6.
- Naty... Idziesz?- usłyszałam krzyk Harrego z dołu. Faceci nigdy nie zrozumieją kobiet...
- No już już nie pali się!- odpowiedziałam schodząc.
- No wreeee... Nie ma mowy! Idź się przebrać!- wykrzyczał widząc mój strój. Mam na sobie czarną, obcisłą sukienkę i tego samego koloru szpilki z czerwoną podeszwą.
- Co ci nie pasuje w moim stroju?- oburzyłam się, lekko tupiąc nogą.
- Wszyscy będą się na Ciebie gapić! - wyrzucił ręce w powietrze.
- Chyba o to chodzi, prawda kochanie?- pocałowałam go w policzek i nie czekając na odpowiedź zamknęłam drzwi.
~*~
Harry: Możesz przestać się obrażać i normalnie ze mną pogadać?
Ja: Nie
Harry: Daj spokój! Nie zrobiłem nic złego
Ja: Przywaliłeś temu gościowi bo ze mną tańczył!
Harry: Widziałaś jak on się na Ciebie gapił?!
Harry: Zaraz zaciągnąłby Cię do ubikacji!
Ja: Myślisz, że bym mu pozwoliła?
Ja: Nie jestem dzieckiem potrafię o siebie zadbać!
Harry: Ja wiem, ale...
Ja: Ale co Harry?
Harry: Kocham cie tak mocno.. że jestem o Ciebie po prostu tak cholernie zazdrosny Sweetheart...
Harry: Przepraszam za moje zachowanie...
Ja: Już dobrze, nie umiem się na ciebie długo gniewać.. Też Cię kocham głuptasie :**
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro