Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♡nine♡

Słów: 2200

- Luhan?! - krzyknąłem, kiedy dzwonek przy drzwiach zadzwonił, a one same z hukiem uderzyły w Chanyeola, który szedł za mną. Zwróciłem na siebie uwagę praktycznie wszystkich klientów i pracowników, jednak Luhan wraz z Sehunem byli zbyt zajęci sobą, żeby mnie zauważyć. 

Byłem zdenerwowany. Ale kto by nie był, kiedy podczas całego, okropnego dnia jego przyjaciel zabawiał się z jakimś chłopakiem w herbaciarni? I to w dodatku mojej ulubionej i przy moim ulubionym stoliku? Tak nie mogło być. 

- Luhan, czy ty mnie do cholery słyszysz? - warknąłem, kiedy wreszcie znalazłem się przy jego stoliku, przechodząc przez całą herbaciarnię. Było tutaj sporo osób ze szkoły, głównie dlatego, że lekcje dawno się skończyły, a Line Friends było częstym miejscem spotkań. Oparłem ręce o ich stolik, jednocześnie wreszcie zwracając na siebie ich uwagę. Sehun spojrzał na mnie, powoli odsuwając się od Luhana, który w przeciwieństwie do niego, był przerażony. 

- Baekhyun? Nie masz czasem sesji? - zapytał, jąkając się przy moim imieniu. 

Wdech i wydech, Baekhyun. Wdech i wydech. 

- Nie, tak się składa, że zdążyłem dzisiaj pokłócić się z Chanyeolem, zemdleć, zaliczyć wizytę u pielęgniarki, rozmawiać z Krisem, całować się z Krisem, oglądnąć walkę Chanyeola z Krisem, pokłócić się z Krisem, jechać z autem z Chanyeolem, który nie ma prawa jazdy i przede wszystkim wydzwaniać do ciebie milion razy - powiedziałem na jednym wydechu, z każdym słowem pochylając się jeszcze bardziej nad Luhanem. Jego oczy były niesamowicie wielkie, a usta szeroko rozwarte, chociaż ja z mordem w oczach zapewne nie wyglądałem lepiej.

- Czekaj...Co? - pisnął, znów zwracając na nas uwagę wszystkich w sali. Ja natomiast westchnąłem głośno, przewracając oczami. Teraz zamiast zmęczenia czułem jedną wielką złość i rozgoryczenie, naprawdę. 

- Sehun? - zanim zdołałem cokolwiek powiedzieć, koło mnie pojawił się Chanyeol, przez co od razu poczułem ten cudowny zapach, zapewne już mój ulubiony. 

- Chanyeol? Co jak co, ale Ciebie się tutaj nie spodziewałem - Sehun zmarszczył brwi, poprawiając swoje okulary. Musiałem przyznać, że był naprawdę przystojny, szczególnie kiedy zakładał te szare, obcisłe koszulki, które Luhan wręcz uwielbiał. 

- Tak, Line Friends to zdecydowanie ostatnie miejsce, w którym bym się pojawił - zaśmiał się, drapiąc się po głowie i rozglądając po pomieszczeniu. Spojrzałem na niego, dosłownie gromiąc go wzrokiem. 

Nikt nie miał prawa mówić tak o Line Friends, szczególnie w moim towarzystwie. 

- Usiądźcie - zalecił Sehun, wskazując nam dwa, wolne krzesła, które wyglądały zupełnie tak, jakby o początku na nas czekały. Bez większego zastanowienia usiadłem naprzeciwko Sehuna, po chwili czując jak moje udo styka się z nogą Chanyeola, który usiadł obok mnie. 

Za blisko, zdecydowanie za blisko. 

Starając się ignorować bliskość Chanyeola, spojrzałem na stolik, na którym stały dwa, duże kubki, do połowy opróżnione. Luhan oczywiście zamówił białą czekoladę z malinami, natomiast Sehun pił coś, czego nie udało mi się zidentyfikować. Jestem pewien, że znałem całe meni Line Friends, ale chyba musiałem jeszcze trochę poćwiczyć. 

- Długo tutaj jesteście? - zapytałem, kiedy między nami panowała niezręczna cisza. Widziałem, że Luhan był zdenerwowany, jednak zastanawiało mnie czy tym, że byłem na niego zły, czy tym, że nakryłem go tutaj z Sehunem. Nie miałem nic przeciwko ich gierką, ale nie pozwolę, żeby Sehun zajął moje miejsce i zabrał mi całego Luhana. 

A coś czułem, że właśnie tak to się skończy. 

- Nie, jakoś pół godziny temu - odpowiedział Luhan, wreszcie podnosząc na mnie swój zagubiony wzrok. Coś było nie tak, byłem tego pewien. - Chcieliśmy się schować przed chmurami, byłem pewny, że zaraz zacznie padać - mówiąc to, wskazał na wielką, szklaną szybę, po której leniwie spływały krople deszczu. Dopiero teraz zauważyłem, że zaczęło dość mocno padać. - Co takiego się stało, że zemdlałeś? Odwołali wam sesję?

Świetnie.

- Zapytaj się Chanyeola - mruknąłem jedynie w odpowiedzi, rozglądając się po sali. Atmosfera między nami wszystkimi była zdecydowanie zbyt napięta, więc postanowiłem zamówić sobie duży kubek gorącej czekolady z wiśniami w winie. Nawet nie myślałem ile kalorii to ma, chciałem po prostu jak najszybciej zanurzyć swoje usta w gorącej czekoladzie. 

- Baekhyun po prostu gorzej się poczuł - wzruszył ramionami, co spotkało się z moim głośnym prychnięciem. Czy on naprawdę to powiedział? Pewnie, przecież ja tylko gorzej się poczułem, nic więcej się nie działo. 

Nic. 

- Pójdę na chwilę do łazienki - oznajmił Luhan, zaraz po tym jak napił się swojej czekolady, zapewne już chłodnej. - Sehun, mógłbyś iść ze mną? Wy w między czasie możecie coś zamówić - powiedział, uśmiechając się do mnie zbyt szeroko, co okropnie mnie przeraziło. 

Co tu się do cholery dzieje?

- To jak? - odezwał się Chanyeol, kiedy ja wzrokiem odprowadzałem Sehuna i Luhana, idących do łazienki. Zastanawiało mnie tylko, co oni tak właściwie mają w głowach i o co im chodzi. Miałem wrażenie, że wszyscy dzisiaj oszaleli, tylko ja pozostałem normalny. - Zamawiasz coś? - zapytał, jednocześnie bezwstydnie kładąc swoją dużą i cholernie ciepłą dłoń na moim udzie. Przełknąłem głośno ślinę, czując jak jego ciepło wypala dosłownie we mnie dziurę. W dodatku jego bliskość i niski głos wcale mi nie pomagał. 

- Mógłbyś mi powiedzieć, co ty robisz? - zmarszczyłem brwi, nie chcąc ignorować jego dotyku i udawać, że jest mi to obojętne, bo i tak by mi to nie wyszło. Spojrzałem na jego twarz, widząc po raz kolejny ten okropny, szatański uśmiech na jego twarzy. 

- Nic, po prostu pytam, czy masz na coś ochotę.

- Chodziło mi o rękę - odpowiedziałem, wskazując swoją dłonią na moje udo. Wypowiedziałem to zdanie z wielkim trudem, mając wrażenie, że ręka Chanyeola z każdą sekundą zaciska moje udo bardziej. 

- Wybacz, po prostu trudno jest się oprzeć, kiedy siedzisz tak blisko - zaśmiał się, patrząc mi głęboko w oczy. Ja jednak w zawstydzeniu odwróciłem wzrok, wbijając go w dębowy stolik. 

Czy on naprawdę to powiedział?

Boże, powiedz, że się przesłyszałem. 

Czułem jak czerwone rumieńce wkradają się na moje policzki, jednocześnie podwyższając znacznie całą temperaturę w pomieszczeniu. 

- Poza tym, rzadko kiedy ma się okazję dotykać takich ud - dodał, ściskając je mocniej.

Może i byłem dziewicą i nie wiedziałem, jak to jest uprawiać seks, ale jeżeli stosunek ma być przyjemniejszy niż dłoń Chanyeola na moim udzie i jego sprośne komentarze, wypowiadane tym przeklętym, niskim głosem - na pewno podczas stosunku zejdę na zawał pięć razy pod rząd. Jestem tego pewien. 

Przełknąłem głośno ślinę, dalej nie patrząc w jego oczy. Jednak nawet odwrócenie głowy nie pomagało, bo dalej czułem jak jego wzrok skanuje całe moje ciało, od stóp po czubek głowy. 

Pomocy.  

- Okej, jaki jest twój cel? - zapytałem, wreszcie zbierając w sobie odwagę. - Czemu to robisz?

- To? - zapytał, mocniej ściskając rękę na moim udzie, jednocześnie umieszczając ją zdecydowanie za blisko mojego krocza. Nie mogłem się opanować, wydobywając z siebie ciche mruknięcie. Pogrywał sobie ze mną i to zdecydowanie za bardzo. 

To nie tak miało wyglądać, to ja miałem zdobywać Park Chanyeola, nie on mnie. Za łatwo się mu poddawałem, ale jego dotyk był tak bardzo przyjemny, że nie potrafiłem się opanować.

- No proszę, Baekkie - mruknął, przybliżając swoją twarz zbyt blisko do mojego ucha, przez co czułem jego parzący oddech na mojej szyi. Moja klatka piersiowa znacznie się podniosła, a ja mocno się wyprostowałem, chcąc mieć jeszcze jakąkolwiek kontrolę nad moim ciałem. Czułem, że w każdej chwili mogę się na niego rzucić. - Nie przypuszczałem, że z Ciebie taki świętoszek. Raz szara myszka, później śmiały kotek, hę? - wymruczał mi do ucha, kiedy resztki mojej silnej woli mieszały się z podnieceniem, które górowało. 

Park Chanyeol, czemu mi to robisz?

- Czasami po prostu trzeba odpuścić, Baek. Czasami po prostu trzeba łamać pew...

- Chanyeol? - nagle nad nami rozbrzmiał dziewczęcy głos, który dobrze znałem. To spowodowało odsunięcie się ode mnie Chanyeola i zabranie jego dłoni z mojego uda, przez co na moją twarz wpłynął lekki grymas. Nie chciałem być dla niego łatwym kąskiem, ale ciepło, jakie towarzyszyło mi przy każdym zetknięciu się naszych ciał, było nie do opisania. 

Z jednej strony byłem wdzięczny, że ktoś przerwał nam naszą dziwną konwersację, chociaż z drugiej strony kiedy tylko podniosłem głowę do góry, od razu tego pożałowałem. 

- Jennie? 

O nie, nie, nie. Tylko nie to.

Jennie to ostatnia osoba, którą chciałbym dzisiaj zobaczyć, prędzej wolałbym spędzić cały tydzień z ciocią Hani, niż spojrzeń na nią chociaż przez kilka sekund. 

Nie mówiąc już o tym, że trudno było nie zauważyć, jak blisko jestem Chanyeola. 

- Nie pracuję tutaj długo, ale jestem pewna, że jesteś ostatnią osobą, która mogła się tu pojawić, Chanyeol - powiedziała, znów mówiąc tym swoim sukowatym głosem, przepełnionym nienawiścią i wyższością. Nie mam pojęcia, kto ją tutaj zatrudnił, ale to zdecydowanie był jedyny i największy minus Line Friends. -Szczególnie, z Baekhyunem. Czy ty czasem nie powinieneś być teraz z Jiwoo, Park? 

Spuściłem głowę, wbijając wzrok w stolik i przygryzłem wargę w zdenerwowaniu. Czułem jak robi mi się duszniej, szczególnie kiedy wzrok Jennie dosłownie wypalał we mnie dziurę. 

Błagam, tylko nie mdlij, Baekhyun.

- Ciebie też miło widzieć, Jennie - powiedział sarkastycznie Park, sprawiając, że na mojej twarzy zagościł lekki uśmiech. - Myślę, że doskonale wiem, z kim powinienem teraz być. I jak widzisz, nie jest to Jiwoo - mruknął, przez co moje serce znacznie przyspieszyło, głośno bijąc.

Aż za głośno. 

- Nie powinieneś przygotowywać się z nią na imprezę u Jongina? Byłam pewna, że idziecie razem. Będziesz, prawda?

Niech ktoś ją stąd weźmie, zanim ja to zrobię.

- Będę, Jennie. 

- Świetnie, ale mam nadzieję, że z Jiwoo, a nie byle kim.

Po kilku sekundach lub minutach, które zresztą i tak dłużyły mi się bardziej niż nudny monolog pani Hyuny na zajęciach, lub opowiadania cioci Hani o jej rudym kocie, Jennie wreszcie odeszła od naszego stolika, nawoływana przez klientów. 

Chanyeol wydawał się być spięty, kiedy ja leniwie opierałem swoją głowę o dłoń, pochylając się tak, że mało brakowało, a leżałbym całym ciałem na dębowym stole. Zacząłem żałować decyzji wybrania się do Line Friends, czując coraz większe zmęczenie. 

Chciałem jedynie spać, nic więcej. Czekałem tylko aż Luhan wraz z Sehunem wrócą z łazienki. Co oni tak długo tam robili?

- Będziesz też na tej imprezie? - nagle głos Chanyeola wyrwał mnie z lekkiego letargu, przez co uniosłem się lekko, niewidocznie ziewając. - Tej u Jongina, podobno będzie gorąco. 

Właściwie to sam nie wiedziałem, czy pójdę na tę imprezę. Jak na tę chwilę, byłem przekonany, że cały tydzień spędzę w łóżku, jedząc niezdrowe i tłuste jedzenie, jednak z drugiej strony wiedziałem, że szybko mi to minie i zacznie brakować mi adrenaliny. 

- Nie mam pojęcia - westchnąłem. -Chyba nie chcę w najbliższym czasie spotykać się z Krisem. Poza tym, czy Jongin mnie tam w ogóle wpuści? - zapytałem, marszcząc brwi i odwróciłem się przodem do Chanyeola, patrząc w jego głębokie oczy. 

- Na imprezach bardzo często brakuje takich tyłków jak twój, Baekhyun  - powiedział, znów uśmiechając się w ten szatański sposób, za co miałem ochotę mocno uderzyć go w twarz. 

Park Chanyeol, co ty ze mną robisz?

Jego niski ton głosu przyprawiał mnie o dreszcze, a chamskie i sprośne komentarze dziko działały na moją wyobraźnię, która jeżeli chodzi o seks była bardzo bujna. 

- Nie wiem kto mógłby Cię tam nie wpuścić - dodał, sprawiając, że znów wbiłem wzrok w stolik.

Z jednej strony miałem ochotę uderzyć mocno Chanyeola, a z drugiej pobić samego siebie. Czemu nie pomyślałem wcześniej i nie użyłem swoich wdzięków, tylko uwiodłem Krisa w szatni, chcąc wbić się na imprezę? Mój niewinny uśmiech i ciasne spodnie zdecydowanie byłby lepszym wyjściem. 

Poza tym, impreza jest świetnym pretekstem, żeby wreszcie zdobyć moje chore cele i przespać się z Chanyeolem, który i tak był na wyciągnięcie mojej dłoni. Wystarczył tylko jeden kubek alkoholu, żebym znalazł w sobie więcej odwagi. 

- Kiedy ona właściwie jest? - zapytałem, marszcząc brwi. 

- W piątek, za trzy dni. 

Trzy dni. 

Miałem tylko trzy dni, aby przygotować się na zapewne najlepszą noc w moim życiu. 

Nie mogłem nic poradzić na to, że przebiegły uśmiech zagościł na moich ustach, kiedy wyobrażenie o rozbierającym mnie Chanyeolu stało się jeszcze bardziej realistyczne. 

- Będę - odpowiedziałem, dumnie się uśmiechając. - Ty pewnie też będziesz, prawda? Z Jiwoo?

-Zgadza się - odpowiedział, lekko prostując się na krześle. 

- Więc czemu dotykasz moich ud i mówisz sprośne słówka, mając dziewczynę? - zapytałem, bez żadnej nuty wątpliwości w głosie. Musiałem stać się pewniejszy, bardziej zarozumiały i niedostępny. Chciałem, żeby Chanyeol mnie pragnął, nie mogłem być łatwym kąskiem. 

Spodziewałem się innej reakcji, na przykład takiej, że na jego twarzy pojawi się zdezorientowanie, przerażenie lub cokolwiek, co odbiega od jego szatańskiego uśmiechu, który właśnie powiększał się na jego twarzy. 

Chanyeol był zbyt pewny siebie.  

- Nie wiem - odparł, wzruszając ramionami. -Może po prostu czasem lubię podroczyć się z małymi chłopcami. Ale nie licz na nic więcej, księżniczko. Nigdy nie zdradziłbym Jiwoo, po prostu źle to odbierasz. 

Musiałem się powstrzymywać, żeby na mojej twarzy nie zagościły rumieńce spowodowane złością, a potem wielki uśmiech i głośny śmiech. 

O to chodzi, Chanyeol. 

Właśnie taki masz być. 

Nie lubię łatwych wyzwań. 

Byłem przekonany, że jeszcze w ten piątek Chanyeol będzie błądził po moim nagim ciele swoimi rękoma, jednocześnie zostawiając krwiste ślady na mojej bladej szyi.

Nie mogę się doczekać. 

___

hi, słoneczka!

mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał, chociaż nie wiem, czy czasem nie działo się w nim za mało..

szykujcie się wreszcie na pięknego i gorącego  s m u t a, nie jestem sobą, pisząc już dziewiąty rozdział bez żadnej sceny seksu. 

dziękuję za wszystkie komentarze, to bardzo mnie motywuje!

życzę Wam dużo zdrowia, bo ostatnio chyba połowa ludzi jest chora, w tym ja, dlatego uważajcie na siebie i noście szaliki!!

see you soon, bby!

ps. jeżeli są jakiekolwiek błędy to z góry przepraszam, ale cholernie ciężko piszę się, kiedy jest się chorym. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro