Rozdział 19
Emma
Przez okno w salonie, patrzyłam za odjeżdżającym, Samuelem. Na moje policzka od razu wypłynął rumieniec, gdy przypomniałam sobie, co robiliśmy niespełna godzinę temu. Nigdy bym nie pomyślała, że zbiorę się na taką odwagę, żeby uprawiać seks w miejscu publicznym. Dobrze, że byłam sama, bo bałam się, że Jacob od razu by zobaczył, że coś ze mną nie tak. Dotknęłam policzków, które były gorące i poszłam do kuchni. Nalałam wodę do szklanki i wypiłam jednym haustem. Przygryzłam wargę, gdyż na moich ustach ciągle był głupi uśmiech. Cieszyłam się, że go poznałam i tak prawdziwie zakochałam. Odstawiłam szklankę na blat i poszłam do swojego pokoju. Popatrzyłam w wielkie lustro, które miałam zamontowane na drzwiach szafy, na odbicie dziewczyny, która wyglądała całkiem inaczej. W moich oczach był dotąd nieznany mi blask, a na ustach ciągle był szeroki uśmiech. Wtedy do mnie dotarło, że byłam gotowa powiedzieć Jacobowi, że byłam z Samuelem. Z jakimi to by się konsekwencjami nie wiązało.
Zdjęłam dzisiejsze ciuchy, wzięłam top oraz krótkie spodenki i udałam się pod prysznic. Położyłam wszystko obok i odkręciłam wodę, aby się zagrzała. Spięłam włosy w koka i weszłam pod gorący strumień wody. Moje mięśnie rozluźniły się, ale ciągle czułam dotyk dłoni, Samuela. Cholera, stałam się uzależniona od jego dotyku. To było coś, czego nigdy nie doświadczyłam. To było nowe, ale właśnie tego mi chyba brakowało w życiu. Tego, że mogłam mieć kogoś na kim mogłam polegać i powiedzieć tak dobrze oklepane dla innych słowo; zawsze. Wyszłam spod prysznicu i we wcześniej przygotowanych ciuchach, poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapki. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości, więc wyjęłam z kieszeni szortów telefon w nadziei, że to Samuel. Jednak mój uśmiech zastygnął na ustach, gdy zobaczyłam wiadomość od Felixa. Przewróciłam oczami i kliknęłam na ikonę koperty.
Felix: Dzięki za zrobienie ze mną prezentacji. Mam nadzieję, że nie będziesz miała przez to problemów.
Ja: Nie ma za co.
Odpisałam tylko tyle i wsadziłam telefon z powrotem na miejsce. Usiadłam przed telewizorem i patrzyłam na jakiś teleturniej z gwiazdami, który akurat leciał. Popatrzyłam na zegarek, który stał na komodzie i zaczęłam się zastanawiać, gdzie był Jacob. Dochodziła już dwudziesta, więc od dwóch godzin już nie pracował. Żadnego SMS'a również nie przysłał. Dobra, był dorosły, ale dalej był moim bratem, o którego się martwiłam.
Przez następne dwie godziny siedziałam na kanapie i czekałam na jakąkolwiek oznakę, że żyję. Zaczęłam już chodzić po pokoju w koło, albo siadać i wstawać na przemiennie. Kiedy miałam już telefon w dłoni, żeby do niego zadzwonić, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Zerwałam się i szybko popędziłam w tamtą stronę. Zobaczyłam widok, którego już dobrych kilka lat nie widziałam. Mój brat, przykładny Jacob Dixon, wtoczył się do domu całkiem pijany. Westchnęłam i wzniosłam oczy ku niebu, kręcąc przy tym głową.
– Coś ty z siebie zrobił – podeszłam do niego i chwyciłam pod ramię.
– Nic – wybełkotał i opadł całym ciężarem na ścianę, ciągnąc mnie za sobą. Chciałam go postawić do pionu, ale wtedy osunął się na ziemię, a ja razem z nim.
– Czemu doprowadziłeś się do takiego stanu? – usiadłam na przeciw niego i podsunęłam nogi do góry, kładąc na kolanach brodę.
– Serce – powiedział cicho, niewyraźnym głosem. – Kiedy nie wiesz, którą dziewczynę wybrać, to tak jest, siostrzyczko.
– I to był problem do picia? – podniosłam brwi. – Dobra, chodźmy na górę.
– Ja tu dzisiaj zostaje. Przynajmniej będę miał blisko do drzwi, żeby uciec – przytulił się do ściany i po chwili było słychać chrapanie.
Westchnęłam i oparłam głowę o ścianę za mną. Widocznie dzisiaj czekała mnie nocka przy ścianie. Przymknęłam oczy i nasłuchując się chrapania Jacoba, usnęłam. Kiedy otworzyłam oczy, na dworze było już jasno i byłam w swoim łóżku. Na szafce nocnej był liścik od Jacoba, że dziękuje, iż z nim zostałam w nocy.
Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że była już dziesiąta. O jedenastej trzydzieści miałam pierwsze zajęcia, więc miałam bardzo dużo czasu, żeby się rozbudzić i przygotować. W między czasie napisałam wiadomość z pytaniem do Jennifer, czy pójdzie ze mną do szkoły. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać. Tak jak myślałam, zgodziła się. Przygotowałam sobie trochę lepsze ciuchy na dzisiaj, gdyż miałam ostatnie zaliczenie i nareszcie upragnione wolne.
Po godzinie wyszłam z domu, a przed bramką stała Jennifer, która była wpatrzona w swój telefon. Podeszłam do niej i krzyknęłam do ucha, a przyjaciółka cała się poruszyła.
– Emma! Zabije cię – przyłożyła dłoń do serca i popatrzyła na mnie oburzona.
– Weź nie przesadzaj. Gotowa na ostatni egzamin? – wzięłam ją pod ramię i zaczęłyśmy iść.
– Nie za bardzo, ale dobrze, że mam taką przyjaciółkę, która mi pomoże – uśmiechnęła się do mnie słodko.
– Co ty byś beze mnie zrobiła, dziewczyno – zaśmiałyśmy się i pogrążone w rozmowie, poszłyśmy do szkoły.
Kilka minut później, weszłyśmy do sali i zajęłyśmy wolne miejsce, niedaleko siebie. Profesor rozdał nam kartki, na których było do zaznaczenia same odpowiedzi; A, B, C lub D. Popatrzyłam na Jennifer i czekałam, aż zrobi to samo. Gdy złapałyśmy kontakt wzrokowy, powiedziałam samym ruchem warg, jaką mam grupę. Gdy kiwnęła głową wiedziałam, że będę mogła jej pomóc. Te półtorej godziny, jak nigdy zleciało mi bardzo szybko. Miałam nadzieję, że nie zawaliłam ostatniego egzaminu. Wyszłam z sali i poczekałam na przyjaciółkę. Zawsze tak robiłyśmy, gdy pisałyśmy egzamin.
– Dzięki. Uratowałaś mi życie – przytuliła mnie.
– Proszę bardzo. To, co? Teraz jeszcze jedne ćwiczenia i do domu, tak?
– Dobrze pamiętasz. Później tylko wolne i imprezy – poruszała brwiami i udała, że tańczy.
– Jasne, przecież musimy to uczcić – usłyszałam dźwięk wiadomości i sięgnęłam do torebki.
Samuel: Dzisiaj o szesnastej będę w naszym miejscu. Mam dla ciebie niespodziankę.
Uśmiech, mimowolnie pojawił się na moich ustach. Choć zawsze byłam sceptycznie nastawiona, co do niespodzianek, to miałam przeczucie, że z Samuelem się to zmieni na lepsze.
– Twój kochaś Carter, napisał? – przez ramię spoglądnęła na wyświetlacz, Jennifer.
– Zgadza się o szesnastej ma po mnie przyjechać, bo przygotował niespodziankę.
– To musimy ciebie zrobić na super laskę – uśmiechnęła się.
– O nie! Wiem, co ten uśmiech oznacza.
– Nic takiego, przecież – wzruszyła ramionami. – A teraz chodźmy na ćwiczenia, bo inaczej przez Cartera zostaniemy uwalone – pociągnęła mnie za rekę w kierunku wyjścia z budynku.
Dokładnie dwie godziny później, byłyśmy u mnie i przyjaciółka przegrzebywała całą zawartość mojej szafy, aby znaleźć coś odpowiedniego na wyjście z Samuelem. Połowę z tego, co miałam nazwała bezużytecznym i jak w takim czymś mogę chodzić. Chwilami musiałam się z nią zgodzić w tej kwestii, bo bardzo rzadko zmieniałam coś w swojej garderobie. W końcowej fazie na łóżku znalazły się trzy sukienki; bordowa z koronką, klasyczna mała czarna i w kolorze butelkowej zieleni z długimi rękawami, które miały wycięcia.
Skakałam wzrokiem między Jennifer, a sukienkami. Nie chciałam jej przeszkadzać w wyborze, bo to jednak ona miała lepszy gust ode mnie. Oparłam się o fotel i czekałam, aż podejmie jakąś decyzję. W eliminacjach pierwsza odpadła bordowa, a z następnymi sukienkami, podeszła do mnie i je przymierzała.
– Ta będzie odpowiednia – podała mi do rąk zieloną i kazała iść się przebrać.
Zdjęłam szlafrok, który miałam na sobie i założyłam sukienkę. Musiałam przyznać, że leżała na mnie bardzo dobrze. Wróciłam do pokoju i usiadłam na fotelu. Jennifer, wzięła do rąk różnego rodzaju pędzle oraz kosmetyki, które zabrałyśmy po drodze do mnie i zaczęła mnie malować. Nie chciałam patrzeć w lustro, bo wolałam zobaczyć dopiero efekt końcowy.
– Otwórz oczy – powiedziała pół godziny później.
– Wow, to nie ja – dotknęłam pokręconych włosów i delikatnie mojej twarzy, która była w pełnym makijażu.
– Ty, ty – dotknęła mnie za ramiona i stanęła za mną. – Leć już, bo Carter po ciebie przyjechał – pokazała na mój telefon, na który przyszła wiadomość.
– Jesteś niezastąpiona. Czekasz tutaj, czy idziesz do siebie?
– Pójdę. Nie chcę spotkać nadętego dupka, Dixona – zaczęła zbierać wszystkie swoje rzeczy, a ja ubierałam buty.
– Jeszcze raz dziękuje – pocałowałam ją w policzek i obie zeszłyśmy na dół.
Przyjaciółka kiwnęła głową w stronę samochodu Samuela, a później odwróciła się i poszła do siebie. Podniosłam sukienkę i skierowałam się w stronę mojego chłopaka. Wsiadłam do środka z delikatnym, zawstydzającym uśmiechem.
– Cześć – powiedziałam nieśmiało.
– Cześć – nachylił się i pocałował mnie w policzek. Byłam trochę zniesmaczona, że nie w usta, ale nie chciałam już mu tego mówić.
– Gdzie jedziemy? – zapytałam, gdy już ruszyliśmy.
– Niespodzianka – powiedział poważny.
Był bardzo spięty, ale nie chciałam pytać się, o co chodziło. Jakby chciał to by sam mi powiedział. Samuel miał na sobie koszulę i do tego jeansy. Czułam się dziwnie, siedząc obok niego taka wystrojona. Nie pytałam się już kolejny raz, gdzie jedziemy, tylko obserwowałam okolicę. Pół godziny później, dojechaliśmy do Holland Park. Samuel, zaparkował niedaleko parku i wysiedliśmy z samochodu. Podał mi rękę i skierowaliśmy się do restauracji, która w nim się znajdowała. Zajęliśmy wolne miejsce, a niedługo później, podszedł kelner i zamówiliśmy coś do jedzenia.
To była dla mnie bajka. To miejsce, ten czas, ta osoba, z którą byłam. Wszystko dla mnie było takie inne, ale też cieszyłam się na tą zmianę. Po raz pierwszy byłam zakochana w chłopaku, jakiego do tej pory mijałam wielkim łukiem. Miał rację, że go pokocham i zmienię zdanie o piłkarzach.
Przez całą kolację, Samuel nie odezwał się do mnie, ani słowem, za to na moich ustach, przez cały czas był uśmiech. To było oznaką, że w końcu byłam w miejscu, w jakim zawsze chciałam być. Wiedziałam, że się zmieniłam dzięki niemu, ale miałam nadzieję, że to była zmiana na lepsze. Po kolacji, wyszliśmy się przejść po parku.
– Ile masz zamiar ciągnąć jeszcze tą bujdę? – zapytał się, gdy szliśmy już kilka minut. Spojrzałam na niego spod zmarszczonych brwi.
– O co tobie chodzi? – zapytałam zmieszana.
– O co mi, kurwa chodzi? – stanął, więc zrobiłam to samo. – Ile masz zamiar jeszcze ciągnąć to przedstawienie? Wiem o wszystkim! Co chciałaś zrobić na złość braciszkowi i wybrałaś akurat mnie?! Grałaś niewinną, żeby mnie bardziej do siebie przekonać?
– Ale o co tobie chodzi? – nie rozumiałam jego ataku na moją osobę. Jego słowa wbijały nóż w moje serce.
– O to – pokazał mi zdjęcie, na którym byłam ja z Felixem. Przytulaliśmy się, a na następnym, gdy go całowałam. Ale ja tego nigdy w życiu nie zrobiłam. Podniosłam przerażony wzrok na Samuela.
– To nie ja. Ktoś to zmyślił.
– Na prawdę? – zaśmiał się żałośnie. – To, gdzie byłaś w ciągu tego tygodnia, że nie mogłaś się ze mną widzieć? Mów! – chwycił mocno moje ramię. Skrzywiłam się nieznacznie.
– To prawda z Felixem, ale... – nie dał mi dokończyć.
– Widzisz! Sama się nawet przyznajesz! Jesteś nic nie wartą...
– Nawet tego nie mów! Nie pozwolę na to! Nie zdradziłam cię! Nie jestem taka. Powinieneś się już o tym przekonać.
– Nie chcę cię już więcej widzieć. Wystarczająco się już na tobie przejechałem – odwrócił się z zamiarem pójścia, ale go zatrzymałam.
– Jesteś bezlitosny! Okrutny! Twoje oczy są zamglone. Twoje serce przepełnione nienawiścią!
– Tak! Jestem pełen nienawiści! Nie mogę znieść twojej dwulicowości. Rozumiesz?! Nie mogę!
– Nie jestem taka – starałam się bronić, ale wiedziałam, że wszystko już przepadło. Ktoś bardzo dobrze to wszystko wymyślił.
– Tak, nie taka. Jeszcze gorsza! A wiesz, co jest jeszcze gorsze? Być z tobą, oddychać tym samym powietrzem, patrzeć na ciebie. To nie do opisania straszna rzecz. Tak zła, że nie mogę z tobą wytrzymać.
– Kiedyś prawda wyjdzie na jaw, ale mnie już tutaj nie będzie. Nie będzie mnie przy tobie. Ciebie więcej nie ma dla mnie. Umarłeś właśnie w tym parku i w tym miejscu.
– Doskonale, bo ty dla mnie tak samo.
Odszedł ode mnie, nie odwracając się, ani razu. Dopiero wtedy pozwoliłam moim łzą płynąć po policzkach. Zostawił mnie samą w tym parku. Zdjęcia, które mi dał, paliły moje wnętrze dłoni. Usiadłam na najbliższej ławce i płakałam. Właśnie w tym momencie moja bajka się skończyła. Wszystko, w co wierzyłam skończyła się. Skończyła się też moja miłość do Samuela. Jednak brat miał rację. Tak bardzo go kochałam, a teraz czułam złość, nienawiść, ból.
Kiedy się uspokoiłam, wstałam z ławki i wyszłam z parku. Machnęłam na pierwszą taksówkę, jaka przejeżdżała i wsiadłam do niej. W między czasie zadzwoniłam do Jennifer, żeby jak najszybciej do mnie przyjechała. Nie pytała się o nic więcej.
Ciągle z mokrymi od łez oczami, weszłam do domu, gdzie zaraz przy wejściu stał, Jacob. Trzymał w rękach telefon, a jego twarz była cała czerwona ze złości. Podniósł na mnie wzrok i zagrodził mi przejście.
– Starałem się o tym nie myśleć, choć to podejrzewałem. Co to ma znaczyć, Emma? – odwrócił telefon w moją stronę i pokazał zdjęcie, na którym byłam z Samuelem.
– Teraz już nic – od nowa zaczęłam płakać i przepchałam się obok niego.
Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Szlochałam, przytulając do siebie poduszkę. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego to zrobił. Dlaczego ze mną nie porozmawiał, tylko od razu zarzucił coś, co nie miało miejsca. Jeszcze jak głupia, wyszykowałam się na tą kolację. Samuel Carter, właśnie przestał dla mnie istnieć. Człowiek, dla którego wskoczyłabym w ogień, stał się dla mnie nikim.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i spojrzałam w tamtą stronę. Jennifer, weszła do pokoju i usiadła na łóżku obok mnie. Podniosłam się i przytuliłam do niej. Zaczęła mnie głaskać po włosach, dając mi się wypłakać w jej ramię.
– Jennifer – powiedziałam, między napadami płaczu.
– Co ten, dupek Carter, tobie zrobił?
– Powiem tobie wszystko, tylko proszę nie rób niczego złego, bo mam też pewne podejrzenia.
– Dobrze. Więc opowiadaj – usiadłam i zaczęłam jej wszystko mówić.
Samuel
Od kilku dni, nic mnie nie obchodziło i na każdego się wkurwiałem. Dalej nie mogłem pojąć, że dziewczyna taka, jak Emma, mogła dopuścić się zdrady. Po raz kolejny zakochałem się i zostałem wciągnięty w jakąś grę. Otworzyłem piwo i usiadłem na kanapie, przełączając kanały w telewizji. Reszta chłopaków, zbierała się na siłownie. Rozsiadłem się wygodnie, ale wtedy usłyszałem pukanie do drzwi. Nawet się nie fatygowałem, aby wstać, bo przyjaciele właśnie wychodzili.
– Gdzie ten, chuj Carter jest?! – usłyszałem krzyk Jennifer, a później jej obcasy, jak szła w moim kierunku.
– Samuel, chyba coś odjebałeś – zaśmiał się Will i wyszli z domu.
– Jeśli przyszłaś jej bronić, to wiesz już, gdzie są drzwi – powiedziałem, nie patrząc na nią.
– Ty chuju! Ona ciebie nie zdradziła! Robiła projekt z Felixem, na zaliczenie jednego z przedmiotów! Fakt, przychodził do niej do domu, ale wtedy był też tam Jacob. To, co posądzałeś ją o zdradę, robiła prezentację, żeby móc dalej być na studiach, a innym razem byłyśmy razem i wybierała prezent na twoje urodziny – rzuciła we mnie pudełkiem. – Myślisz, że by ciebie zdradziła? Kochała ciebie bardzo mocno!
– Widziałem zdjęcia.
– Te zdjęcia? – podała mi je, a później zaczęła coś szukać w telefonie. – Czy to nie przypadkiem te same? – wziąłem od niej telefon i zacząłem porównywać. To były te same zdjęcia tylko, że na jednym była ze mną, a na drugim z Felixem.
– Zostały zmienione – mruknąłem cicho.
– Brawo, detektywie. Jak myślisz, kto mógł tobie to zrobić? Kto kręcił się koło Emmy, gdy nikogo koło niej nie było?
– Felix – wstałem z kanapy. Jennifer, wzięła z moich rąk swój telefon. – Muszę iść porozmawiać z Emmą i się wytłumaczyć.
– Nie ma jej – powiedziała beznamiętnie.
– Jak to; nie ma?
– Normalnie. Wyjechała. Dziewczyna się przez ciebie załamała. A teraz przepraszam, ale nie mam zamiaru spędzać w twoim towarzystwie choćby minuty dłużej. Żegnam – odwróciła się i wyszła.
Usiadłem z powrotem na kanapie i chwyciłem w palce włosy, ciągnąć za nie. Jak mogłem być tak głupi i w to uwierzyć. Nawet jej nie wysłuchałem, tylko od razu osądziłem. Zrobiłem niewybaczalną rzecz. Zraniłem dziewczynę, która mnie kochała i którą ja kochałem. A teraz na dodatek wyjechała. Musiałem się z nią jakoś skontaktować, ale nie miałem pomysłu jak. Musiałem zrobić wszystko, żeby mi wybaczyła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro