Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Halvor

– Halvor, leniwa klucho, wstawaj!

Hm... To nie brzmiało jak mój standardowy budzik. Ale doskonale znałem ten głos.

– No dalej, ruszaj szanowny tyłek i się zbieraj.

Poczułem, że mój gość brutalnie zrywa ze mnie kołdrę. Skrzywiłem się i otworzyłem oczy. Musiałem je najpierw przetrzeć, by dobrze widzieć. Przy łóżku stał Daniel, czyli mój pożal się Boże najlepszy przyjaciel. Nie dziwiła mnie nawet jego obecność w moim pokoju. Miał dobre relacje z moimi rodzicami, więc pozwalali mu na wszystko. Czasem potrafiło być to wkurzające, zwłaszcza kiedy traktowali go lepiej niż swojego rodzonego syna.

– Ugh... Czym zasłużyłem sobie na tak okrutną pobudkę? – mruknąłem. Dalej nie byłem skory, by opuścić ciepłe legowisko. Zwłaszcza, że temperatura w pokoju zdecydowanie nie porażała.

Tande założył ręce na piersi. Miał na sobie szarą bluzę i jasne jeansy. Na jego stopach standardowo znajdowały się białe vansy.

– No chyba pamiętasz, że chodzisz ze mną do szkoły, ciołku? – wywrócił oczami, posyłając mi standardowy, wredny uśmieszek. Otrzeźwiałem w sekundę.

– Dzisiaj? Przecież dzisiaj jest-

– Poniedziałek.

– Jak to poniedziałek?! A nie niedziela? – jęknąłem i z wysiłkiem podniosłem się do siadu. Daniel wybuchnął śmiechem.

– Łauu, widzę że się wczoraj poszalało. Dalej żyjesz weekendem? Czy po prostu tak dobrze bawiłeś się z Karoline? – poruszył znacząco brwiami. Posłałem mu mordercze spojrzenie.

– Tak, bardzo dobrze się bawiliśmy, jak już chcesz wiedzieć. Siedzieliśmy w kawiarni do siódmej, pogadaliśmy sobie, pośmialiśmy się... A potem w trybie normalnym wróciłem do domu.

Wstałem z łóżka, a mój odkryty tors natychmiast pokrył się gęsią skórką. Szybko rzuciłem się do szafy, chcąc znaleźć jakieś ciepłe ciuchy. Pogoda na zewnątrz ostatnio raczyła nas temperaturami grubo poniżej -10 stopni Celsjusza.

– Wow, no to żeś faktycznie szalał. – zachichotał za moimi plecami –Czyli co, seks po ślubie?

– No przecież nie zaciągnę jej do łóżka na pierwszej randce. A tak właściwie... To przecież nawet nie była randka. Chciałem jej tylko tak podziękować za te notatki z biologii. Bez jej pomocy to bym na bank ujebał ten sprawdzian. – westchnąłem, bez skrępowania się przy nim przebierając. I tak już nieraz widzieliśmy się nago. Praktycznie się razem wychowywaliśmy, nasze rodziny od zawsze się przyjaźniły. Byliśmy dla siebie jak bracia.

– Tak, tak, ty sobie tak gadaj, że zrobiłeś to tylko z wdzięczności. Przecież wcale nie snujesz nam o niej poematów miłosnych praktycznie codziennie i przy każdej okazji. – wyszczerzył się blondyn i uwiesił się na mnie. Spąsowiałem. Zaśmiał się w reakcji.

– Przestań, wcale nie. – fuknąłem z miną obrażonego dziecka. Nie dał mi ani chwili wytchnienia.

– Halvi i Karoline, zakochana paraaaa! – zanucił, tanecznym krokiem zmierzając w stronę wyjścia. Czasem potrafił być naprawdę nieznośny.

– Powiedz mi, czy ja ci tak dokuczałem kiedy zarywałeś do Johanna?

Przez chwilę udawał, że się zastanawia.

– Niby nie... Ale wcale nie byłeś jakoś mega dyskretnym skrzydłowym. – wywrócił oczami po raz kolejny. To był już jego znak firmowy, na stale przyklejony do jego usposobienia, razem z sarkazmem i ciętymi ripostami.

– Ekskjuz mi? Śmiesz twierdzić, że to wcale nie moja zasługa, że w końcu jesteście razem po tych wszystkich latach błądzenia po omacku w swoich uczuciach? – oburzyłem się, zakładając ręce na biodra. Już na pierwsze wspomnienie o swoim ukochanym rozjaśniła się mu twarz. Teraz uśmiechnął się jeszcze szerzej, co natychmiast wywołało uczucie ciepła w moim sercu. Kochałem widzieć go takiego. A odkąd w końcu, po wielu latach niedomówień, związał się z Forfangiem, widywałem ten uśmiech niemal cały czas.

Z brunetem poznaliśmy się na etapie szkoły podstawowej i odtąd byliśmy we trójkę nierozłączni. Już rok temu, gdy zaczynaliśmy naukę w liceum, miałem pewne przypuszczenia na temat tej dwójki. Nie, to nie tak, że czułem się przez nich odtrącony lub coś takiego. Niemniej jednak doskonale widziałem tą tworzącą się między nimi chemię. W którymś momencie nie wytrzymałem i po prostu zdecydowałem się pogadać o tym z Danielem. Z nim znałem się najdłużej, więc jak na dłoni wiedziałem, że coś mu leży na sercu. Nasze zaufanie zawsze działało w obie strony. Bez wahania wyznał mi, że zależy mu na naszym przyjacielu. A ja postanowiłem, iż zrobię wszystko by ich ze sobą połączyć. I z dumą mogłem przyznać, że mi się to udało.

– No okeeej. Przecież i tak wiesz, że wszystko najlepsze, co mnie spotkało w życiu, to właśnie ty i Jo. – przytulił mnie, jeszcze bardziej mnie tym rozczulając. Wiedziałem doskonale, o czym mówi. Sam czułem się szczęściarzem, mając tych dwóch przy sobie.

– Dobra, chodźmy już mój budziku, bo się spóźnimy w końcu. – wyplątałem się z jego ramion i otworzyłem drzwi, stając z boku, by go przepuścić.

– Szczęśliwe gołąbki przodem. – machnąłem szarmancko ręką. Z bananem na twarzy wyszedł na korytarz.

– Już niedługo też nim zostaniesz i wtedy będziemy mieć problem z pierwszeństwem! – zawołał już na schodach.

– Pożyjemy, zobaczymy. – pokręciłem głową.

☆☆☆

Gdy dotarliśmy na teren naszego liceum (o dziwo nie spóźnieni), przed wejściem czekał już na nas nasz przyjaciel oraz druga połówka Daniela w jednej osobie. Przywitali się czułym pocałunkiem, a potem Johann przyciągnął mnie do siebie w męskim uścisku.

– I jak tam randewu z twoją wybawczynią? – zaśmiał się brunet, poklepując mnie po plecach. Jęknąłem z zażenowaniem.

– No nie... Nastepny.

Tande zachichotał.

– Nie masz co wypytywać, kochanie. Już zdradził mi pikantne szczegóły intymnej schadzki w kawiarni. – wypaplał, po czym pokazał mi język. Jego partner parsknął śmiechem.

– No no, ogierze. Widzę, że się nie pierdzielisz w tańcu.

– Już wiem! Na następne spotkanko powinieneś ją wziąć w to twoje ukochane miejsce na górce i razem będziecie się gapić w gwiazdy.

– O tak, tam pokażesz jej swój teleskop. – rzucił dwuznacznym komentarzem Forfang, po czym obaj wpadli w rechot.

Tak ze mnie szydzili, a ja miałem ochotę ich udusić.

– Wiecie, że może nie wszystko w randkowaniu kręci się wokół seksu? A poza tym my się nawet dobrze nie znamy. – westchnąłem ciężko, ostatnie zdanie wypowiadając ze smutkiem. Chciałem, by było inaczej.

Owszem, byłem zauroczony naszą koleżanką z klasy, lecz nigdy nie umiałem znaleźć w sobie wystarczająco odwagi, by podjąć bardziej zdecydowane kroki. To i tak cud, że zaprosiłem ją na tą kawę. Nie wspominając o mojej nieśmiałej prośbie o podesłanie mi swoich notatek, gdyż akurat na biologii dzieliliśmy jedną ławkę. Tylko na tych lekcjach miałem możliwość złapania z nią bliższego kontaktu, mimo że nasze rozmowy ograniczały się do tematów typowo szkolnych. Ale lepsze to niż nic.

Moi przyjaciele patrzyli na mnie z politowaniem. Prychnąłem.

– A jeśli chodzi o mój magiczny zakątek, to raczej nie ma szans, bym zaprowadził tam kogolwiek. Jak sama nazwa wskazuje: jest mój. To tam przychodzę, kiedy chcę mieć chwilę spokoju od was wszystkich i od całej cywilizacji. Relaksuję się tam. – wyjaśniłem im. To były fakty. Nawet oni nie wiedzieli, gdzie dokładnie znajduje się ta odosobniona polanka.

– No dobra. Nie było tematu. Ale stary, błagam... – Daniel chwycił mnie za ramię oraz popatrzył mi prosto w oczy – Rusz się w końcu i do niej podbij. Potem ktoś ci ją może zmieść sprzed nosa. No i stracisz okazję na szczęśliwy związek. A wiemy, jak ci na niej zależy.

– Jak coś to wiesz, że na nas możesz liczyć jeśli szukasz skrzydłowych. – Forfang dumnie poklepał się po piersi. Uniosłem brew.

– Doceniam wasze chęci, naprawdę. Ale nie uważacie, że no... Jako geje niezbyt się znacie na podrywaniu dziewczyn?

Obdarzyli mnie pełnymi wyższości spojrzeniami.

– Kochany. Jako geje, czyli najlepsi przyjaciele kobiet, znamy je najlepiej i wiemy, czego oczekują od facetów. – uśmiechnął się cwanie Daniel.

– Zresztą, wiemy czego sami oczekujemy od facetów, więc w ten sposób też ci możemy podpowiedzieć. – poparł go jego chłopak. W końcu westchnąłem cierpiętniczo.

– No dobra. Zgłoszę się w razie potrzeby. Ale najpierw chcę być dużym chłopcem i chociaż spróbować załatwić to sam. – oznajmiłem, chcąc już uciąć temat, by nie oszaleć.

– Oczywiście. Bier ją tygrysie. – wyszczerzyli się obaj jak głupi do sera i zaczęli mnie szturchać. Mimowolnie zacząłem się śmiać. Ich humor zawsze był zaraźliwy. To byli idioci, ale najlepsi idioci pod słońcem.

Sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem telefon. Kiedy spojrzałem na ekran, przekląłem.

– Szlag! Za minutę mamy matmę! Jak się spóźnimy, wiedźma się wkurwi.

Johann i Daniel wytrzeszczyli oczy. Straciliśmy poczucie czasu. Popchnąłem ich do przodu, sam puszczając się biegiem za nimi.

Dzień zapowiadał się wprost cudownie...

~~~~~~
Witam witam w pierwszym rozdziale 😁

Początki nie będą jakieś porywające, ale liczę na to, że doczekacie do rozwinięcia akcji ^^

Dedykacja dla: bloody_roses_2, x_Illuminati_x, Winter_-_Falcon, WorldCup18, flourentte-, pourvelle, kaja_kate_kk, Volley_fan, zzzddd2, FankaPLskokow

Do następnego, misie!

War_Eternal 🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro