13.
- Natalie...- do drzwi mojego tymczasowego pokoju dobijała się Kate- Nie możesz się tak załamywać z powodu tego dupka!
- A właśnie ze mogę!- odpowiedziałam i schowałam się bardziej pod kołdrę.
- Zadzwonię po Caluma i on mi pomoże otworzyć te drzwi!- tupnęła nogą.
- Co za Calum?- wychyliłam się lekko spod poduszki.
- Nie mówiłam ci?- zapytała lekko speszona.
- Wchodź, ale gadamy teraz o tym- odkluczyłam się, a Kate weszła i powoli usiadła na łóżku- Więc..?
- Eh.. No więc..- bawiła się palcami u rąk- Znasz taki zespół jak 5seconds of summer?
- Nie bardzo- odpowiedziałam po dłuższych przemyśleniach.
- Są nowym Australijskim zespołem, bardzo fajnym swoją drogą...
- Nie przedłużaj- pogroziłam jej palcem.
- Okej.. Więc z nudów poszłam raz na ich koncert- wzięła wdech- No i potem autobus mi uciekł, a ja się zgubiłam..
- Matko... Cała Ty..- pokręciłam głową.
- Spadaj..!- mrukneła- Wracając. Blądziłam tak w okolicy szceny, aż na kogoś wpadłam. Na początku go nie rozpoznłam więc się wydarłam, żeby patrzył jak łazi i wogle.. - zacisnęłam mocno wargi żeby się uśmiechnąć- On nie był mi w sumie dłużny. Złapaliśmy kontakt i zaproponował, że mnie podrzucą. Zgodziłam się.
- Z obcymi do auta?- podniosłam brwi. Sama kiedyś mnie za coś takiego nieźle okrzyczła.
- Spadaj..! Znowu..!- wydeła wargi- Kończąc.. Wymieniliśmy się numerami. Dużo pisaliśmy, czasem do mnie przylatywał. I teraz próbujemy szczęścia na odległość- skończyła, a ja pisnęłam jak mała dziewczynka.
- Ale się cieszę! -przytuliłam ją- Ale czemu powiedziałaś, że przyjdzie?
- Bo jest w mieście..- uśmiechnęła się lekko.
- CoCoCoCo? I Ciebie przy nim nie ma? Powinniście spędzać razem jak najwięcej czasu, bo przecież on potem znowu wyjedzie..- spojrzałam jej w oczy.
- Ale teraz ty jesteś ważniejsza.
- Ja swoją miłość straciłam, nie pozwolę żeby i Ciebie to spotkało- już miała coś powiedzieć, ale jej to uniemożliwiłam- I tak zaraz wrócę do podlewania oczu pod poduszką. Ty przynajmniej wykorzystaj ten czas!
- Nie wiem Naty.. Źle się będę czuła zostawiając Cię tu..
- To zaproś tu tego Caluma- spojrzała na mnie pytająco- No będziecie siedzieć w salonie, zamknięcie sobie pizzę i obejrzycie jakiś film jak zakochana para, a ja będę tu. Nie zostawisz mnie. Będziesz z chłopakiem. I przede wszystkim dasz mi wreszcie święty spokój- wyrzuciłam ręce w powietrze- Plan idealny!
- No niech ci będzie...- zaśmiała się cicho- To ja idę po niego zadzwonić!- wybiegła wesoła.
Westchnełam i spowrotem zakopałam się w pościeli i zaczęłam płakać.
Ale mam wrażenie, że mój smutek pomału przeradza się w złość.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro