Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Samuel

Zachowywałem się trochę, jak morderca, czekający na swoją ofiarę, ale nie mogłem jej wczoraj puścić do domu, w taką noc. Nikt się prawie nie kręcił po ulicy, a młoda i piękna dziewczyna, zawsze będzie dla kogoś celem. Wiedziałem, że poszła do swojej koleżanki, ale nie wiedziałem, że tak długo u niej będzie, więc trochę się na nią wyczekałem. Czekałem na Emmę, na początku jej uliczki. W którymś momencie, musiała mnie wyczuć, bo przyśpieszyła. Wtedy, nie mogłem dłużej milczeć, tylko odezwałem się. Z jednej strony na jej twarzy była ulga, a z drugiej zdenerwowanie, że to znowu byłem ja. Nie powinienem z nią tak postępować, ale po raz pierwszy jakaś dziewczyna, zawróciła mi tak w głowie. Nie mogłem zostawić jej w spokoju. Choć powiedziałem, że odpuszczę, to jednak nie miałem takiego zamiaru.

Od rana w moich myślach, była brunetka o pięknych zielonych oczach. Musiałem zacząć, jak najszybciej działać, aby przypadkiem nikt inny nie zaczął się z nią spotykać. Widziałem tych wszystkich chłopaków, których wzrok był skierowany właśnie na nią. Raczej nie była tego świadoma, sądząc po jej zachowaniu, ale ja to widziałem. Część z nich, najprawdopodobniej bała się jej brata, Jacoba, tylko nie wiedziałem z jakiego powodu.

Ubrałem na siebie pierwsze z brzegu rzeczy i zszedłem na dół do moich przyjaciół. Dean i Will, jak zawsze pisali z jakimiś dziewczynami. Archie, stał przy kuchence i robił sobie coś na śniadanie. Stanął bliżej Willa i spojrzałem w jego telefon. Nie myliłem się. Pisał z jakąś dziewczyną.

– Will, pożyczysz mi samochód? – powiedziałem, kiedy skończył pisać wiadomość.

– Co za to będę miał? – spojrzał na mnie podejrzliwie, odkładając telefon obok.

– Browara, czy co tam będziesz chciał. Muszę mieć auto na dzisiaj.

– Zgrzewka piwa i będzie.

– Załatwione – odpowiedziałem ucieszony.

– A, na co ci samochód? Do tej pory może tylko z raz go chciałeś.

– Mam sprawę na mieście, a najszybciej będzie samochodem.

– Klucze i dokumenty, są u mnie w pokoju – zmarszczył brwi i spojrzał na mnie uważnie. – Wczoraj wróciłeś późno do domu. Gdzie byłeś?

– Byłem odwiedzić mamę – powiedziałem pierwsze, co przyszło mi do głowy.

– Rozumiem – kiwnął tylko głową i nie pogłębiał tego tematu.

Jako jedyny znał moją całą historię. Miałem sześć lat, gdy ojciec od nas odszedł. Mama, musiała pracować na kilka etatów, aby zapewnić mi wszystko, co mieli moi rówieśnicy. Było ciężko, chwilami bardzo ciężko. Trzy lata później, dostaliśmy wiadomość, że ojciec umarł. Zginął w wyniku przedawkowania alkoholu. Do tamtego dnia, mama chyba miała nadzieję, że któregoś dnia do nas wróci, ale niestety tak się nigdy nie stało. Popadła w depresję, chodziła do psychologa, na różne grupy wsparcia, ale nic jej nie pomagało. Kiedy miałem szesnaście lat, poszedłem do pracy, aby ją odciążyć z kilku obowiązków. Jednak z każdym rokiem, było coraz ciężej. Dwa lata temu, postanowiłem oddać mamę do specjalistycznego szpitala, w którym mieli jej pomóc. Z każdą kolejną wizytą, wydawało mi się, że było z nią coraz lepiej. Ale dalej, to nie była ta sama osoba. Chodziłem do niej kilka razy w miesiącu sprawdzać, jak się czuje i opowiadać o swoim życiu. Ciągle żyłem nadzieją, że będę mógł ją stamtąd już nie długo zabrać, ale za każdym razem słyszałem od lekarza; że to jeszcze nie teraz. Chciałem, żeby wróciła do siebie. Do swojego mieszkania i do siebie, z przed kilku lat.

Pokręciłem nieznacznie głową i odgoniłem od siebie tamte myśli. Podziękowałem jeszcze raz Willowi i poszedłem do jego pokoju po kluczyki. Chwyciłem je i zszedłem z powrotem na dół. Miałem pewne plany, co spotkania z Emmą. Dzięki Felixowi, wiedziałem na jaki plan zajęć spojrzeć, aby wiedzieć, o której kończyła. Co prawda, sam musiałem opuścić swoje zajęcia, ale z moimi stopniami, mogłem to zrobić. Wziąłem plecak, który leżał przy ścianie w przedpokoju i sprawdziłem jeszcze godzinę na telefonie. Zostało mi dwadzieścia minut, do rozpoczęcia zajęć, więc bez problemu zdążę.

– Przynajmniej mnie jeszcze podwieź – Will, pojawił się obok mnie i zakładał w szybkim tempie swoje Nike.

– Oczywiście, że musiał być jakiś haczyk.

– No jasne, że tak – poklepał mnie po ramieniu i wyszliśmy z domu. Dean z Archie, mieli na późniejszą godzinę, dlatego nie zabrali się z nami.

Usiadłem na miejscu kierowcy i pojechaliśmy do szkoły. Czym mniej było do jej zakończenia, tym bardziej mi się to wszystko dłużyło. chciałem już ją skończyć i zająć się tym, co na prawdę chciałem robić. Jazda do szkoły, zajęła nam nie więcej, niż piętnaście minut. Wysiedliśmy z samochodu i pożegnaliśmy się, przybijając męską piątkę.

– Aha, Sam! – krzyknął, jeszcze Will i odwróciłem się w jego stronę. – Trzeba zatankować!

– Oczywiście – powiedziałem do siebie, a do niego kiwnąłem głową, że zrozumiałem.

Przywitałem się z kilkoma znajomymi z roku i usiadłem na swoim miejscu. Spojrzałem na zegar, który był przymocowany na ścianie. Za trzy godziny, miałem spotkać się z Emmą, choć sama o tym nie wiedziała. Liczyłem tylko na to, żeby nagle nie okazało się, że jej akurat dzisiaj nie było na zajęciach.

Dzisiejszy dzień, a szczególnie te godziny, ciągnęły się niesamowicie. Co spojrzałem na zegarek, okazało się, że minęło dopiero parę minut. W nerwowym geście, stukałem długopisem o blat stolika. Wykład powinien zakończyć się pięć minut temu. Jak tak dalej pójdzie, to moja brunetka, ucieknie mi sprzed nosa. Każdy ze studentów, patrzył po innych w celu pomocy. Zawsze musiał się ktoś znaleźć, aby poinformować wykładowcę, że zajęcia już się skończyły. W końcu dziewczyna, – której imienia nawet nie pamiętałem – podniosła się z miejsca i przeszkodziła wykładowcy. Ten spojrzał na zegarek, a później na nas.

– Dobrze, możecie już iść, ale ten temat dokończymy jutro.

Te słowa, były dla mnie, jak zbawienie. Jak najszybciej umiałem, pozbierałem swoje rzeczy i wyszedłem z sali. Omijałem innych na korytarzu, śpiesząc się do wyjścia z budynku.

– Samuel, mogę z tobą o czymś pogadać? – zatrzymał mnie na chwilę, Adam.

– Sorry, ale śpieszę się – rzuciłem do niego, nawet nie patrząc w jego kierunku.

Wyszedłem z budynku uczelni i rozglądnąłem się dookoła. Nigdzie nie mogłem jej zauważyć. Obracałem się wokół własnej osi, aż w końcu zauważyłem ją, rozmawiającą o czymś z jej przyjaciółką. Oddychnąłem z ulgą i poszedłem do Audi, Willa. Czekałem w nim, aż dziewczyny się pożegnają. Trwało to dobre dziesięć minut, za nim rozeszły się w różne strony. Odczekałem kilka minut, aby wyszła z pola widzenia innych studentów i ruszyłem z parkingu. Kiedy była wystarczająco daleko, przycisnąłem pedał gazu i zrównałem się z nią.

Odwróciła głowę w moim kierunku, ale szybko wróciła wzrokiem przed siebie i przyśpieszyła kroku. Jej długie włosy, podskakiwały na ramionach w rytm jej kroków.

– Emma, chcę tobie pokazać jedno miejsce – uchyliłem szybę i powiedziałem do niej.

– Super, ale ja nie chcę.

– Powiedziałem, że się nie poddam i pokażę tobie, jak bardzo się myliłaś, oceniając moją osobę – stanęła gwałtownie, przez co też musiałem zatrzymać samochód. Podeszła do mnie i schyliła się na wysokość otwartej szyby.

– Dzięki za zaproszenie, ale podziękuje – powiedziała z wymuszonym uśmiechem i znów wróciła do marszu.

Uśmiechnąłem się sam do siebie i zatrzymałem samochód. Wysiadłem z niego i chwyciłem Emmę, za łokieć, odwracając w moją stronę. Dziewczyna odbiła się od mojej klatki piersiowej. Miała lekko uchylone usta i podniosła głowę ku górze. Do moich nozdrzy, dotarł lekki waniliowy zapach. Zaciągnąłem się zapachem, od którego wiedziałem, że mógłbym się uzależnić. Nasze oczy zablokowały się na kilka sekund, ale pierwsza zerwała ten kontakt i odsunęła się ode mnie na krok. Zagryzłem wnętrze policzka. Miałem ochotę, znów ją do siebie przysunąć i pocałować. Posłałem szybkie spojrzenie na jej pełne malinowe wargi, ale wróciłem wzrokiem na jej zielone oczy.

– Samuel, czego ty nie rozumiesz? Na prawdę nie mam czasu.

– A, gdzie się śpieszysz? I tak już skończyłaś zajęcia. Jak twój brat będzie się ciebie czepiał to cię usprawiedliwię, że byłaś ze mną.

– Nie! W żadnym wypadku nie myśl nawet spotykać się z moim bratem – podniosła głowę i wypuściła powietrzę. – Dobra, obiecałam tobie jedno spotkanie, więc jedźmy. Niech to się w końcu skończy.

Odwróciła się i poszła w stronę samochodu, który stał przy krawężniku. Zobaczyłem, jak się poślizgnęła, dlatego podszedłem do niej szybko i chwyciłem za łokieć. Spoglądnęła na mnie i znów chwilę wpatrywaliśmy się w siebie. Czułem się, jakby czas nagle się zatrzymał, jak w tych wszystkich romantycznych filmach. Przez moje ciało, przeszedł przyjemny dreszcz. Zobaczyłem dziwny błysk w oczach, Emmy. Nagle on zniknął, jakby sobie uświadomiła w jakiej pozycji jesteśmy i wyprostowała się.

– Dzięki – powiedziała cicho pod nosem i uważniej przeszła do samochodu.

– Sam, kurwa, opanuj się – mruknąłem do siebie i usiadłem po stronie kierowcy.

– To, gdzie mnie zabierasz? – odezwała się, gdy zapinała pas bezpieczeństwa. Posłałem jej spojrzenie z ukosa, chcąc rozpoznać jej nastrój. Była zła i niecierpliwa. Jej dłonie zaciskały się i rozluźniały w pięści.

– Nie mogę tobie powiedzieć. W końcu musisz się przekonać, że nie każdy jest jak twój brat.

Tak na prawdę, sam nie wiedziałem, gdzie mamy pojechać. Przez kilka minut, krążyłem po okolicznych uliczkach, aby wymyślić jakieś miejsce. W końcu przypomniała mi się restauracja, o której nie dawno mówił Daniel, jeden z kolegów z drużyny. Kiedy przypomniałem sobie nazwę, pojechaliśmy w tamto miejsce. Foyles, miało trzy piętra. Była to połączona księgarnia z restauracją. Zaparkowałem samochód nieopodal i wysiadłem z samochodu. Emma, przyglądnęła mi się nie pewnie, wysiadając z Audi.

– Przecież nie chcę tobie niczego zrobić – powiedziałem, gdy szliśmy do środka budynku.

– Nie znam cię, więc mogę się po tobie wszystkiego spodziewać.

– Twój brat, dał tobie na prawdę złe światło na piłkarzy – w odpowiedzi, wzruszyła tylko ramionami.

Kiedy weszliśmy na pierwsze piętro na twarzy Emmy zobaczyłem uśmiech. Nie wiedziałem, czym to było spowodowane. Moim celem była restauracja, a nie książki. Podeszła do jednego z regałów i chwyciła jedną z książek. Popatrzyła się na mnie, a później pokazała na książkę, którą trzymała w dłoniach.

– Skąd wiedziałeś? – popatrzyła na mnie, próbując mnie rozszyfrować. Za to ja, stałem i nie wiedziałem za bardzo, o co jej chodziło.

– Ale, co? – zapytałem w końcu, patrząc na nią.

– Że kocham książki, a szczególnie poezję.

– W sumie, to przyjechaliśmy do restauracji, ale przy okazji dowiedziałem się czegoś o tobie.

– No dobra. Chodźmy do restauracji – jeszcze raz spojrzała na książkę, ale ją odłożyła.

Zakodowałem sobie w głowie, żeby po nią wrócić następnego dnia. Weszliśmy na odpowiednie piętro i usiedliśmy na pierwszych wolnych miejscach. Ściągnęliśmy kurtki i wzięliśmy do ręki menu. Zamiast zainteresować się kartką papieru, patrzyłem na Emmę. Marszczyła brwi w skupieniu, gdy czytała kartę dań. Nie miała na sobie prawie makijażu oprócz tuszu do rzęs. Była piękna. Podniosła na mnie wzrok i przymrużyła oczy.

– Gapisz się na mnie.

– Nie moja wina, że jesteś taka piękna – posłałem jej szeroki uśmiech.

– Taa, może jeszcze za chwilę dowiem się, że spadłam z nieba? Samuel, takie teksty na mnie nie działają. Dość się już ich wysłuchałam.

– Tylko, że ja w porównaniu do Jacoba, mówię prawdę – mrugnąłem okiem. – Opowiesz mi coś o swojej rodzinie? – zapytałem, a brunetka, zadławiła się śliną i zaczęła głośno kaszleć. Chciałem wstać z miejsca, ale pokazała ręką, że nic jej nie było.

– Czy o takie rzeczy nie pyta się na pierwszej randce?

– Mówisz, że będziemy szli na randkę? – oparłem się o krzesło i zaplotłem ramiona na piersi.

– Zapomnij – przewróciła oczami.

Do naszego stolika, podszedł kelner. Złożyliśmy zamówienie i odszedł, zostawiając nas w ciszy. Widziałem, jak była spięta. Jej ramiona oraz wyraz twarzy, były mocno naprężone. Musiałem coś wymyśleć, ale za cholerę, nie wiedziałem, na jaki temat, mamy zacząć rozmawiać.

– Więc... Lubisz książki? – zagadnąłem. To była pierwsza rzecz, jaka przyszła mi do głowy.

– Zgadza się – kiwnęła głową. – Moja mama bardzo dużo ich czytała. A ty?

– Czy lubię książki? – zapytałem się jej. W odpowiedzi, dostałem kiwnięcie głową. – W liceum, bardzo dużo ich czytałem, ale kiedy poszedłem na studia, musiałem z nich zrezygnować.

– Na jaki profil chodzisz?

– Matematyczny.

– Masz dobrą głowę do liczb. A co ze sportem? Nie zamierzasz grać zawodowo?

– Myślałem nad tym, ale jeszcze nie podjąłem jednoznacznej decyzji. Na kilku meczach był łowca talentów, ale nie wiem, czy widzi mnie w swojej drużynie – wzruszyłem ramionami. – Dlatego właśnie też zamierzam z najlepszymi ocenami skończyć studia, żeby mieć opcję zapasową.

– Rozumiem cię. Jacob, chciał grać zawodowo, ale przeze mnie musiał iść do pracy – westchnęła, a później rozszerzyła oczy. Jakby doszło do niej, co powiedziała. Chciałem jej się zapytać, co to znaczyło, ale doszedłem do wniosku, że to jeszcze nie ten etap znajomości.

– Co planujesz robić po studiach?

– Jak skończę filologię, chcę zostać nauczycielką – od razu na jej twarzy pojawił się uśmiech i rozpromieniała.

– Jeszcze tobie się szkoła nie znudziła?

– Nie – pokręciła ze śmiechem głową. – Lubię dzieci i wiem, że się w tym sprawdzę.

– Życzę szczęścia w takim razie.

– Dzięki – popatrzyła na mnie nie pewnie. Nasz kontakt wzrokowy był krótki, ale mogłem wyczuć, że jej stosunek do mnie zmienił się.

Kelner, przyszedł z naszym zamówieniem i postawił je na stoliku. Podziękowaliśmy za nie i zaczęliśmy jeść. Ukradkiem, przyglądałem się Emmie. Miała na sobie nic nie wyróżniające się z tłumu ciuchy, ale wyglądała w nich pięknie. Nawet nie miała pojęcia, ilu facetów się za nią oglądało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro