Rozdział 4
Po bladym policzku szatyna spłynęła pojedyncza łza, która po chwili została starta przez niego dłonią. Nie miał już siły się z tym wszystkim męczyć, to było dla niego za wiele. Najpierw został wyrzucony przez swoją rodzinę, a teraz? Jest nękany przez starego, najlepszego przyjaciela. Najgorsze było to, że Taehyung jak najszybciej musiał zdobyć pewną sumę pieniędzy. Miał niecały tydzień, by zapłacić czynsz za mieszkanie. Kim był bezsilny, stracił już nadzieję na wszystko. Nie był w stanie nic zrobić, a samemu tym bardziej.
Tae wyciągnął prostokątną karteczkę z widniejącym na niej imieniem i nazwiskiem szefa Jeona oraz jego numerem telefonu. Uważnie przyjrzał się kawałkowi papieru, analizując każdy jego milimetr. Wahał się... Kim NamJoon był jego jedyną szansą na nie wylądowanie na bruku. Tylko on mógł mu pomóc. Taehyung mógł zadzwonić i upaść tak nisko, jak Jeongguk, ale znacznie poprawić swoje życie lub zachować swoją dumę w nienaruszonym stanie, lecz zostać bez dachu nad głową i żyć jak przybłęda. Chciał wyrzucić kartkę, którą dostał od Jeona i zapomnieć o zaistniałej sytuacji, niestety coś mu w tym przeszkodziło. Jedna część Kima kazała mu pozbyć się tego, druga zaś namawiała go do wybrania numeru i zadzwonienia. Chęć szybkiego załatwienia problemów wygrała z chłopakiem. Wyjął z kieszeni swoich przetartych jeansów stary, poobdzierany po bokach telefon i na szarawej klawiaturze powoli wystukał numer do Kim NamJoona. Dokładnie sprawdził kilka razy numer, po czym nacisnął zieloną słuchawkę i drżącymi dłońmi przyłożył urządzenie do ucha. Usłyszał tylko miarowe "Pik... Pik... Pik...", a po chwili usłyszał chłodny, pozbawiony jakichkolwiek uczuć męski ton głosu.
-Słucham?- Taehyung poczuł jak jego serce zaczyna wolniej bić, a śniadanie składające się z malutkiej miski najtańszego ryżu, jaki jest możliwy do kupienia cofa się z powrotem do krtani.- Halo? Proszę nie robić sobie żartów, kimkolwiek jesteś. Nie mam czasu na takie durne zabawy...-Odbiorca warknął, na co szatyn wzdrygnął się, lecz nadal nie udzielił odpowiedzi.- Jeśli w ciągu pięciu sekund nikt się nie odezwie, to znajdę cię po numerze telefonu, bo durniu nie zadzwoniłeś z zastrzeżonego, a wtedy nie będzie ci tak wesoło.
Tae zadrżał na słowa najprawdopodobniej NamJoona. Mimo jednego spotkania głos przedsiębiorcy nie utkwił mu w głowie. W jednej chwili chłopak ocknął się, poczuł jakby ktoś wylał mu kubeł pełen lodowatej wody na jego przydługie włosy w odcieniu czekolady. Uświadomił sobie co własnie chciał zrobić. Jednym ruchem oderwał telefon od ucha i rozłączył się z rozmówcą.
-Jezu... jaki ja jestem głupi...- Szepnął sam do siebie, wstając i kierując się w stronę małej kuchni. Przez chwilę wpatrywał się w butelkę z ohydną wodą pitną, którą kupował tylko z powodu niskiej ceny. Złapał za nią i łapczywie wypił całą zawartość. Odłożył pustą, plastikową butelkę i ręką wytarł kąciki ust.- Taehyung... Jesteś idiotą. Jednym, wielkim idiotą...
W tym samym czasie NamJoon czekał w swoim nowoczesnym, bo jak że by inaczej, biurze na Jeongguka. Zastanawiało go kim może być osoba, próbująca do niego zadzwonić. Rzadko takie coś się zdarzało, cały Seul jak nie Korea znała Kim NamJoona, więc praktycznie nikt nie odważył się dzwonić do mężczyzny, oczywiście nie licząc pracowników firmy lub ludzi, którzy uwielbiają zawracać dupę całemu światu.
Różowo włosy nie musiał długo czekać na Jeona, chłopak zjawił się dwie minuty później. Kim usłyszał charakterystyczne pukanie i jak zwykle musiał krzyknąć "wejść". Nawet jego najbliżsi pracownicy musieli czekać na pozwolenie. Chwile później Jeongguk stał już przed biurkiem szefa gotowy złożyć dokładny raport ze spotkania z Taehyungiem.
-Mów JungKook, co Kim sądzi o mojej propozycji?- NamJoon wyjrzał na bruneta zza sterty papierów. JungKook, bo taki dostał od pracodawcy pseudonim, lekko skinął głową i zaczął mówić.
-Tak jak pan kazał, dotarłem do Tae dokładnie przekazując mu wszystko. Niestety, jak się spodziewałem, zareagował negatywnie, a wręcz wyśmiał pana ofertę, wyzywając moją osobę od dziwek i tym podobnych.- Jeon mimo tego, że pracuje u blondyna od bardzo dawna nadal czuł do niego straszny respekt, a w firmie stresował się wypowiadać jakiekolwiek słowa przed mężczyzną.
-I miał rację, tylko on dostałby zupełnie inne zadanie, nie tak jak ty. -Wyższy podniósł się z czarnego, skórzanego fotela obrotowego i wolnym krokiem podszedł do bruneta.- Zawołaj mi tu w tej chwili Suge i J-Hope'a. Oni przynajmniej mi go tutaj sprowadzą, nie tak jak ty. -Młodszy tylko skinął głową i opuścił biuro.
Kim był Suga i J-Hope? Kolejni pracownicy NamJoona, których on sam nazwał jak pieski. Lubił to robić, często imiona poznanych mu osób kompletnie nie pasowały mężczyźnie. W rzeczywistości dwaj zwołani przez niego pracownicy nazywają się Min YoonGi i Jung Hoseok. Oprócz nich i Jeongguka jest jeszcze dwójka zaufanych ludzi Kima, Jin oraz Jimin. Pierwszy to Kim SeokJin a drugi Park Jimin, który jako jedyny zachował swoje prawdziwe imię. Niezły fetysz, prawda?
NamJoon chwycił za telefon, dzwoniąc do sekretarki z prośbą zrobienia kawy. Prośba brzmiała bardziej jak rozkaz wojskowy, lecz każdy pracownik tej firmy przyzwyczaił się do tego.
Blondyn poddenerwowany oczekiwaniem na przybycie dwójki pracowników krążył po pomieszczeniu z dłońmi splecionymi z tyłu co chwilę bluźniąc pod nosem. Nienawidził jak ktokolwiek się spóźniał, tylko on miał do tego prawo. Kiedy usłyszał dźwięk pukania w drzwi ponownie krzyknął "Wejść". Niestety ku wielkiemu zawodowi szefa do biura weszła kobieta niosąca kubek parującej, czarnej kawy. Położyła ją na biurku Kima i pędem wyszła. To trzeba było przyznać, nikt nie wytrzymywał z Joonem w jednym pomieszczeniu więcej niż trzydzieści minut, najbliżsi czasami dożywali tej błogiej godziny.
W pomieszczeniu rozległo się trzykrotne pukanie, a wręcz walenie w drzwi. YoonGi nigdy się nie cackał z takimi rzeczami, a do NamJoona podchodził z największym spokojem. Jedna para ciemnych oczu odwróciła się do drzwi, które zostały otwarte z głośnym skrzypnięciem.
-Dobry szefie. -Powiedział Suga.
-Tak, tak... Darujmy sobie to. Mam dla was zadanie.- Szef zrobił trzy kroki w przód stojąc centralnie przed dwójką uśmiechniętych od ucha do ucha pracowników.
-Słuchamy uważnie.
-Macie sprowadzić mi tutaj Kim Taehyunga. To ten chłopak pracujący za barem, przyjaciel Jungkooka. Od Jeona dostaniecie jego adres, macie sprowadzić mi szatyna nawet siłą, po prostu chce by w ciągu jednej godziny stał właśnie w tym miejscu, jasne?- Kim spiorunował ich spojrzeniem.
-Jak słońce! Nawet mniej niż godzinę ten chłoptaś będzie tutaj sterczał jak kołek!- Wykrzyknął uradowany Hoseok na co jego towarzysz tylko prychnął.
-Hobi nie obiecuj czegoś, czego nie jesteś w stanie wykonać. -Suga westchnął wypuszczając głośno powietrze z płuc.- Sprowadzimy go jak najszybciej się da szefie.
-Mam nadzieję...
__________________________
Witam wszystkich! Tutaj wasza (Nie) kochana DM! I jak zwykle przychodzę z wieloma pytaniami. Tym razem są to:
Jak wyszedł rozdział?
Czy ktoś to czyta? XD
Co sądzicie o tej książce?
Dziękuję za uwagę i widzimy się w następnym rozdziale! <3
DM~
PS. Zastanawiam się nad maratonem Sweets <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro