Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Emma

Kiedy otworzyłam oczy, moim oczom ukazał się obraz śpiącego, Samuela. Uśmiechnęłam się na ten widok i obróciłam na plecy, przeciągając się. Poczułam niewyobrażalny ból w dole brzucha. Za bardzo nie wiedziałam, czym on był spowodowany, ale kiedy zobaczyłam gołą pierś, przełknęłam nerwowo ślinę. Odchyliłam kołdrę i zobaczyłam, że byłam goła. Spojrzałam w dół i zobaczyłam delikatną plamę krwi, na prześcieradle.

O nie, o nie, o nie!

Powtarzałam te słowa jak mantrę w myślach. Nie mogłam stracić z nim dziewictwa, nawet tego nie pamiętając. Nic nie pamiętałam z wczorajszego wieczoru oraz nocy. Usiadłam na łóżku i zauważyłam nasze rzeczy, porozrzucane dookoła. Chwyciłam twarz w dłonie i zaczęłam się bujać, zastanawiając się, jak do tego doszło? Cholera, miałam czarną dziurę. Ostatnie, co pamiętałam to drinka, którego zrobił mi, któryś z kolegów Felixa i to koniec. Straciłam dziewictwo ze swoim chłopakiem, którego kochałam, ale nie zmieniało to faktu, że nic z tego nie pamiętałam. Nie byłam romantyczką, ale chciałam to pamiętać i to przeżyć, a tym czasem, było całkiem inaczej. Nawet nie wiedziałam, w którym momencie zaczęły mi lecieć łzy po policzkach.

To nie tak miało być!

Poczułam obok siebie ruch na łóżku, dlatego szybko wytarłam policzki zakryłam się z powrotem kołdrą. Nie miałam tyle odwagi, aby spojrzeć Samuelowi w twarz. Bardzo się wstydziłam tego, jak postąpiłam. Chłopak, dotknął delikatnie moim ramion.

– Emma, co się stało?

– Nic – odpowiedziałam cicho.

– Jak; nic, jeśli widzę, że płakałaś. Jeśli żałujesz tego, co się stało w nocy...

– Nie żałuję – przerwałam mu. – Ale nic nie pamiętam – powiedziałam rozpaczliwym tonem.

– Jak to nic nie pamiętasz? Sama zaproponowałaś seks.

– Co?! – chyba nie mogło być gorzej. Skąd we mnie nagle znalazła się taka odwaga?

– No, tak. Wczoraj ktoś musiał tobie dać jakiś narkotyk, bo miałaś powiększone źrenice. Nie chciałem ciebie wykorzystywać, ale byłaś strasznie nachalna i nalegałaś.

– Nie wiem, co powiedzieć. Samuel... – zaczęłam niepewnie.

– Słucham cię.

– Jest jeszcze jedna rzecz – zacisnęłam dłonie w pięści, aż wbiłam paznokcie we wnętrze dłoni. – Byłam dziewicą.

W pokoju zapadła cisza. Spojrzałam niepewnie na Samuela, który patrzył się przed siebie. Bałam się, że źle zrobiłam, mówiąc mu to. Chyba oboje nie byliśmy przygotowani na takie wyznanie, bo żadne z nas się nie poruszyło. Chciałam go dotknąć, ale odsunął się i wstał z łóżka. Zaczął chodzić w koło po pokoju, ciągnąć końcówki włosów. Z tego wszystkiego, zapomniał się, że był nagi, a ja starałam się nie patrzeć na jego członka, który był na wpół twardy.

– Cholera, na prawdę ciebie przepraszam. Wydawałaś się być pewna siebie w swoich ruchach. Mogłem odmówić. Nie zasługiwałaś na takie potraktowanie cię.

– Samuel, uspokój się. Cóż trudno. Stało się i tyle. I tak myślałam nad tym już od kilku dni – wzruszyłam ramionami. Podszedł do mnie i chwycił mnie za dłonie.

– Obiecuję tobie, że następny raz będzie taki, na jaki zasługujesz, kochanie – pocałował delikatnie wierzch mojej dłoni.

– Czy mógłbyś się ubrać? – odezwałam się cicho i starałam się patrzeć tylko na jego twarz. Samuel, spojrzał w dół swojego ciała, a później wrócił do mnie wzrokiem.

– Przynajmniej na trzeźwo, możesz mnie podziwiać.

– Samuel! – odchyliłam się i wzięłam jedną z poduszek, po czym go uderzyłam nią. – Weź się nie wydurniaj.

– Już się ubieram – odszedł ode mnie i poszedł w kierunku komody, z której wyciągnął bieliznę. – Idę się umyć, a ty czekaj na mnie – wskazał palcem na łóżko, zanim zniknął za drzwiami do łazienki.

Kiedy usłyszałam wodę, wstałam z materaca i nieznacznie skrzywiłam się z bólu. Zlokalizowałam moją bieliznę i ubrałam ją, a później resztę ciuchów. Musiałam się stąd, jak najszybciej wydostać, ale już kilka razy słyszałam kroki za drzwiami, co znaczyło, że wszyscy są w domu. Włączyłam telefon i zobaczyłam dziesięć nieodebranych połączeń od Jacoba oraz dwa od Jennifer. Choć byliśmy pokłóceni, to i tak się o mnie martwił. Byłam częściowo zła na siebie, że tak z nim postąpiłam, ale to był mój mechanizm obronny. Samuel, miał rację z tym, że muszę z nimi porozmawiać. W tej chwili był osobą, którą najbardziej kochałam i której najbardziej ufałam. Nie znaliśmy się długo, ale kochałam go, jakby to nie były dwa miesiące, ale dwa lata. Pokochałam go taką miłością, jakiej jeszcze nie darzyłam nikogo. Rodziców, albo brata również darzy się miłością, ale inną. Tutaj możesz w każdej chwili się przytulić do kogoś, pocałować i spędzać wolny czas. Kochałam go i byłam w nim zakochana.

– Mówiłem, żebyś na mnie poczekała – odwróciłam się w stronę Samuela.

– Wiem, ale muszę już iść. Miałeś rację. Muszę z nimi porozmawiam i zrobię to jeszcze dzisiaj – podeszłam do niego, wspięłam się na palce i pocałowałam w policzek. – Przepraszam za to – wskazałam na prześcieradło, na którym była plama krwi.

– Nie przepraszaj. Jestem zadowolony, że to właśnie padło na mnie – przejechał ręką po moich włosach. – Pewnie mam cię stąd wyprowadzić.

– Byłabym bardzo wdzięczna.

– Chodźmy – chwycił mnie za rękę i poszliśmy do drzwi od pokoju.

Samuel uchylił je delikatnie, a później pokazał głową, że droga wolna. Zszedł jako pierwszy na dół i rozejrzał się po salonie. Kazał mi podejść i poszliśmy w kierunku wyjścia z domu. Kiedy byliśmy w połowie drogi, usłyszeliśmy szuranie krzesła w kuchni. Spojrzeliśmy na siebie. Na twarzy Samuela nie widziałam takiego strachu, jaki ja poczułam wewnątrz siebie. Pokazał mi, żebym została, a sam poszedł do kuchni. Po chwili usłyszałam odgłosy rozmowy. Po cichu poszłam do drzwi i otworzyłam. Gdy zamykałam je za sobą zobaczyłam Archiego, który mnie zauważył, ale nic nie powiedział i poszedł dalej. Wypuściłam wstrzymywane powietrze i poszłam w kierunku swojego domu. Po drodze napisałam wiadomość do Jennifer, żeby do mnie przyszła. Otwierając drzwi do domu, dostałam od niej SMS'a.

Jennifer: Będziesz sama?

Ja: Tak.

Odpowiedziałam jej twierdząco, choć wiedziałam, że będzie całkiem inaczej. Jacob, nigdy nie chodził do pracy w soboty, a jedyny wyjątek stanowiły spotkania z Laylą. Chciałam się skonfrontować z obojgiem, żeby zobaczyć, czy mają jednakową wersję zdarzeń.

– Cześć, siostra – powiedział Jacob, gdy weszłam do kuchni, w której siedział z laptopem.

– Cześć? – odpowiedziałam niepewnie. Był za spokojny. Liczyłam, że na mnie na krzyczy, ale nic takiego się nie działo. – Nie jesteś zły, że nie wróciłam na noc?

– Nie. Twój kolega, co stałaś z nim przed drzwiami napisał, że robiliście do późna projekt i usnęłaś u niego.

– Ten projekt mnie wykończył, a i tak nie skończyliśmy całego. Jeśli nie będziesz miał nic przeciwko, to przyjdzie do nas jeszcze parę razy.

– Chłopak wydaje się fajny, więc może przyjść – wzruszył ramionami.

– Yhy... – mruknęłam w odpowiedzi i poszłam na górę do pokoju się przebrać.

Nie miałam zbytnio teraz czasu na kąpiel, dlatego umyłam tylko zęby, ubrałam w dres i zeszłam na dół. Dwadzieścia minut temu napisałam do Jennifer, więc pewnie dziewczyna była już w drodze. Brat, którego zostawiłam siedzącego w kuchni, przeniósł się do salonu i dalej pracował. Wzięłam jabłko i poszłam do salonu. Usiadłam obok niego i kątem oka patrzyłam na papiery, które wypełniał, a drugim na zegarek. Dokładnie pięć minut później, zadzwonił dzwonek do drzwi.

– Pójdę otworzyć – poderwałam się pierwsza. Za drzwiami stała przyjaciółka.

– Przyszłam nie w porę?

– Nie, spokojnie. Wejdź do środka – poczekałam, aż wejdzie i zamknęłam za nią drzwi.

– Miało go nie być! – pokazała na Jacoba.

– Co ona tutaj robi? – zapytał, odkładając dokumenty obok.

– Usiądź, a dowiecie się wszystkiego – poczekałam, aż Jennifer usiądzie i wtedy dopiero zaczęłam mówić. – Chcę poznać każdy szczegół tego, co się między wami wydarzyło. Czy zaprzyjaźniłaś się ze mną ze względu na Jacoba? – skierowałam pytanie do Jennifer.

– Nie. Poznając ciebie nie skojarzyłam nazwiska. Dopiero, kiedy przyszłam z tobą po raz pierwszy do domu, doszło do mnie, kim jesteś. Bałam się to powiedzieć na początku – spuściła wzrok na swoje palce.

– U mnie wiesz, jak to wyglądało – wzruszył ramionami, brat. – Poznałem, Jennifer na jednej z takich imprez, a później spotykaliśmy przez jakiś czas.

– Więc to było więcej, niż jedna noc? Kiedy to było?

– Pięć lat temu – odpowiedział pierwszy.

– Miałyśmy tylko siedemnaście lat – odpowiedziałam w szoku. – Jak ja mogłam tego nie zauważyć... – pokręciłam głową.

– Przeważnie przychodziłam, gdy ciebie nie było, albo spotykaliśmy się, gdzieś indziej.

– Świetnie. W jaki sposób się rozstaliście?

– Znudziła mi się i wtedy wybrałem inną dziewczynę – odezwał się Jacob, odwracając wzrok.

– To był dla mnie niesamowity ból, bo zakochałam się w nim. Głupia miałam nadzieję, że może będziemy razem. Chciałam więcej, niż jakiś układ. Byłam nastolatką, która wierzyła w te wszystkie bzdury. Zgodziłam się, bo co innego mogłam zrobić? Miałam później kilku chłopaków, ale nie mogłam zapomnieć o Jacobie. Za każdym razem, gdy o nim wspominałaś, albo teraz, gdy mówiłaś o Layli, nie mogłam tego znieść. Dalej go kocham – Jennifer, wstała z kanapy i wyszła z salonu. Po chwili było słychać trzaśnięcie frontowych drzwi.

– Oj braciszku, coś ty znowu narobił – podeszłam do niego i zajęłam wcześniejsze miejsce, przyjaciółki.

– Żebym to ja sam wiedział, Emma – przytulił mnie do siebie.

– Kochasz ją?

– Sam nie wiem – westchnął. Kiedy ją widzę czuję się inaczej, ale z drugiej strony mam Laylę, do której też coś zacząłem czuć. Nie chcę zbywać, ani jednej, ani drugiej.

– Na pewno podejmiesz dobrą decyzję.

– Wybaczysz mi, że tobie nie powiedziałem?

– Już dawno tobie wybaczyłam. W końcu jesteś moim rodzeństwem, a na nie można się długo gniewać – objęłam go i mocno przytuliłam.

***

Reszta weekendu, minęła mi dość błogo i leniwie. Byłam ciekawa, czy Jacob miał jeszcze jakieś tajemnicę przede mną, ale nie chciałam na niego naciskać. Spędziliśmy czas, jak siostra z bratem. Wyjęliśmy stare albumy ze zdjęciami, gdzie były nasze zdjęcia lub jeszcze z rodzicami. Na tych z nimi, robiło mi się smutno. Choć było to już dziesięć lat, dalej nie mogłam pogodzić się z ich odejściem. Odeszli zbyt wcześnie. W czasie, gdy powinni być, ich koło mnie nie było. W czasie dorastanie, też zbytnio nie mogłam liczyć na brata, bo on był w czasie swojego wyszalenia się na uniwersytecie. Wszystko, co wiedziałam, czy umiałam, dowiadywałam się z programów, czy książek. Mało czasu spędzał w domu przez mecze, czy imprezy, to jednak był typem nadopiekuńczego brata czasami, aż za bardzo. Kiedy inne dziewczyny miały chłopaków, do mnie każdy bał się podejść. W końcu się do tego przyzwyczaiłam, a teraz jednego ukrywałam przed nim.

Dzisiaj, nasza drużyna grała mecz, więc zajęcia zostały skrócone. Większość studentów szła na stadion, aby zobaczyć naszą drużynę w akcji. Do tej pory nie byłam nigdy na meczu, nawet brata. Przeważnie miałam wtedy lekcje w liceum, albo wolałam wrócić do domu i się uczyć. Zobaczyłam Jennifer, jak w tym samym kierunku, co ja. Przyśpieszyłam kroku, aby ją dogonić. Wysyłałam do niej wiadomości, ale na żadną nie odpowiedziała. Tęskniłam za nią, a zarazem byłam samotna. Samotność to ocean pełen podróżników, próbujących znaleźć swoje miejsce. Ale bez przyjaźni, wszyscy jesteśmy zagubieni, pozostawieni bez nadziei, bez domu i bez portu. Każdy w naszym życiu musiał mieć przyjaciela, aby był jego powiernikiem. Był tym brakującym elementem układanki, którym my nie jesteśmy.

– Jennifer! – krzyknęłam i chwyciłam ją za ramię.

– Emma?

– Czemu nie odpisałaś na moje wiadomości? Martwiłam się o ciebie po tym, jak wyszłaś tak nagle z mojego domu.

– Musiałam pobyć chwilę sama – westchnęła. – Chciałam pozbierać myśli i nabrać siły na dalszą walkę z samą sobą. Nie martw się, wszystko będzie dobrze – dotknęła mojego ramienia. – Myślałam, że nie będziesz chciała więcej ze mną się widzieć.

– Dlaczego? Co prawda, był to dla mnie szok, ale jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Pamiętasz, że gdy do trzydziestki będziemy same, to zostajemy parą – zaśmiałam się.

– Pamiętam. Idziesz na mecz?

– Tak. To będzie mój pierwszy raz.

– Coś mi się wydaję, że nie tylko ten – poruszyła dwuznacznie brwiami. Spuściłam wzrok i przygryzłam wargę. – Czekaj! Zrobiliście to?! – krzyknęła tak głośno, że parę osób odwróciło się w naszym kierunku. – Ja pierdziele! Moja siostra już nie jest dziewicą! Muszę, aż się napić z tej okazji. Tylko najpierw idziemy obejrzeć twojego księcia w akcji.

– Może ja tam nie idę ze względu na Samuela – wzruszyłam ramionami.

– Bo ci uwierzę – pociągnęła mnie za rękę i poszłyśmy do bramek, żeby nas wpuścili.

Pokazałyśmy legitymację i dostałyśmy zniżkowy bilet. Zajęłyśmy swoje miejsca, które na moje nieszczęście, były zaraz za miejscami dla naszej drużyny. Nie chciałam, żeby Samuel mnie widział, bo bałam się, że go to rozproszy. Miejsca na stadionie zaczęły się zapełniać, aż w końcu zostało niespełna pięć minut do rozpoczęcia gry.

– Rób to, co ja, żeby nie wyjść na nowicjuszkę – nachyliła się do mnie, Jennifer i krzyknęła.

– Dobra – odpowiedziałam, kiwając głową.

Kiedy obie drużyny wyszły na murawę, tłum oszalał. Spojrzałam na przyjaciółkę, która uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami. Nie mogłabym do tego przywyknąć. Miałam chłopaka, który grał w nogę, ale dla mnie bycie tam, było abstrakcją. Nie nadawałam się do tego otoczenia. Teraz rozumiałam, że dobrze robiłam, nie chodząc na mecze Jacoba. Sędzia gwizdnął i rozpoczął się mecz. Byłam jedną z nielicznych osób, które siedziały. Przyjaciółka, przez cały czas stała, albo skakała i starała się przekrzyczeć wszystkich. Niestety dla mnie to nie było nic innego, niż patrzenie się na chłopaków, którzy biegają za piłką. Pierwsza połowa skończyła się wynikiem 2:1. Nasza drużyna wygrywała.

– Idę do łazienki – powiedziała przyjaciółka i po chwili już jej nie było.

– Cześć – odwróciłam głowę w drugą stronę, gdzie zobaczyłam Felixa, który się do mnie przysiadł.

– Cześć – powiedziałam cicho i wróciłam wzrokiem przed siebie. Czułam się przy nim niezręcznie.

– Pierwszy raz na meczu?

– Zgadza się, ale Jennifer wyjaśniła mi wszystkie zasady gry.

– I jak się podoba?

– Może być – wzruszyłam ramionami. – Czemu nie grasz?

– Mam lekką kontuzję kostki, więc to mnie wykluczyło z paru następnych meczy. Idziemy później do ciebie robić projekt?

– Możemy – odpowiedziałam, choć w planach chciałam spędzić ten czas z Samuelem. Niestety moje zaliczenie w tej kwestii było ważniejsze od spotkania z chłopakiem. Może wtedy byłam samolubna, ale nauka zawsze była moim priorytetem.

– Super, po meczu będę czekał na parkingu i pojedziemy do ciebie – spojrzał za mnie i pożegnał się uśmiechem.

– Zostawiam cię na parę minut samą i już flirtujesz z innymi – cmoknęła ustami, Jen.

– Podobno mamy robić jakąś prezentację i robię razem z nim.

– Zgadza się. U pana Danielsa. Sam już wcześniej wyznaczył osoby, a nie można było się zamienić – dziewczyna spoważniała i popatrzyła się na mnie. – Uważaj na niego. Przy nim Carter, to grzeczny aniołek. Lepiej widuj się z nim tylko wtedy, gdy będziesz musiała.

– Czemu tak sądzisz?

– Słyszało się o nim trochę. Proszę, obiecaj mi, że będziesz się trzymać od niego z daleka.

– Obiecuję – złożyłam przyjaciółce obietnicę, a nasi zawodnicy wrócili na boisko.

Podczas gry, przez cały czas mój wzrok był skupiony tylko na Samuelu. Wyglądał jeszcze bardziej seksownie, niż mogłam sobie wyobrazić. Gra jego mięśni była czymś, co mogłabym podziwiać godzinami, a i tak by mi się nie znudziła.

W którymś momencie, zawodnik z przeciwnej drużyny sfaulował Samuela. Poderwałam się z miejsca i wstrzymałam na chwilę oddech. Przez pewien czas, mój chłopak nie podnosił się z miejsca, a mi prze myśli przelatywały same czarne scenariusze. Pod wpływem emocji, chwyciłam Jennifer za rękę i mocno ścisnęłam. Chciałam tam pobiec, ale nie mogłam. Nie mogłabym nawet tego zrobić, gdybyśmy oficjalnie potwierdzili nasz związek. To były najdłuższe minuty mojego życia. Wokół niego zebrali się jego przyjaciele oraz medycy. Patrzyłam się z przerażeniem na obraz przede mną. Kiedy w końcu wszyscy się odsunęli, zobaczyła Samuela, który już stał i mówił coś do trenera. Wypuściłam przez cały czas wstrzymywane powietrze i puściłam dłoń, przyjaciółki. Czułam, jakby kamień mi spadł z serca. Brunet musiał wyczuć na sobie mój wzrok, bo zaczął się rozglądać. Gdy jego wzrok zatrzymał się na mnie, mrugnął okiem i uśmiechnął się szeroko. Pokręciłam tylko delikatnie głową i patrzyłam, jak biegł na środek boiska.

Usiadłam z powrotem na krześle i obserwowałam dalszy ciąg meczu. Teraz już rozumiałam te emocje, które towarzyszyły zawsze rodzinom, które przychodziły obserwować swojego syna. To było straszne. Wiedziałam też, że to był mój pierwszy i ostatni raz na trybunach. Mecz, zakończył się remisem 3:3. Nie śpieszyłam się z wyjściem, dlatego poczekałam, aż wszyscy wyjdą, żebym mogła na spokojnie opuścić to miejsce.

Gdy wyszłam zza bramek, zobaczyłam opierającego się o ścianę budynku Samuela, który czekał na mnie. Podeszłam do niego szybkim krokiem i przytuliłam do siebie.

– Tak bardzo się o ciebie bałam – mruknęłam z wciśniętą głową pomiędzy jego szyją, a ramieniem.

– Nie martw się, kochanie. Wszystko ze mną dobrze – głaskał mnie w kojący sposób po plecach. – Nie spodziewałem się ciebie na meczu.

– Ja siebie też nie, ale musiałam zobaczyć, jak mój chłopak gra.

– I jak? Podobało tobie się?

– Nie. To był mój pierwszy i ostatni raz na trybunach – powiedziałam mu to, co już wiedziałam od kilku minut. Nie zniosłabym jeszcze raz widoku, jego leżącego tam na murawie z dziesiątkami osób dookoła.

– Ale i tak cieszę się, że tu przyszłaś. Może pójdziemy, gdzieś razem? – odsunął mnie i chwycił za dłonie.

– Przepraszam, ale umówiłam się z Jennifer. Chcemy naprawić nasze nadszarpnięte relacje.

– Nic się nie stało. To chodź, odprowadzę cię do domu – splótł nasze palce razem i zaczęliśmy iść.

Przez całą drogę do mojego domu, Samuel trzymał mnie za rękę, a ja co jakiś czas odwracałam się i patrzyłam, czy przypadkiem ktoś nas nie widzi. Zaczynało mi to już ciążyć. Chciałam już nie bać się, gdziekolwiek wychodzić z nim, ale z drugiej strony był Jacob. Bałam się, że mógłby mi kazać wybierać, pomiędzy nimi dwojgiem, a tego nie chciałam.

– Dziękuje za odprowadzenie – stanęliśmy dom dalej.

– To chyba ja tobie powinienem podziękować za to, że przyszłaś na mecz – schylił się i połączył nasze wargi razem.

– Kocham cię – powiedziałam to szybciej, niż pomyślałam.

– Ja ciebie też. A teraz zmykaj, żebyś mogła się jeszcze przygotować na wyjście – pocałował mnie we włosy i pchnął do przodu. Zaraz przed zamknięciem drzwi od domu, odwróciłam się i mu pomachałam na pożegnanie.

Po niecałych dwudziestu minutach, przyszedł Felix i zaczęliśmy robić razem prezentację. Łapałam się na tym, że go obserwowałam. Chciałam zobaczyć to o czym mówiła Jen, ale nie mogłam nic zauważyć. Zachowywał się normalnie, jak każdy inny w stosunku do mnie, albo przynajmniej mi się tak wydawało. Dokładnie godzinę później zadzwonił, Samuel. Chwilę wahałam się, czy odebrać, ale w końcu rozłączyłam telefon i go wyciszyłam. Wiedziałam, że źle zrobiłam okłamując go, ale bałam się, że będzie zazdrosny o zwykłego kolegę. Przecież nie zrobiłam niczego, aż tak złego, prawda? To było tylko ładne ominięcie prawdy. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kochani, 

jak wiecie obiecałam dwa bonusy. Jeden już był, został nam jeszcze jeden. Ten nasz bonus, czy dodatkowy rozdział pokaże się po wybiciu 50 gwiazdek <3 To od was będzie zależało, czy pokaże się jeszcze jutro, czy za kilka dni. Także enjoy!

Całusy, K 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro