Rozdział 10
Samuel
Widok Emmy z Felixem, bardzo mnie wkurwił. Nie wiedziałem, o co mogło mu chodzić, ale czułem, że to nic dobrego. Dowiedziałem się już, że mieli, nie które zajęcia razem, ale jego zainteresowanie Emmą, mi się nie podobało. Co prawda znał ją dłużej ode mnie i bez problemu mógł do niej podejść. Ja niestety musiałem się ukrywać. Nie chodziło o to, że się jej wstydzę, ale o to, że będzie narażona na opinię innych dziewczyn, które potrafią być bardzo wredne. Emma, miała być moją i tylko moją słodką tajemnicą. Idąc z Thomasem, widziałem jej szczery uśmiech, skierowany do mnie, jednak byłem za bardzo poruszony jej widokiem z Felixem, aby na to zareagować.
Na treningu, przez cały czas miałem ten widok przed oczami, przez co trener, ściągnął mnie po pierwszej połowie na ławkę. Will, podczas przerwy, zapytał mi się, o co chodziło, lecz zbyłem go jakąś gównianą wymówką. Musiałem wyładować, gdzieś emocje, jakie we mnie siedziały, ale nie miałem, gdzie. Przez czterdzieści pięć minut, patrzyłem, jak moi przyjaciele z drużyny biegają za piłką.
Po skończonym treningu, wziąłem prysznic i z przepasanym ręcznikiem na biodrach, przeszedłem do szatni. Zawsze starałem się patrzeć od połowy do góry na chłopaków, gdyż nie którzy nie nosili ręczników, tylko z kutasami na wierzchu, chodzili z łazienki do szatni. Ubrałem bluzę, spodnie dresowe, wziąłem na ramię bluzę i wyszedłem z pomieszczenia.
– Stary, dzisiaj moje urodziny. Nie zapomniałeś przypadkiem? – podszedł do mnie, Adam i zarzucił rękę na moje ramię.
– Pamiętam – kiwnąłem głową. – Jakbyś nie mógł poczekać do weekendu.
– I tak prawie żaden z nas się nie uczy, więc po co czekać? Dobra, spadam, bo jeszcze po jakieś wspomagacze muszę iść – klepnął mnie w ramię i przyśpieszył kroku.
Nie miałem dzisiaj chęci, żeby iść na jego urodziny, ale głupio było odmówić koledze z drużyny. Prezentem, nie musiałem się martwić, gdyż zebraliśmy się i kupiliśmy mu korki z limitowanej edycji, o których ostatni przez cały czas mówił.
Wróciłem pieszo do domu, gdyż musiałem pobyć sam. Nie chciałem z nikim rozmawiać, bo myślałem o Emmie. Musiałem wymyśleć coś, żeby ją przeprosić za moje zachowanie. Wiedziałem jedynie, że lubi książki. Zakodowałem sobie w głowie, że muszę pojechać po tomik poezji, który trzymała w dłoniach. Jednak czułem, że to nie wystarczy.
– Kto dzisiaj robi za kierowcę? – usłyszałem pytanie Willa, gdy zamknąłem za sobą drzwi.
– Ja, nie – powiedziałem szybko.
Musiałem się napić. Przynajmniej taki będzie pożytek z tej imprezy. Wyciągnąłem z torby butelkę wody i zacząłem pić.
– Ja, też – dopowiedział, Dean.
– No dobra, ja nie będę pił – machnął ręką zrezygnowany, Archie.
– I chwała Bogu – Will, ułożył ręce, jak ksiądz w kościele. – Nie miałem zamiaru dzisiaj być abstynentem. A poza tym, mam umówione spotkanie na tych urodzinach.
– Znam ją? – zapytał ciekawy, Dean.
– Nie, jest z innego uniwerku. A to – wyciągnął z torby płytę i nam podał. – Trener dał dla nas, abyśmy zobaczyli, jak wygląda prawdziwy mecz oraz kapitan dawnej drużyny.
– Mówił, po co nam to? – odezwał się Archie, włączając DVD.
– Mamy być tak dobrzy, jak on. Jak wielki i nie powtarzalny, Jacob Dixon – zacząłem dławić się wodą, którą w dalszym ciągu piłem.
Kurwa, nigdy się nie uwolnię od tego nazwiska. Jak nie Emma, to jej brat. Choć z tej dwójki, oczywistym wyborem, była Emma. Piękna brunetka o zielonych oczach. Nie dość, że Jacob, pokazał jej zły przykład faceta, to jeszcze teraz musiałem siedzieć i oglądać go.
– Coś tobie się stało? – popatrzył na mnie Will.
– Nie, nic. Chodźmy już to oglądać – rzuciłem torbę na ziemię i usiadłem na kanapie.
Wszyscy oglądaliśmy nagranie z szeroko otwartymi ustami. Słowo dobry, do Jacoba nie pasowało. On był zajebisty. Dziwiłem się, że nie chciał dalej iść na zawodowstwo, tylko skończył karierę na poziomie uniwersyteckim.
– My mu nawet do pięt, nie dorastamy, panowie – odezwał się, Dean. – Ciekawe, czy gra w jakimś zespole?
– Nie – odpowiedziałem szybko. Wszyscy troje, odwrócili głowę w moją stronę. Odchrząknąłem i starałem się wybrnąć z tej sytuacji. – Przynajmniej tak słyszałem, że nie chciał już grać.
– Szkoda. Facet, miał wielki talent.
– Zgadzam się – mruknął, Archie. – Została godzina do urodzin, Adama.
Wstaliśmy z kanapy i każdy poszedł do swojego pokoju się przygotowywać. Nie chciałem zbytnio się wyróżniać, więc założyłem czarną koszulę z odpiętymi kilkoma guzikami i normalne jeansy.
Po pół godziny, dojeżdżaliśmy do jego domu. Musieliśmy stanąć na ulicy, gdyż na podjeździe nie było już miejsca. Will, podał Archiemu klucze i weszliśmy do domu, solenizanta. Od razu uderzył mnie zapach, palonej trawki. Po chwili, podszedł do nas Adam, który był już ujarany. Wcisnął nam butelkę wódki i zaprosił do salonu. Na stole było parę blantów, ale tylko Dean, z niego skorzystał. Za to reszta piła wódkę, którą dostaliśmy. Podawaliśmy sobie tylko butelkę między nami. Kiedy poczułem, że zbliżam się do swojej granicy, podziękowałem. Nie chciałem być, aż tak pijany, aby niczego nie pamiętać. Musiałem myśleć przez cały czas o Emmie, którą musiałem przeprosić. Byliśmy pogrążeni w rozmowie, kiedy Will, odwrócił się w stronę wejścia do salonu i zamarł w bezruchu z butelką w ręce.
– O kurwa! Panowie, ja chyba zmienię obiekt moich westchnień na tę noc – mimowolnie spojrzałem w tym samym kierunku, co on i nie mogłem uwierzyć swoim oczom.
Stała tam, moja Emma, która nie wyglądała na nią. Gdyby nie Jennifer, która stała obok, nigdy bym jej nie poznał. Mocny makijaż plus ten strój, robił z niej całkiem inną dziewczynę. Była seksowna. Poczułem, jak mój przyjaciel, budził się do życia, napierając na zamek spodni. Nawet moja była Kate, tak na mnie nie działała.
Kiedy nasz wzrok się spotkał, uśmiechnąłem się do niej, ale ona obrzuciła mnie obojętnym wzrokiem. Auć, to bolało. Nagle uśmiechnęła się, ale nie patrzyła już na mnie, tylko na kogoś innego. Spojrzałem w tamtym kierunku i zobaczyłem Felixa, który do niej podszedł i przytulił ją do siebie. Zacisnąłem szczękę i starałem się opanować, żeby mu nie przyjebać. Odsunął się od Emmy i powiedział coś, przez co wybuchła głośnym śmiechem. Przerzuciła włosy z ramienia i odeszła razem z Felixem i koleżanką.
Kurwa!
Musiałem, jak najszybciej do niej iść i wyjaśnić to nieporozumienie. Nie ułatwiał to fakt, że koło niej kręcił się ten skurwysyn. Nie powinienem tak mówić o koledze, ale inaczej nie umiałem. Emma Dixon, była tylko moja. Wyrwałem, Willowi butelkę i pociągnąłem solidny łyk. Paliło mnie w gardle, ale właśnie tak, miało być. Pijąc łyk za łykiem, rozumiałem coraz bardziej, dlaczego to zrobiła. W ten sposób, chciała mnie ukarać za to, że nie przywitałem się z nią? Ale to było niedorzeczne. Nie musiałem witać się z nią, za każdym razem, gdy ją zobaczyłem, lecz zważając na to, że wczoraj ją zaprosiłem na randkę, zachowałem się, jak; idiota, dupek, albo jeszcze gorsze określenia, przychodziły mi do głowy.
– Odpuść – powiedziałem w końcu do Willa, który w dalszym ciągu patrzył w kierunku, w którym poszła Emma.
– Jak ją wcześniej zaklepałeś, to mogłeś powiedzieć – podniósł obie ręce do góry. – Jeśli seksowna brunetka jest zajęta, idę szukać mojej partnerki na tą noc – wstał z kanapy i ruszył w stronę tłumu na prowizorycznym parkiecie.
– No dobra, to ja nie będę gorszy – powiedział Dean i ruszył w ślady Willa.
Archie, jak zawsze siedział na kanapie i tylko patrzył się po zebranych. Był najcichszy i najmilszy z nas. Nigdy nikomu nie wyrządził krzywdy. Był przykładem idealnego chłopca z sąsiedztwa. Parę chętnych dziewczyn dosiadło się do nas, ale nie zwracałem na nie uwagi. Parę razy przemknęła mi Emma przed oczami i przez cały czas była w towarzystwie, Felixa. Zacisnąłem szczękę, zastanawiając się, czemu Jennifer, nie pilnuje swojej przyjaciółki. Kiedy w końcu zauważyłem, jak sama szła w kierunku kuchni, wstałem z kanapy, biorąc ramię dziewczyny, która koło mnie siedziała z mojego i poszedłem za nią.
Zobaczyłem ją, jak stała przy blacie i robiła sobie drinka. Podszedłem do niej od tyłu i położyłem głowę na jej ramieniu, dotykając delikatnie nosem jej szyję. Zaciągnąłem się specyficznym zapachem, Emmy. Zauważyłem, jak jej ciało spięło się.
– Wyglądasz bardzo, ale to bardzo seksownie i nieprzyzwoicie.
– Samuel... – westchnęła.
– Mhy, zgadza się, moja piękna Emmo. Wkurwia mnie, Felix koło ciebie. Powiedz mu, żeby nie chodził za tobą przez cały czas.
– To mój kolega – odwróciła się w moją stronę. Jej wzrok był mętny. Była pijana, ale świadoma, co się obok niej działo.
– No i co? Widzę, jak on na ciebie patrzy. On nie patrzy się na ciebie, jak na koleżankę tylko, jak na kogoś, kogo chce przelecieć.
– Każdy widzi to, co chce widzieć – przekręciła oczami. – A teraz idę znaleźć, Jennifer.
Chciała ode mnie odejść, ale pociągnąłem ją z powrotem za ramię i stanąłem jeszcze bliżej niej. Emma, zadarła głowę do góry i wpatrywała się we mnie, intensywnie zielonym wzrokiem. Uchyliła delikatnie usta i przejechała po wargach językiem. Opuszczałem w bardzo wolnym tempie, czekając, aby zaprzeczyła. Ale nic takiego nie zrobiła. Zamknęła oczy i czekała na pocałunek. To dało mi zielone światło i połączyłem nasze wargi razem. Najpierw całowałem ją pomału, ale później, gdy przekonałem się, że mnie nie odepchnie, zwiększyłem siłę nacisku.
To był nasz pierwszy pocałunek. Oboje byliśmy pijani, ale w moim przypadku, alkohol wyparował z mojego ciała. Teraz za to, byłem pijany, Emmą. Jej zapach – smak, był dla mnie uzależniający. Dla innych, była to zwykła, seksowna dziewczyna, a dla mnie... Dla mnie, to była moja Emma. Dziewczyna, w której zacząłem się zakochiwać. Nawet do Kate, nie czułem w połowie tego, co do brunetki.
Odchyliłem się, żeby zakończyć pocałunek, ale dłoń Emmy, przeniosła się na mój kark i docisnęła z powrotem do siebie. Podobało mi się to, że obudziła się w niej kocica, którą skrywała. Połączyła nasze języki razem i całowała mnie dużo pewniej. Położyłem jej dłonie na ramionach i przejeżdżałem, coraz niżej. W końcu dotknąłem jej bioder i przybliżyłem do siebie, przez co z pomiędzy jej warg, było słychać jęk. Musiała poczuć na brzuchu, dowód mojego podniecenia. Chciałem ją podnieść i posadzić na blacie, ale gwałtownie mnie odepchnęła od siebie. Przyłożyła dłoń do ust i otworzyła szerzej oczy.
– Idę poszukać, Jennifer – powiedziała szybko i prawie wybiegła z kuchni.
Chwilę stałem w konsternacji, ale parę sekund później już za nią szedłem przez salon. Widziałem, jak gorączkowo rozglądała się po pomieszczeniu. Odwróciła się, a kiedy mnie zobaczyła, zaczęła znów iść. Zaczepił ją Felix, na co spiąłem wszystkie mięśnie. Stanąłem w odległości kilku kroków i obserwowałem ich. Chłopak, położył dłoń na jej ramieniu i zaczęli iść w stronę wyjścia z domu. Poszedłem za nimi. Na schodkach przed domem, siedziała Jennifer. Oparłem się o ścianę i patrzyłem, jak do niej podchodzą i coś się pytają lecz, gdy Felix, dotknął kolejny raz ramienia Emmy, odepchnąłem się i podszedłem do nich.
– Jakiś problem? – zapytałem, obojętnym tonem.
– Nie – powiedziała Emma, nie patrząc na mnie.
– Właśnie, że jest, Em – podniosłem brwi w zdziwieniu, jak do niej się zwrócił. Zapędzał się w swoim postępowaniu. – Jennifer, koleżanka Emmy źle się czuje. Wzięła, jakieś dragi od jednego z twoich kumpli.
Emma, spojrzała na mnie, a ja na nią. Pokręciłem głową, żeby w to nie wierzyła, ale nie wiedziałem, czy to coś dało. Moi współlokatorzy, jacy są, tacy są, ale nigdy nikomu nie wcisnęliby na siłę narkotyku. Felix, dokładnie wiedział, co robił, oskarżając mnie.
– Zajmę się transportem – widziałem, jak oboje chcieli zaprotestować, ale podniosłem rękę w geście, że nie chcę słyszeć sprzeciwu. – Ty jesteś pijany i być może naćpany, a ty – popatrzyłem na Emmę. – Jesteś również pijana. Odwiozę was bezpiecznie do domu.
Odwróciłem się od nich i wróciłem z powrotem do wnętrza domu. Poszedłem do salonu, gdzie po raz ostatni widziałem, Archiego. Kiedy wszedłem do pomieszczenia, siedział w tym samym miejscu w towarzystwie, jakieś dziewczyny, którą ewidentnie olewał. Stanąłem przed nim i czekałem, aż na mnie spojrzy.
– Potrzebuje twojej pomocy, tylko nie zadawaj żadnych pytań – powiedziałem, prosto z mostu.
– Chodźmy – odpowiedział jedynie i podniósł się z kanapy.
Zaprowadziłem go przed dom, gdzie w dalszym ciągu stał też Felix. Spojrzał na nas, a później wrócił wzrokiem na Emmę, która siedziała na schodach, koło Jennifer. Widziałem, jak Archie, patrzył się to na mnie, to na dziewczyny, ale nic nie powiedział.
– Emma, zbieraj Jennifer i odwiozę was do domu.
– Nie musisz, wezmę taksówkę – wstała ze schodów.
– Oczywiście, że muszę. Archie, was odwiezie – pokazałem na przyjaciela. – Jest naszym kierowcą dzisiaj.
– Ale na prawdę...
– Emma – powiedziałem już stanowczo. Brunetka, przeskakiwała wzrokiem pomiędzy nami, aż w końcu westchnęła i skierowała się w stronę domu. – Idę po kurtkę – mruknęła przechodząc obok mnie.
– Chodź, pomogę tobie ją zaholować do samochodu – rzuciłem w stronę Archiego.
Podeszliśmy do kołyszącej się na boki Jennifer i podnieśliśmy ją. Podeszliśmy do kołyszącej się na boki Jennifer i podnieśliśmy ją. Zaprowadziliśmy do samochodu i posadziliśmy na tylne siedzenie. Archie, wsiadł do środka, a ja czekałem na Emmę, która długo nie wracała. Chciałem za nią iść, kiedy w końcu wyszła z domu, Adama. Przystanęła na chwilę przy Felixie, który coś do niej mówił, a na koniec objął. Zacisnąłem mocno szczękę i ostatkiem sił, panowałem na sobą, żeby do niego nie podejść i mu nie przyłożyć. Odchrząknąłem znacząco i wtedy się od niego odsunęła i skierowała się w naszą stronę. Wsiadła do tyłu, koło Jennifer i odjechaliśmy.
– Gdzie mam jechać? – zapytał Archie, gdy zbliżaliśmy się do skrzyżowania.
– Pokieruje cię – odpowiedziała.
Stanęliśmy przed jej domem. Nigdzie nie widziałem samochodu Jacoba. Emma, pierwsza wysiadła i poszła otworzyć dom. My z Archiem, zaprowadziliśmy do środka, Jennifer. Dziewczyna, coraz bardziej traciła kontakt ze światem zewnętrznym.
– Połóżcie ją tutaj – pokazała, Emma na drzwi do pokoju.
Kiwnęliśmy tylko głową i spełniliśmy jej prośbę, kładąc dziewczynę na łóżko. Przechodząc obok Emmy, spotkaliśmy na kilka sekund wzrokiem, ale szybko przerwała ten kontakt i podeszła do przyjaciółki.
– Zostanę tutaj – powiedziałem, stając na przeciw, Archiego. Spojrzał w kierunku schodów na piętro, a później na mnie. Wiedziałem, że podejrzewał, iż coś było na rzeczy, ale nie mówił tego głośno.
– Powiem reszcie, że byłeś w złym stanie i odwiozłem ciebie do domu.
– Dzięki, stary – poklepałem go po ramieniu i zamknąłem w męskim uścisku.
– Czego się nie robi dla kumpla. Wracam po resztę, trzymaj się – machnął ręką w której miał kluczyki od auta i wyszedł z domu, Emmy.
Stanąłem na środku i przetarłem zmęczoną twarz dłońmi. Nie tak miała wyglądać nasza pierwsza noc razem z Emmą Ale nie żałowałem. Zdjąłem buty i wróciłem na piętro. Pokonałem ostatni stopień, gdy Emma wychodziła z pokoju, cicho zamykając drzwi. Podeszła do mnie i oparła się o ścianę obok.
– Co jej się mogło stać?
– Ktoś dał jej podwójną dawkę narkotyku, ale to żaden z moich przyjaciół. Może, jakiś chłopak chciał się zabawić i akurat padło na Jennifer – kiwnęła głową w zrozumieniu.
– Nie musisz tutaj zostawać. Poradzę sobie sama.
– Nie muszę, ale chcę. Emma, to co się stało na imprezie... – dotknęła moich ust, kładąc na nich palec, żebym nic więcej nie mówił.
– Nie dzisiaj. Jutro o tym porozmawiamy. Jacoba, nie ma dzisiaj na noc, więc jeśli chcesz, możesz położyć się na kanapie.
– Dobrze. Przygotuj parę tabletek przeciwbólowych dla Jennifer na rano i dla siebie też.
– Dobranoc, Emma – przysunąłem się do niej i dotknąłem policzka.
Ona nic nie zrobiła, tylko patrzyła się na mnie dużymi, zielonymi oczami. Uśmiechnąłem się kącikiem ust i pocałowałem ją we włosy. Pogładziłem jej policzek i zszedłem na dół. Schodząc usłyszałem jeszcze, jak cicho mówiła;
– Dobranoc, Sam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro