Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♡twenty♡

tell me pretty lies, look me in the face

tell me that you love me even if it's fake

cause I don't fucking care 

Słów: 3050

C H A N Y E O L:

— Jiwoo, od zawsze wiedziałem, że nie grzeszysz wysoką inteligencją, ale to, co właśnie usłyszałem, przebiło wszystko — powiedziałem, patrząc z wyrzutem na blondynkę, która tylko prychnęła na moje słowa. — Czy ty naprawdę jesteś taka głupia? Sehun i skorpiony? Pomyśl czasem.

— Zamknij się już, Chanyeol — syknęła, upijając łyk zielonego drinka. Miałem osobiście dość tego miejsca. Byłem zmuszony siedzieć na czerwonej i twardej kanapie, wdychając okropny odór starej wódki, ciągle bojąc się o Baekhyuna. Miałem nadzieję, że nic mu nie jest i dalej siedzi na tym samym krześle, rozmawiając tylko i wyłącznie z Jaebumem. — To świetny pomysł, nie wymyślimy nic lepszego. Chyba że chcesz, aby Baekhyun do nas dołączył? — uśmiechnęła się wrednie, znów mocząc usta w alkoholu.

— Ani Sehun, ani Baekhyun się do tego nie nadają — prychnąłem, poprawiając swoją pozycję na siedzeniu. Tylko czerwone, neonowe lampy dawały jakiekolwiek oświetlenie, a złote zasłony były jedyną rzeczą, która izolowała nas od reszty starego klubu. — Musimy znaleźć kogoś lepszego. Taemin? — uniosłem brew, wreszcie wyciągając z tylnej kieszeni spodni papierosa, którego jak najszybciej odpaliłem. Musiałem się odstresować.

— Nie ma mowy, Taemin ma za dobre kontakty z Jonginem, nie można mu ufać. Przecież sam mi mówiłeś, że wkładał na siebie kurtkę węży, idioto — powiedziała, machając na boki głową. — Kurwa, Chanyeol. Jak zwykle coś spierdoliłeś — warknęła, wstając z kanapy. Ja natomiast jedynie ją obserwowałem, zastanawiając się jakim cudem jeszcze miesiąc temu mogłem uprawiać z nią seks. — Gdyby nie ta akcja z Jonginem to dalej by był u nas. Dobrze wiesz, że jest dobry w tych sprawach.

— Może znów daj mu dupy, będzie szansa, że wróci — prychnąłem, odchylając do tyłu głowę i wypuszczając gesty dym z buzi. — Chociaż, z takim tyłkiem to nie wiem, czy go przekonasz.

— Zamknij się, kurwa — warknęła, wyrywając mi z ust papierosa. Zaśmiałem się, widząc, jak jest zdenerwowana. Uwielbiałem patrzeć, jak jej twarz jest jeszcze brzydsza, gdy marszczy brwi lub nie może nad sobą zapanować. — Jak na razie przegrywamy, a dobrze wiesz, że nie możemy dać się wężom.

— Będziesz musiała coś wymyślić — wzruszyłem ramionami, patrząc, jak blondynka zaciąga się moim papierosem i znów siada na kanapie naprzeciwko mnie. — Ty mnie w to wciągnęłaś, to teraz mnie z tego wyciągniesz.

— Mylisz się, Chanyeol — zaśmiała się. — Mam twoją seks taśmę z Baekhyunem. Naprawdę pieprzyłeś go w tym samym miejscu, kiedy kilka dni wcześniej to my się tam zabawialiśmy?

— Tak, dokładnie w tym samym miejscu — prychnąłem. — Nie wiem jakim cudem mogłem uprawiać z tobą seks, nawet nie dorównujesz Baekhyunowi do pięt.

— Nie zniosę cię dłużej, Yeol — warknęła, gasząc papierosa na stole. — Naprawdę chcesz, żeby te nagrania były wszędzie?

— Rób co chcesz, Jiwoo — prychnąłem, wstając z kanapy. — Ale doskonale cię znam, nie zrobisz tego.

— Jeszcze się zdziwisz, Chanyeol.

— Ja dopiero się rozkręcam — zaśmiałem się, nakładając na swoje barki skórzaną kurtkę. — A teraz wybacz, Baekhyun na mnie czeka.

B A E K H Y U N:

— Naprawdę? — zaśmiałem się głośno, znów zaciągając się duszącym mnie dymem. Nie miałem już pojęcia, gdzie jestem i co robię, ale bardzo mi się to podobało. Martwił mnie jedynie brak Chanyeola przy stole wraz z innymi, bo doskonale pamiętałem, jak jechaliśmy tutaj jego autem.

— Tak, szczególnie twoje uda — uśmiechnął się do mnie, delikatnie łapiąc mnie za nogę. — I szczególnie w tych spodniach.

— Ale są niewygodne — jęknąłem słodko, opierając swoje czoło na ramieniu Laya, który w dalszym ciągu podawał mi do ust dziwnego skręta, mówiąc, że to ostatni raz.

— Zawsze możesz je ściągnąć — zaśmiał się, przejeżdżając dłonią po całej długości mojej nogi. Słyszałem w głowie jeden wielki szum, moja krew wręcz mnie parzyła, tak samo, jak przełyk, od za dużej ilości alkoholu i trującego dymu. Nie wiedziałem nawet, gdzie dokładnie jestem, widziałem tylko kilku innych ludzi oprócz Laya i wielkie, czarne kanapy, na których siedzieliśmy. Głośna muzyka pobudzała moją adrenalinę, przez co wlewałem w siebie jeszcze więcej alkoholu i sięgałem po wszystkie rzeczy, jakie dawał mi chłopak.

— Chcę zatańczyć, Lay — jęknąłem, siedząc na jego kolanach. Było mi gorąco i duszno, jednak zamiast choć na chwilę się przewietrzyć, wybierałem kolejne drinki i skręty, jakie tylko dostawały się do moich spragnionych ust.

— Wiesz, że Baekhyun to same problemy, Lay? — odezwał się ktoś koło nas. Nie interesowało mnie zbytnio z kim tutaj jesteśmy i kto to mówił, bo nawet nie rozumiałem połowy słów.

— Daj spokój, Kris — zaśmiał się, patrząc gdzieś w bok. Zmarszczyłem brwi, kojarząc imię, które wypowiedział Lay, jednak nie przykułem do tego zbyt wielkiej uwagi. — To tylko jeden taniec, prawda Baekhyun?

— Oczywiście — uśmiechnąłem się, przygryzając delikatnie wargę.  

♡ 

  Naprawdę nie obchodził mnie fakt, że tańczymy zbyt erotycznie, a moja miednica porusza się jak nigdy wcześniej. Nie wiedziałem, co się działo, czułem jedynie ręce Laya na moich biodrach i głośną muzykę, która jedynie mnie pobudzała. Co jakiś czas chłopak szeptał mi do ucha rzeczy, które bardzo mnie rozbawiały, jednak po cichych sapnięciach lub śmiechu, kompletnie zapominałem ich sensu oraz treści.

— Kto by pomyślał, że taki grzeczny Baekhyun zamieni się w narkomana — zaśmiał się nisko do mojego ucha, kiedy znów zaciągnąłem się duszącym dymem. W odpowiedzi jedynie głośno sapnąłem, wypuszczając z st dym i ocierając mocniej swoimi pośladkami o krocze chłopaka, w rytm muzyki, która stawała się coraz bardziej zmysłowa. Moje włosy były delikatnie mokre od potu, moje ciało było rozpalone, a umysł szalał i już nie wiedziałem, czy to przez prochy, jakie brałem czy przez ciągły hałas i brak tlenu w klubie.

Nawet nie zakodowałem momentu, w którym dłonie chłopaka wprosiły się pod moją koszulkę, błądząc po nagiej skórze. Moja głowa zaczęła wirować, stałem się jakby słabszy i mniej świadomy tego, co właśnie się dzieje. Miałem ochotę zejść już z parkietu, kiedy kolejne piosenki mijały, a moje biodra dalej poruszały się w tak grzeszny sposób.

— Daj — sapnąłem cicho, kiedy chłopak droczył się ze mną, kusząc mnie różową tabletką. Nie wiedziałem, co to mogło być, ale czułem, że jeżeli tylko to połknę, poczuję się lepiej. Jego dłonie mocno wbiły się w moje biodra, odwracając mnie przodem do siebie. Mogłem dostrzec, jak bardzo przekrwawione są jego oczy, jednak byłem pewny, że moje wyglądają jeszcze straszniej niż te jego, które wpatrywały się dokładnie w moje całe ciało.

— Musisz sam sobie to wziąć — uśmiechnął się, przekrzykując muzykę, po czym włożył kusząco wyglądającą tabletkę do ust. Moja głowa boleśnie pulsowała, pragnąłem wrócić do stanu, w którym wszystko wydawało się zabawne i kolorowe, a najmniejszy ból opuścił moje ciało. Dlatego po cichym parsknięciu wpiłem się w suche wargi Laya, dalej machając na boki biodrami do muzyki. Nasze języki ocierały się o siebie, a gdy tylko poczułem tabletkę w jego ustach, sprawnym ruchem przerzuciłem ją językiem do swoich warg, szybko ją połykając. Uśmiechnąłem się słodko do chłopaka, kiedy chciał ponowić pocałunek, zdecydowanie mu na to nie pozwalając.

Nie całował tak dobrze, jakbym tego chciał.

— U góry są pokoje, mam coś mocniejszego — oznajmił, przygryzając wargę. — Skusisz się?

S E H U N:

— Boże, po co mi te wszystkie galerie sztuk, kiedy mogę patrzeć na ciebie? — mruknąłem, zaczesując delikatnie kosmyk włosów Luhana za ucho. Blondyn na ten gest uśmiechnął się słodko, wtulając się we mnie jeszcze bardziej.

— Przestań, Sehun — mruknął, owiewając moją szyję ciepłym powietrzem. — Zawstydzasz mnie takimi słowami.

— Mam kłamać? — uniosłem brew, wciągając zapach jego miękkich włosów. — Dobrze wiesz, że nienawidzę i nie toleruję kłamstwa, Lu. A ty jesteś najpiękniejszym stworzeniem na świecie. 

— Przestań! — jęknął, śmiejąc się cicho pod nosem. Ja również się zaśmiałem, oplatując swoje ramiona mocniej wokół jego kruchej talii. Przyciągnąłem go do siebie, podnosząc jego głowę dwoma palcami. Uwielbiałem patrzeć na jego duże, świecące się oczy oraz te malinowe, delikatne wargi. — Mogę cię pocałować, prawda? — zapytałem, wpatrując się w jego piękne usta, nie myśląc o niczym innym, tylko o ich słodkim smaku.

— Nie musisz pytać mnie o takie rzeczy, Sehun — zaśmiał się uroczo, podnosząc się na łokciach. Odwzajemniłem jego uśmiech, po czym powoli przyłożyłem swoje usta do tych jego, składając na nich przyjemny, powolny pocałunek. Automatycznie po całym moim ciele przeszły przyjemne dreszcze, przez co przyciągnąłem delikatnie ciało Luhana bliżej siebie. Słodki smak jego ust powodował motylki w moim brzuchu i chęć pozostania w takiej pozycji do końca mojego życia.

Czułem, że aby przeżyć, wystarczy mi tylko i wyłącznie jego obecność.

— Wiesz — zacząłem, odrywając się na chwilę od jego warg i owijając go szczelniej grubym kocem. — Gdybym tylko mógł, cofnąłbym czas i sprawił, że nasz pierwszy pocałunek będzie inny — powiedziałem, żałując dnia, kiedy napadła mnie niewyobrażalna złość. Zamiast kilka razy mocniej uderzyć Jongina w twarz, wolałem wyżyć się na uroczych ustach Luhana, całując go w szkolnej łazience. I naprawdę nie byłem w stanie sobie tego wybaczyć.

— Za każdym razem mam wrażenie, że to nasz pierwszy pocałunek — zaśmiał się, wpuszczając na swoje policzki odrobinę czerwieni. — Zawsze jest tak samo ekscytująco, a smak twoich ust za każdym razem mnie zaskakuje na nowo.

Uśmiechnąłem się na jego słowa, zataczając kciukiem relaksujące kółka na jego gładkich plecach.

— Uwielbiam cię, Lu — szepnąłem, znów łącząc nasze wargi i znów czując to rewelacyjne uczucie, jakie mnie wypełniło. — Jesteś pewny, że nie jest ci zimno? — zapytałem. — Mogę wstać i podwyższyć ogrzewanie.

— Spokojnie — uśmiechnął się. — Kiedy leżysz obok, jest mi najcieplej — oznajmił, wtulając głowę w mój nagi tors. Pocałowałem jego włosy, znów zaciągając się jego pięknym zapachem. Czułem pełnię szczęścia i byłem pewny, że gdy zgaszę lampkę, stojącą obok, wszytko będzie tak samo. Ja, Luhan wtulający się we mnie i ciepły koc, którym byliśmy przykryci.

Jednak tym razem coś zrujnowało nasze plany.

— Nie odbierasz? — zapytał, kiedy zignorowałem dzwoniący telefon, przytulając jedynie Luhana do siebie mocniej.

— Nie mam zamiaru już z nikim rozmawiać, teraz liczysz się tylko ty — odpowiedziałem, gasząc lampkę i zupełnie ignorując komórkę. Naprawdę liczyłem na to, że dotrzymam swojego słowa, jednak gdy mój dzwonek rozbrzmiał trzeci raz, warknąłem cicho, wreszcie odbierając połączenie. — Tak, słucham?

— Sehun, czy ty nie możesz chociaż raz odebrać za pierwszym razem?

— Kto mówi? — zmarszczyłem brwi, nie mogąc rozpoznać zdyszanego głosu osoby po drugiej stronie.

— Chanyeol.

— Coś się dzieje? — zapytałem, dając Luhanowi znak głową, że wszystko dobrze, gdy spojrzał na mnie podejrzliwie.

— Kurwa, tak. Ukradli mi samochód, rozumiesz? Ukradli mi, kurwa, samochód i Baekhyuna — warknął do słuchawki. — Jebane węże!

— Chanyeol, uspokój się, dobra? Jaki samochód, co ty w ogóle gadasz? Znów coś brałeś?

— Nie, Sehun, do kurwy nędzy. Możesz tutaj przyjechać? Błagam, nie zostawiaj mnie teraz.

— Gdzie jesteś? — westchnąłem.

— Port.

— Nie ma mowy, nawet o tym nie myśl, Chanyeol — od razu zaprzeczyłem, wiedzą, że takie miejsca to tylko i wyłącznie kłopoty. — Poza tym, jestem teraz z Luhanem. Trzeba było spokojnie siedzieć w domu, a nie pakować się do portu.

— Kurwa, dobrze. Ja to rozumiem, Sehun. Tylko co ty byś zrobił, jeżeli ktoś z węży porwałby Ci Luhana, hm? — zapytał. Opuściłem wzrok na swój tors, patrząc, jak blondyn bawi się moim brzuchem, w zabawny i delikatny sposób jeżdżąc po nim opuszkami palców. I nawet nie musiałem zastanawiać się nad odpowiedzią.

— Zabiłbym.

— No widzisz? — odpowiedział. — Więc błagam, pomóż mi i przyjedź po mnie. Obiecuję, że to zajmie mniej niż godzinę.

Idiota.  

  ♡ 

  — Nic już nie rozumiem — powiedziałem, starając się przybrać jak najspokojniejszy ton głosu. Sam byłem nieco zdenerwowany całą tą sytuacją, ale na pewno nie tak bardzo, jak Chanyeol, który wręcz warczał ze złości. — Spokojnie, dobrze? Gdzie mam jechać?

— Kurwa! — krzyknął, wyrywając sobie włosy z głowy. — Zabiję ich, przysięgam.

— Chanyeol — powtórzyłem, łapiąc przyjaciele za ramię i delikatnie je ściskając. — Gdzie mam jechać?

— Do węży — odpowiedział, zaciskając w złości wargi. — I błagam, pospiesz się. Zabiję ich, kurwa.

— Spokojnie — powiedziałem, dodając gazu. Wyjechałem pośpiesznie spod klubu, kierując się w stronę kolejnego miejsca, którego nienawidziłem.

— Mów coś do mnie, Sehun. Zajmij mnie czymś — warknął, wiercąc się na siedzeniu. — Co u Luhana? Gdzie on teraz jest?

— W moim domu, musiałem go na chwilę zostawić — odpowiedziałem spokojnie, nie spuszczając wzroku z jezdni. Uśmiechnąłem się na samą myśl, jak blondyn leży teraz w moim łóżku, wtulając się w szary, puchowy koc. Miałem nadzieję, że jego słodki zapach przesiąknie materiał, abym każdej, samotnej nocy mógł o nim myśleć jeszcze intensywniej. — Dlatego chcę to załatwić jak najszybciej i do niego wrócić.

— Układa wam się, prawda?

— Myślę, że tak. Wszystko jest wręcz idealnie — uśmiechnąłem się, zmieniając bieg. — On jest idealny.

— To dobrze, że układa się chociaż tobie — prychnął. — Ja ciągle wpakowuję się w niezłe bagno.

— Chodzi o Baekhyuna? — zapytałem, na chwilę odrywając wzrok od jezdni.

— Tak, powinienem już dawno to zakończyć.

— Czemu?

— Bo z każdym dniem narażam go na siebie jeszcze bardziej.

— To może przestań kłamać?

— Nie potrafię, Sehun — westchnął, machając głową na boki. — Nie potrafię.

A ja doskonale go zrozumiałem, znając go zbyt dobrze.

B A E K H Y U N:

  Głośny śmiech wydostał się z moich ust, kiedy prawie spadłem z dachu starego bloku, wydzierając się na całe gardło.

Nie miałem pojęcia, gdzie znajduje się moja koszulka i czemu moje włosy są całe mokre od lepkiej substancji, ale bawiłem się jak nigdy wcześniej. Wszystko przed moimi oczami wirowało, widziałem przeróżne kolory, które migały co jakiś czas, wpędzając mnie w dziwny stan.

Nie miałem pojęcia, czemu znajduję się na dachu jakiegoś wysokiego budynku i czemu właśnie ocieram się o udo Jongina, kręcąc tyłkiem na prawo i lewo.

Said, Lil bitch, you can't fuck with me if you wanted to — zacząłem rapować, trzęsąc swoimi pośladkami i udami. Co chwilę wydzierałem się na całe gardło, krzycząc randomowe słowa jakiejś piosenki. — These expensive, these is red bottoms, these is bloody shoes! Jongin, czemu nie śpiewasz ze mną? — zapytałem, odwracając głowę do chłopaka, który siedząc na jakimś uniesieniu, palił kolejnego skręta, a jego oczy wyglądały dokładnie tak, jakby krew miała zaraz z nich wypłynąć wodospadem.

— Wolę na ciebie patrzeć — odpowiedział, mówiąc strasznie powoli. Ja jedynie się głośno zaśmiałem, opierając swoje dłonie na barierkach i kręcąc tyłkiem jeszcze bardziej. — Wyglądasz doskonale.

— Daj — powiedziałem, wyciągając dłoń w stronę jego kieszeni, wiedząc, że ma tam cały woreczek tabletek. — Proszę.

— Musisz zasłużyć, baby — powiedział, wypuszczając na moją twarz dym, gdy odwróciłem się przodem do niego. Uśmiechnąłem się, siadając na jego kolanach, po czym przygryzłem wargę. Wszystko wydawało mi się tak bardzo zabawne i ekscytujące, zupełnie tak, jakbym poznawał świat na nowo.

— Mogę dla ciebie zrobić wszystko — odpowiedziałem, przybliżając swoją twarz bliżej jego. Wzrok Jongina był wręcz przerażający, szczególnie przez przekrwawione oczy, które z każdą minutą robiły się coraz bardziej czerwone.

— Mamy! — do moich uszu dobiegł zduszony krzyk, a kiedy odwróciłem głowę do boku, zobaczyłem sylwetkę Krisa i Laya, którzy rozpływali się w moich oczach wraz z najróżniejszymi kolorami. Uśmiechnąłem się szeroko, kiedy dostrzegłem w ich rękach kolejne butelki alkoholu. Entuzjastyczny krzyk opuścił moje usta, kiedy dwójka chłopków stanęła obok nas, od razu podając mi całą butelkę soju do rąk.

— Dobra robota, chłopcy — zaśmiałem się słodko, zagryzając mocno wargę, kiedy starałem się uporać z korkiem od butelki. Poczułem, jak czyjeś usta mocno ssą skórę na mojej szyi, a para czyiś dłoni zaciska się na moich biodrach, jednak czując to, jedynie się głośno zaśmiałem, przykładając gwint butelki do warg.

— Chcesz więcej? — zapytał mnie Lay, mocno obracając moją twarz w swoją stronę. Mój obraz był rozmazany, jednak mogłem dostrzec, jak chłopak kładzie na swoim języku kusząco wyglądającą tabletkę. I nie byłbym w tamtym momencie sobą, jeżeli nie złączyłbym naszych ust, znów kradnąc mu narkotyk z ust. Uniosłem swoje biodra nieco wyżej, dalej siedząc na kolanach Jongina i dalej czując czyjś dotyk na każdej części mojego ciała. Uśmiechnąłem się do Laya, z mlaśnięciem odrywając swoje usta od jego warg. Znów upiłem spory łyk alkoholu, aby tabletka, którą połknąłem, nie utknęła w moim gardle.

— Może byś się nam jakoś odwdzięczył za tak dobrą zabawę, co? — odezwał się Kris, który stał za mną i ściskał mocno moje posiniaczone biodra. Zaśmiałem się głośno na jego kuszące słowa, machając ochoczo głową.

— A co chcielibyście dostać? — uśmiechnąłem się słodko, odchylając do tyłu głowę, kiedy usta Jongina przyssały się do mojej szyi.

— Ciebie.

A ja jedynie znów się słodko uśmiechnąłem, przygryzając mocno wargę.  

 C H A N Y E O L:

  — Tutaj, Seh —

Stanąłem jak wryty, kiedy cały zdyszany wbiegłem na dach klubu, pędząc po schodach jak nigdy. Jednak widząc widok, jaki miałem przed sobą, wiedziałem już, że się spóźniłem.

— O kurwa — powiedział Sehun, który równie zdyszany co ja, stanął obok mnie. Mogłem się założyć, że to był pierwszy raz, kiedy użył jakiegokolwiek wulgaryzmu, ale nie dziwiłem się mu.

Baekhyun, bez koszulki i ze spodniami opuszczonymi do kostek, opierał się o zardzewiałe i niesprawne barierki, kręcąc zmysłowo i powoli swoimi biodrami. Jego włosy był całe sklejone ze sobą, twarz była wyjątkowo czerwona i mimo tego, że był praktycznie nagi, a na dworze nie było wcale ciepło, mogłem dostrzec kropelki potu na jego skroni. Potem zobaczyłem Krisa, Laya i Jongina, którzy wręcz ślinili się do tego widoku, obserwując jak Baekhyun sprawnie kręci swoim tyłkiem, pokrytym czerwoną, koronkową bielizną i przygryza opuchnięte usta, odchylając głowę do tyłu.

Najgorsze było jednak to, że krzyczeli do niego sprośne rzeczy i dotykali jego ciało, kiedy Kris trzymał w ręce telefon, świecąc fleszem na blondyna i nagrywając go.

— Baekhyun! — krzyknąłem, wreszcie przerywając im zabawę i zwracając na siebie uwagę. Czułem, jak temperatura mojego ciała wzrasta, tak samo, jak adrenalina, która przyspieszyła krążenie mojej krwi. Widziałem, jak wszyscy spojrzeli na mnie z przerażeniem, oprócz Baekhyuna, który uśmiechnął się do mnie słodko, machając do mnie ręką.

— Channie! Chodź tu do nas, kochanie!

Widząc, w jakim jest stanie, podciągnąłem jedynie swoje rękawy, podając Sehunowi telefon, aby się nie zbił. Chłopak jednie zmarszczył brwi, patrząc na mnie, jednak zignorowałem go, kierując się prosto w stronę świętej trójcy gwałcicieli.

— Zabiję was, kurwa.

_____ 

hi, słoneczka!

i będzie mi baaardzo milutko, jak oczywiście skomentujecie ten rozdział. 

(i nie bierzcie nigdy narkotyków, chyba że chcecie skończyć tak żałośnie jak Baekhyun.)

ps. szykuję dla Was najlepszego smuta w mojej historii, więc mam nadzieję, że jak tylko go dodam to będziecie czytać, buzii

trzymajcie się cieplutko i uważajcie na siebie! 

see u soon, bby!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro