Rozdział 25
Emma
Czułam się głupio, że zostawiłam Cassidy z Samuelem. Był jej ojcem, ale bałam się, że sobie nie poradził. Z Kaidenem, spędziłam bardzo miło czas. Wspominaliśmy czasy, kiedy jeszcze byliśmy młodsi. Oczywiście, omijaliśmy temat śmierci moich rodziców. Pojechaliśmy do małej okolicznej restauracji i zjedliśmy porządną kolację. Dowiedziałam się, że miał dziewczynę, której planował się oświadczyć. Pogratulowałam mu i później temat przeszedł na Cassidy. Byłam mu wdzięczna, że nie pytał o jej ojca. Po godzinie, pożegnaliśmy się, a ja wytłumaczyłam, że chciałbym się jeszcze przejść. Nie naciskał, żeby pójść ze mną.
Przez następną godzinę, chodziłam po parkach, zbliżając się, ku domowi. To było moje takie pierwsze wyjście od czasu urodzenia, Cassidy. Zazwyczaj wszędzie z nią chodziłam. Dopiero od niedawna zaczęłam zostawiać ją z Jennifer, albo bratem.
Tą godzinę, poświęciłam na myślenie. Myślałam o wszystkim i o niczym. Zastanawiało mnie, czy Samuel zareagował tak, jak zakładała przyjaciółka. Widziałam jego wzrok na mnie, ale nie byłam do końca pewna, co on oznaczał. Jennifer, podsumowała mnie słowami, że wyglądam; " jak chodzący seks ", choć sama tego nie czułam. Może wyglądałam inaczej tak, jak ciążą, ale nie byłam pewna, czy zasługiwałam na takie określenie. Gdy zaczynało mi się robić zimno, gdyż ramoneska na tą porę roku była stanowczo za cienka, zadzwoniłam po taksówkę. Kiedy taksówkarz zatrzymał się pod domem, zauważyłam, że było ciemno.
Może, Samuel poszedł spać razem z Cassidy?
Zastanawiałam się, idąc do domu. Przekręciłam cicho klucz w drzwiach i weszłam do środka. Dopiero, gdy się odwróciłam z zamiarem pójścia na górę, zobaczyłam Samuela, który stał w korytarzu i opierał się o ścianę. Nic nie mówił, tylko mi się przyglądał. Przyłożyłam dłoń do piersi.
– Wystraszyłeś mnie – powiedziałam, łapiąc ciężko powietrze.
– Na prawdę? – podszedł do mnie bliżej. Zaczął skanować moją sylwetkę wzrokiem. Kiedy w końcu złączył nasz wzrok, odezwał się cichym i zmysłowym tonem. – Myślałem, że przyjdziesz ze swoim kochasiem na dalszą część randki. Może nawet myślałaś, żeby został drugim tatusiem, Cassidy? – czym był bliżej mnie, to ja się cofałam.
– Samuel, nie mów głupot. Cassidy, zawsze będzie miała tylko ciebie, jako ojca.
– Więc tamci będą dla niej wujkami, Emmo?
– Nawet jeśli, to nie powinno ciebie obchodzić. Ja tobie do łóżka nie wchodzę.
– Jeszcze nie – doparł mnie do ściany i zniżył głowę. Blisko mojego ucha wyszeptał. – Kocham cię.
– Nie rób tego. Proszę – westchnęłam cicho i odwróciłam głowę. Nie chciałam usłyszeć tych słów. Bałam się ich, że później wszystko się zepsuje między nami, jak ostatnio.
– Czego? Mówić, że cię kocham? Będę to robił zawsze, Emmo.
Przejechał nosem po mojej szyi, a później w to samo miejsce przyłożył swoje usta. Przymknęłam powieki i przełknęłam ciężko ślinę. Nie mogłam się poddać, ale to było silniejsze ode mnie. Samuel, zobaczył, że nie protestowałam i zaczął całować moją szyję, kierując się ku moich ust. Przejechał po moich wargach kciukiem i spojrzałam na niego. Popatrzył w moje oczy, ale szybko przeniósł wzrok na moje usta, które połączył ze swoimi. Chwycił mnie za dłonie i położył obok mojej głowy. Całował mnie zachłannie i głęboko. Nie umiałam mu się oprzeć. Zaczęłam cicho pojękiwać w jego usta. Samuel, nie odrywając naszych ust od siebie, zdjął mi kurtkę, która spadła koło moich nóg. Podniósł jedną moją nogę i zahaczył sobie o biodro. Przysunął się do mnie jeszcze bliżej tak, że czułam jego penisa na swoim brzuchu.
– Samuel – jęknęłam cicho przy jego wargach.
– Oboje tego chcemy, kochanie.
Połączył nasze usta w dzikim pocałunku. Podciągnął mi sukienkę jeszcze wyżej, odsłaniając moje koronkowe majtki. Jego usta zniżyły się na moje ramię, a później jeszcze niżej na dekolt. Odchyliłam głowę do tyłu i przymknęłam powieki. Już zapomniałam, jakie to było uczucie. Samuel, przeniósł jedną dłoń na moją nogę. Najpierw nieśpiesznie przesuwał palcem po wnętrzu moich ud, aż dotarł do mojej kobiecości. Wsadził dłoń pod moje majtki, dotykając łechtaczki. Zassałam powietrze i podniosłam ociężałe powieki, patrząc na niego. Na jego ustach zobaczyłam szatański uśmiech. Odsunął się ode mnie na tyle, żeby odpiąć spodnie i wyciągnąć członka na wierzch. Przesunął moje majtki na bok i wszedł we mnie.
– O kurwa! – warknął i ścisnął moją pierś przez materiał sukienki.
Zaczął poruszać się we mnie, przygryzając moją szyję i ściskając pierś. Wszystkie te bodźce, tylko nakręcały mnie jeszcze bardziej. Byłam podniecona, jak nigdy dotąd. Samuel, podniósł mnie i oparł o ścianę. Jego ruchy były stanowcze, mocne i bardzo głębokie. Czułam, jakby rozrywał mnie od środka. Chwycił mnie za brodę i przysunął do swoich warg moje, które podgryzał, aż poczułam smak krwi. Zaplótł swoje palce z moimi u wolnej dłoni i ścisnął mocno. Czułam, że jestem już blisko orgazmu. Brunet, przyśpieszył ruchy i przygryzał moją szyję, dając mi dodatkowe impulsy, które trafiały prosto do kobiecości.
– Samuel – wyjęczałam i doszłam. Nie długo po mnie doszedł Samuel, kończąc we mnie.
Oparłam głowę na jego ramieniu i poczekałam, aż mój oddech się uspokoi. Cholera, to wydarzyło się o wiele za szybko. Nawet nie przeprowadziliśmy poważnej rozmowy, co z nami będzie w przyszłości, a już uprawialiśmy seks. Co prawda rewelacyjny seks, ale jednak o wiele za szybko. Postawił mnie na ziemię i zaczął poprawiać swoje ubranie. Zrobiłam to samo i podniosłam kurtkę, wieszając ją na miejsce. Nie odwracając się do niego, poszłam zobaczyć, gdzie była Cassidy. Zobaczyłam ją śpiącą w łóżeczku w salonie. Nachyliłam się pocałowałam ją w policzek.
– Już jestem, możesz iść – spojrzałam na niego przelotnie i zaczęłam ściągać szpilki.
– Dopiero, co przed chwilą się pieprzyliśmy, a ty mnie wyrzucasz? – podniósł brwi w dziwieniu.
– To nie powinno się wydarzyć – popatrzyłam na niego.
– Nie powinno? Emma, kocham cię – podszedł do mnie, ale ja się cofnęłam.
– Samuel, myślisz, że jak uprawialiśmy seks to nagle będziemy razem? Dla mnie nic to nie znaczyło – nie spuszczałam wzroku z jego oczu. – Nienawidzę cię. Zrozum to wreszcie. Myślisz, że jak powiesz mi; kocham cię to nagle zapomnę o wszystkim i zacznę myśleć o wspólnym mieszkaniu, psie i ślubie? Jeśli tak było to bardzo się pomyliłeś. Wyjdź już – przeszłam obok niego, ale chwycił mnie za ramię.
– Jeśli myślisz, że pozwolę tobie spotykać się z jakimiś innymi frajerami to się grubo pomyliłaś, Emmo. To należysz do mnie odkąd ciebie zobaczyłem. Wiem, że mnie też kochasz, ale jesteś za bardzo zraniona, żeby to przyznać.
– Jak śmiesz – zamachnęłam się, aby go spoliczkować, ale wtedy chwycił swoją wolną dłonią moją.
– Nigdy więcej tego nie rób. Rozumiesz?! – przybliżył twarz do mojej. Widziałam w jego wzroku zdenerwowanie.
– To lepiej stąd wyjdź. Dziękuje, że się nią zająłeś, ale już wróciłam. Jesteś tutaj zbędny.
– Tak chcesz grać? Proszę bardzo, tylko nie obudź się, kiedy będzie już za późno.
Puścił moją dłoń i najpierw wyszedł z salonu, a później opuścił mój dom, trzaskając drzwiami. Podeszłam do okna i patrzyłam, jak wsiadał do samochodu, a później odjechał. Przyłożyłam twarz do zimnej szyby i uderzyłam w nie otwartą dłonią.
Czemu nasza relacja musiała być tak popieprzona?
Moja nienawiść do niego oraz miłość, były jednakowe. Nie umiałam podjąć decyzji. Gdy coś szło ku lepszemu, przypominałam sobie to wszystko, co mi powiedział. Nie umiałam o tym zapomnieć, albo nie potrafiłam. To było silniejsze ode mnie. Chciałam stworzyć prawdziwy dom Cassidy, ale chyba nie umiałam. Tu nie leżała wina tylko po mojej stronie, ale po naszej. Oboje w tym wszystkim zawiniliśmy, a nieświadome dziecko na tym cierpiało najbardziej.
Wzięłam Cassidy na ręce i przytuliłam do swojej piersi. Oparłam na jej głowie moją i patrzyłam się na pustą ścianę przede mną. Zaciągnęłam się jej zapachem, który zawsze mnie uspokajał.
– Przepraszam, córeczko – pocałowałam ją i poszłam do swojego pokoju.
Najpierw położyłam ją do jej łóżeczka i poszłam się umyć. Wzięłam prysznic, chcąc się uspokoić i wszystko sobie przemyśleć. Stałam na środku skrzyżowania, z którego musiałam wybrać dobrą drogę dla siebie oraz przyszłości Cassidy. Tak na prawdę, sama nie wiedziałam, co miałam zrobić. Jakaś część mnie kochała Samuela, ale gdy czasami patrzyłam w jego oczy, widziałam tamten moment, tamten wzrok, w którym wszystko się zepsuło. Nie umiałam sobie sama z tym poradzić, ale musiałam podjąć to ryzyko bycia razem z Samuelem. To, że wyznał mi miłość, jeszcze bardziej wszystko pokręciło, ale dla Cassidy, byłam w stanie nawet wskoczyć do piekła. Jednym z najtrudniejszych wyborów w życiu była decyzja, czy zrezygnować, czy próbować jeszcze bardziej.
Wyszłam spod prysznica i wyjęłam Cassidy z łóżeczka. Położyłam ją na swoim łóżku i delikatnie głaskałam, żeby się nie obudziła. Westchnęłam ciężko i uśmiechnęłam smutno. Dla niej mogłam poświęcić swoją dumę i właśnie to, musiałam zrobić.
***
Następnego dnia razem z Jennifer i moją córką, wyszłyśmy na krótki spacer. Wzięłam awaryjnie wózek, jakby mała usnęła. Jednak za nim wyszłyśmy, spędziłyśmy pół godziny na przygotowaniach do tego wielkiego wydarzenia. Dopóki nie miałam dziecka, nie wierzyłam, że wyjście z dzieckiem może, aż tyle trwać. Ostatnio z przyjaciółką mijałyśmy się więc, gdy zaproponowałam jej wspólny spacer ucieszyła się.
– No więc, jak tam sprawy z tobą, a panem "wybacz mi"? – zapytała się Jennifer, gdy szłyśmy już dobre kilka minut.
– Sama nie wiem, Jen. Dla mnie najważniejsze dobro Cassidy i chyba tylko dla niej dam mu szansę – wzruszyłam ramionami. – Poza tym, wczoraj uprawialiśmy seks.
– Co?! – przyjaciółka zaczęła krztusić się i głośno kaszleć. – Ja pierdole. Emma, co się z tobą stało? Nigdy bym nie pomyślała, że z ciebie taka ognista dziewczyna.
– Sama nie wiem, co się ze mną stało. Po prostu stał tam, taki przystojny, a w następnej chwili był przy mnie i całował, a później... No już sama wiesz. Jennifer, co byś zrobiła na moim miejscu?
– Nie umiem tobie doradzić. Nie chcę, żebyś później cierpiała, bo zawsze się tak może stać. Widzisz, jak było ze mną i Jacobem – popatrzyła na mnie i ścisnęła moje ramię. – Wiem, że jaka to by decyzja nie była, będę przy tobie. Będziesz mogła mi się wypłakać w ramię, albo będziemy razem się śmiać.
– Dziękuje za to, że jesteś – nachyliłam się do niej i pocałowałam w policzek.
Przez następną godzinę chodziłyśmy wszędzie, gdzie tylko chciałyśmy. Nadrabiałyśmy czas, którego ostatnio nie miałyśmy za dużo. Właśnie to kochałam w Jennifer. Była tym, czym ja nie byłam. Oczywiście zdarzały nam się kłótnie, ale nie umiałam się na nią długo gniewać. Byłam szczęśliwa, że to ona była z moim bratem.
Kiedy udałyśmy się w drogę powrotną, przyjaciółka wzięła na ręce Cassidy, która była już zmęczona, ale do wózka nie chciała pójść. Co jakiś czas patrzyłam na córkę, która była zainteresowana wszystkim dookoła i pytała się, co to jest. Samuel, też był potrzebny w jej życiu. Szczególnie teraz, gdy już wszystko rozumiała.
– Emma? – na przeciwko mnie szła Rose, którą ostatnio poznałam.
– O, Rose. Cześć – uśmiechnęłam się do niej. – Poznaj, to moja przyjaciółka, Jennifer. Jennifer, to Rose – obie uśmiechnęły się do siebie, ale widziałam czujne spojrzenie mojej przyjaciółki.
– Będziesz w sobotę na meczu? Osobiście mi już się nie chce tam chodzić, ale Will gra i mnie poprosił, żebym tam przyszła – przewróciła oczami. – Może dotrzymasz mi towarzystwa? Pójdziemy usiąść w sekcji WAG's.
– Nawet nie wiedziałam, że w sobotę będzie mecz – przyznałam. – Nawet nie wiem, czy Samuel, chciałby mnie tam widzieć, a ta sekcja jest mi bardzo daleko, bo nie jestem, ani żoną, ani jego dziewczyną.
– Będzie to dla niego miła niespodzianka. Weź ze sobą tą słodką dziewczynkę i przyjdź. Nie zmuszam cię, żebyś siedziała cały mecz, ale choć pojawiła się na chwilę.
– Czekaj, czekaj. Czy ty jesteś dziewczyną, Scotta? – zapytała się Jennifer, przekrzywiając głowę.
– Tak, tego dupka, idioty kochanego Scotta – odpowiedziała jej blondynka.
– Już cię lubię – uśmiechnęła się do niej przyjaciółka. Coś czułam, że gdyby spędziły ze sobą dużo czasu, dogadałyby się bez przeszkód. – Ale nie jesteś stąd? Masz inny akcent.
– Zgadza się. Jestem z Polski. Will, specjalnie jechał za mną, żebym do niego wróciła i wtedy dowiedział się, że jestem w ciąży – wzruszyła ramionami. – Czasami wkurwia mnie niemiłosiernie, ale za to go kocham – rozdzwonił się jej telefon. Wyjęła go z torebki i pokazała nam wyświetlacz. – Właśnie, pan zazdrosny dzwoni. Cześć, dziewczyny – pomachała nam i odeszła od nas.
– Lubię ją – Jennifer, patrzyła za blondynką.
– Ja też. Wydaje się być miła – zaczęłyśmy iść.
– Miła? Dziewczyno, jeśli potrafi o swoim facecie powiedzieć, że jest; idiotą to znaczy, że jest zajebista. No, ale widzisz. W sobotę mecz. Idziesz?
– Jen – westchnęłam. – Do soboty jeszcze trochę czasu. Muszę się zastanowić. A poza tym, dla prawie dwulatki będzie to za duży hałas.
– Szukaj jeszcze sobie wymówek, żeby tam nie iść – pokręciła głową i zaczęła mówić do córki, słodkim tonem. – Widzisz, co masz za mamę? Nie chcę ciebie wziąć na spotkanie z tatą.
– Tata! – Cassidy, zaczęła krzyczeć to przez cały czas. – Tata! Tata! Tata! – dopiero, gdy pokazała palcem, spojrzałam w tamtym kierunku.
Stał tam Samuel z jakimś kolegą. To był chyba Dean, ale nie byłam pewna. Samuel, musiał to usłyszeć, bo popatrzył się na nas i kucnął, żeby Cassidy do niego przybiegła. Jennifer, dała ją na ziemię i ona pokracznym krokiem poszła do niego. Brunet, wziął ją na ręce, a później spojrzał na mnie i odwrócił się do rozmówcy.
– Od kiedy to ty taka się zrobiłaś w stosunku, co do Samuela?
– Kochana, moje stosunki do Cartera, nigdy się nie zmienią. Ale widzę, że kocha Cassidy. Dopóki jej nie skrzywdzi będę spokojna, ale jeśli spadnie jej choć jeden włosek z głowy, to rozpętam piekło na ziemi tak, jak było to w twoim przypadku – pocałowała mnie w policzek. – A teraz chodźmy do tatusia roku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro