Rozdział 9
Emma
Jen, wysiadła z samochodu, więc zrobiłam to samo. Starałam się opanować moje drżące ciało, ale nie dawałam rady. Chwyciłam torebkę w obie dłonie i stanęłam przed drzwiami, jakbym czekała na skazanie, co poniekąd, tak było. Jennifer, spojrzała na mnie i tylko przewróciła oczami. Zapukała do drzwi. Nie musiałyśmy długo czekać, żeby Jacob je otworzył. Najpierw popatrzył na mnie, a później na Jennifer. Skrzywił się nieznacznie.
– Gdzie byłaś?
– Może byś nam pozwolił wejść do środka? Bo jakbyś nie zauważył, zaczął padać śnieg – przyjaciółka, przepchała się koło niego i weszła do domu.
Wzruszyłam delikatnie ramionami i postąpiłam tak, jak ona. Zdjęłam buty i poszłam w głąb korytarzu. Odwróciłam się w stronę mojego brata, który miał zaplecione ręce na klatce piersiowej, a wzrok miał skupiony na Jennifer. Nie wiedziałam, co to było, ale od kiedy przedstawiłam dziewczynę, jako swoją przyjaciółkę, nie mógł tego znieść.
– Więc dowiem się teraz, gdzie byłaś, siostro? – wypowiedział to tonem, którym zawsze mnie opieprzał, kiedy coś zrobiłam źle.
– Była u mnie – odpowiedziała, Jennifer. Przeniosłam na nią wzrok, ale jej był utkwiony w Jacobie.
– Ach tak? – wrócił do mnie wzrokiem. – Mogłaś zadzwonić i powiedzieć, że poszłaś do niej.
– Nie mów o mnie, jakby mnie tutaj nie było – powiedziała, zdenerwowana.
– Uspokójcie się oboje! – odezwałam się nieco głośniej, niż zamierzałam. Spojrzeli na mnie, a brat uniósł brew do góry. – Byłam u Jennifer. Mój telefon się rozładował i nie miałam do ciebie, jak zadzwonić – kłamanie, zaczynało mi przychodzić coraz łatwiej z czego się nie cieszyłam.
– Mogłaś zadzwonić od niej.
– Ona, ma na imię Jennifer. Nie chciałam tego robić i dlatego, kiedy zobaczyłam na zegarek, która godzina powiedziałam, że będę już szła do domu. Wiedziałam, że będziesz się o mnie martwił, braciszku – przysunęłam się do niego i pocałowałam w policzek. – Żyję, a to jest najważniejsze. Idę się przebrać – uśmiechnęłam się do niego i podeszłam do Jennifer. – Dzięki, za wszystko – powiedziałam jej cicho na ucho.
– Wisisz mi przysługę – ścisnęła lekko moje ramię.
Kiwnęłam głową w odpowiedzi i poszłam na górę. Kiedy byłam na pół piętrze, usłyszałam, jak Jen, odzywa się do Jacoba. Przystanęłam i zaczęłam się przysłuchiwać.
– Słyszałam, że spotykasz się z dziewczyną, Laylą.
– To nie twój biznes – prychnął i usłyszałam kroki brata.
– Pieprz się – odpowiedziała mu i po chwili był trzask frontowych drzwi.
Zmarszczyłam brwi i starałam się znaleźć wytłumaczenie dla tej sceny, ale nie umiałam. Od początku naszej znajomości, Jacob był dla niej niemiły, ale nie, aż tak. Pokręciłam głową i poszłam do swojego pokoju.
Torebkę zostawiłam na łóżku, telefon podpięłam do ładowarki i wykasowałam nieodebrane połączenia od brata. Przebrałam się w dres, usiadłam na fotelu i wzięłam laptopa na kolana. Dokończyłam robić prezentację i zaczęłam się uczyć. Miałam jednego profesora, który robił nam kolokwium bez zapowiedzi. Nigdy nie dostałam dwói, właśnie dzięki mojej nauce. Większą część mojego życia, spędziłam na nauce. To był mój sposób spędzania wolnego czasu, ale też zadośćuczynienie, czy podziękowanie dla Jacoba, że poświęcił wszystko dla mnie. Już nieraz dostawałam stypendium za dobre wyniki w nauce. To był rodzaj mojej wdzięczności dla niego.
Kiedy wszystko skończyłam robić, spojrzałam na zegarek. Była już pierwsza w nocy. Przetarłam zmęczone oczy i poszłam się przebrać w piżamę. Nazajutrz, miałam na ósmą rano, więc zostało mi nie całe sześć godzin snu. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i poszłam się położyć. Nastawiłam jeszcze budzik, przymknęłam powieki i poszłam spać.
***
Następnego dnia, zadzwonił budzik, który informował mnie, że było zaraz przed siódmą. Wyłączyłam go i położyłam się na plecach, aby bardziej się obudzić. Patrzyłam na sufit nade mną i nawet nie wiedziałam, w którym momencie zamknęłam oczy.
– Emma! Spóźnisz się na zajęcia! – krzyknął mój brat, a ja gwałtownie usiadłam na łóżku.
Zobaczyłam go i progu mojego pokoju. Przeniosłam wzrok na wyświetlacz telefonu. Siódma czterdzieści.
Kurde, kurde, kurde.
Spóźnię się po raz pierwszy w życiu na zajęcia. Wstałam szybko z łóżka, o mało nie zabijając się o kołdrę i popędziłam z ubraniami do łazienki. Poranną toaletę, wykonałam w tempie sprintera i wróciłam do pokoju. Rzuciłam piżamę na łóżko, wzięłam szybko torebkę z telefonem i zbiegłam na dół po schodach.
– Pa, Jacob! – rzuciłam, gdy w biegu ubierałam kozaki.
– Emma! – powiedział głośno za mną, gdy byłam już na chodniku przed domem. – Odwróciłam się w jego stronę, idąc przed siebie. – Odwiozę cię. Wsiadaj do samochodu – pokazał dłonią.
Jacob, wrócił się jeszcze do domu, a ja prawie wbiegłam do samochodu. Zapinałam pas bezpieczeństwa, gdy brat zajął miejsce kierowcy. Ruszyliśmy w stronę uczelni, a ja co chwilę patrzyłam na zegarek, ile jeszcze minut mi zostało.
– Dzięki. Uratowałeś mi życie – powiedziałam, stukając paznokciami w parapet samochodu.
– Nie pierwszy raz. Miałaś szczęście, że nie pojechałem wcześniej do pracy.
– Dzisiaj spotykasz się z Laylą?
– Tak, po pracy.
– Dobrze, że będziesz miał rozrywkę – spojrzałam na niego z uśmiechem. – Bo ja mam jej, aż nad to – mruknęłam do siebie ciszej.
– Mówiłaś coś jeszcze? – spojrzał na mnie, wjeżdżając na parking przed szkołą.
– Nic – odwróciłam głowę i popatrzyłam na telefon. Ósma zero trzy. Moje pierwsze spóźnienie. – Muszę już iść na zajęcia. Do później.
Szybko wysiadłam z samochodu i pobiegłam w stronę budynku, w którym miałam zajęcia. Po drodze, minęłam kolegów Samuela, którzy szli bardzo powolnym tempem. Popatrzyli się tylko na mnie i wrócili do rozmowy. Do ostatniego stopnia schodów, jakie miałam do pokonania liczyłam, że zobaczę moją grupę przed salą. Kiedy skręciłam, przed salą nie było już nikogo. Chwyciłam klamkę, wzięłam głęboki wdech, żeby uspokoić trochę tętno i weszłam do sali.
Wszyscy, jak na zawołanie, spojrzeli w moją stronę, łącznie z panem profesorem. Na chwilę stanęłam w bezruchu, ale kiedy Jennifer, pokazała mi miejsce obok siebie, ruszyłam w jej stronę.
– Przepraszam za spóźnienie – powiedziałam, przechodząc obok biurka profesora.
– Panno Dixon, może nam pani wytłumaczyć, dlaczego się spóźniła? – zatrzymał mnie, kiedy byłam przed nim.
– Zaspałam – odpowiedziałam mu cicho.
– Zaspała pani? – podniósł brwi. – Dobrze. W takim razie wyjmujemy karteczki i będziecie mieli w taki sposób zaliczoną odpowiedź. Podziękowania, proszę kierować do panny Dixon.
Zacisnęłam dłonie w pięści i poczułam, jak paznokcie wbijały mi się wbijać w skórę. Kiwnęłam głową i poszłam w stronę miejsca obok Jennifer. Zajęłam miejsce i usłyszałam szepty innych osób, że to przeze mnie.
– Nie przejmuj się – nachyliła się do mnie przyjaciółka i powiedziała cicho.
– Trudno jest to zrobić. Pomogę tobie, jak będziesz chciała – dotknęłam delikatnie jej dłoń.
Jennifer, wróciła wzrokiem do profesora, który pisał na tablicy pytania dla jednej i drugiej grupy. Zaczęłam je przepisywać na kartkę. Z tego, co widziałam było wszystko, czego uczyłam się w nocy. Gdy podnosiłam głowę z nad kartki, spotykałam się z niezadowolonym spojrzeniem innych studentów. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi, a teraz właśnie tak się stało. Popatrzyłam kątem oka na Jennifer, która pokazywała liczbę trzy na palcach. Uniosłam głowę i zobaczyłam na tablicę, a później odwróciłam do niej głowę i zaczęłam po cichu dyktować. Kiedy minął czas naszej odpowiedzi, profesor wstał z fotela i zaczął zbierać kartki.
– Lepiej zapamiętajcie występek, panny Dixon, bo od teraz, gdy ktoś się spóźni, będziemy właśnie tak, zaczynać zajęcia – spojrzał na wszystkich, ale dłużej zatrzymał wzrok na mnie. – A teraz, wracajmy do tematu zajęć.
Przez następne czterdzieści minut siedziałam w sali i kompletnie nic nie rozumiałam. Zapisywałam tylko wszystko w zeszycie i od czasu do czasu, dałam coś odpisać Jennifer. Coś czułam, że dzisiaj nie był mój dzień. Nocne uczenie się, dawało się we znaki. Kiedy skończyły się, wyszłyśmy z sali i pociągnęłam przyjaciółkę w stronę automatu z kawą. Kupiłam sobie mocną czarną i upiłam spory łyk, gdy była gotowa.
– Trudna noc?
– Siedziałam do pierwszej i się uczyłam, a później jeszcze zgasiłam budzik i poszłam dalej spać – westchnęłam, opierając się o bok automatu.
– Mogłaś zostać w domu. W końcu nie wykorzystałaś jeszcze, ani jednej nieobecności.
– Nie – pokręciłam głową. – To nie w moim stylu. A i tak chcę wziąć jeszcze więcej przedmiotów od przyszłego roku, żeby szybciej skończyć studia.
– I zostawisz mnie samą z tą bandą idiotów? – zaśmiała się, podnosząc brew do góry.
– Zawsze możesz chodzić ze mną na te wszystkie zajęcia.
– Nie, dzięki. Wolę już tą bandę idiotów. A skoro o idiotach mowa, jeden właśnie tu idzie – odwróciłam się i zobaczyłam Felixa, który zmierzał w naszym kierunku.
– Cześć, dziewczyny – uśmiechnął się do nas na przywitanie. Posłał przelotne spojrzenie, Jennifer i wrócił do mnie wzrokiem. – Dzisiaj ma urodziny, Adam z naszej drużyny. Będziecie na imprezie? – otwierałam usta, żeby mu odpowiedzieć, ale Jen, była szybsza.
– Oczywiście, że tak – odpowiedziała mu, a ja popatrzyłam nad ramię Felixa.
Szedł Samuel, razem ze swoimi przyjaciółmi. Podniósł wzrok i popatrzył na mnie, a później na Felixa. Zmarszczył brwi i wrócił do mnie spojrzeniem. Uśmiechnęłam się delikatnie do niego, ale on nie odpowiedział mi tym samym, tylko wrócił do rozmowy z jednym z przyjaciół. Uśmiech zamarł mi na ustach i patrzyłam przez cały czas na niego. Nie tego się spodziewałam. Wczoraj na spotkaniu był miły, a teraz nawet się do mnie nie uśmiechnął. Poczułam, jakbym nagle miała kamienie na sercu. Jeszcze nigdy takiego czegoś nie czułam. Zacisnęłam wolną pięść i wróciłam spojrzeniem najpierw na Jennifer, która rozumiała, co przed chwilą zaszło, a później na Felixa.
– Tak, przyjdziemy dzisiaj – odpowiedziałam pewnie. Dopiłam kawę i wyrzuciłam kubek do kosza, tak silno, aż odbił się od dna.
– Pójdziemy? – zapytała, niedowierzająca Jennifer.
– Na którą mamy być? – zignorowałam jej pytanie i zwróciłam się do Felixa.
– Dwudziesta będzie idealna – uśmiechnął się do mnie i dotknął delikatnie mojej dłoni.
– Do zobaczenia – mruknęłam i odeszłam w stronę następnej sali.
– Emma, nie żebym nie chciała iść na imprezę, ale co się stało, że jesteś taka chętna? – dogoniła mnie przyjaciółka.
– On się stał! Zachował się, jakby mnie nie znał, a wczoraj był ze mną na randce. Wiem, że on tam będzie. W końcu to jego przyjaciel z drużyny.
– A co z Jacobem?
– Umówił się dzisiaj z Laylą i uprzedził, że nie wróci na noc.
– To dlatego, byłaś taka chętna – uśmiechnęła się, ale wyszedł z tego grymas.
– Skąd w ogóle będziemy wiedzieć, gdzie mieszka ten cały, Adam? – zapytałam się, wchodząc do sali.
– Nie stresuj się. Wszystkiego się zaraz dowiem – patrzyłam, jak Jennifer, podchodzi do grupki dziewczyn i dołącza się do rozmowy.
Po chwili wróciła do mnie i usiadła na miejscu obok. Podała mi telefon, a w nim napisany adres.
– Mówiłam, że zdobędę – powiedziała, zadowolona z siebie.
***
Dokładnie pięć godzin później, stałam pod jej domem i czekałam, aż mi otworzy. Umówiłyśmy się, że przyjdę do niej i stamtąd udamy się na urodziny. Teraz, stojąc przed drzwiami Jennifer, nie wiedziałam, czy to był dobry pomysł. Tamtą decyzję podjęłam pod wpływem chwili, a teraz, patrzyłam na to już trzeźwiej. Zachowywałam się, jak jego dziewczyna, którą nie byłam. Byłam za to urażona, że tak się zachował, jakby mnie nie znał. Nie wiedziałam, czy odegranie się, było dobrym sposobem.
– Przepraszam, że musiałaś tyle czekać – otworzyła, zdyszana Jennifer.
– Nic się nie dzieje – odpowiedziałam, wchodząc do domu.
– Dzieje. Twoja mina, wyraża chęć ucieczki, więc dobrze, że jeszcze zastałam ciebie przed drzwiami.
– Aż tak to po mnie widać?
– Aż tak. Dobra chodźmy na górę i przygotuję nas na imprezę – chwyciła mnie za dłoń i pociągnęła w stronę schodów na piętro.
– Przecież już jestem gotowa – wskazałam na swoje czarne spodnie i golf tego samego koloru.
– To – pokazała palcem na moje ubranie. – Wygląda, jakbyś szła na pogrzeb, a nie na kogoś urodziny. Zaraz doprowadzę cię do takiego stanu, który będzie nadawał się na urodziny i pokazaniu Carterowi, jakim dzisiaj był dupkiem.
Posadziła mnie na krześle przed toaletką, a sama poszła do szafy. Otworzyła ją i chwilę patrzyła się na jej zawartość. W końcu wyciągnęła z niej dwie rzeczy i odwróciła się do mnie. Spojrzała na moje buty i uśmiechnęła się.
– Chociaż buty wybrałaś dobre – opuściłam wzrok na czarne botki, który były na ośmiocentymetrowym obcasie.
– Już się ciebie boję – mruknęłam ze strachem w głosie.
– A bój się, bój. Carter, zobaczy, co dzisiaj narobił – podała mi rzeczy, które miała w rękach. – Idź się przebierz – popchała mnie w stronę łazienki.
Westchnęłam tylko, bo wiedziałam, że nawet nie mam, co się z nią spierać. Weszłam do pomieszczenia i położyłam na pralce, przygotowane przez nią ciuchy. Zdjęłam swoje i zaczęłam się przebierać. Najpierw wzięłam srebrną bluzkę, która miała wiązanie na szyi i bardzo głębokie wycięcie na plecach. Przełknęłam nerwowo ślinę, gdyż nie miałam na sobie jeszcze, aż tak mało materiału. Zagryzłam wnętrze policzka i ubrałam bluzkę. Następną rzeczą, okazała się być czarna mini spódniczka. Nałożyłam ją na siebie. Pokazywałam więcej, niż chciałam. Jakby mnie Jacob zobaczył, zszedłby na zawał. Wyszłam z łazienki i pokazał się, Jennifer.
– No, Emma... Wyglądasz zajebiście. Teraz siadaj przed toaletką, bo czeka nas makijaż. Acha – podeszła do kuferka. – I załóż to – podała mi srebrne, długie kolczyki.
– Jennifer, bo za chwilę będę wyglądać, jak dziwka – przekręciłam oczami.
– Nie, kochana. Będziesz wyglądać, jak chodzący seks – zatarła ręce i zaczęła mnie malować.
Nie wiedziałam, ile czasu minęło, gdy pozwoliła mi spojrzeć w lustro. Zaprowadziła mnie przed nie i kazała otworzyć oczy. Kiedy to zrobiłam, uchyliłam usta w szoku. Kurde, wyglądałam, jak nie ja. Włosy miałam pofalowane, oczy pomalowane w złotym odcieniu i czerwono krwiste usta.
– O kurwa – wymsknęło mi się.
– Nie wierzę! Emma Dixon, przeklęła. Muszę to wpisać do kalendarza – powiedziała zszokowana, przyjaciółka.
– Jen... To nie jestem ja – dotknęłam delikatnie włosów.
– To jesteś ty. Seksowna, zmysłowa, Emma Dixon – uśmiechnęła się do mnie w odbiciu lustra. – A teraz jedźmy na te urodziny, bo inaczej spóźnimy się.
Pociągnęłam mnie w stronę wyjścia z pokoju. Na dole ubrałam płaszcz i wyszłyśmy przed dom, gdzie czekała już na nas taksówka. Jadąc w stronę domu solenizanta, coraz bardziej się denerwowałam i coraz mocniej, wbijałam paznokcie we wnętrze dłoni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro