Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

2 lata później

Emma

Londyn. Miasto, do którego powróciłam po dwóch latach. Ostatnie dwa lata spędziłam u dziadków w Szkocji. Musiałam opuścić Londyn, gdyż nie przeżyłabym tu minuty dłużej w tamtym okresie. Dzięki temu, co się stało, stałam się nową Emmą Dixon, która nie była już tak naiwna. Czy tęskniłam za tym miejscem? Nie. Tęskniłam za Jacobem, który przez ostatnie dwa lata mnie tak często nie odwiedzał, jakbym chciała. Byłam zachwycona, gdy dowiedziałam się, że był z Jennifer. Szkoda mi było jedynie Layli, która była super dziewczyną, ale widocznie nie była tą odpowiednią. Znów wróciłam do mojego starego domu.

Bałam się trochę spotkania z Samuelem, gdyż nie wiedziałam, jakbym się zachowała. Teraz czułam jedynie nienawiść, ale też wdzięczność. Byłam mu wdzięczna za to, że pokazał mi prawdziwy świat. Że wszystko w co wierzyłam, nie trawa wiecznie i zostajemy z niczym lub prawie niczym. Podczas tych dwóch lat, większość czasu spędziłam na psychologii człowieka i spróbowaniu zrozumieć, dlaczego tak postąpił i dał mi dojść do słowa. Doszłam do jednego prostego wniosku; brak zaufania. Ja kochałam go całą sobą, ufałam mu, ale niestety nie dostałam tego samego w zamian. Część mnie była z nim związana, bo przez pierwsze kilka miesięcy, sprawdzałam w mediach, czy coś o nim piszą. I pisali. Choć wiele razy mi mówił, że nie chciał przejść na zawodowstwo, jednak to zrobił. Był prawdziwym piłkarzem, zawodnikiem z jednych z drużyn w Anglii. Bardzo rzadko pokazywał się z jakimiś dziewczynami na różnego rodzaju eventach, a jak już pokazał, zawsze porównywałam je do siebie. Kilka miesięcy po naszym wyjeździe, zmarła mu mama. Tego dowiedziałam się już od Jennifer. Podobno był tym faktem bardzo zdruzgotany. Po tym wydarzeniu, zaczęłam się już nim coraz mniej interesować. Po prostu, musiałam żyć po swojemu.

Stałam właśnie przed domem i zastanawiałam się, czy wejść, czy lepiej było jeszcze przejść się po okolicy. Choć byłam w mieście już trzy tygodnie, dalej nie mogłam przemóc się, żeby mieszkać w tym domu. Trochę mi przypominał o rodzicach, a trochę o Samuelu. Jednak zanim podjęłam decyzję, drzwi przede mną otworzyły się i zobaczyłam w nich moją przyjaciółkę.

– Emma, w końcu jesteś – podeszła do mnie i przytuliła. – Myślałam, że zaginęłaś wracając z tego biegu.

– Nie, spokojnie. Jeszcze wiem, gdzie mieszkam – mrugnęłam do niej okiem i weszłyśmy do domu. – Pójdę wziąć prysznic.

– Leć, ja pójdę zobaczyć, co z obiadem.

Jennifer, mieszkała już w tym domu od roku, ale nic w nim nie zmieniała. Wiedziała, ,jak ten dom i pamiątki były dla nas bardzo ważne. Weszłam do swojego pokoju i wzięłam świeże ciuchy. Po szybkim prysznicu, zeszłam na dół i poszłam do przyjaciółki.

– Emma – spojrzała na mnie. – Trzeba iść do sklepu, bo skończył nam się makaron.

– I ja to mam zrobić? Jennifer, dopiero co wróciłam i jestem zmęczona.

– Proszę. Jacob, ma zebranie i wróci później z pracy.

– Dobra – westchnęłam i wzięłam torebkę.

– Cassidy, się pewnie obudziła, więc możesz ją wziąć – wskazała na salon.

Podeszłam do wózka, który był w salonie koło okna, żeby mała miała ciepło. Jennifer miała rację. Cassidy, już nie spała. Uśmiechnęłam się do niej słodko i wyjechałyśmy z domu. Poszłam do najbliższego sklepu, mając nadzieję, że nie spotkam Samuela. Dalej mieszkaliśmy w bliskiej odległości od siebie, co teraz było dla mnie niemal niezręczne. Był już wrzesień, ale dalej było ciepło na dworze. Malutka, gaworzyła sobie coś pod nosem i machała rączkami. Była najsłodszym dzieckiem, jakie widziałam.

Weszłam do sklepu i zaczęłam manewrować wózkiem między półkami w sklepie. Po drodze wzięłam parę mniej potrzebnych rzeczy. Zapatrzyłam się przed siebie i nie zauważyłam, jak w kogoś wjechałam.

– O Boże, przepraszam – powiedziałam, a później spojrzałam na twarz tej osoby.

Samuel.

Nic się nie zmienił, przez te dwa lata. Zmężniał, jego rysy stały się bardziej wyostrzone, ale to był dalej ten sam mężczyzna, w którym się zakochałam. Moje serce przestało bić i zapomniałam, jak się oddychało. Nie byłam gotowa na takie spotkanie. Czułam, jak tysiąc emocji przelatuje przez moje ciało. W końcu, stanął mi obraz naszego ostatniego spotkania przed oczami i wszystko wróciło na swoje tory. Nienawiść. To teraz poczułam. Spojrzałam na wózek, a później ze strachem znów na niego.

– Emma – powiedział cicho, prawie niesłyszalnym głosem. – Kiedy wróciłaś?

– Kilka tygodni temu, a teraz przepraszam, ale się śpieszę – chciałam odjechać, ale położył swoją dłoń na moim ramieniu.

– Czy to twoje? – pokazał na wózek.

– Nie. Jestem opiekunką do dzieci. I weź tą rękę z mojego ramienia. Przy ostatnim naszym spotkaniu wystarczająco powiedziałeś, co o mnie sądzisz. Żegnam, pana – odeszłam od niego, nie odwracając się do niego.

Czułam, jak pod powiekami zbierają mi się łzy. Musiałam stąd jak najszybciej wyjść, nie mogłam zostać w tym miejscu, wiedząc, że on też tutaj był. Szybko podeszłam do kasy, a jeszcze szybciej wyszłam ze sklepu i poszłam w kierunku domu. Szłam tak szybko, jakby ktoś mnie gonił. Cassidy, zaczęła cicho pojękiwać, co nie znaczyło niczego dobrego.

Weszłam do domu i wtedy dałam upust moim łzą. Usiadłam w salonie i płakałam. Płakałam tak mocno, jak przed dwoma laty. Mogłam wmówić sobie tą nienawiść do jego osoby, ale tak samo dalej go kochałam. Spojrzałam na małą Cassidy, która również zaczęła płakać. Podeszłam do wózka i wyjęłam ją, przytulając do swojej piersi. Dokładnie pamiętałam dzień, w którym zaczęłam podejrzewać, że byłam w ciąży. Dzień, w którym to się potwierdziło. Dzień, w którym dowiedziałam się, że będę miała córeczkę i dzień, w którym wzięłam ją pierwszy raz na ręce. Całą moją miłość, przelałam na Cassidy Elizabeth Dixon. Kiedy dowiedziałam się, że mama Samuela umarła, chciałam choć w taki sposób uczcić jej pamięć, dając tak na drugie imię swojej córce. W ten sam dzień, w którym potwierdziło się, że byłam w ciąży, zrezygnowałam ze studiów i kupiłam bilet lotniczy do Szkocji. Jacob, gdy się o tym dowiedział, chciał iść do niego, ale mu zabroniłam. Nie chciałam mieć z nim nic więcej do czynienia.

– Emma? – do pokoju weszła, Jennifer.

– Spotkałam go – powiedziałam przez płacz, przytulając do siebie córeczkę.

Za każdym razem, gdy na nią spojrzałam, widziałam w niej Samuela. Kształt nosa, czy ust, miała jego. Po mnie odziedziczyła jedynie kolor oczu i włosów. Była bardzo podobna do niego, przez co pierwsze miesiące były dla mnie bardzo ciężkie, a teraz było jeszcze ciężej.

– Chodź do mnie – przytuliła mnie do siebie.

– Nienawidzę go. Tak bardzo go nienawidzę – wypłakiwałam się w jej ramię.

– Widział, Cassidy?

– Nie. To znaczy pytał się o nią, ale powiedziałam, że jestem opiekunką. Nie chcę, żeby wiedział o Cassidy. Przynajmniej jeszcze nie teraz.

– Rozumiem cię.

Jennifer, wzięła ode mnie Cassidy i rozebrała ją. Moje prawie dwuletnia córeczka, poszła do zabawek i pokazywała mi, co buduje. Nawet nie wiedziała, że spotkała dzisiaj swojego tatę. Nie mogłam znów przez to przechodzić. Po prostu, nie mogłam. Wróciłam tutaj, żeby być blisko rodziny, ale nie kogoś, od kogo usłyszałam takie okropne słowa. Nienawiść, wyparła w połowie uczucie do niego. Teraz dla mnie najważniejsza była córeczka.

Samuel

Od kiedy Will spotkał Rose i pojechał za nią, aż do Polski, wszystko się zmieniło. Najbardziej zmienił się on, bo zobaczył błąd, jaki popełnił. W naszym domu atmosfera była napięta, a szczególnie między Willem, a Deanem. Oboje pokochali tą samą dziewczynę. Wiedziałem, co oboje czuli, gdyż sam to przeżywałem dwa lata temu. Felix, nie mógł się pogodzić z tym, że znałem Emmę krócej, a pokochała mnie, a nie jego. Wymyślił to wszystko, ale i tak mu się oberwało. Nie zaufałem dziewczynie, którą kochałem – i dalej kocham – ale w jakieś głupie plotki. Nie było dnia, żebym nie myślał o Emmie. Była dziewczyną, którą pokochałem już na zawsze. Patrząc na szczęście Willa i Rose oraz ich dziecko, które miało się za cztery miesiące urodzić, żałowałem, że postąpiłem, jak ostatni skurwielem prawie dwa lata temu. Will, nagle dorósł i znalazł dom, w którym mieli stworzyć prawdziwą rodzinę. Rozumiałem go doskonale i popierałem w tym, co robił.

Między treningiem, a siłownią, pojechałem do sklepu, gdyż nasza lodówka świeciła pustkami. Rose, wyjadała wszystko, co w niej było. Zatrzymałem się na parkingu i wysiadłem z samochodu. Stanąłem przy jednej z półek i po chwili poczułem, jak ktoś wjechał mi w nogę. Najpierw spojrzałem w tamto miejsce, a później na kobietę. Otworzyłem szerzej oczy i poczułem się, jakby czas się zatrzymał.

Emma.

Dziewczyna, a może raczej już kobieta, którą tak kochałem, stała przede mną. Widziałem na jej twarzy szok. Nie spodziewała się mnie tutaj widzieć, tak samo jak ja jej. Zmieniła się. Jej kości policzkowe były jeszcze bardziej widoczne, włosy mocno skrócone, ale coś jeszcze się w niej zmieniło, tylko nie wiedziałem, co. W jej oczach, nie widziałem już tego światełka, co dawniej, gdy na mnie patrzyła, tylko nienawiść i ból.

Wymieniliśmy parę szybkich zdań i odeszła ode mnie. Patrzyłem to na nią to na wózek. Ciekawiło mnie, czy skończyła studia, czy jej się nie udało i dlatego pracowała jako opiekunka. Wyszedłem ze sklepu, jak tylko wróciłem do rzeczywistości i zaczęłam się za nią rozglądać, ale nigdzie jej nie widziałem. Teraz, gdy wiedziałem, że wróciła, nie mogłem jej odpuścić. Musiałem wszystko wyjaśnić. Chciałem, żeby mi od nowa zaufała i znów pokochała, bo ja jej nigdy nie przestałem.

Wsiadłem do samochodu i wróciłem do domu. Usiadłem na kanapie i patrzyłem się na swoje dłonie, starając to sobie wszystko poukładać. Moja ukochana, moja Emma, wróciła do Londynu. I mógłbym się założyć, że mieszkała w domu, Jacoba. Musiałem teraz zaobserwować, kiedy była sama, żebym mógł z nią porozmawiać.

– Coś się stało? – podeszła do mnie Rose i dotknęłam ramienia. Spojrzałem na nią, ale szybko przeniosłem wzrok na Willa. Nawet nie słyszałem, kiedy weszli do domu.

– O co chodzi? – Will, usiadł obok mnie.

– Spotkałem ją – wydusiłem z siebie.

– Kogo? – dopytał, Will.

– Dziewczynę, o której ci mówiłem. Tą, o którą ja nie walczyłem – popatrzyłem przed siebie. – Emmę.

– Porozmawialiście?

– Nie. Widziałem w jej oczach czystą nienawiść. Ale, co ja się dziwię, jeśli potraktowałem ją przez pryzmat tego, co zobaczyłem. Nie uwierzyłem jej choć ją kochałem. Kurwa – wstałem z kanapy i zacząłem chodzić po pokoju. – Boję się, że nie da mi sobie tego wytłumaczyć.

– Może ja z nią porozmawiam? – powiedziała, Rose. – Wiecie, że mam dar przekonywania ludzi.

– Chciałbym to zrobić sam. To ja narobiłem tego syfu wokół nas. Gdybym jej zaufał tak, jak obiecywałem, nie doszło by do tego. Muszę zostać sam – powiedziałem i wyszedłem z salonu.

Słyszałem, jak jeszcze rozmawiali między sobą. Wiedziałam, że mogłem liczyć na ich pomoc, ale chciałem sam to naprawić. Nawet, jeśli to wiązało się z błaganiem Emmy na kolanach, żeby mi wybaczyła. Żyłem nadzieją, że dalej choć w jednym procencie mnie kochała. Gdyby tak szybko nie wyjechała, zdążyłbym ją przeprosić i może wszystko by się ułożyło inaczej. Nie mogłem zwalać tylko winy na nią, bo największą winę ponosiłem ja. Tyle krzywdzących słów jej wtedy powiedziałem. Przemówiła przeze mnie nienawiść, którą teraz widziałem w jej oczach.

Wszedłem do pokoju i kopnąłem pierwszą napotkaną rzecz, którą okazała się sterta ubrań, a później fotel. Byłem wkurwiony na siebie, że jej nie posłuchałem. Podszedłem do ściany i zacząłem w nią uderzać pięścią, dopóki nie zobaczyłem śladów krwi na niej. Jak mogłem być tak głupi. Przyłożyłem czoło do ściany, a obok niego dłoń. Zacząłem płakać. Chciałem się komuś wygadać, ale nie miałem już nikogo. Zostałem sam. Moja mama umarła kilka miesięcy po moim rozstaniu z Emmą. Choć mnie już nie rozpoznawała, to i tak miałem to poczucie, że była. Teraz nie zostało mi nic innego, jak spotkać się z Emmą i jej to wszystko wyjaśnić. Tylko pytanie, czy chciałaby mnie wysłuchać?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro