Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Emma

Samuel, podczas pobytu w restauracji oraz naszej rozmowie, wydawał się być normalny. Nigdy nie słyszałam, aby Jacob prowadził z kimś rozmowę. A mając na myśli z kimś, chodzi mi o dziewczyny, które przyprowadzał do domu. Jako mała dziewczyna, poznałam tylko właśnie taki tym mężczyzn. Mój tata, niestety nie pokazał mi, że są też inni. Mając dwanaście lat, tak na prawdę nic nie wiedziałam o życiu. Dopiero później Jacob, pokazał mi swój przykład.

Kiedy nie chcąco, powiedziałam w naszej rozmowie o Jacobie, myślałam, że Samuel będzie ciągnął ten temat, ale tego nie zrobił. Miałam nadzieję, że zauważył mojego doboru słów. Podczas posiłku, czułam na sobie jego wzrok. Starałam się go ignorować, ale nie mogłam. Jedzenie z tych nerwów, nie chciało mi przejść przez gardło. Ale jedno do mnie zaczęło docierać.

Samuel, nie był taki, jak mój brat.

On w porównaniu do Jacoba, wydawał się normalny, a nie zależało mu tylko na tym, aby zaciągnąć dziewczynę do łóżka. Samuel, też nie przestraszył się mojego brata, kiedy ten z nim się przywitał. Większość chłopaków, z mojego roku, czy nawet z liceum, kiedy dowiadywali się, że moim bratem, jest ten Jacob Dixon, unikali mnie. Oczywiście nie przeszkadzało mi to, do pewnego momentu, gdy moje koleżanki zaczynały mieć chłopaków, a ja dalej byłam sama. Ale nie byłam zła na nadopiekuńczość mojego brata. Może trochę miałam do niego żal, ale na pewno nie byłam na niego zdenerwowana.

Gdy Samuel, chwycił mnie za rękę, kiedy prawie przewróciłam się koło samochodu, poczułam dziwne dreszcze przechodzące przez moje ciało. To było dla mnie nowe uczucie, ale też ta mniej racjonalna część mnie, chciała, aby mnie nie puszczał. Jego wzrok zablokował się z moim i poczułam, te głupie motylki w brzuchu, które opisują w książkach.

Tego było za wiele.

Chciałam trzymać się od piłkarzy, czy zawodników inne sportu, jak najdalej, a właśnie siedziałam z jednym przy stole i jadłam kolację. Miałam nadzieję, że Samuel, nie pomyśli sobie, że to była randka. Miał tylko jedno spotkanie, na którym dostał szansę, aby pokazać mi, jak bardzo się myliłam. I niestety, musiałam przyznać mu prawdę, a to znaczyło, że gdy to mu powiem, nie zostawi mnie w spokoju. Część mnie chciała tego, ale część nie. Dopiero, co się poznaliśmy, a ja już myślałam o nim częściej, niż powinnam.

Po skończonym posiłku, Samuel, przywołał kelnera do stolika, prosząc o rachunek. Kelner, kiwnął głową i po chwili nam go podał. Chwilę kłóciliśmy się z brunetem, kto ma zapłacić. On chciał pokryć całą kwotę, a ja chciałam zapłacić za siebie. Nie była jego dziewczyną, ani przyjaciółką, za którą musiałby płacić. Kiedy mu to powiedziałam, spojrzał na mnie i powiedział pod nosem ciche:

– Jeszcze nie jesteś.

Przewróciłam oczami i nie chciałam już kolejny raz się o to spierać. Samuel, wymyślił sobie coś, czego nigdy nie będzie. Nawet jeśli on był inny, to mój brat wystarczająco we mnie wpoił, że żaden z piłkarzy, nie może się tak nagle zmienić. Może na zewnątrz był inny, ale w środku na pewno taki sam. Wystarczyło zobaczyć z kim mieszkał. Nigdy nie widziałam jego współlokatorów z jedną dziewczyną dłużej, niż jedna noc, czy impreza. Nie wiedziałam, co się stało, że nagle zaczął się mną interesować.

Wstaliśmy od stolika i poszliśmy do jego samochodu. Podobało mi się, że był w stosunku do mnie taki miły, ale chwilami mi to przeszkadzało. Nasze spotkanie miało zakończyć się na jednym razie, a z tego, co czułam, wiedziałam, że tak wcale nie będzie. Wsiedliśmy do jego samochodu i pojechaliśmy w stronę mojego domu. Jeszcze jednym problemem, związanym z Samuelem, było to, że mieszkaliśmy prawie koło siebie. Wystarczyło przejść kilkaset metrów, żebym znalazła się u niego.

Pojechaliśmy trochę okrężną drogą, co mi się nie spodobało. Wolałam uciec od niego, jak najszybciej. Jego towarzystwo, zaczynało mnie chwilami przytłaczać. Nagle samochód szarpnął i zgasł. Otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na Samuela, który miał kamienny wyraz twarzy.

– To nie jest śmieszne – odezwałam się w końcu, bo mężczyzna siedział, jakby zawieszony. – W taki sposób mnie do siebie nie przekonasz. Nie takie chwyty mój brat fundował dziewczynom. No odpalaj – westchnęłam i zaplotłam ramiona na piersi.

– Kurwa – powiedział cicho, ale nie na tyle, żebym tego nie usłyszała. Odwrócił w moją stronę głowę. – Paliwo się skończyło. Will, mówił, żebym zatankował, ale zapomniałem.

– Żartujesz sobie? – zadałam pytanie, lecz kiedy pokręcił głową przecząco, zrozumiałam, że mówił prawdę. – Pięknie – jęknęłam z frustracji. Wysiadłam z samochodu i zaczęłam chodzić w koło.

Kurde, kurde, kurde.

Powtarzałam przez cały czas w myślach. Przecież nie mogło być jeszcze gorzej. To miało być tylko spotkanie, które miało trwać kilka minut i mieliśmy się rozejść w swoje strony. Teraz, utknęłam z nim na środku jakieś drogi, która prowadziła dookoła mojego domu. Usłyszałam dźwięk trzaskanych drzwi, a później klapy bagażnika.

– Nie ma kanistra – powiedział cicho, kiedy do mnie podchodził.

Czyli mogło być jeszcze gorzej. Zaczęłam się panicznie śmiać, a Samuel patrzył na mnie, jak na obłąkaną. Nie wiedziałam sama, dlaczego się śmiałam, ale miałam tak zawsze w stresujących sytuacjach.

– Z czego się śmiejesz? – zaczął mi się przypatrywać.

– Ty nie widzisz w jakiej sytuacji się znaleźliśmy? Skończyło nam się paliwo, na jakieś bocznej, prawie nie uczęszczanej ulicy. Utknęłam tutaj z nieznajomym chłopakiem. Nie mogę zadzwonić do brata, żeby po mnie przyjechał, bo nie toleruje ciebie, a co dopiero, że gdzieś z tobą byłam – zaczęłam wyliczać na palcach, odwrócona w jego stronę. Spojrzałam na jego czarną kurtkę, na której zaczęłam dostrzegać płatki śniegu. – A teraz jeszcze to. Po prostu świetnie. A było nie jechać z tobą.

Zacisnęłam dłonie w pięści, aż poczułam paznokcie, wbijające się w jej wnętrze. A mogło być tak pięknie. Siedziałabym teraz w domu, z herbatą i uczyła się na kolokwium, ale nie. Mądra Emma, wolała wsiąść do samochodu Samuela i jechać z nim w Bóg wie, jakie miejsce. Byłam głupia. Teraz tylko czekać, aż Jacob zadzwoni i zapyta się, gdzie jestem.

– Było nie jechać, ale sama tego chciałaś! – odwrócił mnie do siebie za ramię. – Taka prawda, że Jacob, nigdy nie pozwoli tobie się spotykać z innym chłopakiem, czy to ze mną. Jest jeden prosty sposób. Jesteś jego młodszą siostrzyczką. Nigdy nie będzie chciał widzieć koło ciebie, jakiegoś chłopaka, Emma. Więc proszę z łaski swojej, nie obarczaj całą winą mnie. Okej, jestem piłkarzem, ale nie takim, jak twój brat.

– Ciężko stwierdzić, wiedząc z kim mieszkasz – wyszarpałam swoje ramię z jego uścisku.

– Czy zawsze będziemy do tego wracać? Nawet, jakbym mieszkał, gdzie indziej to i tak miałabyś o mnie takie zdanie, panno Dixon. Po prostu nie chce do ciebie dojść, że się tobie podobam.

– Daruj sobie – przewróciłam oczami i zaczęłam iść do samochodu.

– Widzisz?! Uciekasz od tego! Będzie z tobą więcej pracy, niż myślałem – usłyszałam jego westchnienie.

– To lepiej przestań. Wyjdzie nam to na dobre – odpowiedziałam mu, choć czułam, że ranię siebie tymi słowami.

Co ze mną było nie tak?

Zapytałam samą siebie. Czemu chciałam z nim zostać, choć wiedziałam, że to nieodpowiednie? Otworzyłam drzwi od swojej strony i wyciągnęłam torebkę, a później z jej wnętrza telefon. Odblokowałam go i spojrzałam na wyświetlacz. Pięć nieodebranych połączeń od Jacoba. Musiał wrócić wcześniej do domu.

– Co robisz? – zapytał się, Samuel.

– Dzwonię po posiłki – mruknęłam w odpowiedzi i wybrałam numer przyjaciółki.

– Emma? – odezwała się zdziwiona, Jennifer.

– Jen, potrzebuje pomocy. Skończyło nam się paliwo w samochodzie i utknęliśmy na środku drogi.

– Nam?

– Tak, nam. Podam tobie adres i przyjedź po mnie. Resztę opowiem tobie w samochodzie – podyktowałam, Jennifer adres i powiedziała, że w ciągu piętnastu minut będzie.

Podziękowałam jej i wsiadłam do samochodu. Musiałam teraz tylko czekać, aż mnie stąd zabierze. Samuel, jeszcze chwilę stał na dworze, patrząc przed siebie, aż w końcu poszedł w moje ślady i zajął miejsce kierowcy. Zaczynałam czuć się niezręcznie, bo cisza między nami przedłużała się.

– Czemu nie zadzwoniłeś, po któregoś ze swoich przyjaciół? Byliby szybciej, niż Jennifer.

– Byłaś szybsza ode mnie – wzruszył ramionami i odwrócił się w fotelu w moją stronę. – Emma, nie chciałem, żeby tak wyszło. W moich planach, było tylko spędzenie z tobą trochę czasu i pokazanie, że się myliłaś, co do mojej osoby. Może przez to, że mieszkam z chłopakami, nie jest zbytnio wiarygodne, ale tak właśnie jest – patrzył na mnie dłuższą chwilę i chwycił za dłoń. Spojrzałam w tamto miejsce, a później wróciłam wzrokiem na jego twarz.

– Wiem – westchnęłam. – Teraz to wiem, ale przez Jacoba, nie mam zbyt dobrego wzoru chłopaka.

– Twoi rodzice nic z tym nie robili, że tak się zachowuje? – nagle zaczęło mi brakować oddechu i odwróciłam wzrok od niego.

– Nie mieli, jak – powiedziałam cicho i przymknęłam powieki, aby odgonić od siebie łzy. Poczułam delikatny uścisk na dłoni i otworzyłam oczy. Wróciłam do niego wzrokiem.

– To mam szansę na randkę? – popatrzył na mnie z nadzieją w oczach. Zauważyłam, jak samochód przed nami parkuje, więc wzięłam dłonie i sięgnęłam po torebkę.

– Jennifer, już jest – wysiadłam z samochodu, nie udzielając mu żadnej odpowiedzi.

Po chwili z samochodu również wysiadła moja przyjaciółka z uniesioną do góry brwią w niemym zapytaniu. Pokręciłam tylko głową i delikatnie wskazałam jej na samochód. Zrozumiała mój niemy przekaz i poszła do bagażnika. Wyciągnęła z niego kanister. Samuel, stanął obok mnie i patrzył na zbliżającą się do nas, Jennifer.

– To dla ciebie – podała mu kanister. – Przy najbliższej okazji mi go zwrócisz.

– Dzięki – powiedział z krzywym uśmiechem. – Poczekaj chwilę. Na pełnie zbiornik i ciebie odwiozę – zwrócił się do mnie.

– Przepraszam, ale nie mogę czekać. Jacob, dzwonił już pięć razy – popatrzyłam na przyjaciółkę. – Odwieziesz mnie, prawda?

– Po to tutaj przyjechałam. Nie zostawię ciebie z nim – wskazała ruchem głowy na Samuela, który przez cały czas stał obok mnie. Chłopak, zacisnął tylko szczękę i nic się nie odezwał na tę uwagę.

– Dziękuje, Jen – popatrzyłam się na Samuela i dotknęłam delikatnie jego ramienia. – Dzięki za dzisiaj. Było na prawdę fajnie. Do zobaczenia – posłałam mu mały uśmiech.

– Do zobaczenia, Emma. Za nie długo znów się spotkamy – jego dobitny ton, mówił mi, że on pełni swoją obietnicę.

Nic mu nie odpowiedziałam i poszłam do samochodu przyjaciółki. Jennifer, podeszła do bruneta i coś mu powiedziała, na co ten tylko kilka razy zacisnął szczękę. Po ich postawie, mogłam powiedzieć, że nie przepadali za sobą. Zawsze chciałam, aby Jen, zaprzyjaźniła się z chłopakiem, który mi się podobał, ale widocznie w tym przypadku miało być inaczej. Nie mogłam już nawet sama przed sobą kłamać, że mi się nie podobał. Co prawda, dalej miałam wątpliwości, ale starałam się je rozwiać. Samuel, był miłym chłopakiem, ale też zdecydowanym w tym, co robił.

Przyjaciółka wsiadła do samochodu i odjechałyśmy w stronę mojego domu. Przejeżdżając obok Samuela, uchwyciłam jego wzrok. Dopiero, gdy go minęłyśmy, wróciłam wzrokiem przed siebie, lecz nie parę razy spojrzałam w boczne lusterko, patrząc za nim.

– No dobra, więc powiedz mi w końcu, co robiłaś z Carterem w jego samochodzie? – odezwała się moja towarzyszka, stając na czerwonym świetle i patrząc na mnie.

– Jen – westchnęłam. – Zabrał mnie kawiarni, aby pokazać mi, że nie jest podobny do Jacoba, a później chciał mnie odwieźć, tylko zapomniał zatankować.

– Super romantyczna historia – powiedziała z ironią w głosie. – Na prawdę myślisz, że jest inny? Każdy gracz, jest graczem nawet w prawdziwym życiu.

– Sama nie wiem. Wydawał się być miły i inny – wzruszyłam ramionami. – Może masz rację, ale nie przypominał mi Jacoba, ani jego przyjaciół.

– Wiesz, że takie coś nazywa się gra pozorów? – spojrzała na mnie ostatni raz i zaświeciło się zielone.

– Wiem, ale on nie wydaje się być taki.

– Kuźwa! Dopiero teraz doszło do mnie, czemu się tak zachowujesz. Carter, podoba tobie się... Że ja wcześniej tego nie zauważyłam.

– Nawet jeśli, to co? I tak się nie spodobał Jacobowi, ani tobie.

– Mi on się nie musi podobać. Po prostu wiem, co przeszłaś i boję się o ciebie. Jesteś w środku bardzo krucha. A to, że Jacobowi się nie podoba? Pieprzyć go – machnęła ręką i zaparkowała pod moim domem. – To, co zakazane, smakuje najlepiej, Emmo Dixon – mrugnęła do mnie okiem. – A teraz chodźmy i opowiedzmy twojemu bratu jakąś bajkę, dlaczego nie odebrałaś.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro