Rozdział 15
Samuel
Gdy odprowadziłem Emmę do domu, postanowiłem wrócić do siebie, lekkim truchtem. Nie pamiętałem, kiedy ostatni raz biegałem, oprócz treningów, czy na bieżni. Założyłem kaptur bluzy na głowę, włożyłem słuchawki do uszu i zacząłem biec. Przypomniałem sobie naszą pierwszą wspólną noc. Choć tak na prawdę nie doszło między nami do niczego, to i tak byłem zadowolony, a głupi uśmiech, sam cisnął mi się na ustach. Nasz związek, stawał się coraz bardziej realny. Jedyne, co mnie bolało, to fakt, że musiałem ją ukrywać przed moimi przyjaciółmi. Do tej pory każdy wiedział o mnie wszystko, no może prawie wszystko. Will, był moim prawdziwym przyjacielem, który znał całą moją przeszłość, a teraz w tajemnicy przed nim, trzymałem Emmę. Jednak on nie był tylko jedynym problemem, gdyż został jeszcze Jacob. Nie chciałem zmuszać brunetki do rozmowy z bratem, ale musiała to powiedzieć, jak najszybciej. To był jej brat. Ostatni członek rodziny, jaki jej został. Chociaż pokłóciła się z nim, to nie znaczyło, że nie mógł się dowiedzieć.
Koniec marca był już dużo cieplejszy, niż rok temu. Pamiętałem dopiero nasze pierwsze spotkanie ponad miesiąc temu i randkę, na której zaczął sypać śnieg, a teraz było tak ciepło. Albo po prostu przez to, że w moim życiu pojawiła się piękna brunetka, przy której nawet wiosna, zamieniała się w upalne lato.
Wszedłem do domu i przywitał mnie Will z głupim uśmiechem na twarzy. Podniosłem brew, ale nic nie powiedział. Zdjąłem buty i przeszedłem do kuchni, gdzie odkręciłem wodę i zacząłem pić. Moja kondycja trochę spadła w porównaniu z tą, którą miałem na początku roku.
– Co tak za mną chodzisz, jak cień? – spytałem, odkładając butelkę.
– Od paru dni dziwnie się zachowujesz i znikasz. Można ciebie spotkać na uczelni, albo w domu. Nawet na treningi już chodzisz oddzielnie. Czy coś cię trapi, albo ktoś? – zaplótł ramiona na torsie.
– Nie? Po prostu mam czas, gdzie muszę pobyć sam. Za chwilę kończę studia i muszę zastanowić się, co dalej robić – umiałem kłamać na poczekaniu. choć czułem się źle, że to właśnie padło na Willa.
– A może pójdziesz z nami na mecz, na którym ma być łowca talentów? Może akurat ciebie też weźmie i przejdziesz na zawodowstwo?
– To nie moja bajka, przecież wiesz o tym.
– Czemu już tak od razu zakładasz? Przecież dajesz sobie świetnie radę w uczelnianej.
– Musiałem iść, żeby nabić sobie więcej punktów. Przemyślę to jeszcze, ale wątpię.
– Przemyśl. Może akurat wszyscy trafimy do jednej drużyny i dalej będziemy się bawić, jak teraz – wzruszył ramionami.
– Mam jeszcze miesiąc. Dobra, idę na górę wziąć prysznic – poklepałem go w ramię i poszedłem na górę, wziąć prysznic.
Idąc po schodach, minął mnie Dean, który wychodził na zajęcia. Mruknął, że dzisiaj impreza u Felixa i poruszył brwi w dwuznaczny sposób. Przekręciłem oczami i wszedłem do swojego pokoju. Wziąłem zwykły podkoszulek, jeansy i wszedłem do łazienki. Rozebrałem się i wszedłem pod gorący strumień.
Dzisiaj miałem dzień wolny od zajęć, a nie chciałem, żeby Emma, miała stracony następny dzień na uczelni, dlatego spotkamy się dopiero później. Przymknąłem oczy i pozwoliłem strumieniowy spokojnie lecieć po moim ciele.
Przypomniałem sobie, jak wczoraj całowałem Emmę i to, jaki byłem napalony. Cholera, byłem tylko facetem, a tak seksowna kobieta, jaką była, bardzo na mnie działała. Na te wspomnienia, mój członek, zaczął twardnieć. Nie chciałem na niej wymuszać seksu, ale też nie wiedziałem, ile sam dam radę jeszcze wytrzymać.
Chwyciłem w dłoń kutasa i zaczął przesuwać po nim rękę w górę i w dół. Zaczął grubnąć i twardnieć jeszcze bardziej. Pompowałem go ręką coraz szybciej i ściskałem mocniej. Wyobrażałem sobie, że to brunetka ma go w ustach, a w myślach, słyszałem jej jęki, które wydawała. Oparłem jedną dłoń na płytkach, a drugą, ciągle ruszałem na swoim kutasie. Kiedy poczułem, że byłem dość blisko, ścisnąłem go mocniej. Po chwili, wystrzeliłem gorącym nasieniem na ścianę przede mną. Ruszałem po nim ręką, aż całe nasienie, opuściło moje jądra. Jednak, nawet po dość gwałtownym dojściu, mój członek dalej był twardy. Chciałem przeżyć prawdziwy seks, ale musiałem jeszcze czekać, aż Emma, powie to sama. Mogłem też iść do pierwszej, lepszej dziewczyny, ale nie byłem typem, który zdradzał swoją dziewczynę, którą kochał do szaleństwa.
Po prysznicu, ubrałem się we wcześniej przygotowane rzeczy, wziąłem jeszcze kluczyki od samochodu oraz dokumenty i wyszedłem z domu. Na podjeździe spotkałem jeszcze Archiego, który szedł na uczelnię. Wsiadłem do samochodu, który ostatnio wziąłem od mamy i pojechałem na drugi koniec miasta.
Kiedy dojechałem do tak dobrze znanego mi miejsca, jakim był szpital, gdzie leczyła się mama, zacisnąłem ręce na kierownicy. Przez kilka minut, stałem na parkingu i patrzyłem się na budynek. Za każdym razem, gdy tam przychodziłem, słyszałem tylko innym razem. Mentalnie, byłem przygotowany, że tym razem będzie tak samo. Westchnąłem ciężko i wysiadłem z samochodu. Wszedłem do szpitala i skierowałem się do recepcji, gdzie siedziała dziewczyna.
– Dzień dobry, przyszedłem odwiedzić, Elizabeth Carter.
– A pan jest...?
– Synem.
– Oczywiście – zaczęła coś sprawdzać w komputerze. – Pani Carter, teraz powinna być na ogrodzie.
– Dziękuje.
Poszedłem we wskazane miejsce i zaraz po wejściu na wielki ogród, gdzie było dużo pięknych kwiatów, zobaczyłem mamę. Siedziała na jednej z ławek i patrzyła się przed siebie. Nie zauważyła mnie, ale za to pielęgniarka, która koło niej siedziała już tak. Uśmiechnęła się do mnie i odeszła od mamy, dając nam przestrzeń. Uśmiechnąłem się na jej widok. Była taka spokojna, a na ustach miała lekki uśmiech. Podszedłem do niej i usiadłem obok. Najpierw mnie nie zauważyła. Dopiero, gdy dotknąłem jej dłoni, spojrzała na mnie. Jednak to był inny wzrok. Taki, jaki u niej jeszcze nie widziałem.
– Kim pan jest? – zadała pytanie, a ja wtedy wiedziałem, że mój najgorszy sen się spełnił.
– Nie poznajesz mnie?
– Jest pan moim nowym lekarzem? Jak pan ma na imię? – patrzyła na mnie nie ufnie. Miałem ochotę się rozpłakać. Moja własna mama, jedyna rodzina, jaka mi pozostała, nie poznawała mnie.
– Mam na imię, Samuel.
– Tak, jak mój synek – na jej ustach zagościł uśmiech. – Nie zna go pan przypadkiem?
– Znam – tylko tyle byłem skłonny odpowiedzieć. Bałem się, że jeszcze trochę, a się przed nią rozpłaczę.
– Samuel, był zawsze grzecznym chłopcem. Bardzo lubił pomagać wszystkim. Mój Sami... Poszedł na studia matematyczne. Chyba już je skończył, nawet nie pamiętam, kiedy był u mnie ostatni raz. Może teraz mieszka z tatą, bo bardzo go kochał. Jak zna pan mojego Samiego, to co on teraz robi?
– Jeszcze jest na studiach, ale je kończy i gra w drużynie. Bardzo panią kocha.
– Ja też go kocham. Jest moim najukochańszym dzieckiem. A nie wie pan, co z moim mężem? Ostatni raz, jak się widzieliśmy, to wyszedł do sklepu na zakupy i nie wiem, czy kupił wtedy płatki śniadaniowe owocowe, które tak bardzo lubił, Sami. Chciałabym, żeby do mnie przyszedł i mnie odwiedził w tym ośrodku wypoczynkowym. Nudzę się bez niego, a tak zawsze coś ciekawego opowiedział.
– Pani mąż, wrócił ze sklepu z płatkami. Kazał panią pozdrowić.
– Mój kochany. Bardzo go kocham. Kocham ich oboje, Samiego i Eda. Ciekawi mnie, czy Sami znalazł sobie dziewczynę.
– Znalazł. Ma na imię Emma i jest bardzo ładna. Spodobałaby się pani.
– Dobrze, że jest szczęśliwy. Jak go pan spotka, proszę mu powiedzieć, że bardzo go kocham i czekam na niego. Mieliśmy razem pojechać do dziadków do Liverpoolu – nie hamowałem już łez. Pamiętam tą wycieczkę do dziadków, która była pięć lat temu. Choć była moją mamą, nie mogłem już tam dłużej być. To bolało, że najukochańsza osoba, ciebie zapomniała.
– Przekażę mu. Bardzo miło mi się rozmawiało.
– Mi tak samo, Samuelu – uśmiechnęła się do mnie i wróciła wzrokiem przed siebie, nucąc cicho coś pod nosem.
– Kocham cię, mamo – powiedziałem cicho i wstałem.
Łzy, lały mi się po policzkach, ale nie mogłem tego zatrzymać. Tak bardzo ją kochałem, a teraz mnie nie pamiętała. Jedyna rodzina, właśnie mnie zapomniała. Wszedłem do najbliższej łazienki i zaniosłem się głośnym szlochem. Oparłem dłonie na umywalce i płakałem. Płakałem, jak małe dziecko, które właśnie straciło coś cennego. Ostatni raz, jak byłem tutaj, to jeszcze mnie pamiętała. Samotność. To właśnie zaczynałem czuć. Zostałem sam. Chociaż miałem Emmę, to jednak czułem się, jakby odebrano mi rodzica. Żyłem nadzieją, że wyzdrowieje i będę mógł ją zabrać z powrotem do domu, lecz stało się coś zupełnie innego. Straciłem ją. Byłem, jak małe dziecko, które trzymało się kurczowo jej ręki, ale w którymś momencie ją puściło. Nie chciałem tego. Osoba, która była dla mnie autorytetem, która mnie wszystkiego uczyła, zniknęła.
Wytarłem policzki i umyłem twarz wodą. Starałem się uspokoić, ale to nic nie dawało. Moje czerwone oczy, dalej były oznaką, że przed chwilą wylałem morze łez. Kiedy choć trochę się uspokoiłem, wyszedłem z łazienki i poszedłem do gabinetu doktora, który zajmował się mamą. Pana Robertsona. Zapukałem, a kiedy usłyszałem zgodę na wejście, wszedłem do środka.
– O co tu chodzi? Ostatni raz, jak byłem tutaj, mówił pan, że jeszcze nie teraz, aby zabrać ją do domu. Dzisiaj przychodzę i moja własna matka mnie nie poznaje! Co tu, do cholery poszło nie tak?! – uderzyłem pięścią o blat jego biurka.
– Samuelu, może usiądźmy – pokazał na krzesło przed sobą. Jednak ja nie miałem zamiaru się ruszać. – Dobrze, jak wolisz. Twoja mama, przestała reagować na jakiekolwiek leki. Stało się to tydzień temu. Jedna z pielęgniarek to zauważyła. Teraz jest pod stałą opieką. Wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku, ale widzisz, wyszło inaczej.
– Nie miał pan czasu, żeby mnie poinformować?! Przecież to moja mama!
– Wiem i proszę, uspokój się. Chciałem tobie to dopiero przekazać, gdy przyjdziesz. Niestety, ale teraz musi już tutaj zostać. Jej stan się pogarsza. Pamięta rzeczy, które zdarzyły się kilka lub kilkanaście lat temu. Przykro mi, Samuelu.
– Czy to przez to, że nie dałem nic pod stołem, żeby mojej mamie nic się nie stało? Przywożąc ją tutaj, zapewniał pan, że wszystko będzie dobrze!
– Niestety, ale na to nie miałem już wpływu. Starałem się, jak tylko mogłem.
– W chuju się starałeś – obróciłem się i trzaskając drzwiami, wyszedłem z jego gabinetu.
Kiedy dotarłem do samochodu, znów wybuchnąłem głośnym płaczem. Nie mogłem znieść myśli, że moja najukochańsza osoba na świecie, nie rozpoznaje już mnie. Co z tego, że bardzo ją kochałem, jeśli ona będzie brała mnie za obcą osobę. Straciłem Elizabeth Carter, bezpowrotnie. Miało być lepiej, a było tylko gorzej. Nie takiego obrotu spraw się spodziewałem. Tak to, cholernie mocno bolało. Chciałem, żeby wyzdrowiała, żeby poznała Emmę, żeby zobaczyła, że jestem szczęśliwy. A teraz? Teraz nawet nie pamiętała, że jestem jej jedynym synem.
Płakałem i uderzałem dłońmi o kierownicę, krzycząc głośno; Dlaczego? Dlaczego to właśnie spotkało mamę? Została mi tylko ona. Tylko ona była osobą, która mogła mnie podnieść na duchu i wspierać w trudnych momentach tak, jak to było za młodu. Choć bardzo kochałem Emmę, to jednak nic nie potrafi zastąpić matczynej miłości, którą dostaje się od pierwszych chwil życia.
Kiedy w końcu uspokoiłem się, zapaliłem samochód i odjechałem z parkingu. Nie chciałem jeszcze wracać do domu, ale wiedziałem, że za niedługo wraca Emma ze szkoły. Chciałem, aby choć ona rozjaśniła mój dzisiejszy dzień. Gdy dojechałem do domu, jeszcze raz przetarłem twarz ręką i wysiadłem. Na podjedzie stało już Audi, Willa. Liczyłem, że jeszcze nikogo nie będzie w domu. Wszedłem do środka i zdjąłem kurtkę oraz buty. Przeszedłem do salonu, w którym siedział przyjaciel i pisał jakieś notatki. Usiadłem obok niego i patrząc przed siebie, zacząłem mówić.
– Byłem dzisiaj u mamy. Nie pamięta mnie. Zachowywała się, jakbym był całkiem obcy. Leki przestały działać i wróciła pamięcią kilka lat wstecz. Pamięta ojca, mnie, jak dopiero szedłem na uniwersytet, ale wzięła mnie za lekarza, kiedy koło niej się pojawiłem. Dalej nazywa mnie Samim, albo po prostu nazywa tak swojego syna, którego pamięta z przed kilku lat. Wiesz, co? Choć żyje, czuje się, jakby umarła. stała się nagle obca – nie wiedziałem, czy Will mnie słuchał, czy nie. Musiałem się komuś wygadać, a on znał całą prawdę. Mogłem mu w tym zaufać.
– Cholera, stary. Tak mi przykro. Przecież były szanse, że wyzdrowieje. Czemu nagle przestała reagować na leki?
– Nie wiem – wzruszyłem ramionami. – Może oni to już wcześniej wiedzieli, a mi po prostu wciskali kit? Sam już nie wiem, Will. Kurwa, nie byłem przygotowany na takie coś.
– Nikt, by nie był. Samuel, jeśli będę mógł coś dla ciebie zrobić, to mów śmiało. Kilkukrotnie uratowałeś mi już dupę i nie miałem, jak tobie się odwdzięczyć. Jeśli będę musiał to pójdę do moich i pociągnę za sznurki, żeby pomóc tobie i pani Elizabeth.
– Dzięki, Will. Niestety już nie ma czego ratować – wetchnąłem. – Wystarczy, że będziesz przyjacielem w chwili, w której będę ciebie potrzebował.
– Możesz na mnie liczyć. To chyba nie odpowiedni czas na takie pytanie, ale idziesz dzisiaj do Felixa?
– Nie wiem. Zobaczę jeszcze. A co? Chcieliście mieć kierowcę?
– Nie. Ja dzisiaj nie piję, bo muszę się uczyć na kolokwia – wzruszył ramionami.
– Idę na górę – kiwnąłem głową i wstałem z kanapy.
Kiedy, Will na mnie patrzył, widziałem tylko współczucie. Nie chciałem tego uczucia. Nie chciałem, żeby ktoś mi współczuł, bo jeśli już tak jest, to znaczy, że trzeba przygotować się na najgorsze, a ja tego nie chciałem. Dalej żyłem, gdzieś tą małą nadzieją, że za chwilę zadzwoni lekarz i powie mi, że to wszystko żart, ale to jak czekanie na deszcz w środku gorącego lata. Nie było na to nawet cienia szansy.
Wszedłem do pokoju i położyłem się na łóżku. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i odblokowałem telefon. Były trzy wiadomości od Emmy.
Emma: Skończyłam zajęcia, przyjedziesz po mnie?
Emma: Spotkamy się dzisiaj?
Emma: Wszystko dobrze, Samuel?
Nic nie było dobrze. Chciałem do niej teraz pójść, mieć, gdzieś Jacoba i po prostu się przytulić i rozpłakać. Ale nie powstrzymywał mnie sam fakt, Jacoba w domu, ale to, że nie chciałem się z tym kimś dzielić. Odpisałem jedynie, że wszystko w porządku i widzimy się później. Położyłem komórkę obok siebie i zakryłem twarz dłońmi. Jaki los potrafił być przewrotny. Rano, jechałem z wielką nadzieją do mamy, a teraz byłem załamany i rozbity na tysiąc kawałków. Każdy czas, jaki z nią przeżyłem teraz, czy w szpitalu, został już wspomnieniem. Teraz, mogę tam jechać, jako obcy człowiek, który nie dostaje już odwzajemnionej, matczynej miłości. Od dzisiaj, zostałem już sam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kochani, wróciłam.
Przykład historii mamy Samuela, był brany właśnie na moim dziadziu, tylko on był w domu, ale ze względu na chorobę pamiętał wszystko, co było wcześniej.
Nie przedłużając. Wróciłam. Do zobaczenia w sobotę.
Całusy, K
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro