♡twenty-one♡
lie is like a drug
we all lose ourselves in sweet lies.
Słów: 4260
L U H A N:
— Lu! — śpiesząc się na zajęcia, na które byłem już oczywiście spóźniony, usłyszałem za sobą swój ulubiony dźwięk. Mianowicie, głos przepełniony troską, miłością i spokojem, inaczej mówiąc, głos Sehuna. — Czekaj! — zawołał, kiedy odwróciłem się, spoglądając z uśmiechem, jak biegnie szybko w moją stronę.
— Cześć, Sehun — zaśmiałem się, wtulając się w jego tors i wsłuchując się w jego szybkie bicie serca.
— Czy ty oszalałeś, Luhan? — zapytał mnie, łapiąc mnie za ramiona i patrząc mi głęboko w oczy. — Wróciłem i nie było cię w łóżku. Na dodatek oczywiście nie odbierałeś telefonów i naprawdę byłem pewny, że ktoś mi cię porwał.
— Spokojnie — zaśmiałem się promiennie, kciukiem gładząc go po karku. — To ja powinienem być zły, nie uważasz? Miałeś wrócić po godzinie, a nie po szóstej rano. Stwierdziłem, że wrócę do domu i przygotuję się na zajęcia.
— Mogłeś chociaż zostawić mi wiadomość albo odbierać telefony, Luhan — powiedział stanowczym głosem, w dalszym ciągu obdarowując moje oczy głębokim spojrzeniem.
— Ty również, Sehunnie — powiedziałem, unosząc do góry jedną brew. — Dzwoniłem całą noc, martwiąc, że coś się stało.
— Dobrze, przepraszam za to — westchnął, wreszcie ściągając swoje dłonie z moich ramion. — Po prostu Chanyeol pilnie potrzebował mojej pomocy. Nie mogłem mu odmówić.
-- Okej -- uśmiechnąłem się słodko, składając na jego wargach równie słodkiego buziaka. Na jego bladej twarzy od razu pojawił się delikatny uśmiech, co rozczuliło mnie jeszcze bardziej. Uwielbiałem patrzeć, jak Sehun z poważnego i opanowanego chłopaka przy mnie zamienia się w cudowną osobę o kochającym sercu, przepełnionym miłością i troską.
— Czemu nie ma cię jeszcze na zajęciach? — zapytał, marszcząc brwi.
— Musiałem jeszcze z kimś porozmawiać. I nie pouczaj mnie teraz, że nie wolno się spóźniać, bo sam jesteś już spóźniony — westchnąłem, przewracając oczami.
— Mam zajęcia dopiero za pół godziny — oznajmił, na co jedynie znów westchnąłem, uśmiechając się i machając głową na boki.
— No tak, jak mogłem w ogóle wpaść na pomysł, że Oh Sehun spóźni się na zajęcia? — zaśmiałem się głośniej, wywołując tym samym na jego twarzy delikatny uśmiech. Dopiero jego entuzjastyczny pocałunek zdołał mnie uciszyć.
♡
— Przestań, Sehun — jęknąłem, kiedy po raz kolejny usłyszałem, jak bardzo nieodpowiedzialny jestem. — To tylko jedna godzina zajęć, poza tym i tak byłem już sporo spóźniony — odpowiedziałem, opierając się plecami o grube drzewo. Blondyn również podążył w moje ślady, po chwili wzdychając cicho i obejmując mnie swoim ramieniem.
— Właśnie, przez co się spóźniłeś? — zapytał, unosząc brew.
— Już Ci tłumaczyłem, że musiałem z kimś porozmawiać — odpowiedziałem, chcąc ominąć ten temat. Nie miałem zamiaru okłamywać Sehuna, bo doskonale wiedziałem, że nienawidzi Jongina i nie będzie zadowolony, jeżeli dowie się, że rozmawiałem z nim, spóźniając się na zajęcia. Naprawdę nie chciałem, aby był na mnie zły lub się denerwował. — Poza tym, ty dalej nie powiedziałeś mi, co było takie ważne dla ciebie o trzeciej w nocy — uniosłem brew, wprawiając Sehuna w małe zakłopotanie. Byłem ciekawy, co było na tyle poważne, aby wymykał się z domu o tak późnej godzinie i nie spał całą noc. To było do niego niepodobne, więc nie wiedziałem, czy się martwić.
— Wiesz, chyba nie powinienem Ci do końca mówić wszystkiego — powiedział, układając w zmyśleniu usta w dzióbek. — Po prostu Chanyeol ma teraz trochę problemów z innymi. Ukradli mu auto i musiałem mu pomóc.
— Z innymi, czyli? — zmarszczyłem brwi. — Ale nie pakujesz się w nic złego, prawda?
— Mówisz tak, jakbyś mnie nie znał, Lu — uśmiechnął się delikatnie, jednak widziałem, że jego oczy niespokojnie błądzą po wszystkim wokół, co oznaczało jedynie to, że jest zdenerwowany i czymś się przejmuje. — Jestem całkowicie bezpieczny i mam nadzieję, że ty też jesteś ostrożny. Nie zadajesz się ze złym otoczeniem, prawda?
— Nie, ostatnio widuję się tylko z tobą. Spotykam się z tobą częściej, niż z Baekhyunem — zmarszczyłem brwi. — Nie ufasz mi?
— Oczywiście, że ci ufam, Lu — powiedział, przekładając sobie moją nogę przez jego kolano. Jego dłoń delikatnie usadowiła się na mojej nodze, sunąc powoli w górę i w dół. — Ale nie ufam innym — spojrzał na mnie, patrząc mi głęboko w oczy. Nie wiedziałem, o co mu chodzi, jednak byłem pewny, że nie dzieje się nic dobrego. — Uważaj na innych, dobrze?
— Innych, czyli?
— Nie wiem, na przykład taki Jongin, Lay czy Kris — wymienił, a ja od razu delikatnie zesztywniałem. — Najlepiej w ogóle nie patrz im w oczy, nie rozmawiaj, nie odpowiadaj na zaczepki, dobrze?
— Sehun, o co chodzi? Dzieje się coś złego? — zapytałem, prostując się. Widziałem panikę w jego oczach, które zazwyczaj były opanowane i pozbawione jakiegokolwiek strachu, lęku czy też niepewności. — Wiesz, że możesz mi powiedzieć, prawda?
— Po prostu Chanyeol nie był ostrożny i ma teraz przez to spore kłopoty — powiedział, machając delikatnie głową na boki. — Jongin i reszta nieźle zabawiali się ważną dla niego osobą, a teraz wiedzą, że ja mu pomagam. Boję się, że coś ci zrobią — wyznał, mrugając niespokojnie powiekami. Ja natomiast w szoku patrzałem na niego, starając się uporządkować jakoś to wszystko w mojej głowie. — Wiedzą, że jesteś dla mnie najważniejszy i mogą to wykorzystać.
— Sehun... — powiedziałem, obejmując dłonią jego policzek. — Spokojnie, dobrze? Jestem przez cały czas przy tobie, nic mi się nie stanie. Oni nawet mnie nie znają, nie mają powodów, żeby cokolwiek mi zrobić.
To było moje pierwsze kłamstwo, jakie powiedziałem Sehunowi. Mimo tego, że zrobiłem to tylko i wyłącznie dla jego dobra, wiedziałem, że nie skończy się to dobrze.
Niestety w tamtym momencie nie wiedziałem, jak bardzo kłamstwo nas uzależnia.
B A E K H Y U N:
— Jak mam być spokojny? — załkałem, znów tryskając milionem łez ze zmęczonych oczu. — Chanyeol, oni mnie porwali, naćpali, upili i w dodatku nagrywali, jak tańczyłem przed nimi prawie nago! — wrzasnąłem, tracąc siły na cokolwiek. Bolało mnie gardło od ciągłego łkania i krzyku, oczy piekły mnie jak jeszcze nigdy, a głowa boleśnie pulsowała, co chwilę zmuszając mnie do picia litrów wody.
— Dobrze wiesz, że gdybyś się mnie słuchał i nie był tak naiwny, wszystko byłoby w porządku — odpowiedział, wymierzając w moją stronę palcem. — Baekhyun! Przecież Jongin jeszcze kilka dni temu prawie Cię zgwałcił, a ty po takim czymś tańczysz przed nim nago, pozwalając, aby wykorzystywał twój stan i dotykał? Kurwa! — wrzasnął, również tracąc cierpliwość. Na jego słowa rozpłakałem się jeszcze bardziej, wbijając swoje plecy mocniej w ścianę, na której się opierałem. Przyciągnąłem swoje kolana do klatki piersiowej, kiedy czerwonowłosy niespokojnie chodził po pokoju, wyrywając sobie włosy z głowy. — Potrafisz podejść do lwa w rękawicach małego kotka i mu uwierzyć, że jest niegroźny. Proszę cię, Bakehyun, ogarnij się wreszcie!
— To po co mnie tam w ogóle brałeś? — krzyknąłem. — Trzeba było mi powiedzieć, jak wygląda to miejsce. Od razu bym zaprzeczył.
— Dlatego mówiłem ci, że masz się mądrze ubrać — zaatakował mnie, znów wskazując na mnie palcem. Jego oczy wręcz płonęły, a wszystkie żyły nagle stały się widoczniejsze. Wiedziałem, że był okropnie zdenerwowany, lecz nawet nie odczułem strachu. To, co wydarzyło się jeszcze kilka godzin temu, dalej nie potrafiło do mnie dojść. Chciałem, aby to był sen. — Myślisz, że jak ubierzesz się wyzywająco, to nikt nie będzie cię zaczepiał?
— Dobra! Wiem, że to mój błąd, że poszedłem z Layem, ale to ty mnie tam zaciągnąłeś — warknąłem. — Nie wiedziałem, że może być taki niebezpieczny i że się z nimi przyjaźni!
— Po prostu następnym, kurwa, razem się mnie słuchaj, Baekhyun!
— A ty mnie nie zostawiaj, Chanyeol — załkałem, przecierając rękawem nos. — Po co mnie tam zostawiłeś? Po co mnie tam w ogóle brałeś?!
— Bo musiałem, kurwa! — wrzasnął, zaciskając mocno szczękę. — Czego ty nie rozumiesz? Mówiłem, że masz czekać przy barze i nie ubierać się, kurwa, wyzywająco! — dodał, uderzając pięścią w ścianę, z której po chwili spadło kilka ramek na zdjęcia, na których byłem ja i Luhan. Mój płacz się pogłębił. Potrzebowałem kogoś, kto mnie w tym momencie uspokoi i powie, że wszystko będzie dobrze. Wytykanie przez Chanyeola moich błędów tylko pogarszało sytuację. — Ale może tak właśnie lubisz, huh? — zapytał, znów odwracając się w moją stronę. — Może po prostu lubisz rozbierać się przed wszystkimi, co? Dawać się wszędzie dotykać, pozwalać, aby cię naćpali, a potem nagrywali i wreszcie zgwałcili.
— Słucham? — załkałem, z niedowierzaniem patrząc na rozwścieczonego Chanyeola. Nie chciało mi się wierzyć, że właśnie wypowiedział te wszystkie słowa, które spowodowały tylko mój mocniejszy płacz. — J-jak ty w ogóle możesz tak mówić? Nazywasz mnie dziwką?
— A co mi pozostaje do powiedzenia, kiedy widzę, co robisz, co? — prychnął, patrząc na mnie jak na kogoś niezasługującego na chwilę pocieszenia i troski. Jego wzrok w tamtym momencie powodował bolesne kłucie w okolicach klatki piersiowej i szybsze bicie serca. Nie chciało mi się wierzyć, że właśnie te słowa kieruje do mnie, do kogoś, kogo jeszcze kilkanaście godzin temu nazywał najpiękniejszym stworzeniem na ziemi. — Co powinienem zrobić? Jak mam nazwać twoje zachowanie?
— Powinieneś mnie, do cholery, pocieszyć i powiedzieć, że będzie dobrze! — wrzasnąłem, rzucając w niego poduszką, która leżała na ziemi. — Tymczasem wytykasz mi błędy, patrzysz jak na najgorszą szmatę i nazywasz mnie dziwką!
— A jak mam inaczej Cię nazwać, Baekhyun? — wysyczał, gestykulując w powietrzu rękoma. — Tylko jedno przychodzi mi na myśl — prychnął, machając na mnie dłonią.
— Powiedz to.
— Co?
— Powiedz mi, co tak naprawdę o mnie myślisz, Chanyeol — powiedziałem, czując, jak powoli każda część mnie obumiera, a serce przestaje powoli wykonywać swoje bicia. — Powiedz mi w twarz, że jestem dla ciebie zwykłą dziwką i wynoś się z tego domu.
— Jesteś żałosny, Baekhyun — prychnął śmiechem, machając na boki głową. — Żałosny i głupi.
Poczułem, jak coś we mnie pęka. Miałem wrażenie, że to wszystko jest tylko snem, a ja zaraz obudzę się z uśmiechem na twarzy i ramieniem Chanyeola, owiniętym wokół mojego ciała, że zaraz zejdziemy zjeść śniadanie, a czerwonowłosy zrobi mi moje ulubione naleśniki i znów powie, że jestem najpiękniejszym stworzeniem na ziemi, że cieszy się z mojej obecności i po prostu pocałuje mnie czule w wargi.
Rzeczywistość jednak była inna. Teraz Chanyeol, z ogniem w oczach, śmiał się ze mnie wraz z głosem szatana przy uchu i wykonywał jego polecenia, rzucając w moją stronę same wyzwiska. Jego wzrok był przepełniony pogardą i obrzydzeniem, a same jego ruchy były dla mnie lekceważące.
— Wiesz co? — odezwał się, znów spoglądając na mnie swoim okropnym wzrokiem. — Szkoda mi na ciebie czasu, który i tak już został zmarnowany na twoją osobę.
Po tych słowach opuścił mój pokój, zbiegając po schodach na dół. Nie potrafiłem nawet opisać swoich uczuć, bo miałem wrażenie, że właśnie przestałem czuć jakiekolwiek emocje.
Mój obraz zaczął robić się zamazany i miałem wrażenie, że ktoś właśnie odciął mi dostęp do tlenu, przez co już po chwili ostatnią rzeczą, jaką poczułem, było zderzenie się mojego czoła z podłogą.
♡
Westchnąłem cicho, z irytacją przyglądając się wskazówką zegara, które poruszały się wyjątkowo powoli, i tak denerwując mnie swoimi tykaniem. Możliwe, że to przez ciągłe siedzenie w domu, gdzie jedyną rzeczą, jaką słyszałem był mój własny płacz i żałosne łkanie. To wszystko przez to, że w dalszym ciągu nie mogłem pogodzić się ze słowami Chanyeola i tym, jak okropnie mnie potraktował. Specjalnie opuściłem cały tydzień szkoły, wmawiając mamie, że mój stan jest bardzo osłabiony i muszę odpoczywać. Nie dziwię się, że zgodziła się na moje opuszczanie lekcji, jeżeli sama własnymi rękoma podnosiła moje ciało z zimnej podłogi, kiedy zemdlałem po kłótni z Chanyeolem.
— Cześć, Baekhyun — usłyszałem wreszcie ciepły głos tuż nade mną, więc od razu podniosłem się z kanapy, spoglądając na blondyna. Naprawdę długi czas już nie widziałem Luhana i nie przypuszczałem, że jego twarz będzie aż tak bardzo promienna i uśmiechnięta, a oczy będą błyszczeć takim blaskiem. Musiałem przyznać, że byłem w małym szoku, który szybko został zastąpiony pewnego rodzaju smutkiem, kiedy chude ramiona chłopaka przyciągnęły mnie do siebie. — Długo się nie widzieliśmy — powiedział, gładząc moje plecy swoją dłonią.
— Tak, to prawda — przyznałem, przytulając się mocno do blondyna i wdychając jego przesłodki zapach. Dopiero w tamtym momencie zrozumiałem, jak bardzo mi go brakowało.
— Zamówiłeś już coś? — zapytał, odsuwając się ode mnie i lustrując mnie wzrokiem.
— Nie, czekałem na Ciebie — odpowiedziałem, czując lekką presję przez jego natarczywy wzrok na mojej osobie. Chciałem z nim porozmawiać, korzystając z okazji, że o wczesnych godzinach w Line Friend's jest naprawdę mało osób, chociaż w tamtym momencie zacząłem żałować, że się spotkaliśmy. Miałem znów jakieś dziwne przeczucia.
— Okej — uśmiechnął się, siadając na czerwonej kanapie naprzeciwko mnie. — Więc, czy coś się dzieje?
— A wyglądam, jakby coś się działo? — zapytałem, unosząc brew i niespokojnie uderzając palcami o drewniany stolik.
— Mam być szczery? — zapytał, przeglądając jednocześnie menu, co jakiś czas wbijając intensywnie we mnie swój promienny wzrok.
— Tak.
— Wyglądasz okropnie — przyznał, patrząc na mnie ze współczuciem, widocznym na całej twarzy. Nawet nie przejąłem się jego słowami, bo doskonale to wiedziałem. Od kilku dni byłem wrakiem człowieka. — Jakby stało się coś bardzo poważnego — dopiero w tym momencie doszło do mnie, jak mało Luhan wie. Przez ten cały czas, w którym ograniczyliśmy kontakt, działo się tyle strasznych rzeczy, przez które zwątpiłem, aby cokolwiek mu powiedzieć.
— Jest kilka rzeczy, o których nie wiesz — przyznałem, wzrokiem błądząc po pomieszczeniu. Zjawiało się tutaj coraz więcej roześmianych uczniów, którzy właśnie skończyli swoje zajęcia. Zawsze lubiłem w Line Friend's fakt, że jest tutaj tyle moich znajomych i młodych ludzi, jednak dzisiaj nie miałem ochoty na nikogo patrzeć. Wyglądałem okropnie, miałem zły humor, głowa mi pękała i w dodatku nie było mnie cały tydzień w szkole.
— Domyślam się — przyznał, unosząc brwi. — Więc może chcesz mi o nich powiedzieć? — przygryzłem mocno swoją wargę, kiedy Luhan wypowiedział to zdanie. Sam nie wiedziałem, czy powinienem mu cokolwiek mówić i przede wszystkim, czy chcę, aby cokolwiek wiedział.
— Może najpierw to ty powiedz mi co u ciebie — zmieniłem temat, pozwalając sobie na wymuszony uśmiech na twarzy, aby nie podejrzewał, że jest ze mną aż tak źle. Tak jak myślałem, Luhan szeroko się uśmiechnął, od razu się prostując. Naprawdę byłem ucieszony, że chociaż jemu się przez ten cały czas powodziło.
— Więc — zaczął, nachylając delikatnie do przodu, abym mógł lepiej go słyszeć. — Ja i Sehun jesteśmy od jakiegoś czasu razem — przyznał podekscytowany, nie mogąc powstrzymać swojego promiennego uśmiechu.
— Naprawdę? — zapytałem, również się uśmiechając. W głębi duszy jednak ta wiadomość sprawiła, że mój ból wzrósł. To była czysta zazdrość i nawet nie miałem problemu, aby przyznać się samemu sobie, że naprawdę zazdrościłem Luhanowi. Byłem ciekawy, jak to jest prowadzić spokojne życie z kochającym chłopakiem zaraz obok, który oczywiście nie traktuje cię jak zwykłą dziwkę.
Ale to przecież ja sam zasłużyłem sobie na miano dziwki.
— To świetnie, Lu — powiedziałem, starając się brzmieć jak najszczerzej.
— Tak, jestem naprawdę szczęśliwy, wiesz? — przyznał, opierając swoją głowę na zgiętym łokciu. — Sehun jest idealny. Czuję się przy nim taki... bezpieczny i ważny.
— Naprawdę się cieszę, Luhan — skłamałem. Moje uczucia były mieszane. Z jednej strony byłem szczęśliwy, że wszystko się mu udaje, a z drugiej zazdrościłem mu i czułem się jeszcze gorzej, przez fakt, jak nisko się stoczyłem. — Mogę cię o coś zapytać?
— Pewnie.
— Uprawialiście już seks? — zapytałem, prosto z mostu zadając nurtujące mnie pytanie.
— Słucham? — zakrztusił się, z rozbawieniem w oczach uważnie mi się przyglądając. — Czemu pytasz mnie o takie rzeczy, Baekhyun? — zmarszczył brwi.
— Czyli, że tak?
— Nie! Oszalałeś? — prychnął. — Przecież ja mam piętnaście lat, Baekhyun. Zresztą ty też.
— No tak, masz rację — przyznałem, czując swojego rodzaju zażenowanie. I tym razem nie było to spowodowane Luhanem, lecz moją puszczalską osobą. Czułem się jak śmieć.
— Sehun chce zaczekać, rozumiesz. Cieszy mnie to, bo przynajmniej wiem, że jestem dla niego ważny — uśmiechnął się, wręcz promieniując szczęściem.
— Zmieniłeś się — przyznałem, chcąc tym zdaniem jak najszybciej zniwelować ból, który zagościł w moim sercu.
— Co masz na myśli? — zmarszczył brwi.
— Sehun ma na ciebie dobry wpływ, wiesz? — powiedziałem, czując, jak łzy zbierają się w moich oczach. Pragnąłem kogoś takiego jak Sehun. Chciałem, oby ktoś mnie pilnował i się o mnie troszczył, nie pozwalał mi na tak bezmyślne i głupie wybryki, które zawsze źle się kończyły. — Cieszę się, że jesteście razem. Nie skończysz tak jak ja — uśmiechnąłem się smutno, wzruszając ramionami.
— Baekhyun, co się dzieje? — ponownie zmarszczył brwi, łapiąc delikatnie moją dłoń, która leżała na stole. — Powiedz mi, może pomogę.
— Nie — powiedziałem, machając na boki głową. Wyprostowałem się, przecierając delikatnie nos. Nie chciałem, aby mój wygląd się pogorszył jeszcze bardziej, szczególnie że coraz więcej uczniów pojawiało się w Line Friend's i większość z nich zwracała na mnie szczególną uwagę. — Po prostu... Proszę Cię, chociaż ty popraw mi dzisiaj humor, dobrze? Nie rozmawiajmy o problemach.
Mimo tego, że Luhan przez ostatni czas kompletnie mnie ignorował i odmówił mi pomocy po gwałcie Jongina, jego promienny uśmiech i chuda dłoń na mojej, sprawiły, że znów zagościła we mnie nadzieja.
Nadzieja do ludzi.
♡
— Tak, czekolada z wiśniami jest tutaj najlepsza — zaśmiał się Luhan, mieszając różową słomką w swoim napoju. — Pamiętasz, jak zawsze piliśmy razem coca-colę?
— Jak mógłbym zapomnieć? — zmarszczyłem brwi. — Przecież to była nasza tradycja, Luhan — uśmiechnąłem się, upijając kolejny łyk gorącej czekolady. Czułem szczere szczęście, które wypełniło we mnie pustkę po słowach Chanyeola. Luhan sprawił, że powoli przestałem o tym myśleć i nawet zacząłem się głośno śmiać, przypominając sobie z nim, co potrafiliśmy robić w wolne dni i jak bardzo głupie były to rzeczy.
— Tak samo, jak fakt, że na dworze jest niesamowicie gorąco, a my pijemy ciepłą czekoladę — zaśmiał się, co od razu szybko odwzajemniłem.
Naprawdę się cieszyłem, że wreszcie z nim jestem.
— Coraz więcej tutaj ludzi — zmarszczył brwi, rozglądając się po pomieszczeniu. — Będziesz zły, jeżeli zaraz Sehun do nas dołączy? — zapytał, wracając wzrokiem do mojej osoby. — Powinien kończyć za moment lekcje.
— Nie, w sumie to długo go nie widziałem — przyznałem, wzruszając ramionami.
— Świetnie — uśmiechnął się jeszcze szerzej, od razu wyciągając swój telefon, aby napisać wiadomość do swojego chłopaka.
Nie wiem, czy chciałem się po prostu dobić swoją samotnością, czy zobaczyć jak Luhan i Sehun są ze sobą szczęśliwi.
— Baekhyun — powiedział Luhan, kiedy po dłuższym czasie przeglądaliśmy swoje stare zdjęcia na Instagramie, śmiejąc się z pijanego Tao, lub brzydkiej twarzy Taeyeon. — Nie stresuje cię obecność Chanyeola, prawda? Czy dalej trzymasz się swojego głupiego wyzwania, hm? — zapytał, unosząc wysoko brew i patrząc na coś za mną.
Przez chwilę po prostu obserwowałem jego twarz, będąc pewien, że po prostu się przesłyszałem. Nie mogłem teraz widzieć Chanyeola, nie mogłem na niego spojrzeć, nie mogę nawet o nim myśleć.
— Słucham?
— Chanyeol tutaj jest — powtórzył, przenosząc swój wzrok z powrotem na mnie. — Pytam, czy dalej trzymasz się swojego wyzwania.
Chanyeol jest tutaj.
Chanyeol jest, kurwa, tutaj.
Moje serce automatycznie zaprzestało pracować, a myśli w mojej głowie szalały. Nie dopuszczałem do siebie nawet myśli, że zaraz mam go zobaczyć. Nie chciałem go w tym momencie znać, a co dopiero oglądać.
— Jesteś pewien, że to Chanyeol? — zapytałem, szybko mrugając. Chciałem, żeby był to tylko i wyłącznie nieśmieszny żart.
— No tak — powiedział, wychylając się delikatnie, aby lepiej widzieć. — Przecież widzę, jak obejmuje Jiwoo — zmarszczył brwi. — O! A teraz nawet na ciebie patrzy! — pisnął, zwracając na nas uwagę kilku osób, które obdarowały nas wybrednym spojrzeniem, po czym wróciły wzrokiem do swoich napoi lub deserów.
— Ciszej, Luhan — warknąłem, ciągnąc go za rękę, aby usiadł normalnie i nie zwracał na nas uwagi Chanyeola. — On nie może mnie widzieć, okej? Nie patrz nawet na niego, żeby czasem tutaj nie podszedł — wytłumaczyłem mu powoli, patrząc głęboko w jego oczy, aby zrozumiał raz i dobrze.
— On właśnie tutaj idzie, Baekhyun — oznajmił, znów patrząc w tamtą stronę.
— Kurwa, Luhan — pisnąłem cicho, czując, jak moje serce przestaje bić, aby przez następne kilka minut uderzać jak szalone. — Chodźmy stąd. Teraz — warknąłem, ściskając mocno jego dłoń.
— Spokojnie, Baekhyun — uśmiechnął się, mówiąc ciszej. — Przecież to tylko Chanyeol, nawet nie wie o twoim istnieniu.
Naprawdę chciałbym, żeby właśnie tak było.
— Cześć, Sehun — po chwili Luhan wstał z promiennym uśmiechem na twarzy, przytulając się do blondyna, który odwzajemnił jego gest. Nawet na chwilę nie spojrzałem w górę, w zamian tego zatkałem swoje usta ciepłą czekoladą i zacząłem przeglądać w telefonie dosłownie wszystko, byle nie spotkać na sobie wzroku Chanyeola.
— Cześć, Baekhyun — odezwał się Sehun, przez co byłem zmuszony podnieść swoją głowę znad ekranu komórki, starając się patrzeć tylko i wyłącznie na niego. — Uh, nie spodziewałem się, że też tutaj będziesz.
— Spokojnie, już idę — powiedziałem, wpuszczając na swoją twarz wymuszony uśmiech. — Muszę jeszcze uzupełnić lekcje i takie tam, rozumiesz — dodałem, powoli wstając z miękkiej kanapy. Czułem się okropnie, czując na sobie wzrok całej czwórki, w tym ten najgorszy, należąc do Chanyeola.
— Spokojnie, chyba źle mnie zrozumiałeś — powiedział, gdy już wychodziłem ze stolika. — Nie miałem na myśli tego, żebyś już sobie szedł.
— Nie, naprawd —
— Właśnie, chętnie z tobą posiedzimy — nagle dłoń Jiwoo znalazła się na moim ramieniu, ze sporą siłą na nie naciskając, aby znów usiadł, co niestety grzecznie uczyniłem. — Chwila rozmowy z dobrymi kumplami ze szkoły raczej nie zaszkodzi, prawda? — uśmiechnęła się sztucznie, a ja miałem ochotę jedynie się rozpłakać.
Kurwa.
Przysunąłem się jak najbliżej do okna, izolując się od reszty. Nie wierzyłem, że właśnie tak łatwo poddałem się Jiwoo. Nie miałem pojęcia, czy to przez moje zmęczenie, czy po prostu zanik odwagi przez Chanyeola. Wbiłem swoje spojrzenie w Luhana, który starał się zrozumieć, o co mi chodzi, kiedy para usiadła koło mnie, a udo Jiwoo stykało się z moim.
— To jak? — odezwała się pierwsza. — Co zamawiamy?
— Ja z Baekhunem już zamówiliśmy, nie patrzcie na nas — uśmiechnął się Luhan, siedzący naprzeciwko z Sehunem, który wbijał swoje spojrzenie w Chanyeola, aby później również obdarzyć mnie podejrzanym spojrzeniem. Nawet się z tym nie krył, a mój wymowny wzrok nawet nie podziałał. Dalej na mnie patrzył, lustrując całą moją twarz i nawet szyję.
— Oh, w taki —
— Jak się czujesz, Baekhyun? — nagle odezwał się Sehun, przerywając Jiwoo i tym samym zwracając uwagę wszystkich na mojej osobie.
— Słucham? — zmarszczyłem brwi, odzywając się najciszej, jak tylko mogłem. Czułem się niekomfortowo, nie chciałem, aby ktokolwiek zwracał na mnie w tym czasie uwagę.
— Pytam, jak się czujesz — powtórzył, dalej dziwnie mi się przyglądając. Widziałem, jak Luhan patrzy na niego niewyraźnie, zapewne również nie rozumiejąc.
— Um, dobrze — skłamałem, co chyba nie do końca mi wyszło. — A o co dokładnie Ci chodzi?
— Martwimy się o ciebie, Baekkie — usłyszałem odrażający głos Jiwoo tuż przy moim uchu, przez co mój żołądek automatycznie się skurczył. — A tak serio, wyglądasz po prostu okropnie.
— Przestań — skomentował Sehun, wreszcie przenosząc wzrok na Jiwoo. — Chciałem tylko zapytać, co u ciebie, Baekhyun. Długo nie było cię w szkole.
— Oh, tak. Racja — przyznałem, machając delikatnie głową. — Od następnego tygodnia już będę. Musiałem trochę... odpocząć.
— Przynudzacie strasznie — syknęła Jiwoo, trącąc mnie łokciem. — Idę coś zamówić, może się rozgadacie na sensowniejsze tematy, jak wrócę — po tych słowach wstała z kanapy, karząc Chanyeolowi dać jej przejść, co uczynił, po chwili przepuszczając blondynkę. Przełknąłem głośno ślinę, wiedząc, że czerwonowłosy siedzi tuż koło mnie, a jego noga prawie styka się z moją.
Nie pragnąłem jego bliskości, wręcz przeciwnie. Chciałem, aby już więcej nie pokazywał mi się na oczy. Nie myślałem nawet o tym, że gdyby nie on, prawdopodobnie zostałbym zgwałcony przez Jongina i resztę, która miała mnie za najgorszą szmatę i dziwkę. Nie myślałem o tym, że uratował mi życie i miał prawo do zdenerwowania, przez moje nieumyślne zachowanie.
Ale przecież mnie zostawił i nie odzywał się przez cały ten czas, prawda?
Nawet teraz, siedząc tuż obok niego, miałem wrażenie, że w ogóle się nie znamy. Czułem się dosłownie jak zwykłe powietrze, jakbym kompletnie go nie interesował i jakby nic między nami nie było, żadnego seksu, alkoholu, kłótni czy też zwykłej rozmowy.
Przez pewien moment nawet zapomniałem, gdzie tak właściwie jestem, dlatego zamrugałem parę razy, wsłuchując się w rozmowę, która toczyła się między resztą.
— Moment — powiedział Chanyeol, kiedy dzwonek w jego telefonie dał o sobie znać, a Luhan wraz z Sehunem na chwilę zatrzymali swoją konwersację.
Znudzony, znów wbiłem swój wzrok w szybę i wszystko naprawdę byłoby w miarę dobrze, gdyby dłoń Parka nie szturchnęła mojego kubka z czekoladą, która po chwili znalazła się na moich spodniach.
— Cholera — syknął, odkładając z powrotem kubek na stół i patrząc na moje spodnie. Ciepła ciecz spływała po całym moim udzie, brudząc jasny materiał i dłonie, które trzymałem na kolanach. — Przepraszam, kurwa.
I czemu do cholery, z wszystkich miliardów ludzi na świcie, musiał być to Chanyeol?
— Spokojnie, nic się nie stało — odpowiedziałem, chociaż czekolada wręcz mnie parzyła, a moje ulubione spodnie właśnie umierały. Miałem ochotę go zabić, szczególnie dzisiaj, kiedy naprawdę nie miałem humoru.
— Chodź, pomogę Ci to zmyć.
Ja pierdole?
___
hej, słoneczka.
na samym wstępie pragnę Was przeprosić za ten rozdział. ostatnio wena ze mną nie współpracuje, tak samo jak wszystkie moje chęci do pisania, jednak nie chcę, żebyście tyle czekali na nowe rozdziały, ugh.
mimo wszystko, mam nadzieję, że umiliłam wam w jakikolwiek sposób weekend tym rozdziałem, chociaż naprawdę mam do niego mieszane uczucia.
i zapraszam do "don't sleep at night"! obiecuję, że będzie gorąco - potrzebuję tylko do tego trochę czasu.
trzymajcie się ciepło, dbajcie o siebie i przede wszystkim się uśmiechajcie, dobrze? mam nadzieję, że jest u Was wszystko w porządku, naprawdę.
see u soon!
((ps. prawdopodobnie na jakiś czas wyląduję w szpitali i nie mam pojęcia, czy będę miała jakikolwiek dostęp do laptopa, więc bądźcie cierpliwi, oki?))
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro