Rozdział 28
Emma
Nie wiedziałam, ile jechaliśmy, ale gdy poczułam, że samochód w końcu się zatrzymał, byłam bardzo szczęśliwa. Ciekawiło mnie, czy specjalnie tak długo jeździł, czy to był tak daleko. Usłyszałam dźwięk zatrzaskiwanych drzwi, a później otwieranych po mojej stronie. Chwycił mnie za rękę, żebym bezpiecznie wysiadła z auta i przeszedł ze mną kilka kroków. Poczułam, jak jego dłonie oplatają moją talię, przyciągając do siebie. Położył głowę na moim ramieniu i mogłam przysiąść, że wdychał zapach moich perfum. Bez słowa, odwiązał mi chustę. Musiałam pomrugać parę razy, żebym zaczęła wyraźnie widzieć. Kiedy dotarło do mnie, przed czym staliśmy, zabrakło mi słów. Na prawdę robił wszystko, żebym mu wybaczyła.
– To tu, odbyła się nasza pierwsza randka, Emma. Chciałem tobie przypomnieć wszystko, co zaczęło naszą znajomość.
– Pamiętam. Samuel... – pokręciłam głową w bezradności. – Nie wiem, co powiedzieć. To wszystko, te niespodzianki dużo dla mnie znaczą – odwróciłam się do niego przodem. – Słowo; dziękuje, tutaj to za mało – wspięłam się na palce i przytuliłam do niego, kładąc głowę w zgłębienie jego szyi.
Miałam ochotę się rozpłakać ze szczęścia. Tak bardzo starał się dla mnie, że zaczynało to wszystko być ponad moje siły. Było idealnie. Zbyt idealnie. Oboje na to nie zasługiwaliśmy. Nie wyobrażałam sobie, że będzie się tak o mnie starał. Teraz, potrafiłam dostrzec, że wszystko, co robił to nie było tylko ze względu na Cassidy. To było coś o wiele głębszego. Pokazywał mi to, co teraz mówił i o czym mnie zapewniał. Na prawdę mnie kochał, ale nie wiedziałam, czy sama będę w stanie żyć pełnią życia będąc z nim. Kochałam go, ale nie wiedziałam, czy to, co do niego czułam było wystarczające. Nas oboje, ta przerwa, – którą mieliśmy – złamała. Choć na zewnątrz może byliśmy dalej Emmą i Samuelem, tak wewnątrz, byliśmy ludźmi, którzy zostali zranieni, przez samych siebie.
– Wejdźmy do środka, jak ostatnim razem – splótł nasze palce razem i weszliśmy do wnętrza.
Nic się tutaj nie zmieniło od naszego ostatniego pobytu tutaj. Wtedy wszystko między nami dopiero się zaczynało. Nie wiedziałam, że chłopak, który zmusił mnie do randki, będzie tym, którego pokocham i będę miała z nim dziecko. Samuel, spojrzał na mnie przez ramię i uśmiechnął tak, jak wtedy. Właśnie takie chwile, wymazywały złe wspomnienia. Zobaczyłam, że nasz stolik był pusty, więc teraz to ja pociągnęłam bruneta w jego stronę. Usiedliśmy na wolnym miejscu, a Samuel zdjął marynarkę, podwinął rękawy koszuli i odpiął dwa górne guziki. Albo mi się wydawał, albo nagle zrobiło się bardzo gorąco.
– Przepraszam – koło nas pojawił się chłopak, który mógł chodzić do liceum. – Czy mogę zrobić sobie z panem zdjęcie? – patrzył z takim przejęciem na Samuela, jakby to był prezent na święta.
– Pewnie, młody – wstał z miejsca i ustawił się do zdjęcia. Przejęty chłopak, zanim odszedł od naszego stolika, zdążył jeszcze kilka razy podziękować za zdjęcie.
– Nie męczy cię to czasami? – zapytałam, gdy miałam pewność, że był już dalej od nas.
– Zacznijmy od tego, że nie jestem, Ronaldo. Mogę sobie swobodnie wychodzić i robić wszystko, co chcę robić, ale faktycznie, czasami to męczy, gdy zobaczy mnie grupa takich chłopaków. Mi wystarczy to, co mam teraz – wzruszył ramionami. – To Will, celuje wyżej na kadrę międzynarodową, a wtedy to już jednak liczy się to z tym, że możesz być na stronach plotkarskich i tak dalej.
– Lubisz kontakt z ludźmi. Chyba nawet bardziej, niż na studiach.
– Chyba tak. Wiesz, gdy moja mam zmarła, nie miałem nikogo innego, a to właśnie nawet takie akcje, trzymały mnie przy życiu.
– Gdy dowiedziałam się, że twoja mam zmarła, chciałam do ciebie napisać, ale nie potrafiłam – wyznałam mu prawdę. – Za to wiedziałam, że tak dostanie Cassidy na drugie imię. Chciałam uczcić jej pamięć dla ciebie.
– Dziękuje.
– Jak przystosowała się Rose do roli WAG's? Nie wydaje się dziewczyną, która lubi nogę – chciałam zmienić temat, gdyż tamten był zbyt smutny dla nas obojga.
– Bo nie jest. Jednak na każdy mecz przychodzi i dopinguje Willa. Dużo razem przeszli, nie mniej, niż my, ale dają rade. Za kilka miesięcy wyprowadzają się do własnego domu. Ja życzę im, jak najlepiej.
– Ja tak samo. Wydaje się być fajna.
– I taka jest. Mógłbym ją porównać do Jennifer – zaśmiał się, a ja musiałam przyznać mu rację. Obie były bardzo podobne z charakteru.
Nic nie zamawialiśmy, tylko następną godzinę, spędziliśmy właśnie w tym miejscu. W miejscu, gdzie wszystko się zaczęło między nami. Nie wiedziałam, czy przez to, że Samuel dostał randkę ostatniej szansy, czy przez inny zewnętrzny czynnik, wydawał się inny. Taki, jaki był przedtem. Śmialiśmy się, dogadywaliśmy sobie i opowiadałam mu o Cassidy, gdy była malutka. Choć miała prawie dwa latka, to i tak Samuel, nie widział ważnych momentów w jej życiu.
Wracając, weszliśmy do księgarni i brunet, kupił jej bajkę, a mi wiersze, które dalej czytałam, chociaż już dużo rzadziej. Podczas jazdy, co jakiś czas, patrzyłam na niego. Wyglądał cholernie gorąco w takim wydaniu, w jakim widziałam go teraz. Nie pewnie podniósł moją dłoń i złożył na niej pocałunek. Uśmiechnęłam się delikatnie i odwróciłam głowę w stronę szyby. Nagle poczułam, jak samochodem szarpnęło i zatrzymaliśmy się. Popatrzyłam na Samuela, ale on nic nie mówił, tylko patrzył przed siebie.
– Wiesz, gdzie jesteśmy? – nie za bardzo wiedziałam, o co mu chodziło, dlatego spojrzałam przez okno. Byliśmy w tym samym miejscu, w którym skończyło nam się paliwo.
– Tylko nie mów, że znów paliwo – oparłam głowę o zagłówek i zaczęłam się delikatnie śmiać.
– Tym razem nie – popatrzyłam na niego.
Samuel, dotknął dłonią mój policzek, zahaczając kciukiem o wargę. Spojrzałam na jego usta, a później podniosłam wzrok na jego oczy, które mówiły mi wszystko, co teraz działo się wewnątrz niego. Przygryzłam delikatnie wargę, gdyż wiedziałam, że zobaczy to samo w moich. Już nie musieliśmy robić podchodów do siebie. Teraz byliśmy dwójką dorosłych ludzi, którzy byli spragnieni siebie wzajemnie.
Przybliżyliśmy się do siebie i połączyliśmy nasze wargi. Całowaliśmy się gwałtownie i natarczywie. Zaplotłam dłonie na jego karku, przyciągając jeszcze bardziej do siebie. Samuel, chwycił mnie za biodra i przeniósł na swoje kolana. Oparł mnie o kierownicę i całując po szyi odjechał fotelem do tyłu, żebyśmy mieli więcej miejsca. Poczułam przez materiał spodni jego nabrzmiałego członka. Zaczęłam się po nim poruszać, stymulując Samuela jeszcze bardziej. Pochyliłam się i pocałowałam najpierw jego usta, a później szyję. Ręce Samuela, wślizgnęły się pod moją sukienkę i przesuwały się coraz wyżej, aż dotarły do moich piersi, które ścisnął przez miseczki stanika. Jęknęłam z przyjemności i dreszczy, jakie ogarnęły moje ciało. Odpięłam kilka guzików koszuli Samuela, żeby zniżyć się ustami, ma jego umięśniony tors i zostawić tam kilka pocałunków. Brunet, przeniósł ręce na moje biodra i uniósł mnie do góry, żeby odpiąć spodnie.
– Sam – jęknęłam, odchylając głowę do tyłu, gdy poczułam zaraz przy wejściu jego penisa.
– O tak, Emma – warknął i opuścił mnie na swojego członka.
Trzymał dłonie na moich pośladkach, żeby mógł we mnie wchodzić tak, jak lubił. Nachyliłam się i przygryzłam delikatnie jego wargę. Adrenalina oraz pożądanie, zapanowało w całym moim ciele. Byliśmy w miejscu publicznym, więc ktoś mógł nas nakryć, a to nakręcało mnie jeszcze bardziej. Poruszałam się na jego członku w górę i w dół, za każdym razem biorąc go głębiej. Odchyliłam głowę do tyłu, nie przestając się poruszać. Samuel, chwycił przez materiał sukienki piersi, ściskając je coraz mocniej z każdym pchnięciem. Puścił jedną dłonią moją prawą pierś i zaplótł swoje palce z moimi. Przyśpieszył ruchy, trafiając w mój czuły punkt.
– Dojdź ze mną – mruknął i wplótł palce w moje włosy, przyciągając do siebie i łącząc nasze usta.
Powiedziałam nieskładnie jakieś zdanie i poddałam się. Moje całe ciało przeszedł dreszcz, a zaraz za nim nadszedł mój orgazm. Przymknęłam powieki i oparłam się o kierownicę za mną. Poczułam, jak Samuel doszedł w moim wnętrzu. Otworzyłam powoli powieki w dalszym ciągu szybko oddychając. Mężczyzna, był oparty o zagłówek i głęboko oddychał. Musiał wyczuć mój wzrok na sobie, gdyż spojrzał na mnie. Na jego wargach pojawił się zadowolony uśmieszek i przyciągnął mnie do siebie.
– Kocham cię – powiedział zaraz przy moich wargach, a później pocałował delikatnie.
To było całkiem inne uczucie, porównując do seksu, jaki przed chwilą uprawialiśmy. Ale, co się mogłam dziwić, jeśli taki właśnie, był Samuel. Położyłam dłonie na jego policzkach i oddawał pocałunki z taką samą delikatnością. Gdy nasze oddechy unormowały się, zeszłam z jego kolan i usiadłam na swoim miejscu. Samuel, poprawił koszulę, zapiął spodnie i włączyliśmy się z powrotem do ruchu.
– Dziękuje tobie za ten wieczór. Było niesamowicie – odezwałam się, gdy zatrzymaliśmy się przed moim domem.
– To ja powinienem tobie podziękować za to, że dałaś się namówić – przechylił się i z tylnych siedzeń wziął bukiet pięknych, czerwonych róż.
– Nie trzeba było – powiedziałam szczęśliwa, wąchając kwiaty.
– Dla kochanej kobiety, wszystko – uśmiechnął się do mnie, a później popatrzył przed siebie. – Co tutaj robi Will?
– Miał przyjechać po Rose. Może się za nią stęsknił i przyjechał wcześniej – wzruszyłam ramionami. – Jeszcze raz dziękuje za kwiaty – dotknęłam klamki, ale ręka Samuela, mnie zatrzymała.
– W sobotę jest mecz. Jakbyś chciała to możesz przyjść – w jego tonie słyszałam wielką nadzieję, że to zrobię.
– Zastanowię się jeszcze, Carter – wysiadłam z samochodu i będąc przy drzwiach od domu, odwróciłam się do niego i pomachałam.
Gdy weszłam do środka, panował półmrok. Zdjęłam szpilki, żeby nie hałasować i poszłam do kuchni, nalać do wazonu wodę i wsadziłam do niego bukiet. Jeszcze raz je powąchałam i wyszłam z pomieszczenia. Przechodząc obok salonu, zobaczyłam w nim śpiących Rose i Willa. Zdziwiona, spojrzałam na zegarek. Była prawie pierwsza. Nawet nie wiedziałam, kiedy czas mi tak szybko minął w towarzystwie Samuela. Wzięłam koc, który leżał przy łóżeczku Cassidy i przykryłam ich. Później, poszłam do swojego pokoju, w którym na moim łóżku leżała Jennifer razem z moją córką. Uśmiechnęłam się na widok mojej córeczki. Nachyliłam się, pocałowałam ją w policzek i wzięłam piżamę. Weszłam do łazienki, zmyłam makijaż, umyłam się i wróciłam do pokoju. Położyłam się obok dziewczyn i z uśmiechem na ustach, poszłam spać.
***
– Mama – następnego dnia, obudził mnie słodki głosik, Cassidy. Popatrzyłam na nią i na śpiącą w dalszym ciągu obok Jennifer.
– Co, królewno? Wyspałaś się już?
– Tak – kiwnęła dodatkowo główką. – Am – pokazała na brzuszek. Robiła tak od małego, gdy była głodna.
– Pójdziemy zrobić jakieś śniadanie, tylko musimy być cicho, żeby nie obudzić cioci.
Wzięłam córkę na ręce i wyszłam z pokoju. Poszłyśmy do kuchni i włożyłam ją do krzesełka dla dzieci. Przybliżyłam do siebie, żebym miała ją cały czas na oku i zabrałam się za robienie kaszki. W tym czasie, żeby Cassidy się nie nudziło, dałam jej zabawkę, w której musiała dopasować odpowiednie kształty do okienek. Mieszałam już prawie zrobioną kaszkę, gdy do kuchni wpadła Jennifer razem z Rose. Nawet zapomniałam, że dziewczyna była dalej u nas.
– Emmo Victorio Dixon! Wróciłaś wczoraj w nocy i nas nie obudziłaś, żeby zdać relację z randki! – zaczęła Jennifer.
– Co tam przebieg randki – machnęła dłonią, Rose. – Uprawialiście seks? – prawie zadławiłam się śliną, którą akurat przełykałam, a Cassidy patrzyła zdezorientowana na dziewczyny, które wlepiały we mnie podekscytowane spojrzenie.
– A co wam do tego? – zapytałam, gdy się uspokoiłam.
– No, odpowiedz. Proszę – Jennifer, złożyła dłonie, jak do modlitwy.
– Tak! – powiedziałam, kręcąc głową.
– Ha! Wiedziałam. Dawaj stówę – Jennifer, poruszyła palcami w stronę Rose.
– Jak mogłaś, Emma – pokręciła głową blondynka. – Założyłyśmy się. Ja powiedziałam, że nie będzie seksu, a Jennifer, że tak. Nie spodziewałam się, że z ciebie taka ognista dziewczyna – wyciągnęła z kieszeni banknot i podała go Jennifer.
– Polecam się na przyszłość – mrugnęła do niej przyjaciółka. – A, co to, moja mała księżniczka będzie jadła?
– Kaszkę! – krzyknęła radośnie, Cassidy. Uśmiechnęłam się do niej i usiadłam na krześle obok niej.
– No to jemy – zaczęłam ją karmić.
– Jak ja bym chciała, żeby moje dziecko było takie spokojne, jak Cassidy – Rose, patrzyła na brunetkę, jak zaczarowana.
– Chyba nasze – do kuchni wszedł Will. Zapomniałam, że jeszcze on tutaj był.
– Tak, tak. Nasze – odwróciła się do niego i pocałowała w policzek. – Dobra, dziewczyny. My się będziemy zbierać, bo jestem potwornie głodna, a w domu czekają na mnie truskawki z czekoladą i pasztet. Do zobaczenia.
Blondynka, podeszła do nas i pocałowała każdą w policzek, a od Cassidy nie mogła odejść. Dopiero Will, ją odciągnął i pożegnał się z nami. Oddychnęłam z ulgą, gdyż jednak czułam się swobodniej z samą Jennifer. Karmiłam Cassidy, robiąc dziwne miny, przy których uśmiechała się do mnie. Po skończonym śniadaniu, wzięłam ją na ręce i przeszłam do łazienki, żeby umyć jej buzię. Przebrałam w ulubioną sukienkę i włożyłam do łóżeczka, żebym mogła się swobodnie umyć. Gdy wyszłam z łazienki na łóżku siedziała już Jennifer z zaplecionymi na piersi rękoma.
– A teraz tak serio. Co między wami jest? Była kolacja, randka, seks, dziecko już jest – zaczęła wyliczać na palcach. – A! I oczywiście piękne kwiaty też są.
– Chyba dam mu szansę, ze względu na Cassidy – wzruszyłam ramionami, a mała na dźwięk swojego imienia, od razu na mnie popatrzyła.
– Oczywiście. Tutaj zawsze, tylko chodzi o Cassidy – wstała z łóżka i wyszła z mojego pokoju.
Ona miała rację. Tutaj, już teraz, nie chodziło o samą Cassidy, ale o coś innego. Chodziło o naszą rodzinę. Musiałam ją zapewnić, Cassidy. Moja nienawiść, czy złość, na pewno w jakimś stopniu miną, gdy będziemy spędzać razem czas, a nowe wspomnienia będą przyćmiewać tamte złe. Może taka właśnie, miała być nasza przyszłość razem.
***
Kilka dni później, była sobota. Dzień, w którym Samuel, grał bardzo ważny mecz. Gdy widzieliśmy się wczoraj, nie udzieliłam mu jasnej odpowiedzi, czy przyjdę. Dalej miałam z tym złe wspomnienia, ale chciałam je przełamać. Ubrałam siebie i Cassidy w barwy drużyny. Mała była wniebowzięta, że zobaczy tatę, jak gra. Umówiłam się z Rose, przed domem, gdzie miała na mnie czekać w taksówce. Choć miała prawo jazdy, to i tak bała się jeździć, a nasz wspólny samochód z Jacobem się zepsuł. Zobaczyłam na wyświetlaczu telefonu, że blondynka czekała już na nas, więc szybciej ubrałam Cassidy i wyszłyśmy z domu. Zamknęłam jeszcze szybko drzwi i poszłam w stronę taksówki.
– Cześć – powiedziała pierwsza i wzięła ode mnie Cassidy. – Moja słodka dziewczynka.
– Ceść – odpowiedziała jej i pocałowała w policzek.
–Stresuje się tym meczem. Ostatni raz, jak byłam na studiach to nie wspominam tego dobrze.
– Nie panikuj, Emma. Wszystko będzie dobrze. Cholera, ale będzie miał niespodziankę. Przeprowadzę was do strefy WAG's. W końcu nie będę sama! – krzyknęła szczęśliwa i zaczęła rozmawiać z brunetką.
Dwadzieścia minut później, byłyśmy już przed stadionem. Byłam zdziwiona, jak dużo osób chodziło na takie mecze. Dzieci, czy dorośli ubrani w klubowe barwy oraz takiego samego koloru wymalowane paski na twarzy. Wzięłam Cassidy na ręce bo zaczynała delikatnie płakać. Dla niej to też był szok zobaczyć, aż tyle ludzi i to w takim wydaniu. Gdy Rose, wytłumaczyła ochronie kim byłyśmy, wpuścili nas do środka. Miałyśmy własne miejsce, które było wolne. Siedziało, tylko parę dziewczyn, albo rodzice, któregoś z zawodników.
– Amy, to moja przyjaciółka Emma z córką Cassidy. Dziewczyna, Sama – blondynka wytłumaczyła młodej dziewczynie, z którą się najpierw przywitała.
– Miło mi poznać – uśmiechnęła się do nas.
– Mi również.
Usiadłam zaraz koło Rose, żebym nigdzie się nie zgubiła, a przy okazji miała do kogo odezwać. Niedługo musiałyśmy czekać na rozpoczęcie meczu. Samuel, na pewno nas nie zauważył, gdyż nawet się nie patrzył w naszą stronę. Jedynie zauważyłam Willa, który zerkał tutaj od czasu do czasu. To było najdłuższe dziewięćdziesiąt minut w moim życiu. Co chwilę patrzyłam na zegarek, kiedy mecz się skończy. Cassidy, była zachwycona tym widokiem i przez cały czas się rozglądała dookoła. Dla niej, było to nowe doświadczenie i widać, że jej się spodobało. Kiedy mecz się skończył, Rose poszła w kierunku szatni, aby pogratulować Willowi zwycięstwa. Nie chciałam tego robić, więc wyszłam z terenu stadionu i poszłam w stronę samochodu Samuela, który zauważyłam na parkingu. Czas czekania na niego, chyba nigdy mi się tak nie dłużył. Kiedy w końcu zobaczyłam go na horyzoncie, moje serce niemal stanęło.
– Tata! – krzyknęła szczęśliwa córka.
– Tak, kochanie. Tata – powiedziałam zdławionym głosem.
Poczekałam, aż będzie blisko i postawiłam Cassidy na ziemię. Pobiegła do niego dość niezdarnie i wyciągnęła ręce, ku górze, żeby ją podniósł. Zrobił to, zapytał jej się coś, bo pokazała na mnie. Samuel, popatrzył w moim kierunku i zaczął iść. Z każdym jego krokiem, oddychało mi się coraz ciężej. Stanął na przeciw mnie i na początku nic się nie odzywaliśmy. Dopiero, gdy miałam w sobie na tyle odwagi, aby się odezwać, przybliżyłam się do niego i przytuliłam.
– Gratuluję wygranej – podniosłam wzrok i popatrzyłam na niego. – Kocham cię, Samuelu. Dajmy sobie szansę.
Na jego ustach pojawił się wielki uśmiech, a chwilę później, połączył nasze wargi razem. Nie dałam mu tej szansy, tylko ze względu na Cassidy, ale też na siebie. Pokochałam go i nie umiałam z niego zrezygnować.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro