Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Emma

Dalej nie mogłam wyjść z szoku, w jakim byłam od kilku minut. Samuel, ten sam Samuel, który chodził za mną na imprezie, właśnie powiedział, że zrywa z dziewczyną, bo go zdradziła. Stałam w większym zgrupowisku osób i patrzyłam się na nich. Znalazłam się tam przypadkiem, ale widać w dobrym czasie. Co on takiego ode chciał, że był zaraz za mną, mając dziewczynę? Znów ucierpiało moje zaufanie. Był dupkiem, który za mną przez cały czas chodził, ale moje stosunki do niego się zmieniły. Miałam nadzieję, że pochodzi i sobie pójdzie, ale teraz bałam się, że jego zachowanie miało drugie dno.

– Też to słyszałaś? – zapytałam Jennifer, która stała obok mnie.

– Słyszałam... Mówiłam ci, że dupek – powiedziała, kręcąc głową.

– Dalej nie mogę wyjść z szoku. Co to było?

– Nie wiem, ale wiem jedno, Emma – odwróciła w moją stronę głowę. – Jeśli zaraz stąd nie pójdziemy, spóźnimy się na jogę.

Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę budynku, gdzie były zajęcia z fitnessu, czy – jak w naszym przypadku – jogi.

Przez półtorej godziny, naśladowałam panią Lith mechanicznie. W ogóle nie zwracałam uwagi na otoczenie koło mnie, gdyż przed oczami miałam ciągle tamtą scenkę. Na jego twarzy było widać prawdziwy ból.

W co ja się wplątałam?

Myślałam o chłopaku, który był dla mnie całkiem obcy. Kilka razy spotkaliśmy się i to przypadkiem, a ja nagle o nim myślę. To było coś złego. Jakby się Jacob o tym dowiedział, tak byłoby po mnie. Byłam jego młodszą siostrzyczką, która chciała spełnić marzenia, a on robił wszystko, żeby mi się udało. Nie mogłam zawieść jego zaufania i zaprzątać sobie głowy jakimiś chłopakami, którzy nawet mnie nie znali. Wystarczyło już atrakcji w moim życiu.

Po skończonych zajęciach z jogi, rozstałyśmy się z Jennifer, ponieważ szła do Martina. Przechodząc przez kampus, zaczepił mnie Felix, który był z mojego roku, a w dodatku – o ironio – był jednym z zawodników w naszej szkolnej drużynie.

– Emma, mam do ciebie sprawę.

– Jaką – zapytałam z uśmiechem.

– Musimy zrobić zadanie w grupach z historii języka. Czy nie chciałabyś być razem ze mną? – patrzył mi się prosto w oczy. Speszona tym, odwróciłam wzrok od niego i spojrzałam na swoje książki.

– Przepraszam, ale robię już z Jennifer – wzruszyłam ramionami.

– Szkoda, myślałem, że razem zrobimy – dotknął delikatnie mojej dłoni.

Byłam zdziwiona jego śmiałym zachowaniem w stosunku do mnie. On i nie wiele więcej osób wiedziało, że mój brat tutaj grał i to właśnie z nim zdobyli najwięcej zwycięstw. Był tutaj legendą a na holu można było znaleźć zdjęcie jego, wraz z całą drużyną. Dużo osób, właśnie przeze mnie chciało go poznać. Nazwisko Dixon, do czegoś zobowiązywało. Felix, właśnie chyba to, chciał osiągnąć swoim zachowaniem, bo nie widziałam więcej powodów.

– Następnym razem, może nam się uda – posłałam mu mały uśmiech. – Przepraszam, ale muszę już iść.

– Dobra, do zobaczenia.

– Yhy... Cześć – odpowiedziałam cicho i jak najszybciej umiałam, odeszłam od niego w stronę domu.

TO. BYŁO. DZIWNE.

Dzisiejszy dzień, nie mógł się skończyć jeszcze gorzej. Najpierw Samuel, a teraz Felix. Zmówili się, żeby mnie torturować, czy co? Nigdy nie zwracali na mnie uwagi, a nagle się do mnie odzywają. To było dla mnie bardzo dziwne. Pokręciłam nieznacznie głową, wyrzucając ich z mojej głowy i poszłam w stronę domu. Dzisiaj, Jacob miał wolne, więc chcieliśmy spędzić razem czas, tak jak dawniej, gdy byliśmy młodsi. Ucieszyłam się z tego powodu, bo teraz prawie cały czas się mijaliśmy.

– Gotowa na wycieczkę? – zapytał, gdy weszłam do domu.

– Oczywiście! W końcu spędzę dzień z bratem – podeszłam do niego i przytuliłam.

Jego ramiona były dla mnie ogniskiem domowym. Nie wiedziałam, co mogło by się stać, aby nas poróżnić. Był czas, że kłóciliśmy się jak każde rodzeństwo, ale kochałam go ponad wszystko. Jacob, był dla mnie zarówno bratem, jak i rodzicem. Czasem, zauważałam nawet, że zachowujemy się bardzo podobnie.

– To chodź, młoda – wziął mnie pod ramię i potargał włosy, jak za dawnych lat.

– Ej! Zostaw mnie. Już nie jestem mała.

– Ale zawsze będziesz moją małą siostrzyczką, Emma.

Przepuścił mnie w drzwiach i wyszedł zaraz za mną. Zamknął je i wsiedliśmy do samochodu. Byłam podekscytowana tym, co wymyślił. Wyjechaliśmy z podjazdu, a później wjechaliśmy do centrum. Mijaliśmy poszczególne budynki, które znałam już na pamięć. Wyjechaliśmy z Londynu i skierowaliśmy na południe. Tereny robiły się coraz bardziej skaliste. W końcu po ponad godzinie jazdy, dojechaliśmy do jednego z małych miasteczek, które odwiedzaliśmy z rodzicami.

– Maidstone! Ostatni raz byliśmy tutaj jeszcze z rodzicami – powiedziałam ze smutnym uśmiechem.

– Zgadza się, ale stąd mieliśmy najlepsze wspomnienia. Chodź, przespacerujemy się chwilę.

Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy się przejść po znanych nam uliczkach. Od czasu do czasu, mówiliśmy anegdoty z dzieciństwa, kiedy przechodziliśmy akurat koło jakiegoś miejsca. Potrzebowałam takiego wyjazdu. Musiałam poczuć, że nie byłam sama.

– Jacob... – zaczęłam nie pewnie, gdy chodziliśmy już od kilkunastu minut. Brat, odwrócił w moją stronę głowę i przekrzywił ją. – Dziękuje ci za to, że opiekowałeś się mną przez te dziesięć lat – widziałam, że chce coś dodać, ale podniosłam rękę, żeby się nie odzywał. – Na prawdę ci dziękuje, ale widzę jak się już tym męczysz. Nagle z brata, musiałeś stać się moim rodzicem. Kiedy powinieneś umawiać się z dziewczynami, gdy skończyłeś studia, zająłeś się mną. Kocham cię, ale to chyba czas, żebyś też pomyślał o sobie. O swojej przyszłej rodzinie. Ja, jestem już dorosła, dam sobie radę. Chciałabym, żebyś ty zaczął się z kimś spotykać, układać przyszłość... Nie chcę, abyś został sam – spojrzałam na niego.

– Emma, nie jesteś dla mnie ciężarem. Jesteś moją młodszą siostrzyczką, którą bardzo kocham. Nie przeszkadza mi to, że jesteś dla mnie najważniejsza. Gdybym nie chciał być w tym miejscu, to bym po prostu nie był.

– Tak, wiem, ale masz prawie trzydzieści lat. Twoi przyjaciele ze studiów mają już rodziny, żony, narzeczona, a ty? Spędzasz całe dnie w pracy, albo na byciu ze mną. Może umów się na wyjście z kolegami? Poznasz kogoś?

– Zawsze martwiłaś się o innych, zamiast o siebie – przysunął mnie do siebie i przytulił. – Od zawsze chciałem, abyś miała godną przyszłość i spełniała marzenia.

– Wiem – powiedziałam cicho. – A teraz, ja proszę ciebie o jedno. Zacznij spełniać swoje marzenia. Będę wtedy bardzo szczęśliwa. Od zawsze chciałeś zobaczyć Hiszpanię, Francję, Chorwację. Weź urlop w pracy i spełniaj marzenia. Jestem już dużą dziewczynką i sobie poradzę.

– Nie mogłem wymarzyć sobie lepszej siostry, Emmo Victorio Dixon – powiedział, opierając twarz o moją głowę.

– A ja nie mogłam mieć lepszego brata, Jacobie Robercie Dixon.

Poczułam się, jakby ciężar spadł mi z serca. Długo trzymałam to w sobie, aż w końcu odważyłam się mu to powiedzieć. To wszystko było prawdą. Należało mu się teraz życie, które musiał stracić, aby mną się zająć. Czy byłam zła? Nie. Chyba, że na siebie, bo tak długo zwlekałam, aby mu to powiedzieć.

– W sumie, to jest coś, co chciałem tobie powiedzieć od jakiegoś czasu, ale nie miałem odwagi – odezwał się, Jacob, gdy siedzieliśmy w jednej z kawiarni.

– Co takiego? – spoglądnęłam na niego, z nad krawędzi grzańca, którego zamówiłam.

– W pracy jest jedna dziewczyna, która mi się podoba i ze wzajemnością. Jest w moim wieku.

– Wiedziałam! Kto to? Znam ją? Ładna? – zaczęłam wyrzucać z siebie pytania.

– Spokojnie – zaśmiał się. – Znasz. To Layla.

– Ta ładna blondynka? – poruszyłam brwiami.

– Emma – skarcił mnie. – Tak to ona, ale nie wiem, czy coś będzie między nami.

– Dlaczego? Przecież jest wolna.

– Niby tak, ale... Kurde sam nie wiem. Chyba już nie umiem rozmawiać z dziewczynami – wzruszył ramionami.

– Ty? Największy podrywacz? Proszę cię... Masz już tyle lat, że powinnam się szykować na twoje wesele – zaśmiałam się. – Jutro pójdziesz do niej i zaprosisz ją na randkę. Jeżeli da tobie kosza, to znaczy, że nie jest godna mojego brata.

– O proszę, od kiedy to stałaś się swatką?

– Od dzisiaj.

– Moja nieśmiała Em, stała się znawcą w kwestii związków. Jutro z nią pogadam.

– I brawo! – podnieśliśmy szklanki i wznieśliśmy toast.

W mieście, spędziliśmy jeszcze dwie godziny, dopóki nie zrobiła się całkowita noc na dworze. Kolejne dobre wspomnienie do kolekcji. Właśnie przez to lubiłam to miasto. Tutaj wszystko wydawało się inne, niż w Londynie. Po godzinie, dojechaliśmy do naszego domu.

– Cześć, Emma – powiedział głos za mną, a ja zatrzymałam się w miejscu i wbiłam paznokcie w swoje dłonie.

– Cześć – mruknęłam, bez odwracania się.

– Em, kto to jest? – podszedł do mnie brat i ruchem głowy pokazał za mnie.

– Ze szkoły – westchnęłam.

– Jestem, Samuel Carter – kątem oka, zobaczyłam, jak podchodzi do nas.

– Jacob Dixon, brat Emmy – podali sobie ręce, ale mój brat z dużą rezerwą.

Wydawało mi się, że Jacob, trochę za długo przytrzymał jego rękę. Obrzucił nieufnym spojrzeniem, Samuela, a kiedy zobaczył kurtkę z wyszytym znakiem szkoły, spojrzał na mnie spod uniesionej brwi. W domu, miał dokładnie taką samą kurtkę. Wrócił spojrzeniem na chłopaka. Odwróciłam się do nich przodem.

– Widzę, że grasz.

– Zgadza się. Jestem obrońcą.

– Ważna rola na meczu – kiwnął mój brat z aprobatą. – Długo grasz?

– Będzie już cztery lata – Samuel patrzył się na mojego barta, ale i tak chwilami spojrzał na mnie. Udawałam, że tego nie widzę.

– Jak na chłopaka, który jest w takiej drużynie, to nie dużo.

– Jacob, musimy już iść – pociągnęłam brata za rękę w stronę domu.

– Do prawdy?

– Tak – posłałam szybkie spojrzenie, Samuelowi. – Cześć.

– Do zobaczenia, Emma.

Weszliśmy do domu, a Jacob, zaplótł dłonie na klatce piersiowej i podniósł jedną brew, ku górze. Zaczął tupać nogą, czekając na wyjaśnienia. Nie byłam jego zachowaniem zdziwiona, gdyż wiedział, jaki miałam stosunek do piłkarzy.

– Podobno nie zadajesz się z chłopakami z drużyny.

– Bo nie zadaje! On się uczepił mnie. Wiele razy mu mówiłam, żeby zostawił mnie w spokoju, ale widzisz... Chyba nie rozumie najprostszych słów.

– Yhy... powiedzmy, że ci wierzę. Jak będzie się naprzykrzał, yo mi powiedz. W końcu byłem jednym z nich, więc wiem, co takim siedzi w głowie.

– Spokojnie, braciszku. Przecież wiesz, że sama sobie też poradzę.

– Wiem, Em, wiem – westchnął i przytulił mnie. – Boje się, że tobie może coś się stać.

– Jacob, jak będę miała z nim problem, na pewno przyjdę do ciebie i powiem o wszystkim.

– Trzymam cię za słowo – pocałował mnie we włosy i puścił.

Uśmiechnęłam się do niego i poszłam do swojego pokoju. Dopiero będąc w nim, poczułam jak złość w moim ciele wzbiera na sile. Byłam zdenerwowana na Samuela. Pojawił się nie wiadomo skąd i jeszcze musiał podejść do nas. Przeczuwałam, że teraz Jacob, będzie miał na mnie oko. Ufaliśmy sobie nawzajem, ale to nie zmieniało faktu, że nie martwił się o mnie i o moje bezpieczeństwo. Teraz musiałam trzymać się. jak najdalej od bruneta. Miałam nadzieję, że on to zrozumie. Miałam ochotę czymś rzucić, aby wyładować trochę swojej złości, ale zamiast tego włączyłam film na netflix i uspokoiłam – przynajmniej na razie – burzę, która szalała w moim wnętrzu.

Parę godzin później, Jacob przyszedł do mnie do pokoju, aby życzyć spokojnej nocy. Wyczułam, że chciał o coś zapytać, ale wstrzymał się. Wychodząc z pokoju, mruknął coś pod nosem, ale nie dosłyszałam, co. Moim celem było teraz trzymanie się, jak najdalej od Samuela Cartera.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro