Rozdział 2
Stephan
Wysiadając z auta, poczułem powiew chłodnego powietrza. Nie wiem, co mnie podkusiło, by tym razem przenieść się na jakieś wygwizdowie w Norwegii. Co prawda, mogłem znosić lodowaty wiatr nawet w krótkim rękawku, ale żeby w spokoju współegzystować z ludźmi trzeba jednak zachowywać pozory normalności. Nie lubiłem opatulać się po kostki, lecz to była konieczność. Potrzebowałem się wtopić w tło.
Chociaż co ja się oszukiwałem. I tak miałem budzić sensację. Obcokrajowiec, z nietypową urodą, odstającą od norm nordyckich... No, może i podawałem się za Norwega oraz mówiłem biegle w lokalnym języku, ale mój akcent i tak mnie wydawał. Całe szczęście mogłem udawać, że mam po prostu obce korzenie. No i chyba byłem posiadaczem najbardziej wystrzałowej bryki, jaką w tej mieścinie dotychczas widziałem. Poklepałem z czułością karoserię swojego czarnego mustanga. Od zawsze miałem słabość do tego modelu. Prędkość, jaką to cudeńko było w stanie osiągnąć w ciągu zaledwie kilku sekund była porażająca, a ten silnik... Mruczał niczym drapieżny kot. Cóż, taki samochód idealnie nadaje się dla drapieżników, którymi z pewnością są przedstawiciele mojej rasy.
Przeszedłem do tyłu i otworzyłem bagażnik. Wyciągnąłem dwie torby oraz kartonowe pudło, po czym postawiłem je na ziemię, a torby przewiesiłem przez ramiona, by zamknąć klapę. Zamknąłem auto, podniosłem karton z ziemi i ruszyłem w stronę urokliwie wyglądającego domku. Pofarciło mi się, gdy znalazłem ofertę zaledwie kilka godzin po tym jak właściciel budynku zamieścił ją na forum. Byłem więc pierwszym chętnym do zakupu.
Westchnąłem. Robiłem wtedy wszystko, by jak najszybciej uciec od swojego dawnego życia. Zmieniłem tożsamość i wyrobiłem nowe fałszywki dokumentów. Nieśmiertelność miała swoje zalety. Łatwo było nam przemieszczać się po całym świecie, dowolnie manipulując swoim wiekiem. Zwłaszcza, jeśli było się przemienionym młodo. W jednym miejscu mogłem powiedzieć, że mam dwadzieścia parę lat, w innym przekonać wszystkich, że dopiero wkroczyłem w dwudziestkę, lub jestem nawet trochę młodszy. Tak właściwie, im młodszego się udaje, tym dłużej można gdzieś zostać bez zbędnych podejrzeń.
Tak jak wspominałem, do tej pory wiodłem inne życie. Takie, które pozostawiło we mnie wiele blizn. Spotykałem na swojej drodze osoby, które znacznie się do tego przyczyniły. Wcześniej nie dostrzegałem, jak bardzo byłem manipulowany oraz raniony. W końcu jednak udało mi się uwolnić i rozpocząć nowy rozdział, jak najdalej od tamtego miejsca oraz tamtych okropnych wspomnień. Miałem nadzieję, że spotka mnie tutaj coś lepszego.
Otworzyłem drzwi wcześniej odebranym od poprzedniego właściciela kluczem. Był to przemiły, starszy pan, który sprzedawał ten niewielki dom, ponieważ nie był w stanie już sam o siebie zadbać z racji coraz większych problemów ze stawami. Jego rodzina przygarnęła go do siebie, więc nie potrzebował lokum. Cena nie była zbyt duża, a mi w zupełności starczył jednopiętrowy bungalow.
Rozejrzałem się po wnętrzu. Było wyjątkowo zadbane, żaden remont nie był konieczny. Przynajmniej jeden kłopot z głowy. Wziąłem się więc za rozpakowywanie się. Nie miałem ze sobą dużo rzeczy, opuszczałem swoje dawne miejsce zamieszkania w pośpiechu. Wziąłem tylko to co potrzebne. Resztę miało się ogarnąć tu na miejscu. Zresztą nie tylko rzeczy, musiałem też załatwić jeszcze wszelkie formalności związane z zapisem do miejscowego liceum.
Według oficjalnej wersji zdarzeń moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym tuż po moich narodzinach, a wychowała mnie babcia, która zmarła kilka lat temu. Przeniosłem się tu z Oslo, bo nie wytrzymywałem już w wielkim mieście. Tak w skrócie. I tak miałem nadzieję, że nikt nie będzie w to bardziej wnikał. Nie potrzebowałem dodatkowych problemów. Miałem fałszywe świadectwa z poprzednich klas szkoły średniej, tutaj w Asker miałem "ukończyć" ten etap w ostatniej klasie.
Gdy skończyłem rozpakowywanie się oraz pokrótkie zwiedzanie nowego lokum, zdecydowałem, że załatwię wszystko już dzisiaj. Wyszedłem z domu, zamykając drzwi na klucz. Wsiadłem do auta i ruszyłem w stronę centrum. Kiedy dotarłem do celu, szybko spostrzegłem, że mój samochód zdecydowanie wyróżnia się spośród innych zaparkowanych pod szkołą. Wzruszyłem ramionami. I tak miałem odstawać od reszty uczniów. Po tak wielu latach nauczyłem się wśród śmiertelników przywdziewać maskę chłodnego i niedostępnego. Tak właściwie, od pewnego czasu dupkiem byłem już dla każdego. Nie czułem się źle jako samotny wilk. Zbyt wiele już straciłem na zaufaniu niewłaściwym osobom...
Nie zdziwiłem się też faktem, że gdy tylko wkroczyłem do budynku, zwróciły się na mnie oczy wszystkich obecnych w pobliżu uczniów. Nie patrzyłem na nikogo, po prostu pewnym krokiem podszedłem do portiera i zapytałem go gdzie jest sekretariat. Także wydawał się być mocno poruszony na mój widok, ale w końcu po prostu wykonał swój obowiązek i podał mi kierunki. Krocząc przez korytarze, przykuwałem coraz więcej uwagi. Wywróciłem dyskretnie oczami. Czy te dzieciaki naprawdę nie miały nic lepszego do roboty niż gapienie się na nowego ucznia, jakby miał co najmniej dwie głowy i dziesięć rąk?
W końcu, z pewną ulgą zapukałem do odpowiednich drzwi. Usłyszałem "proszę", więc wkroczyłem do pomieszczenia. Było tu znacznie cieplej, co oczywiście nie robiło mi wielkiej różnicy. Po prostu zwykłe spostrzeżenie. Podszedłem do kontuaru, skąd patrzyła na mnie równie zdumiona jak reszta ludzi sekretarka. Miałem ochotę westchnąć, lecz się powstrzymałem. Miałem jeszcze jakieś maniery.
– Dzień dobry. Mam na imię Lars Bjeren i chciałbym się zapisać do czwartej klasy. Przeprowadziłem się tu z Oslo. Tutaj mam wszystkie dotychczasowe świadectwa z poprzedniego liceum oraz świadectwo ukończenia szkoły podstawowej. – podałem kobiecie teczkę. Wzięła ją i przyjrzała mi się badawczo.
– Hm, a cóż sprowadza cię właśnie tu aż ze stolicy? – spytała z ciekawością. Ledwo powstrzymałem się, by się nie skrzywić. Nienawidzę ciekawskich ludzi. Posłałem jej zdawkowy uśmiech.
– Po prostu miałem dość wielkomiejskiego zgiełku i chciałbym dokończyć swoją edukację bardziej na łonie natury. – znacząco przeniosłem wzrok na jedno z okien, za którym rozpościerał się urokliwy widok gęstego lasu sosnowego. Okularnica powędrowała za moim spojrzeniem, po czym odchrząknęła i przyjęła na powrót profesjonalną postawę.
– Ach tak... W porządku. Wypełni pan ten formularz, a następnie wszystkie dokumenty zostaną przekazane dyrekcji, która zadecyduje o przydzieleniu pana do którejś z ostatnich klas. – poinformowała mnie i podała mi wspomniany druczek oraz długopis. Szybko wypełniłem wszystkie potrzebne rubryki, po czym oddałem sekretarce podpisany dokument. Wsadziła go razem ze świadectwami do koszulki oraz odpowiednio opisała samoprzylepną karteczką.
– Na razie z naszej strony to wszystko. Proszę czekać na maila, w którym przyślemy panu informację o przydzieleniu do klasy oraz plan lekcji i nazwiska pańskich nauczycieli. Będzie pan musiał nadrobić dotychczasowy materiał, więc być może przez jakiś czas konieczny będzie dla pana tryb indywidualnego nauczania. – posłała mi uprzejmy uśmiech. Kiwnąłem tylko głową.
– Dobrze. Miłego dnia. – zabrałem swoją teczkę i wyszedłem z sekretariatu. Gdy znalazłem się na korytarzu, było jeszcze bardziej tłoczno niż wcześniej. Zorientowałem się czemu, gdy zadzwonił dzwonek. Uczniowie tłumnie gromadzili się pod drzwiami klas, więc najpewniej zaraz miały się zacząć zajęcia.
Miałem zamiar tak jak wcześniej patrzeć prosto przed siebie oraz ignorować te wywiercające mi dziury w ciele spojrzenia młodych ludzi. Odczuwałem jednak doskonale ich rozmaite reakcje na mój widok. Jedni patrzyli na mnie z czystym szokiem, ponieważ zgodnie z moimi przewidywaniami swoim wyglądem znacznie od wszystkich odstawałem. Większość uczniów miało jasne włosy i oczy, tu i ówdzie widziałem jedynie bardzo nielicznych brunetów oraz brunetki lub osoby rudowłose. Podejrzewałem też, że działał tak na nich wrodzony instynkt. Tak, ludzie teoretycznie mają swego rodzaju dzwonek ostrzegawczy w swoich głowach, który uruchamia się w naszym pobliżu. Z reguły nas unikają, mimo że sami nie wiedzą czemu. Cóż, dla nich to lepiej. Znajomość z istotami nocy jest proszeniem się o śmierć.
Mimo wyczuwalnego respektu przed moją osobą, czułem na sobie też dużo... pożądliwych spojrzeń. W większości posyłały mi je przedstawicielki płci pięknej. Widziałem ich rumieńce oraz słyszałem podekscytowane szepty.
– Noora, patrz jaki przystojniak...
– Schrupałabym go...
– Egzotyczny... Ale boski, jak cholera...
– Jezu, jeżeli się tu zapisuje to błagam, żeby wylądował u nas w klasie...
Nie mogłem się powstrzymać i uśmiechnąłem się pod nosem, co wywołało wśród nich jeszcze większe ożywienie. Zawsze tak było. Gdziekolwiek się nie pojawiałem, cieszyłem się dużym zainteresowaniem ze strony kobiet. I schlebiało mi to, nie powiem. Miałem świadomość własnej atrakcyjności. Jednakże zacząłem sobie po pewnym czasie uświadamiać, że przeciwna płeć zwyczajnie mnie nie pociągała. Patrzyłem częściej w taki sposób na mężczyzn. Miałem już kilka uczuciowych przygód z nimi w roli głównej. A jedna z nich zostawiła mnie z licznymi bliznami...
Potrząsnąłem głową. Nie chciałem tego wspominać. Nie chciałem go wspominać. Zwłaszcza teraz, kiedy miałem się nareszcie od niego uwolnić. Już samo jego imię napawało mnie długo hodowaną w sercu nienawiścią oraz bólem. Nie było już dla niego miejsca w moim życiu. Spowodował zbyt wiele ran, które ciężko mi będzie zaleczyć.
Cóż, dla otoczenia ponownie stałem się chmurą burzową, kiedy tylko z mojej twarzy zniknął uśmiech. Wokół mnie znów nasiliła się atmosfera strachu. Wszyscy odruchowo przyciskali się bliżej ściany, byle tylko zejść mi z drogi. Ale i tak nie powstrzymywało ich to przed gapieniem się oraz szeptaniem między sobą.
Chciałem już jak najszybciej opuścić to miejsce. Kiedy tylko mogłem, unikałem przebywania z ludźmi, zwłaszcza z tak dużą ich ilością naraz. Za dużo pobudzających bodźców, za dużo... kuszących zapachów. Może i miałem wystarczającą samokontrolę, ale nie była ona doskonała. Wiedziałem, że poza klasami będę musiał szukać jak najbardziej ustronnych miejsc, by nie kisić się ze wszystkimi na korytarzu. Nie byłbym zbyt mądry, gdybym zaczął rzucać się pozostałym uczniom do gardeł na oczach świadków.
Musiałem też pamiętać o regularnym posilaniu się, by ułatwić sobie sprawę. Nasycony, nie musiałbym się martwić o utratę panowania nad swoimi morderczymi instynktami.
Dzisiaj wieczorem na pewno wypadało mi zapolować.
Na moje szczęście zajęcia się już rozpoczęły i korytarz znowu stał się pusty. Kiedy przyspieszyłem kroku, pragnąc już znaleźć się na świeżym powietrzu, usłyszałem odgłosy paru osób, poruszających się biegiem. Uniosłem głowę i zobaczyłem zdyszanych chłopaków – dwóch blondynów oraz bruneta. Zatrzymali się i zmierzyli mnie tym standardowym, zdziwionym spojrzeniem.
Mój wzrok leniwie przesunął się po całej trójce. Od razu wyczułem między nimi głęboką, emocjonalną więź. Zwłaszcza między brunetem, a jednym z blondynów. Podejrzewałem nawet, że mogli być parą.
Kiedy moje oczy spotkały się z tymi trzeciego chłopaka, poczułem jakby przeszedł przeze mnie ładunek elektryczny. Zamarłem. On także. Przystanęliśmy, mierząc się zaciekawionymi spojrzeniami. Miał piękne oczy. Głęboki lazur skrywał wyraźne zaintrygowanie, mimo że jego posiadacz widział mnie pierwszy raz w życiu.
Był uroczy. Nawet bardzo.
Przygryzł wargę, zarumienił się, po czym spuścił głowę i dołączył do kolegów. Odwróciłem się, by odprowadzić go spojrzeniem. Nie przeliczyłem się. On również nie mógł się powstrzymać, by rzucić na mnie okiem po raz ostatni, zanim wszedł do klasy. Kąciki moich ust odruchowo uniosły się ku górze.
Być może nie będzie tu tak nudno, jak początkowo myślałem...
~~~~~~
No i mamy naszego Edwarda Cull- znaczy Stephana Leyhe (pod norweską przykrywką 😂). Tak, wiem że akcja zaczyna wam trochę przypominać Zmierzch, ale obiecuję, że tutaj nie będzie tak nudno.
Dedykacja dla: bloody_roses_2, x_Illuminati_x, Winter_-_Falcon, WorldCup18, flourentte-, pourvelle, kaja_kate_kk, Volley_fan, zzzddd2, FankaPLskokow ❤
Do następnego, misie!
War_Eternal 🖤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro