Rozdział 4
Samuel
Przez całą noc, myślałem o mojej pięknej nieznajomej. O Emmie. Kiedy poznałem jej imię, musiałem przyznać, że pasowało do niej. Do jej pięknych zielonych oczu i brązowych włosów. Była piękną dziewczyną. Nie obchodziło mnie to, że widziała, jak ją śledziłem. Nie mogłem się od tego odpędzić. Wydawało mi się, że wystarczył tylko jedno jej spojrzenie, a trafiło wprost do mojego serca. Po raz pierwszy dziewczyna i to obca, wywarła na mnie takie wrażenie. Musiałem zbliżyć się do niej, jak najbardziej, aby bliżej ją poznać. Po jej postawie poznałem, że nie chciała, żebym był blisko niej, ale nie obchodziło mnie to. Moim celem była ona. Piękna, Emma.
– Stary, jadę do sklepu. Jedziesz ze mną? – powiedział Will, wchodząc do pokoju bez pytania.
– Po prostu chcesz, żeby ktoś tobie pomógł nosić zakupy i dlatego przyszedłeś do mnie, bo pewnie reszta umiera po wczorajszym.
– No, można powiedzieć, że przez to – wzruszył ramionami.
– Daj mi dziesięć minut.
Will, wyszedł z pokoju, a ja poszedłem się umyć. Znalazłem pierwsze lepsze ciuchy i je ubrałem. Przeczesałem rękoma włosy i klepnąłem się po policzkach, aby nie wyglądać na takiego wczorajszego. Wziąłem po drodze telefon i zszedłem na dół. Przyjaciel, siedział już w swoim samochodzie i czekał na mnie. Z daleka, było słychać głośną muzykę, której słuchał. Wsiadłem do samochodu i od razu przyciszyłem radio.
– Słuchałem tego – zbulwersował się.
– A ja chcę mieć jeszcze kilka lat dobry słuch.
– Jedźmy już na te zakupy – westchnął i ruszył z podjazdu.
Usiadłem wygodnie i oparłem głowę o zagłówek. Nie mieliśmy daleko do sklepu, dlatego po dwudziestu minutach, parkowaliśmy już przed sklepem. W ręce Willa, od razu pojawiła się długa lista zakupów. Chodziliśmy od jednego do drugiego regału, pakując wszystko, co podobno było nam potrzebne. Oczywiście, nie mogliśmy ominąć działu z alkoholem, do którego pakowaliśmy przeróżne whisky, wódkę, czy piwo. Zapomnieliśmy wziąć sok, dlatego wróciłem się jeszcze po cały karton. Przy kasie była kolejka, dlatego musiałem się przeciskać.
– Uważaj trochę – usłyszałem za sobą.
– Sorry – mruknął i spojrzałem na osobę, którą nie chcący trąciłem.
Dziewczyna, podniosła głowę i zamarłem w bezruchu. To była, Emma. Ona na mój widok, otworzyła szerzej oczy, ale szybko przeniosła wzrok na kogoś za mną, a później patrzyła wszędzie byle nie na mnie. Tym razem, jej włosy były spięte, przez co mogłem zobaczyć jej rysy twarzy i wystające kości policzkowe.
– Będziesz tak stał z tym kartonem? – usłyszałem za mną. Przeniosłem wzrok na Willa, który patrzył się na mnie spod podniesionej brwi.
– Już daje – położyłem go na ladzie.
Kątem oka, ciągle obserwowałem brunetkę, która robiła coś na telefonie. Czułem, że zrobiła to specjalnie, aby tylko na mnie nie patrzeć. Wyszliśmy ze sklepu i poszliśmy do samochodu. Specjalnie pakowałem zakupy pomału, żeby ją znów zobaczyć. Ona robiła chyba ten zabieg w drugą stronę, bo wyszła dopiero, gdy już wsiedliśmy do samochodu. W bocznym lusterku nadal ją obserwowałem. Wyszła ze sklepu, a czarny Volkswagen, zatrzymał się przed wejściem i wsiadła do niego. Zmrużyłem oczy, żeby zobaczyć kto kierował, ale byliśmy już za daleko. Mimowolnie, zacisnąłem ręce w pięści. Musiałem się dowiedzieć z kim ona tam była.
– Wszystko dobrze? – Will, położył na moim ramieniu dłoń. Mrugnąłem parę razy i spojrzałem na niego.
– Dobrze. Czemu pytasz?
– Bo od pięciu minut stoimy pod domem i nie zrobiłeś żadnego ruchu – zobaczyłem za okno i musiałem przyznać mu rację. Nie wiedziałem, kiedy ta droga minęła nam tak szybko.
– Zamyśliłem się.
– O co chodzi? Wydajesz się dzisiaj nieobecny duchem.
– O nic – posłałem mu coś, co miało wyglądać na uśmiech.
– Niech ci będzie, ale pamiętaj, że możesz mi powiedzieć wszystko.
– Wiem. Dziękuje za to – klepnąłem go po ramieniu i wysiadłem z samochodu.
Zabrałem część zakupów i wszedłem do domu. Położyłem wszystkie zakupy na blacie i je rozpakowałem. W między czasie, wszedł Will i robił to samo, co ja. Wszystko robiłem mechanicznie, bo przed oczami w dalszym ciągu, miałem Emmę. Musiałem się o niej, jak najwięcej dowiedzieć, nie wzbudzając niczyjej ciekawości. Nawet nie wiedziałem, na jaki profil chodziła.
– Sam, mam do ciebie sprawę – wszedł do kuchni Dean i stanął obok mnie.
– Jaką? – spojrzałem na niego przez ramię.
– Jest jedna dziewczyna, od której muszę się uwolnić. Pasuję mi, abyś jutro udał jej chłopaka. Zrobimy małą kłótnię, żeby zrozumiała, że jej nie chcę.
– A czemu to ja mam być? Poproś Willa, albo Archiego lub jeszcze kogoś z drużyny.
– Tobie najbardziej ufam i wiem, że sobie z tym poradzisz.
– Co za to będę miał?
– Mogę tobie załatwić sesję okładkową do jakiegoś z magazynów.
– Czy ja tobie wyglądam na modela? – odwróciłem się do niego i uniosłem brew.
– No jakby się przypatrzeć, to nie za bardzo – udawał, że się zamyślił.
– Więc kombinuj dalej. W sumie to jest jedna sprawa, którą możesz dla mnie załatwić.
– Zrobię wszystko, abyś się zgodził.
– Jest jedna dziewczyna – powiedziałem, wychodząc z kuchni i idąc do swojego pokoju. Dean, szedł zaraz za mną i słuchał tego, co miałem mu do powiedzenia. – Wiem tylko, że ma na imię Jennifer i jest z młodszego rocznika. Może pierwszy, czy drugi rok. Potrzebuję o niej informacji.
– Spodobała ci się? – zaciekawił się tematem.
– Powiedzmy. Możesz to dla mnie zrobić?
– Po całej aferze w szkole, dam ci informacje, jakie zdobyłem.
– To mamy umowę. Jak ma na imię ta dziewczyna, której będę chłopakiem?
– Lisa.
Kiwnąłem tylko głową i wszedłem do pokoju. Poszedłem do szafy i przygotowałem torbę oraz rzeczy na siłownię. W weekendy, nie mieliśmy treningów, ale za to, chodziliśmy na siłownię, która była niedaleko szkoły. Jako zawodnicy, tamtejszej uczelni, mieliśmy darmowe wejścia, przez cały rok. Zabrałem torbę i powiedziałem Archiemu, że idę na trening. Machnął ręką i powiedział coś pod nosem, tak cicho, że nawet tego nie dosłyszałem. On jako jedyny z nas był cichy, małomówny i prawie w niczym się nie udzielał. Jak dobrze pamiętałem, to nie mogłem sobie przypomieć sytuacji, gdzie by na kogoś podniósł głos. Na boisku tak samo milczał, gdy ktoś go sfaulował, czy trener go brał na ławkę.
Na siłowni, zrobiłem podwójny trening, gdyż chciałem się odprężyć i przestać myśleć już o Emmie, ale nie udawało się. Za każdym razem jej obraz stawał mi przed oczami.
Kurwa!
Jeszcze nigdy, nie doświadczyłem tego z inną dziewczyną. Nie miałem ich wiele, ale każda odchodziła i przychodziła następna, a tutaj nawet nie znałem jej dobrze, a wkradła się w mój umysł. Bardzo mi się spodobała i może czułem do niej pociąg fizyczny bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Nie mogłem jednak, tak szybko się do niej zbliżyć, gdyż ją jeszcze przestraszę. W Emmie, było coś, co mnie intrygowało. Na pierwsze wrażenie była nieśmiała i cicha, ale kiedy ją coś irytowało, umiała się zbuntować, a nie przyjmować krytykę.
Z siłowni, wyszedłem jeszcze bardziej nabuzowany emocjami, niż do niej poszedłem. Musiałem bliżej poznać Emmę. To był mój cel, na najbliższy czas.
***
W poniedziałek, po pierwszych zajęciach, umówiliśmy się z Deanem, że zrobimy na tamtą dziewczynę zasadzkę. Nie za bardzo mi się to podobało, ale jak już powiedziałem A, to musiałem też powiedzieć B.
Dean, kiwnął mi głową, w którym momencie miałem interweniować. Poruszałem kilka razy ramionami i poszedłem w ich stronę.
– Mówiłem ci, zostaw mnie w spokoju – kończył akurat mówić Dean, gdy do nich podszedłem.
– Lisa, co to ma znaczyć?! – podniosłem głos. – Jesteśmy razem, a ty spałaś z moim kolegą i do tego, kurwa innym zawodnikiem! Nie myślałem, że jesteś taka. Dobrze, że nie zdeklarowałem swoich uczuć do ciebie, bo byłoby mi jeszcze ciężej ciebie zostawić. A ty – zwróciłem się do Deana. – Nie jesteś już moim przyjacielem – zacisnąłem dłoń w pięść i uderzyłem go w szczękę. Nachyliłem się do niego i powiedziałem cicho – Przepraszam.
– Masz chłopaka, a pchałaś mi się do łóżka? – Dean, potarł bolące miejsce. Nasza gra, wychodziła, aż nazbyt realnie. Kilka osób zatrzymało się, aby to wszystko oglądać, jak dalej się potoczy nasze przedstawienie.
– Ale ja go nie znam, na prawdę – próbowała się obronić tamta dziewczyna.
– Nie znasz mnie? – prychnąłem. – Teraz dopiero możesz tak powiedzieć, bo dla mnie już nie istniejesz – odszedłem od nich udając zdenerwowanie, aby nie zacząć się śmiać z tej sytuacji. Odwróciłem się jeszcze, aby zobaczyć zdezorientowaną dziewczynę i Deana, który kiwnął głową. Zadanie wykonane.
Stanąłem za najbliższą ścianą i czekałem na przyjaciela, który miał mi dać informację na temat Jennifer. Dean, miał dużo znajomości przez to, że jego mama miała agencję modelek, które najpierw prześwietlała, czy nie mają trudnej przeszłości.
Po chwili, Dean przyszedł do mnie i podał mi kartkę, dzięki której miałem dowiedzieć się przynajmniej, małostkowych rzeczy o Emmie.
– Dzięki – mruknąłem do niego i zacząłem czytać.
– Musiałeś mnie uderzyć? – pocierał tamto miejsce.
– Inaczej by nie uwierzyli – wzruszyłem ramionami.
– Dobrze, że to dla dobra sprawy. Uważaj na tą dziewczynę, bo ma chłopaka – postukał palcem o kartkę.
– Szkoda – udałem smutny ton. – No nic, czyli muszę odpuścić. I tak dzięki za informacje.
– Drobiazg.
Poczekałem, aż Dean odejdzie ode mnie i spojrzałem na kartę. Przebiegłem pobieżnie informację o Jennifer i zatrzymałem się dopiero, kiedy zobaczyłem imię dziewczyny. Emma Dixon. Nie było o niej nic więcej, ale przynajmniej wiedziałem już o niej podstawową wiadomość, jaką jest jej pełne nazwisko. Uśmiechnąłem się do siebie i zgiąłem kartkę, dając ją do plecaka. Teraz, musiałem dowiedzieć się na jakim była profilu oraz coś więcej na jej temat. Odbiłem się od ściany i poszedłem na następne zajęcia, które miałem w skrzydle na przeciw.
Przez całe zajęcia, nie zapisałem chociażby słowa w zeszycie, gdyż byłem za bardzo zajęty szukaniem Emmy na portalach społecznościowych. W tych czasach, raczej każdy już je miał. Przynajmniej tak myślałem, do chwili, gdy żadna spośród Emmy Dixon, nie wyglądała tak jak ona. Dla pewności, przeszukałem listę dwa razy, ale jej tam nie było. Odruchowo, stukałem długopisem o zeszyt, co nie koniecznie podobało się dziewczynie, która siedziała obok mnie, gdyż posyłała mi co chwilę zirytowane spojrzenie. Musiałem dowiedzieć się o niej więcej, ale nie wiedziałem, jak. O następną przysługą nie chciałem prosić Deana, gdyż Emma, miała być moją i tylko moją słodką tajemnicą.
Po zajęciach wyszedłem z budynku szkoły i zobaczyłem ją stojącą kilka metrów dalej. Rozmawiała z jednym z zawodników z naszej drużyny. Uśmiechnąłem się do siebie.
Jednak mam szczęście.
Usiadłem na ławce i czekałam, aż skończą rozmawiać, aby złapać Felixa i zapytać się o Emmę. Co chwilę patrzyłem na telefon i sprawdzałem ile ze sobą rozmawiali. Po blisko dziecięciu minutach, dopiero się rozeszli. Wstałem z ławki i podszedł do niego.
– Co to za dziewczyna? – pokazałem na Emmę, która oddalała się w drugim kierunku.
– Emma. Chodzimy razem, na niektóre zajęcia.
– Czyli jest z twojego roku?
– Zgadza się. Studiuję filologię. Jest fajna, ale jej brat to prawdziwy dupek – zaśmiał się. – Interesuje ciebie?
– Znasz mnie. Nie mój typ – musiałem tak powiedzieć, aby nie nabrał podejrzeń. – Widzimy się później na treningu? – zmieniłem temat, żeby uniknąć innych pytać.
– Jasne, że tak – przybiliśmy sobie piątkę i każdy z nas, rozszedł się w inne strony.
Więc Emma Dixon, była młodsza ode mnie o dwa lata, a do tego mądra, piękna i seksowna. Czego chcieć więcej? Moim celem, było zdobyć jej zaufanie. Nie mogłem pojąć, co w niej było takiego, że nie mogłem o niej nie myśleć. W każdej sekundzie, widziałem jej piękną twarz o intensywnie zielonych oczach.
Emmo Dixon, szykuj się na spotkanie ze mną.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro