprost do jego ucha.

— To dziwne, Jeonggukie... Yoonie twierdzi coś zupełnie innego, prawda?

Kolejny łobuzerski półuśmiech i kolejne frywolne spojrzenie, lśniące, migotliwe, wycelowane w stronę rapera, i będące oczywistym znakiem na to, że Park również o wszystkim wie, sprawiło, że Yoongi zsunął się bardziej w fotelu, jakby usiłował się w nim skryć. Jego serce łomotało głośno, wręcz dudniło w jego klatce piersiowej, obijając się o kruche żebra, i Min miał wrażenie, że zaraz się po prostu przez nie przebije. Jego uda trzęsły się coraz mocniej, rozpaczliwie, tak samo, jak podbrzusze, w którym kumulowało się to niemal nieludzkie podniecenie, przepływające przez każdą cząstkę jego ciała. Głęboka czerwień okalała jego policzki, paląc je jakoby żywym, rozszalałym ogniem, tworząc kontrast z zimnym potem, którego kropelki były także materializacją jego rosnącego zażenowania, osiadając się na jego drżących ramionach.

Jednak nawet w stanie zawstydzenia, nogi Yoongiego w dalszym ciągu były rozchylone i podrygiwały niespokojnie pod wpływem desperackiego pragnienia. Nie tylko jego serce drżało jak szalone w jego unoszącej się i opadającej w pośpiechu klatce piersiowej — robił to także jego członek, ściśnięty między jego lepkimi już od potu i preejakulatu palcami, wzdłuż którego biegły intensywnie uwydatnione, purpurowe żyły, pulsujące nieustannie. Wydawało się nawet, że z każdym słowem, każdym kolejnym uśmieszkiem, czy lubieżnym spojrzeniem ze strony Jimina i Jeongguka jego penis unosi się i twardnieje coraz bardziej, pożądając już tylko stanowczej stymulacji i wyładowania seksualnego napięcia oraz frustracji. Z ust Yoongiego w ułamku sekundy uciekł niekontrolowany, niepohamowany jęk, wysoki i cichy, ale doskonale słyszalny i nasączony desperacją.

— To n-nie... — wymamrotał, z ledwością łapiąc oddech. Nawet nie wiedział, dlaczego pozwolił, żeby z jego gardła wypłynęły jakiekolwiek słowa. Doskonale zdawał sobie sprawę, że był teraz zbyt podniecony, ażeby o tym dyskutować — i nawet tego nie chciał. Nie chciał przedłużać chwili swoich tortur, jakimi była niemożność doznania tego, co obecnie przeżywał Jeongguk, a jedynie obserwowanie tego, jak Jimin niespiesznie, zmysłowo kołysze biodrami, i jak uda Jeona drżą słodko pod wpływem jego ruchów.

— Co "nie", hyungie? — Jeongguk momentalnie odbił pałeczkę, odpowiadając Minowi teatralnie zdumionym, zjadliwym warknięciem. — Czy nie tak właśnie mówiłeś, kiedy Taehyungie cię pieprzył? Założę się, że brzmiałeś przy tym tak żałośnie...

Yoongi wzdrygnął się aż z powodu dreszczy, jakie na te słowa przewędrowały po całym jego ciele i wsiąknęły pod skórę, przyprawiając ją o dziwne mrowienie. Sapnął cicho, wypuszczając ze świstem powietrze, po czym zagryzł nabrzmiałą, wysuniętą wargę, zębami przedziurawiając ją nieomal do krwi. Sam nie dowierzał w to, jak cholernie podobało mu się zachowanie Jeona; jak niebywale nakręcały go jego przesiąkłe przekąsem i pogardą słowa, uwłaczające całej jego personie, która była wobec niego tak bezwładnie obnażona. Musiał aż głębiej odetchnąć, kiedy po jego udach przeszły ciarki, i przymknąć oczy, czując przemykającą wzdłuż jego kręgosłupa falę przyjemności, automatycznie wzmacniając uścisk wokół swojego drgającego przyrodzenia.

— Albo po prostu już zapomniał, jak to jest, kiedy to ja się nim zajmuję — odparł na to Jimin, przesuwając palcami wzdłuż kręgosłupa Jeona. Powodował tym dreszcze, rozchodzące się po jego plecach, oraz delikatne drżenie jego ciała. — Prawda, Yoonie? — dodał odrobinę głośniej, unosząc wzrok ponad postacią Jeongguka, roziskrzonym spojrzeniem torując sobie ścieżkę przez całą bezsprzecznie kusząco prezentującą się sylwetkę Mina aż do jego oczu o szerokich, hebanowych źrenicach. Uniósł sugestywnie kącik ust, mrużąc zawadiacko ślepia. — W końcu dawno tego razem nie robiliśmy, co?

Yoongi przełknął z trudem ślinę, jaka stworzyła na moment lepką gulę w jego ściśniętym gardle. Usta miał rozchylone, ale nie wydobyło się z nich nic, oprócz niepohamowanego westchnienia, desperackiego, niemal rozpaczliwego. Zawstydzenie i paraliżujące onieśmielenie, nachodzące go pod wpływem bezwstydnie wypowiadanych przez Jimina słów i jego karcącego, a zarazem tak anormalnie nęcącego i uwodzicielskiego spojrzenia, krępowało jego ciało niewidzialnymi sznurami, niepozwalającymi mu nawet drgnąć przez kolejne kilka chwil. Jednocześnie jednak wzmagało tę kumulującą się w jego ciele, zdecydowanie zbyt drobnym i cherlawym, ażeby móc ją stłamsić, żądzę. Instynktownie, bez najmniejszego namysłu, jakoby wręcz nie kontrolując swoich poganianych narastającym bez ustanku podnieceniem ruchów przesunął niespiesznie dłoń ze swojego pulsującego członka odrobinę niżej. Odchylił się mocniej w fotelu, nieco wypychając kościste biodra ku górze i docierając paliczkami, zanurzonymi w materiale wilgotnej od preejakulatu bielizny, nieomal do samej swojej dziurki. Czuł już jej niespokojne drżenie i desperackie pulsowanie. Trącił ją subtelnie jednym palcem i to wystarczyło, ażeby targnął nim pojedynczy spazm ekstazy. Był już tak nieznośnie podniecony i spragniony, że tak drobny dotyk działał na niego, niczym cała masa pieszczot, pozostawianych na każdym skrawku, każdym milimetrze jego alabastrowej skóry.

Jedyną odpowiedzią, na jaką było go stać, było rozkoszne, wysokie jęknięcie, wymykające się z jego lepkich od śliny, uchylonych warg i łaskoczące uszy dwójki pozostałych mężczyzn w sypialni, niczym opadający, lekki płatek śniegu, krótki i cichutki. Park nie oczekiwał niczego innego; taki odzew usatysfakcjonował go na tyle, że pozwolił, by jego usta rozciągnął jeszcze szerszy, łobuzerski i zadowolony uśmiech, kiedy sunął spojrzeniem z wykrzywionej w błogim grymasie twarzy Mina, przez jego unoszącą się niespokojnie i szybko klatkę piersiową, aż do smukłego nadgarstka, którego fragment ginął w spodniach i bieliźnie mężczyzny, wyraźnie się tam poruszając. Jimin instynktownie zwilżył koniuszkiem języka spierzchnięte odrobinę wargi, myśląc o tym, jak ślicznie zaróżowione musiało być już ciasne wejście Yoongiego, zaciskające się rytmicznie rozpaczliwie, choć nie zostało jeszcze tak doskonale, dogłębnie wypełnione; jak słodko musiały wyglądać jego nagie, alabastrowe uda, drżące i targane spazmami, i jak soczyście czerwoną barwę przybrał jego drgający członek, którego Park zwykł zawsze ściskać w dłoni, podczas gdy jego biodra falowały w zwierzęcym tempie, a jego własny penis wbijał się cały między pośladki Mina, o jakie z plaskiem obijały się także jego napęczniałe jądra. Wypuszczając ze świstem powietrze z ust, z trudem oderwał swój pożądliwy wzrok od postaci Yoongiego, wyglądającego teraz, w tym stanie seksualnej frustracji, desperacji i pragnienia, jakby był wprost stworzony po to, ażeby go zerżnąć — mocno, stanowczo, szybko i niechlujnie, byleby go zaspokoić, szepcząc przy tym najbrudniejsze, najmniej wyrafinowane wyrazy do jego zarumienionego ucha, i przygryzając jego wrażliwy, aksamitny płatek. Mrużąc lekko oczy, pod powiekami stale mając tak wyuzdane i bezwstydne oblicze Mina, zacisnął bardziej zaborczo ręce wokół bioder Jeongguka. Pochylił się powoli w jego stronę, odgarniając mu na kark kilka kosmyków kasztanowych włosów, i owiał rozgrzanym oddechem szyję młodszego, chwilę później mrucząc w nią miękko:

— Rozluźnij się jeszcze trochę, Jeonggukie. Bo nie zamierzam się już ani trochę powstrzymywać.

Jeon automatycznie zaczerpnął w płuca potężny haust powietrza z lekkim świstem, wbijając również mocniej palce w wymięty materiał prześcieradła. W istocie, pchnięcia bioder Jimina były w tym momencie niespieszne, leniwe, rytmiczne; nabrzmiałe przyrodzenie wsuwało się weń i wysuwało z niego w spokojnym tempie, a zaczerwienione jądra ledwo zderzały się z jego pośladkami. Mięśnie odbytu Jeongguka zdołały już także przestać być tak niebywale spięte i zaciskać się wokół drgającego trzonu męskości, dzięki czemu ta wchodziła w niego gładko, bez oporu. A Jimin zyskał o wiele większe pole do popisu.

Wypinając jeszcze odrobinę mocniej pośladki, Jeon parsknął chrapliwym, krótkim śmiechem.

— A już myślałem, że będziesz ciągle pieprzył mnie w tempie starego dziada — prychnął z rozbawieniem kąśliwie, drocząc się.

Obrócił delikatnie głowę, ażeby kątem oka zerknąć na Jimina. Nim jednak zdążył zlokalizować jego spojrzenie, jego ciałem targnął porażający dreszcz; sprawił, że Jeon momentalnie znów spuścił głowę, a jego biodra uciekły do przodu nieudolnie, przytrzymywane wciąż w silnym uścisku Parka. Jedna z jego dłoni jednak chwilę później znalazła się na ramieniu Jeongguka, chwytając je mocno i zmuszając mężczyznę do wygięcia pleców w lekki łuk i wysunięcia tyłka mocniej w jego stronę. W tym samym momencie Jimin wykonał stanowcze, o wiele bardziej brutalne i gwałtowne pchnięcie, niż dotychczas, powodując nagły potok zdumionych jęków, wypływający spomiędzy warg Jeona.

— Starego dziada, hm? — powtórzył Jimin, unosząc zaczepnie brew.

W ułamku sekundy zdołał przyspieszyć do tego stopnia, że plask spotykającej się skóry roznosił się teraz po całej sypialni. Jego dłonie zaciskały się mocno na ciele Jeona, a palce wbijały się bezlitośnie w jego oliwkową skórę na biodrze oraz ramieniu. Przytrzymywał go zaborczo, z siłą, nie pozwalając mu uciekać przed swoimi szybkimi, gwałtownymi ruchami, a wręcz zmuszając, by wychodził im naprzeciw. Sprawnie poruszał miednicą w tył i w przód, wbijając się weń po same napęczniałe jądra, rozpłaszczające się na jego pupie, aż ta przybierała bardziej różową barwę. Zdawało się wręcz, że jego pchnięcia stawały się z każdą mijającą sekundą jeszcze chaotyczniejsze, jeszcze bardziej niedbałe i pospieszne, sprawiając, że Jeongguk z ledwością utrzymywał się na swoich drżących udach. Ciężko było mu złapać głębszy oddech, a wizja rozmywała mu się przed oczami, gdy targały nim dreszcze oraz gdy falowanie bioder Jimina nie pozwalało mu trwać w bezruchu. Przez opuszczoną głowę niesforne kosmyki włosów opadały mu na twarz i kleiły się do lepkiego od wrzącego potu czoła, a policzki nagrzewały się jeszcze bardziej, iskrząc się szkarłatem. Z ust wydobywały się tylko nieskładne dźwięki, brzmiące na wpół jak niespokojne posapywanie, lecz również niczym ekstatyczne pojękiwania.

Minutę później te odgłosy przeistoczyły się niemal w gardłowy, urwany krzyk, kiedy Jeon poczuł, jak silna dłoń Jimina owija się niespodziewanie wokół jego żuchwy. Palce wbiły się w jego policzki z taką mocą, że mężczyzna musiał odchylić głowę w tył i tym samym unieść ją ku górze. Jego biodra wysunęły się również bardziej w stronę Jimina, a pośladki zderzyły się gwałtownie z jego umięśnionym podbrzuszem, przyjmując między siebie całą jego pulsującą długość. Kolejna fala rozpaczliwych jęków była jeszcze donośniejsza, a niekontrolowane podrygiwanie karmelowych ud przybrało na sile.

Koniuszek wilgotnego, różowego języka Parka zahaczył leniwie o zaczerwienioną małżowinę Jeongguka, który na tę nagłą pieszczotę wzdrygnął się i wydał ciche sapnięcie. Giętki mięsień przesunął się wzdłuż rumianej skóry, pozostawiając na niej połyskującą ścieżkę śliny. Rozpalony oddech Jimina natarł na jego policzek, wywołując ciarki, biegnące od jego szyi, przez cały odcinek piersiowy, rozchodząc się w okolicach lędźwi. Następnie także zniżony, chrapliwy głos Parka sprawił, że Jeon drgnął niekontrolowanie.

— Masz patrzeć Yoongiemu w oczy — warknął jasowłosy władczo, zaciskając mocniej dłoń na widocznie zarysowanej linii szczęki Jeongguka. — Chyba chcesz, żeby widział wyraz twojej pięknej twarzyczki, kiedy cię pieprzę, prawda?

Jeongguk oddychał z ledwością i drżał na całym ciele, ale mimo to zdołał skinąć delikatnie głową, spoglądając Jiminowi w oczy. Zdążył także zauważyć zadowolony, zalotny uśmieszek na jego ustach, nim starszy puścił jego żuchwę, po czym znów odgarnął kilka kosmyków jego włosów, przysłaniających mu odrobinę widoczność. Tak, żeby miał idealny wgląd wprost na Yoongiego.

Jeon wyglądał pięknie. Jego spojrzenie było uwodzicielskie, choć mgławe, upojone ekstazą, pożądaniem i odczuwaną rozkoszą, i Min sam miał wrażenie, że doznaje tego wszystkiego, tylko wpatrując się w jego atramentowe, lekko szkliste ślepia. Wzdłuż jego karmelowej skóry tuż przy skroniach spływały leniwie kropelki rozgrzanego, słonego potu. Policzki miał soczyście czerwone, wręcz amarantowe, a jego nabrzmiałe wargi niemal nieskazitelnie wpasowywały się w ich kolorystykę. Usta miał rozchylone szeroko, wypuszczając z nich chrapliwe sapnięcia i jęki, donośniejsze i bardziej piskliwe przy gwałtowniejszych pchnięciach Jimina, wbijającego się weń po same jądra, a przy ich kącikach tkwiły cienkie nitki lepkiej śliny, której odrobina spływała również wzdłuż podbródka mężczyzny. Prezentował się, niczym odbicie lubieżności, jej uosobienie, ponadto w najpiękniejszej formie. Mięśnie ud Jeona ledwo już wytrzymywały, powodując nieznośne, doskonale widoczne, nieomal nieludzkie drżenie nóg. Jego dłonie, wbijające się w materac desperacko, bielały w okolicach knykci, przybierając wręcz barwę niesplamionego absolutnie niczym śniegu. Całe jego ciało trzęsło się i poruszało bezwładnie wprzód i w tył w rytmie falowania bioder Parka i przy akompaniamencie odgłosów spotykającej się, wilgotnej skóry.

To właśnie to drżenie, te gwałtowne szarpnięcia, kołyszące Jeonggukiem, jak i dźwięki zderzających się dwóch sylwetek najbardziej skupiały uwagę Mina. Tempo ruchów Parka z każdą sekundą zdawało się przybierać na sile, stawać się coraz bardziej chaotyczne. Jego dłonie przytrzymywały biodra Jeona z desperacją, zaborczością, nie pozwalając mu jakkolwiek się odsunąć, chociażby o kilka centymetrów. Wbijał się w niego cały, do końca, jakoby ignorując czerwienienie jego pośladków oraz przestrzeni między nimi, jakby nie zważając na to, że jego paliczki zdołały odbić się już na jego skórze w postaci purpurowych siniaków. Nieustannie pchał biodrami wprzód i w tył, ani trochę nie zwalniając. Miękki materac ledwo pod nimi wytrzymywał, trzeszcząc między kolejnymi falami wyuzdanych, niepowstrzymanych jęków, przeciskających się przez zdarte, suche już gardło Jeongguka i opuszczających jego usta.

Spomiędzy warg Jimina także ulatywały teraz odrobinę donośniejsze pomruki i stęknięcia, przemieszane z sapnięciami. Gdy Yoongi zdecydował się na niego ponownie spojrzeć, momentalnie poczuł łaskoczące przyjemnie dreszcze, wspinające się wzdłuż jego pleców, przez łopatki, aż do barków, i zatrząsł się cały, odchylając znów głowę na oparcie fotela. Jego palce stale przemieszczały się pomiędzy jego drgającym członkiem a pośladkami, ani razu nie wsuwając się jednak w jego ciasną, pulsującą rozpaczliwie dziurkę, jakby mężczyzna czekał, niczym grzeczna, usłuchana suka, na przyzwolenie. Szeroko otwartymi, błyskającymi podnieceniem i żądzą oczami ponownie chłonął widok oblicza Parka, wygiętego w seksownym grymasie. Powieki miał zmrużone nęcąco, uwodzicielsko, lecz zza kurtyny jego smolistych rzęs migotały zmysłowo jego rozszerzone źrenice. Ciemne brwi miał nieco ściągnięte, przez co na jego lśniącym od potu czole powstała drżąca zmarszczka. Odgarnięte do tyłu włosy zdążyły już stać się odrobinę roztrzepane i wilgotne, tworząc wokół jego twarzy jaskrawą, brzoskwiniową aureolę, gdy ich miękkie kosmyki lgnęły desperacko do jego skroni. Policzki tonęły w zabójczej czerwieni, hipnotyzującej i pięknie okalającej karmelową skórę. Zarys jego szczęki, także obsypanej widocznie karmazynem i oblanej drobnymi strużkami potu, uwydatnił się jeszcze bardziej, w tej chwili przypominając nieomal brzytwę, tnącą bezlitośnie. Jego klatka piersiowa również mieniła się wilgocią, płynącą wzdłuż mostka, i unosiła się w gwałtownie zaczerpywanych oddechach. Podbrzusze raz po raz spotykało się w zawrotnym tempie z krągłymi pośladkami Jeongguka, na które Jimin chwilę później zsunął swe dłonie, wbijając palce w ich skórę i zamykając obie półkule w silnym uścisku swoich rąk.

Park wyglądał na niebywale zadowolonego, pieprząc Jeona w tak zwierzęcym, oszalałym tempie. Jego grymas przyjemności, doskonale słyszalne, ekstatyczne pomruki i żwawość, z jaką operował swoją miednicą — żadna z tych rzeczy nie umykała uwadze Yoongiego, mimo iż był on już odrobinę ogłupiały przez wszechogarniające pragnienie. Choć Jimin z Minem zawsze kochał się czule, delikatnie i bez pośpiechu na tyle, na ile było to możliwe, tak teraz prezentował się tak, jakby jego powołaniem było rżnąć, pieprzyć, jebać, pierdolić aż do nieprzytomności; jakby był urodzonym dominantem, stworzonym, żeby za sprawą jednego filuternego spojrzenia rozkładać innym nogi. Choć na jego ciele nie zostawiłby żadnych śladów wciskających się brutalnie w fakturę jego alabastrowej skóry dłoni, tak teraz Jeongguka ani trochę nie oszczędzał. Choć Mina nigdy nie przepieprzyłby tak agresywnie, bezuczuciowo, chaotycznie i niechlujnie, tak właśnie teraz tak pieprzył Jeona na jego oczach. Z siłą, szybko, gwałtownie i mocno, mocniej, niż Yoongi kiedykolwiek miał okazję z nim tego doznać.

Wraz ze wzrostem tempa jego pchnięć pojękiwania Jeongguka przeistoczyły się w żałosne skomlenie, a później także w donośne, nieprzerwane, ekstatyczne krzyki. Lepka ślina wypływała z jego rozchylonych warg z ich kącika, tocząc się wzdłuż podbródka. Wzrok miał rozbiegany, nie był w stanie go utrzymać wprost na oczach Yoongiego — lecz mimo to Min doskonale widział w jego spojrzeniu przyjemność, rozkosz i ekstazę. Widział, jak było mu dobrze, wspaniale, kiedy Jimin raz po raz wsuwał się w niego w zwierzęcym, zdziczałym tempie; jaką rozkosz z tego czerpał, przymykając oczy i jęcząc niepohamowanie coraz głośniej; Yoongi widział, jak Jimin idealnie wykonuje swoje ruchy, zapewne już sięgając prostaty Jeona, napierając na nią i sprawiając, że przez całe ciało młodszego przechodziły elektryzujące dreszcze, doprowadzające do drżenia jego kończyn i wrzenia jego krwi.

Chwilę później Jeongguk odrzucił gwałtownie głowę do tyłu z kolejnym mokrym plaskiem zderzającej się skóry, pozwalając, by z jego gardła wypłynął kolejny potok ekstatycznych jęków, rozchodzących się z pewnością echem jeszcze za ścianami sypialni. Jego kontakt wzrokowy z raperem znów został kompletnie przerwany. Teraz jego ślepia napotkały spojrzenie Jimina, ściskającego w dłoniach jego pośladki i spoglądającego na niego z góry z ognikami, hulającymi wokół hebanowych źrenic, i zadowolonym, łobuzerskim uśmieszkiem, rozciągającym usta.

Jeon odwzajemnił go z lekkim trudem, albowiem jego wargi drżały niekontrolowanie, nie chcąc przybierać kształtu innego, niż litera "O" podczas wypuszczania lubieżnych jęków i sapnięć. Nabrał w płuca potężny haust powietrza, wysuwając mocniej biodra do tyłu.

— M-Minnie-hyung — wymamrotał ciężko, przygryzając rozpaczliwie usta, czując, jak członek Parka wciska się między jego pośladki z jeszcze większą siłą. Nie pozwolił jednak, by subtelny, zaczepny uśmieszek zsunął się z jego twarzy. Zmrużył delikatnie oczy, wpatrując się w Jimina wyzywająco, prowokująco, ale i wciąż pożądliwie. — Nie jestem już tym niewinnym Ggukiem, którego pamiętasz z czasów debiutu, prawda? Teraz mogą naprawdę dać ci to, czego wcześniej nie mogłem.

Uśmiech na licu starszego wokalisty poszerzył się leniwie, powoli — i była to jedyna forma jego odpowiedzi. Pchnięcia jego bioder nie zwolniły ani na moment, wręcz przeciwnie — w ułamku sekundy stały się jeszcze bardziej gorączkowe, gwałtowne, wręcz brutalne. Zupełnie, jakby Jimin był maszyną, stworzoną do poruszania się w tak dzikim, nieludzkim niemal tempie, wręcz pozbawiającym Jeona poczucia otaczającej go rzeczywistości. Wsuwał się weń do końca, by zaraz znów się zeń wysunąć, a następnie wbić się ponownie po same napęczniałe jądra, sprawiając, że dziurka Jeongguka raz po raz rozluźniała się na ułamek sekundy, by moment później zassać się wokół grubego trzonu drgającego penisa. Powtarzał to nieustannie, a maknae zespołu drżał na całym ciele, począwszy od dolnych kończyn, przez zderzające się z podbrzuszem Parka pośladki, tułów, aż do ramion i dłoni, zaciskających się na pościeli, jakby miał się zaraz rozpaść, po prostu nie wytrzymać tej przyjemności, przemieszanej z bólem, emanującym z jego poczerwieniałej szparki, wypełnianej dogłębnie przez pokaźny obwód męskości Jimina. Nie mógł już dłużej utrzymać się na swoich wyprostowanych ramionach i udach; pozwalając, by Park wciąż go pieprzył, i trzęsąc się bezwładnie, opadł na łokcie, tym samym niekontrolowanie wypinając się jeszcze bardziej. Niemal zawył przeciągle, czując, jak penis z impetem uderza w jego prostatę, i wygiął się przy tym w koślawy łuk, z desperacją zaciskając drżące dłonie na granicy miękkiego materaca.

Rozpaczliwy odgłos rozkoszy, wyrywający się z jego gardła, nie dotarł jednak w pełni do Mina; w jego uszach był on przytłumiony, stłamszony, zupełnie tak, jakby Yoongi znienacka oderwał się od tej rzeczywistości, jakby jego umysł wyciszył się, zapominając o tym, że mężczyzna ma właśnie przed sobą gorącą scenę, rozgrywającą się między Jiminem i Jeonggukiem. Po raz pierwszy, odkąd znalazł się w sypialni, odkąd zastał tutaj dwójkę wokalistów, oddających się cielesnym uciechom, poczuł coś tak wyraźnego — i coś, co nie było podnieceniem ani seksualną żądzą, desperackim pragnieniem dotyku i pieszczot.

Poczuł zazdrość.

Zazdrość, wspinającą się wzdłuż jego mostka i rozchodzącą się w postaci nieprzyjemnego gorąca w jego klatce piersiowej, wbijającą szpikulce w jego pędzące, łomoczące serce. Wpełzającą pod jego skórę i rażącą ją rozhulanymi płomieniami, wzmagającymi to odczucie. Jego dłoń, tkwiąca pod materiałem bielizny, przylegająca do rozpalonego członka oraz pośladków, momentalnie zastygła w bezruchu. Całe jego ciało spięło się, wszystkie mięśnie przykurczyły się, a dziwny szum w uszach, pośród którego dało się odnotować odgłosy przyjemności, dochodzące doń z zewnątrz, stał się nie do zniesienia.

Jego oczy zdały się zostać utkwione w jednym punkcie, nieruchome, jakoby wręcz martwe, lecz w rzeczywistości obserwowały całą sytuację, jaka miała tuż przed nim miejsce. Chłonęły widok Parka, falującego nieustannie biodrami, wydającego przy tym seksowne, niskie pomruki zadowolenia, oraz Jeona, wijącego się pod nim i jęczącego bezsilnie, ledwo wytrzymując wszelkie te bodźce, jakie w niego uderzały z każdym kolejnym mocniejszym pchnięciem i stanowczym wejściem penisa między jego kształtne pośladki. Ciała dwójki mężczyzn ociekały nie tyle, co potem, ale także rozkoszą, widoczną na ich twarzach, w ich ekspresjach, w ich ruchach i słyszalną w ich głosach, formujących bezwstydne sapnięcia i westchnienia. Było im dobrze. Jimin pieprzył Jeona mocno, agresywnie, władczo, tak, jak nigdy nie chciał tego robić z Yoongim, a młodszy niezaprzeczalnie czerpał z tego ogromną satysfakcję, przyjemność, spełnienie. Nie prosił o nic więcej między swoimi słodkimi skomleniami. Nie błagał o klapsy, o brudne słówka, o jakiekolwiek jeszcze intensywniejsze bodźce. Był w zupełności usatysfakcjonowany, tak samo jak poruszający się rytmicznie za nim Park.

Wyglądali razem pięknie. A czuli się zapewne jeszcze lepiej — komfortowo i swobodnie.

Nagły uścisk w sercu rapera, łapiący je w swoje bezlitosne szpony i trzymający z nadludzką siłą, nie pozwalał Yoongiemu oddychać. W jego gardle powstała gorzka gula, przez którą nie mógł przełknąć kwaśnej śliny, palącej jego język i podniebienie. Jego oczy stały się szkliste, jakoby lśniąc diamentami w postaci łez przez to, że Min nie mrugał już od dłuższej chwili, lecz mimo to jego powieki ani drgnęły. Pojedyncza, przezroczysta kropla zsunęła się wzdłuż jego dolnej linii rzęs, opadając na policzek i leniwie płynąc wzdłuż niego. Była chłodna, kontrastując z temperaturą jego rozgrzanej, płonącej nieomal skóry. Prześlizgnęła się aż do jego szczęki, na moment zatrzymując się na niej, by sekundę później opaść w dół i rozbić się gdzieś na materiale jego przepoconej koszulki.

Zazdrość przeistoczyła się we frustrację, w niezrozumienie. Yoongi po raz pierwszy, odkąd znalazł się w tej atypowej, niepoprawnej, ale jakże pobudzającej sytuacji, zadał sobie proste pytanie: dlaczego to wszystko wydawało się być teraz czymś więcej, niż tylko zabawą, zrodzoną z absurdalnego pomysłu?

Dlaczego Jimin pieprzył Jeona tak dobrze, tak dogłębnie? Dlaczego robił to tak żwawo, tak, jak nigdy nie chciał tego robić z Minem? Dlaczego odbierał mu dech wraz z każdym brutalnym pchnięciem, choć Yoongiego brał zawsze powoli, składając subtelne pocałunki wzdłuż jego szczęki, nawet, gdy ten skomlał błagalnie, domagając się intensywniejszych doznań, pieszczot, siarczystych klapsów i bólu, który w tak cudowny sposób mieszałby się z upajającą rozkoszą? Dlaczego spoglądał na niego znad drżącego ciała Jeongguka, jakby doskonale wiedział, co chodzi Yoongiemu po głowie? Dlaczego wnętrzności Mina zdawały się robić fikołka, a jego serce przeszywać na wskroś ta kolosalna, nagła zawiść? Dlaczego?

— Hyungie — wymruczał znienacka chrapliwie Jeongguk. Jego słodkie pojękiwania na moment ucichły, a powietrze przecinał tylko trzask nieustannie podrygującego niespokojnie materaca. — Zdejmij spodnie. Chcę zobaczyć, jak się dotykasz.

Yoongi nie dokończył już poprzedniej myśli. Głos Jeona wyrwał go z letargu, sprawiając, że mężczyzna drgnął, kierując na niego swój wzrok. Roziskrzone spojrzenie Jeongguka znów było wycelowane wprost w niego, lubieżne, sensualne i frywolne, przenikliwe, zdające się przeszywać go na wylot i zaglądać w każdy zakamarek jego ciała, serca i umysłu. W ułamku sekundy to, co raper czuł ledwo minutę temu, zostało na nowo zastąpione dreszczami, łaskoczącymi jego kręgosłup, i buchającym ogniem, rozpalonym w okolicach jego spiętego podbrzusza. Pod wpływem słów młodszego podniecenie uderzyło w niego tak, jak za pierwszym razem, kiedy ujrzał razem dwójkę mężczyzn, uprawiających teraz tuż przed nim seks — gwałtownie, mocno, stanowczo i bez opamiętania, niczym fala gorąca, osiadająca się na jego spragnionej dotyku skórze.

Pieprzyć — pomyślał wtedy, już sięgając dłonią do gumki swoich spodni i bokserek, wydając przy tym gardłowe, rozochocone warknięcie. Realnymi konsekwencjami tego wszystkiego będzie zamartwiał się później.

W pośpiechu, nieco niezgrabnie uniósł biodra, by zsunąć do końca spodnie, chwilę później z cichym szelestem materiału opadające na podłogę. Nie minęła sekunda, a dołączyła do nich również bielizna, na której zdołała powstać już wilgotna plama preejakulatu. Stwardniały, nabrzmiały i wręcz boleśnie czerwony członek uderzył o jego podbrzusze z lekkim plaskiem. Każda żyła, biegnąca wzdłuż jego trzonu, pulsowała niespokojnie, drżała, jak gdyby domagając się dotyku dłoni, owiniętej wokół jego obwodu i poruszającej się sprawnie w górę i w dół, ażeby finalnie dać upust skumulowanemu już podnieceniu i napięciu, ściskającemu dokuczliwie mięśnie ciała rapera. Mężczyzna od razu objął go dłonią, zamykając w mocnym uścisku swoich palców, i zaczął wykonywać stanowcze, ale niezbyt szybkie ruchy, rozkładając mocniej nogi i wydając podczas pieszczenia swojego przyrodzenia sporadyczne pomruki przyjemności. Destillatio spływało po jego główce, naznaczając ścieżki przez całą jego długość, pozostawiając wilgoć pod wnętrzem dłoni Yoongiego i prześlizgując się aż do nasady. Min masował się zdecydowanymi ruchami, czując ponownie napływającą przyjemność i pierwszy przedsmak błogości.

Wraz z jego cichymi odgłosami rozkoszy gęstą atmosferę w sypialni przeciął także krótki, pobłażliwy chichot Jimina.

— Nie tak, Yoonie — odezwał się po chwili, uśmiechając się zmysłowo. Ręką leniwie przesunął wzdłuż przygarbionych pleców Jeongguka, by dotrzeć do jego oblanego potem karku i chwycić opadające na niego włosy, po czym pociągnąć za nie i zmusić młodszego do uniesienia głowy jeszcze wyżej — tak, by dokładnie przypatrywał się postaci Mina. — Chcemy zobaczyć, jak wkładasz sobie paluszki.

Yoongi już zupełnie nie myślał. W jego głowie odbijało się tylko to polecenie, wypowiedziane chrapliwym, zaborczym głosem Jimina, tak uwodzicielskim, frywolnym, a jednocześnie władczym, wymagającym wręcz ślepego posłuszeństwa. Jego brzmienie wkradło się przez narząd jego zmysłu słuchu, rozchodząc się w niebywale szybkim tempie po wszystkich jego nerwach, a następnie mięśniach i kościach, po całym ciele w tak elektryzujący sposób, nakazując mu poruszać się tak, jak dyrygował nim Park. Wstyd gdzieś zniknął, rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając jedynie uczucie mrowienia w okolicach jego pachwin. Wszystkie zmysły rapera wyostrzyły się jeszcze bardziej, a pragnienie dotyku i pożądanie wzrosły do tego stopnia, że nawet nie zastanawiał się nad swoimi poczynaniami. Chciał jedynie zadowolić Jimina i Jeongguka, i zasłużyć na nagrodę swoją uległością oraz usłuchaniem.

Zsunął się w fotelu nieco w dół. Z czerwieniejącymi z podniecenia policzkami powoli uniósł nogi, chwytając jedną z nich pod smukłym, bladym udem, aby utrzymać się tej pozycji. W taki sposób pozwolił Jeonowi i Jiminowi ujrzeć swoje krągłe, alabastrowe pośladki oraz zaróżowioną, pulsującą dziurkę, wychylającą się spomiędzy nich nieśmiało. Była drobna, rumiana, jeszcze nierozciągnięta, ale wyraźnie spragniona wypełnienia, widocznie zaciskając się i na przemian rozluźniając rozpaczliwie.

Dłoń Mina oderwała się od jego członka i sięgnęła odrobinę dalej w dół. Zanurzyła się między dwoma doskonale uwydatnionymi półkulami, muskając przestrzeń między nimi, przez co Yoongi westchnął błogo, przygryzając zaczerwienioną wargę. Przez moment krążył opuszkami palców po delikatnej skórze wokół własnego wejścia, czując spinające się rytmicznie mięśnie, by po kilku sekundach zatopić jeden z paliczków w swoim wnętrzu. Był on już lepki od jego własnego preejakulatu, toteż, nie napotykając większego oporu, przecisnął się między zasysającymi się na nim mięśniami. Kolejne westchnienie, wymykające się z ust rapera, było głośniejsze, przesiąkłe rozkoszą. Jego nadgarstek poruszył się niespiesznie, a palec naparł na dziurkę dalej, zagłębiając się w niej. Wkrótce Min poczuł ścianki swojego odbytu, opatulające go ciasno i zamykające w desperackim, gorącym i wilgotnym uścisku.

Wszystko wokół zdawało się niespodziewanie ucichnąć. W pokoju rozbrzmiewały tylko ekstatyczne pojękiwania Yoongiego, kołyszącego nadgarstkiem leniwie, ale zdecydowanie. Mężczyzna przymknął delikatnie oczy, odchylając głowę i pozwalając, by słodkie dźwięki przyjemności umykały z jego różowych, lepkich od śliny ust.

— Cholera, hyung — warknął gardłowo Jeongguk, wbijając krawędź zębów w swoją dolną wargę. — Jesteś tak kurewsko piękny...

Biodra Yoongiego wyrwały się niekontrolowanie do przodu, a jego uda zadrżały, wciąż zawieszone w górze. Paliczek zanurzył się w jego pupie po same knykcie, docierając nieomal do jego najwrażliwszego punktu. Jego ciało wygięło się w łuk, gdy dłoń rapera zaczęła poruszać się jeszcze żwawiej, rozbudzając w nim kolejną uwolnioną falę podniecenia i przyjemności.

— Aż mam ochotę cię pocałować, wiesz, hyungie?

Yoongi uchylił szerzej powieki, zerkając na Jeongguka. Zagryzł mocniej wargę na jego słowa, wyobrażając sobie, jak cudownie byłoby znów poczuć kojący, żarliwy dotyk ciepłych ust maknae na swoich; jak pięknie wyglądałaby ich zachłanna wymiana śliny i jakie drżenie w jego podbrzuszu by wywoływała sama ta pieszczota, sam kontakt ich warg, kiedy był już w stanie wszechogarniającej, kolosalnej żądzy, jakby był wyposzczony i od wieków nie czuł najmniejszego dotyku.

Przyspieszył jeszcze ruchy swojego nadgarstka. Nim zdołał pomyśleć, niemal bezwiednie wbił w swoje wnętrze kolejny palec, przez co z jego gardła wyrwał się nagły, urwany krzyk, zmieszany z pożądliwym pomrukiem Jimina oraz rozochoconym sapnięciem, wydobywającym się z ust Jeona. Ciałem Mina targnął ekstatyczny spazm, wspinający się po jego udach, pośladkach, kościstych biodrach, biegnąc przez cały kręgosłup, który po raz kolejny wygiął się w łuk.

Nie powstrzymywał swoich jęków. Pozwalał im wypływać ze swoich ust i nabierać na częstotliwości oraz tonach bez tłamszenia ich w gardle, czy za zaciśniętymi wargami. Jednak pośród ich brzmienia dotarło do niego także kolejne warknięcie ze strony Jeona.

— Chcesz, żebym to zrobił, hyungie? — zapytał maknae między zaczerpywanymi łapczywie, ciężkimi oddechami. — Żebym cię pocałował tak, żebyś tylko błagał o więcej?

Yoongi ponownie skierował wzrok na Jeona, od razu podchwytując jego spojrzenie. Lśniące jaskrawymi iskierkami, płomienne, pełne zachwytu i pożądania. Min wiedział, że to było oczywiste zaproszenie. W końcu.

Ani Jeongguk, ani Jimin nie musieli już nic dopowiadać. Yoongi sprawnie wysunął palce ze swojego wnętrza, na moment czując zawód i frustrację z powodu przerwanej pieszczoty, ale zapominając o niej w chwili, gdy zdał sobie sprawę, że zaraz ktoś inny będzie mógł zająć się jego spragnioną szparką. Na zwiotczałych kończynach zsunął się z fotela na posadzkę, opierając się o nią na czworaka. W tej pozycji zupełnie bezwstydnie pokonał te kilka centymetrów, ażeby znaleźć się tuż przy łóżku, z którego spoglądał na niego Jeon, usytuowany na samym jego krańcu.

Jimin poruszał w nim obecnie nieco wolniej, niż uprzednio, ale wciąż wsuwając się weń w całości z głuchym plaskiem. Yoongi znalazł się tuż przy nich, unosząc się delikatnie na kolanach, ażeby dosięgnąć do lica Jeona. Widział, jak ten błądzi spojrzeniem za jego rozchylonymi subtelnie wargami i przesuwa koniuszkiem giętkiego języka po własnych ustach.

Zanim jednak zbliżył twarz do oblicza Jeona, zerknął jeszcze do tyłu, na Jimina. Wokalista również na niego spoglądał z uśmieszkiem, błąkającym się stale pod jego nosem. W jego oczach, rozświetlonych pożądaniem, widział nie tyle, co niemą zgodę, kierowaną w jego stronę, lecz także wyczekiwanie. Wyczekiwanie i chęć podziwiania Mina i Jeona w chwili, gdy ich wargi spotkają się w namiętnym pocałunku, a języki będą odbywać wspólnie gorący, lubieżny taniec.

Więcej Yoongi już się nie zastanawiał. W ułamku kolejnej sekundy przybliżył usta do warg Jeongguka, by wpić się w nie żarliwie, z pasją, gwałtownie. Przez moment trwali tak, muskając wzajemnie miękką fakturę swoich ust, napierając nimi na siebie i ocierając o siebie pożądliwie. Dłoń Mina chwilę później przeniosła się na policzek Jeona, przyciągając go bliżej w jego stronę, a w tym samym czasie młodszy wcisnął język między wargi rapera. Ich narządy zmysłu smaku złączyły się między rozchylonymi wargami w namiętnej, bezwstydnej hulance.

Materac zatrząsł się pod Jeonem ponownie, kiedy Park znów znienacka przyspieszył. Jego pomruki ginęły w ustach Mina, który także postękiwał cicho między gorącymi pocałunkami, nadając ruchom swoich warg jeszcze bardziej rozgorączkowanego tempa. Coraz bardziej rozpaczliwe drżenie ciała Jeongguka, którego nie sposób było nie zauważyć, podniecało go jeszcze mocniej. Ich pocałunek stał się jeszcze bardziej niechlujny, chaotyczny, pełen wypływu lepkiej śliny. Pomruki Parka, rozlegające się w tle, także stały się donośniejsze. Zdawało się, że wokół nich zapanował chaos — było głośno, mokro, szybko i namiętnie.

— Kurwa — wycharczał z ledwością Jeongguk, na moment odrywając usta od warg Yoongiego, choć te stale łączył pomost lśniącej śliny. Drżał i zaciskał desperacko dłonie na pościeli, oczy mając szeroko otwarte, a spojrzenie rozbiegane. — J-Ja zaraz...!

Yoongi nie pozwolił mu dokończyć, jak w amoku ponownie łapczywie lgnąc do jego słodkich warg. Przeciągły, płaczliwy jęk Jeona rozbił się na jego podniebieniu z impetem w tej samej chwili, kiedy całe jego ciało spięło się, a na śnieżnobiałej pościeli tuż pod podbrzuszem młodszego rozlała się potężna salwa ciepłej, lepkiej spermy.

Jednakże oprócz przytłumionego skomlenia, jakie Jeongguk wydał z siebie podczas osiągania paraliżującego orgazmu, między ścianami sypialni rozległo się także ciche skrzypnięcie otwieranych drzwi.

✧✧✧

do końca zostało kilka rozdziałów, a ja i tak nie mogę uwierzyć, że z początku przewidywałam ich tutaj max. 6...

btw, zapraszam Was na mojego twittera (@mommymochi__), gdzie czasem wstawiam sneak peeki do rozdziałów!! love you!!

ah, no i jak myślicie, kto mógł nagle odwiedzić yoonminkooki? place your bets<33




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro